Czekanie to ucieczka przed odpowiedzialnością za życie | worldmaster.pl
#

W naszą ludzką naturę wpisane jest czekanie. Zakorzeniona wartość, przekazywana z pokolenia na pokolenie i wpajana nam od najmłodszych lat. Pielęgnowana niczym rajski ogród i nietykalna jak zakazany owoc. Nie ważne, na jakim etapie naszego życia jesteśmy i dokąd dążymy. Czekanie jest zawsze obok nas. 

Gdy chodzimy do szkoły, nieustannie wyczekujemy wakacji. Podczas obowiązków zawodowych, z upragnieniem czekamy na urlop lub weekend, podczas którego można odetchnąć i wyrwać się z nieprzyjemnych zadań. Będąc w szczęśliwym związku, czekamy na ślub. Kiedy już się odbędzie, wyczekujemy dziecka.

To błędne koło wiecznego czekania.

Zbyt daleko posuniętym wnioskiem byłoby stwierdzenie, że to w pełni złe zachowanie i zupełnie niepotrzebne. Czekanie na coś, ustala niejako wartość naszego życia. Sprawia, że dążymy do czegoś, a upływający czas nie jest dla nas taki straszny. W końcu każda kolejna minuta przybliża nas do naszego obiektu oczekiwań. Jednak powinniśmy bacznie przyglądać się temu, jak wygląda nasz stan czekania. Jest zasadnicza różnica między czekaniem biernym i nierobieniem niczego konkretnego a czekaniem czynnym. Również oczekiwanie w radosnym podnieceniu jest inne od ponurego wyczekiwania tego, co ma nadejść.

nuda

Abstrahuje od oczekiwania efektów, bez włożonego odpowiedniego wysiłku. Dziś, chciałbym przede wszystkim zwrócić uwagę na sam akt czekania w kontekście całego naszego życia. Zdarza się, że trwanie w tym stanie, tak bardzo nas oplata swoimi mackami snutych wizji, że rozprasza nasze działania w teraźniejszości. Zakłamuje to, jak wygląda nasze „dziś”. Nie jest tajemnicą, że nadzieja wynikająca z oczekiwania konkretnego terminu, daty lub wydarzenia sprawia, że każdego kolejnego dnia, przekonujemy samych siebie, że…

„Jakoś to będzie. Wytrwam”.

Ale czy naprawdę warto? Czy cokolwiek, co ma nadejść, ma w sobie taką siłę i moc, abyśmy musieli się dla tego poświęcać i być męczennikami? To, na co czekamy, nie może zasnuwać naszej rzeczywistości mgiełką niewiedzy, fałszu i zakłamania. Nie powinniśmy tłumaczyć sobie, swojej aktualnej, złej sytuacji towarzyskiej, emocjonalnej czy zawodowej faktem wynikającym z naszego czekania na coś.

Czekanie nie wyzwala działania.

Jestem w stanie zrozumieć ten radosny stan. Każdy z nas na coś czeka. Na wakacje, urlop, weekend, rodzinne spotkanie czy finał piłkarskiej ligi mistrzów. To nic złego, że to odczuwamy i zupełnie podświadomie do tego dążymy. To jest nasz cel i to określa niejako nasze życie oraz jego wartość. Jednak spójrzmy na to z perspektywy bardziej praktycznej. Czy to na co czekamy, jest istotnie tak silne, że ciągle się temu oddajemy w naszych myślach do tego stopnia, iż nie możemy skupić się na niczym innym? Przecież czynność czekania sama w sobie jest zajęciem biernym. W większości przypadków nie mamy wpływu na przyspieszenie wyczekiwanego terminu czy wydarzenia. Nie przyspieszymy weekendu, daty porodu potomka czy urlopu przykazanego nam przez szefa. Dlaczego więc coś, co nie kosztuje nas jakiejkolwiek energii i włożonego wysiłku, ma dać nam coś trwałego i silnego, potrafiącego zmienić nasze życie?

Zdecydowanie przeceniamy to, na co czekamy. Podniecamy się wydarzeniami, które mają nadejść. Oddajemy się im w całości, zupełnie tak jakby mogły zmienić nasze życie i wywindować nas na wyższy poziom. Być może, czasami i tak jest. Oczekiwanie na wycieczkę do Afryki, aby pomóc biednym dzieciom czy bardzo ważne spotkanie ze sponsorami to faktycznie coś, co może zmienić istotnie naszą teraźniejszość. Jednak w takich sytuacjach nawet to pozorne czekanie, nie jest nim w rzeczywistości.

Posługując się poprzednim przykładem, zwróćmy uwagę, że coś musiało zapoczątkować czekanie na wycieczkę do Afryki w ramach akcji humanitarnej. Nasze wcześniejsze działanie, angażowanie się w wolontariat i pomoc potrzebującym. Może okazać się, że coś, co nazywamy czekaniem, które zmieni nasze życie, jest ostatnim etapem wypełniania naszego celu, do którego tak skrupulatnie dążyliśmy przez poprzednie lata. Odróżnijmy dążenie do celu i realizowanie go każdego dnia poprzez systematyczną pracę, od zwykłego oczekiwania na coś, co ma nadejść bez naszej ingerencji.

„Nienawidzę poniedziałków!”

