Efekt Krugera-Dunninga: jak zostać ekspertem w kilka dni? | worldmaster.pl
#

Efekt Krugera-Dunninga to łagodne określenie zjawiska, w którym eksperci zaniżają swoje umiejętności, a absolutni nowicjusze sądzą, że zjedli wszystkie rozumy. Co to oznacza w praktyce? Więcej smutku niż sądzisz.

A na początku był… Sok z cytryny.

sok z cytryny

Efekt Krugera-Dunninga został odkryty przez dwóch Panów. Justin Kruger i David Dunning dwadzieścia lat temu przyjrzeli się bliżej historii pewnego rabusia. Ów złodziej był pewien, że wysmarowanie twarzy sokiem z cytryny spowoduje niezarejestrowanie jej na kamerach. Jak doszedł do tak błyskotliwego wniosku? Przeprowadził eksperyment! Wykonał selfie w maseczce z cytryny i co odkrył? Zdjęcie było rozmazane!

Nie pomyślał jednak, że zamazane było nie zdjęcie, ale obraz w jego oczach.

Zabawne? Poniekąd. Rabuś był jednak przekonany o swojej racji. Nie mógł uwierzyć, gdy policja odszukała go w mgnieniu oka. I właśnie ta tragiczna dla złodzieja (a śmieszna dla widzów) historia, przyczyniła się do zdefiniowania efektu, który obserwujemy na co dzień.

Znasz kogoś, kto zaledwie poznał jakiś temat, a już zachowuje się jak ekspert? No właśnie…

Efekt Krugera-Dunninga: nie wiem, ale się wypowiem!

eksperci

Zacznijmy od pierwszej strony medalu.

Efekt Krugera-Dunninga opisuje zjawisko, w którym „przeciętniak” myśli, że jest geniuszem. Taki delikwent tak słabo zna temat, że nawet nie wie, iż… Czegoś nie wie! Trudno jest mu w takiej sytuacji zarzucać ignorancję. Skoro nie ma pojęcia, że zaledwie polizał słodycz wiedzy, to jak może sięgać po więcej?

Zaczynając działać w nowej branży, ciężko jest określić, jak długo czeka nas droga. Pokonywanie kolejnych stopni odkrywa niezbadane dotąd tereny. To dzieje się wszędzie! Gdziekolwiek nie pójdziemy i czegokolwiek nie przeczytamy, ostatecznie i tak musimy przekonać się osobiście, ile pracy i ile wiedzy czeka na nasze przyswojenie.

Zanim jednak do tego dojdzie, gdzieś na samym początku sądzimy, że wiemy już wszystko. I oprócz tego, że bywa to dla takich delikwentów ograniczające to dodatkowo…

Jakże mocno nas oni irytują!

Ekspert Janek! Na pewno go znasz.

Poznajcie Janka.

Janek ma dziewiętnaście lat. Jest rozgarniętym młodym mężczyzną. Postanowił wybrać się na studia prawnicze. Od zawsze go pasjonowały, a rodzice powtarzali mu, że z tego będzie chleb. Pierwszy semestr zaczął się rewelacyjnie. Było trudno, ale ciężką pracą przewertował kilka książek i przebrnął przez Prawo Rzymskie, będące chrztem bojowym przyszłych prawników. Drugi semestr był jeszcze lepszy. Efektem była wysoka średnia i… Ogromna wiedza Janka. W jego mniemaniu.

efekt krugera-dunninga w praktyce

Po pierwszym roku studiów czuł się jak sędzia Sądu Najwyższego z czterdziestoletnim stażem zawodowym. Na spotkaniach rodzinnych głosił annały i cmokał z dezaprobatą, gdy ojciec przejawiał nieznajomość prawa.

– To szkodzi! – rzucał z wyższością, sącząc swój jabłkowy sok.

Przestał czytać i zdobywać wiedzę. Jak mógł tego dokonać, skoro uważał, że wie już wszystko? Zamiast tego skupił się na bezpłatnym doszkalaniu swoich bliskich. Każda rozmowa w jego wykonaniu zamieniała się w profesorskie wykłady na tematy, o których tylko sądził, że ma pojęcie. Swoim zachowaniem coraz bardziej nużył rozmówców. A gdy zwracano mu uwagę… Fukał obrażony, że nikt go nie rozumie.

Gdy jego ambitni rówieśnicy przygotowywali się do drugiego roku, Janek popadł w efekt Krugera-Dunninga. Stał się arogancki i mylnie określił poziom swojej wiedzy. Gdy nastał październik i drugi rok studiów, chłopak przystąpił do niego z pewnością, że niczego więcej już nie może się nauczyć. Rozważał nawet ich rzucenie! Jakie było jego zdziwienie, gdy został dość brutalnie wyprowadzony z błędu!

Jego zachowanie spowodowało, że z rewelacyjnego studenta stał się zaledwie przeciętny. Do tego z uszczuplonym gronem znajomych, którzy nie mieli ochoty przebywać z „wyniosłym geniuszem”. Wtedy zrozumiał, jak wielki błąd popełnił i jak maleńki skrawek prawodawstwa poznał. Cóż… Lepiej późno niż wcale.

Masz takiego Janka w swoim życiu? Lepiej szybko wyprowadź go z błędu. Dla jego (i swojego) dobra.

Jak efekt Krugera-Dunninga zabija wiedzę i mądrość?

A teraz pora na drugą stronę medalu. Tę, która jest o wiele smutniejsza.

Świat nie jest sprawiedliwy i nigdy nie był. To się już nie zmieni. Brzydka prawda. Roi się w nim od idiotów z parciem na szkło, którzy bzdurami zdobywają serca milionów. Tłumy pustych atencjuszy bez wartości zapychają umysły swoimi durnowatymi wygłupami.

Panuje moda na słuchanie tych, którzy powinni milczeć i milczenie tych, którzy powinni mówić.

Efekt Krugera-Dunninga definiuje również zaniżanie umiejętności przez prawdziwych ekspertów. Przez ludzi, którzy mają pełne prawo do perorowania wyroków, głoszenia opinii i sądów. Przez tych, którzy powinni być słuchani, podziwiani i za którymi powinniśmy podążać.

jak uczy ekspert?

Dlaczego więc jest ich tak mało? Czemu wszędzie widzimy idiotów, a nie geniuszy?

  • Po pierwsze osoby wykwalifikowane w swojej dziedzinie są pokorne. Wiedzą doskonale, ile jeszcze nie wiedzą. Nawet świadomość posiadanej wiedzy nie niweluje refleksji, dotyczącej niezbadanego oceanu nauki.
  • Po drugie sądzą, że zadania, które wykonują, są bardzo łatwe. Nic bardziej mylnego. Skala trudności bierze się z umiejętności, którymi dysponują. Skoro są one u nich na wysokim poziomie, wiele zachowań przychodzi im bez trudu. Nie dostrzegają, że dla innych są one piekielnie trudne. W rezultacie sądzą, że nie robią nic specjalnego…

Smutne. Prawie jak historia o biednym kopciuszku. W tym jednak wypadku nie musi być mowy o szczęśliwym zakończeniu.

Wyjątkowo słuchaj innych.

Niedoceniający siebie eksperci  mogą żyć całe życie w przeświadczeniu, że są… Idiotami. Jest to niebezpieczne dla zdrowia psychicznego. Skupianie się na tym, jak długa jest droga przed nami, zamiast na przebytej trasie, rodzi wiele komplikacji i nieszczęścia.

efekt Krugera-Dunninga

Do wszystkich odchudzających się z pozytywnym skutkiem! Gdzie byście teraz byli, gdybyście wiecznie myśleli, ile jeszcze kilogramów pozostało do zgubienia, zamiast ile już straciliście? Dokładnie! W wyjątkowo ciemnym miejscu. Takim na cztery litery.

