Bliska osoba nie jest wieczna. Wykorzystaj dany Ci czas. | worldmaster.pl
#

Witaj drogi czytelniku. Jak się miewa Twoja ukochana mama? Przeprosiłeś ją, za swoje bezpodstawne zdenerwowanie? Kiedy ostatni raz, bliska osoba usłyszała Twój głos? Kiedy ostatni raz powiedziałeś im, że ich kochasz? Nie pamiętasz? Szkoda… Twoi bliscy nie są wieczni, a czas nieubłaganie zmierza ku końcowi…

Dziś chciałbym zabrać Cię w niesamowitą podróż po Twojej własnej wyobraźni. Chcę opowiedzieć Ci pewną, wyimaginowaną przeze mnie historię, która w każdej chwili może stać się rzeczywistością i dotknąć Ciebie, mnie lub każdego na tym świecie. Czy jesteś gotowy ją usłyszeć? Czy ofiarujesz mi swój wartościowy czas na wysłuchanie jej i tego, co mam Ci do przekazania?

Zapewne jak każdy, masz w swoim życiu kogoś bliskiego. Z kimś, z kim dzielisz swoje życie, sukcesy, porażki, marzenia oraz czas. Osobę, która zna Cię lepiej niż ktokolwiek inny. Zazwyczaj mówimy na nią mama, żona, siostra lub tata, mąż, brat czy przyjaciel. Jednak pomimo bliskości, jaka Was łączy i zażyłych relacji, zdarzają się dni, a nawet całe tygodnie lub miesiące, gdzie dotąd ta bliska osoba denerwuje Cię.  Doprowadza do prawdziwego, istnego szału. Zupełnie bez powodu.

Bliska osoba. Ostoja życia czy przeszkoda?

bliska osoba

Nie bez znaczenia pozostaje odpowiedzenie sobie na pytanie, skąd bierze się Twoja niechęć do osoby w Twoim otoczeniu i co ją powoduje. Może jest to różnica poglądów wynikająca z rozbieżności wieku, innej płci lub sposobu wychowania? A może Twoja złość, to tylko frustracja wynikająca z niezrealizowanego projektu w pracy, odrzucenia przez adorowaną osobę albo zwyczajnie, gorszego okresu w życiu?

Niestety, prawdopodobnie nie próbujesz znaleźć źródła. Sam nie wiesz, co się dzieje, ale nie potrafisz odnaleźć przyczyny swojego bezczelnego i dziwnego zachowania. Przecież ten człowiek, ta ukochana bliska osoba, która ciągle przyjmuje Twoje ciosy, nie robi nic innego niż do tej pory. Nadal jest taka sama, jaka była wcześniej, a mimo to Ty zachowujesz się w stosunku do niej inaczej. Gorzej i oschlej. Irytuje Cię każdy jej ruch. Każda niedoskonałość, na którą wcześniej nie zwracałeś uwagi. Każde niepoprawnie wypowiedziane słowo lub zdanie, w którym Ty doszukujesz się ukrytego podtekstu, rzekomo uderzającego w Twoją osobę oraz godność.

Wszystko krytykujesz, wszystko bierzesz do siebie zbyt dosłownie, wytykasz błędy podniesionym głosem, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że Ty robisz dokładnie to samo. Stajesz się hipokrytą bez skrupułów. Nie liczysz się z uczuciami drugiego człowieka. Mama, tata, przyjaciel – jakakolwiek bliska osoba, staje się dla Ciebie nic nieznaczącym pyłkiem, unoszącym się na wietrze.

Tkwisz w takim stanie, dopóki nie znajdziesz rozwiązania swoich problemów, a następnie nie przeprosisz osoby, z którą łączy Cię tak szczególnie silna więź. Przebłagasz u niej wybaczenie za to, co musiała wysłuchiwać i przez co musiała przejść. Kiedy złość i rozdrażnienie panuje nad nami, my przestajemy panować nad sobą. Często wypowiadamy słowa, których potem żałujemy.

Historia, która może stać się rzeczywistością.

Ty również mogłeś niejednokrotnie powiedzieć w amoku szaleńczego zdenerwowania coś, co doszczętnie dotknęło Twoją bratnią duszę. Być może była to Twoja własna, ukochana i wspaniała mama. Mogłeś wypowiedzieć słowa, które ugodziły ją prosto w serce. Spowodowały prawdziwy ból w takim stopniu, że musiała ochłonąć, wychodząc z mieszkania na zewnątrz.

Kiedy emocje już opadły, a w powietrzu bitewny kurz, wywołany Twoją niezrozumiałą tyradą, jeszcze się unosi, zaczynasz żałować tego, co rzekłeś. Uświadamiasz sobie, jak wielkim głupcem byłeś i stawiasz sobie jedno, bardzo ważne pytanie, na które nie potrafisz znaleźć odpowiedzi:

„Jak mogłem zrobić to własnej mamie, która zawsze jest dla mnie taka dobra?”.

