Kobieta z bliznami - Jolanta Golianek | worldmaster.pl
#

I. Kobieta z bliznami

Pamiętam wszystko jak przez mgłę, czasami tak wyraźnie, że aż bardzo boli.

Zapisując kolejne kartki, otwieram to wszystko co przeżyłam. Czasami łza zakręci się w oku. Zastanawiam się, skąd wtedy miałam na to tyle siły. Jak bardzo chciałam nie żyć, a jednocześnie chciałam żyć. Przecież wtedy cały świat runął. Boże, przecież wtedy nie miałam ciała, byłam nikim. Byłam jedną skwarką i myślałam, że na świecie już nie ma brzydszej osoby od ciebie. Nawet nie przypominałam człowieka, a co dopiero kobiety.

kobieta z bliznami

Chciałam tylko podrzucić do kominka i wrócić do sypialni do łóżka i spokojnie obejrzeć serial. Wieczorem razem z dziećmi leżałam w wielkim łóżku, w sypialni oglądaliśmy coś tam w tv i rozmawialiśmy. Mieszkaliśmy od niespełna roku w nowym domu. Wszystko jeszcze pachniało nowością, wiele rzeczy było do wykończenia, ale dla nas najważniejsze było, że mamy dom z ogrodem, nasz azyl na ziemi. Rano pod dom podchodziły sarny, zające, bażanty i popijając herbatę podziwialiśmy naturę.

Chciałam tylko podrzucić drewno do kominka, nic więcej.

Nie pamiętam co się stało, nawet nie wiedziałam, że się palę. Słyszałam tylko jakby w oddali jak córka woła „mamo palisz się”. Pobiegłam do łazienki, zaczęłam oblewać się wodą. Byłam sama z dziećmi w domu i nie byłam do końca świadoma co się wydarzyło. Córka zadzwoniła po sąsiadów. Wezwali karetkę. Krzyczałam po co, przecież nic mi nie jest. Nawet mnie nie bolało. Na dole w domu nie było lustra, więc nawet nie wiedziałam jak wyglądam. Prosiłam, żeby pomogli mi się ubrać, posprzątać w salonie i pójdę spać. Wezwali kartkę i byłam na nich wściekła, przecież mnie nic nie bolało. Kiedy usłyszałam sygnał karetki, myślałam że szlak mnie trafi. Poczułam taki ból, którego nie da opisać się.

Nagle zaczęłam dochodzić do siebie, a raczej moje trzeźwe myślenie. Zauważyłam, że z prawej dłoni zwisa mi skóra, że całą koszulkę mam spaloną, do tego z bólu posikałam się w wannie. Krzyczałam, tak bardzo bolało. Lekarz z ratownikiem medycznym jak mnie zobaczyli, zaczęli szybko działać. Próbowano założyć mi wenflon, ale żyły pękały. Przez łzy, szloch, krzyk prosiłam żeby mi coś dali, bo już nie mogę. Z pokoju słyszałam jak synek płacze, córka rozmawiała z tatą.

Ratownik z lekarzem po podaniu morfiny wyjęli mnie z wanny i położyli na łóżko, przykryli folia termiczną, przypięli pasami i wsadzono mnie do karetki. Za karetką do szpitala przyjechał sąsiad. W szpitalu na SOR nie wiedzieli co ze mną zrobić. Pielęgniarki zastanawiały się czym mi twarz posmarować. Doszło do mnie, że nie wiedzą jak udzielić pomocy. Zaczęłam krzyczeć do sąsiada, żeby zadzwonił po znajomego, jest lekarzem. Jak tylko przyjechał, wszystko potoczyło się inaczej. Nie mając świadomości jak do końca wyglądam, prosiłam żeby nigdzie daleko mnie nie wysyłali. Po kilku telefonach, padło hasło Gdańsk. Nie pamiętam za dobrze samej podróży. Byłam zmęczona, na środkach przeciwbólowych (chociaż lekki ból czułam), byłam senna.

