Okaż szacunek, jeśli chcesz być szanowany | worldmaster.pl
#

W głowach wielu entuzjastów kształtowania sylwetki oraz aktywnego trybu życia zapanowało bardzo destrukcyjne przekonanie. Płytka myśl, prowadząca ich do wysuwania uwłaczających wniosków. W ich przypadku szacunek oraz pokora stały się wartościami należącymi do przeszłości. Bardzo niesłusznie…

Problem początkujących.

Odnoszę coraz większe wrażenie, że w umyśle zwłaszcza początkujących adeptów treningu siłowego, dzieje się bardzo dużo złego. Postrzegają oni siebie jako prawdziwych panów tego świata. Uważają siebie oraz swoje życie, za wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Błędnie zakładają, że dzięki treningowi i być może również dzięki swojej wypracowanej sylwetce, mogą mieć wszystko i wszystkich. Całą swoją wartość i każde zachowanie, opierają wyłącznie na swoim ciele.

Jakby tego było mało i ich wywyższający sposób bycia nie był wystarczający, postrzegają oni swoje zajęcie i swoją drogę, jako jedyną właściwą. Tym samym odnoszą się bez jakiegokolwiek szacunku dla osób reprezentujących swoją osobą inną dziedzinę życia. Nie dopuszczają oni do siebie myśli, że życie nie opiera się wyłącznie na trenowaniu, diecie i ciągłym liczeniu kalorii. Zrozumienie, że dbanie o sylwetkę jest świetnym zjawiskiem, ale uzależnianie od niej całego swojego życia jest dość nierozsądne, wykracza poza ich granice rozumowania.

pokora

Najciekawsze jest, że zaobserwowane zjawisko, które można śmiało określić mianem braku pokory oraz poszanowania pozostałych osób i ich życia, dotyczy przede wszystkim początkujących. Zabawne, że Ci doświadczeni, którzy faktycznie w pewnym stopniu mogliby obnosić się ze swoimi osiągnięciami i sukcesami, które nierzadko posiadają, oraz prezentować lata swojej ciężkiej pracy – nie robią tego. Doskonale wiedzą, że to zachowanie jest niewłaściwe i prowadzi ich donikąd. Zamiast tego wolą pomóc innym w sylwetkowej przygodzie. Natomiast osoby, które swój staż liczą w miesiącach, a nie długich latach, są najczęściej tymi najgłośniej krzyczącymi. Ludźmi kłócącymi się i z wyższością prezentującymi swoje jakże wielkie, wyimaginowane sukcesy. To swoisty efekt Krugera-Dunninga, którego znaczenie tłumaczyłem już w innym tekście. Prawdziwi eksperci nie zabierają głosu a robią to ci, którzy powinni zamilknąć i zająć się słuchaniem.

Pokora – zapomniana wartość.

Coraz częściej takie zachowania nie pozostają tylko w środowisku treningu siłowego. Skupiam się głównie na nim, gdyż to ze względu na szeroko pojęty „kult ciała” panujący w tej dziedzinie, to tam najczęściej spotyka się omawianych w tym tekście delikwentów. Prawdą jest, że osoba początkująca wygląda dość mizernie, szczególnie w porównaniu do osób zajmujących się tym sportem od kilku lat. Być może to własne ego lub chęć zaprezentowania wszystkim swojej „wyższości”, prowadzi do przeniesienia swoich trywialnych pragnień poza „fitnessową” społeczność. Na tle prawdziwych kulturystów, zuchwały adept treningu siłowego wygląda przeciętnie. Jednak w porównaniu do nietrenujących osób, jego sylwetka rysuje się już o wiele lepiej. To właśnie chęć dowartościowania się i problemy leżące w naturze niewłaściwej samooceny, powodują częste chełpienie się swoją sylwetką przed nietrenującą częścią społeczeństwa.

Niejednokrotnie byłem świadkiem sytuacji, gdzie osoba o mocno przeciętnej budowie ciała, niewyróżniająca się niczym szczególnym, prężyła się i próbowała zaimponować swoją muskulaturą kolegom i koleżankom. Jak myślicie, skąd wzięło się zachowanie pseudo kulturystów, chodzących szerzej i rozkładających ręce bardziej, niż trzydrzwiowa szafa? Właśnie z chęci dowartościowania się i pokazania każdemu, swojej „wyjątkowości”.

Takie osoby bardzo często dyskryminują życie oraz pasje innych osób. Już sam ten fakt, może świadczyć o ich niewłaściwym podejściu do tego sportu i braku szans na zaistnienie w nim. Każdy, kto chce być w przyszłości mistrzem, powinien zachowywać się jak mistrz. Żaden z nich nie obraża i nie oczernia swoich przeciwników oraz innych ludzi, którzy mogliby stać się jego wiernymi fanami.

Przejrzyj na oczy i okaż szacunek!

Posiadanie klapek na oczach, które przysłaniają cały otaczający świat i widzenie tylko siebie, własnego treningu i własnej sylwetki, towarzyszy tym przechwalającym się przez cały czas. Nie potrafią uzmysłowić sobie, że poza treningiem też istnieje świat. Pełen pięknych barw, zapachów i miejsc. Swoim ograniczonym umysłem, nie potrafią zrozumieć, że są też inne miejsca, które nie nazywają się „siłownia” i „kuchnia”. Ich system myślenia oraz całe ich życie jest w ten sposób dość mocno ograniczone. Sprowadza się tylko do tak trywialnych i powierzchownych czynności, jak dbanie o sylwetkę.

Oczywiście opisane przypadki nie muszą dotyczyć tylko osób początkujących. Równie dobrze, może być to osoba zaawansowana z kilkuletnim stażem. Jestem daleki od uogólniania. Choć nie da się ukryć, że to właśnie Ci najbardziej „nieopierzeni” reprezentują swoją postawą brak szacunku dla starszych kolegów z branży i innych ludzi. Na szczęście z upływem treningowego stażu, przychodzi też pewne obycie oraz pokora. Dotychczasowa młodzieńcza  zuchwałość, powoli odchodzi w zapomnienie. Przemienia się w życiowe doświadczenie i zdrowy, sportowy głód zwycięstwa. Przynajmniej u większości osób…

szacunek

Nabierzmy proszę trochę ogłady. Nie jesteśmy mistrzami w tym, co robimy. Zawsze pojawi się na naszej drodze ktoś, kto będzie od nas lepszy. Nie ważne, co robimy i jaki poziom reprezentujemy. Gdzieś na świecie jest ktoś, kto jest doskonalszy i lepszy w dziedzinie, w której się specjalizujemy. To kwestia czasu, gdy poznamy prawdziwego mistrza i eksperta na swojej drodze. Uwierzcie, że nie ma w naszym życiu wielu gorszych uczuć niż upokorzenie. A jeśli nie zmienicie siebie i swojego zachowania to właśnie ono Was dotknie. Piekielne upokorzenie, wstyd i utarcie nosa, którego z tak wielką lubością zadzieraliście.

