Ready Player One czyli zgwałcona popkultura. | worldmaster.pl
#

Nie tak dawno Pan Steven Spielberg, którego nikomu przedstawiać pewnie nie trzeba, popełnił film “Ready Player One”. Produkcja powstała na podstawie książki o tym samym tytule. Nie miałem okazji przeczytać, ale w kręgach geeków ma raczej słabą opinię. W obydwu przypadkach popkultura miała być wyniesiona na piedestał, ale raczej dostała obuchem w głowę i została brzydko wykorzystana.

Zacznijmy od największego nieporozumienia, zarówno filmu jak i książki, czyli Easter egg‘a. Co do zasady, jest to coś ukrytego w produkcjach, które oferuje popkultura, a pojawiło się to już wcześniej i coś, co ludzie zaznajomieni z tymi klimatami rozszyfrują i sprawi im to przyjemność. Obydwa dzieła miały być hołdem dla tej formy, ale kompletnie mijają się z istotą sprawy. Kwintesencją Easter egg’ów jest ulotność  odniesień –  powinno to być suptelne mrugnięcie okiem, do wyłapania tylko przez ludzi, dla których popkultura stała się religią. Ready Player One przeciąga jednak wszystkie te tropy do absurdu.

ready player one popkultura

youtube.com

Cała historia kręci się wokół wirtualnego świata, w którym na każdym kroku spotykamy coś znajomego. Gdzieś w tle wspina się Batman, jedzie znajomy pojazd, leci piosenka z waszego ulubionego soundtrack’a, ktoś tańczy ikoniczny taniec lub ubrany jest w kultowy strój. Autor książki miał trochę trudniejsze zadanie z przedstawieniem krajobrazu, więc wepchał tysiące przypisów, co jest kontrowersyjne ale zrozumiałe. Jednak w filmie reżyser mając nieograniczone pole działania, postanowił zalać nas ordynarną ekspozycją. Większość tego co widzimy, jest tłumaczone nam i pokazywane palcami, jakbyśmy pierwszy raz obcowali z dziełami, które oferuje nam popkultura. Cała magia tego świata jest zepsuta przez ciągłe wyjaśnienia, zabiera nam się całą frajdę z odkrywania odniesień. Takie podejście obraża inteligencję widza i kłóci się z samą ideą Easter egg ‘ów. Nawet przeciętny Deadpool 2, działał na tym polu zdecydowanie lepiej.

Czy warto jednak z jakiegoś powodu obejrzeć “Ready Player One”??

Ciężko mi było się skupić, gdy na każdym kroku byłem bity ekspozycyjnym kijem, którego nie znoszę. Do tego przesłanie płynące z filmu, to typowe spojrzenie 60 latka na dzisiejszy świat, czyli “wyciągnijcie głowy z tych ekranów”, z czym właściwie się nawet zgadzam, ale jest to już tak oklepane, że od wielkiej produkcji oczekiwałbym jednak czegoś więcej. Nie polecam, ale zapraszam do dyskusji.

 

Od 10 sierpnia, na platformie Netfilx, dostępny jest film “Stowarzyszenie”. Powstał on na podstawie książki o bardzo wdzięcznej nazwie “Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek”. Na pozór prosty romans zamienia się w ciekawą opowieść o dramatach zwyczajnych ludzi w czasach wojny.

Główna oś fabularna jest maksymalnie sztampowa i właściwie od pierwszych minut wiemy, do czego zmierza. Ciekawsza historia kryje się drugim planie. Poznajemy ją razem z naszą bohaterką, a toczy się w małej miejscowości na wyspie Guernsey, leżącej u wybrzeży Francji, podczas niemieckiej okupacji spowodowanej II WŚ. Co do realizacji, film nie odbiega od wysokiego poziomu, do jakiego przyzwyczaił nas Netflix. Casting wypada świetnie, a aktorzy wycisnęli ze scenariusza ile tylko się dało i choć kilka postaci jest napisane leniwie, to dzięki staraniom odtwórców, nie kłuje to jakoś strasznie. “Stowarzyszenie” uderza pięknymi zdjęciami, lecz to głównie zasługa bajkowych krajobrazów wyspy. Nie jestem specjalistą od architektury i mody tych czasów, ale kostiumy zgrywają się z otoczeniem, czuć klimat poszczególnych scen, więc wydaje mi się, że na tym polu wszystko jest ok.

