Z psem do pracy - bo dlaczego nie? | worldmaster.pl
#

 Z psem do pracy – tak czy nie? Kolejny wymysł świadomych psiarzy, czy wręcz potrzeba uskuteczniania dobrej atmosfery w pracy? A może wręcz, lepiej w ogóle o tym nie rozmawiać, bo jest to temat tabu? Bo przecież ” sanepid się zaraz do nas dowali, za same dobre chęci!”… Bez względu na Twoją opinię, zostań z nami do końca naszego artykułu!


z psem do pracy - bo dlaczego nie?


Jeżeli jesteście uważnymi czytelnikami lub obserwatorami naszych Social Media, doskonale wiecie, że Jessie towarzyszy mi codziennie w pracy w apart hotelu SleepinginKrakow. Kiedy opowiadam o tym na około, to z reguły reakcja jest pozytywna, a jeżeli opowieść jest skierowana do drugiego psiarza, to najlepiej, gdyby sam mógł zacząć pracować u mnie 😀 Sami goście hotelowi są bardzo mile zaskoczeni obecnością małego pieska, który zazwyczaj po prostu śpi skulony w kącie biura. Tak naprawdę na 3 lata pracy, dokładnie wczoraj spotkałam się z 2 osobą, która bała się psów i wolała, żebym trzymała Jessie na kolanach ( dobrze, że nie jest jakimś mastiffem 😂 ). Gości na recepcji i partnerów handlowych w ciągu 3 lat przyjęłam dosłownie setki 🙂 !!!


z psem do pracy - bo dlaczego nie?


Z psem do pracy. Jak daleko z tematem Polsce do Zachodu?

I daleko i nie daleko. Co prawda już 22-go czerwca w USA i UK odbędzie się coroczne, nieformalne święto “Take Your Dog to Work Day” . U nas dalej takiego święta nie ma, to uwierzcie mi, nie jest tak źle, jakby na to wyglądało 🙂

W Polsce, na pewno jest to temat dalej świeży. Trochę nieprawdopodobny dla wielu z odbiorców, ale wraz z nadejściem pokolenia XY mimo wszystko (no dobra, prawie :P) zmienia się w lepszą stronę.  Świadomość psiarzy rośnie w siłę i doskonale zdają sobie sprawę z tego, że pies to zwierzę społeczne, które ledwo wytrzymuje 10 godzin samemu w domu ( albo i więcej! ). I BARDZO DOBRZE! Bo wraz ze wzrostem świadomości psiarzy, rośnie otwartość na nowe doświadczenia u wszystkich naszych szefów i nawet zbiurokratyzowane korporacje zaczynają się uginać. W Łodzi, połowa z moich bliskich znajomych pracuje w biurach, gdzie można zabierać psiaki do pracy. Dobry wynik, prawda? 🙂 W Warszawie z kolei, coraz częściej słyszy się o korporacjach, nawet tych na szczycie Mordoru, które pozwalają na przyprowadzenie psów do pracy.  Ostatnio wyczytałam, że w Bydgoszczy rusza akcja “Pies w biurze” poruszona przez lokalne schronisko. Dla mnie to miód na oczy, kiedy czytam o tego typu pomysłach!


z psem do pracy - bo dlaczego nie?

Z psem do pracy – In DOGS we trust! Co szepczą naukowcy o psie w miejscu pracy ?

W zasadzie, to po przeczytaniu kilkunastu artykułów i publikacji, śmiem stwierdzić, że wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że pies w miejscu pracy to więcej pozytywów, niż negatywów. Badania, o których czytałam były przeprowadzone przez:

  • Randolph Barker z Virginia Commonwealth University
  • Remigiusza Cichonia, lekarza weterynarii oraz Kierownika Studiów Podyplomowych “Psychologia Zwierząt” w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej
  • Sandra McCune z Waltham Centre for Pet Nutrition,
  • College of Veterinary Medicine, University of Missouri
  • Central Michigan University
  • University of Southern California .

W większości z nich można wyczytać, że pies czy kot w miejscu pracy wpływa na naszą wydajność w pracy i obniżenie stresu czy nawet ciśnienia. Psiak pracujący razem z nami, to również gwarancja codziennej dawki ruchu i lepszego dotleniania mózgu. A co za tym idzie? Lepsze myślenie i koncentracja w pracy! Pracując z naszym futrzastym lepiej pilnujemy się z przerwami od obowiązków i potrafimy się zresetować, aby wrócić z nowymi siłami do powierzonych wcześniej zadań. Dzięki temu, że zabieramy go do pracy, jesteśmy odbierani przez innych jako bardziej przyjaźni i otwarci. W chwilach konfliktowych, to psiarze nie pozostają sobie obojętni i że tak powiem nie podpieprzą drugiego psiarza innemu 😉 Ale żeby nie było tak egoistycznie, to Wasz pies wpłynie też pozytywnie na współpracowników! Burza mózgów będzie bardziej efektywna i na luzie przy Waszym psiaku, jak bez niego. Poza tym futrzasty wpłynie na plus na produktywność współpracowników i pozwoli zerwać bariery międzyludzkie 🙂


z psem do pracy - bo dlaczego nie?

Czy sanepid ma coś do powiedzenia na temat psa w zakładzie pracy?

Teoretycznie i praktycznie jeżeli pies nie przebywa w pomieszczeniu z bezpośrednim dostępem do tzw. kuchni, to nie 🙂 Obowiązkiem właściciela jest zapewnienie bezpieczeństwa miejscom, gdzie jest przetrzymywana żywność. Nie ma żadnych przepisów (całe szczęście ), które zabraniały by bezpośrednio na trzymanie psa w miejscu pracy, czy nawet restauracji i sklepie. Kamień z serca, prawda?


z psem do pracy - bo dlaczego nie?


Czyja zgoda jest potrzebna na przyniesienie psa do pracy?