Czekanie to bardzo popularna praktyka wśród osób niezadowolonych swoim życiem. Dlaczego uczniowie czekają na weekend, święta, wakacje czy choćby dzień wolnego? Bo nienawidzą szkoły. Nie lubią jej. Nie chcą wstawać codziennie rano, aby uczyć się czegoś, czego zapomną w kolejnych latach swojego życia. To całkiem normalny ludzki odruch, że wzbraniamy się przed tym, co nieprzyjemne i chwytamy się myślą tego, co radosne. Choćby było to od nas oddalone o całe lata świetlne.

Dlatego tak często powtarzamy sobie, że „Jakoś to będzie” i „Wytrwam.” Zakłamujemy swoją własną rzeczywistość, a nasze bierne czekanie na coś, mylnie wprawia nas w stan poczucia kontroli nad własnym życiem i odczuwania „jeszcze nie tak zupełnego przytłoczenia, aby coś zmienić”.

Nienawidzimy poniedziałków, a kochamy piątki. Ten pierwszy to zwiastun powrotu do pracy, do naszej rzeczywistości i naszego „dziś”. Ten drugi to zapowiedź obiektu naszych westchnień, którym jest weekend. Nie chciałbym uogólniać, że każdy kto czeka na weekend, nie lubi swojej pracy, ale to spostrzeżenie ma w sobie wiele prawdy. Rozczarowanie z wykonywanej pracy i brak uczucia do niej, rekompensuje nam czekanie na weekend. W ten sposób żyją miliony ludzi na całym świecie! Czy to nie jest zatrważające i przykre?

Nie czekaj. Żyj!

czekanie

Nie zmieniamy swojej rzeczywistości, bo czekanie ją zakłamuje. Oczekiwanie lepszego odrzuca naszą myśl o przełomie, który mógłby sprawić, że czekanie nie byłoby konieczne. Każdy nasz dzień, każda chwila naszego życia byłaby radosna sama w sobie. Nie potrzebne byłoby wyczekiwanie czegokolwiek. Nasze „dziś” byłoby tak niesamowitą i ekscytującą przygodą, że nic, co mogłoby nadejść, nie byłoby lepsze od tego.

Gary Vaynerchuk powiedział, że jeśli z utęsknieniem wyczekujesz weekendu i z całych sił nienawidzisz poniedziałków, to najwyższa pora, aby mocno zrewidować swoje poglądy i życiowe wybory. Coś musi być nie w porządku z naszym życiem i wykonywaniem w nim czynności oraz zadań, skoro tak mocno wyczekujemy wolności. Może to właśnie wolność jest tutaj kluczem? Dusimy się w swojej obecnej pracy i chcemy zacząć żyć, tak jak chcemy?

Dlaczego, wiec tego nie robimy? Czy ktoś nam tego zakazuje?

Wolimy czekać na wolność i na to, co sprawia nam radość. Zamiast zmienić swoje życie teraz i odczuwać to każdego dnia. Czekanie nie może zakłamywać naszej rzeczywistości i odciągać nas od zmian, które musimy dokonać, aby w końcu zacząć żyć tak, jak chcemy.

Czekając nieustannie na nadejście czegoś, zaniedbujemy teraźniejszość. Rzeczywistość, która jest tak istotna w celu budowania lepszej przyszłości. Czasów, na które przecież tak czekamy. Perspektywy, którą moglibyśmy zmienić sami, zamiast biernie jej oczekując.

Nie jestem kaznodzieją, a to nie jest kolejna pseudo motywacja. To życie i moje własne, szczere emocje. Proszę, zwolnij na moment. Powiedz sobie wyraźne STOP. Przerwij na chwilę to, co robisz i ochłoń. Zatrzymaj się, otwórz oczy i zapoznaj się z tym tekstem. Zaprowadź go wprost do serca i nie pozwól mu nigdzie uciec.

Obecne czasy wymagają od nas szybkości w działaniach i podejmowaniu decyzji. Osoby, które są zbyt opieszałe w tym, co robią, przechodzą do dalszych szeregów w ramach swoistej „selekcji naturalnej”. To całkiem normalne zjawisko, że wolne działanie powoduje odstawanie od reszty. Stawanie się marginesem społecznym bez sukcesów albo niezrealizowanym odludkiem. W pełni szanuję to, co dzieje się w czasach, w których żyjemy. Jestem zwolennikiem efektywnego wykorzystywania swojego czasu, realizowania swoich marzeń, przeżywania wielu ekscytujących przygód ze wszystkimi wspaniałościami życia. Dzięki temu posuwamy się naprzód. To świetny proces. Drążymy tunele ku nowym odkryciom. Kroczymy i zdobywamy.

Jednak część mnie, moja dusza romantyka oraz introwertyka również dochodzi do głosu i prosi o pomoc. Wzywa:

„Zwolnij! Zatrzymaj się! Otwórz oczy!”

Ile razy w swoim życiu pędziliście na złamanie karku za swoimi marzeniami? Za niespełnionymi ideami swoich rodziców, dziadków czy znajomych? Ile razy płakaliście, bo coś wam się nie udawało? Jak często droga do realizacji marzeń i codzienne życie przerastało Was? Ile razy zarzucano Wam, że nie robicie czegoś prawidłowo, że nie macie czasu dla innych? Jak często doznawaliście porażek, po których nikt się Wami nie zainteresował? Ile razy czuliście się odrzuceni i samotni?

STOP. Zatrzymaj się.

Po prostu to zrób. Ochłoń. Rozejrzyj się dookoła. Wyrwij się z tego piekielnego ucisku XXI wieku. Wyrwij się z tego szaleńczego wyścigu o nazwie „życie”. Zacznij żyć. Przestań udawać, że żyjesz. Zacznij to robić. Przestań mówić, że świetnie zarabiasz, masz dużo pieniędzy i możesz wszystko, skoro nie potrafisz tego wykorzystać.