Za to zupełnie nie podoba mi się zawarty w filmie watek homoseksualny. Wydaje mi się wymuszony i traktowany jak coś do odhaczenia. Jeśli już chcemy pokazywać w filmach mniejszości, to warto, by miało to jakiś sens. Inaczej bardziej to szkodzi niż pomaga w likwidowaniu uprzedzeń i stereotypów. Jest tu też przemycone troszkę feminizmu i walki o prawa kobiet. Tutaj jednak twórcy podeszli do tematu ze smakiem, nic nie jest nachalne i ten wątek naprawdę działa świetnie.

stowarzyszenie netflix

www.spidersweb.pl

“Stowarzyszenie” to film jakich wiele na Netflix, więc dlaczego właściwie o nim piszę??

Ze względu na świetnie przedstawione dramaty wojenne zwyczajnych ludzi, które nie znikają wraz z dniem zakończenia działań wojennych, ale oddziałują na społeczeństwo jeszcze przez wiele lat. Zazwyczaj pokazuje nam się konflikty z perspektywy wielkich bitew, snując romantyczne wizje walecznych bohaterów. Często zapominamy, że największe poświęcenia spadają na cywili, których wyniszcza głód, choroby i zdegenerowani żołnierze. Może gdyby pokazywać więcej tego cierpienia i okropieństw wojen, w przyszłości ludzie z imperialistycznymi zapędami nie dochodzili by do władzy.

Także jeśli macie Netflix i wolny wieczór bardzo polecam poświęcić dwie godziny na film “Stowarzyszenie”. Obczajcie też ciekawy tekst o Powstaniu Warszawskim i wpadnijcie do mnie na fb.

“Marvel” przyzwyczaił nas do miliardowych zysków swoich produkcji, tymczasem zanosi się że “Ant-man and the Wasp” ledwie wyjdzie “na zero”. Gdzie leży przyczyna takiego stanu rzeczy?? I co można było zrobić inaczej??

Po naładowanym symboliką filmie Black Panther i stawianiu czoła wielkiemu zagrożeniu w Infinity War, nadszedł czas na luzacką komedię o człowieku mrówce. Marvel ostatnio rozpieszczał nas zupełnie nowym poziomem w swojej klasie, nie ma się więc co dziwić że Ant-man and  the Wasp spotkał się ze średnim przyjęciem oraz kiepskimi wynikami finansowymi. Fabuła przypomina bardziej kreskówki Hanna Barbera, niż pełne epickich pojedynków i ukrytych znaczeń poprzednie produkcje. Historia jest pełna zwrotów akcji, jednak wszystko prowadzone w przyśpieszonym tempie i z mocnym przymrużeniem oka, przez co nie daje na tyle stawki byśmy w pełni zaangażowali się w wir wydarzeń. Są postacie i wątki, które spokojnie mogłyby zostać pominięte na rzecz rozwinięcia pierwszoplanowych bohaterów. Czuć tu podejście, podobne do tego które widziałem w Deadpool’u 2. Wszytko co sprawdziło się w pierwszej części, jest tu bardziej, mocnej i więcej. Jednak tutaj wykonanie podoba mi się zdecydowanie bardziej.

“Ant-man and  the Wasp”nie jest złym sequelem, ani złym filmem.

Jest przyjemną, śmieszną komedią do zobaczenia wraz z rodziną i bez konieczności zaznajomienia z wielkim uniwersum studia Marvel. Jeśli jesteśmy w stanie zawiesić niewiarę i nie oczekiwać kolejnej wybitnej produkcji, to można się naprawdę świetnie bawić. Tak jak do pierwszej części i do tej nie będę za często wracał, ale dobrze ją wspominał i polecę każdemu, kto się waha czy się wybrać do kina.