Wiadomo, przede wszystkim szefa 😎  Należy też się zorientować, czy któryś ze współpracowników nie ma alergii. Jeżeli tak, to trochę przekichana sprawa. Jednak jest szansa, że bierze tak dobre leki, że jakoś przeżyje obecność Waszego pupila 😅

Jako menedżer w SleepinginKraków często rekrutuję różnych ludzi i od razu informuję o obecności psa w pracy. Tak wypada 🤗


A teraz zasiądźmy przy kawie i opowiedzmy o korzyściach i wadach obecności Waszych pupili w pracy…
Korzyści:
  • zdecydowanie każde spojrzenie maślanych oczu pupila powoduje uśmiech na twarzy i obniża poziom stresu
  • pozwalasz sobie na trochę chillu i wyjście na przerwę z pracy. Co za tym idzie, wracasz po przerwie z tzw. świeżym mózgiem 😉
  • rozładowuje sztywną atmosferę w pracy. U mnie w pracy pierwszy plan zawsze gra Jessie i z reguły to jej najpierw szukają pracownicy i głaszczą na powitanie 😀
  • nawet w konfliktach między pracownikami, pies potrafi być katalizatorem i łagodzi burzę awantur. Jakoś te problemy da się załatwić bardziej po ludzku, bo pies zawsze coś śmiesznego akurat zrobi😌
  • powoduje wzrost produktywności i wydajności. Bo żeby wyjść na spacer, najpierw trzeba wykonać zadanie A i B 💪 Poza tym jak się nie stresujesz przy psiaku to i od razu masz miejsce w głowie na myślenie o tym, co masz do roboty! Wszystko się pięknie łączy😌
  • ociepla wizerunek firmy. Naprawdę! Obecnie firma, w której pracuję jest po prostu znana z tego, że na recepcji jest Jessie 🙂 Jak mam problematycznych gości, zawsze idę z Jessie – nikt mi nie podskoczy, bo Jessie i tak ich zdąży zjeść swoim urokiem 😍
  • otwiera na ludzi i kontakty. Inaczej przebiegają zameldowania czy rozmowy z partnerami biznesowymi w obecności Jessie, a inaczej bez niej. Zdecydowanie wolę takie spotkania w jej obecności. Druga strona jest wtedy zupełnie bardziej przyjaźnie nastawiona i zanika bariera sztywnej i oficjalnej atmosfery.
Czas na wady…czy są jakieś w ogóle? Niestety tak…
  • pies przebywając z Tobą non stop nabawia się lęku separacyjnego. Jako, że Jessie to mój pierwszy psiak, z którym naprawdę się zżyłam, trochę nie pomyślałam o tym, żeby nauczyć ją zostawania samej w domu. Zostać, zostanie, ale co się napłacze przez te 5 do 15 minut, to jej :(. W biurze, jak musi zostać sama, o dziwo już nie piszczy za mną 🤔 Co ciekawe, jak w domu zostawia ją mój partner, też nie piszczy za nim 😅
  • pies czasami sobie musi szczeknąć i ludzie różnie na to reagują. O ile nie jest to notoryczne ujadanie, tylko sporadyczne danie o sobie znaku, to luz. Myślę, że przejdzie. Dla przykładu Jessie w biurze szczeka przeważnie wtedy, kiedy naprawdę wyczuje nieprzyjemne typy z pubu obok mojego biura, albo jak się jej już naprawdę nudzi, to sobie szczeknie na mnie w stylu “Angela, weź się oderwij od tego biurka. Ile będziesz siedzieć babo!”
  • niektóre pieski nie mogą się obejść bez piszczących zabawek. Przyprowadzając psa do biura, zapomnijcie o takich zabawkach. Jessie np. sama z siebie nawet nie podejmie się zabawki w biurze.
  • pies “żebrak” o tyle o ile na początku wzbudzi falę ochów i achów, tak po notorycznym proszeniu o jedzenie współpracowników zacznie wkurzać. Najlepiej od razu wyznaczyć jasną granicę dla psa i współpracowników.
  • pies, który jest nie spokojny i non stop aktywny, zacznie prędzej czy później stresować głównie Ciebie. Warto od samego początku nauczyć psa odpoczywania. Jessie w biurze po prostu śpi 🙂
Z mojej strony, to tyle wad przyprowadzania psa do pracy – jest ich niewiele i wszystkie są do wypracowania z psem. Jeśli masz psa idealnego – to będzie dobrze!

z psem do pracy - bo dlaczego nie?

Teraz najważniejsze! Co powinien wiedzieć pies przebywając w biurze i jak przygotować stanowisko psa w Twojej pracy ?
Psia etykieta…

Psia etykieta w miejscu pracy powinna być wypracowana od razu i najlepiej w wieku szczenięcym. Sprawa jasna. Jednak, jeśli Twój pies jest starszy i jeszcze nie był z Tobą w pracy, to nie masz nic do stracenia, poza spróbowaniem!

Psia etykieta w pracy powinna się objawiać psem nie sprawiającym problemów 😀 Nie powinien być nadmiernie nadpobudliwy, nie powinien załatwiać w pracy swoich potrzeb fizjologicznych, no i też nie powinien nikogo gryźć. Powinien po prostu zachować psią kulturkę.

Jessie jako młody szczenior, po dłuższych lub krótszych próbach skupienia mojej uwagi, po prostu kładła się sama z siebie na swój koc. Nie musiałam jej specjalnie uczyć, jakoś tak sama z siebie, poprzez moje ignorowanie wyuczyła w sobie, że w biurze się leży i śpi. No ewentualnie merda ogonem do gości i zbiera od nich głaski. Przez pierwsze parę miesięcy witała każdego słodkim szczenięcym vigorem. Na dzień dzisiejszy, jak wstanie kogoś przywitać, to jest to wielkie święto 😂

Jeśli przyprowadzasz po raz pierwszy do pracy starszego psiaka, to myślę, że na widok przygotowanego wygodnego legowiska zczai, że to jego miejsce 🙂 Najważniejsze przed wprowadzeniem futrzastego do pracy, to mniejsza lub większa niepewność, że wiesz, że potrafi i wie jak się odpoczywa. Niestety nie będzie mógł dziko szaleć przez 8 h 😀 Zapoznaj go z całym biurem i każdym członkiem załogi i pokaż mu, gdzie ma michy i legowisko i swoje zabawki. Na pewno szybko przyzwyczai się do nowego miejsca, bo jesteście w tym razem! O tym, jak konkretnie przygotować psiaka do pracy, napiszę wkrótce.


z psem do pracy - bo dlaczego nie?


