SEE BLOGGERS 2019 | worldmaster.pl
#

Dzisiaj mija dokładnie tydzień od “największego wydarzenia blogosfery” w Polsce. Piszę w cudzysłowiu, gdyż zdania influencerów w tym temacie są dość mocno podzielone. Część z nich uważa, że imprezą the best w tej kategorii w Polsce jest See Bloggers, podczas gdy inni kierują swoje zachwyty w stronę Influencer Live, którego siódma już edycja odbyła się miesiąc temu w Poznaniu.  Reszta pokornie korzysta z dobrodziejstw obu eventów, wyjeżdżając z nich nie dość że  bogatsi o nowe znajomości, wiedzę i inspiracje, to jeszcze liczne “dary losu” od sponsorów.

Fakt, że wcześniejsze edycje odbywały się w Gdyni, skutecznie mnie zniechęcał do zwizytowania tej imprezy. Widocznie nie tylko mnie, skoro organizatorzy zdecydowali się przenieść to wydarzenie w sam środek mapy Polski, czyli do Łodzi. 

Gdzie konkretnie?

Do absolutnie wspaniałego Centrum Nauki i Techniki EC1  – budynku pierwszej łódzkiej elektrowni z początku XIX wieku, która na przestrzeni dekad zaopatrywała miasto w miliardy kWh prądu. Niestety oddana w prywatne ręce, całkowicie zniszczona i zaniedbana, zaczęła uchodzić za największe straszydło dzielnicy Fabryczna.  Szczęśliwie zamiast zniknąć na zawsze z powierzchni miasta, obiekt został objęty programem rewitalizacyjnym. Od 2018 roku z całkowicie zmienionym obliczem jest miejscem wystaw, wydarzeń kulturalnych oraz siedzibą planetarium i wytwórni filmowej Se-ma-for. Miejsce piękne, inspirujące i godne wielu powrotów.

Nie bywam w Łodzi zbyt często , ale każda kolejna wizyta wywołuje u mnie falę zachwytu nad tym, w jak fantastyczny sposób można zachować fabryczny klimat tego miasta.  Dzięki milionom euro dotacji unijnych, budżetu miejskiego oraz środków prywatnych pięknieją ulice, nowy blask odzyskują brudne i zaniedbane kamienice. Ba, przebudowywane jest centrum miasta zgodnie z koncepcją Nowego Centrum Łodzi. Już nie tylko Piotrkowska i Manufaktura przyciągają swoim urokiem czy rozbudowaną ofertą gastronomiczną.

No dobrze, nie wszystko powala na kolana. Kto w środek miasta wcisnął tę stajnię dla jednorożców??? Kto wie o czym mowa?

(mój wcześniejszy artykuł o Łodzi, a konkretnie o hotelu Andels)

Wracając do See Bloggers, bo o tym tutaj głównie mowa, to nie miałam  sprecyzowanych oczekiwań. Początkowo chciałam być na imprezie w roli partnera / wystawcy, jednak koszt takiego uczestnictwa skutecznie odstraszał każdą firmę niszową, a takie stety-niestety właśnie reprezentuje moja agencja.  Czytałam w relacjach innych uczestników, że masowe występowanie koncernów w strefie wystawienniczej, selfie z kapsułką do prania i/oraz/lub pieluszką było trochę uwłaczające godności uznanego influencera, ale cóż, “pecunia non olet”. Raczej niemożliwością jest zorganizowanie tego typu imprezy sprzedając stoiska za 100zł/m2. Zrezygnowałam więc z płatnej formy i bycia merytoryczną częścią tego wydarzenia i , zdecydowałam się zostać ot takim zwykłym uczestnikiem – oglądaczem.  Jak się okazało w trakcie rejestracji, ilość miejsc była mocno ograniczona, gdyż zaproszeni zostać miały wyłącznie wyjątkowe jednostki ze świata social media.

