Żyjemy w bańce fałszywych wizji, w której jesteśmy karmieni idiotyzmami brzmiącymi, jakoby eliminacja produktów była konieczna w naszym żywieniowym działaniu. Jeśli ortoreksja jest nam miła, to droga wolna! Mam jednak nadzieję, że zgodzicie się ze mną, iż zdrowszym rozwiązaniem są zwyczajne żywieniowe ograniczenia.
Zdecydowanie zbyt często, wychodzimy z błędnego przekonania głoszącego, że zdrowy styl życia wymaga od nas nie tylko poświęceń, ale również wykluczenia konkretnej grupy spożywanych produktów. Abstrahuje od przypadków osób, które muszą tego dokonać ze względu na swój stan zdrowia. Działanie to jest w takich przypadkach jak najbardziej pożądane, bo w zdecydowanej większości prowadzi ono do poprawy jakości życia, zdrowia oraz samopoczucia. Usprawiedliwione są także osoby, które unikają konkretnych produktów z pobudek moralnych lub etycznych. Nie ma niczego złego, w nie jedzeniu mięsa, jeśli wyznaje się taką ideologię i jestem przeciwny krytykowaniu, a nawet podejmowaniu próby wyperswadowania takiego zachowania. Każdy ma prawo podejmować wybory, zgodne z jego sumieniem oraz zasadami.
Nigdy nie będę jednak w stanie zrozumieć ludzi, którzy decydują się na wykluczeniu czegokolwiek ze swojego jadłospisu, bez konkretnych przyczyn. To dość absurdalne zachowanie, pozbywania się w życiu konkretnego pokarmu, który w rzeczywistości nie ma na nas bezpośredniego, złego wpływu. W znacznej większości przypadków wykluczamy słodycze oraz żywność, szeroko pojętą za „niezdrową”. W pewnym stopniu takie zachowanie jest logiczne. Pozbywamy się tego, co niesie za sobą znikoma ilość cennych wartości odżywczych. Niestety, ciężko jest przekonać kogoś, kto decyduje się na taki krok, że kostka czekolady czy kawałek pizzy, nie powoduje przybierania na wadze. Sprawcą takiego stanu rzeczy jest dodatni bilans kaloryczny, tworzony przez nadmierne spożywanie wyżej wymienionych pokarmów.
Skrajna eliminacja produktów oraz potencjalne ryzyko.
W swoich wyborach dietetycznych bywamy często aż zanadto skrajni. Początkowo nie widzimy w takim zachowaniu niczego złego, bo teoretycznie pozbywamy się produktów mało wartościowych dla zdrowia. Jednak z biegiem czasu, taka forma myślenia może przerodzić się w poważne następstwa.
Ortoreksja jest zjawiskiem bardzo realnym i w dobie powszechnego dążenia, do wyimaginowanej sylwetki, coraz częściej spotykanym. To stan, w którym żywność staje się dla nas obsesją. Przyjemność zamienia się w patologiczny stan.
Ludzie, dotknięci tą przypadłością, bardzo często eliminują produkty, całe ich grupy lub konkretne formy obróbki termicznej, uznając je za zło wcielone oraz źródło ich problemów z masą ciała. Takie zachowanie objawia się ciągłym planowaniem posiłków, nieustannym myśleniem o jedzeniu oraz głębokim poczuciu winy, w przypadku odstępstw od swojego planu. Ortoreksja, bardzo często poprzedza o wiele poważniejsze w skutkach zaburzenia odżywiania.
Skrajność w żadnej dziedzinie naszego życia nie jest dobra. Bez znaczenia czy dotyczy ona pracy i rodziny, czy zdrowych lub mniej zdrowych produktów. Jestem w stanie zrozumieć osoby, decydujące się na krok eliminowania konkretnych grup żywnościowych. Otumanieni herezjami, głoszonymi przez Internetowych guru dochodzą do wniosku, że to ten jedyny, konkretny produkt, spowodował problemy z ich zdrowiem oraz sylwetką. W rzeczywistości zrobiła to dawka, a nie dany pokarm. Uświadomienie sobie tego faktu, może pomóc nam w zrozumieniu, że żywieniowe ograniczenia są zdrowsze, lepsze i korzystniejsze dla naszej psychiki.
Zbyt często myślimy w kategoriach systemu zero-jedynkowego. Postrzegamy zmianę nawyków żywieniowych jako „Tylko zdrowe jedzenie!”. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że tak naprawdę nie musimy eliminować czegokolwiek z naszego jadłospisu.
Wystarczą żywieniowe ograniczenia.