Doskonale zdajesz sobie sprawę, że czas nieubłaganie kroczy przed siebie i nie da się go cofnąć. Wiesz także, że przeszłości nie można zbyt długo rozpamiętywać, bo można się w niej zatracić i stracić kontakt z rzeczywistością. Dlatego więc, z wyrzutami sumienia i łzami w oczach, układasz sobie w głowie formułę swoich szczerych przeprosin, które wyrzekniesz wprost do ucha ukochanej rodzicielki. Wiesz doskonale, że może tak szybko nie zapomni o Twoim zachowaniu, ale na pewno Ci wybaczy.

Mija jednak pół godziny, godzina, a potem kolejna, a Twoja mama nie wraca. Jesteś sam w domu, zbliża się wieczór i zaczynasz się martwić, czy aby na pewno Twoje słowa nie wywołały w niej większego spustoszenia, niż mógłbyś przypuszczać. W końcu przełamujesz się i postanawiasz do niej zadzwonić z szybko bijącym sercem. Czujesz strach zmieszany z wielką skruchą rozlewającą się po całym Twoim ciele. Nogi Ci miękną, ale…

Mama nie odbiera.

Na samą myśl, że zapewne nie słyszy dźwięku swojego telefonu, siedząc samotnie w pobliskiej kawiarni, pośród gwaru szczęśliwych rozmów otaczających ją obcych ludzi, czujesz dojmujące ukłucie żalu w sercu. To Ty jesteś sprawcą tego całego zdarzenia. Jeszcze raz powtarzasz słowa przeprosin i przed samym sobą przysięgasz solenną poprawę, że nigdy więcej nie dopuścisz do zaistnienia podobnej sytuacji.

„Halo? Mama?”

W końcu po parunastu minutach od Twojego telefonu, widzisz na wyświetlaczu swojego białego smartfona uśmiechniętą, tak dobrze znaną Ci twarz, pod którą widnieje podpis: „Mama”. Przez głowę, przelatuje Ci szybka i ulotna myśl, która pojawiła się po zobaczeniu jej fotografii:

„Od dziś dążę do tego, aby moja mama zawsze wyglądała tak, jak na tym zdjęciu”.

Odbierasz telefon i z niepewnością w głosie, mówisz cicho: „Mamo?”, ale w słuchawce nie słyszysz tak dobrze znanego i kochanego głosu, który uspokajał Twoje zszargane nerwy, gdy jeszcze byłeś dzieckiem. Głosu, który tak wiele razy pocieszał Twoją zranioną duszę i wypowiadał szczere słowa: „Kocham Cię”.

Słowa wypowiada mężczyzna, którego nie znasz. Przedstawia się, a Ty słyszysz w jego barwie głosu skruchę, dojmujący smutek i skrępowanie. Mówi ciszej niż powinien. Myślisz, że to tylko zabawny żart ze strony Twojej mamy, chcącej się na Tobie zrewanżować, jednak po chwili uświadamiasz sobie, że…

Jej głosu, już nigdy więcej w życiu nie usłyszysz.

Mężczyzna, okazuje się policjantem, jednak dla Ciebie na zawsze zostanie zapamiętany jako istny posłaniec śmierci. Informuje Cię, że kobieta, którą kochałeś ponad życie, zginęła na przejściu dla pieszych, wpadając pod rozpędzony samochód, kierowany przez pijanego mężczyznę.

Już więcej nie powiesz jej, jak bardzo ją kochasz. Nie wyznasz jej tego, co do niej czujesz i nie przeprosisz ją za to, co jej chwilę wcześniej uczyniłeś… Wszystko przepadło. Zostały już tylko niewypowiedziane słowa, łzy spływające delikatną kaskadą po Twoich policzkach, słony smak w ustach i ogromny żal w sercu…

Czas nieustannie przelatuje nam przez palce…

czas

To tylko wymyślona przeze mnie historia, która może stać się realną w każdym momencie naszego życia. Proszę, nie traćmy czasu danego nam z bliskimi na denerwowanie się na nich. Wykorzystajmy te wspólne chwile, najlepiej jak potrafimy. Nigdy nie wiemy, czy słowa, które wypowiemy do ukochanej osoby, nie będą ostatnimi, które ona od nas usłyszy.

Spotkajmy się z tymi, z którymi jesteśmy skłóceni. Powiedzmy magiczne „przepraszam”. Przyznajmy się do winy, jeśli to my jesteśmy winowajcami. Porozmawiajmy, zakopmy wojenny topór, dojdźmy do porozumienia. Schowajmy swoją dumę i pierwsi wyciągnijmy dłoń na przebaczenie. Dłoń, która jest początkiem ku lepszemu. Nie denerwujmy się, ale kochajmy siebie nawzajem. Nie czekajmy z okazywaniem uczuć! Czas, który został nam dany, nie jest przez nikogo poznany. Może dobiec końca w każdej chwili, a po jego zakończeniu nie będzie już miejsca na to, aby naprawić krzywdy wyrządzone innym.