Jesteś szczęśliwy ?

otwórz oczy

Dlaczego się zastanawiasz? Czemu w tej chwili nie jesteś pewien swojej odpowiedzi? Rozejrzyj się. Otwórz oczy. Przestań ciągle biegać z miejsca na miejsce, z pracy do pracy, zatrzymaj się i zacznij myśleć.

Zwracajcie uwagę na małe szczegóły. Obudziliście się rano cali i zdrowi? Część ludzi obudziła się po drugiej stronie. Nie ma już ich wśród nas – matek, ojców, sióstr i braci milionów ludzi. Prawdopodobnie oni też nigdy nie dziękowali  za to, że wstali zdrowi. Przekonali się jakie to ważne, kiedy nie zdołali już tego dokonać…

Świeci słońce i jest piękna pogoda? To dobra okazja, żeby choć na moment wyjść na spacer z rodziną lub spędzić czas na łonie natury. Wyłącz komputer. Znajdź te kilka minut. Co byś zrobił, gdybym powiedział Ci, że jutro zabraknie twoich najbliższych? Rzuciłbyś wszystko i spędził z nimi ostatnie godziny. Dlaczego więc nie poświęcisz im chociaż trochę swojego cennego czasu, skoro nie wiesz, co przyniesie jutro a ten czarny scenariusz nie okaże się prawdziwy?

Otwórz oczy na piękno świata.

Kluczem do rozpoczęcia prawdziwego życia i zmieniania go jest dostrzegania tego, co małe. To właśnie te wszystkie małe rzeczy robią ogromną różnicę. Stopniowo zacznijcie dostrzegać w swoim życiu to, co naprawdę ważne, to co czyni nasz szczęśliwymi i… Dziękujcie za to. Doceńcie to!

Wielu z nas tak naprawdę nie żyje. Spójrzcie dookoła. Ludzie to chodzący zombie, z głowami w telefonach, przyklejeni do ekranów urządzeń, zamiast do swoich ukochanych, rodzin i przyjaciół. Wiecznie smutni, wiecznie zirytowani i wiecznie niezadowoleni.

stop

Świat to niesamowite możliwości. Nie jest on tylko biały i czarny. Jest kolorowy, a te kolory tworzymy my – ludzie. Każdy jest inny i ty też taki bądź. Zacznij się rozglądać. Oderwij głowę od swojego nowego smartfona. Uśmiechnij się do siedzącej obok dziewczyny ze słuchawkami na uszach i zapytaj się, czego słucha. Pomóż starszej pani przejść przez ulicę. Spraw, że inni również zaczną dostrzegać to, co ważne, zaczną się rozglądać i zwracać uwagę na szczegóły. Spraw, że ich dzień będzie lepszy, że będą nieść dalej to, co zapoczątkowałeś Ty! Stwórz łańcuch szczęścia, którego kolejne ogniwa będą tworzyli ludzie swoim radosnym działaniem!

Otwórz oczy swoje i innych ludzi! Otwórz je na cud, jakim jest życie!

Jeden prosty zwyczajny uśmiech posłany drugiej osobie może zmienić jej cały dzień i decyzje, jakie by w nim podjęła. Świat znów stanie się kolorowy! Dopóki nie wyrwiemy się z okowów XXI wieku, nie ochłoniemy, staniemy i rozejrzymy się,  nasze życie nie może być dobre. Zawsze będzie nam czegoś brakować.

„Żyć dobrze” nie oznacza luksusu, opływającego bogactwem. To życie, kiedy jesteśmy szczęśliwi, mamy przy boku kochające nas osoby, a nasze marzenia spełniają się. Wtedy możemy stwierdzić, że nasze istnienie jest godne. Ile osób takowe posiada?  Prawdziwa garstka. Jesteśmy rasą, która ciągle potrzebuje i chce więcej. Dadzą nam palec, a my zjemy całą rękę.

To świetne, gdybyśmy się w tym nie zatracali i pamiętali, co tak naprawdę jest ważne.

zatrzymaj się

Niestety zazwyczaj poświęcając się jednej sprawie, zapominamy o reszcie. W końcu przychodzi taki moment, że nasze marzenia się spełniły – mamy pieniądze, nowy samochód, wysokie stanowisko w pracy, własny jacht, ale czegoś nam brakuje…  Nie mamy rodziny, przyjaciół i szczęścia.  Czy naprawdę było warto? Przecież można zrobić to lepiej. Można być spełnionym człowiekiem zarówno w sferze zawodowej, jak i rodzinnej.

To jest Twoje życie.

Ochłoń i otwórz oczy. Dostrzeż to, co wcześniej wydawało się czymś niewartym uwagi. Zauważ piękno, otaczającej nas rzeczywistości. Usłysz piękny śpiew małego ptaszka, siedzącego na dachu. Poczuj zapach kwiatów rosnących tuż pod Twoim oknem. Zauważ, jaki kolorowy jest świat, na którym mamy przyjemność żyć.

Twoje życie jest Twoim wyborem. Zacznijmy doceniać to, co mamy i kogo posiadamy. Kochajmy się wzajemnie, uśmiechajmy się do siebie. Jeden mały gest potrafi zmienić cały dzień, tydzień, rok, a w konsekwencji całe nasze życie.

ochłoń

Na wszystko mamy czas. Warto myśleć, rozglądać się, dokonywać własnych rachunków sumienia. Podsumowań przedsięwziętych przez nas działań.