Stanowisko pracy psa…

Pieseł od samego początku powinien mieć przygotowane swoje miejsce / azyl, czyli wygodny kocyk, psią matkę lub wygodne legowisko. Takie miejsce powinno być bezpieczne dla psa, bez obaw, że zaraz coś mu spadnie na głowę, albo że ktoś go zdepcze. Co więcej! Musicie zadbać o miski na żarło i wodę. Jak macie możliwość, to trzymajcie zapasy żarła i smaczków w pracy 🙂

A teraz wisieńka na torcie 😉 Pracodawcy, gdzie możesz śmiało pytać o pracę z psem 🙂

  1. Lightscape 
  2. SleepinginKraków
  3. Google
  4. Royal Canin 
  5. Nestle Purina
  6. Studio Warto
  7. Tartaruga
  8. HelloPets
  9. Radio Zet
  10. Wydawnictwo Prószyński & S-ka
  11. CD-Project
  12. P&G Pet Care
  13. Ben & Jerry’s 
  14. Amazon (aczkolwiek nie mam pewności co do polskich oddziałów – w USA na pewno można!)
  15. GOFTP & FTP Logistics w Łodzi
Zainspiruj się innymi osobami, które pracują ze swoimi psami!  

Chcesz wsiąknąć bardziej w psio ludzki lifestyle? Odwiedź naszego bloga www.odchamiajsiezpsem.com !

Stay tuned,
Angela&Jessie

Co trzeci pracownik przyznaje, że jego obecny sposób działania wpływa negatywnie na efektywność wykonywanej przez niego pracy. Z kolei co czwarty ankietownay nie ma pewności, że wykonuje swoje obowiązki wystarczająco wydajnie. Takie zaskakujące wyniki niesie ze sobą tegoroczne badanie „Praca, moc, energia w polskich firmach”, zrealizowane przez Human Power. Więcej na temat raportu Mental Master poniżej.

 

– Dominujący w polskich organizacjach styl pracy w dużej mierze sabotuje efektywność pracowników i managerów– uważa Małgorzata Czernecka, psycholog, szefowa Human Power i inicjatorka badania.

W tegorocznym badaniu – podobnie jak w edycji ubiegłorocznej – ujawniły się problematyczne kwestie związane z tzw. wielozadaniowością. Blisko 60 proc. pracowników czuje presję, aby wykonywać kilka zadań naraz. Jednocześnie fatalną normą stała się sytuacja, w której godzimy się na przerywanie naszych zadań przez maile, telefony czy rozmowy ad hoc ze współpracownikami. Okazuje się, że w takich warunkach pracuje ponad 66 proc. badanych. Ponadto co trzeci ankietowany ocenia, że nie potrafi pracować bez ciągłego sprawdzania poczty czy powiadomień na telefonie!

–Efektywność staje się w tych warunkach pojęciem wielce dyskusyjnym– podkreśla Małgorzata Czernecka. Rzecz w tym, że wydajność pracy można podnieść niekoniecznie przez samą optymalizację procesów czy zwiększanie wynagrodzeń. Kluczowym może być świadome  zarządzanie energią pracowników, zmiana stylu ich pracy  i kreowanie zupełnie nowych nawyków działania.

Koszty obecnego stylu pracy, opartego na ciągłej mobilizacji, konieczności obsługiwania ogromnej liczby danych i informacji oraz presji wielozadaniowości, są wysokie. Aż 40 proc. badanych odczuwa w pracy frustrację i zniecierpliwienie. Blisko połowa pracowników obserwuje u siebie pogorszenie zapamiętywania bieżących informacji czy terminów. Wielu ma problemy z koncentracją uwagi na wykonywanym zadaniu. Co czwarty nie pamięta, co robił poprzedniego dnia w pracy!

Niewiele firm na polskim rynku zdaje sobie sprawę z czynników, które mają bezpośredni wpływ na obniżanie efektywności ich pracowników i managerów. Pracodawcy muszą być świadomi, że efektywność pracowników zależy nie tylko od samych organizacji, ale i od chęci jednostek do wzięcia odpowiedzialności za sposób wykonywania przez nie zadań, dbania o siebie i innych czy wprowadzania w życie nowych nawyków i rytuałów.

Obecna sytuacja na rynku pracy pokazuje, za czym podążają pracownicy – coraz rzadziej jest to kwestia wyższego wynagrodzenia. Czynnikiem silnie prowokującym do zmiany jest chęć samorealizacji, doświadczania większego dopasowania, komfortu, spójności i równowagi. I tu jest ogromne pole do działania dla organizacji, w kontekście kreowania nowoczesnego, pełnego energii środowiska pracy.

Pełna wersja raportu Mental Master dostępna jest tutaj.

Ponadto, jeżeli chcesz sprawdzić swój poziom energii zachęcam Cię do wykonania bezpłatnego testu Power Audit, o czym piszę we wpisie Brak energii? Sprawdź, jak jest u ciebie z Human Power!.

O badaniu:

Badanie „Praca, Moc, Energia w polskich firmach. Sześć obszarów, które wpływają na efektywność organizacji” realizowane jest we współpracy z Aon, Kinnarps Polska, Dailyfruits, Benefit Systems, Uniwersytetem Łódzkim oraz Akademią Leona Koźmińskiego. Ankieta dystrybuowana była wśród pracowników i kadry zarządzającej dużych przedsiębiorstw w Polsce W tegorocznej edycji wzięło udział 2213 osób.

Więcej informacji na stronie: www.humanpower.pl.

O Human Power:

Human Power to multidyscyplinarny zespół ekspertów – lekarzy, neurobiologów, dietetyków, psychologów, nauczycieli yogi, mindfulness, rehabilitantów, trenerów personalnych – specjalizujących się w zarządzaniu energią człowieka. Organizacja prowadzi badania, jak skutecznie zwiększać efektywność działania ludzi, wykorzystując ich naturalny, biologiczny potencjał. Programy szkoleń oraz kampanie edukacyjne z zakresu podnoszenia efektywności dobowej oparte są o najnowsze, światowe wyniki badań z obszaru neurobiologii, psychologii behawioralnej, medycyny sportowej oraz dietetyki.