Gdy bliska osoba sprawi, że ponownie zawrze Wam krew w żyłach, przywołajcie sobie do głowy historię, którą Wam opowiedziałem i odpowiedzcie sobie we własnych myślach na pytanie:

„Jak się będę czuł i jak wyglądać będzie moje życie, gdy tej osoby zabraknie?”.

Czy ten tekst jest cudownie niecodziennym przepisem na sukces? Trudno powiedzieć. Jednak, kiedy dokładnie go zgłębicie, może i Wy także dostrzeżecie, że ludzie sukcesu i ich sylwetka, to wcale nie tak abstrakcyjne połączenie, jakby mogło się wydawać. Być może to jest właśnie ten pierwszy krok, na drodze ku wielkości?

Historie ludzi sukcesu są niebywale interesujące. Pokazują nam ich drogę do miejsca, w którym obecnie się znajdują. Prezentują całą ich ścieżkę na szczyt. Do punktu, w którym stali się podziwiani oraz rozpoznawani przez szerokie grono ludzi na całym świecie. Bardzo często obserwujemy i śledzimy ich w mediach społecznościowych lub poprzez czytanie nowych doniesień na temat ich działalności. To właśnie oni swoją przeszłością inspirują nas, uczą i pokazują, że przy włożeniu w odpowiednią rzecz wystarczającej ilości pracy, można naprawdę zrealizować swoje marzenia.

Dobra sylwetka to pewny sukces? Zaobserwowane zjawisko.

Obserwując regularnie rankingi ludzi najbogatszych na świecie i w Polsce, dostrzegłem pewną korelację między nazwiskami się tam znajdującymi. Nie chodzi tu wcale o branżę, w jakiej działają, kraj pochodzenia czy datę urodzenia. Choć zabrzmi to niesamowicie płytko, to czynnikiem scalającym tych wszystkich wpływowych ludzi lub przynajmniej ich zdecydowaną większość, jest…

Ich wygląd fizyczny. Sylwetka oraz ciało.

ludzie sukcesu

Wystarczy spojrzeć na osoby zajmujące szczytowe miejsca rankingów, opierających się na zgromadzonym majątku, aby dostrzec tę zależność – wśród nich, próżno szukać osób zmagających się z nadwagą lub otyłością. Oczywiście trudno jest to sprawdzić, tylko na podstawie zamieszczonych fotografii. Nie ulega jednak wątpliwości, że każdy z nich wygląda normalnie oraz zdrowo. Szczególnie widać to w przypadku osób relatywnie młodych, poniżej 40 roku życia. Statystyka zawierająca najbogatszych ludzi nieprzekraczających tej bariery wieku, klarownie pokazuje, że szukanie wśród nich osoby otyłej, byłoby podobne do szukania igły w stogu siana. Wśród ich starszych kolegów, naturalną rzeczą jest, że niektóre jednostki odnotowują charakterystyczny dla ich wieku, wzrost wagi.

Nie można porównywać ich sylwetek do ciał osób specjalizujących się, chociażby w sportach siłowych. To naturalne, że nie to jest ich celem życiowym i swój czas, muszą dzielić na inne zadania oraz obowiązki, nie zawsze obejmujące w swoim zakresie trening czy odpowiednie żywienie. Ich sylwetka mieści się jednak w standardowych normach, ogólnie przyjętych za zdrowe oraz odpowiednie dla przeciętnego, normalnego człowieka. Nie ma wśród nich osób z ciałem kulturysty, ale raczej nie doszukamy się w ich gronie persony walczącej z otyłością.

Choć to zależność na którą nie zwracamy uwagi, to jest ona warta poświęcenia jej swojego czasu. Na samym początku rozważań rodzi się istotne pytanie:

  • Czy ich sylwetka jest wynikiem ich obecnego statusu? Innymi słowy – czy to jak wyglądają teraz, wzięło się faktu, że osiągnęli szczyt i mogli sobie pozwolić na ten „luksus”?

Przestudiowałem zdjęcia z młodości kilkunastu najbogatszych lub najbardziej rozpoznawalnych ludzi na świecie w chwili obecnej. Na żadnym z nich nie spotkałem pucołowatego Billa Gatesa, grubego Marka Zuckerberga czy niezdrowo wyglądającego Jeffa Bezosa. Również czytając biografie, chociażby Phila Knighta założyciela Nike czy Richarda Bransona właściciela marki Virgin, nie dostrzegłem u nich żadnych objawów nadmiernej masy ciała. Dlatego myślę, że bez wyrzutów sumienia można założyć, iż żaden z nich nie borykał się w przeszłości ze zbyt dużą wagą ciała. Przynajmniej nie w okresie, kiedy zaczynali realizować swoje wielkie plany. Oznacza to, że ludzie sukcesu, swój obecny wygląd, nie zawdzięczają obecnemu statusowi i posiadanemu majątkowi. Był on z nimi od samego początku, aż do dziś.

  • Czy to oznacza, że ludzie szczupli są predysponowani do osiągnięcia sukcesu i realizacji swoich marzeń?

