Porażka – jak się z nią uporać? Jak podnieść się po porażce? Jak radzić sobie z niepowodzeniami?
Chyba każdy zdaje sobie sprawę z tego, że życie to nie tylko dobre decyzje i sukcesy? Jeśli nie, to z pewnością jeszcze nie raz się o tym przekona. Dziś postanowiłam obejrzeć medal z drugiej strony. Poruszę kwestię porażki i tego jak się po tym wszystkim podnieść.
Od najmłodszych lat mamy swoje marzenia, pragnienia oraz plany. Niejednokrotnie z różnych powodów zostają rozmyte w pył. Próbując osiągnąć dane założenie, niestety się nie udaje. Jednak czy jest to powód, aby się poddać?
Wielkość porażki zależy od perspektywy
Zacznijmy od tego, że dla każdej osoby porażka będzie miała inną wielkość. Zależy to od wieku, spojrzenia na świat i priorytetów. W dorosłym życiu porażką możemy nazwać utratę pracy, bankructwo, rozpad związku, nie zdanie studiów, czy kursu. Jednak nie oznacza to, że dla każdego dorosłego takie okoliczności będą porażką. Natomiast o tym za chwilę. W przypadku dzieci porażką może być upadek podczas jazdy na rowerze, nie strzelenie bramki podczas meczu, czy przegranie pojedynku z bratem. W zależności od tego, z jakiej perspektywy patrzymy- dorosłego, czy dziecka- wymiar tych porażek może być różny. Jednak, aby zrozumieć uczucia tej drugiej osoby, należy spojrzeć właśnie z jej perspektywy. Być może dla niej to być bardzo raniące. Mimo, że dla obserwatora może się to wydawać błahą rzeczą, dla poszkodowanego może mieć zupełnie inne znaczenie.
Ważność
Jak wspomniałam wyżej, wydarzenie się danych okoliczności nie dla każdego będzie porażką. Tutaj pojawia się kwestia ważności. To znaczy, że coś zostanie uznane za porażkę w zależności od tego czy jest dla nas ważne. Kiedy nam na czymś zależy chcemy, żeby wszystko poszło zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Jeśli dzieje się inaczej, czujemy smutek i rozczarowanie. Im coś jest dla nas ważniejsze, tym większy zawód czujemy. Dlatego pozwoliłam sobie napisać, że to jest kwestia indywidualna. Każda jednostka będzie daną sytuację postrzegała inaczej i ma do tego pełne prawo.
Przeżywanie porażki
Sposób, w jaki reagujemy na porażkę, przyjmuje różne postaci. Płacz, krzyk, poczucie winy, zamknięcie w sobie. Jeśli stan się utrzymuje dłużej, może nawet dojść do stanów depresyjnych. Mogłoby się wydawać, że błahe wydarzenia nie mogą mieć takich skutków na nasze samopoczucie, bądź życie. A jednak! Należy bardzo ostrożnie podchodzić do tego typu kwestii. Po pierwsze ze względu na fakt, o którym wspomniałam wyżej- porażka zależy od perspektywy. Dwa- jaką miało to ważność dla danej osoby. Pozbieranie się po porażce może być ciężkie- nawet po tej z pozoru prostej. W związku z tym, jeśli w naszym środowisku ktoś znalazł się w takiej sytuacji, uważajmy na słowa. Czasem bezmyślne gadanie, może zranić drugą osobę i niepotrzebnie wpłynąć negatywnie na relację.
. . .
Tym bardziej, jeśli chodzi o dzieci, które są o wiele wrażliwsze od dorosłych ludzi. Należy do nich podejść z miłością i współczuciem. Odpowiednie wytłumaczenie dziecku z pewnością pozytywnie wpłynie na postrzeganie porażek, a w przyszłości ułatwi mu godzenie się z rozczarowaniami. Musimy pamiętać, że porażki są nieodłącznym elementem naszego życia. Biorąc się za jakąkolwiek rzecz, musimy mieć przed oczami dwa scenariusze- dobry i zły. Jednak ktoś musi nas o tym uświadomić za dziecka, żebyśmy umieli radzić sobie z tym w przyszłości.
To moja wina!