Ratownik medyczny całą drogę ze mną rozmawiałam, żebym nie zasnęła. A ja chciałam więcej morfiny i chciałam zasnąć. Dojechaliśmy do Gdańska, Uniwersytetu Medycznego. Czekała już na mnie pani doktor z personelem. Musiałam wyglądać strasznie, bo ludzie na korytarzu mieli dziwny wyraz twarzy, a widzieli tylko moją twarz. Tak naprawdę było mi wszystko obojętne, byłam tak zmęczona.

A to dopiero był początek koszmaru.

Przełożono mnie w pokoju przyjęć na łóżko. Dostałam drgawek, było mi tak zimno i tak bolało, że nie miałam siły płakać, tylko krzyczałam. Wszystkie emocje mieszały się. Nie wiedziałam co w domu, co z dziećmi. Pamiętałam ciągły płacz synka i „gdzie zabieracie moją mamę”. Nie wiedziałam, co ze mną się dzieje. Na prawej dłoni na palcu miałam obrączkę, nie zdjęli mi jej lekarze w moim szpitalu. Palec strasznie spuchł, ale pani doktor tak się zaparła żeby ratować palec, że sama przecięła tą cholerną obrączkę (a była gruba). Już wtedy powinnam zdać sobie sprawę, że to silna kobieta (psychicznie i fizycznie) i że będzie walczyć o mnie do końca. Zaczęła mnie oglądać, oczyszczać skórę, nakładać opatrunki. Nie mogła jeszcze za dużo podać morfiny bo musiała dokładnie ocenić stan mojego zdrowia. Jeszcze chyba nigdy tak w życiu nie prosiłam nikogo o nic, jak o coś przeciwbólowego.

Spędziłam tam chyba około dwóch godzin, tyle ludzi się przeplatało, każdy coś chciał, każdy lekarz z innej specjalności sprawdzał moje ciało. Wtedy nawet do końca nie zdawałam sobie sprawy, że jestem naga. Między czasie przewieziono mnie jeszcze na prześwietlenie klatki piersiowej. Po tym wszystkim trafiłam na oddział Klinika Chirurgii Plastycznej i Oparzeniowej. Położono mnie w sali, gdzie stały cztery łóżka. Trzy były zajęte przez mężczyzn. Przeniesiono mnie na łóżko koło okna, ogrodzili od reszty parawanem i powiedziano, że rano już będę sama w sali. Chyba mi coś dali, bo szybko zasnęłam.

Rano gdy się obudziłam, rzeczywiście wszystkie trzy łóżka były puste. Nie wiedziałam która jest godzina, ale na korytarzu już było głośno. Po chwili weszli lekarze do sali, trwał obchód. Musiałam wyglądać nieciekawie, bo wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli. Ja ich zresztą też ledwo widziałam, bo miałam całą twarz spuchniętą i ledwo co mogłam otworzyć oczy. Dłonie miałam w opatrunkach, przykryta lekkim prześcieradłem, na morfinie, dalej nie wiedziałam co się ze mną dzieje.

nie mogłam jeść, pić, nie mogłam nic..

Między czasie rozmawiałam z babcią, a raczej próbowałam ją w tym wszystkim uspokoić, że aż tak źle nie jest.

Później pustka, nic nie pamiętam co się ze mną działo.

cdn…

II. Kobieta z bliznami

 

Czy berek może być tematem na film?? Absurdalna komedia to coś co zazwyczaj pomijam w kinie, jednak na tę postanowiłem się wybrać, gdy usłyszałem, że jest oparta na prawdziwych wydarzeniach.

W 2013 roku “Wall Street Journal” opisał historię 10 mężczyzn, dla których berek był elementem spajającym przyjaźń przez 28 lat. Jak to się właściwie zaczęło?? Paru chłopaków uwielbiało ganiać się na przerwach w szkole. Gdy rozjechali się po różnych częściach ameryki, po kilku latach doszli do wniosku że brakuje im tej zabawy. Spotkali się więc u prawnika, spisali zasady i jeden miesiąc roku polowali na siebie w najdziwniejszych miejscach i sytuacjach. Scenariusz jest w miarę luźno jest oparty bardziej na samym motywie, niż faktycznym przebiegu ich życia. Tak oto powstała nasza komedia, jednak czy warto poświęcić na nią czas i pieniądze??