To bardzo odważnie postawiona teza. Jednak nie jest, aż tak bardzo pozbawiona sensu, jakby mogło się wydawać. Przede wszystkim chciałbym rozwiać wszelkie wątpliwości. Wygląd zewnętrzny nie ma bezpośredniego wpływu na nasz przyszły sukces czy pozytywne rozwiązanie wielu spraw. Jestem daleki od uznania go za czynnik determinujący naszą wartość i wyznaczający cokolwiek innego, poza dbałością o swoje ciało. Oczywiście, może on wskazywać na nasza silną wolę i silny charakter czy zwiększać pewność siebie,  jednak nigdy nie powinien on stanowić wartości, od której uzależniamy ocenę siebie czy innego człowieka.

Mimo wszystko to nie przypadek, że Ci najbogatsi i nierzadko najbardziej wpływowi – określanie jako ludzie sukcesu, są szczupli, a ich sylwetka prezentuje się naprawdę zdrowo. Doszukiwanie się przyczyn takiego stanu rzeczy, byłoby dość żmudnym zajęciem. Nie twierdzę, że niemożliwym do zrealizowania, ale wyniki owej pracy, mogłyby skutecznie stworzyć opasłą książkę. Warto jednak zwrócić uwagę na kilka kluczowych kwestii, które mogą skutecznie ukierunkować nasz tok myślenia na właściwe tory i skłonić do głębszej refleksji.

Wytłumaczenie zjawiska.

Prawdopodobnie ludzie sukcesu, nie niosą ze sobą nadprogramowych kilogramów, gdyż limituje ich czas. Zwróćmy uwagę, że my sami bardzo często jemy nie wtedy, kiedy jesteśmy głodni, ale wtedy kiedy się nudzimy. Taki stan nie występuję jednak w przypadku ludzi pokroju Buffeta, Waltonów czy rodzeństwa Kulczyków. Są zbyt zajęci pracą i wykonywaniem codziennych obowiązków. Często nie mają czasu na spokojnie zjedzony posiłek.

wygląd

Czy dobry wygląd predestynuje do osiągania sukcesów?

Ponadto, jak już ustaliliśmy, ich wygląd nie wziął się z bogactwa. Dlatego być może dzięki temu, już na samym początku, byli bardziej pewni siebie i lepiej postrzegali swoją osobę, co ułatwiło im drogę do przezwyciężania trudności życiowych. Wzięła się ona, przypuszczalnie, nie tyle z „wrodzonej” szczupłości, ile z braku nadwagi. To nie tajemnica, że szczególnie osoby w młodym wieku, borykają się z problemami natury psychologicznej, dotyczącej ich wyglądu zewnętrznego. Bardzo często osoby odbiegające od przyjętych „akceptowalnych” norm, czują się zagubione, odrzucone oraz pomijane. Nie potrafią zaakceptować swojego ciała, co objawia się obniżonym poczuciem własnej wartości oraz pewności siebie.

W tym jednak domyśle istnieje pewna sprzeczność.

Czy to właśnie nie ci, którzy sprawiają wrażenie najdziwniejszych i najbardziej skrytych cichych osób, osiągają w przyszłości największe sukcesy? Nie uważam tego za żadną prawidłowość i receptę na sukces, ale bycie nieśmiałym i innym niż rówieśnicy, nie dyskryminuje ze zdobycia przyszłych, ewentualnych szczytów.

Trzecim sugerowanym przeze mnie rozwiązaniem tej ciekawej zależności, jest zdrowie i lepsze samopoczucie. Osoby borykające się z nadwagą lub otyłością, cierpią na pokaźniejszy szereg chorób, niż ich szczupli odpowiednicy. Może to oczywiście przeszkadzać w codziennym wypełnianiu obowiązków i pracowaniu w tempie, wykraczającym poza bezpieczną strefę dla przeciętnego śmiertelnika.

Ostatnim punktem, niejako scalającym wszystkie pozostałe jest przywiązanie wagi do spożywanego pokarmu. Nie chcę powiedzieć, że dla ludzi sukcesu, bez znaczenia pozostaje to, co jedzą. Jestem pewien, że dbają o swoje zdrowie i o to, co ląduje na ich talerzu. Jednak jestem też przekonany, że nie poświęcają żywności więcej swojej uwagi, niż jest to konieczne. Ten błąd popełniamy bardzo często my sami. Nieustannie planujemy, kombinujemy i myślimy o tym, co zjedliśmy, ile zjedliśmy lub co zjemy. Nie dość, że prowadzi to do ortoreksji, to na dodatek zajmuje nasz tak bardzo cenny czas. To nie przypadek, że bardzo często ci, którzy nie myślą obsesyjnie o jedzeniu i nie przebywają ciągle na „diecie”, tylko zwyczajnie starają się jeść zdrowo, są tymi najszczęśliwszymi szczupłymi ludźmi, realizującymi się życiowo.