Jeśli nie żyjemy – nie kochamy, a jeśli nie kochamy – nie mamy prawa żyć.

Przeżyjmy je godnie. Wykorzystajmy je. Nie mijajmy się z nim. Nie mogę patrzeć, jak wielu ludzi nie potrafi dostrzec tego, co piękne i nie potrafi powiedzieć tego, co czują. Biegają, chodzą, żyją, ale sami nie wiedzą, po co i w jakim celu.

A ziarenka piasku w klepsydrze o nazwie „Życie” nieustannie i niepostrzeżenie, przemykają się w dół…

W erze powszechnego profesjonalizmu i idealnego planowania życia zapominamy o czynniku, który powinien stanowić punkt wyjścia naszych działań. To właśnie samoakceptacja może być kluczem do zrealizowania marzeń. Akceptacja własnej osoby to piękny początek drogi, ku zmianom na lepsze. Pokochaj siebie!

Zdarza się, że pomimo odpowiedniej strategii, dobrego zdrowia oraz poprawnego nastawienia, nie jesteśmy w stanie osiągnąć swojego celu sylwetkowego. Wydaje nam się, że mamy wszystko pod kontrolą. Każdy punkt naszych przyszłych realizacji został należycie zaplanowany, a wydarzenia rozgrywające się w naszym życiu, sprzyjają nam. Zadbaliśmy o aspekt fizyczny, jak i psychiczny naszego działania. Zdawać się może, że to tylko kwestia czasu, zanim zrealizujemy swoje postanowienie. Czas upływa, a my mimo to nie potrafimy sięgnąć swoich marzeń…

Dlaczego?

Choć na ogół jestem daleki od wysuwania jednoznacznych wniosków, to w tym przypadku mogę powiedzieć, że temat dzisiejszych rozważań, jest jednym z ważniejszych czynników naszej żywieniowej podróży. Decydując się na ten krok, zazwyczaj naszym zamiarem nie jest wcale poprawa zdrowia. Przynajmniej nie w sposób bezpośredni. Przede wszystkim zależy nam na uzyskaniu widocznych efektów naszych poczynań. Zdrowie stawiamy gdzieś z tyłu i traktujemy jako skutek uboczny, zmieniającego się ciała. Planujemy, obliczamy, nastawiamy swój umysł do ciężkiej pracy i czekających nas porażek, ale pomimo tego, nadal nie realizujemy swojego marzenia. Zapominamy o czynniku, o który powinniśmy skrupulatnie zadbać już na samym początku.

Samoakceptacja – piękny dar, który możesz sobie podarować.

To bardzo istotne, aby zaakceptować siebie w takiej postaci, jakiej jesteśmy aktualnie. Gdy nie zrobimy tego teraz, nigdy nie będziemy w stanie cieszyć się swoją sylwetką w przyszłości. Nawet jeżeli będzie ona wyśmienita. To bardzo podobna zależność do tej, o której pisałem w artykule o odczuwaniu szczęścia tu i teraz. Wydaje nam się, że akceptacja swojego wyglądu pojawi się w momencie, gdy zmienimy swój wygląd na lepszy. W rzeczywistości nigdy do tego nie dojdzie. Zawsze będzie nam czegoś brakowało. Za każdym razem, znajdziemy jakiś malutki i niewielki mankament, który tylko my dostrzegamy, a który skutecznie zniweluje naszą radość.

samoakceptacja

Nie twierdzę, że osoby otyłe, mające nadwagę lub zasadniczo pragnące zmienić coś w swoim życiu, powinny zaakceptować ten fakt i nic z nim nie robić. Wręcz przeciwnie! Powinny działać! Natychmiast! Jednak zanim podejmą jakiekolwiek kroki, zobowiązane są do „zatwierdzenia” własnego wyglądu czy jakiegokolwiek aktualnego stanu rzeczy. Uważam, że tylko dzięki temu, będziemy w stanie zrealizować swój cel i osiągnąć to, co sobie założyliśmy na samym początku.

Trudno jest jednoznacznie wyjaśnić, gdzie samoakceptacja chowa swój własny fenomen. Myślę, że najważniejszą kwestią pozostaje powiązanie tego faktu, z następstwem miłości do własnej osoby. Skoro akceptacja oznacza zatwierdzenie siebie takich, jakich jesteśmy, to musimy siebie odpowiednio kochać i szanować. Ponadto tłumaczenia tego zjawiska upatrywałbym w pewnym stopniu w „pogodzeniu się” z rzeczywistością. Samoakceptacja oznacza zrozumienie i pokochanie siebie w obecnej postaci. Bez znaczenia czy jest się biednym, bogatym, brzydkim czy ładnym. Niejako oznacza to właśnie zaakceptowanie swojej rzeczywistości. Gdy to zrobimy, nagle doznajemy olśnienia. Jeżeli zgadzamy się z obecnym stanem rzeczy, to przejmujemy pełną kontrolę nad swoim życiem. Uświadamiamy sobie, że tylko my sami jesteśmy odpowiedzialni za swoje czyny. Taki tok rozumowania ma jednak jedno, małe wymaganie. Wraz z zaakceptowaniem siebie i swojego obecnego położenia, musi iść solenne postanowienie zmian, wędrujące razem z ciężką pracą.

Akceptacja to podstawa, ale musi pociągać za sobą działanie.

