Czym jest Software House? - Krzysztof Rychlicki-Kicior | worldmaster.pl
#

Software House i SoDa

W dzisiejszym odcinku z cyklu “Biznes po Łódzku”, moim gościem jest Krzysztof Rychlicki-Kicior, przedstawiciel branży IT.

CEO Makimo sp. z o.o. oraz członek SoDA – Software Development Association Poland.

Z dnia na dzień technologia rozwija się coraz szybciej. W dzisiejszych czasach informatyzacja to nieodłączny element działalności firm.

Co dzieje się w świecie IT? Dlaczego warto iść w kierunku tej branży? Jak wygląda droga, którą trzeba pokonać by w niej pracować, a także czy każdy może zostać programistą?

Tego dowiecie się z dzisiejszego odcinka, w którym gościliśmy Mateusza Smoczyńskiego z Team Up Recruitment.

Dowiecie się również co nieco o targach pracy dla branży IT ,,Find IT”, które odbędą się już 18 września w naszym biurze.

https://www.cospot.pl/blog/branza-it-jak-za-nia-nadazyc-mateusz-smoczynski

Find IT ​ – targi pracy dla branży IT

Już 18 września w łódzkim biurze coworkingowym CoSpot (Zachodnia 70, Łódź) odbędzie się wydarzenie, skupiające w jednym miejscu najlepsze, łódzkie software house’y i firmy informatyczne.

,Find IT” ​ - targi pracy dla branży IT.Już 18 września w łódzkim biurze coworkingowym CoSpot (Zachodnia 70, Łódź) odbędzie się wydarzenie, skupiające

Celem targów jest wsparcie branży IT, zarówno od strony firm szukających pracowników, jak i osób poszukujących pracy w tej dziedzinie. Wystawcy targów ,,Find IT” szukają osób zdeterminowanych do rozwoju w świecie nowych technologii, a także takich, które chcą w ten świat dopiero wkroczyć.

Każda z firm zaprezentuje swoją działalność oraz przedstawi stanowiska, na które aktualnie prowadzi rekrutację. To świetna okazja do poznania lokalnej społeczności związanej z branżą informatyczną, wymiany doświadczeń, zbadania ofert pracy i odnalezienia swojego pracodawcy.

Poza ofertami pracy, które zaprezentują firmy wystawiające się podczas targów, na uczestników czeka wiele atrakcji, dzięki którym nie będą się nudzić. W trakcie wydarzenia, które będzie trwało od godziny 9:00 do godziny 17:00, organizatorzy zapraszają do wzięcia udziału w turnieju gier planszowych, przejścia w inny wymiar z pomocą okularów VR lub rozbrojenia pokoju zagadek ,,Haker”. Nie zabraknie również pizzy i poczęstunku oraz lemoniady i dobrej kawy.

Korzyści dla firm: 

-> znajdziecie pracownika

-> zaprezentujecie swoją działalność

-> poznacie inne firmy i wymienicie się doświadczeniami

-> nawiążecie wartościowe relacje biznesowe

-> dotrzecie do nowych odbiorców – potencjalnych klientów

-> weźmiecie udział w wydarzeniu pełnym atrakcji

W celu zgłoszenia swojej firmy jako wystawcy na targach, prosimy o kontakt na m.leszczynska@cospot.pl 

Korzyści dla osób szukających pracy: 

-> znajdziesz pracę,

-> zaprezentujesz siebie jako idealnego pracownika

-> poznasz świat firm IT

-> nawiążesz nowe znajomości

-> porozmawiasz z doświadczonymi ludźmi z branży IT

-> weźmiesz udział w wydarzeniu pełnym atrakcji

Zapraszamy do śledzenia wydarzenia na facebooku –> Find IT

Wystawcy: 

Team Up

Sztorm IT

Netmove

Enxoo

IGK Interaktywna Grupa Kreatywna

Fitqbe

Idemia

HTD

Goodylabs

(trwają zapisy firm – lista będzie aktualizowana na bieżąco)

Nie może Was zabraknąć! Find IT! 😉 

Portal worldmaster.pl ma zaszczyt i szczęście być partnerem medialnym tego wydarzenia.

Jakiś czas temu zakończyłem prowadzenie mojego eksperymentu w postaci gry edukacyjnej, którą poprowadziłem na Facebooku. Efekty przerosły moje oczekiwania i w tym wpisie podzielę się z Wami moimi przemyśleniami na temat tego jaki potencjał ma w sobie facebookowy e-learning.