Trzeba przyznać że nie jest to dobry film. Do tego granie na absurdzie to bardzo delikatny temat i czasami jeden żart za dużo potrafi zepsuć całą scenę.

Wszystkie postacie są napisane od linijki, najprawdopodobniej takie było założenie, ale tutaj nie ma bohatera tylko zbiorowy comic relief. Każdy ma swój rollling joke lub jedną cechę którą wyśmiewamy. Odniosłem też wrażenie, że twórcy przeszarżowali w pewnych momentach z humorem. Ja mam bardzo dużą tolerancję na rubaszne żarty ale w tym filmie kilka razy zagalopowano się i wypadałem z rytmu. Jest to jednak sprawa zupełnie subiektywna, takie gagi się kupuje albo nie, nie ma na to schematów. Nie porwano się też na ukrycie ciekawszego przekazu czy komentarza społecznego,a końcowy twist zdecydowanie pozostawiał na to miejsce.

berek, komedia

youtube.com

Jednak to dzięki tej prostocie i bezpretensjonalności można się wspaniale bawić  na “Berku”.

A dawka humoru jest na prawdę ogromna. Były momenty, że nie byłem w stanie skupić się na filmie, bo śmiałem się jeszcze z poprzedniego żartu, a już były następne dwa. Podobały mi się też sceny stylizowane na Sherlocka Guy’a Ritchiego. Także jeśli masz dość odgrzewanych kotletów jak Ocean’s 8 i masz ochotę na czystą, nieskrępowaną jazdę bez trzymanki przez dziesiątki gagów, słownych gierek, masy cynizmu, sarkazmu i autoironii, to bierz piwo i popcorn i zasuwaj do kina. Ja nie śmiałem się tak w kinie chyba nigdy.

Każdy zna ideę oszukanego posiłku. Jednak, co z aktywnością, idącą w parze z żywieniem? Okazuje się, że spontaniczny trening też ma szereg korzyści!

O szeroko znanym odstępstwie od diety w postaci popularnego „Cheat Meal’a” , nie tylko każdy słyszał, ale również z wielką lubością stosował. Spontaniczne poluzowanie swoich sztywnych wytycznych, najczęściej dotyczy kwestii żywienia. Nad słusznością takiego działania rozwodziłem się już w innym tekście. Natomiast dziś, chciałbym zwrócić Waszą uwagę na inny czynnik, biorący duży udział w procesie kształtowania sylwetki. Jeśli zastanawiacie się, co mogą mieć ze sobą wspólnego słowa – „spontaniczny” i „trening”, to tym artykułem rozwiewam wszystkie Wasze wątpliwości i pozwalam ulżyć Waszej ciekawskiej stronie duszy.

Każdy, kto tylko choć trochę otarł się o zdrowy styl życia, dietę czy kształtowanie sylwetki, na pewno nie raz spotkał się ze zjawiskiem „oszukanego posiłku”. Zakłada ono zjedzenie raz na określony czas tego, na co tylko ma się ochotę. Nie wnikając w szczegóły – jest to świetny zabieg psychologiczny dla zmęczonej dietą głowy.

oszukany trening

W swoim procesie myślowym, a tym samym i w działaniach, kompletnie zapominamy, że organizm otrzymuje od nas również ogromny bodziec stresu, także podczas treningu. Dość powszechnym i znanym zjawiskiem jest przetrenowanie. Występuje ono nie tyle w kwestii ciała pojętego w sferze fizycznej, ile psychicznej. Przetrenowanie Centralnego Układu Nerwowego jest faktem. Do uzyskania takiego efektu, wystarczy bezpardonowe przesuwanie kolejnych granic na treningach, nieustanne ćwiczenie do skraju wytrzymałości i posługując się żargonem środowiska kulturystycznego – trenowanie „do upadku mięśniowego”. Nierzadko dochodzi do tego również deficyt kaloryczny. Oznacza to zbyt małą podaż energii dla ciała, które na treningach jest eksploatowane w dość makabryczny sposób.