Bardzo często akceptacja swojego wyglądu nastręcza wielu trudności. Spoglądamy w lustro i dostrzegamy wyłącznie swoje wady. Za duży brzuch, cellulit, zbyt szerokie biodra, za małe piersi. Skupiamy się na tym, co złe, zamiast dostrzec to, co dobre. Nasze małe i często dostrzegalne tylko przez nas mankamenty, maskują nasze zalety: piękny nos, zgrabne nogi czy pełne usta. Pierwszym krokiem do zaakceptowania siebie jest zaprzestanie skupiania się tylko na swoich wadach. Samoakceptacja powinna rozpoczynać się od dostrzeżenia swoich zalet.

Nie twierdzę, że akceptacja siebie powinna oznaczać, wyłącznie bierną aprobatę swojego położenia bez jakichkolwiek zmian. Jak już wspominałem, tylko to zjawisko w połączeniu z ciężką, systematyczną pracą, prowadzącą do oczekiwanych rezultatów może dać zadowalające efekty. To właśnie samoakceptacja pozwala wziąć odpowiedzialność za swoje czyny i swoje aktualne położenie. Nikt nie jest odpowiedzialny za Twoją nadwagę, tylko Ty sam. Nikt nie jest odpowiedzialny, za Twój wybuchowy charakter, tylko Ty. I właśnie Ty, możesz to zmienić. Nikt inny. Jednak zanim do tego dojdzie, pogódź się z nieznoszącym sprzeciwu faktem:

Taki po prostu jesteś – w tym momencie. Nie oznacza to, że musisz taki być przez całe swoje życie, jeśli Ci to nie odpowiada.

Brak samoakceptacji prowadzi zazwyczaj do pochopnych działań, nastawionych na natychmiastowe efekty. Gdy nie potrafimy znieść swojego wyglądu czy zachowania, chcemy to jak najszybciej zmienić. W rezultacie, zamiast spodziewanych efektów, otrzymujemy frustrację, niezadowolenie i jeszcze mocniej pogłębiającą się niechęć do samych siebie. Gdybyśmy tylko potrafili zatwierdzić siebie takimi, jakimi jesteśmy w danym momencie, nasze działania stałyby się rozważniejsze. Czas osiągnięcia celu straciłby znaczenie. Przestalibyśmy się przejmować, że nasze postępy nie są wcale takie szybkie, jakbyśmy się tego spodziewali, bo przecież akceptujemy siebie. Czujemy się ze sobą dobrze, więc dlaczego mielibyśmy pragnąć natychmiastowych zmian?

Pokochaj siebie! To nie narcyzm. To wielka mądrość.

pokochaj siebie

Samoakceptacja to potężne narzędzie w drodze do lepszych wersji samych siebie. Wcale nie tak łatwe do osiągnięcia i zrealizowania, ale warte poświęcenia swojej uwagi. Jestem pewien, że nie da się osiągnąć tego stanu na zawsze, bez późniejszej walki o odzyskanie go. W każdej chwili naszego życia mogą zdarzyć się sytuacje, które zachwieją naszym postrzeganiem siebie. Jednak tylko dzięki świadomości oraz silnemu samozaparciu, możemy zachować miłość do swojej osoby. Pamiętajmy, że trudno oczekiwać, aby ktokolwiek inny zaakceptował nas, skoro my sami nie potrafimy tego zrobić. To bardzo ważne nie tylko w kontekście działań indywidualnych, ale również relacji z innymi ludźmi. Osoby umiejące pokochać siebie w obecnej postaci, są zwyczajnie szczęśliwsze. Nie frustrują się, gdy myślą o swoim odległym celu. Cieszą się na samą myśl ewentualnej przemiany i drogi, prowadzącej do ich marzeń.

Świadoma akceptacja siebie pozwala spojrzeć na swoją osobę i swoje poczynania, nie tylko przez pryzmat krótkiego wycinka czasu, ale w perspektywie całego swojego życia. Termin realizacji celu przestaje mieć znaczenie. Nagle przestajemy odczuwać wieczną presję, wywieraną przez swoje urojone ambicje oraz oczekiwania. Dostrzegamy, że tak naprawdę nigdzie się nam nie spieszy. Uzmysławiamy sobie, że ciężką i konsekwentną pracą możemy zrealizować swój cel, ale bez nadmiernego i stresującego pośpiechu, bo przecież…

Mamy czas!

Pokochaj siebie i zacznij realizować swoje marzenia jako własne „ja” z teraźniejszości, zamiast marzyć o staniu się kimś sobie nieznanym z przyszłości. Nareszcie świat będzie w stanie zaakceptować Ciebie i Twoje poczynania, bo Ty sam mu to umożliwiłeś.

Wszystko za sprawą samoakceptacji!

Choć wyrażenia – obżarstwo i łakomstwo, brzmią dość gruboskórnie, to perfekcyjnie oddają naturę przedstawianego problemu. Wielu z Was wie, że nadmierne objadanie się jest zjawiskiem negatywnym. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że ma ono szkodliwy wpływ, także na naszą produktywność!

Na każdym kroku spotykamy się z negatywnymi reakcjami, odnośnie do spożywania nadmiernej ilości pokarmu. Szczególnie wypowiadane są one przez ludzi wyspecjalizowanych w dziedzinie dietetyki lub osób pasjonujących się tym tematem. Jak najbardziej jest to działanie pożądane i warto negować wszelkie niewłaściwe i destrukcyjne dla naszego zdrowia zachowania.

objadanie się

Regularne i niekontrolowane objadanie się, jest zjawiskiem wysoce szkodliwym.