Wielokrotnie to podkreślałem i będę robił to nadal, dopóki nie przestaniemy robić sobie krzywdy. Za wszelkie zmiany wagi ciała oraz sylwetki, odpowiada bilans kaloryczny. Nie konkretny produkt czy inny czynnik naszych dietetycznych zmagań. Tylko zestawienie energii wydatkowanej z energią spożywaną. Mając tę zasadę na uwadze, doskonale widać, że usuwanie czekolady z planu żywienia jest nieuzasadnione. Jeśli ją kochamy, a jej spożywanie jest dla nas w życiu jedyną odrobiną słodyczy, to głupstwem byłoby pozbawiać się tej przyjemności. Zostawmy męczeństwo osobom świętym i zawodowcom, a zajmijmy się korzystaniem z życia!
Zamiast spożywania dotychczasowej tabliczki czekolady, zjedzmy jej połowę. To mniej niż do tej pory, ale nadal możemy ją spożywać. Być może nasze odczucia względem niej trochę osłabną, jednak cały czas będziemy mogli cieszyć się jej smakiem. Taka sama sytuacja rysuje się w przypadku jakiegokolwiek produktu naszej diety. Eliminacja produktów powinna być zarezerwowana dla osób, które są zmuszone to uczynić. Natomiast żywieniowe ograniczenia zostały stworzone dla ludzi, takich jak ja i Ty! Zadowólmy się nimi i zmierzajmy prosto, do naszego celu.
Błędnie wydaje nam się, że eliminacja produktów, a tym samym także możliwa ortoreksja, jest jedyną właściwą drogą do osiągnięcia wymarzonej sylwetki i rewelacyjnego zdrowia. Jest w tym pewna doza sensu, bo spożywanie wartościowego pokarmu, powinno prowadzić do optymalnego poziomu zdrowia, a nawet sylwetki. Jednak często postrzegamy zdrowie w kontekście fizycznym zapominając, że psychika odgrywa kluczową rolę w jakimkolwiek naszym działaniu. O ile eliminowanie czegokolwiek, będzie zabiegiem prawdopodobnie dobrym dla zdrowia fizycznego i sylwetki, o tyle dla naszej psychiki będzie to istne zabójstwo. Biorąc pod uwagę, że to właśnie ona odpowiedzialna jest za wiele naszych porażek życiowych, możemy spodziewać się, że w następstwie takiego działania, nie osiągniemy swojego celu, poddając się pewnym czasie.
Nie bądźmy masochistami, którym ból sprawia przyjemność!
Nikt nie jest w stanie mi wmówić, że odmawianie sobie pokarmu, którego spożywanie sprawia mu radość, jest dla niego dobre. Takie zachowanie nie ma logicznego uzasadnienia. Również podążanie za modą i wszelkimi nowinkami żywieniowymi, propagowanymi przez „dietetycznych mentorów” części społeczeństwa, jest pozbawione sensu. Jeśli coś działa na Twojego idola, nie znaczy, że zadziała również na Ciebie. Poza tym, czy jesteś w stanie sprawdzić, że Twój wzór zawsze stosuje się do wartości przez siebie propagowanej?
Cokolwiek robimy, dostosowujmy to do siebie. Przykro mi, jeśli Twoje zdrowie nie pozwala Ci zjeść konkretnego produktu. Szanuję, jeśli wzbraniasz się przed spożyciem pokarmu, gdyż nie pasuje on do Twojej życiowej etyki. Jednak, jeśli jakakolwiek eliminacja produktów odbywa się tylko dlatego, że upatrujesz w tym działaniu, swojej szansy na sukces, to spodziewaj się… Braku rezultatów. Eliminacja produktów z własnego „widzimisię” i czynienie z siebie męczennika, nie jest godne pochwały. Na aprobatę zasługują mądre i rozsądne żywieniowe ograniczenia produktów mało wartościowych, na rzecz tych cenniejszych, kontrolowanie spożywanej energii oraz dbanie o własne zdrowie.
Ortoreksja, Anoreksja, Bulimia, kompulsywne objadanie się – to bardzo często następstwa małych, z pozoru błahych i heroicznych w naszych oczach, wykluczeń. To skutki pozbawiania się przyjemności. Natomiast rezultatem, wyżej wymienionych nazw, z którymi spotkania nikomu nie życzę, może być nawet utracone życie…
Własne dietetyczne wybory traktuj jako decyzje na całe swoje istnienie. W ten sposób unikniesz podążania za chwilową modą czy błędną wskazówką. Zawsze stawiaj sobie pytanie, czy jedząc w obecny sposób, masz szanse robić to, do końca swojego życia, zachowując świetne zdrowie i rewelacyjne samopoczucie.