 

Hm – no trudno, najwyżej nie pojadę – taka była pierwsza moja myśl po wysłaniu zgłoszenia.  Ku ogromnemu zdziwieniu, pewnego kwietniowego wieczoru otrzymuję maila z informacją: 

“Ciesz się, pakuj się i udostępniaj dobrą nowinę w sieci – 

JEDZIESZ NA SEE BLOGGERS” 

A jednak! Sporadyczne pisanie bloga, kilka średnio udanych selfie na Instagramie uczyniło ze mnie osobowość internetu. 

WOW!

To co działo się potem, mogą potwierdzić wszyscy inni “wybrańcy”. Masowe wysyłanie mailingów na temat wydarzenia, rejestrowanie znajomych, dzieci oraz zwierząt domowych (żartuję!). Odliczanie czasu na zapisy na wykłady – to już suspens na miarę Hitchcocka. Wiem, że na tym polega współczesny marketing i wiem bardzo dobrze, że tak robią profesjonaliści, ale nie przekona mnie to do uznania tego modelu za słuszny. Podobnie jak instastory z WC oraz selfie w bieliźnie.

NO NIE!

Jak już większość kolegów blogerów wspomniała, zapisy na warsztaty to kompletna porażka organizatorów. Już 15 minut po ogłoszeniu naboru wszystkie miejsca na “lepsze” tematy zostały zagospodarowane, a wyjazd wyłącznie po to, aby wynieść z imprezy zachwyt nad gwiazdami sieci w wersji “bez filtra” (niektóre przyznam dość trudno rozpoznawalne) oraz kilka toreb z ulotkami to chyba jednak za mało. No cóż, w wersji mocno okrojonej i skróconej wyłącznie do jednego dnia czyli soboty, wyruszyłam na podbój miasta “króla bawełny” – Izraela Poznańskiego. 

Wybór miejsca spotkania czyli EC1, jak wcześniej wspomniałam, trzeba uznać za  trafiony w dziesiątkę. Chociaż nie wszystkim to spotkanie z historią się podobało. Z lektury recenzji innych uczestników wywnioskowałam, że labirynt korytarzy i schodów był na tyle skomplikowany, że mógł zaprzepaścić szansę na dostanie  się na czas i gdziekolwiek. Panie gubiły się w labiryntach korytarzy i nie docierały na wykłady. Osobiście uważam to za celowe działanie organizatorów aby nieco przymusić młode pokolenie do korzystania z analogowych form używanych do orientacji w terenie, jaką jest mapa w wersji papierowej.  Kto poległ, mógł wesprzeć się wolontariuszem, który prawie za rączkę zbłąkaną owieczkę zaprowadził. Za bardzo nie rozumiem więc tych utyskiwań.

Skupmy się zatem na strefie wystawienniczej. Pierwsze wrażenie niewątpliwie skojarzyło się z pierwszą wizytą Szyszko w Puszczy Białowieskiej – o matko ile materiału do wyrwania … XD

Stoiska tematycznie były tak urozmaicone, że z pewnością każdy z odwiedzających znalazł coś dla siebie. Degustacje, konkursy, fotobudki oraz tła pod zdjęcia idealne. Wszystko wystylizowane, piękne i kolorowe jak codzienność na Instagramie.  Spotkałam się z głosami krytyki, że to sztuczne i wydumane, ale te głosy nie pochodziły z uczestników stojących w gigantycznych kolejkach po odbiór należnej porcji giftów i możliwość zrobienia zdjęcia z gwiazdą. Raczej tylko anonimowo i wyłącznie w kuluarach. Dla każdego znalazło się coś ciekawego i wydaje mi się, że trzeba było być turbo malkontentem, aby nie zagospodarować się w tej strefie. Mnie zainteresowały głównie rozwiązania technologiczne, nowe platformy oraz wydawnictwa. 

ALE!

Za truskawki w różowej czekoladzie oraz plik gazet od Bauer’a dałam sobie zrobić zdjęcie na tle Influenceme. Miło porozmawiałam z panem od nowoczesnej ortodoncji w postaci niewidocznych nakładek na zęby beyli.pl. Wszak szeroki uśmiech z rzędem niepokrzywionych śnieżnobiałych zębów to “must have” każdego twórcy internetowego. Dlatego też wzięłam udział w ich konkursie na hasło reklamowe. Jakie?