Zbyt duża ilość przyjmowanej energii prowadzi do otyłości, a w konsekwencji do chorób związanych z tym zjawiskiem. Miażdżyca, nadciśnienie czy cukrzyca to tylko niektóre następstwa długotrwałego, zbyt dużego oraz niezaplanowanego spożycia kalorii, względem naszego dobowego zapotrzebowania kalorycznego. Również wszelkie jednorazowe łakomstwo, prowadzące do pochłonięcia wielkiej ilości jedzenia w krótkim czasie, jest działaniem niewłaściwym i wysoce szkodliwym. Obżarstwo zazwyczaj zdarza się w wyjątkowych sytuacjach, takich jak święta czy rodzinna uroczystość. Jednak nie zmienia to faktu, że nadal jest on czynnikiem niesprzyjającym w kontekście zdrowia oraz sylwetki. Nagły wzrost ciśnienia, uczucie zgagi oraz ciężkości, gwałtowny wyrzut insuliny czy ospałość po spożytym  pokarmie. Te wszystkie zjawiska, mogą prowadzić w dłuższej perspektywie czasu do przewlekłych chorób lub groźnych zaburzeń.

Przyczyn nieumiarkowania w jedzeniu może być wiele. Od nadarzającej się wyjątkowej okazji raz na jakiś czas, przez problemy z odpowiednim poziomem hormonów – greliny oraz leptyny, aż po zaburzenia psychiczne i nieodpowiednie relacje z żywieniem. Nie da się ukryć, że nadmierne obżarstwo – szczególnie powtarzane regularnie, ma charakter pejoratywny. Jednak ilekroć mówimy o tym problemie, zawsze skupiamy się na nim tylko w kontekście zdrowia. Nie umieszczamy go w szerszej ramie. Zakresie, jakim jest życie.

Produktywność i obżarstwo. Destrukcyjny związek.

Jesteśmy tylko ludźmi i zdarza nam się ponosić mniejsze lub większe porażki. Wszakże wiemy, że łakomstwo ma negatywny wpływ na nasz organizm, to mimo wszystko czasami ciężko odmówić sobie kolejnej porcji ulubionego sernika. Nawet jeżeli wydaje nam się, że jesteśmy już najedzeni do syta (to fascynujące zjawisko, jest określane mianem „Sytości Sensorycznie Specyficznej”). W takich momentach czujemy się ociężali i wyraźnie odczuwamy dyskomfort wynikający ze spożycia makabrycznie wielkiej ilości jedzenia. Mamy świadomość, że nasze zdrowie cierpi, ale kompletnie zapominamy, że uszczerbek ponosi nie tylko ono.

produktywność

Produktywność i obżarstwo, zdecydowanie nie idą ze sobą w parze.

Poprzez niepohamowane objadanie się, zasadniczo spada produktywność oraz efektywność naszych działań.

Z fizjologicznego punktu widzenia, ma to swoje uzasadnienie głównie w ospałości po obfitym posiłku. Krew zostaje odprowadzona z naszego mózgu do jelit, które w takich chwilach wykonują ogromną pracę. W rezultacie nasz umysł delikatnie wyłącza się. Zaczyna pracować na zwolnionych obrotach, co wprawia nas w ogólną monotonię i senność. Ponadto nadmierne spożycie kalorii wywołuje wyrzut insuliny w naszym organizmie oraz podniesienie poziomu serotoniny. Hormonu, który wytwarzany jest z aminokwasu zwanego tryptofanem. Serotonina wraz z Melatoniną odpowiadają między innymi za regulację snu. Dlatego może to być kolejna przyczyna, nagłej chęci na drzemkę po posiłku. Trudno wyobrazić sobie, aby w takim stanie fizjologicznym, wykonywać jakąkolwiek czynność w sposób dokładny oraz efektywny.

Innym, ciekawym punktem spojrzenia na spadek wydajności naszych działań, po zbyt dużej ilości przyjętego pokarmu jest nasze własne samopoczucie. Przywołany wcześniej przykład o uczuciu ciężkości, to tylko jedno z negatywnych następstw naszego nieodpowiedzialnego działania. Jednak zazwyczaj wystarcza ono w zupełności, aby skutecznie pozbawić nas choćby myśli o ewentualnej pracy czy wykonaniu powierzonych nam zadań.

Niekontrolowane objadanie się, oddziałuje także na psychikę!

Kolejnym aspektem, który warty jest poświęcenia mu swojej uwagi, jest nasza psychika oraz nasze własne postrzeganie wcześniejszego objadania się. Perspektywa ta szczególnie mocno może dotyczyć osób, które dopuściły się do niekontrolowanego zaniechania swojego planu dietetycznego, poprzez niekontrolowane obżarstwo. W takiej sytuacji, zdecydowanie zbyt często pojawiają się wyrzuty sumienia, złość na własną osobę oraz frustracja wynikająca z własnego postępowania. Niewykluczone, że wyolbrzymiamy powstały w ten sposób problem. Zupełnie niepotrzebnie przywiązujemy do owego faktu gros swojej uwagi i obarczamy się poczuciem winy. Zjawisko to jest mocno charakterystyczne dla osób, borykających się z zaburzeniami odżywiania, które nie są w stanie zapanować nad ilością spożywanego pokarmu. Towarzyszy temu nagłe postrzeganie siebie w niekorzystnym świetle i niska samoocena. W rezultacie zauważamy u siebie rzecz, w której odnieśliśmy porażkę i przenosimy ją na inne aspekty naszego działania.