Pomyślcie o wszystkich biografiach znanych ludzi, jakie przeczytaliście. O artykułach, wywiadach czy fotografiach, które zobaczyliście. Czy na jakiejkolwiek z nich dostrzegliście, aby ktokolwiek, kto jest postrzegany za osobę, która odniosła globalny sukces, nosił w jakimkolwiek czasie w przeszłości, zbyt wiele kilogramów na swoim ciele? Zachęcam Was do przyjrzenia się tej zależności. Być może to tam tkwi skrywany i dotąd niepoznany przepis na sukces?

Dobry wygląd zewnętrzny, nie oznacza dobrego zdrowia.

sukces

Pamiętajmy również, że swoje rozważania opieram wyłącznie na wyglądzie zewnętrznym danej osoby. Jak wiadomo, nie jest dobry wyznacznik optymalnego zdrowia. Nie da się ukryć, że tryb życia, jaki prowadzącą lub prowadzili, wszyscy ludzie sukcesu postrzegani za godnych naśladowania, zdecydowanie wykracza poza przyjęte normy, uznane za zdrowe oraz bezpieczne. Napięcie, stres, długie godziny spędzane w pracy, nierzadko w pozycji siedzącej, bezsenność, brak ruchu oraz świeżego powietrza. To jest tylko kilka rzeczy, z którymi borykają się ci, których podziwiamy. Pomimo dobrej sylwetki, jaką reprezentują, ich zdrowie wcale nie musi takie być. Zwróćmy na to swoją uwagę i zadbajmy o ten aspekt w pierwszej kolejności.

Sugeruję się rankingiem najbogatszych ludzi świata, gdyż to on najlepiej odzwierciedla status danej osoby. Nie oznacza to jednak, iż postrzegam pieniądze jako jedyny wyznacznik sukcesu. Wbrew pozorom, Ci znajdujący się na samym szczycie, nie zawsze są tymi najbardziej podziwianymi czy szanowanymi, a już w szczególności – szczęśliwymi. Bez znaczenia, czy jesteś Amancio Ortegą, założycielem sklepu Zara i innych z rodziny Inditexu, czy zwyczajnym panem Kowalskim. Bez względu na ilość zer na koncie bankowym, możesz być człowiekiem sukcesu w każdym możliwym momencie swojego życia. Wszystko zależy od Ciebie i żadna wartość materialna, nie powinna Cię w tej kwestii limitować.

Ludzie sukcesu to rozległy, ale niezmiernie satysfakcjonujący temat.

Wątek ten traktuje dość mocno po macoszemu. Staram się sam siebie limitować długością tekstu zważając, aby nie wykraczał on poza przyjęte normy „dobrego smaku”, gdzie nie będzie odpychał swoją objętością. Jednakże mam ogromną nadzieję, że przynajmniej w małym stopniu wskazałem Wam coś, na co do tej pory nie zwróciliście uwagi. Dzięki temu być może we własnym zakresie, zaczniecie poszukiwać odpowiedzi na nurtujące Was pytania w tej materii. Jako ciekawostkę kończącą ten materiał napiszę, iż to Panie zajmujące swoje miejsca w przytaczanych przeze mnie rankingach, przywiązują większą wagę do swojego ciała. Przynajmniej tak klaruje się sytuacja w aspekcie wizualnym.

sylwetka

Źródło: www.facebook.com/robgryn/

Idealnym podsumowaniem całego tekstu, niech będą słowa Roberta Grynia (na zdjęciu powyżej) napisane w jednym z postów, na jego fanpage’u. Właściciela firmy Codewise, która przez prestiżowy portal „The Silicon Review”, została uznana za czternastą, najcenniejszą markę roku 2018. Mężczyzny, który w pierwszej połowie 2017 roku stał się najmłodszą osobą, która znalazła się na liście setki najbogatszych Polaków według „Forbesa”:

„Zajęło mi 31 lat, by zrozumieć, że moja dieta jest odpowiedzialna za wszystkie najgorsze rzeczy w moim życiu”.

Przekonajmy się sami czy przedstawiona w tekście zależność między sukcesami odnoszonymi przez wielkich tego świata, a ich zdrową sylwetką jest realna. Być może to tylko zwykły przypadek. Jeśli jednak to coś więcej niż tylko ciekawe spostrzeżenie, to nagle możemy znaleźć się w zupełnie innym, lepszym miejscu.

Na obszarze, w którym zawsze marzyliśmy się ukazać.

Mbappé – narodziny legendy? Wczoraj miałem szczęście oglądać fenomenalny film biograficzny z 2016 roku, który polecam każdemu: “Pelé – narodziny legendy”. Przedstawiający losy młodego Edsona Arantesa do Nascimento oraz jego drogę do sławy, która nie była łatwa. Biografia Pelé jest przykładem, że są na świecie jednostki wybitne, które mamy szczęście oglądać oraz podziwiać ich geniusz piłkarski.

pele

Źródło: teleman.pl

 

Osobiście z racji wieku nie miałem okazji na żywo obserwować Pelé w akcji i nie ukrywam ze zdziwieniem oglądałem jego poczynania na boisku oraz sztuczki jakimi zadziwiał świat w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku. Teraz wiem, że jego styl był wzorem dla bardzo wielu wybitnych piłkarzy.