“Wystarczy pokrzywiony charakter – ząbki już być nie muszą”

Część stoisk pominęłam z premedytacją ze względu na ich ogromne zatłoczenie albo dlatego, że kompletnie mnie nie interesowały. Za to z zaciekawieniem wysłuchałam oferty nowej platformy dla tych umiejących składać litery w wyrazy i wyrazy w zdania – jaką jest nowość na rynku o nazwie Worldmaster. Przy okazji dziękuję za wywiad ze mną- zawsze miło się wypowiedzieć na tematy o których się nie ma pojęcia. 

Podsumowując.

Tak duża ilość stoisk światowych marek jasno wskazuje jakie trendy panują w dzisiejszym marketingu i kto je aktualnie kreuje. Pomimo faktu, iż niektóre blogi / insta / FB / YB to niekończące się pasmo reklamowe dóbr wszelakich, które mocno straciły na swojej autentyczności, w dalszym ciągu są opiniotwórcze i napędzają masowy popyt. Pomimo mocnego skomercjalizowania social mediów musimy pamiętać, że początki były bardzo romantyczne.

Wyśmiewani przez media komercyjne pierwsze “szafiarki” za własne pieniądze, z pełnym zaangażowaniem i sporym nakładem czasu – bez filtrów, “apek” i agencji PR, tworzyły prawdziwe recenzje produktów oraz stylizacje z niszowych marek odzieżowych. Często wychodziło im to dużo lepiej niż profesjonalnym agencjom za miliony monet.  Tacy twórcy nie bali się prawdy, pisali jak jest. Z racji tego, że nikt ich w branży nie poważał ani, że nie dostawali za to wynagrodzenia. Byli oni autentyczni i obiektywni. Za to właśnie ludzie pokochali blogi – za wolność słowa.

Dzisiaj kupony od tych działań odcinają weterani, którzy szybko połączyli pasję z biznesem. Ich aktualną działalność można już określić tylko jako sprawną maszynkę do zarabiania pieniędzy. Profesjonalna obróbka zdjęć, boty, generowane zasięgi oraz obrotny manager, który sprzeda ze swoją gwiazdą wszystko, oby tylko stawka się zgadzała. Pomimo że świadomy odbiorca już dawno przestał obserwować takie konta, są jeszcze miliony naiwnych “followers”, którzy ciągle wierzą w autentyczny przekaz wybrańca ludu. Nowych kandydatów na gwiazdy również nie brakuje. Ślepo podążają wytyczoną ścieżką, gubiąc się w absurdzie chronicznego lansu. Widzą wyłącznie jakie korzyści materialne i niematerialne niesie za sobą sława w sieci. Szkoda tylko, że w tym wyścigu jest coraz mniej wartości jakichkolwiek. 

Kto na tym wygrywa? Producenci oczywiście. Większość chętnie  godzi się na kolaborację, gdyż za cenę często 1/1000 kampanii w mediach konwencjonalnych, za darmo lub za wartość samego produktu, otrzymują zadowolonego recenzenta, który rozprzestrzenia “dobrą nowinę” w grupie docelowej.Układ wprost idealny.

Takich możliwości reklamowych dla każdego nie było nigdy wcześniej.

Na zakończenie zdradzę Wam, że uważam ten wyjazd za bardzo udany. W przyszłym roku zaplanuję więcej niż jeden dzień na uczestnictwo, o ile mnie wybiorą oczywiście.  Dostrzegam ogromny wysiłek organizatorów. Podziwiam dział marketingu za kreatywność w podsycaniu napięcia. Bardzo doceniam efekt końcowy jakim była możliwość poznania tylu ciekawych osób głównie spoza #top100.

Do zobaczenia.