Kieruj się rozumem, a nie sylwetką.

Nie twierdzę, że macie być cichymi myszkami. Bądźcie odważni! Idźcie przed siebie z wysoko podniesioną głową. Jednak nigdy nie miejcie oporów jej schylić przed prawdziwym mistrzem, aby oddać mu należyty szacunek. Być może dzięki temu będziecie się w stanie czegoś od niego nauczyć, zamiast spoglądać na niego zazdrośnie z pogardą i wyzbytym z szacunku wzrokiem.

Nie chcę zostać źle zrozumiany. Wiele razy to podkreślam, że mam ogromny szacunek dla osób, które działają w kierunku zmian na lepsze. To świetna decyzja, za którą kiedyś będziecie sobie niesamowicie dziękować. Obiecuję Wam to. Jednak proszę Was, abyście nigdy nie wpadli w pułapkę płytkiego myślenia. Sylwetka jest świetna i warto o nią dbać. Oczywiście, że ona na również oddaje w pewnym stopniu naszą osobowość. Natomiast opieranie na niej całej wartości swojej i innych ludzi jest bardzo, ale to bardzo złe. Powiedziałbym, że nawet zwierzęce i pozbawione człowieczeństwa.

My – ludzie, nie zostaliśmy stworzeni do tego, aby oceniać innych po tym, czy mają wyrzeźbiony brzuch, czy nie. Dostaliśmy rozum po to, abyśmy mogli sugerować się wnętrzem i tym, co inni sobą reprezentują. Nie odbierajcie tego jako zachęty do porzucenia swoich sylwetkowych planów! Przestańcie szukać wymówek i działajcie! Jednak nie zapominajcie, że to co robicie, nie jest jedyną, właściwą czynnością na tym świecie. Nie każdy musi robić to samo, co Wy. Cokolwiek robicie i w jakimkolwiek stopniu Was to pochłania, zostawcie w sobie dość miejsca na obdarzenie innych osób odpowiednią dozą szacunku. To nie tylko miły i ludzki gest, ale pokrzepiające i zdrowe zachowanie.

Na szacunek mogą zasłużyć tylko osoby, które same potrafią go okazywać. 

Dość interesującym zajęciem jest móc obserwować, jak siłownia działa na kobiety. Unikają jej, przemykają obok niej niepostrzeżenie i chowają się, szukając miliona wymówek, byleby tylko ich własny trening siłowy, nie stał się faktem. Tym samym, nasze kochane i najdroższe Panie, same wyrządzają sobie krzywdę!

Panie i Panowie! Proszę o uwagę!

Drogie panie! Tekst ten jest skierowany przede wszystkim do Was. Przeczytajcie go tyle razy, ile tylko chcecie oraz zdołacie. Wracajcie do niego za każdym razem, kiedy w Waszej głowie, ponownie pojawi się ta fałszywa myśl, sprowadzająca Was z właściwie obranej ścieżki. Zaufajcie mi, spróbujcie i same się przekonajcie, że to o czym piszę, jest prawdziwie i skuteczne.

Drodzy panowie! Choć artykuł dedykuje wszystkim pięknym paniom (innych nie ma), to nie opuszczajcie tej strony w popłochu, obawiając się o treść, jaka może ukazać się Waszym oczom. Zostańcie, zapoznajcie się z tekstem i być może Wy również, wyniesiecie z niego coś dla siebie. Możliwe, że dzięki temu będziecie mogli skutecznie przekonać swoją ukochaną połówkę, do wspólnego treningu na siłowni.

Nieformalny treningowy podział.

Istnieje pewna niepisana reguła, o której niewiele osób mówi i nie każdy zwraca na nią uwagę. Otóż kobiety zazwyczaj wybierają treningi wytrzymałościowe, typu bieganie lub jazda na rowerze. Wszelki trening dodatkowy, ukierunkowany na modelowanie sylwetki, ogranicza się do wykonywania go przed telewizorem z ulubioną Panią „trenującą miliony Polek”. Natomiast mężczyźni – jak przystało na prawdziwych samców alfa, wolą wziąć do ręki sztangę, nałożyć na nią dużo żelastwa i wraz z niebezpiecznie pojawiającymi się żyłkami na czole – podnieść ją.  Oczywiście są wyjątki, jednak musicie przyznać, że to zazwyczaj panie czują się bardziej komfortowo, ćwicząc w domowym zaciszu, aniżeli w kipiącym testosteronem miejscu, zwanym siłownią lub istną wylęgarnią samców.

siłownia

Niestety kobiety na widok siłowni, zazwyczaj odwracają z obrzydzeniem wzrok. Podczas rozmowy z przyjaciółkami, zgodnie dochodzą do wniosku, że trening siłowy nie jest dla nich, bo przecież nie chcą wyglądać jak facet w sukience. Na dodatek pojawia się jeszcze wcześniej przytaczany problem, dotyczący braku komfortu w środowisku spoconych mężczyzn. Nie wiedzą jednak, że taki proces myślowy jest dla nich krzywdzący. Świadomie pozbawiają się najlepszej metody kształtowania sylwetki.

Trening siłowy, to do tej pory najlepszy i najskuteczniejszy sposób modelowania sylwetki. Nie neguje wyborów kobiet, trenujących z „Panią z telewizora”. Nie twierdzę, że takie treningi nie są skuteczne. Nie uważam, że musicie je porzucać, jeśli osiągacie zadowalające efekty. Jednak próbuje zwrócić tylko Waszą uwagę, że trening siłowy też jest świetny i zdecydowanie efektywniejszy.

Przyczyna nieuzasadnionej niechęci kobiet do siłowni.

Awersja płci pięknej do treningu siłowego wzięła się przede wszystkim z obawy o nadmierny rozwój muskulatury. Do ich świadomości dotarły zapewne zdjęcia naszprycowanych sterydami kulturystek, którym faktycznie bliżej jest do mężczyzn, aniżeli kobiet. Jednak jak już zostało powiedziane – swój odbiegający od standardów wygląd, zawdzięczają głównie zbyt wysokiemu  poziomowi testosteronu. Oczywiście dochodzi do tego jeszcze ciężki trening i wzorowo trzymana dieta, ale za niecodzienny wygląd, odpowiadają niedozwolone środki. Kobiety trenujące dla siebie w sposób rekreacyjny, nie stosują przecież „zewnętrznego wspomagania”. Dlatego nie powinny się one obawiać o muskulaturę mężczyzny, gdyż mają naturalnie niższy poziom testosteronu niż Panowie!

Wasze obawy są więc zupełnie nieuzasadnione drogie Panie! Nie ma fizycznej możliwości, aby bez podania środków z zewnątrz, Wasze ciało przemieniło się w sylwetkę osobnika płci męskiej.  

