Miał być artykuł porównawczy filmów “Dywizjon 303. Historia prawdziwa” i “Dywizjon 303. Bitwa o Anglię”, ale po obejrzeniu pierwszego, uważanego ogólnie za lepszy, nie mogłem się zmusić i poszedłem na Kubusia Puchatka. Więc właściwie jedyne, co mogę teraz stworzyć, to listę grzechów ciężkich naszej rodzimej produkcji.
Ciężko o lepszy temat na film. “Dywizjon 303” nie jest w żaden sposób kontrowersyjny, nawet w dzisiejszych czasach, kiedy społeczeństwo uwielbia się dzielić na obozy. Za to prawie każdy słyszał o tej jednostce i ogólnie funkcjonuje ona w naszej świadomości jako dowód narodowego męstwa i odwagi. Chłopaki sami napisali wspaniałą historię, twórcy dodatkowo podkreślają, że opierali się na książce Arkadego Fiedlera. Więc pytam – kto dał pisać scenariusz panu odpowiedzialnemu za “Kac Wawa”?? Przecież to nie mogło się udać. Naprawdę nie mamy w Polsce człowieka, który napisze sensowny skrypt mając taki materiał źródłowy??
Zdecydowano się użyć całkiem sporo archiwalnych zdjęć i nagrań głosowych, co akurat było spoko, ale przeplatane jest to walkami powietrznymi w kiepskim CGI. Nie mając budżetu można było w ogóle nie silić się na nagrywanie scen batalistycznych, tylko oprzeć scenariusz na relacji pomiędzy członkami Dywizjonu 303, ewentualnie interakcji z angielskimi wojskowymi, a gdy przychodził czas na wylot puszczać coś z archiwum. Myślę, że mogłoby to zrobić o wiele większe wrażenie.
A już największym rakiem tej produkcji jest sposób przedstawienia Niemców. Sam konflikt między fanatykiem reżimu, a człowiekiem mającym wątpliwości można by było świetnie ograć, ale tutaj wszystko jest tak przerysowane, że brakuje tylko czarnej mszy przy ołtarzyku z przywódcą. Ogólnie ten film w wielu sprawach jest po prostu naiwny i pokazuje nam rzeczy, w które nie da się uwierzyć, nie mówiąc już o jakimkolwiek zaangażowaniu widza. Dialogi napisane dla króla Jerzego wpisują się w ten schemat. Przewodniczący klasy w gimnazjum mówi bardziej dostojnie. Rozumiem, że był czas wojny i etykieta itp. były na dalszym planie, ale nie jestem w stanie oglądać filmu w którym jego ekscelencja wypala nagle “bycie Polakiem to stan umysłu”.
“Dywizjon 303. Historia prawdziwa” to produkcja niepotrzebna, a nawet szkodliwa.
Z całego filmu nazbierałbym 5 sensownych minut i o dziwo wszystkie z Adamczykiem, który robi co może, ale scenariusz nie pozwolił na więcej. Pod żadnym pozorem nie idźcie na to do kina, bo producenci już nam grożą drugą częścią. A i tak prawdopodobnie szkoły nabiją im na tyle kasy, że może do niej dojść. Nie polecam.