W głowach wielu entuzjastów kształtowania sylwetki oraz aktywnego trybu życia zapanowało bardzo destrukcyjne przekonanie. Płytka myśl, prowadząca ich do wysuwania uwłaczających wniosków. W ich przypadku szacunek oraz pokora stały się wartościami należącymi do przeszłości. Bardzo niesłusznie…

Problem początkujących.

Odnoszę coraz większe wrażenie, że w umyśle zwłaszcza początkujących adeptów treningu siłowego, dzieje się bardzo dużo złego. Postrzegają oni siebie jako prawdziwych panów tego świata. Uważają siebie oraz swoje życie, za wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Błędnie zakładają, że dzięki treningowi i być może również dzięki swojej wypracowanej sylwetce, mogą mieć wszystko i wszystkich. Całą swoją wartość i każde zachowanie, opierają wyłącznie na swoim ciele.

Jakby tego było mało i ich wywyższający sposób bycia nie był wystarczający, postrzegają oni swoje zajęcie i swoją drogę, jako jedyną właściwą. Tym samym odnoszą się bez jakiegokolwiek szacunku dla osób reprezentujących swoją osobą inną dziedzinę życia. Nie dopuszczają oni do siebie myśli, że życie nie opiera się wyłącznie na trenowaniu, diecie i ciągłym liczeniu kalorii. Zrozumienie, że dbanie o sylwetkę jest świetnym zjawiskiem, ale uzależnianie od niej całego swojego życia jest dość nierozsądne, wykracza poza ich granice rozumowania.

pokora

Najciekawsze jest, że zaobserwowane zjawisko, które można śmiało określić mianem braku pokory oraz poszanowania pozostałych osób i ich życia, dotyczy przede wszystkim początkujących. Zabawne, że Ci doświadczeni, którzy faktycznie w pewnym stopniu mogliby obnosić się ze swoimi osiągnięciami i sukcesami, które nierzadko posiadają, oraz prezentować lata swojej ciężkiej pracy – nie robią tego. Doskonale wiedzą, że to zachowanie jest niewłaściwe i prowadzi ich donikąd. Zamiast tego wolą pomóc innym w sylwetkowej przygodzie. Natomiast osoby, które swój staż liczą w miesiącach, a nie długich latach, są najczęściej tymi najgłośniej krzyczącymi. Ludźmi kłócącymi się i z wyższością prezentującymi swoje jakże wielkie, wyimaginowane sukcesy. To swoisty efekt Krugera-Dunninga, którego znaczenie tłumaczyłem już w innym tekście. Prawdziwi eksperci nie zabierają głosu a robią to ci, którzy powinni zamilknąć i zająć się słuchaniem.

Pokora – zapomniana wartość.

Coraz częściej takie zachowania nie pozostają tylko w środowisku treningu siłowego. Skupiam się głównie na nim, gdyż to ze względu na szeroko pojęty „kult ciała” panujący w tej dziedzinie, to tam najczęściej spotyka się omawianych w tym tekście delikwentów. Prawdą jest, że osoba początkująca wygląda dość mizernie, szczególnie w porównaniu do osób zajmujących się tym sportem od kilku lat. Być może to własne ego lub chęć zaprezentowania wszystkim swojej „wyższości”, prowadzi do przeniesienia swoich trywialnych pragnień poza „fitnessową” społeczność. Na tle prawdziwych kulturystów, zuchwały adept treningu siłowego wygląda przeciętnie. Jednak w porównaniu do nietrenujących osób, jego sylwetka rysuje się już o wiele lepiej. To właśnie chęć dowartościowania się i problemy leżące w naturze niewłaściwej samooceny, powodują częste chełpienie się swoją sylwetką przed nietrenującą częścią społeczeństwa.

Niejednokrotnie byłem świadkiem sytuacji, gdzie osoba o mocno przeciętnej budowie ciała, niewyróżniająca się niczym szczególnym, prężyła się i próbowała zaimponować swoją muskulaturą kolegom i koleżankom. Jak myślicie, skąd wzięło się zachowanie pseudo kulturystów, chodzących szerzej i rozkładających ręce bardziej, niż trzydrzwiowa szafa? Właśnie z chęci dowartościowania się i pokazania każdemu, swojej „wyjątkowości”.

Takie osoby bardzo często dyskryminują życie oraz pasje innych osób. Już sam ten fakt, może świadczyć o ich niewłaściwym podejściu do tego sportu i braku szans na zaistnienie w nim. Każdy, kto chce być w przyszłości mistrzem, powinien zachowywać się jak mistrz. Żaden z nich nie obraża i nie oczernia swoich przeciwników oraz innych ludzi, którzy mogliby stać się jego wiernymi fanami.

Przejrzyj na oczy i okaż szacunek!

Posiadanie klapek na oczach, które przysłaniają cały otaczający świat i widzenie tylko siebie, własnego treningu i własnej sylwetki, towarzyszy tym przechwalającym się przez cały czas. Nie potrafią uzmysłowić sobie, że poza treningiem też istnieje świat. Pełen pięknych barw, zapachów i miejsc. Swoim ograniczonym umysłem, nie potrafią zrozumieć, że są też inne miejsca, które nie nazywają się „siłownia” i „kuchnia”. Ich system myślenia oraz całe ich życie jest w ten sposób dość mocno ograniczone. Sprowadza się tylko do tak trywialnych i powierzchownych czynności, jak dbanie o sylwetkę.

Oczywiście opisane przypadki nie muszą dotyczyć tylko osób początkujących. Równie dobrze, może być to osoba zaawansowana z kilkuletnim stażem. Jestem daleki od uogólniania. Choć nie da się ukryć, że to właśnie Ci najbardziej „nieopierzeni” reprezentują swoją postawą brak szacunku dla starszych kolegów z branży i innych ludzi. Na szczęście z upływem treningowego stażu, przychodzi też pewne obycie oraz pokora. Dotychczasowa młodzieńcza  zuchwałość, powoli odchodzi w zapomnienie. Przemienia się w życiowe doświadczenie i zdrowy, sportowy głód zwycięstwa. Przynajmniej u większości osób…

szacunek

Nabierzmy proszę trochę ogłady. Nie jesteśmy mistrzami w tym, co robimy. Zawsze pojawi się na naszej drodze ktoś, kto będzie od nas lepszy. Nie ważne, co robimy i jaki poziom reprezentujemy. Gdzieś na świecie jest ktoś, kto jest doskonalszy i lepszy w dziedzinie, w której się specjalizujemy. To kwestia czasu, gdy poznamy prawdziwego mistrza i eksperta na swojej drodze. Uwierzcie, że nie ma w naszym życiu wielu gorszych uczuć niż upokorzenie. A jeśli nie zmienicie siebie i swojego zachowania to właśnie ono Was dotknie. Piekielne upokorzenie, wstyd i utarcie nosa, którego z tak wielką lubością zadzieraliście.