Walka z brakiem komfortu może być trudniejsza. Tutaj dochodzi ważny czynnik psychologiczny i fakt uświadomienia sobie, że warto pokonać tę chwilową trudność, bo zaprocentuje ona późniejszą radością i szczęściem. Panie, które zamierzają trenować na siłowni obawiają się, że wszyscy dookoła będą się im przyglądać, zwracać na nie uwagę i robić to, co faceci mogą robić w obecności kobiet. W rzeczywistości takie obrazy podsuwa Wam tylko Wasza bujna wyobraźnia. Znam to środowisko na tyle dobrze, aby niemal z całkowitą pewnością rzec, że jest to głównie społeczność narcyzów zbyt mocno zapatrzonych w siebie i swoje odbicie w lustrze. Ciężko jest sprawić, aby ktokolwiek mógł przykuć ich uwagę na dłuższą chwilę. Nawet piękna kobieta.

panie

Proponuje, aby obrócić swój tok myślenia o 180 stopni. Wiele kobiet widząc wzrok innego mężczyzny na sobie, czuje skrępowanie. Zupełnie niepotrzebnie! To dla Was największy komplement! Przypatrujący się Wam dżentelmen, nierzadko próbujący robić to z ukrycia, to Wasz pierwszy fan! Wierny kibic, któremu podoba się Wasza sylwetka i to, jak trenujecie. Doceńcie to, obdarzcie takiego delikwenta szerokim uśmiechem i dalej róbcie swoje, racząc go swoimi przemyślanymi ruchami. Myślę, że po ujrzeniu Waszych onieśmielająco pięknych białych zębów, nie odważy się już więcej na Was spojrzeć. Nawet z ukrycia.

Nie krzywdźcie siebie drogie Panie! Trening siłowy jest świetny!

Przede wszystkim, pragnę zwrócić Waszą uwagę, że trening siłowy jest dla Was i wykonujecie go dla siebie. Nie powinno Was interesować to, co ktoś sobie pomyśli, jak się na Was spojrzy i czy w ogóle coś zrobi. Od momentu wejścia na salę treningową liczy się trening i na nim się skupiajcie. Koncentracja powinna być na tyle duża, że nie powinnyście dostrzegać całego tła, które dzieje się gdzieś za Waszymi plecami. Dobrym rozwiązaniem mogą być słuchawki z ulubioną muzyką, płynąca wprost do Waszego ucha, jednak nie jest to rozwiązanie konieczne. Skupienie się na celu, pełna koncentracja i świadomość, że trenujecie dla siebie to fundament zbudowania swojej niezachwianej pewności siebie na siłowni.

Wiele kobiet obawia się, że idąc na swój pierwszy trening siłowy, zrobią z siebie ofiarę losu, niepotrafiącą ćwiczyć. Zwróćcie uwagę, że nauczenie się poprawnej techniki wykonywania danego ćwiczenia, nigdy nie nadejdzie, skoro nie postanowicie spróbować. Rozumiecie ten paradoks? Nie pójdziecie na siłownie, bo kompletnie nie wiecie jak wykonać dane ćwiczenie, ale tylko pójście na nią, może rozwiązać Wasz problem. Musicie spróbować! Co z tego, że na pierwszych treningach Wasze ruchy będą dość niezgrabne i nieidealnie dopracowane? Problem może zostać rozwiązany, gdy skorzystacie z pomocy bliskiej osoby, posiadającej odpowiednią wiedzę lub trenera personalnego, którego możecie znaleźć na siłowni. Kompetencja takich osób to niestety często dyskusyjna kwestia i temat na inny artykuł, jednak nie zmienia to faktu, iż trenerzy personalni są od tego, aby służyć Wam pomocą.

Najlepsza metoda kształtowania sylwetki.

Nie ma lepszej i skuteczniejszej formy modelowania sylwetki od treningu siłowego. Bieganie może poprawić Wasza kondycję i pomóc w spalaniu tkanki tłuszczowej. Trening w warunkach domowych przed telewizorem może stanowić świetne źródło zabawy, spalania kalorii i do pewnego stopnia, modelowania sylwetki. Jednak prędzej czy później, Wasz proces rozwoju ciała zatrzyma się. To nie jest mój wymysł, ale czysta fizjologia człowieka. Aby mięśnie mogły się rozwijać (do pięknego, kobiecego rozmiaru – większe Wam nie grożą!) potrzebne są im nowe bodźce. Skacząc przez kilkadziesiąt minut przed telewizorem, na początku wyślecie solidny impuls swoim mięśniom, jednak z biegiem czasu przystosują się one do uprawianej aktywności i proces zostanie zatrzymany.

trening siłowy

Trening siłowy ma tę przewagę, że zawiera w sobie nieskończoną możliwość progresji, a tym samym dostarczania ciału nowych bodźców – poprzez zwiększanie ciężaru, liczby powtórzeń, serii czy zmniejszaniu przerw między nimi lub ich łączeniu. Cała gama kombinacji i szans rozwoju sylwetki stoi przed Wami otworem. Wystarczy po nie sięgnąć!

Dostosuj działania do własnych ambicji.

Jeszcze raz to podkreślę, iż nie jestem przeciwnikiem innej formy treningu niż trening siłowy. Ja również zaczynałem od treningów w domu przed telewizorem i jestem z tego bardzo dumny! To świetna aktywność, sposób na pozbycie się niechcianych kilogramów i do pewnego stopnia, także metoda kształtowania sylwetki. Jeśli jesteś zadowolona z efektów i cieszy Cię uprawiana aktywność, to rób to dalej i nie myśl o jakiejkolwiek zmianie. Nie potrzebujesz jej! Jeżeli Twoją sylwetką marzeń jest ciało pani, z którą ćwiczysz we własnym domu, to jesteś na dobrej drodze. Sukcesywną pracą, odpowiednim żywieniem i trenowaniem, zapewne z biegiem czasu ją osiągniesz.

Natomiast jeśli marzysz o wspaniałych, kobiecych kształtach Kai Soboń, Kai Rybickiej, Kasi Dziurskiej, Sylwii Szostak czy Ani Karcz, to nie obejdzie się bez treningu siłowego. To naturalne, że chęć posiadania sylwetki swojej idolki, sprowadza się w przeważającej części do stosowania rodzaju treningu, który ona wykonuje.  Niemożliwe jest osiągnięcie sylwetek wyżej wymienionych Pań, trenując z osobą, której sylwetka odbiega od ich ciał. To zupełnie tak, jakby młody chłopiec próbował zostać następcą Roberta Lewandowskiego i całe życie trenował ze swoim starszym bratem, nieustannie broniąc jego strzały, stojąc na bramce…  Do pewnego stopnia, czegoś się nauczy i rozwinie swoje umiejętności, ale prędzej czy później proces zostanie zahamowany. Zabraknie bodźca.