Ant-man the Wasp Marvel

http://www.bbc.com

Więc dlaczego film nie zarabia??

Problemem na pewno okazała się data. Nie dość, że dopiero mieliśmy wielkie produkcje z MCU, to konkurencja również nie próżnowała, więc jest w tym momencie lekki przesyt popcornowym kinem. Nie pomogła też kolizja z MŚ w piłce nożnej, przez co daty premier w różnych krajach rozciągnęły się na około miesiąc i nie można było zrobić kampanii reklamowej z prawdziwego zdarzenia. Marvel jednak nie jest w żadnych tarapatach. Straty nie będzie, a na przyszłość na pewno przemyślą lepiej umiejscowienie w czasie swoich filmów. Wierze, że gdyby dali nam złapać oddech po Infinity War i wypuścili film w październiku, wyniki byłyby dużo lepsze.

Lećcie do kin na “Ant-man and  the Wasp”! Obczaicie stary artykuł odnośnie box office. I wpadnijcie podyskutować na fb. 

Tegoroczny San Diego Comic-Con nie obfitował w przełomowe newsy. Disney mało się udzielał bo niedługo mają swoją imprezę, a konkurencja nie zaskoczyła niczym szczególnym. Z ciekawszych rzeczy Warner Bros. tradycyjnie zmienił nazwę swojego uniwersum DC, a filmy Aquaman oraz Shazam dostały swoje trailery.

W świecie DC, stworzonym przez Zacka Snyder’a wszystko było mroczne i patetyczne. Główne scena działy się nocą, w deszczu i wśród chórów Hansa Zimmer’a. Nawet w dobrze przyjętej Wonder Woman, końcowa walka z Aresem to znajoma szarość i podniosłe teksty. Forma ta wyczerpała się właściwie na Batman vs. Superman i chyba tylko Gal Gadot oraz relatywny sukces filmu o Amazonkach powstrzymał studio przed całkowitym reboot’em. Byłem pewien, że w końcu całe uniwersum umrze śmiercią naturalną, poprzez słabe wyniki finansowe ale oto Aquaman i Shazam, krótkimi trailerami, dali nadzieję na przyszłość oraz wprowadzili do świata więcej kolorów i ciepła niż wszystkie poprzednie filmy razem wzięte.

Mimo że efekty specjalne nie powalają, Atlantyda wygląda po prostu wspaniale.

Miałem spore obawy że podwodny świat, zgodnie z konwencją przyjętą wcześniej przez studio, będzie ciemny i smutny. Sceny z poprzednich filmów, w których wystąpił Aquaman, tak właśnie wyglądały. Na całe szczęście jest zupełnie inaczej. Gdy bohaterowie wpływają do Atlantydy wszystko jest błyszczące oraz kolorowe i mimo kulejących komputerowych efektów ja kupuję tę scenerię w stu procentach. Zarysowana historia jest prosta, ale nikt nie czeka przecież na przełomowe scenariusze, tylko na dobrą zabawę.

aquaman shazam dc

www.rollingstone.com

Wygląda na to, że w świecie DC pojawi się w końcu pełnoprawna komedia.

Shazam zapowiada się na familijne kino z masą humoru. Mam nadzieję, że puszczą wodze fantazji i po prostu będziemy 2 godziny zanosić się śmiechem. Sam kostium jest tak wspaniale kiczowaty, z tą błyskawicą świecącą jak neon sklepu monopolowego, że nie da się go nie kochać. Sama narracja będzie prowadzona przez 11-12 latka i dopóki film będzie o tym pamiętał i nie będzie starał traktować się zbyt serio, nie widzę powodu dlaczego miałby się nie udać.

I wszystko byłby pięknie, gdyby nie jeden fakt.