W takich sytuacjach warto zdać się na osąd innych. Ale z należytą ostrożnością. Nie ufajcie ślepo pojedynczym komentarzom, ale jeśli dziesiąta osoba w ciągu jednego dnia sugeruje, że jesteście mistrzami w swojej branży, to może warto porzucić pustelnicze życie na kasie w supermarkecie i zacząć działać w swojej prawdziwej branży marzeń?

Jak potoczyłyby się losy naszego dziewiętnastoletniego Janka, gdyby od dziecka uczył się prawodawstwa, ale w chwili wyboru studiów, odrzucił kierunek prawniczy, sądząc, że jest na niego zbyt głupi?

Mam ogromne przypuszczenie, że Efekt Krugera-Dunninga w tym wydaniu to nic innego, jak smutna historia wielu zmarnowanych talentów…

Samoocena, a efekt Krugera-Dunninga.

A co z samooceną? Jak sądzicie, który osobnik będzie miał ją na wyższym poziomie:

Nowicjusz, uważający się za eksperta, czy ekspert, sądzący, że jest przeciętniakiem?

wiedza

Odpowiedź jest prosta, dlatego jej nie udzielę, bo istnieją o wiele trafniejsze pytania:

Czy warto mieć samoocenę na wysokim poziomie, ale całkowicie nieuzasadnioną w praktyce? Czy lepsza jest może samoocena niska, która jest zrodzona z niedoceniania własnych (wielkich) umiejętności?

Tak naprawdę jest to wybór między życiem w szczęśliwym kłamstwie a życiem w smutnym kłamstwie, które przy zmianie perspektywy może przeobrazić się w szczerze spełniony żywot. Dość trudne i zawoalowane, ale nim odpowiecie, postawcie się w tej sytuacji.

Co byście wybrali?

Ekspert patrzy, jak amatorzy niszczą świat…

Nie sądźcie, że efekt Krugera-Dunninga to wyłącznie anegdotyczny wymysł. Został on potwierdzony licznymi badaniami, do których odsyłam Was TUTAJ oraz TUTAJ.

Pomijając wszelkie kwestie metodologiczne, efekt Krugera-Dunninga został udowodniony, chociażby w badaniach, dotyczących lotnictwa. Pokazały one, że ponad 70% najsłabszych studentów twierdziło, że są zdecydowanie lepsi. Z kolei Ci najlepsi, myśleli, że są o wiele gorsi. Efektem było stwierdzenie:

Nadmierna pewność siebie stanowi jedną z przyczyn katastrof.

Wiecie… To coś w rodzaju: Daj to mi. Znam się na tym doskonale. A po pięciu minutach: Eee… Chyba coś zepsułem. A wszystkiemu przygląda się ekspert, który nie reaguje wyłącznie z braku pewności co do własnych umiejętności…

efekt Krugera-Dunninga w lotnictwie

Naszą ludzką skłonnością jest sądzić, że jesteśmy lepsi od przeciętnej. Zapytajcie o iloraz inteligencji osoby w Waszym otoczeniu. Raczej nikt nie odpowie, że jest on bardzo wysoki. Tak samo, jak bardzo niski. Zdecydowana większość uzna, że jest raczej normalny. Ale (co jest bardzo ważne!) praktycznie wszyscy zastrzegą, że jest on trochę wyższy od przeciętnej.

Logiczne. Kto chciałby być przeciętniakiem, skoro można być ponadprzeciętny? Przynajmniej we własnym mniemaniu?
Błoga nieświadomość błędu nie powoduje jednak, że błąd znika.

Uważaj, za kim podążasz.

Efekt Krugera-Dunninga ma dwie twarze. Jedna to szczęśliwa twarz głupca. Druga to zatroskana twarz geniusza. Pierwszy sądzi, że wie wszystko i nie wie, ile pracy jeszcze go czeka. Drugi wie bardzo wiele, ale wizja niezdobytej wiedzy, przyćmiewa potencjalną radość ze spełnienia. Przekleństwo wiedzy w najlepszym wydaniu.

Choć piszę te słowa na czystej, białej kartce, przed oczami mam wiele sytuacji, w których efekt Krugera-Dunninga objawił się w moim życiu. Rozejrzyjcie się wokoło. Spójrzcie na serwisy informacyjne. Ilu z wypowiadających się to eksperci? Garstka. Nie uważam, że tylko oni powinni mieć prawo głosu. Jest rzesza ludzi, która otwarcie mówi, ile im brakuje do geniuszu. To gest, który rozumiem. Świadomość własnej niewiedzy jest pierwszym krokiem do jej zdobycia.

jak zostać ekspertem w kilka dni?

Niestety słuchamy propagowanych w mediach nowicjuszy, którzy nie mają pojęcia o branży, na której temat zabierają głos. Z reguły mają oni większą siłę przebicia. Znacie krowę, która duża ryczy, ale mleka daje parę kropelek?

Otóż to.

Nieświadomi swoich braków zakrzyczą nieświadomych swoich wielkich kompetencji.

Milczenie Cię krępuje. Dyskusja – nawet ta durnowata – daje złudne poczucie komfortu. Dokładnie w ten sposób myślą tysiące osób, unikając ciszy jak ognia. Stąd biorą się błahe tematy rozmów o pogodzie i nic niewnoszące do dyskusji zdania. Rozmowa bez celu wcale nie buduje relacji, ale ją niszczy.

Jak rozmawiać, żeby być lubianym?

jak rozmawiać, żeby być lubianym?

Prowadzenie rozmowy wcale nie jest łatwe. Rozmowa jest nie tylko naprzemiennym (lub patrząc na polityczną scenę – równoczesnym) mówieniem. Piekielnie ważną umiejętnością jest, chociażby słuchanie. Wysoce rozwinięta inteligencja emocjonalna przyczynia się do lepszego rozumienia rozmówcy oraz jego życiowej sytuacji. Uwzględnianie postaw, ograniczeń oraz poglądów drugiej osoby, daje nam więcej narzędzi do umiejętnego dyskutowania. Rozmowa nie jest więc tylko mówieniem. To szereg wielu czynników, które należy uwzględnić, jeśli pragniemy znaleźć odpowiedź na tytułowe pytanie.

Rozmowa służy komunikacji. Pamiętajmy, że każdemu słowu powinien przyświecać cel. Gdy go brakuje, nasza mowa jest pusta, a cała rozmowa zupełnie bez wyrazu. Czy kiedykolwiek próbowaliście gotowych dań w słoiczkach dla małych dzieci? Przyznajcie, że są niezwykle jałowe! Dokładnie tak „smakuje” dyskusja, gdy mówimy, dla samego mówienia.

Jeśli zastanawiacie się, jak rozmawiać, żeby być lubianym, proponuję zapamiętać dwie, podstawowe zasady:

1) Każda osoba lubi, gdy poświęca się JEJ uwagę.

2) Wszyscy lubią interesujące ICH tematy.

Poświęć uwagę swojemu rozmówcy. Przestań skupiać się na sobie. Myślenie o prezentowaniu się z jak najlepszej strony zabija nawiązywanie relacji. Wybieraj takie tematy, które interesują nie tylko Ciebie, ale również Twojego rozmówcę!

Błędy, które popełniamy.

Rozmawiać nie potrafimy. Wydaje nam się, że umiemy to robić, gdy w rzeczywistości rozmową nazywamy forsowanie za wszelką cenę swojego zdania. Trzy główne grzechy, które popełniamy to:

  • Brak słuchania.
  • Brak empatii.
  • Zbyt dużo oceniania.