Kieruj się rozumem, a nie sylwetką.

Nie twierdzę, że macie być cichymi myszkami. Bądźcie odważni! Idźcie przed siebie z wysoko podniesioną głową. Jednak nigdy nie miejcie oporów jej schylić przed prawdziwym mistrzem, aby oddać mu należyty szacunek. Być może dzięki temu będziecie się w stanie czegoś od niego nauczyć, zamiast spoglądać na niego zazdrośnie z pogardą i wyzbytym z szacunku wzrokiem.

Nie chcę zostać źle zrozumiany. Wiele razy to podkreślam, że mam ogromny szacunek dla osób, które działają w kierunku zmian na lepsze. To świetna decyzja, za którą kiedyś będziecie sobie niesamowicie dziękować. Obiecuję Wam to. Jednak proszę Was, abyście nigdy nie wpadli w pułapkę płytkiego myślenia. Sylwetka jest świetna i warto o nią dbać. Oczywiście, że ona na również oddaje w pewnym stopniu naszą osobowość. Natomiast opieranie na niej całej wartości swojej i innych ludzi jest bardzo, ale to bardzo złe. Powiedziałbym, że nawet zwierzęce i pozbawione człowieczeństwa.

My – ludzie, nie zostaliśmy stworzeni do tego, aby oceniać innych po tym, czy mają wyrzeźbiony brzuch, czy nie. Dostaliśmy rozum po to, abyśmy mogli sugerować się wnętrzem i tym, co inni sobą reprezentują. Nie odbierajcie tego jako zachęty do porzucenia swoich sylwetkowych planów! Przestańcie szukać wymówek i działajcie! Jednak nie zapominajcie, że to co robicie, nie jest jedyną, właściwą czynnością na tym świecie. Nie każdy musi robić to samo, co Wy. Cokolwiek robicie i w jakimkolwiek stopniu Was to pochłania, zostawcie w sobie dość miejsca na obdarzenie innych osób odpowiednią dozą szacunku. To nie tylko miły i ludzki gest, ale pokrzepiające i zdrowe zachowanie.

Na szacunek mogą zasłużyć tylko osoby, które same potrafią go okazywać. 

Dość interesującym zajęciem jest móc obserwować, jak siłownia działa na kobiety. Unikają jej, przemykają obok niej niepostrzeżenie i chowają się, szukając miliona wymówek, byleby tylko ich własny trening siłowy, nie stał się faktem. Tym samym, nasze kochane i najdroższe Panie, same wyrządzają sobie krzywdę!

Panie i Panowie! Proszę o uwagę!

Drogie panie! Tekst ten jest skierowany przede wszystkim do Was. Przeczytajcie go tyle razy, ile tylko chcecie oraz zdołacie. Wracajcie do niego za każdym razem, kiedy w Waszej głowie, ponownie pojawi się ta fałszywa myśl, sprowadzająca Was z właściwie obranej ścieżki. Zaufajcie mi, spróbujcie i same się przekonajcie, że to o czym piszę, jest prawdziwie i skuteczne.

Drodzy panowie! Choć artykuł dedykuje wszystkim pięknym paniom (innych nie ma), to nie opuszczajcie tej strony w popłochu, obawiając się o treść, jaka może ukazać się Waszym oczom. Zostańcie, zapoznajcie się z tekstem i być może Wy również, wyniesiecie z niego coś dla siebie. Możliwe, że dzięki temu będziecie mogli skutecznie przekonać swoją ukochaną połówkę, do wspólnego treningu na siłowni.

Nieformalny treningowy podział.

Istnieje pewna niepisana reguła, o której niewiele osób mówi i nie każdy zwraca na nią uwagę. Otóż kobiety zazwyczaj wybierają treningi wytrzymałościowe, typu bieganie lub jazda na rowerze. Wszelki trening dodatkowy, ukierunkowany na modelowanie sylwetki, ogranicza się do wykonywania go przed telewizorem z ulubioną Panią „trenującą miliony Polek”. Natomiast mężczyźni – jak przystało na prawdziwych samców alfa, wolą wziąć do ręki sztangę, nałożyć na nią dużo żelastwa i wraz z niebezpiecznie pojawiającymi się żyłkami na czole – podnieść ją.  Oczywiście są wyjątki, jednak musicie przyznać, że to zazwyczaj panie czują się bardziej komfortowo, ćwicząc w domowym zaciszu, aniżeli w kipiącym testosteronem miejscu, zwanym siłownią lub istną wylęgarnią samców.

siłownia

Niestety kobiety na widok siłowni, zazwyczaj odwracają z obrzydzeniem wzrok. Podczas rozmowy z przyjaciółkami, zgodnie dochodzą do wniosku, że trening siłowy nie jest dla nich, bo przecież nie chcą wyglądać jak facet w sukience. Na dodatek pojawia się jeszcze wcześniej przytaczany problem, dotyczący braku komfortu w środowisku spoconych mężczyzn. Nie wiedzą jednak, że taki proces myślowy jest dla nich krzywdzący. Świadomie pozbawiają się najlepszej metody kształtowania sylwetki.

Trening siłowy, to do tej pory najlepszy i najskuteczniejszy sposób modelowania sylwetki. Nie neguje wyborów kobiet, trenujących z „Panią z telewizora”. Nie twierdzę, że takie treningi nie są skuteczne. Nie uważam, że musicie je porzucać, jeśli osiągacie zadowalające efekty. Jednak próbuje zwrócić tylko Waszą uwagę, że trening siłowy też jest świetny i zdecydowanie efektywniejszy.