W momencie, kiedy to czarny scenariusz się sprawdził, szukamy logicznego wytłumaczenia. Często w pierwszej kolejności zaczynamy obwiniać siebie samych. Zaczynamy analizować swoje postępowanie, poszczególne kroki, by sprawdzić, czy na pewno nie popełniliśmy żadnego błędu. Jeśli okazuje się, że go zrobiliśmy, potrafimy pukać się w głowę, zastanawiając się- jak można było tak zrobić. Zaczynamy przechodzić inne scenariusze kończące się happy endem. Tylko co to zmieni? Odpuść. To nie ma znaczenia. Każdy ma prawo do błędu. Obwinianie się jest tutaj zbędne.
Zrzucanie winy na innych
Równie często reakcją jest szukanie winnych wśród innych osób. Łatwiej jest zrzucić na kogoś, niżeli samemu brać odpowiedzialność za dany stan rzeczy. Wówczas nie czujemy poczucia winy i jest nam łatwiej to przyjąć, ponieważ nie my zawiniliśmy. Taka reakcja jest dość naturalną. Nikt nie lubi czuć się winny, tym bardziej, kiedy coś pójdzie nie tak. Jednak często medal ma dwie strony i obie wypadałoby obejrzeć. Następnie wyciągnąć wnioski, które mogą przydać się na przyszłość. Nawet jeśli rzeczywiście ktoś inny zawinił, możemy z tego wyciągnąć naukę dla siebie. Poza tym w końcu każdy ma prawo do błędu.
. . .
“.. Pozwól, że powiem ci coś, co już pewnie wiesz. Świat to nie tylko słoneczko i kolorowe tęcze. To obrzydliwe i okropne miejsce. I jeśli mu się poddasz, to nieważne jak jesteś twardy. Świat rzuci Cię na kolana i nie da Ci wstać, jeśli na to pozwolisz. Ani ja, ani ty, ani nikt inny nie uderzy Cię tak mocno, jak samo życie. I nie jest ważne, jak mocno uderza, ale ile zdołasz znieść i żyć dalej. Ile ciosów zdołasz przetrwać i iść dalej do przodu – na tym polega Zwycięstwo!
Jeżeli wiesz, ile jesteś wart, to bierz co twoje i walcz o to! Musisz być też gotowy na ciosy, a nie zwalać winę i mówić, że jesteś nie tu gdzie chcesz przez niego, przeze mnie, czy przez kogokolwiek… – tak postępują tchórze, a ty nie jesteś jednym z nich, jesteś chyba lepszy, co?”
— Rocky Balboa
Porażka jako nauka
Ostatnio w artykule o wdzięczności, pisałam o tym, że każdą porażkę należy potraktować jako naukę. Jeśli coś nam się nie udało, miało to jakieś podłoże. Nie koniecznie wydarzyło się z naszej winy, a nawet i nie kogoś innego. Czynników wpływających na dany stan rzeczy może być milion. Jednak z jakiegoś powodu wydarzyło się tak, a nie inaczej. Teraz, od nas zależy, jak na to spojrzymy. Czy usiądziemy i na spokojnie zastanowimy się, dlaczego się nie udało? Co sprzyjało, a co przeszkadzało? Co można było zrobić lepiej? Czy będziemy tkwić w przeszłości i myśleć, co by było, gdyby… Być może za jakiś czas stwierdzimy, że to co się wydarzyło, przyniosło nam więcej korzyści.
Żyj tu i teraz
Przeszłości nie zmienimy. Możemy jedynie działać tu i teraz, a to będzie miało przełożenie na przyszłość. W tym wypadku nie będzie miało znaczenia, czy to był upadek na rowerze, przegrany bieg, oblanie egzaminu, czy bankructwo. Każda z tych porażek czegoś nas uczy. Ważne, by wyciągać wnioski. To dzięki nim stajemy się lepsi, silniejsi. Możemy uczyć się na własnych błędach i udoskonalamy nasze postępowanie, umiejętności. Zaczynamy inaczej podchodzić do ludzi, relacji, biznesów i wszystkiego, co nas otacza. Stajemy się mądrzejsi. Gdyby wszystko nam wychodziło, to jaką mielibyśmy satysfakcję? Znikomą!