Dyskusja służy nam wyłącznie w celu zaprezentowania siebie. „Jesteśmy aktorami w Teatrze Życia”, pamiętacie?

gadulstwo

Wątpię, czy nastąpi jakakolwiek poprawa. Ludzie stają się coraz bardziej zamknięci, pomimo coraz mocniej deklarowanej otwartości. Technologia zmienia oblicze komunikowania się. Potrafimy świetnie pisać, ale na pytanie: Jak rozmawiać?, już mało kto zna odpowiedź…

Dlaczego nasza rozmowa jest bez sensu?

Dyskusja musi mieć cel. Nie ma niczego bardziej męczącego niż rozmowa „o niczym”.

Nie jest trudno strzelać słowami bez większego sensu. Tę „umiejętność” przejawia mnóstwo ludzi. Zajrzyjmy do telewizji. W pięć minut znajdziemy kilka przykładów, potwierdzających tę tezę. Co kieruje takim zachowaniem?

  • Strach.
  • Autoprezentacja.
  • Brak zrozumienia.
  • Manipulacja.

dyskusja

Skłonności, które zabijają milczenie.

Paplemy ze strachu przed ciszą. Milczenie jest dla nas oznaką skrępowania i dyskomfortu. Utarło się, że milczą ci, którzy nie mają tematów do rozmów. Ten obraz jest silnie obecny w popkulturze. Wszyscy znamy wizerunek życiowego niedojdy, który na randce z dziewczyną poci się, stresuje i wpada w panikę, gdy cisza niebezpiecznie się przedłuża.

Naturalną skłonnością ludzi jest prezentowanie się z jak najlepszej strony. Nie znam nikogo, komu na tym nie zależy. Każdy chce być odbierany, „w jakiś” sposób. Za pomocą bezcelowej rozmowy mamy ku temu wszelką sposobność. Poprzez potok słów możemy zalać słuchacza wszystkim, co tylko zbuduje nasz pożądany wizerunek.

rozmowa przez telefon

O empatii i jej braku już rozmawialiśmy. Niedostatek tego czynnika wpędza nas w poważne tarapaty! Gdy nie potrafimy zrozumieć drugiej osoby, mijamy się z nią gdzieś po drodze. Zrozumienie pozwala opracować wspólny cel dyskusji i odłożyć na bok własne interesy, na rzecz obopólnej korzyści.

Manipulowanie za pomocą słów nikogo już nie powinno dziwić. O wiele łatwiej jest wpływać na drugiego człowieka za pomocą mowy niż milczenia. Przyjrzyjcie się wszystkim „krzykaczom” w swoim otoczeniu. Ludziom, którzy za pomocą „wrzasku” forsują swoją rację. Zauważcie, jak zawzięcie potrafią mówić. Jaka pozorna „pasja” przez nich przemawia. Uważajcie. Bardzo często to tylko fasada, która znika po pierwszym, celnym pytaniu.

Każdy z wymienionych wyżej czynników jest równie ważny. Odbyłem w swoim życiu naprawdę wiele rozmów, które od początku zmierzały donikąd. Na moje szczęście coraz częściej praktykuje mówienie „nie” takim konwersacjom. Niewiele rzeczy męczy mnie bardziej niż rozmowa pozbawiona sensu. Jak inaczej można wytłumaczyć powtarzania tego samego? Albo idiotyczne dyskusje, które zabierają tylko czas i energię?

Co więc zamiast tego?

Milczenie.

milczenie

Później podziękujecie.

Nie tylko rozmowa…

Jestem introwertykiem. Potrzebuję czasu do namysłu. Lubię więc sobie pomilczeć. Uwielbiam osoby, które potrafią to uszanować. Kocham natomiast tych, którzy także to robią. Wtedy milczymy sobie we dwoje. I z ręką na sercu, mówię wam, że nic tak nie zbliża, jak milczenie dwójki osób, które widzą w tym wartość.

Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.

Taki banał, a i tak o nim zapominamy.

Bez mowy trudno o komunikację. Wystarczy popatrzeć na osoby posługujące się językiem migowym, aby stwierdzić, jak wielce mają one utrudnione życie w społeczeństwie. Język jest podstawową formą porozumiewania się. Spróbujcie zrobić zakupy w niesamoobsługowym sklepie w kraju, którego języka nie znacie! Nie bez powodu mamy setki różnych dialektów! Dążenie społeczeństw – nawet tych prymitywnych – do wytwarzania własnej mowy jest naturalną skłonnością rasy ludzkiej.

Jednak paplanie bez przerwy i celu zabija to, co w relacji jest najpiękniejsze:

Twój rozmówca.

Milczenie we dwoje.

Gdy milczysz, poznajesz drugiego człowieka. Wsłuchujesz się w jego rytm zachowania. Poznajesz ten unikalny nurt życia. Wysłuchujesz również własnego wnętrza i słyszysz, co podpowiada. Milcząc, dajesz sobie przyzwolenie na zaczerpnięcie oddechu. Na przemyślenie, na spokój i ciszę.

milczenie w związku

Milczenie pozwala znaleźć dalsze tematy do rozmów.

Rozumiem w zupełności, że możemy trafić na kogoś, kto tego nie zrozumie. Jeśli taka relacja pozbawia Cię przyjemności i wywołuje znużenie, warto się zastanowić, czy chcesz w ogóle ją podtrzymywać. Dość brutalne, ale po co marnować energię na idiotyczne dyskusje? W takiej sytuacji, zamiast pytać: „Jak rozmawiać”, lepiej pomyśleć: Jak mówić nie.

Ale jest też druga strona medalu. Ta lepsza. Przyjemniejsza!

Kiedy znajdziecie człowieka, który nie będzie obawiał się przebywania z wami w ciszy, to możecie być pewni, że trafiliście na właściwą duszę. Milczenie jest bowiem czymś niezwykłym. To test dla naszego umysłu. Gdy zapada cisza, odruchowo pragniemy ją przerwać. Zwalczmy ten nawyk! Zamiast tego poczekajmy i wsłuchajmy się w bezgłos. Zaskakujące, ale można w nim wiele usłyszeć.

Co silniej buduje głębokie relacje? Gadanie o bzdurach, czy wymowne i znaczące milczenie? Wiedzieliście, że ono może być zmysłowe?

Siedzicie z wybranką swojego serca na drugiej randce. Kiedy poczujecie przyjemniejsze trzepotanie motyli w brzuchu? Wtedy, gdy prawicie o promocji na pomidory w Biedronce, czy gdy w ciszy patrzycie sobie w oczy i pozwalacie, aby wasze zmysły mówiły za was?

intymna rozmowa

Jeśli rozmowa to tylko z sensem!

Rozmowa nie jest łatwą częścią życia. Jedni w niej brylują i są inicjatorami, a inni przejawiają większe wycofanie oraz dystans. Jednak zawsze warto zadbać, aby dyskusja miała cel. Rzucenie zdania wyrwanego z kontekstu po to, aby tylko coś powiedzieć, jest naprawdę złym pomysłem.

Milczenie dodaje rozwagi i wzmaga aurę tajemniczości. Oczywiście należy umiejętnie rozporządzać ciszą. Nie odpowiadanie na postawione pytania to brak kultury i wyczucia, a nie: „sposób na to, jak rozmawiać”. Pamiętajcie, że rozmowa, w której występują okresy milczenia, wcale nie traci na wartości. Gdy więc zapada cisza, nie wijcie się jak ryba na suchym lądzie, tylko delektujcie się bezgłosem. Słowa nie są jedyną formą komunikacji!

Zawsze mówcie z myślą o rozmówcy. Prezentować mogą się kandydaci na prezydenta. Im zależy na wygraniu w wyborach. Natomiast wygraną w rozmowie jest nawiązanie głębokiej i szczerej relacji. Nie przerywajcie i słuchajcie z uwagą. A gdy już przyjdzie wasza kolej na mówienie – róbcie to z sensem.

Miłych rozmów!