Przyczyna nieuzasadnionej niechęci kobiet do siłowni.

Awersja płci pięknej do treningu siłowego wzięła się przede wszystkim z obawy o nadmierny rozwój muskulatury. Do ich świadomości dotarły zapewne zdjęcia naszprycowanych sterydami kulturystek, którym faktycznie bliżej jest do mężczyzn, aniżeli kobiet. Jednak jak już zostało powiedziane – swój odbiegający od standardów wygląd, zawdzięczają głównie zbyt wysokiemu  poziomowi testosteronu. Oczywiście dochodzi do tego jeszcze ciężki trening i wzorowo trzymana dieta, ale za niecodzienny wygląd, odpowiadają niedozwolone środki. Kobiety trenujące dla siebie w sposób rekreacyjny, nie stosują przecież „zewnętrznego wspomagania”. Dlatego nie powinny się one obawiać o muskulaturę mężczyzny, gdyż mają naturalnie niższy poziom testosteronu niż Panowie!

Wasze obawy są więc zupełnie nieuzasadnione drogie Panie! Nie ma fizycznej możliwości, aby bez podania środków z zewnątrz, Wasze ciało przemieniło się w sylwetkę osobnika płci męskiej.  

Walka z brakiem komfortu może być trudniejsza. Tutaj dochodzi ważny czynnik psychologiczny i fakt uświadomienia sobie, że warto pokonać tę chwilową trudność, bo zaprocentuje ona późniejszą radością i szczęściem. Panie, które zamierzają trenować na siłowni obawiają się, że wszyscy dookoła będą się im przyglądać, zwracać na nie uwagę i robić to, co faceci mogą robić w obecności kobiet. W rzeczywistości takie obrazy podsuwa Wam tylko Wasza bujna wyobraźnia. Znam to środowisko na tyle dobrze, aby niemal z całkowitą pewnością rzec, że jest to głównie społeczność narcyzów zbyt mocno zapatrzonych w siebie i swoje odbicie w lustrze. Ciężko jest sprawić, aby ktokolwiek mógł przykuć ich uwagę na dłuższą chwilę. Nawet piękna kobieta.

panie

Proponuje, aby obrócić swój tok myślenia o 180 stopni. Wiele kobiet widząc wzrok innego mężczyzny na sobie, czuje skrępowanie. Zupełnie niepotrzebnie! To dla Was największy komplement! Przypatrujący się Wam dżentelmen, nierzadko próbujący robić to z ukrycia, to Wasz pierwszy fan! Wierny kibic, któremu podoba się Wasza sylwetka i to, jak trenujecie. Doceńcie to, obdarzcie takiego delikwenta szerokim uśmiechem i dalej róbcie swoje, racząc go swoimi przemyślanymi ruchami. Myślę, że po ujrzeniu Waszych onieśmielająco pięknych białych zębów, nie odważy się już więcej na Was spojrzeć. Nawet z ukrycia.

Nie krzywdźcie siebie drogie Panie! Trening siłowy jest świetny!

Przede wszystkim, pragnę zwrócić Waszą uwagę, że trening siłowy jest dla Was i wykonujecie go dla siebie. Nie powinno Was interesować to, co ktoś sobie pomyśli, jak się na Was spojrzy i czy w ogóle coś zrobi. Od momentu wejścia na salę treningową liczy się trening i na nim się skupiajcie. Koncentracja powinna być na tyle duża, że nie powinnyście dostrzegać całego tła, które dzieje się gdzieś za Waszymi plecami. Dobrym rozwiązaniem mogą być słuchawki z ulubioną muzyką, płynąca wprost do Waszego ucha, jednak nie jest to rozwiązanie konieczne. Skupienie się na celu, pełna koncentracja i świadomość, że trenujecie dla siebie to fundament zbudowania swojej niezachwianej pewności siebie na siłowni.

Wiele kobiet obawia się, że idąc na swój pierwszy trening siłowy, zrobią z siebie ofiarę losu, niepotrafiącą ćwiczyć. Zwróćcie uwagę, że nauczenie się poprawnej techniki wykonywania danego ćwiczenia, nigdy nie nadejdzie, skoro nie postanowicie spróbować. Rozumiecie ten paradoks? Nie pójdziecie na siłownie, bo kompletnie nie wiecie jak wykonać dane ćwiczenie, ale tylko pójście na nią, może rozwiązać Wasz problem. Musicie spróbować! Co z tego, że na pierwszych treningach Wasze ruchy będą dość niezgrabne i nieidealnie dopracowane? Problem może zostać rozwiązany, gdy skorzystacie z pomocy bliskiej osoby, posiadającej odpowiednią wiedzę lub trenera personalnego, którego możecie znaleźć na siłowni. Kompetencja takich osób to niestety często dyskusyjna kwestia i temat na inny artykuł, jednak nie zmienia to faktu, iż trenerzy personalni są od tego, aby służyć Wam pomocą.

Najlepsza metoda kształtowania sylwetki.

Nie ma lepszej i skuteczniejszej formy modelowania sylwetki od treningu siłowego. Bieganie może poprawić Wasza kondycję i pomóc w spalaniu tkanki tłuszczowej. Trening w warunkach domowych przed telewizorem może stanowić świetne źródło zabawy, spalania kalorii i do pewnego stopnia, modelowania sylwetki. Jednak prędzej czy później, Wasz proces rozwoju ciała zatrzyma się. To nie jest mój wymysł, ale czysta fizjologia człowieka. Aby mięśnie mogły się rozwijać (do pięknego, kobiecego rozmiaru – większe Wam nie grożą!) potrzebne są im nowe bodźce. Skacząc przez kilkadziesiąt minut przed telewizorem, na początku wyślecie solidny impuls swoim mięśniom, jednak z biegiem czasu przystosują się one do uprawianej aktywności i proces zostanie zatrzymany.

trening siłowy

Trening siłowy ma tę przewagę, że zawiera w sobie nieskończoną możliwość progresji, a tym samym dostarczania ciału nowych bodźców – poprzez zwiększanie ciężaru, liczby powtórzeń, serii czy zmniejszaniu przerw między nimi lub ich łączeniu. Cała gama kombinacji i szans rozwoju sylwetki stoi przed Wami otworem. Wystarczy po nie sięgnąć!