Niezaplanowane zaniechanie wypełniania planu żywieniowego skutkuje zaprzestaniem wypełniania innych założonych zadań, czekających na nas tego dnia. Niepoprawne postrzeganie objadania się, wiążące się z przywiązywaniem do tego naszej własnej wartości, prowadzi do obniżenia efektywności podczas wykonywania pozostałych zadań z innych dziedzin życia. Jedna mała porażka tutaj, prowadzi do szeregu niepowodzeń tam. To swoisty efekt kuli śnieżnej. Z pozoru nic nieznaczące łakomstwo, skutkuje znacznym obniżeniem produktywności w danym czasie. Ponadto, nasze rozbiegane myśli skutecznie uniemożliwiają nam skupienie się na czymkolwiek innym, co nie jest związane z jedzeniem. Żadna praca nie może być poprawnie wykonana, gdy znajdujemy się w takim stanie emocjonalnym.

Zwalcz łakomstwo i stań się człowiekiem sukcesu.

łakomstwo

Objadanie się ma istotny wpływ na naszą produktywność. Jednak jakkolwiek byśmy tego zjawiska nie określili i dopasowali do konkretnej osoby, to nie ulega wątpliwości, że „obżarstwo” jest zjawiskiem negatywnym. Nie tylko w kontekście szeroko pojętego zdrowia, ale również wobec naszej skuteczności w wypełnianiu postawionych sobie zadań. Osoby aspirujące do miana ludzi sukcesu, przestrzegałbym przez takim zachowaniem. Argumentacja opierająca się na krzywdzie wyrządzanej zdrowiu, niestety ma często słabą siłę perswazji. Dlatego być może, zobrazowanie występującego problemu w sposób opisany przeze mnie w tym tekście, pozwoli ustrzec dane osoby przed następnym niepohamowanym ucztowaniem przy stole.

Być może to właśnie w tym aspekcie, tkwi fenomen korelacji między ludźmi spełniającymi swoje najskrytsze marzenia, a ich relatywnie szczupłą i zdrową sylwetką, poruszany w innym artykule. Brak łakomstwa i niespożywanie nadmiernej ilości kalorii, nie skutkuje pogorszoną efektywnością wykonywanej przez nich pracy, a prowadzi to wszystko do utrzymywania optymalnej sylwetki. Myślę, że aby się przekonać, czy moje słowa mają sens, każdy z nas powinien tego spróbować. Zaprzestać ucztowania, a rozpocząć zbilansowane oraz rozsądne komponowanie posiłków. W końcu nic nie możemy stracić. Za to zyskać, możemy naprawdę wiele.

Czy zmiana nastawienia do świata oraz zjawisk w nim zachodzących, naprawdę oznacza przeobrażenie naszego życia na takie, o którym zawsze marzyliśmy? Zanurz się w świat moich myśli i znajdź odpowiedź na to pytanie. Zdradzę Ci jednak już teraz drogi czytelniku, że zmiana życia zawsze ma swój początek w naszym wnętrzu.

Deszcz – szczęście czy smutek? Zmiana nastawienia do świata ma swój początek w małych rzeczach.

Zmiana nastawienia do świata

Od bardzo długiego czasu, nurtowało mnie pytanie związane z bieganiem. Nie dotyczyło ono żadnej wyspecjalizowanej wiedzy w tej dziedzinie, a do uzyskania na nie odpowiedzi, nie mogłem zgłosić się do eksperta tego sportu. Doskonale wiedziałem, że gdy tylko się z nim uporam, to otrzymam odpowiedź nie tylko na powracające raz po raz pytanie. Zdawałem sobie sprawę, że rozwiązanie tego problemu sprawi, że wiele innych faktów, ukaże się dla mnie w innym, lepszym świetle.

Nie myliłem się.

Mój długotrwały problem dotyczył pytania, które brzmiało: „Dlaczego, gdy pada deszcz, Ty nie tracisz otuchy i wychodzisz biegać na zewnątrz mimo to, a inni narzekają, lamentują i rezygnują z przebieżki na świeżym powietrzu?”.

Choć w pierwszym momencie, odpowiedź wydaje się banalna, to nie satysfakcjonowała mnie ona w zupełności. Mogłem sobie odpowiedzieć, że bierze się to z silnej woli, większej motywacji czy samego uczucia do wykonywania danej czynności. Jednak to wydawało mi się zbyt proste. Wraz z rzekomym rozwiązaniem, przyszło jeszcze więcej pytań, które brzmiały: „A co w przypadku osób tak samo silnych, o tym samym poziomie motywacji i miłości do tego sportu?”. Dlaczego nadal, jedna z nich na widok obficie padającego deszczu, machnie lekceważąco ręką i z uśmiechem na ustach zacznie swój trening, a inna zaszyje się w ciepłym kącie, odganiając natarczywą myśl o wyjściu na zewnątrz?

Problem był bardziej złożony, niż mogłoby się wydawać. Choć w tym momencie zapewne myślicie, że tekst ten Was nie dotyczy, to jednak zapewniam, że jak wszystkie moje artykuły– nie jest on jednoznaczny. Każdy może wynieść z każdego mojego tekstu, coś wartościowego. Tak też jest i w tym przypadku. Nie sugeruj się bieganiem. To nawet nie jest tekst o tej aktywności!

Świadoma zmiana życia rozgrywa się w naszym wnętrzu.