Erving Goffman uznał, że człowiek jest aktorem na deskach własnego teatru. Trudno się z nim nie zgodzić. Wychodząc do ludzi, nakładamy na siebie maski. Stajemy się aktorami, chcącymi zaprezentować się z jak najlepszej strony przed widzami. Teatr Życia, w którym uczestniczymy, powoduje chęć wywołania dobrego wrażenia na innych. Kim więc jesteśmy?

Człowiek w Teatrze Życia Codziennego.

Świat jest teatrem, aktorami ludzie,
Którzy kolejno wchodzą i znikają.

William Shakespeare

maski

Erving Goffman zakłada, że zawsze kształtujemy swoje „ja” w taki sposób, że jest ono połączone z „ja” innych ludzi. Socjolog ten twierdzi, że człowiek jest skazany na innych ludzi i nie ma żadnej drogi ucieczki.

Metafora zastosowana przez Williama Shakespeare’a została rozbudowana przez Goffmana. Twierdzi, że człowiek w Teatrze Życia jest zarówno aktorem, jak i widzem. Z jednej strony przybieramy maski, aby spełnić pewne oczekiwania społeczne, a z drugiej obserwujemy przedstawienie, jakie serwują nam inni.

Porównanie do teatru jest bardzo trafne.

Teatr Życia to scena dla każdego z nas. Naszym celem – czyli aktorów – jest zaprezentowanie się w taki sposób, aby zyskać aprobatę społeczną, dopasować się do pewnych, funkcjonujących norm lub po prostu – uzyskać pewne korzyści. Przedstawiamy swoją naturę w taki sposób, aby móc wywierać wpływ na uczestników interakcji. Pragniemy przystosować się do istniejących wartości w danym środowisku. Myślę, że to naturalne, iż naszą pierwszą reakcją w kontakcie z drugim człowiekiem, jest próba pozyskania jego sympatii. Stąd też nakładamy na siebie maski, mające za zadanie osiągnąć postawiony sobie cel.

Ten rodzaj bezpośredniej interakcji Erving Goffman określił mianem „Występu”.

Bunt wobec interakcji społecznych.

Rozumiem drogi Czytelniku, że możesz w tym momencie całkowicie zaprzeczyć i powiedzieć, że Ty nie należysz do osób, które chcą podobać się każdemu. Masz do tego prawo! Nie oznacza to jednak, że Teatr Życia jest Ci obcy. Cała rzecz polega na tym, że często zakładamy na siebie maski, czyniąc to w pewien automatyczny sposób. Co więcej, wcale nie należy ujmować tego zjawiska wyłącznie w negatywnym świetle.

Zastanówcie się również, czy ta zaborczość w postaci „buntu” przed uzyskaniem sympatii innych, nie jest tylko kolejną kreacją, skrojoną na miarę uzyskania pewnych korzyści? W końcu „buntownik” w dzisiejszych czasach brzmi tak bardzo… Romantycznie i kusząco, prawda?

Teatr Życia za Kulisami.

Erving Goffman zwraca również baczną uwagę na „Kulisy”, w których możemy przygotować się do występu w Teatrze Życia.

Każdy z nas posiada przestrzeń, w której jest wyłącznie sam. Zrzucamy wtedy z siebie wszelkie maski, wiedząc, że nie zobaczy nas „Publiczność”. Zachowujemy się wtedy o wiele bardziej naturalnie, a dotychczasowa chęć prezencji zanika. Nasza mowa może cechować się większą formalnością, a gesty mocniejszą swobodą. Nie chcę pisać, iż Kulisy umożliwiają nam bycie sobą, ponieważ może być to zbyt daleko posunięty wniosek. Jest to więc miejsce, w którym nie odczuwamy potrzeby zakładania na siebie maski.

Warte podkreślenia jest, że za Kulisy, w których czujemy się tak swobodnie, możemy wpuszczać bliskie nam osoby. Stronimy natomiast od Publiczności, która widzi nas wyłącznie na scenie, którą oferuje Teatr Życia.

Goffman określa także Kulisy, jako miejsce, w którym możemy spokojnie zastanowić się nad przyszłymi występami. Zaplanowanie spotkania ze znajomymi i uwzględnienie ich preferencji żywieniowych. Głębsze zapoznanie się z upodobaniami partnera, z którym wybieramy się na randkę. Próby prezentacji, która zostanie przez nas przedstawiona na ważnym spotkaniu w firmie. Wszystkie te przykłady to nic innego jak próba skomponowania scenariusza, wokół którego będzie toczył się nasz przyszły spektakl!

teatr życia codziennego

A teraz maleńki przykład z życia, który zrozumieją zwłaszcza Introwertycy.

Zdarza się, że podczas spotkania rodzinnego, dopada nas zmęczenie. Mamy dość hałasu, gwaru i natłoku informacji, które do nas docierają. Dosłownie czujemy, jak poziom naszej życiowej baterii wyczerpuje się. Wiele osób, które znam, a także które deklarują to publicznie, twierdzą, że w takim sytuacjach, miejscem wytchnienia jest dla nich… Toaleta! Mnie osobiście to nie zaskakuje, ale zwróćcie uwagę, jaką rolę ona pełni.

Czy nie jest zgodna z opisanymi wcześniej Kulisami?

Jesteś Etykiem, czy Cynikiem?

Erving Goffman wyróżnia dwa typy ludzi w kontekście postrzegania swojej roli.

Jedni utożsamiają się z graną przez siebie rolą, a drudzy zachowują wobec niej odpowiedni dystans. Pierwsi reprezentują postawę szczerą, natomiast drudzy są określani mianem cyników.

Postawa szczera charakteryzuje się pełną identyfikacją z rolą, którą odgrywamy. Maski, które na siebie nakładamy, są zgodne z naszymi przekonaniami do tego stopnia, że traktujemy je, jako rzeczywistość. Natomiast postawa cyniczna stoi na przeciwnym końcu skali. Teatr Życia rozgrywany przez cynika cechuje dystans do prezentowanej roli oraz brak wiary w spektakl, przedstawiony publiczności. Taka jednostka nie martwi się o odczucia widzów.

Brak wiary w prezentowaną postawę objawia się bardzo szybkim zrzucaniem maski za Kulisami – z dala od publiczności. Z kolei szczerość w odgrywanej roli wiąże się z poczuciem rzeczywistego ukazania siebie.

Niezależnie od prezentowanej postawy, obu typom ludzi towarzyszy chęć zyskania akceptacji publiczności oraz bycia postrzeganym, jako w pełni szczera jednostka. Dodatkowo postawa cyniczna charakteryzuje się pragnieniem uzyskania wyraźnych korzyści z odgrywanej roli. Stąd też zupełnie niepasujące maski, które są przybierane wyłącznie z powodu możliwości uzyskania pewnych profitów.

Kiedy więc czeka Was spotkanie biznesowe, które macie poprowadzić, a zdajecie sobie sprawę, że konieczne będzie występowanie przed przedstawicielami konkurencyjnej firmy, której nienawidzicie, gdzie Waszym celem będzie pozyskanie ich przychylności, prawdopodobnie zaprezentujecie postawę cyniczną, a Wasz Teatr Życia w tamtej chwili będzie opiewał całkowitym brakiem tożsamości z odgrywaną rolą. Waszym jedynym celem będzie uzyskanie korzyści i tym samym spełnienie założeń biznesowych. Gdy znajdziecie się za Kulisami, nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby ponownie wyrażać pogardę względem biznesowych partnerów.

spotkanie biznesowe

Dwie Fasady, które budują Teatr Życia.

Teatr Życia ma jeszcze jedną, ważną charakterystyczną cechę. Goffman wyróżnił bowiem dwie główne Fasady, będące odpowiednikiem teatralnej scenografii.

Pierwszą Fasadą jest Dekoracja. Składają się na nią wszystkie przedmioty, będące niejako tłem oraz otoczeniem rozgrywającego się spektaklu.