Ronaldo vs. Messi

Obserwując ostatnie mecze mundialowe byłem smutny i jednocześnie rozczarowany występami zarówno Messiego jak i Ronaldo. Messiego uważam za geniusza piłki nożnej a Ronaldo za piłkarza perfekcjonistę, który dzięki swojej tytanicznej pracy potrafił podbić świat. I odpadnięcie tych dwóch piłkarzy z mundialu było dla mnie osobiście smutne.

ronaldo-vs-messi

Źródło: theweek.co.uk

Obserwując prawdopodobnie mundialowy zmierz bohaterów, których śledziłem losy od lat, na horyzoncie piłkarskiego olimpu zobaczyłem gwiazdę. Talent , objawienie, które dało mi nadzieję: Kylian Sanmi Mbappé Lottin.

To właśnie 19 letni Mbappé zapewnił reprezentacji Francji zwycięstwo w meczu z Argentyną, strzelając dwie bramki oraz przyczyniając się do gola strzelonego z karnego przez Grizmanna. Francja pokonała Argentynę po pięknym meczu 4:3.

Mbappé podobnie jak Pele zadebiutował w dorosłym footballu w bardzo młodym wieku, mając zaledwie 16 lat. 2 grudnia 2015 roku, zmieniając Fábio Coentrão w 88. minucie zremisowanego 1:1 meczu z Caen. Stając się najmłodszym debiutantem w historii klubu AS Monaco FC, pobijając tym samym rekord ustanowiony przez Thierry’ego Henry’ego.

20 lutego 2016 roku Mbappé zdobył swoją pierwszą bramkę dla AS Monaco FC, podczas wygranego 3:1 spotkania z Troyes. W ten sposób pobił kolejny rekord należący Henry’ego, stając się najmłodszym strzelcem gola w historii klubu.

mbappe-narodziny-legendy

Źródło: rtvbn.com

Mbappé zadebiutował w reprezentacji Francji 25 marca 2017 w wygranym 3:1 meczu z Luksemburgiem. 31 sierpnia 2017 został wypożyczony z AS Monaco do Paris Saint-Germain do końca sezonu 2017/2018. Oprócz niewiarygodnych umiejętności piłkarskich ma także bardzo dobre serce. Postanowił zrzec się swojego honorarium za występy w mundialu w Rosji i przeznaczyć je na cele charytatywne.

Mbappé – narodziny legendy?

Analogia z biografią Pele jest uderzająco podobna. Czy zdobędzie sławę i tytuły? Jeszcze nie wiemy. Jedno jest pewne, są następcy wielkich, wydawałoby się niezastąpionych bogów footballu. Warto ich obserwować i podziwiać za niebywały talent i umiejętności, które zapierają dech w piersi. Takie osobowości jak Mbappé sprawiają, że kochamy piłkę nożną.

Żródło: Soccerway

Odeszła Pierwsza Dama polskiego sportu, Pani Irena Kirszenstein-Szewińska. Lekkoatletka, olimpijka, specjalistka w biegach sprinterskich oraz w skoku w dal, działaczka krajowych oraz międzynarodowych organizacji sportowych. Dama Orderu Orła Białego. Jedna z najwidniejszych polskich sportsmenek w historii.

odeszła-pierwsza-dama-polskiego=sportu

Żródło: prk24.pl

“Odeszła Pani Irena Szewińska – Pierwsza Dama polskiego sportu i Dama Orderu Orła Białego. Zdobywczyni 7 medali olimpijskich, wielokrotna rekordzistka świata. Wielka strata i wielki żal. Szanowna Pani Ireno, dziękujemy! Na zawsze pozostanie Pani w naszej wdzięcznej pamięci!” – napisał na Twitterze prezydent Andrzej Duda.

Siedmiokrotna medalistka igrzysk olimpijskich (3 medale złote, 2 srebrne i 2 brązowe) oraz dziesięciokrotna medalistka mistrzostw Europy (10 medali na otwartym stadionie i 3 w hali)

Agencja prasowa United Press International  w 1974 wybrała Panią Irenę Szewińską najlepszą sportsmenką na świecie. Specjalnością naszej sportsmenki były biegi sprinterskie oraz skoki w dal. Zdobyła 7 medali olimpijskich oraz trzynastokrotnie była medalistką mistrzostw Europy. Irena Szewińska dwukrotnie w sztafecie oraz ośmiokrotnie indywidualnie poprawiała rekordy świata.

Sławę przyniósł jej występ na olimpiadzie w Tokio w 1964 roku. Wówczas, mając 18 lat, wywalczyła w biegu na 200 metrów oraz w skoku w dal, srebrne medale. Na tej samej olimpiadzie wraz z Ewą Kłobukowską, Teresą Ciepły oraz Haliną Górecką zdobyła złoto w sztafecie sprinterskiej.

Kolejne sukcesy i medale nasza sportsmenka zdobyła na igrzyskach w Meksyku w 1968 roku oraz w Monachium w 1972 roku.