Wstępna anegdota miała za zadanie wprowadzić Was do tematu dzisiejszego tekstu. Na pozór błahy problem, stał się dla mnie źródłem poznania wielu zjawisk oraz rzeczy, zachodzących w naszym postrzeganiu świata. W końcu znalazłem odpowiedź na swoje pytanie. Dokonałem tego za pomocą książki Anthonego Robbinsa „Obudź w sobie olbrzyma”. Jest ona istnym światowym bestsellerem, odkąd ujrzała światło dzienne. 

Odpowiedź przyszła nagle i po jej usłyszeniu we własnym wnętrzu, uśmiechnąłem się, uświadamiając sobie jej prostotę, a zarazem nieziemski geniusz.

To, jak postrzegamy dane zjawisko, zależy tylko i wyłącznie od nas samych. To my decydujemy, co będziemy odczuwać i jak zareagujemy. Zmiana życia polega na przeobrażeniu sposobu swojego myślenia. A inna forma myślenia, to zmiana nastawienia do świata i wszystkiego, co się w nim rozgrywa.

zmiana życia

Bardzo proste, prawda? Dlaczego więc, na co dzień, nie zdajemy sobie z tego sprawy i zapominamy o tak banalnej rzeczy? Cokolwiek się dzieje na świecie każdego dnia, nie ma na nas bezpośredniego wpływu. To nie konkretne wydarzenie determinuje nasze uczucia, emocje czy zachowanie. Żadne zjawisko na nas nie oddziałuje w sposób jasny i konkretny. My sami to robimy.

Taka sama sytuacja, ale różne reakcje.

Nasze własne odczucia, wartości oraz reguły, jakimi kierujemy się w życiu precyzują, jak zareagujemy na daną okoliczność i co będziemy czuć w związku z nią. To dlatego jedni reagują gromkim śmiechem na sprośny żart, a inni z dezaprobatą kręcą głową. Nie ma znaczenia fakt, że obie osoby dysponują niesamowitym poczuciem humoru. Jedna z nich, dopuszcza do siebie tego rodzaju dowcipy, a reguły i zasady innej, nie pozwalają jej się z nich cieszyć. Również nasza reakcja na korek w drodze do pracy jest zgoła inna i pochodzi wyłącznie z naszego wnętrza. Dwie osoby, jadące do tej samej pracy, zajmujące te same stanowiska, mogą reagować zgoła różnie na wieść o przymusowym, godzinnym postoju. Jedna zbulwersuje się i rozpocznie istną tyradę skierowaną do tylko jej znanej istoty. Druga włączy swoją ulubioną muzykę i zacznie delektować się chwilą dla siebie, której tak bardzo jej brakuje.

Z tego też powodu, naszego szczęścia nie determinują rzeczy materialne. Dlatego wiele majętnych osób jest nieszczęśliwych i smutnych. Dziwimy się, dlaczego Ci, którzy na pozór mają wszystko, kończą swoje życie zdecydowanie przedwcześnie. Zaskakuje nas fakt, że Ci, którzy nie mają nic, są tymi, którzy dzielą się swoją radością z całym światem, a ich uśmiech zaraża każdego dookoła.

Uczucia nie należą do świata zewnętrznego, tylko do nas.

Szczęście i jakiekolwiek inne uczucie bierze się z nas samych. Z naszego wnętrza. Nie z ilości posiadanych rzeczy, osiągnięć, sukcesów czy tytułów, ale zawsze z naszego własnego postrzegania rzeczywistości i nastawienia do zjawisk w niej zachodzących. To dlatego nasze życie jest tak niesamowite i każdy człowiek różni się od innego. Nie możliwe jest znalezienie dwóch identycznych osób, bo nasze zachowania oraz okazywane emocje, nie determinuje świat zewnętrzny, ale to, co znajduje się wewnątrz nas. A w tym, każdy człowiek jest unikalny i jedyny w swoim rodzaju.

Stąd właśnie, biorą się różne definicje uczuć, emocji czy ludzkich zachowań. Dla jednych szczęściem będzie uśmiech bliskiej osoby, dla drugich miły uczynek, a jeszcze dla innych – bogactwo i luksusowy samochód. Nie neguje żadnych odczuć, jakiejkolwiek osoby. Nie w mojej mocy leży wyciąganie opinii na temat kogokolwiek. To świetnie, że potrafimy postrzegać świat i każde zjawisko w różnych barwach. Dzięki temu możemy określać się mianem człowieka i z dumą żyć na tym świecie!

To prosta, ale zarazem wielka tajemnica poznania. Prawda, umiejąca otworzyć wiele, zamkniętych do tej pory drzwi. Uświadomienie jej sobie i przypominanie sobie o niej każdego dnia, w każdej chwili swojego życia, pozwoli nam nad nim zapanować. Problematyczne do tej pory sytuacje, nagle przestaną takie być. Zmiana nastawienia do świata spowoduje, że rzeczy, które nas do tej pory denerwowały, zaczną nas cieszyć. A zjawiska, które były dla nas do tej pory obojętne, zaczną być dostrzegalne i doceniane.

Zapamiętajmy, że choć możemy nie mieć wpływu na dane zjawisko, to zawsze mamy wpływ na to, jak zareagujemy. Tylko od nas zależy, jakie w nas uczucie ono wywoła i jaki wpływ wywrze na naszym życiu. Zacznijmy sprawować kontrolę nad sobą, a dzięki temu zapanujemy nad swoim życiem. 

#kolejne artykuły