Drugą Fasadą nazywamy Osobistą ze względu na jej umiejscowienie wewnątrz aktora. Obejmuje ona tak naprawdę wszystkie cechy oraz zjawiska dotyczące i związane z osobą prezentującą. Fasadą Osobistą jest więc na przykład wiek, status społeczny, wygląd, ale także pokazywane gesty oraz mimika twarzy.

To jeszcze nie koniec!

Mianowicie Fasada Osobista dzieli się na Powierzchowność oraz Sposób Bycia. Jak sama nazwa wskazuje, pierwsza kategoria cechuje się niewnikaniem w głębię intencji aktora. Wyróżnia się ona określaniem tego, co widać. Powierzchowność pomaga więc określić, chociażby sytuację życiową wykonawcy. Sposób Bycia natomiast jest dotknięciem sfery emocjonalnej i intencji aktora. Pokazuje, jaką rolę spodziewa się odegrać aktor w prezentowanym spektaklu.

Bardzo ważne jest, aby pamiętać, że zgodność zachodząca między Dekoracją, Powierzchownością i Sposobem Bycia bywa oczekiwana ze strony Publiczności. Teatr Życia, w którym występuje pełna harmonia między wszystkimi Fasadami, jest typem idealnym. Brak zgodności może natomiast powodować zaskoczenie, czy wzburzenie.

Wyobraźcie sobie bowiem, że Waszą Dekoracją jest stadion piłkarski, na którym znajdujecie się wraz ze swoim chłopakiem. Możecie oczekiwać emocji związanych z rozgrywanym meczem, ale nie oświadczynami, prawda? Oświadczyny na pewno zaskoczyłyby Was, a także wywoływały wiele skrajnych emocji – począwszy od wzburzenia, na ogromnej wdzięczności kończąc.

Należy pamiętać, że nie warto oceniać sytuacji oraz ludzi po znajomości wyłącznie jednej Fasady. Do pełnego rozeznania w spektaklu, trzeba mieć wiedzę, dotyczącą zarówno otoczenia, jak i cech zewnętrznych oraz wewnętrznych aktora. Jednak nawet i ten zabieg wcale nie musi nas uchronić przed doświadczeniem czegoś zupełnie niespodziewanego.

Gramy, niesieni lękiem.

Człowiek przybiera maski w kontakcie z ludźmi. To jest nieuniknione! Jednostka jest pewną kreacją, poczynioną na potrzeby danej chwili. W interakcji społecznej jesteśmy zarówno aktorami, jak i widzami. Odgrywamy rolę, jak i je obserwujemy. Kreujemy, ale też chłoniemy.

Korzystamy z masek, bo poszukujemy aprobaty. Zależy nam na świetnej autoprezentacji. Ukrywamy więc często swoje słabości oraz wady, eksponując przy tym te cechy, z których jesteśmy dumni. Zaniżona samoocena nie pozwala nam zaprezentować się bez maski. Trudne przeżycia oraz niekorzystne doświadczenia z przeszłości, kreują naszą obecną postawę.

teatr życia

Nie jesteśmy prawdziwi, bo kierują nami silnie społeczne siły, które Goffman uwzględnił w swojej teorii.

Zauważcie, że zdarza się, iż osoby, które najbardziej potrzebują pomocy, są tymi, które tę pomoc dają wszystkim wokół. Bywa również tak, że jednostki potrzebujące radości i pocieszenia, rozbawiają do łez całe towarzystwo. Skrywamy więc swoje prawdziwe oblicze przed światem, czyniąc z siebie wyłącznie pewną kreację prawdziwej osobowości.

Najważniejszym pytaniem, na które każdy musi odpowiedzieć osobiście, pozostaje:

Dlaczego to robimy?

Maska maskę maskuje.

Dokładnie w ten sposób mógłbym określić to, co dzieje się w interakcjach społecznych. Nie żyłem w erze przed Internetem, dlatego nie wiem, jak wtedy wyglądał świat. Wiem jednak za to, jak wygląda teraz.

Spójrzmy na media społecznościowe. Dlaczego są tak popularne?

Bo oferują interakcje z innymi ludźmi? Nie…

Bo stanowią możliwość poznawania nowych osób? Skądże!

Bo są możliwością rozwoju? Nigdy w życiu.

Bo każdy z nas, może być tym, kim dokładnie chce być w danej chwili?

BINGO!

Pragniesz być modelką? Proszę bardzo! Wystarczy konto na Instagramie, chwytliwy opis, sesja fotograficzna wykonana aparatem rodziców, na wpół roznegliżowane zdjęcia, charakterystyczny wyraz twarzy, wyrażający „ekstazę” i… Gotowe!

A może chciałbyś być biznesmenem? Nic prostszego! Wkładaj garnitur z wypożyczalni, ubierz zegarek, pożyczony od wujka, stań obok najdroższego samochodu, jakiego znajdziesz na ulicy, uśmiechnij się tajemniczo i co drugi dzień zamieszczaj wyświechtane aforyzmy typu: „Człowiek sukcesu czyta książki, a nie ogląda telewizję”. Koniec!

 

fałszywy uśmiech

W świecie, w którym żyjemy, zakładanie maski jeszcze nigdy nie było tak proste. Wątpię, czy Goffman był w stanie to przewidzieć. Odszedł bowiem w 1982 roku. Jestem jednak pewien, że jego Teatr Życia jeszcze nigdy nie był tak bogaty w prezentowany repertuar!

Pamiętaj, aby schodzić ze sceny.

Próba najlepszej prezentacji siebie jest czymś normalnym! Naturalnym odruchem jest pokazywanie swoich zalet, a nie wad. Chyba że oczekujemy czułego poklepywania po plecach i miłych dla ucha słówek.

Proszę, abyśmy jednak mieli w tym umiar. Nie twierdzę, że wcielanie się w rolę aktora jest złe. Po prostu tak wygląda komunikacja społeczna, przypominająca Teatr Życia. Nie mamy na to wpływu! Niemniej jednak pragnąłbym i życzyłbym wszystkim, aby nasza rola była przejawem szczerości, a nie cynizmu.

Nie da się na zawsze żyć z maską na twarzy. W którymś momencie będziemy zmuszeni ją zdjąć… O ile będzie to jeszcze w ogóle możliwe.

Jak oszczędzać czas bez większego wysiłku?

Ludzie pytają, jak oszczędzać czas, bo go im na ogół brakuje. Kombinują i wyrywają sobie włosy z głowy, aby wyrobić się z zadaniami. Szukają cudownych metod i rewolucyjnych środków, które nie istnieją. Ochłońmy. Weźmy głęboki wdech i spójrzmy na proste, codzienne sytuacje – te, które są najbardziej powtarzalne. Następnie zastanówmy się, czy aby na pewno nie można ich nieco usprawnić?

Czas staje się najważniejszą walutą, poprzez którą określamy swoją wartość, możliwości oraz umiejętności.

Wiecznie się spieszymy, nieustannie gonimy i ciągle szukamy metod na to, jak oszczędzać czas, aby mieć go jeszcze więcej na swoje potrzeby, które często nie są bliżej określone. To błąd! Moim zdaniem nie sztuką jest zaoszczędzić dodatkowe cenne minuty w ciągu dnia. O wiele większym artyzmem jest umieć je odpowiednio wykorzystać w dobrym, służącym nam lub innym ludziom celu.

ostrzeżenie

  1. Słuchaj podcastów!

Moje zamiłowanie do podcastów jest już znane. Dopóki widzę w nich wartość i sam z nich korzystam, będę je propagował, choćby do utraty sił. Podcasty można wykorzystać wszędzie! Biegasz? Słuchaj podcastów! Jesteś w sklepie, kolejka na kilometr, a działa wyłącznie jedna kasa? Nie marnuj czasu. Uruchom podcasty! Korek w drodze do pracy? Wiesz, co robić. Zamiast słuchać po raz pięćdziesiąty tej samej nostalgicznej muzyki, która powoduje, że nagle z przejęciem zaczynasz wpatrywać się w brudną szybę autobusu, zacznij być nieco bardziej produktywny i poszerzaj swoją wiedzę! Wybór podcastów i ich tematyka jest bardzo szeroka i na pewno znajdziesz coś dla siebie.