Dostosuj działania do własnych ambicji.

Jeszcze raz to podkreślę, iż nie jestem przeciwnikiem innej formy treningu niż trening siłowy. Ja również zaczynałem od treningów w domu przed telewizorem i jestem z tego bardzo dumny! To świetna aktywność, sposób na pozbycie się niechcianych kilogramów i do pewnego stopnia, także metoda kształtowania sylwetki. Jeśli jesteś zadowolona z efektów i cieszy Cię uprawiana aktywność, to rób to dalej i nie myśl o jakiejkolwiek zmianie. Nie potrzebujesz jej! Jeżeli Twoją sylwetką marzeń jest ciało pani, z którą ćwiczysz we własnym domu, to jesteś na dobrej drodze. Sukcesywną pracą, odpowiednim żywieniem i trenowaniem, zapewne z biegiem czasu ją osiągniesz.

Natomiast jeśli marzysz o wspaniałych, kobiecych kształtach Kai Soboń, Kai Rybickiej, Kasi Dziurskiej, Sylwii Szostak czy Ani Karcz, to nie obejdzie się bez treningu siłowego. To naturalne, że chęć posiadania sylwetki swojej idolki, sprowadza się w przeważającej części do stosowania rodzaju treningu, który ona wykonuje.  Niemożliwe jest osiągnięcie sylwetek wyżej wymienionych Pań, trenując z osobą, której sylwetka odbiega od ich ciał. To zupełnie tak, jakby młody chłopiec próbował zostać następcą Roberta Lewandowskiego i całe życie trenował ze swoim starszym bratem, nieustannie broniąc jego strzały, stojąc na bramce…  Do pewnego stopnia, czegoś się nauczy i rozwinie swoje umiejętności, ale prędzej czy później proces zostanie zahamowany. Zabraknie bodźca.

Jeśli jedyną przeszkodą, która uniemożliwia Ci skorzystanie z treningu siłowego, są Twoje własne błędne przekonania i myśli to mam nadzieję, że tym tekstem właśnie je rozwiałem, a Ty pakujesz już torbę na swój pierwszy trening. Nie bój się! Jesteś piękna, odważna i zaradna. Oczyść swoją głowę z niechcianych i destrukcyjnych myśli. Skup się na swoim celu. Wcale nie mówię, że przełamanie się będzie łatwe lub sam trening taki będzie. Jestem jednak pewien, że Twoja odwaga i zaradność zaprocentuje w przyszłości świetnymi efektami i szczęściem.

Obiecuję, że będzie warto.

Wszędzie tylko to bieganie, siłownia, aerobiki, zumby i inne cuda… Cały czas tylko szybko, intensywnie i jak najlepiej… Każda aktywność zaplanowana, zhierarchizowana i uporządkowana… Czy tak to wszystko musi wyglądać? Spokojnie. Ochłońmy. Jest jeszcze spacer! Przecież spacerowanie jest świetne, prawda?

Zapomniana aktywność.

Spacer to najnaturalniejsza forma ruchu. Uprawiamy ją od zarania dziejów w mniej lub bardziej zaplanowany sposób. Niestety w obecnych czasach, gdzie faworyzowana jest istna perfekcja oraz nieustanny pęd, aktywność ta zaczęła tracić na znaczeniu. Kiedy myślimy o formie ruchu ukierunkowanej na spalanie kalorii, zazwyczaj przychodzi nam do głowy bieganie, jazda na rowerze, aerobik czy zumba. Z łatwością przychodzi nam wymienianie kolejnych dyscyplin sportu, które mogą pomóc w kształtowaniu sylwetki. W sportach sylwetkowych, niemal nierozłącznym obrazkiem wiązanym z dużymi i pękatymi mięśniami kulturystów, stało się tzw. kręcenie cardio. Oznacza ono wykonywanie dodatkowej aktywność o ciągłej i umiarkowanej intensywności, aby procesy spalania kalorii zachodzące w organizmie, mogły odbywać się warunkach tlenowych. Wspomaga to dietetyczne działania oraz dba o wydatkowanie kolejnej porcji kalorii, co przybliża to sportowca do uzyskania sylwetki marzeń.

spacer

Zupełnie jednak zapominamy o spacerze i szeregu korzyści, jakie on za sobą niesie, nie tylko w kontekście sylwetki. Kilka z nich przedstawiam poniżej wraz z krótkim omówieniem. Żywię ogromną nadzieję, że dzięki temu artykułowi, spacer na stałe zagości w Waszych domach i stanie się rytuałem nie tylko Waszym, ale również Waszych bliskich.

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Jest mało obciążająca aktywnością. W przeciwieństwie do biegania, jazdy na rolkach czy skakania na skakance, w bardzo minimalnym stopniu obciąża nasz organizm. Tym samym staje się idealną formą aktywności dla każdego. Bez znaczenia, w jakim wieku lub stanie fizycznym się znajduje. Nie bez powodu to właśnie regularne marsze, stanowią zazwyczaj pierwszy etap przygotowania do systematycznego biegania, dla osób początkujących. Ze względu na swoją naturalną i łagodną specyfikę, spacer nie obciąża stawów ani naszej „wewnętrznej pompy”, jaką jest serce. Również osoby kształtujące sylwetkę, obawiające się o nadmierne obciążania mięśni poprzez bieganie, mogą wybrać spacer jako lżejszą i przyjemniejszą formę aktywności.