1. Założenie

Czasem tak mam, że wykonuję jakieś codzienne czynności i pomysły same z siebie wpadają mi do głowy. Okej, tak naprawdę to nie same z siebie. Są wynikiem całodziennego karmienia umysłu treściami dotyczącymi mojego zagadnienia. Niemniej, tamtego wieczora akurat brałem prysznic, gdy wpadłem na pomysł: Co gdyby zrobić grę, w którą może grać dowolna liczba osób, z dowolnego miejsca na ziemi, a produkcją tej gry mógłbym się zająć sam i zrobić ją w tydzień?

W ten sposób powstał pomysł gry DefenderZ, którą postanowiłem realizować na Facebooku. Każdy ma tam konto i wie jak go obsługiwać, więc wybór tej platformy był dla mnie oczywisty. Kolejnym krokiem było uszczegółowienie parametrów. Zdecydowałem, że najwygodniej będzie grać na zamkniętej grupie. Dzięki temu, każdy gracz będzie dostawał powiadomienia o nowej sytuacji w grze. Wszystko będzie w jednym miejscu, a obrazek w tle grupy może posłużyć za cały czas widoczną planszę.

Pozostało dodać klimat, od którego często wychodzę wymyślając gry rozwojowe. Padło na obronę miasta przed krwiożerczymi zombie. Stąd też tytuł – DefenderZ.

Dobrze, ale ja tutaj o grze, a przecież miało być o e-learningu!

2. Wartość edukacyjna

Przeanalizowałem większość osób, które śledzą mnie na social mediach. Sporo z nich, to mali przedsiębiorcy, freelancerzy, hustlerzy podobni do mnie (co zrozumiałe, w końcu podobieństwa się przyciągają;)). Wobec tego łatwiej było mi się zastanowić nad tym, co mogłoby przyciągnąć takiego właśnie małego przedsiębiorcę do sprawdzenia i wykorzystania mojej gry. Padło na warstwę edukacyjną.

Chciałem przekazać wiedzę dotyczącą podstaw budowania marki (rzeczy, które sam mam sprawdzone na sobie i działają!) korzystając z elementów gier. Tak, tak w końcu okazało się, że tworzę grywalizowane szkolenie online. Szkolenie, a w zasadzie warsztat. Zawsze wychodzę z założenia, że najlepsze szkolenia to te praktyczne, więc musiałem zbudować DefenderZów tak naprawdę z trzech elementów: warstwa wiedzowa podana w odpowiednich dziennych dawkach + zadanie dzienne do wykonania + mechanika growa, czyli odpowiednia stawka, punkty, warunki wygranej i przegranej w walce z zombie.

3. Wykonanie

Jeśli chodzi o dynamikę gry, to zaplanowałem ją na 14 dni ciągiem. Codziennie miał się pojawić post wiedzowy (w klimacie zombie, więc np. archetypy marki to byli bohaterowie gry, typy odbiorców online to były zombie do pokonania, etc.). Codziennie po poście pojawiało się zadanie do wykonania. `uczestnicy mieli 12h na jego wykonanie (najczęściej wiązało się to ze stworzeniem jakiejś treści internetowej). Na koniec dnia następowało moje podsumowanie w formie live, gdzie komentowałem to, co stworzyli ludzie, a także poszerzałem tematy wiedzowe poruszane w postach.

Niestety, okazało się, że 14 dni po kolei to morderczy maraton dla uczestników. Musieliśmy wydłużyć grę, bo w weekendy zwyczajnie odpoczywaliśmy.

Mimo to, szokiem był dla mnie (i dla samych graczy również) fakt, że angażowali się w realizację zadań nawet jeśli mieli zawalone dni i nie było czasu na nic! A jednak, motywacja growa spowodowała, że na DefenderZów czas się znalazł :)))

Dodatkową wartością, która pomogła w budowaniu sukcesu gry, była ekonomia wdzieczności użyta przeze mnie. Wiedza jaką dostali uczestnicy została przez niektórych oceniona na kilka tysięcy złotych. W DefenderZach dostali ją za darmo, łącznie z moją pełną atencją w trakcie rozgrywki. Dzięki temu, mogłem do gry przemycić kolejny element znany ze świata gier, czyli DLC – Downloadable Content. Dodatkowa zawartość gry do ściągnięcia po ówcześniejszym uiszczeniu opłaty. W moim przypadku były to dodatkowe materiały poszerzające treści w grze (np. podtypy marek, instrukcja napisania manifestu, etc. Te materiały można znaleźć TU: tworzegry.pl/produkt/defenderz-mega-paka-dodatkow). Dzięki temu, że uczestnicy najpierw dostali ode mnie wartość, nie musiałem ich przekonywać o tym, że równie warto jest zakupić moje DLC. Ekonomia wdzięczności, uwielbiam takie win-win! 😀