Jeśli jedyną przeszkodą, która uniemożliwia Ci skorzystanie z treningu siłowego, są Twoje własne błędne przekonania i myśli to mam nadzieję, że tym tekstem właśnie je rozwiałem, a Ty pakujesz już torbę na swój pierwszy trening. Nie bój się! Jesteś piękna, odważna i zaradna. Oczyść swoją głowę z niechcianych i destrukcyjnych myśli. Skup się na swoim celu. Wcale nie mówię, że przełamanie się będzie łatwe lub sam trening taki będzie. Jestem jednak pewien, że Twoja odwaga i zaradność zaprocentuje w przyszłości świetnymi efektami i szczęściem.

Obiecuję, że będzie warto.

Wszędzie tylko to bieganie, siłownia, aerobiki, zumby i inne cuda… Cały czas tylko szybko, intensywnie i jak najlepiej… Każda aktywność zaplanowana, zhierarchizowana i uporządkowana… Czy tak to wszystko musi wyglądać? Spokojnie. Ochłońmy. Jest jeszcze spacer! Przecież spacerowanie jest świetne, prawda?

Zapomniana aktywność.

Spacer to najnaturalniejsza forma ruchu. Uprawiamy ją od zarania dziejów w mniej lub bardziej zaplanowany sposób. Niestety w obecnych czasach, gdzie faworyzowana jest istna perfekcja oraz nieustanny pęd, aktywność ta zaczęła tracić na znaczeniu. Kiedy myślimy o formie ruchu ukierunkowanej na spalanie kalorii, zazwyczaj przychodzi nam do głowy bieganie, jazda na rowerze, aerobik czy zumba. Z łatwością przychodzi nam wymienianie kolejnych dyscyplin sportu, które mogą pomóc w kształtowaniu sylwetki. W sportach sylwetkowych, niemal nierozłącznym obrazkiem wiązanym z dużymi i pękatymi mięśniami kulturystów, stało się tzw. kręcenie cardio. Oznacza ono wykonywanie dodatkowej aktywność o ciągłej i umiarkowanej intensywności, aby procesy spalania kalorii zachodzące w organizmie, mogły odbywać się warunkach tlenowych. Wspomaga to dietetyczne działania oraz dba o wydatkowanie kolejnej porcji kalorii, co przybliża to sportowca do uzyskania sylwetki marzeń.

spacer

Zupełnie jednak zapominamy o spacerze i szeregu korzyści, jakie on za sobą niesie, nie tylko w kontekście sylwetki. Kilka z nich przedstawiam poniżej wraz z krótkim omówieniem. Żywię ogromną nadzieję, że dzięki temu artykułowi, spacer na stałe zagości w Waszych domach i stanie się rytuałem nie tylko Waszym, ale również Waszych bliskich.

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Jest mało obciążająca aktywnością. W przeciwieństwie do biegania, jazdy na rolkach czy skakania na skakance, w bardzo minimalnym stopniu obciąża nasz organizm. Tym samym staje się idealną formą aktywności dla każdego. Bez znaczenia, w jakim wieku lub stanie fizycznym się znajduje. Nie bez powodu to właśnie regularne marsze, stanowią zazwyczaj pierwszy etap przygotowania do systematycznego biegania, dla osób początkujących. Ze względu na swoją naturalną i łagodną specyfikę, spacer nie obciąża stawów ani naszej „wewnętrznej pompy”, jaką jest serce. Również osoby kształtujące sylwetkę, obawiające się o nadmierne obciążania mięśni poprzez bieganie, mogą wybrać spacer jako lżejszą i przyjemniejszą formę aktywności.

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Oczyszcza umysł. Szczególnie jeśli mamy do dyspozycji las lub inną połać zieleni, najlepiej oddaloną od miejskiego gwaru. Obcowanie z naturą, pośród jej odgłosów i delikatnego szumu wiatru, jak nic innego potrafi wyzwolić naszą głowę od negatywnych myśli. Wiele aktywnych osób jasno deklaruje, że najlepsze pomysły rodzą się w ich głowie, właśnie podczas ruchu. Spacer staje się czasem tylko dla siebie, przeznaczonym na medytację oraz uporządkowanie spraw zaprzątających nam głowę. Pozwala nam ochłonąć i wyrwać się od codziennych obowiązków oraz spojrzeć na swoje życie z dystansem i z pewnej perspektywy.

aktywność

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Oferuje nam świeże powietrze. Zawsze dziwiło mnie, co ludzie widzą w bieganiu na bieżni mechanicznej. Jedynym skojarzeniem, które zawsze przychodziło mi do głowy, jest chomik biegający w kółku, w swojej szczelnie zamkniętej klatce. Oczywiście tego nie neguje, ale szczególnie w letnie, ciepłe dni, kiedy do dyspozycji mamy piękną pogodę i rześkie poranki, niewykorzystywanie darów natury jest prawdziwym marnotrawstwem. Oprócz możliwości obcowania z naturą i ujrzenia jej w pełnej krasie, dotleniamy się i jesteśmy w stanie poczuć świat nas otaczający. Zaczerpnięcie świeżego powietrza i dostarczenie go do całego naszego ciała, może skutecznie uchronić nas przed zmęczeniem czy poczuciem niepokoju. Niestety w dużych aglomeracjach ciężko o spełnienie tego punktu. Wierzę jednak, że każdy z Was, chociaż raz na jakiś czas, jest w stanie sobie pozwolić na spontaniczny wyjazd za miasto i ujrzenie czegoś więcej, aniżeli kolejnego, wysokiego biurowca.

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Pobudza nas do działania. Jest idealną metodą na dopadającą nas senność. O ile na bieganie nie bylibyśmy się w stanie zmobilizować, szczególnie dotknięci mackami snu, o tyle na mały, krótki spacer udaje nam się zebrać naszą siłę woli. Wystarczy kilkanaście minut, aby całkowicie odegnać od siebie widmo snu i poczuć się niczym nowo narodzony. Nagle uświadamiamy sobie, że po powrocie do domu, jesteśmy w stanie skupić się na efektywnym wykonaniu czekających nas zadań. Delikatna dawka ruchu, łącznie z zaczerpnięciem świeżego powietrza oraz zajęciem czymś swojej głowy, może dać wymierne rezultaty.