Odeszła Pierwsza Dama polskiego sportu

Przeszła do historii na Olimpiadzie w Montrealu w 1976 roku, gdy biegu na 400 metrów zdobyła złoty medal, ustanawiając z czasem 49,29 rekord świata. Do tej pory żadnej z polskich sportsmenek nie udało się pobić tego rekordu.

Pani Ireno. Dziękujemy.

Źródło: IAR/ar

Brzmi dość dziwnie. Rzekłbym – egzotycznie. Przypomina tajemniczy skrót, który określa tajne wojskowe raporty, niedostępne dla oka zwykłego śmiertelnika. W rzeczywistości NEAT jest naszą codziennością. Wskaźnikiem, który sam tworzymy. To spontaniczna aktywność fizyczna, która może być kluczem do wymarzonej sylwetki.

Planując rozpoczęcie swojej podróży do rewelacyjnego ciała, zazwyczaj uwzględniamy wszystkie aspekty w najdrobniejszych szczegółach. Poprzez to stwierdzenie, mam na myśli dietę oraz trening. Wydaje się, że to właśnie te dwa składniki odpowiadają za końcowy sukces. Rozumowanie to jest oczywiście poprawne i zawiera w sobie dużo prawdy. Nie można odbierać roli, jaką odgrywają w naszym działaniu te dwa komponenty. To właśnie dzięki odpowiedniemu żywieniu tracimy zbędne kilogramy. Natomiast odpowiedni trening dba o modelowanie naszego ciała, zwiększanie jego kondycji i sprawności, oraz wspomaga nasze żywieniowe poczynania. Dieta oraz trening idą ze sobą w parze i choć nie można rzec, że są nierozłączne to jednak tylko, kiedy występują razem, pokazują nam pełnię swoich możliwości.

Wszakże zaprezentowany tok myślenia jest prawidłowy, to warto wybiec ze swoimi myślami trochę dalej. Spojrzeć na siebie nie tylko przez pryzmat tych dwóch czynników. O ile nie podlega dyskusji, znaczenie odpowiedniego komponowania posiłków oraz dobrze zaplanowanego treningu, o tyle występuje jeszcze jeden, bardzo ważny czynnik. Często przez nas pomijany i nieuwzględniany w planach.

NEAT – Non-Exercise Thermogenesis Activity.

Czynnik ten obejmuje w swoim zakresie kalorie, które wydatkujemy na czynności niezwiązane ze spaniem, jedzeniem oraz zaplanowanym treningiem. Jest to wszelka spontaniczna aktywność fizyczna, wykonywana w ciągu dnia. Nie jest zaplanowana jak trening. Jej końcowa wartość wynika z naszych codziennych zachowań, wyborów oraz decyzji.

Biegnąc na autobus, sprzątając dom, prasując, spacerując, kosząc trawę – wszystkie te czynności składają się na końcowy wynik NEAT’u. Nawet nadpobudliwe zachowanie, nadmierne gestykulowanie czy niespokojne siedzenie, również ma wpływ na ten element. 

Bardzo często jest on winowajcą naszych zagadkowych pytań, na które nie możemy znaleźć odpowiedzi. Być może to właśnie on jest sprawcą tego, że nie możesz schudnąć lub przytyć. Nie dowartościowujemy go, gdyż stanowi on dla nas codzienność. Kto by zastanawiał się nad tym, ile kalorii spala podczas wchodzenia po schodach, pielenia ogródka czy sprzątania domu?

spontaniczna aktywność fizyczna

Sprzątanie to nie tylko czysty dom. To także dodatkowo spalone kalorie!

Nie jesteśmy w stanie dokładnie oszacować wartości spalonych kalorii z tego tytułu. Czyha na nas tutaj największy margines błędu. Przewidzenie, jak będzie wyglądała nasza aktywność fizyczna w ciągu dnia poza treningiem, jest niemożliwe do zrealizowania. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, że czeka go pościg za autobusem i tym samym zwiększenie wydatku kalorycznego. Ponadto osoby cięższe i większe spalą więcej kalorii niż osoby chudsze i drobniejsze. To naturalne, że nasz organizm wyda więcej energii na przeniesienia ciała o wadze 100 kilogramów z punktu A do punktu B, niż ciała ważącego połowę tej wartości.

Może się okazać, że NEAT z powodzeniem zastąpi wszelki trening dodatkowy, w postaci biegania lub jazdy na rowerze, jeśli stanowi on dla nas formę spalania dodatkowych kalorii, a nie poprawę kondycji, sprawności lub wytrzymałości. Aktywna osoba, pracująca fizycznie w ciągu dnia i utrzymująca wysoki wskaźnik ruchu, może mieć niebotycznie wysokie zapotrzebowanie na energię.

Wróg czy przyjaciel?