4. Wnioski i przyszłość

DefenderZ pokazało mi, że można z sukcesem prowadzić działania edukacyjne online na Facebooku, gdzie nie potrzeba do tego żadnych dodatkowych kont, oprogramowania, czy umiejętności. Da się też wdrożyć elementy growe, by w ogromny sposób poprawić zaangażowanie grupy, która może stworzyć zżytą i zwartą grupę dobrych znajomych, jak w najprawdziwszym biznesowym mastermindzie.

Co zatem niesie przyszłość? Czy e-learning i szkolenia online przerzucą się masowo na Facebooka? Pewnie nie, ale… ja na pewno zostanę tam na dłużej!

W tym tygodniu prowadzę nabór, rekrutację do mojej kolejnej gry. Stargazers, to gra w klimacie kosmicznym dotycząca rozwoju kanału na YT, która będzie trochę innym doświadczeniem, niż DefenderZ. Oddaję większe pole manewru graczom, a także ja sam będę razem z nimi – Wami 🙂 realizował zadania, które pojawią się w grze. Dlaczego? Bo warto w końcu rozbujać tego Youtuba w taki sposób, żeby zaczął działać, a nie tylko był śmiesznym i ciekawym dodatkiem do działalności.

Jeśli zatem zależy Ci na poznaniu wiedzy o tworzeniu filmów na YT, którą skomasowałem przez moje 3 lata prowadzenia mega niszowego kanału (który może nie jest popularny, ale przyniósł mi kilka razy klientów). Jeśli chcesz, żeby wreszcie tworzyć przyciągający kontent i dawać wartość przez swoje wideo. A może po prostu chcesz się przełamać i pokonać stres związany z wystąpieniami przed kamerą? To zapraszam!

Stargazersi czekają! https://www.facebook.com/groups/361963451372646/

Warszawski poranek, za oknem tłuką dostawę do Biedronki. Otwieram oczy i zastanawiam się, jaki dzisiaj dzień. Wtorek. Z kubkiem kawy w ręku, jeszcze nieco zaspana, ale już przytomna, publikuję tekst. Taką mam pracę. Piszę, wdrażam, redaguję. Siedzę przy biurku w bieliźnie, bez makijażu. Zastanawiam się, o której być w biurze. Dzisiaj nie ma konieczności, żebym pilnie się tam stawiała. Moje narzędzie to komputer – gdzie on, tam i praca moja.

Do biura podjeżdżam na 10:30. Załatwiam kilka spraw. Widzę się z Szefem.

Około 13:00 wychodzę. Umówiłam się na mieście ze znajomą. Docieram do kawiarni. Mam chwilę, więc szukam materiałów do pracy.

Kawa wypita. Plotki zaliczone.

Jadę do ortodonty. Dramatyczne 25 km do pokonania. Cieszę się. W autobusie będę miała czas, żeby stworzyć szkic testu, wybrać zdjęcia.

W poczekalni u lekarza opóźnienie. Znów okazja, by załatwić kilka służbowych spraw. Piszę artykuł o niezwykłych festiwalach na świecie. Właśnie zatracam się zupełnie w indyjskim korowodzie, kiedy słyszę głos asystentki: „Zapraszam na fotel””.

Jest 17:00. Popracowałam. Spotkałam się. Zaliczyłam ortodontę.

I co z tego…?

Czuję, że mam wybór. Jestem mobilna. Elastyczna. Jeżeli zniewolona – to nie przez system, a samą siebie.

Zachorowałam kiedyś na biurkowstręt. Nie dlatego, że biurko jest złe.  Kocham moje biurko w domu. Nigdy nie pracuję przy stole jadalnym. Ot  co. Jednak albo to ja trafiłam źle na pracodawców,  albo to oni źle  trafiali na mnie. Pracuję umysłem. `Krzesam`  z siebie pomysły i słowa.  Przetrząsam świat  w poszukiwaniu źródeł,  by stworzyć tekst.