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Zbliża i łączy ludzi. Nie każdy członek naszej rodziny może mieć ochotę, czas lub siły na bieganie, lub inną aktywność. W ten sposób, bardzo często pojawia się konflikt interesów w postaci wyboru między wspólnym spędzeniem czasu w niedzielne popołudnie, a własnym treningiem. Rozwiązaniem jest wspólny spacer! Być może nasza druga połówka nie ma chęci na bieganie, ale gwarantuje, że rodzinny spacer zawsze brzmi zachęcająco i obiecująco. Dochodzi tutaj również czynnik swobodnej rozmowy i możliwości skupienia się na swoim rozmówcy. To aktywne oraz jakże miłe wykorzystanie wspólnych chwil! Polecam to sprawdzić również w przypadku rodzinnych uroczystości, typu urodziny, imieniny, pierwsza Komunia Święta czy innych, mniej zobowiązujących przyjęć. Po sutym obiedzie kilkunastominutowa spokojna aktywność na świeżym powietrzu, może okazać się zbawiennym lekarstwem na niestrawności oraz przyjemnie spędzonym czasie na łonie natury.

spacerowanie

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Rozwija i uczy. Wcale nie trzeba za każdym razem wsłuchiwać się w odgłosy przyrody, aby spacer był efektywny. Czasami ochota na odcięcie się od otaczającej rzeczywistości jest aż nader intensywna. Wtedy pomocne może być nie tylko spacerowanie, ale również ulubiona muzyka płynąca do uszu ze słuchawek. Można ten czas wykorzystać również na własny rozwój. Coraz powszechniejszy staje się dostęp do podcastów, w których udzielają się naprawdę wartościowi ludzie, których się z przyjemnością słucha. Z nagrywanych przez nich odcinków można dowiedzieć się nie tylko prawdy o nieznanych dotąd rzeczach, ale również o sobie samych. W połączeniu z przebywaniem na łonie natury, może dać to nieziemskie przeżywanie całym sobą słyszanych słów i możliwość – jak nigdy dotąd – poznania siebie i zrozumienia własnej osobowości.

  1. Spacerowanie jest świetne, bo…

Spala kalorie. Celowo umieściłem ten punkt na samym końcu. Wcale nie uważam, aby była to najważniejsza zaleta spacerów. Prawdą jest, że może być świetnym narzędziem zastępującym inne aktywności wykorzystywane w celu spalania kalorii, ale traktowanie spacerowania tylko w tych kategoriach jest mocno powierzchowne. Zakrawa na płyciznę naszego postrzegania świata. Proponowałbym nie spacerować w celu utraty tkanki tłuszczowej, a skupiłbym się na wcześniejszych, sześciu zaletach tej aktywności. Tą siódmą – traktowałbym jako miły dodatek, rozwijającej formy ruchu, jaką jest spacer.

Spacer to luksus, będący w zasięgu naszej ręki.

Uważam, że spacerowanie powinno być traktowane dokładnie tak samo, jak wszelka aktywność spontaniczna, o której powstał oddzielny tekst. Planowanie go, uwzględnianie go co do minuty i umieszczanie w konkretne dni tygodnia, niesamowicie umniejsza i spłyca jego rolę w naszym życiu. Sprowadzamy go tym samym do roli kolejnego narzędzia, prowadzącego do „czegoś”. A czy wszystko musi się do tego prowadzić?

bieganie

Potraktujmy proszę tę formę ruchu, jako czynność miłą samą w sobie. Aktywność, podczas której możemy otworzyć swój umysł na nowe pomysły, chłonąć otaczającą nas rzeczywistość i zrozumieć to, co do tej pory mogło wydawać się niepojęte. Spacery nie powinny być zhierarchizowane w naszym planie dnia. Wtedy nigdy nie będą w stanie pokazać nam wszystkich swoich zalet. W ten sposób zawsze podczas tej czynności, będziemy ją po prostu „wykonywali”, jak kolejną rzecz do odhaczenia z listy do zrobienia. My, musimy ją poczuć. Nie traktować jako kolejnego zadania, ale jak chwilę wytchnienia – czasu tylko dla siebie. A któż z nas, nie pragnie go bardziej, niż dziś? W czasach, w których jesteśmy wiecznie spóźnieni?

Dajmy sobie odrobinę luksusu! Zacznijmy spacerować!

 

Wybaczcie, jeśli kogokolwiek urażę tym postem. Być może jest on zbyt zgryźliwy. Jednak obserwując po raz milionowy w social mediach, jak Ci wszyscy męczennicy i pseudo kulturyści, wykonują swój trening w ogromnych bólach istnienia, pokazując swoją jakże trudną drogę, moja cierpliwość zostaje wystawiony na ciężką próbę.

Ironia? Skądże!

Jakże ciężkie życie muszą mieć ci, którzy codziennie odbywają dwugodzinny trening na siłowni! Jakie męki, muszę oni przechodzić w kwestii doboru odpowiednich pokarmów, spełniających ich potrzeby! Jacy są oni biedni, gdy ze łzami w oczach muszą jeść swojego suchego kurczaka, zatopionego w delikatnych równie suchych, jak drewniane wióry, kawałkach ryżu! Jakimi męczennikami oni są, gdy każdego dnia muszą stawiać czoła procesowi kształtowania swojej sylwetki! Czy katusze, jakie przeżywają istni męczennicy XXI wieku, mogą równać się z czymkolwiek innym? 

Życie nie ustaje w zadziwianiu nas ironią– Andrzej Sapkowski

Męczennicy treningowej sali.

To zabawne, móc obserwować tych wszystkich ludzi tak bardzo idealizujących swój proces kształtowania sylwetki. Na każdym kroku dostrzegam w ludziach skłonność, do robienia z samych siebie męczenników obecnych czasów. Co drugie zdjęcie w mediach społecznościowych, to znak dający upust swojemu jakże ciężkiemu życiu. Wszędzie pojawiają się teksty motywacyjne, wciskane nam bardziej, niż rzeczy z telemarketu. Od samego początku jest nam wpajane, że tylko ciężki trening popłaca i nie powinno być w nim miejsca na jakąkolwiek radość. Tym samym podążamy szlakiem cierpienia, zaciskamy zęby i pokazujemy wszystkim wszem i wobec, jak bardzo mamy ciężko, gdy musimy wstać o siódmej rano i zrobić godzinny trening…

Biję się w pierś, bo kiedyś i dla mnie było to normalnością. Potem patrzyłem na rozwijający się ten proces z niemałym przestrachem, pytając samego siebie, dokąd to zmierza. Teraz z wielkim rozbawieniem obserwuje zdjęcia wszystkich „fitnessiaków”, napinających swoje mięśnie do brudnego lustra na siłowni, okraszonych jakże unikatowym i wyjątkowym opisem: „Never give up!” lub „Nigdy się nie poddawaj!”. My wiemy, że oba te wyrażenia znaczą to samo, ale nie wszyscy są aż tak rezolutni, aby posiąść tak wyspecjalizowaną wiedzę. Nie dziwmy się proszę, że osoby o dużej muskulaturze są często brzydko nazywani półgłówkami, skoro grupa ta posiada silne przedstawicielstwo zwierząt, a nie ludzi. 

Nie jesteś pępkiem świata!