Choćby nie wiem co Warner robił ciągle są wiele lat za Marvelem. Każdy trop podejmowany przez studio który dla filmowego DC wydaję się powiewem świeżości, konkurencja już dawno użyła i udoskonaliła. Dość powiedzieć że w MCU jest już 5 luźnych komedii i kilka świetnie przedstawionych fantastycznych światów, z Wakandą na czele. Mimo iż podobają mi się oba trailery to nie nastawiam się na nic odkrywczego. Mam wielką nadzieję że się mylę, bo bardzo bym chciał wspaniałe uniwersum z Batmanem i Supermenem, a póki co cały projekt wisi na włosku. Jednak jest szansa na zajęcie pierwszego miejsca w drugiej lidze i awans do ekstraklasy.

Zajrzyjcie na mój facebook, i obczajcie inne artykuły na WM.

 

Czternaście lat, należące do Disney’a studio Pixar, kazało nam czekać na sequel filmu Iniemamocni. Pierwsza część to dwa Oscary i worek pieniędzy, więc obiecywałem sobie wiele po seansie. Wyszła jednak bezpieczna animacja, skrojona dla jak najszerszej grupy odbiorców.

Nudzić się w kinie na pewno nie będziecie.  Fabuła jest prosta i przejrzysta, ale trzyma tempo i sprawia, że nim się obejrzymy jesteśmy już przy finale. Ogólnie cała historia jest trochę za bardzo skomplikowana dla dzieci, ale zbyt mało dla dorosłych. Podobny problem dotyczy też innych spraw i tu powstaje właśnie mój największy zarzut. Iniemamocni 2 starają się zmieścić coś dla każdego, przez co wszycy mogą czuć niedosyt. Animacja ta nie pozwala wybrzmieć dotykanym, przez siebie kwestiom.

Iniemamocni 2 zamiast skupić się na rodzinie, porusza dodatkowe problemy, które tylko odwracają uwagę.

Twórcy, na potrzeby scenariusza, wykładają nam aktualną sytuację polityczną. Dostajemy motyw kobiety rozdartej pomiędzy życiem rodzinnym, a rozwojem kariery. Z drugiej strony chce też udowodnić coś mężowi, ale właściwie robi to dla wspólnego dobra. Jest też nieszczęśliwa miłość nastolatki, nieświadomie zepsuta przez ojca i chęć wykazania się nadpobudliwego młodzieńca, który ciągle coś rozwala. Do tego kłopoty z bobasem, który bezwiednie powoduje niezłe zniszczenie. Postać złoczyńcy dokłada kompletnie nową problematykę i razem z bratem są naprawdę bardzo rozbudowani, co zwykle uznałbym za plus, jednak tutaj jesteśmy już totalne przeładowani treścią.

To wszystko możemy sobie odnieść do rzeczywistego świata i przełożyć na własne doświadczenia. I nie byłoby w tym nic złego, ale ten cały miszmasz jest poprzecinany gagami dla dzieci i mnóstwem postaci służących tylko jakiemuś żartowi. Rozumiem że to animacja i najmłodsi nie mogą się nudzić, więc utrzymanie prostego humoru było nieuniknione, jednak wtedy twórcy mogli sobie odpuścić te cięższe tony, spadające na nas co chwila.

animacja, Iniemamocni

www.filmweb.pl

Osobiście raczej nie będę wracał do tej produkcji, jednak czy poleciłbym Ci wybrać się do kina??

Mój problem z filmem Iniemamocni 2 to bardzo subiektywne odczucie. Prawdopodobnie trochę za dużo sobie obiecywałem i finalnie podszedłem do tematu zbyt poważnie. Także mimo mojej kiepskiej opinii polecam produkcje obejrzeć i ocenić samemu, a jako że nie nudziłem się w kinie, robię to z czystym sumieniem. Choć zdecydowanie bardziej wolałbym zobaczyć drugi raz Berka. Zapraszam też na mój facebook, chętnie podyskutuję o tych filmach i nie tylko.

#kolejne artykuły