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Oczyszcza umysł. Szczególnie jeśli mamy do dyspozycji las lub inną połać zieleni, najlepiej oddaloną od miejskiego gwaru. Obcowanie z naturą, pośród jej odgłosów i delikatnego szumu wiatru, jak nic innego potrafi wyzwolić naszą głowę od negatywnych myśli. Wiele aktywnych osób jasno deklaruje, że najlepsze pomysły rodzą się w ich głowie, właśnie podczas ruchu. Spacer staje się czasem tylko dla siebie, przeznaczonym na medytację oraz uporządkowanie spraw zaprzątających nam głowę. Pozwala nam ochłonąć i wyrwać się od codziennych obowiązków oraz spojrzeć na swoje życie z dystansem i z pewnej perspektywy.

aktywność

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Oferuje nam świeże powietrze. Zawsze dziwiło mnie, co ludzie widzą w bieganiu na bieżni mechanicznej. Jedynym skojarzeniem, które zawsze przychodziło mi do głowy, jest chomik biegający w kółku, w swojej szczelnie zamkniętej klatce. Oczywiście tego nie neguje, ale szczególnie w letnie, ciepłe dni, kiedy do dyspozycji mamy piękną pogodę i rześkie poranki, niewykorzystywanie darów natury jest prawdziwym marnotrawstwem. Oprócz możliwości obcowania z naturą i ujrzenia jej w pełnej krasie, dotleniamy się i jesteśmy w stanie poczuć świat nas otaczający. Zaczerpnięcie świeżego powietrza i dostarczenie go do całego naszego ciała, może skutecznie uchronić nas przed zmęczeniem czy poczuciem niepokoju. Niestety w dużych aglomeracjach ciężko o spełnienie tego punktu. Wierzę jednak, że każdy z Was, chociaż raz na jakiś czas, jest w stanie sobie pozwolić na spontaniczny wyjazd za miasto i ujrzenie czegoś więcej, aniżeli kolejnego, wysokiego biurowca.

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Pobudza nas do działania. Jest idealną metodą na dopadającą nas senność. O ile na bieganie nie bylibyśmy się w stanie zmobilizować, szczególnie dotknięci mackami snu, o tyle na mały, krótki spacer udaje nam się zebrać naszą siłę woli. Wystarczy kilkanaście minut, aby całkowicie odegnać od siebie widmo snu i poczuć się niczym nowo narodzony. Nagle uświadamiamy sobie, że po powrocie do domu, jesteśmy w stanie skupić się na efektywnym wykonaniu czekających nas zadań. Delikatna dawka ruchu, łącznie z zaczerpnięciem świeżego powietrza oraz zajęciem czymś swojej głowy, może dać wymierne rezultaty.

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Zbliża i łączy ludzi. Nie każdy członek naszej rodziny może mieć ochotę, czas lub siły na bieganie, lub inną aktywność. W ten sposób, bardzo często pojawia się konflikt interesów w postaci wyboru między wspólnym spędzeniem czasu w niedzielne popołudnie, a własnym treningiem. Rozwiązaniem jest wspólny spacer! Być może nasza druga połówka nie ma chęci na bieganie, ale gwarantuje, że rodzinny spacer zawsze brzmi zachęcająco i obiecująco. Dochodzi tutaj również czynnik swobodnej rozmowy i możliwości skupienia się na swoim rozmówcy. To aktywne oraz jakże miłe wykorzystanie wspólnych chwil! Polecam to sprawdzić również w przypadku rodzinnych uroczystości, typu urodziny, imieniny, pierwsza Komunia Święta czy innych, mniej zobowiązujących przyjęć. Po sutym obiedzie kilkunastominutowa spokojna aktywność na świeżym powietrzu, może okazać się zbawiennym lekarstwem na niestrawności oraz przyjemnie spędzonym czasie na łonie natury.

spacerowanie

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Rozwija i uczy. Wcale nie trzeba za każdym razem wsłuchiwać się w odgłosy przyrody, aby spacer był efektywny. Czasami ochota na odcięcie się od otaczającej rzeczywistości jest aż nader intensywna. Wtedy pomocne może być nie tylko spacerowanie, ale również ulubiona muzyka płynąca do uszu ze słuchawek. Można ten czas wykorzystać również na własny rozwój. Coraz powszechniejszy staje się dostęp do podcastów, w których udzielają się naprawdę wartościowi ludzie, których się z przyjemnością słucha. Z nagrywanych przez nich odcinków można dowiedzieć się nie tylko prawdy o nieznanych dotąd rzeczach, ale również o sobie samych. W połączeniu z przebywaniem na łonie natury, może dać to nieziemskie przeżywanie całym sobą słyszanych słów i możliwość – jak nigdy dotąd – poznania siebie i zrozumienia własnej osobowości.

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Spala kalorie. Celowo umieściłem ten punkt na samym końcu. Wcale nie uważam, aby była to najważniejsza zaleta spacerów. Prawdą jest, że może być świetnym narzędziem zastępującym inne aktywności wykorzystywane w celu spalania kalorii, ale traktowanie spacerowania tylko w tych kategoriach jest mocno powierzchowne. Zakrawa na płyciznę naszego postrzegania świata. Proponowałbym nie spacerować w celu utraty tkanki tłuszczowej, a skupiłbym się na wcześniejszych, sześciu zaletach tej aktywności. Tą siódmą – traktowałbym jako miły dodatek, rozwijającej formy ruchu, jaką jest spacer.

Spacer to luksus, będący w zasięgu naszej ręki.

Uważam, że spacerowanie powinno być traktowane dokładnie tak samo, jak wszelka aktywność spontaniczna, o której powstał oddzielny tekst. Planowanie go, uwzględnianie go co do minuty i umieszczanie w konkretne dni tygodnia, niesamowicie umniejsza i spłyca jego rolę w naszym życiu. Sprowadzamy go tym samym do roli kolejnego narzędzia, prowadzącego do „czegoś”. A czy wszystko musi się do tego prowadzić?

bieganie

Potraktujmy proszę tę formę ruchu, jako czynność miłą samą w sobie. Aktywność, podczas której możemy otworzyć swój umysł na nowe pomysły, chłonąć otaczającą nas rzeczywistość i zrozumieć to, co do tej pory mogło wydawać się niepojęte. Spacery nie powinny być zhierarchizowane w naszym planie dnia. Wtedy nigdy nie będą w stanie pokazać nam wszystkich swoich zalet. W ten sposób zawsze podczas tej czynności, będziemy ją po prostu „wykonywali”, jak kolejną rzecz do odhaczenia z listy do zrobienia. My, musimy ją poczuć. Nie traktować jako kolejnego zadania, ale jak chwilę wytchnienia – czasu tylko dla siebie. A któż z nas, nie pragnie go bardziej, niż dziś? W czasach, w których jesteśmy wiecznie spóźnieni?

Dajmy sobie odrobinę luksusu! Zacznijmy spacerować!

 

#kolejne artykuły