Od 10 sierpnia, na platformie Netfilx, dostępny jest film “Stowarzyszenie”. Powstał on na podstawie książki o bardzo wdzięcznej nazwie “Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek”. Na pozór prosty romans zamienia się w ciekawą opowieść o dramatach zwyczajnych ludzi w czasach wojny.
Główna oś fabularna jest maksymalnie sztampowa i właściwie od pierwszych minut wiemy, do czego zmierza. Ciekawsza historia kryje się drugim planie. Poznajemy ją razem z naszą bohaterką, a toczy się w małej miejscowości na wyspie Guernsey, leżącej u wybrzeży Francji, podczas niemieckiej okupacji spowodowanej II WŚ. Co do realizacji, film nie odbiega od wysokiego poziomu, do jakiego przyzwyczaił nas Netflix. Casting wypada świetnie, a aktorzy wycisnęli ze scenariusza ile tylko się dało i choć kilka postaci jest napisane leniwie, to dzięki staraniom odtwórców, nie kłuje to jakoś strasznie. “Stowarzyszenie” uderza pięknymi zdjęciami, lecz to głównie zasługa bajkowych krajobrazów wyspy. Nie jestem specjalistą od architektury i mody tych czasów, ale kostiumy zgrywają się z otoczeniem, czuć klimat poszczególnych scen, więc wydaje mi się, że na tym polu wszystko jest ok.
Za to zupełnie nie podoba mi się zawarty w filmie watek homoseksualny. Wydaje mi się wymuszony i traktowany jak coś do odhaczenia. Jeśli już chcemy pokazywać w filmach mniejszości, to warto, by miało to jakiś sens. Inaczej bardziej to szkodzi niż pomaga w likwidowaniu uprzedzeń i stereotypów. Jest tu też przemycone troszkę feminizmu i walki o prawa kobiet. Tutaj jednak twórcy podeszli do tematu ze smakiem, nic nie jest nachalne i ten wątek naprawdę działa świetnie.
“Stowarzyszenie” to film jakich wiele na Netflix, więc dlaczego właściwie o nim piszę??
Ze względu na świetnie przedstawione dramaty wojenne zwyczajnych ludzi, które nie znikają wraz z dniem zakończenia działań wojennych, ale oddziałują na społeczeństwo jeszcze przez wiele lat. Zazwyczaj pokazuje nam się konflikty z perspektywy wielkich bitew, snując romantyczne wizje walecznych bohaterów. Często zapominamy, że największe poświęcenia spadają na cywili, których wyniszcza głód, choroby i zdegenerowani żołnierze. Może gdyby pokazywać więcej tego cierpienia i okropieństw wojen, w przyszłości ludzie z imperialistycznymi zapędami nie dochodzili by do władzy.
Także jeśli macie Netflix i wolny wieczór bardzo polecam poświęcić dwie godziny na film “Stowarzyszenie”. Obczajcie też ciekawy tekst o Powstaniu Warszawskim i wpadnijcie do mnie na fb.