Aby temu zapobiegać,  najczęściej stosuje się w tym celu tak zwany deload. W zdecydowanej większości przypadków jest to tydzień o zmniejszonej intensywności oraz objętości treningu, w celu regeneracji całego ciała. Zarówno pod kątem fizycznym, jak i psychicznym.

Tyle nauki. Pora na życie.

Przypomnijmy sobie naszą własną drogę do rewelacyjnej, oczekiwanej sylwetki. Zapewne oprócz planu żywienia, posługiwaliśmy się też określonym planem treningowym. Wykonywaliśmy go bezbłędnie, wszystko zgodnie z przedstawioną listą ćwiczeń i ich specyfiki. Nie było żadnych odstępstw. Czuliśmy buzująca krew w żyłach i skoki adrenaliny, gdy tylko przychodził na niego czas. Jednak z biegiem czasu, po kilku tygodniach nasz zapał osłabł. Trening – niby nadal ten sam – stał się dla nas jakby „jałowy”. Pozbawiony początkowego wyrazistego smaku. Ten moment poznawania czegoś nowego minął, a uporządkowany, nieznoszący sprzeciwu plan, stracił w naszych oczach na wartości.

Naszym najczęstszym rozwiązaniem takiego problemu jest albo kombinacja i całkowita zmiana planu, albo zupełne zaniechanie ćwiczeń i tym samym, rezygnacja z osiągnięcia wymarzonej sylwetki. O ile w przypadku rozwiązania drugiego, bezsprzecznie można stwierdzić, iż jest ono błędne, o tyle pierwsze sposób pierwszy zależy od kilku czynników. Zbyt częste zmienianie planu, może skutkować wieczną adaptacją organizmu do nowych ćwiczeń i bodźców, a tym samym niewykorzystaniem nigdy swojego potencjału w pełni. Z drugiej jednak strony, zamiana kilku ćwiczeń lub dostosowanie ich do naszych priorytetów, może dać pożądane efekty. Jednak najważniejszym faktorem determinującym ewentualną zmianę planu, powinny być efekty. Dopóki one występują, zastanowiłbym się pięć razy, zanim bym cokolwiek zmienił.

Na zniechęcenie treningiem i brak motywacji nawet pomimo widocznych rezultatów, jest inne, lepsze rozwiązanie. Być może nie sprawdzi się ono u każdego, ale próba jego zastosowania na pewno nie wyrządzi Wam krzywdy.

Oszukany trening.

Idąc tokiem myślenia oszukanego posiłku, można powyższe stwierdzenie określić jako spontaniczny trening. W dość przystępny sposób tłumacząc – na treningu robisz to, co Ci się żywnie podoba. Tego jednego dnia zapominasz o sztywnej i rygorystycznej rozpisce, która planuje Ci każdą minutę Twojej aktywności. Pozbywasz się myśli o wszystkich narzucanych ćwiczeniach i robisz tylko te, które Ci się podobają i na które masz ochotę. Naturalnie nie zapominając o zachowaniu bezpieczeństwa w postaci stosowania odpowiedniej techniki.

Potencjalnych korzyści upatrywałbym w tych samych aspektach jak w przypadku oszukanego posiłku. To przede wszystkim odpoczynek dla głowy, wyrwanie się z monotonii i przełamanie pewnych sztywnych, ograniczających schematów. Trening, który do tej pory mógł wydawać się wyprany z wszelkiej radości, nagle okazuje się rewelacyjną zabawą. Nie ukrywam, że moim zdaniem, każdy lub przynajmniej większość treningów – nawet tych zaplanowanych – powinna być przede wszystkim rozrywką, ale nie chce nadmiernie ingerować w osobistą filozofię trenowania każdego z Was.

