Escape room – kto nie brał jeszcze udziału w tej świetnej rozrywce, niech pierwszy rzuci kamieniem. No dobra, jeśli jednak jakiś kamyczek poleciał, to koniecznie trzeba nadrobić straty i skorzystać z tej formy zabawy. Ci, którzy już w escape roomach byli mogą powiedzieć, że faktycznie rozwiązywanie zagadek i odszukiwanie wyjścia daje poczucie wcielenia się w rolę Sherlocka Holmesa, często w wersji na dragach, a to daje niezapomniane wrażenia, klimat i ekscytację. Świetnie… ale czy w escape roomie był Twój szef?
Jeśli nie, to zapewne ma ku temu dwa powody. Albo przestraszył się sytuacji z głośnym wypadkiem i pożarem w jednym z Esc.Roomów i to go zraziło wystarczająco (nie będę się nad tym rozwodził, ale mam nadzieję, że to dosyć oczywiste, że wypadek był spowodowany błędnym przygotowaniem pomieszczenia, a nie rodzajem rozrywki samym w sobie). Albo, i to jest chyba jednak gorsza opcja, ma gdzieś integrację pracowników, których traktuje tylko jak „zasób” do pracy, a firma to dla niego „zakład pracy”, w którym niczym stereotypowa Helga pogania pracowników-robotników bacikiem. Współczuję takiego szefa, a Tobie radzę – czym prędzej zmień firmę, bo póki co to siedzisz jeszcze w sowieckiej faktorii lat 30. XX wieku.
Jeśli jednak byliście kiedyś firmowo w Escape Roomie ze swoim szefem (albo i bez), to pewnie przyznacie, że to fajna forma zabawy, która spaja zespół i dobrze buduje jego integrację. Super, ale pewnie znajdzie się kilka osób, które dosypią łyżkę dziegciu i powiedzą, że to jednak trudna animacja czasu wolnego. Trzeba taki escape room zarezerwować, dogadać wszystkich pracowników, opłacić, dojechać, etc. Dużo logistycznej roboty.
A co, gdybym powiedział, że można lepiej? Że taki escape room nie tylko może nie wymagać pracy logistycznej, ale też dawać więcej korzyści, niż zwykła rozrywka?
Logistyka
W swojej pracy miałem już okazję realizować tzw. mobilne escape roomy. Jedyne czego wtedy potrzeba, to pomieszczenie w firmie (np. salka typu akwarium) wynajęta na kilka godzin. Przyjeżdżamy wtedy do klienta i przed rozpoczęciem zabawy, to my organizujemy przestrzeń! Przystrajamy salę, montujemy zagadki, ustawiamy zegary, etc. Szef nie martwi się o nic, bo cała zabawa przyjeżdża do niego plus, dodaje od siebie animatorów rozgrywki, którzy mogą wcielić się w role mędrca, sfinksa, czy innego agenta wysyłającego pracowników na misję.
Rozwój
Taki escape room to nie tylko okazja do zabawy i integracji, ale też do edukacji pracowników. Podążajcie za mną. Często zdarza się, że dbając o rozwój pracowników szef zatrudnia szkoleniowca, który ma przekazać jakąś wiedzę. Nierzadko taki szkoleniowiec mówi tak interesująco, że obserwacja życia sztucznej trawy na balkonie wydaje się najciekawszym zajęciem na Ziemi. Inna sprawa, że często sami pracownicy „przeżyli już wszystko” (to ulubiona mantra moich klientów) i nie ma czym ich zaskoczyć. Żadna edukacja, żaden edutainment nie jest dla nich ciekawy (a jeśli nie jest ciekawy, to nic z niego nie wyniosą, prawda?).
I tutaj wchodzi mobilny, szkoleniowy escape room (cały na biało!). Okazuje się, że jeśli np. chcemy przeszkolić ludzi z umiejętności miękkich (dajmy na to komunikacji), to możemy przygotować dla nich escape room nastawiony na kooperację, gdzie np. jeden uczestnik posługuje się tylko mową, drugi tylko wzrokiem, a trzeci tylko dłońmi. To wymusza kooperację i prawidłowe przekazywanie informacji (może być też super symulacją współpracy z osobami z niepełnosprawnościami). Kompetencje twarde? Świetnie, załóżmy, że pracownicy muszą nauczyć się obsługi jakiegoś programu. Dlaczego nie wykorzystać elementów quizu opartych na tym programie, które będą potrzebne w rozwiązaniu zagadki z escape roomu? To wszystko da się zrobić.
Personalizacja
Najlepsze jednak jest to, że taka usługa mobilnego escape roomu może być dostosowana stricte pod daną firmę. Oznacza to, że możemy użyć motywów, które są znane tylko i wyłącznie pracownikom (inside jokes jak to mówią Wyspiarze). Zbudować klimat pokoju, który nawiązuje do wartości firmy, wspiera jej identyfikację, oparty jest o misję i wizję. Słowem – jest skrojony na miarę! Nie tylko miarę tematycznie nawiązującą do klienta, ale również miarę czasową (czas trwania rozgrywki), miarę ilości graczy, logistyczną, techniczną i cenową! To tak, jakbym położył przed szefem firmy dwa telefony: stacjonarny do dzwonienia oraz nowego iPhone’a i poprosił o wybranie lepszego. To samo tu. Są Escape roomy stacjonarne, służące do zabawy oraz są te mobilne, które mogą służyć do czego tylko chcesz.
Na koniec pytanie do Was. Jak wspominałem wcześniej, mam już na koncie kilka zrobionych mobilnych escape roomów. Nie ma ich natomiast w ofercie na mojej stronie tworzegry.pl
A może powinny być?
Dajcie znać, co myślicie, czy chcielibyście zrobić u siebie w firmie taki escape room? Oraz, czy wolelibyście zatrudnić do tego mnie, czy raczej oprzeć się na gotowym scenariuszu, który zrobiłem i sami zrobić go u siebie?