Jak my wszyscy kochamy idealizować to, co robimy! Oczekujemy nieustannego wsparcia, pochylania się nad nami z czuło wypowiadanymi słówkami: „Wszystko w porządku?” i zainteresowania ciężką drogą, z jaką musimy mierzyć się każdego dnia. W rzeczywistości nie mamy nawet pojęcia, czym są prawdziwe trudności, a obok ciężkiej drogi nawet nie spacerowaliśmy. Za wszelką cenę, próbujemy zwrócić światła reflektorów na własną osobę. Chcemy, aby cała możliwa uwaga wszystkich ludzi, została skupiona na nas i naszym jakże niebotycznym osiągnięciem, jakim jest trwanie w procesie kształtowania sylwetki. Czy to nie jest absurdalne?

Stanowczo zbyt często przypisujemy swoim działaniom i swojej osobie, zasługi i osiągnięcia, które nie mają żadnego przełożenia na rzeczywistość. Czym jest dźwiganie dużych ciężarów na treningu w porównaniu do życia? To zabrzmi dość brutalnie, ale prawdą jest, że oprócz Ciebie i Twoich kolegów pasjonatów, nikogo innego nie interesuje Twój wynik w martwym ciągu czy przysiadzie. Nawet Twoi bliscy, którzy mogą okazywać Ci niepohamowane wsparcie, są zapewne bardziej skupieni na sobie, niż na Tobie. Zapomną o Twoim chwalebnym wyczynie, zapewne w ciągu kilku godzin od momentu, gdy im to uroczyście oznajmisz.

Naturą ludzką jest dbać przede wszystkim o siebie. Dale Carnegie w swoim ponadczasowym dziele „Jak przestać się martwić i zacząć żyć” trafnie zauważył, pisząc:

„Bardziej [Ludzie] przejęliby się niewielkim bólem głowy niż wiadomością o mojej czy twojej śmierci”.

męczennicy

Ze świecą szukać altruistów troszczących się przede wszystkim o innych, ascetów wyrzekających się dóbr cywilizacyjnych czy prawdziwych męczenników, cierpiących za ludzi. Wszyscy pseudo kulturyści oraz pseudo motywatorzy treningowej sali, na pewno do nich nie należą. Czym się zasłużyli? Poświęceniem swoich dwóch godzin życia na trening, który wykonują z własnej, nieprzymuszonej woli? Czy może odmówieniem ukochanej babci porcji sernika, z obawy o nagły i magiczny przyrost tkanki tłuszczowej?

Pseudo kulturyści i ich makabrycznie trudna droga…

Nie jesteśmy męczennikami, greckimi herosami, ani bohaterami światowych legend! Proszę więc, abyśmy nie próbowali się tak zachowywać! To dość poniżające i uwłaczające tym, którzy bardziej zasługują na to miano, przerysowane oraz przede wszystkim śmieszne dla pozostałej części społeczeństwa. Grupy, która to wszystko obserwuje, a potem wysuwa jednoznaczne wnioski na temat wszystkich, którzy kiedykolwiek dotknęli sztangi. Choćby byli najinteligentniejszymi istotami na ziemi i najbardziej rozwiniętymi, to i tak zostanie im przypisana łatka nieinteligentnych osobników – bardzo delikatnie rzecz ujmując…

Przestańmy więc gloryfikować to, co robimy dla samych siebie. Nie twierdzę, że Wasz trening lub logistyka z nim związania jest lekka. Jednak jestem całkowicie przekonany, że co najmniej 90% ludzi boryka się każdego dnia z problemami o wiele trudniejszymi, niż Wasz jadłospis czy sesja treningowa. Każdego dnia giną setki ludzi w wypadkach spowodowanych przez pijanych kierowców. Uważacie, że macie ciężej pogodzić swój trening z pracą, niż owdowiała kobieta całe pozostałe, samotne życie bez ukochanej osoby? W każdej minucie ktoś na ziemi dowiaduje się, że jest nieuleczalnie chory. Otrzymuje wyrok śmierci. Czym są Wasze przerzucone kilogramy żelastwa, w porównaniu z siłami rozdającymi karty w grze, o nazwie życie? Co ma powiedzieć samotny ojciec, wychowujący czwórkę dzieci po tym, jak jego żona zmarła na nowotwór? Jak zareaguje na Twoją przeżywaną „katorgę”, gdy musisz wstać rano na sesje biegania?

kulturyści

Czy to wszystko nie jest śmieszne? Jak bardzo potrafimy chwalić swoje czyny pod niebiosa i czynić z nich istny panteon wielkich osiągnięć, okupionych krwią, łzami i kroplami potu? Jesteśmy święcie przekonani, że napotkaliśmy na swojej drodze wszystkie możliwe przeszkody. W rzeczywistości nawet nie ujrzeliśmy ich na oczy. Napinamy się, pozujemy, zaciskamy zęby i idealizujemy swój zwykły, normalny i mało znaczący trening. Myślimy, że to jest coś wielkiego. Tak naprawdę, nie robimy nic wyjątkowego. Większość ludzi nie jest w stanie nawet zrozumieć połowy rzeczy, o których my piszemy lub próbujemy gloryfikować. Trwamy w takim stanie do pewnego momentu – do pojawienia się prawdziwych, życiowych trudności. Nie życzę tego nikomu, ale może to być poważna choroba, utrata pracy i źródła dochodu, lub nagła śmierć kogoś bliskiego. Wtedy dopiero uświadamiamy sobie, jak niewiele znaczą nasze codzienne, mityzowane czynności.

Trening jest pasją. Męczeństwo, zostawmy realnym bohaterom.

Pasja jest niesamowitym narzędziem. Potrafi rozchmurzyć nawet najczarniejsze niebo. Zmienić najgorszy dzień, w najlepszą chwilę naszego życia. Prowadzi nas za rękę po ścieżce i nie pozwala się od niej zanadto oddalić. To piękne doświadczenie, móc ją odnaleźć w swoim życiu. Dlatego nie chcę, aby ktokolwiek kto trenuje, ćwiczy lub kształtuje swoją sylwetkę pomyślał, że jestem jego przeciwnikiem. Jestem ogromnym zwolennikiem jakichkolwiek zmian, prowadzących ku dobremu. Szanuje każdego, kto pragnie zmiany na lepsze i podejmuje w tym kierunku jakiekolwiek kroki! Jednak zanim zaczniemy spoglądać tylko na siebie i pozwolimy dojść do głosu wyłącznie własnemu ego polecam, abyśmy umiejscowili to, co robimy, w szerszym kontekście.