Dlatego zwracam uwagę na choć jeden spontaniczny trening, wykonany od początku do końca w sposób, który Wam najbardziej odpowiada i wywołuje najwięcej radości. Jego częstotliwość powinna być na pewno rzadsza aniżeli w przypadku oszukanego posiłku. Celowałbym bardziej w zastosowanie takiego treningu raz na miesiąc, aniżeli raz na tydzień.

spontaniczny trening

Jeśli nadal nie przekonałem Was do tego pomysłu, to wyobraźcie sobie drodzy Panowie, że tego jednego dnia, możecie zrobić tyle serii i tyle ćwiczeń na biceps oraz klatkę piersiową (popularne połączenie nazywane zestawem dyskotekowym lub plażowym), ile tylko chcecie! A Wy drogie Panie, możecie przetrenować swoje pośladki na tyle różnych sposób i w tylu różnych wariantach, ile tylko zdołacie wymyślić! Choć brzmi to dość dziwnie, bo przecież w ten sposób czerpiemy radość z zadawania sobie bólu mięśniowego, to jednak tylko Ci, którzy kiedykolwiek trenowali, wiedzą jak przyjemny i zwłaszcza satysfakcjonujący potrafi być ból, ukierunkowany w odpowiednie miejsca.

Daj sobie chwilę spontaniczności!

W planowaniu swoich ewentualnych odstępstw od wytyczonego planu w konkretnym celu, nie zapominajmy również o aspekcie treningowym. Choć pomijanie go, wzięło się zapewne z przekonania, jakoby to czynnik żywieniowy był ważniejszy, to o wykonywane ćwiczenia również należy zadbać. Nie tylko pod kątem rygorystycznego trzymania się planu, ale także pozwolenia sobie na pewną dozę spontaniczności. W końcu czym byłoby nasze życie bez nutki szaleństwa i improwizacji? Pozwalając sobie od czasu do czasu popuścić wodzę fantazji i na moment zejść z obranej ścieżki, dostarczamy swojemu ciału oraz głowie, niezliczonych pokładów satysfakcji, radości i dzikiego szczęścia, graniczącego z euforią. Dlatego, jeśli i Ty czujesz się znużony swoim treningiem, to na kolejnej sesji zapomnij o swoim planie! Idź i zrób to, na co tylko masz ochotę! Zaszalej, zabaw się! Niech trening przestanie być dla Ciebie reżimem, a ponownie zacznie świecić jako miejsce szczęścia i czasu tylko dla Ciebie.

Wakacje coraz bliżej! A Ty chciałaś zrzucić parę zbędnych kilogramów? Czasu na odchudzanie coraz mniej, więc przyszedł czas na… wymówki! Startujemy:

dieta

„Chcę schudnąć, ale nie mam czasu”

To chyba najczęściej słyszana wymówka! Nie mamy czasu na sport, odchudzanie i aktywność. Może po prostu przestaw budzik i wstań 15 minut wcześniej? Treningi nie muszą trwać godzinami, znajdź 30 minut w ciągu dnia. To tak niewiele, a ten aktywnie spędzony czas doda Ci energii i szybciej wykonasz pozostałe obowiązki! To tylko kwestia organizacji i nastawienia w głowie!

„Zjem bo się zmarnuje”

Znajome? I tak oto zjadamy, prawie drugi obiad! Nic się nie stanie, jak zostawisz na później! Może do pozostałości z posiłku dodasz kilka składników i kolejny posiłek masz gotowy? Kombinuj!

„Lubię dobrze zjeść a fit sałatka to nie dla mnie”

Przyjęło się, że bycie fit czy po prostu odchudzanie oznacza męczarnię, sałatkę lub ryż z kurczakiem. Zmień myślenie! Gotując po prostu odchudź swoje ulubione dania, zamień sosy na jogurty, panierkę na dip, jedz więcej warzyw i ciesz się zdrowym i smacznym posiłkiem.

„Tylko jedno ciasteczko”

…czy kiedyś skończyło się na jednym? Takie „malutkie” słodkości w większych ilościach mogą sporo podnieść kaloryczność naszych posiłków.