Copywriterka z przeszłością,  taka jak ja, nie da się  zamknąć na 8 godzin przy biurku. Musi chodzić,  myśleć, odrywać się  czuć smak wolności.  To znaczy wiedzieć,  że ta wolność czeka. Wiedzieć,  że panią czasu jestem ja. Królowa na zamku. Dzika Kobieta, niespętana spojrzeniem Szefa, który w nosie ma to, czy praca jest zrobiona. Płaci za swoje 8 godzin i tyle miałabym siedzieć. Ha!

Wspomnienie pierwsze.

Firma X  zatrudnia mnie jako copywritera. Agencja interaktywna. Ponoć kipi od ludzi pełnych pomysłów. Unia dała dużo monet, zasobów,  cudownych środków  na to, by wdrażać zupełnie niepotrzebne pomysły. Copywriter miał się przydać.  Okazało się,  że zajęciem numer jeden jest siedzenie.

Zlecenia? Brak. Mam być 8 godzin i czekać na ewentualność.  Rzadko coś wpadnie.

Przeglądam fejsa. Modlę się do Boga,  żeby wybiła 17:00. A kiedy tak się dzieje,  ruszam do drzwi niemal biegiem.

Na ulicy łapię oddech.  Jak cudownie wyjść.  Jak cudownie nie musieć siedzieć.

Wspomnienie drugie.

Moja pierwsza poważna praca. Marketing, jak bardzo znienawidzę kiedyś to słowo.

Siedzę 8 godzin przy biurku.  Czas droczy się że mną,  jest moim wrogiem.  Minuty są jak godziny. Niby mam co robić, więc robię.  Ale jak skończę wcześniej,  to i tak jestem przykuta.  Szef zarzuca  mi, że ostatnio złapał  mnie na szukaniu hydraulika. Poprzez internet, oczywiście. Pomiędzy 8:00 a 16:00 jest zakaz  szukania hydraulika i jeszcze wielu  innych rzeczy. Nawet  jeżeli moją pracę  wykonałam solennie.

Wspomnienie trzecie.

Piszę teksty. Znów jestem copywriterem. Płacą  mi jednak nie za tekst, ale za godzinę  siedzenia w firmie.  Ale fajnie. Wymagają trzech tekstów dziennie. Piszę  pięć.  Muszę się nieco  ukrywać.  Inni pracownicy nie lubią tego,  że jestem taka do przodu. Mam mnóstwo wolnego czasu. Znów wiszę na fejsie, przebieram nogami. Mogłabym ten czas spędzić na siłowni albo sprzątaniu mieszkania.

Jak wiele pretensji pada pod adresem współczesnych narzędzi pracy – wiem. Ale to właśnie owa nowoczesność daje mi słodką możliwość pracowania tam, gdzie chcę. Tam, gdzie mogę. I wtedy, kiedy mam na to siłę. Kiedy czuję, że trzeba. Wiem, co mam robić i to robię. Robię lepiej, bo to ja planuję, ustawiam, wyznaczam samej sobie.

Jeszcze 2 lata temu panicznie oddzielałam czas pracy od czasu wolnego. Z tym, że przecież czas wolny i tak miał miejsce w pracy. Nie zliczę godzin przesiedzianych w biurze, zmarnowanych na śledzenie kretyńskich serwisów. Bogu dzięki, że przynajmniej z ludźmi można było porozmawiać. Nie, praca nie leżała odłogiem – została zrobiona, przed czasem, tak bywa.

Po ponad 5 latach szukania swojego miejsca mogę powiedzieć: lubię moją pracę. Jeszcze bardziej lubię mądrość, która przyświeca temu, który ją daje. Jestem w biurze, by wypełnić obowiązki. To, co mogę zrobić z dowolnego miejsca na świecie, robię gdzie chcę i kiedy chcę.

Nagle poniedziałek przestał być dniem depresji, a piątek smutną euforią. Bywają dni tonące w pracy i takie, w których jestem dla siebie.

Nie wiem dlaczego, ale myśl o tym daje mi siłę. I coś więcej. Poczucie wolności. Smakowitej jak ambrozja. Poczucie samodzielności, upragnione od zawsze. Poczucie odpowiedzialności – bo ktoś mi ufa, że zrobię, co mam do zrobienia.

Rozkoszuję się tym, martwiąc się na zapas, że to się kiedyś skończy. Że ktoś znów zagoni mnie do zagrody, ale nie po to, żeby dać mi cele i pracę, ale po to, żebym tam po prostu… była.

#kolejne artykuły