Nie uważam, że macie lekko. Nie myślę, że każdy Wasz dzień to sielanka. Niemniej jednak jestem pewien, że macie w swoim życiu więcej szczęścia niż wiele żyjących dookoła Was osób. Macie na pewno mniej problemów, niż gros ludzi, których mijacie na ulicy każdego dnia. Doceńcie to.

trening

Nie musicie przestawać pokazywać swojego życia. Róbcie to nadal, ale wlejcie w to trochę więcej zdrowego rozsądku. Ciągłe pozowanie i przedstawianie swojego życia jako ciężkiego, w którym jedyną trudnością jest korek w drodze na siłownię, jest trochę nieodpowiednie i bezmyślne. Myślenie w takich kategoriach jest pozbawione sensu, bo to, co uważacie za największą trudność, zależy od Was. To Wy zdecydowaliście się trenować i w każdej chwili możecie to przerwać. W przeciwieństwie do tych, którzy śmiertelnie chorują, stracili bliską osobę lub głodują z powodu ubóstwa. To są prawdziwe problemy, prawdziwych ludzi. Ich powinniśmy podziwiać, za ich podejście do życia. Za to, że pomimo ogromnych trudności, pod których ciężarem załamałby się każdy z nas, oni nadal potrafią żyć, funkcjonować i czerpać radość z każdego oddechu, bo wiedzą, że oznacza on możliwość istnienia na tym cudownym świecie.

To są prawdziwi bohaterowie, którzy nawet na nich nie pozują. Nie pseudo fitnessowe gwiazdy, pokazujący swoje ciężkie życie, leżąc na Malediwach. Nie pseudo kulturyści, którzy musieli pożyczać pieniądze od bliskich na karnet, na siłownie. Nie My wszyscy, którzy mamy więcej niż jesteśmy w stanie zrozumieć. To oni, Ci prawdziwie dotknięci przez życie, zasługują na idealizacje oraz gloryfikacje. Zasługują na miano męczenników…

Szczęśliwszych i radośniejszych od nas wszystkich.

Smutno to mówić, ale mam wrażenie, że czasy wielbienia mądrości i prawdziwie cennych wartości, odeszły w zapomnienie. Teraz promowanym zachowaniem, przez wszelkiego rodzaju „Fit Gwiazdy” jest istny kult ciała. Jak najwięcej pośladków i bicepsów, bez przekazywania jakiejkolwiek wartości… Ciało opanowało social media!

Ciało wchodzi na salony…

ciało

Ostatnie lata to nie tylko ogromny rozwój technologiczny, rozwiązania, o których nie śniło się naszym przodkom, czy osiągnięcia, którymi będziemy mogli chwalić się przed potomkami. To także ogromne zainteresowanie zdrowym stylem życia, szeroko pojętą aktywnością fizyczną oraz chęcią zmiany swojej sylwetki. Nie da się ukryć, że dzięki temu wzrosła nasza świadomość spożywanego pokarmu czy znaczenia wagi ciała, w kontekście ogólnego zdrowia. Zaczęliśmy żyć bardziej świadomie, poprzez rozsądny dobór produktów oraz właściwy wybór aktywności.

Z drugiej jednak strony, pojawiło się wiele stereotypów, mitów oraz przesłanek, które skutecznie zrujnowały nie tylko marzenia wielu osób, ale również nie jedno cenne istnienie. Diety, opierające się na głodowaniu, „eksperci” głoszący istne herezje, „magiczne pastylki”, które odchudzają nie Ciebie, ale Twój portfel. To wszystko również jest następstwem prawdziwego, dietetycznego pobudzenia XXI wieku.

Wraz ze wzrostem świadomości, zaczyna się poszukiwanie wzorców. Osób, które można potencjalnie naśladować. Nie ma niczego złego w posiadaniu mentora. O ile jest to człowiek reprezentujący sobą pewną wartość, która przejawia się w jego czynach oraz zachowaniu.

Social media wylęgarnią gwiazd i zepsutych ideałów.

Coraz więcej osób pragnie pokazać to, czym się zajmuje, a łatwy dostęp do portali społecznościowych, sprzyja temu zadaniu. Jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej. Jedni zyskują całe rzesze fanów i zostają okrzyknięci „gwiazdami”, a pozostali giną w gąszczu ludzi, podziwiających tych, którym się udało. Powodów takiego zjawiska może być kilka. Począwszy od zaangażowania, przez reklamy oraz umiejętność nawiązywania kontaktów, po odpowiednio zamieszczaną treść. Ciężko jest znaleźć antidotum na problemy, pasujące do każdej, sfrustrowanej osoby, próbującej zyskać więcej „lajków” czy „followersów”.

Sam fakt skupiania się na tych dwóch wartościach, również jest niewłaściwy i może być jedną z przyczyn, uniemożliwiających spełnienie Internetowych marzeń. Nie neguje takiego toku rozumowania. Posiadanie statusu gwiazdy jednego z portali społecznościowych kusi wielu z nas. Niesamowite jest, że możemy żyć w czasach, kiedy naszą pracą czy źródłem zarobku, stają się wcześniej wspomniane platformy. Rewelacyjna szansa dla wielu młodych (i nie tylko) ludzi, pragnących pokazać swoje życie, umiejętności czy osiągnięcia.

Czym właściwie jest pokazywanie siebie i czy musi iść ono w parze ze statusem „gwiazdy”?

Jeśli zależy nam zbudowaniu solidnej i wytrzymałej personalnej marki, to wręcz musimy zaprezentować swoją osobę. To nieuniknione, skoro chcemy zainteresować potencjalnego odbiorcę sobą i tym, czym się zajmujemy. Można to porównać do prowadzenia firmy. Gdy takową posiądziemy, to chcemy zrobić wszystko, aby zdobyć jak najwięcej wiernych klientów, odbiorców i osób, które będą się z nią utożsamiały. Tak samo wygląda to w przypadku chęci budowania marki wokół swojej osoby. Jednak w tym przypadku, „firmą” jesteśmy my sami. Dlatego więc zaprezentowanie tego, czym się zajmujemy, staje się absolutną podstawą.

Jednym z doskonałych przykładów powyższej zależności jest branża fitness. Nie wiem, czy istnieje druga taka dziedzina, w której można znaleźć tyle osób, działających indywidualnie i próbujących opierać swoją pracę oraz ewentualne zarobki, na swojej osobistej marce. Trenerzy personalni, dietetycy, pasjonaci zdrowego stylu życia, osoby interesujące się tym tematem – wielu z nich pragnie zostać „gwiazdą” social mediów.  Jak już wspominałem, to świetne dla wielu z nas, że pojawia się szerokie grono ekspertów czy pasjonatów, chcących dzielić się swoim życiem, poradami oraz wskazówkami. Jednak zastanówmy się, czy aby na pewno wszyscy tego pragną? Czy wszyscy, którzy dają coś od siebie, robią to z myślą o innych, czy jest to zwykły zabieg, mający na celu promocję własnej osoby?

Kult ciała.

kult ciała

Rzecz, która opanowała zdecydowaną większość fitnessowych kont w mediach społecznościowych oraz pasjonatów tejże dziedziny. Panie wdzięcznie wyginające się przed lustrem, prezentujące swoje ukochane walory. Panowie, napinający brzuchy oraz bicepsy, robiący groźne miny. Oni wszyscy, prezentujący to, co mają najlepsze. Wielkie oraz pięknie ukształtowane mięśnie…

Czy to wszystko nie posunęło się trochę zbyt daleko?