„Nie mam na to kasy”

Nic nie stoi na przeszkodzie byś ćwiczyła w domu! Ba! Nawet możesz mieć swojego trenera osobistego! Włączasz YouTube i cała gama profesjonalnych trenerów czeka na Ciebie! Nawet trening możesz wybrać sama! To jak będzie?

„Na prawdę mało jem a waga nie spada”

Mało jesz? A wieczorne dwa piwa wcale nie mają kalorii? Niestety warto sprawdzić czy kilogramy nie odkładają się nam przez wysokokaloryczne napoje które pijemy. Nie zapominajmy o słodkich kawach, czy dużej ilości alkoholu. To również może być niezłą bombą kaloryczną, a zmniejszenie ilości spożywania takich napojów może przynieść zaskakujące efekty.

 

Walcz z wymówkami! Pomyśl o zaletach uprawiania sportu i zdrowego stylu życia! Zajrzyj tutaj i łap kilka pomocnych wskazówek jak pozbyć się zbędnych kilogramów. Uwierz w siebie i leć na trening!

Nie da się ukryć, że jednym z kluczowych elementów wpływających na poziom zaangażowania jest środowisko pracy. Powinno ono wspierać pracowników, dbając o ich dobrostan fizyczny, emocjonalny, dawać silne poczucie celu i pomagać w osiąganiu pełnych możliwości intelektualnych. Jednocześnie, osiąganie najlepszych wyników oraz praca na optymalnym poziomie własnych możliwości są nierozłącznie związane z odczuwaniem pozytywnych emocji.

Firmy doszły do punktu, w którym dotychczasowe rozumienie zaangażowania pracowników jako chęci włożenia ich własnego wysiłku w wykonanie określonej pracy już nie wystarcza, by uzyskać najlepszy możliwy efekt. Z tegorocznego badania „Praca, moc, energia w polskich firmach” zrealizowanego przez Human Power wynika, że sposób działania pracowników i managerów nie jest adekwatny do rosnących wymagań i oczekiwań organizacji. Zabiera im energię, nie gwarantując możliwości czy zdolności do wykonania tego, co mają do zrobienia na ich najbardziej optymalnym poziomie. A przy tym zmniejsza ich energię emocjonalną.

Zadowolony pracownik to efektywny pracownik

Pracownicy niezadowoleni ze swojej pracy częściej chorują, są bardziej podatni na wypalenie zawodowe czy depresję. Wyniki badania Human Power pokazują, że mniej niż połowa badanych rozpoczyna swój dzień z optymizmem i zapałem, natomiast aż 30 proc. tego nie robi. Ponad 40 proc. odczuwa w pracy irytację, frustrację i zniecierpliwienie.

Jest jednak i dobra wiadomość. Więcej niż co trzeci respondent (39 proc.) wykonuje zadania, które sprawiają im przyjemność i satysfakcję. Liczba ta zwiększa się wśród menedżerów (55 proc.). Kierownicy zresztą rzadziej niż pracownicy na niższych stanowiskach odczuwają zniechęcenie do wykonywanych obowiązków. Uważają, że to, co robią, jest istotne dla innych (75 proc.), a praca, którą wykonują, pozwala im realizować osobiste cele czy plany zawodowe (64 proc.) i jest zgodna z ich wartościami (70 proc.). W pracy prawie 60 proc. kierowników wykorzystuje w pełni swój potencjał i umiejętności, a ponadto ponad połowa rozwija się zawodowo i czerpie przyjemność z wykonywania codziennych zadań. Co więcej, celem pracy nie jest jedynie wypłata wynagrodzenia (potwierdza to prawie ¾ badanych).

Podstawą jest pozytywne wzmocnienie

Emocje mają ogromny wpływ na poziom zaangażowania i efektywności w pracy. Wiadomym jest, że relacje oparte na współpracy, zaufaniu, wzajemnej inspiracji są źródłem pozytywnej energii, co decyduje o naszym poczuciu zadowolenia. Produktywność pracowników zależy też od stosunku do nich ze strony firmy, w której pracują. Dużą rolę odgrywa tu menedżer, ale pozytywne informacje zwrotne od naszych współpracowników są równie ważne.

#kolejne artykuły