  • Przyspiesz!

Mały bonus do punktu pierwszego. Polecam szczególnie zaawansowanym słuchaczom. Wyobraź sobie, że chcesz posłuchać trzygodzinny podcast lub odsłuchać dziesięciogodzinnego audiobooka. To sporo czasu, prawda? Nierzadko zdarza się, że prowadzący mówi jakoś tak… osowiale. Męka!

Możesz to jednak zmienić.

Przyspieszenie tempa słuchania o zaledwie 20% oszczędza 24 minuty na dwugodzinnym podcaście i aż 2 GODZINY na trwającym dziesięć godzin audiobooku. Czy muszę dodawać coś więcej?

  1. Myj się, a nie rozpamiętuj!

Kiedyś widziałem zabawnego mema, pokazującego, że podczas brania prysznica przez 5% czasu się myjemy, a przez pozostały rozmyślamy. I kiedy się nad tym zastanowiłem, dotarło do mnie, że to przecież prawda! Myj się więc, a nie rozpamiętuj tego, co było. A jeśli już chcesz to robić, to myśl, ale podczas mycia. To samo dotyczy korzystania z toalety. Legendy głoszą, że ludzie wychodzą z łazienki wtedy, kiedy naprawdę skończyli załatwiać swoją potrzebę… Jeśli już chcesz spędzić upojne długie minuty w dość osobliwym otoczeniu, wtedy polecam książkę, a nie telefon.

  1. Jak oszczędzać czas? Stawiaj limity!

Wiedzieliście, że można ustawić na Instagramie limit czasu użytkowania, po którego przekroczeniu otrzymacie powiadomienie? Nie? Szkoda, bo dzięki temu można zyskać co najmniej kilkadziesiąt minut w ciągu dnia. Problemem mediów społecznościowych, a raczej ludzi, którzy z nich korzystają jest bezrefleksyjne przesuwanie palcem w dół. Jesteśmy wtedy jak zombie. Dosłownie! Ustawienie limitu czasu może temu zaradzić. Nie dość, że przypomni nam, iż już przesadziliśmy z przeglądaniem po raz setny zdjęć ludzi, których nie znamy, to na dodatek wybije nas z rytmu i znowu przywróci do życia szare komórki!

czas

  1. Multitasking jest przereklamowany.

Jeśli ktoś mówi Ci, że jest w stanie robić wiele rzeczy jednocześnie, to albo Cię kłamie, albo jest przeciętny w każdej z nich. Multitasking nie świadczy o wyjątkowej zdolności, ale o marnowaniu czasu na przenoszeniu swojej uwagi na kilka równoległych czynności, których nie jesteśmy w stanie wykonywać z pełną mocą w takim układzie. Nie można więc jednocześnie czytać i słuchać muzyki, skupiając się w równie silnym stopniu na obu tych rzeczach i wyciągać z nich wartość. Dlatego wyjątkowym zapaleńcom odradzam czytanie książek i słuchanie podcastów w tym samym momencie. To nie jest oszczędność czasu, ale straszna głupota!

  1. Rower zamiast samochodu.

Korek w drodze do pracy – godzina wyjęta z życia. Korek w drodze z pracy – następne sześćdziesiąt minut i ciśnienie skaczące do dwustu. Możesz wtedy robić coś produktywnego, ale możesz też tego uniknąć w bardzo prosty sposób. Widziałeś kiedyś korek na ścieżce rowerowej? No właśnie… Bardziej subtelnej sugestii nie jestem w stanie Tobie podarować.

  1. Usuwaj pasożyty!

Kiedy widzę, że ktoś obserwuje na Instagramie trzysta, czterysta, czy pięćset osób, zastanawiam się, czy każdego dnia przewija swoją tablicę do samego dołu, aby zobaczyć, co się u każdego dzieje… Coś niebywałego… Strzelam, że pewnie zdecydowana większość tych osób nie ma dla nas żadnej wartości lub nie mamy z nimi kontaktu, a obserwujemy je wyłącznie z czystej ciekawości lub – co gorsza – z powinności, bo przecież: „Ona mnie też obserwuje!”. Co polecam zrobić? Uderz się w pierś, wejdź w listę obserwowanych przez siebie osób i zrób tam porządek. Zadaj sobie pytanie: „Kto wnosi wartość do mojego życia?” i kolejne: „Z kim mam kontakt?”.

To samo możesz zrobić na Facebooku.

Pssst… Jeśli boisz się, że ktoś odkryje, iż usunąłeś go ze znajomych zawsze możesz odznaczyć opcję „Obserwuj”. Od tego czasu jesteście znajomymi – w sensie formalnym, ale przestajesz oglądać mało interesującą treść.

Nie dziękuj. Po prostu to zrób.

ile czasu ludzie korzystają z Instagrama

  1. Myśl, co ubrać, podczas mycia zębów!

To jeden z moich ulubionych sposobów na to, jak oszczędzać czas. Kiedy myjesz zęby raczej nie jesteś w stanie robić nic konkretnego poza szczotkowaniem. Zazwyczaj stoisz przed lustrem (lub chodzisz w kółko jak ja) i bujasz w obłokach. Nie twierdzę, że to coś złego, ale możesz wykorzystać ten czas nieco lepiej. Każdego poranka większość z nas staje przed szafą pełną ubrań i z rozpaczą na twarzy (lub determinacją) pyta siebie: „No i w co ja się ubiorę?”. Marnujemy na to długie minuty zupełnie niepotrzebnie. Bo skoro i tak musimy nad tym pomyśleć, to czemu by nie zrobić tego wtedy, kiedy i tak jesteśmy zmuszeni do bezrefleksyjnego przesuwania szczoteczką po zębach? Dwa w jednym!

Mała rada: nie próbujcie, myjąc zęby jedną ręką, drugą wyciągać ubrań (lub co gorsza – prasować!) – to się źle kończy! Zaufajcie!

  1. Interwały zamiast cardio.

Gdybym za każdą wymówkę: „Nie mam czasu biegać/ćwiczyć” dostawał dziesięć złotych to pewnie teraz… Byłbym po prostu bogatszy. Rozumiem, że każdy jest zapracowany i wcale tego nie neguję, niemniej jednak nie wierzę w sytuacje bez wyjścia – zwłaszcza te dotyczące zarządzania czasem. Zamiast godzinnego treningu siłowego z przerwami między seriami, można wykonać intensywny obwód ćwiczeń w trzydzieści minut. Spokojny czterdziestominutowy bieg zamień na dwudziestominutowy interwał, który w kontekście spalania tkanki tłuszczowej może dać Ci jeszcze więcej dobrego! Oczywiście, że kwestią zasadniczą pozostaje cel aktywności, ale jeżeli (tak jak większość ludzi) zależy Ci na zrzuceniu zbędnych kilogramów to… Droga wolna! Mniej znaczy więcej!

  1. Kupuj przez Internet.

Żyjemy w czasach, w których nie musisz nawet wychodzić z domu, aby w zasadzie mieć wszystko i żyć komfortowo aż do końca swoich dni. Wystarczy umiejętność obsługi Internetu, komputera i zamka w drzwiach, aby móc otwierać je kurierowi. Przez Internet zamówisz wszystko: począwszy od sprzętu AGD, przez książki, na jedzeniu skończywszy. Nie musisz już wsiadać do samochodu, przebijać się przez znienawidzone korki i złorzeczyć na innych kierowców. Zostaw to kurierom, którzy – jakkolwiek lekkiej pracy nie mają – otrzymują za to chociaż wynagrodzenie.