Porażka to nie przegrana
Pod warunkiem, że tak to potraktujesz. Jednak jeśli interesujesz się trochę biografiami znanych osób typu Steve Jobs, Thomas Edison, Henry Ford, Walt Disney, Michael Jordan, czy Albert Einstein i wielu innych ludzi sukcesu możesz dowiedzieć się ciekawych rzeczy. Jedną z nich jest fakt, że zanim osiągnęli swoje cele, musieli przejść niejednokrotnie ciężką drogą. Gdyby poddali się za pierwszym razem i uznali, że przegrali, bo im nie wyszło, z pewnością nie byliby dziś tak podziwianymi postaciami. Wiem, że wymienione osoby są z najwyższej półki. Natomiast w moim odczuciu nie ma to najmniejszego znaczenia. Bo każdy, tak samo oni jakoś musieli zacząć. Wiele razy się potykali, mieli wątpliwości, ale też marzenia. Szli swoją drogą, mimo że ludzie nie zawsze to popierali. Popełniali błędy, gubili się, podejmowali dobre i złe decyzje. W konsekwencji jednak tej wytrwałości, determinacji i wierze w swoje możliwości oraz siebie, osiągnęli to, co osiągnęli. Polecam poczytać różne biografie, które uświadamiają, że porażka to nieodłączny element życia każdego z nas.
Porażki- mam je i ja
Żeby nie wydawało Ci się, że piszę o czymś, o czym nie mam pojęcia to mam za sobą również wiele niepowodzeń. Poczynając od szkolnych, życiowych kończąc na biznesowych. O jednej z moich “porażek” również pisałam w artykule – Jak kuchenne rewolucje zmieniły moje życie. Ta, jak każda inna były dla mnie przeżyciem- mniejszym, bądź większym. Z początku wszystkie z nich były dla mnie przykrym doświadczeniem. Zalewała mnie gorycz i poczucie winy. Niejednokrotnie przez to wpadałam w różne stany emocjonalne, które bywały niebezpieczne dla mojego zdrowia. Z biegiem lat nauczyłam się inaczej traktować swoje życie. Porażki przyjmować jako lekcję i być za nie wdzięczna. Dzięki temu łatwiej mi się żyje. Nie wyeliminujemy porażek. Jedyne co możemy zrobić to nauczyć się z nimi żyć, odpowiednio je przyjmować. Nie da się ukryć, że do tego potrzeba wielu refleksji, ale także odwagi, by w inny sposób spojrzeć na dany stan rzeczy.
Wahadła destrukcji
Niestety, trzeba to przyznać, że czasem lubimy sobie pocierpieć. Sami wpędzamy się w ten dół, by poczuć tę gorycz smutku. Wówczas jesteśmy tacy biedni, bo tak nam w życiu nie wyszło. Mamy tyle problemów, niepowodzeń, a tu kolejne burze przed nami. Każdy ma lepiej, tylko ja taki poszkodowany. Nie wiadomo nawet czemu, bo przecież dobry ze mnie człowiek. Czarne chmury wciągają nas w swoją otchłań, a my tak im się bezwiednie poddajemy. Tkwimy tam, nie wiadomo po co i na co. Z biegiem czasu staje się to niebezpieczne. Na temat wahadeł destrukcji pisze Pepsi Eliot na swoim blogu. Są to podstępne żmije, które czerpią satysfakcję z takich stanów. Dlatego nie poddawajmy się im, dla własnego dobra. Gdy czujemy, że zaczyna zakrywać nas ciemna mgła, działajmy!
. . .
Długotrwały negatywny stan może doprowadzić do wielu nieprzyjemnych konsekwencji. Pogorszenie się stanu emocjonalnego, fizycznego, bądź psychicznego to tylko ogólnikowe stwierdzenia. Za tym kryje się cała masa chorób, które są następstwem. W związku z tym, jeśli odczuwamy smutek przez dłuższy czas, a negatywne myśli zaczynają nas odwiedzać coraz częściej, należy zgłosić się do poradni psychologicznej. Pragnę tutaj dodać, że nie oznacza to szaleństwa. Psycholodzy oraz psychiatrzy są również lekarzami, którzy tak samo, jak pozostali lekarze specjalistami dbającymi o nasze zdrowie. Czasem taka pomoc jest niezbędna, by pozbierać się po pewnych wydarzeniach. #Psychologtoniewstyd
Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą
Nie koniecznie walka oznacza, że będziesz biec tyle razy, aż przebiegniesz w takim czasie, jaki sobie wyznaczyłeś. Czasem chodzi o zmianę techniki, a czasem dyscypliny. Jednak nadal walczysz o lepsze jutro i lepszego siebie. Nie zawsze z tymi samymi ludźmi, w tym samym miejscu. Zdarza się, że jesteśmy zmuszeni zaczynać wszystko od nowa. Taki stan rzeczy też trzeba przyjąć. Natomiast zanim znów ruszysz, stań na chwilę, zastanów się i wyciągnij wnioski. By znów nie wrócić do tego samego miejsca i zaczynać od zera.