NEAT może być wielkim sprzymierzeńcem w walce o lepszą sylwetkę, lecz może być też największym wrogiem. Często przez nas niedocenianym. Osoba pracująca na co dzień w biurze, która niemal przez osiem godzin siedzi, a po powrocie do domu kontynuuje to, co rozpoczęła w pracy, będzie miała bardzo niski wskaźnik kalorii spalonych w ciągu dnia, z tytułu aktywności spontanicznej. W takim przypadku NEAT okazuje się być w obozie wroga. Jednak jego obecność po naszej stronie może być istotnym czynnikiem, składającym się na naszą końcową, wymarzoną sylwetkę.

neat

Uświadomienie sobie wartości, jaką ma w sobie NEAT, da nam odpowiedzi na wiele frustrujących pytań. Zapobiegnie również niewłaściwym działaniom spowodowanym niewiedzą. Zbyt często wydaje nam się, że jesteśmy osobami aktywnymi. Trzy treningi tygodniowo, sobotnie bieganie i codzienny, krótki spacer na przystanek autobusowy, czyni nas w naszych oczach, osobę naprawdę czynną. W rzeczywistości bardzo często przeszacowujemy nasze ogólne zapotrzebowanie kaloryczne. Wynika to z przeceniania wartości, jaką przypisujemy naszej aktywności. Zarówno tej zaplanowej, jak i spontanicznej. Nie spodziewajmy się, że przeciętna osoba, spędzając większą część swojego dnia siedząc, będzie miała wysokie zapotrzebowanie kaloryczne. Prawdopodobnie mieści się ona w średniej wartości tego wskaźnika, co nie jest złe. Najważniejszą kwestią pozostaje dostosowanie swojego spożycia kalorii, do wartości, której potrzebujemy.

Nie bez znaczenia pozostają wszelkie małe decyzje, które podejmujemy w ciągu dnia, a które składają się na NEAT. To nasze własne wybory mogą albo go zwiększyć, albo zmniejszyć. Wybierając schody zamiast windy lub rower zamiast samochodu, spalamy dodatkowe kalorie.

To istotna składowa naszego planowania kształtowania sylwetki, jednak pamiętajmy, że ma ona największe znaczenie, gdy połączymy ją z rozsądnym żywieniem oraz odpowiednim treningiem. Nawet ciężka praca fizyczna w połączeniu z częstym treningiem, nie pozwoli nam uzyskać żadnych efektów, jeśli nie uwzględnimy w swoich działaniach racjonalnego żywienia. Wysokie spalanie kalorii pozostanie bez znaczenia w kontekście chudnięcia, jeśli będziemy dostarczali sobie większą ilość kalorii, niż wydatkujemy. 

Niezaplanowana aktywność fizyczna to nasza codzienność!

Aspekt ten zazwyczaj nie kosztuje nas dodatkowych nakładów czasu, ani nie eksploatuje naszych sił w takim stopniu, jak choćby trening siłowy. NEAT to niedzielny spacer wraz z bliskimi. To stanie, zamiast siedzenia. Granie z dziećmi w piłkę nożną, zamiast oglądania filmu. Przyjemność z jego wykonywania to rzecz o wiele ważniejsza niż sam proces spalania kalorii.  

aktywność fizyczna

To najlepszy wskaźnik do ocenienia jak bardzo aktywni jesteśmy. Trenowanie wcale nie musi nas takimi czynić. Nawet codzienny dwugodzinny trening, nie sprawia, że jesteśmy aktywnymi ludźmi tym bardziej, jeśli przez pozostałą część dnia leżymy. Być może jesteśmy wyśmienici w danej dyscyplinie sportu, ale niekoniecznie aktywni.

Ten błędny punkt widzenia, często przyjmują osoby początkujące. Fałszywie myślą, że trening, co drugi dzień, jest w stanie zniwelować ich „dietetyczne grzechy” i siedzący tryb życia. W rzeczywistości kończy się to frustracją, rozczarowaniem i szukaniem powodów porażki tam, gdzie jej nie ma.

NEAT to czynnik, który może być naszym sprzymierzeńcem, ale także wrogiem. Tylko od nas zależy, po której stronie bariery się on znajduje. Nasze drobne wybory każdego dnia, determinują czy wspomoże proces spadku wagi ciała, czy mu zaszkodzi. Dokładnie w tym miejscu, doszukiwałbym się „magicznych” zdolności osób, które oskarżane są o zadziwiająco szybki metabolizm i uważane za jednostki, które mogą zjeść wszystko, a ich waga ani drgnie ku górze.

Zwróćmy na niego większą uwagę, ale postępujmy z nim dokładnie tak, jak jest określany. NEAT to spontaniczna aktywność fizyczna niewynikająca z treningu. Wydatek energetyczny, który nie obejmuje snu, ani jedzenia. Dlatego my również, powinniśmy korzystać z niego spontanicznie i wykorzystać jego największą  zaletę – korzystać z niego mimochodem, nie planować. Wykorzystywać, aby cieszyć się z życia. Korzystać z jego uroków, poprzez aktywne spędzanie czasu. Doskonalenie swojej sylwetki oraz zdrowia, niech będzie miłym skutkiem ubocznym naszej codziennej aktywności.

#kolejne artykuły