  • Wybieraj odpowiednie godziny.

A jeśli już kusi Cię, aby dotknąć produktu, sprawdzić jego kształt, zobaczyć jak leży, poczuć jego smak, polizać języ… Dobrze, nie rozpędzajmy się.

Zasadniczo jeśli wolisz iść do sklepu i zobaczyć produkt na żywo, który chcesz kupić, wtedy polecam wybierać takie godziny, w których ruch jest najniższy. Nigdy nie sprawdzałem poprawności tych wskaźników, ale Google często oferuje podpowiedzi na temat ruchu w sklepie na przestrzeni całego dnia. Można sprawdzić i zobaczyć, czy mówi prawdę!

jak oszczędzać czas

  1. Gotuj perspektywicznie.

Śniadanie – trzydzieści minut wyjęte z życiorysu. Obiad – godzina. Kolacja – kolejne trzydzieści minut. Jak oszczędzać czas, kiedy pół dnia spędza się w kuchni?! Załamać się można!

A jest przecież wyjście. Spokojnie!

Stajesz w kuchnii raz – w niedzielę wieczorem – wcześniej planujesz, co zjesz i szykujesz sobie posiłki na dwa dni z wyprzedzeniem. Przed Tobą jedno mycie i jeden moment, w którym musisz się zmobilizować, aby zrobić dla siebie coś pysznego!

BONUS!

  1. Planuj oglądanie telewizji.

Przeciętny Polak marnuje kilka godzin dziennie na oglądanie telewizji. Jeśli ktoś mi teraz powie, że jest to czas dobrze wykorzystany, bo przecież ogląda wiadomości, to go wyśmieję. Telewizja nie służy do nauki. Kto normalny ogląda Discovery Channel albo National Geographic? Chyba tylko prawdziwi miłośnicy, bo na pewno nie przeciętny Kowalski. Cała reszta gustuje w tanich serialach, głupiutkich komediach i propagandowych wiadomościach. Proponuję więc myśleć, zanim włączysz telewizor. Jeśli chcesz go uruchomić, zadaj sobie pytanie, w jakim celu to robisz. Chcesz obejrzeć film? Dobrze. Poszukaj więc, co aktualnie jest grane i sprawdź czy Ci się to podoba. Wtedy dopiero uruchom odbiornik i przełącz na odpowiedni kanał bez dwudziestominutowego biegania po setkach programów w poszukiwaniu czegoś „idealnego”…

Psst… Możesz też w ogóle nie oglądać telewizji. Pomyśl o tym!

Psst numer dwa… Oszczędzisz też trochę czasu, kiedy przestaniesz pytać, jak to robić, a zaczniesz naprawdę działać.

Myślmy, jak oszczędzać czas i na co go przeznaczyć.

Jak sami zapewne widzicie, wprowadzenie powyższych metod w życie nie jest wcale bardzo trudne. Wystarczy być świadomym, że naprawdę istnieje wiele możliwość, aby uzyskać ze swojego dnia jeszcze więcej czasu. Przestrzegałbym jednak przed wprowadzaniem wszystkich od razu. Powoli!

oszczędzanie czasu

Zaproponowane przeze mnie rady są – w moim mniemaniu – skuteczne. Dzięki nim naprawdę zaoszczędzicie więcej czasu, ale musicie wiedzieć, na co go wykorzystacie. Bo jeśli zamierzacie spożytkować go na destrukcyjne czynności to lepiej będzie, jeśli w ogóle zapomnicie o tym tekście. Nie widzę logiki w słuchaniu podcastów z podwójną prędkością tylko po to, aby zaoszczędzony czas przeznaczyć na coś pozbawionego sensu. Poza tym należy mieć na względzie siebie. Nie wszystko pasuje do wszystkich.

Przede wszystkim chciałbym zwrócić Waszą uwagę, że zaproponowane przeze mnie wskazówki nie oznaczają, że musicie się do nich stosować… Usiądźcie, ochłońcie i zapytajcie siebie, czy właśnie tego chcecie? Czy naprawdę potrzebujecie jeszcze większej oszczędności czasu i przyspieszenia? Naprawdę potrzebujecie odpowiedzi na pytanie, jak oszczędzać czas, czy raczej jak zwolnić i odpocząć?

W dzisiejszym świecie nieustannie pędzimy i gonimy. Ciągle staramy się robić więcej, sięgać wyżej, skakać dalej…

A może właśnie sztuka polega na tym, aby ochłonąć? Nie wyrywać dla siebie cząstek czasu, ale dać się porwać jego nurtowi i po prostu płynąć wraz z nim w idealnej harmonii?

Przemyślcie to.

Choćby pod prysznicem! 😉

Nasza ocena determinuje wybory. Warto jednak się zastanowić, zanim wystawimy komuś notę. Nie oceniaj zbyt pochopnie. Natomiast zawsze doceniaj…


Dziś porozmawiamy o jednym z większych grzechów, które popełnia ludzkość każdego dnia.  Mam nadzieję, że pokażę wam, że ranić mogą nie tylko słowa ani myśli, ale również postawa.

Bycie obserwatorem ma wiele zalet. Jedną z nich jest posiadanie więcej czasu na patrzenie i słuchanie, kosztem mówienia. Polecam spróbować. Cenne narzędzie w rękach każdego człowieka, które rzadko widzę wykorzystywane. A szkoda! To właśnie obserwacja często dostarcza mi wiedzy o świecie i dzięki niej widzę grzechy! Zabrzmiałem, jakbym był wszechwidzącym prorokiem z trzecim okiem pośrodku czoła… Zabawne…

Grzech, o którym piszę od samego początku, dotyczy oceniania. Mierzymy ludzi swoją miarą, zapominając, że każdy jest inny, a my nie jesteśmy Alfą i Omegą.

„Znacznie trudniej jest sądzić siebie niż bliźniego.”

Antoine de Saint-Exupéry – Mały Książę

Zadanie na dziś.

Zanim przejdziemy dalej, chciałbym, żebyś drogi czytelniku poświęcił dziesięć minut swojego cennego czasu. Bardzo Cię o to proszę. Znajdź ciche i spokojne miejsce, gdzie będziesz mógł się skupić. Weź czystą kartkę papieru i sprawny długopis. Usiądź wygodnie i zamknij oczy. Wróć swoimi myślami do tego, co zdarzyło się w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Dostrzeż wszystkie sytuacje, których byłeś świadkiem. Przypomnij sobie, co myślałeś, kiedy rozmawiałeś. Przywołaj w pamięci swoje myśli, kiedy dowiadywałeś się nowych rzeczy. Jak zareagowałeś, kiedy zauważyłeś dziwnie ubranego człowieka na ulicy? Jaką reakcję wywołał w Tobie bezdomny, siedzący na schodach do sklepu? Co czułeś?

A teraz otwórz oczy, weź do ręki długopis i zacznij pisać. Zanotuj wszystkie te sytuacje i własne myśli oraz emocje, które Ci towarzyszyły.

Skończyłeś? Świetnie. Teraz spójrz na swoją listę i przeanalizuj ją. Zadaj sobie podstawowe pytanie:

Ile razy oceniałem drugiego człowieka? Jak często kierowałem się własnymi poglądami, zamiast spojrzeć na drugą osobę przez jej pryzmat postrzegania rzeczywistości?

Nie oceniaj.

Ocena jest krzywdząca. Ocena nieuzasadniona i niesprawiedliwa bez chęci poznania drugiego człowieka jest strasznym narzędziem w rękach człowieka. Rzekłbym, że nawet uwłaczająca – zwłaszcza dla oceniającego. Bowiem swoją oceną wystawia sobie – o ironio – najtrafniejszą z możliwych ocen.