Ogromną niesprawiedliwością byłoby przypisywanie wszystkich do jednej grupy czy twierdzenie, iż takie zachowanie jest złe. Byłbym hipokrytą, gdybym to napisał, bo sam niejednokrotnie ulegam pokusie skorzystania ze swojego ciała i zaprezentowania go szerszej widowni. Jednak jestem całkowicie pewien, że nawet w tej materii należy mieć pewien umiar. Nie zgadzam się z głosami, wyrażającymi swoje oburzenie, jakoby osoby prezentujące swoją muskulaturę i ciało były nic niewarte, pozbawione rozumu oraz jakiejkolwiek moralności. Naturalne jest, że chcemy pokazywać to, w czym jesteśmy dobrzy i czym się zajmujemy. Początkująca piosenkarka zaprezentuje wykonane przez siebie utwory. Przedstawi swoje umiejętności w tej dziedzinie i niejako – pokaże swoją „formę”. Tak samo jest również w branży fitness, w której wiele osób prezentuje swoje ciało, jako wartość, którą w sobie wypracowali.

Zaprezentowanie swojego ciała, co pewien czas lub robienie tego w konkretnym celu, aby przekazać jakąkolwiek wartość lub zawrzeć wskazówkę, jest na pewno działaniem pożądanym. Na wszystko musi być miejsce. Również na uwielbienie jednej z rzeczy, którą posiadamy. Szczególnie jeśli jest ono naszą wizytówką i nierzadko pracą. Poza tym liczy się też sposób, w jaki siebie prezentujemy. Czy robiąc to, zależy nam tylko na zdobyciu polubień i kolejnych obserwatorów, więc przedstawiamy siebie w jak najlepszym świetle, czy robimy to, aby zaprezentować siebie takimi, jakimi jesteśmy naprawdę?

social media

Granica dobrego smaku.

Wszakże ciężko jest ją wskazać, to myślę, iż każdy z nas potrafi dostrzec tę linię oddzielającą umiar, od przesady. Prezentowanie własnych walorów od istnego kultu ciała. Nieustanne wstawianie zdjęć swoich pośladków, bicepsów, brzucha czy jakiejkolwiek innej części swojego ciała jest zdecydowanie pozbawione dobrego smaku. Zakrawa to zdecydowanie o chorobliwy kult ciała i próbę dowartościowania się. Jestem niemal przekonany, iż takie działanie jest spowodowane chęcią zyskania widowni, fanów i stania się „fit gwiazdą”. Warto jednak zastanowić się, co w takim przypadku sobą reprezentujemy?

Zawsze staramy się pokazywać to, co jest w nas najlepsze. Jeśli więc prezentujemy tylko swoje wielkie mięśnie, to kim się stajemy?

Jaskiniowcami, dającymi upust swoim zwierzęcym instynktom. Cofamy się do swojej prehistorycznej formy. Charakter, inteligencja, wszystko, co jest w środku nas, w takich sytuacjach zanika. Nie pozwalamy dojść prawdziwie cennym wartościom do głosu. Zagłuszamy je, swoją rządzą zdobycia „lajków” i fanów. W rzeczywistości otrzymujemy ludzi podobnych do treści, którą zamieszczamy. Zwierzęta, czekające na kolejną porcję pół nagiego zdjęcia. Nie możemy spodziewać się mądrej, wyrafinowanej oraz niesamowitej publiczności, skoro treść, którą im dajemy, pozostawia wiele do życzenia.

Zapamiętajmy, że to wcale nie odbiorcy wybierają nas, ale My ich. Poprzez treści, jakie prezentujemy i udostępniamy. Nie brakuje osób i „fit gwiazd” mediów społecznościowych, które urosły do tej rangi, nie dzięki temu, co osiągnęły, ale dzięki temu, ile pokazały. To dość brutalna rzeczywistość, ale droga do prawdziwej wielkości i budowania trwałych relacji, nie może ograniczać się tylko do pokazywania swojego ciała. Nawet jeśli byłoby ono najcudowniejszą rzeczą na świecie. Treść, jaką przekazujemy i w jaki sposób to robimy, odzwierciedla widownię, jaką otrzymujemy. Jeśli uprawiamy kult ciała i nieustannie zachwycamy się własnymi mięśniami, to prędzej czy później, publiczność zacznie dostrzegać w nas tylko te rzeczy, zamiast prawdziwie cennych wartości.

Zatrważające jest, jak daleko potrafimy się posunąć dla pozyskania kolejnego widza. Dlaczego w całym tym działaniu zatracamy to, co w nas ludziach, jest najpiękniejsze? Nasze wnętrze i wartości definiują to, kim jesteśmy. Nie ciało ani jakikolwiek mięsień. Oczywiście, że ono również może wskazywać na naszą siłę charakteru, ale nigdy nie zbliży się, chociażby na krok do tego, co definiuje człowieczeństwo – umysł i serce.

Pokazuj siebie! Rób to, ale znaj limit i własne wartości.

Ciekawe jest, że osoby, które mają odpowiednią hierarchię wartości już na początku, zawsze będą pamiętały o tym, co jest najistotniejsze. Bez znaczenia, czy będą przeciętnym Kowalskim, czy „gwiazdą”. Zdefiniujmy rzeczy, którymi kierujemy się w swoim życiu, jeszcze zanim zaczniemy aspirować do miana gwiazdy.

Smutną wizją jest obserwowanie prawdziwie cennych kanałów oraz kont w social mediach, które przekazują rzetelną wiedzę, posiadających kilkukrotnie mniejszą widownię od swoich niechlubnych braci i sióstr. To nie przypadek, że osoby traktujące swoje ciało z dystansem i z pewną dozą umiaru są tymi, którym daleko do statusu „gwiazdy”. Na szczęście jest im jednak blisko, do pozostania prawdziwymi idolami oraz mentorami wielu z nas.

Nie twierdzę, że pokazywanie siebie oraz swojego ciała to zło. To świetny zabieg, nie tylko marketingowy, ale również czysto motywacyjny. Wiele początkujących osób, zaczyna dlatego, że ich celem jest osiągnięcia tego, co Pan Gwiazda zaprezentował w mediach społecznościowych. Ciało osób z branży fitness to często punkt wyjścia dla adeptów zdrowego stylu życia. Jestem jednak przekonany, że trzeba robić to z pewnym wyczuciem.

Linia między zdrowym i rozsądnym umiarem, a samouwielbieniem i nieustannym pokazywaniem swoich pośladków jest bardzo cienka. Warto znać tę granicę i trzymać się po jej właściwej stronie. Nie istotne, czy mówimy o Internecie, czy o prawdziwym, rzeczywistym świecie. Zarówno w jednym, jak i w drugim, opieranie swojej wartości na swoim ciele jest prawdziwym destrukcyjnym zachowaniem, które w dłuższej perspektywie czasu, czyni z nas jaskiniowców XXI wieku.  

#kolejne artykuły