Patryk Cebula ocenił “Dziedzictwo Hereditary” na “takie mocne 7/10”, jednak w bio nie ukrywa swojej sympatii do horrorów. Możemy więc założyć że nie był obiektywny. Ja do tej specyficznej grupy fanów nie należę, starałem się zatem podejść do filmu z otwartą głową.
Ku mojemu zaskoczeniu nie tylko artykuł Patryka jest pozytywny. Oceny krytyków na rotten tommetos oscylują w okolicach 90%. Rzadko horrory są przyjmowane tak ciepło, toteż obiecywałem sobie wiele po seansie. Nie zrozumcie mnie źle, nie oczekiwałem kinowego dzieła sztuki, ale miałem nadzieję trochę się przestraszyć, ewentualnie poznać jakąś ciekawą historię. “Dziedzictwo Hereditary” zaskoczyło mnie pod każdym względem, niestety negatywnie. Jako że nie jestem ani fanem, ani znawcą horrorów, możliwe że coś mi umyka. Jeśli jednak ktoś wypuszcza do kin film, zrozumiały tylko dla jakiejś wąskiej grupy osób, to nie wróżę mu kasowych sukcesów.
Będą spojlery, bo inaczej nie uda się oddać absurdu tego dzieła. Więc jak koniecznie chcecie iść na ten film to nie czytajcie dalej.
Sama historia trzyma poziom swojego gatunku, co raczej nie jest komplementem. Fabuły horrorów rzadko wytrzymują zadawanie podstawowych pytań, tak jest i tutaj. Jeśli zastaje się kobietę z zapałką nad oblanymi rozpuszczalnikiem dziećmi, to lunatykowanie jest raczej kiepską wymówką. Taką matkę czekałoby długie i wesołe życie, ale w pokoju bez klamek. Film każe nam uwierzyć, że zamiast takiego rozwiązania, syn po prostu się obraził i nie lubi już swojej mamy. Kolejnym absurdem jest sprawa uczulenia córki Charlie na orzechy, wszyscy wiedzą że je ma, ale nigdy nie mają przy sobie leku który jest w stanie ją uratować. Ostatecznie prowadzi to do dekapitacji dziewczynki w wypadku samochodowym, podczas pędzenia po lekarstwo oczywiście. Postawę ojca, tej szczęśliwej rodzinki, pozostawiam bez komentarza. Jednak te wszystkie rzeczy mieszczą się w moim zawieszeniu niewiary, gdy decyduje się na tego typu produkcje.
Dla mnie głównym problemem jest konstrukcja całego filmu. Jest to pół standardowej fabuły horroru. Dopiero w zakończeniu pojawia się główne zagrożenie i zaraz potem dostajemy napisy końcowe. Każda kinowa produkcja powinna być zamkniętą historią. Decyzja o pociągnięciu serii, jeszcze przed nakręceniem pierwszej części zazwyczaj kończy się klapą. Sceny są na maksa przeciągnięte, czuć sztucznie zwalniane tempo. Totalnie straciłem zainteresowanie, przez co film nie miał już szans na wzbudzenie we mnie grozy. Zdecydowanie częściej czułem się zażenowany, szczególnie że dialogi napisane są koślawo i odgrywane z przesadną dramą. Często powodując mój uśmiech, zamiast wzrost napięcia. Ludzie chwalą aktorstwo, lecz dla mnie prawie wszystkie kreacje są over the top w stopniu nieoglądalnym. Dla równowagi mamy ojca, który jest pięknym przykładem na trudność milczących ról. Jest właściwie nieobecny przez większość filmu, choć może to być zamysł twórców na przerysowanie postaci w drugą stronę, dla balansu ale bardzo w to wątpię.
Zaznaczam, że jest to moje subiektywne odczucie oraz szanuję jeśli ktoś ma inne zdanie.
Jeśli ktoś wie co mi umknęło, zapraszam do dyskusji. Napiszcie własny artykuł, lub przekonajcie mnie na facebooku, a sam zamieszczę sprostowanie. Na ten moment uważam, że film jest niestrawny dla przeciętnego widza. Na sali było ze mną koło 10 osób i wszystkie chichotały po krępujących dialogach i scenach wywołujących zakłopotanie. “Dziedzictwo Hereditary” nie zarobiło jakoś szczególnie i pewnie tak już zostanie. Na pewno nie będę wyczekiwał, obowiązkowej jak rozumiem, drugiej części.