Gdy oceniasz, przestajesz patrzeć na człowieka w sposób zbliżony do obiektywnego. To, że zawsze będzie to pewien stopień subiektywizmu jest zrozumiałe. Jednak kiedy ocena jest subiektywna i dochodzi do pewnej skrajności, wtedy jest coś nie w porządku. Ocena wiele nam zabiera. Pozbawiamy się przyjemności poznawania drugiej osoby. Skoro już bowiem wystawiliśmy mu odpowiednią notę, nie odczuwamy chęci i potrzeby zaznajomienia się z prawdziwą twarzą tego człowieka. Ślepo ufamy swojemu osądowi, nie myśląc, że może być on błędny. Zachowujemy się jak skończeni idioci, zadufani w sobie i zapatrzeni w swoje własne ego, które windujemy ponad wszelki poziom.

Po co?

Teraz zrobi się ciekawie…

Bo jesteśmy leniwi, Bo się boimy, Bo tak jest łatwiej, Bo się w ten sposób usprawiedliwiamy, Bo nie lubimy zaskoczeń, Bo nie chcemy nikogo poznawać, Bo wolimy komfort, Bo chcemy żyć w swojej idealnej bańce patrzenia na świat.

Mam wymieniać jeszcze? Proszę bardzo!

Bo jesteśmy zapatrzeni w siebie, Bo jesteśmy ignorantami, Bo nie potrafimy dostrzec w drugim człowieku, piękna, Bo kierują nami złe emocje, Bo żyjemy przeszłością, Bo posługujemy się krzywdzącymi stereotypami, Bo nie potrafimy zaakceptować odmienności, Bo sądzimy, że to my jesteśmy najważniejsi, Bo jesteśmy egoistami.

nie oceniaj

Ocena jest krzywdząca.

Patrzenie na drugiego człowieka i nieuwzględnianie okoliczności, w których żyje, jest potwornym błędem. W psychologii niedocenianie czynnika środowiskowego (kontekstu) w ocenie człowieka lub sytuacji nosi nazwę podstawowego błędu atrybucji. Wynika z niego, że dane zachowanie człowieka jesteśmy bardziej skłonni tłumaczyć w kategoriach jego wrodzonych cech niż sytuacji, w której się znalazł. Tym sposobem alkoholika możemy ocenić, jako nieudolnego debila, który nie poradził sobie w życiu, nie dostrzegając, że być może wychował się w domu, gdzie panowała przemoc, alkoholizm i patologia. Nie twierdzę, że to czynnik usprawiedliwiający, ale na pewno rzucający nieco inne światło na tę osobę.

Ocena, którą wystawiamy drugiemu człowiekowi jest krzywdząca, bo mierzymy go swoją miarą. Patrzymy na niego przez pryzmat swojego „cudownego” i „idealnego” życia. Nie potrafimy zaakceptować faktu, że nasz punkt widzenia nie jest jedynym na świecie. Z trudnością przechodzi nam przez gardło przyznanie, że ktoś może mieć inne zdanie od naszego. Nie lubimy tego, bo kochamy sądzić, że nasz sposób myślenia odzwierciedla sposób myślenia wszystkich ludzi. Jeśli my nie lubimy pizzy, to zapewne nikt jej nie lubi. Skoro nie lubimy biegać, to nikt nie może tego lubić! A jeśli my wyglądamy przeciętnie, to nikt nie może wyglądać inaczej!

Ależ oczywiście! Zapytam jeszcze tylko… Czy w tej bajce były smoki, czy jednorożce? Historia na miarę Georga Martina! Brawo bajkopisarzu! Okłamuj się dalej…

Doceniaj.

Uważam, że wcale nie tak trudno jest zmienić swoje postępowanie. Nie robimy tego jednak, bo blokuje nas wiele rzeczy, które wymieniałem już powyżej. A to przecież jest na wyciągnięcie naszej ręki…

Dlaczego zamiast oceniać, nie możemy doceniać? Czy tak trudno jest docenić czyjąś odmienność?

W pełni rozumiem, że morderców, psychopatów i innych skrajnych przypadków doceniać, ani nawet rozumieć nie można. To są jednak skrajności, które w zdecydowanej większości przypadków – bez względu na poruszany temat – są złe. Skupmy się na tym, co spotykamy na co dzień.

Ocena jest naszą naturalną skłonnością i to oczywiste, że pojawi się zawsze w kontakcie z drugim człowiekiem. Dlatego tak bardzo ważne jest, aby zadbać o to, żeby była jak najbardziej obiektywna, szczera i przede wszystkim – SPRAWIEDLIWA. Nie ma bowiem niczego gorszego niż zaborczość i ocena drugiego człowieka bez chęci poznania go. Nie zachowujmy się jak małe obrażone dziecko na całe świat, które z założonymi rączkami tupie nóżką i upiera się przy swoim. Jeśli nie masz ochoty kogoś poznawać i wysłuchać, co ma do powiedzenia, to przestań perorować chociaż swoje wyroki, które są krzywdzące. To jest właśnie niesprawiedliwość, której nie potrafię zrozumieć.

Śmiało mogę to porównać do osób, które narzekają na jakąkolwiek frakcję polityczną, a wybory oglądają w telewizji… Działaj, rób coś w kierunku zmiany albo zamilcz i oszczędź innych ludzi.

Najwspanialsza wspaniałość – człowiek.

Zamiast oceniać, doceniajmy. Starajmy się zrozumieć i podchodzić do zdania drugiego człowieka z należytym szacunkiem. Możemy się nie zgadzać, ale nawet tę niezgodę doceńmy. To też jest człowiek, tylko inny od nas, co jest piękne! Doceńmy więc tę wspaniałość, że każdy z nas jest różny… Nie gniewajmy się i nie róbmy obrażonej miny dziecka, kiedy ktoś przedstawi nam swój pogląd. Podziękujmy za niego i doceńmy tę otwartość.

Czy nie widzicie, że każdy człowiek nas rozwija? To jak obcowanie z zupełnie inną kulturą. Każdy człowiek ma zupełnie inny ogląd świata! To jak czytanie niesamowitej i przepięknej książki! Rozmowa z człowiekiem jest jak spojrzenie na świat z zupełnie innego okna, za którym rozpościera się całkowicie odmienny widok.

Tak właśnie wygląda relacja z drugim człowiekiem!

Jednak, aby do tego doszło, należy wyzbyć się nawyku do zaborczości, śmiesznej upartości i mierzenia innych swoją miarą.

doceniaj

Osiem miliardów ludzi, a Ty wciąż myślisz, że jesteś w centrum…

Ocena może być (i na ogół jest) krzywdząca. Przestańmy mierzyć człowieka swoją miarą. Skończmy patrzeć na niego przez pryzmat naszego światopoglądu. Podkreślę to raz jeszcze:

Nie jesteś pępkiem świata.

Twoja ocena jest tylko Twoją oceną i niczym innym. To nawet nie musi być (i zazwyczaj nie jest) prawda. Wstrzymaj się więc z pochopnym i często bujnym opisywaniem czyjegoś zachowania, zanim go nie poznasz. Boli patrzenie, kiedy ocena występuje przed poznaniem i blokuje jakąkolwiek relację. Zamykamy się w swoich ciasnych bańkach światopoglądowych, bojąc się, że nasze zdanie może nie być jedynym na świecie.

I nie jest! Zrozummy to wreszcie!

Zatem doceniaj i nie oceniaj. Doceń, kiedy ktoś jest inny i różny od Ciebie. Doceń, kiedy ktoś do Ciebie wychodzi i prezentuje Ci swoją inność. Nie oceniaj w sposób krzywdzący, bo to właśnie Tobie, a nie tej osobie, wystawia prawdziwą oceną.

#kolejne artykuły