Mateusz Grzesiak See Bloggers

Zapraszamy do obejrzenia niesamowicie inspirującego wywiadu, który przeprowadził dla portalu worldmaster.pl  Paweł Obolewicz. W trakcie See Bloggers 2019 jednym z gości Pawła był Dr. Mateusz Grzesiak, mąż, ojciec, trener, szkoleniowiec, psycholog, jak również wykładowca akademicki. Co za tym idzie kopalnia wiedzy na temat social media, zawodu Influencer, a także psychologii w sieci. Poniżej cały wywiad: Dr. Mateusz Grzesiak See Bloggers 2019 – Łódź.

Zdjęcia See Bloggers 2019

See Bloggers to największy festiwal dla twórców internetowych w Polsce, można przeczytać na stronie festiwalu. Prawdopodobnie, gdybym w nim nie uczestniczył, raczej z przymrużeniem oka potraktowałbym takie słowa. Miałem jednak ogromną przyjemność być na miejscu wraz z całą ekipą Worldmaster i doświadczyć tego wszystkiego na własnej skórze. Łódź mi świadkiem, że było czego doznawać!

See Bloggers Łódź

radiolodz.pl

See Bloggers 2019. Pierwsze wrażenia.

Łódź przywitała mnie w dość subtelny sposób. Problemy z dojazdem okazały się nieco kłopotliwe, ale po trzydziestu minutach krążenia po mieście, w celu odnalezienia tej jedynej drogi, wreszcie udało mi się trafić na właściwą ścieżkę. Te małe niedogodności miało jednak wynagrodzić, czekające mnie See Bloggers. To jedyny tego typu festiwal w Polsce, na którym Influencerzy zjeżdżają się w jedno miejsce z taką intensywnością i dzielą się swoimi przeżyciami oraz wychodzą do swoich widzów.

To była już VII edycja See Bloggers Łódź i choć nie uczestniczyłem w poprzednich, mogę z całą pewnością stwierdzić, że ta była naprawdę niesamowita. Takiego zatrzęsienia ludzi jeszcze nie widziałem. Influencerzy z każdej możliwej dziedziny życia przechadzali się to w jedną, to w drugą stronę. W zasadzie z każdym człowiekiem, obecnym na See Bloggers można było zamienić słowo. Nieważne, czy się go znało, czy nie. Sposobności, aby to zrobić było, co nie miara.

Ciekawe było również to, że na See Bloggers spotykali się Influencerzy o różnych stopniach popularności. W ten więc sposób można było spotkać Angelikę Muchę (littlemonster96) raczącą się słodkościami ze specjalnie przyrządzonej do tego fontanny na jednym ze stanowisk, zaraz po wywiadzie udzielonym dla worldmaster, Filipa Chajzera, zapracowanego prowadzonymi rozmowami z mediami, czy Janka Dąbrowskiego (JDabrowsky), który pomimo ogromnej publiki (blisko półtora miliona obserwatorów na Instagramie) zachowywał się bardzo skromnie i pozytywnie zaskoczył mnie swą postawą. A obok wszystkich „wielkich” internetowego i telewizyjnego światka przechadzali się również Ci, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę lub mogą pochwalić się nieco mniejszą publiką. I to właśnie było niesamowite! Ogromna wymiana doświadczeń, poglądów oraz historii, które każdy ze sobą niesie i dzieli się nimi z największa ochotą.

jdabrowsky

Influencerzy na scenie.

See Bloggers to przede wszystkim festiwal, na którym można z bliska podejrzeć tych, których na co dzień podgląda się za pośrednictwem mediów społecznościowych. Myślę, że w tym tkwi fenomen tego wydarzenia. To właśnie możliwość poznania osobiście swoich idoli sprawia, że i w tym roku Łódź została nawiedzona przez około dwa tysiące osób, związanych z branżą internetową.

Dla mnie ogromnym plusem była możliwość słuchania prelekcji, które odbywały się między innymi na scenie głównej. Była to sala, mogąca pomieścić setki uczestników. Na moich oczach wypełniła się ona po brzegi co najmniej dwukrotnie. Raz, kiedy o byciu sobą mówili: Julia Kuczyńska (Maffashion), Daniel Kuczaj (Qczaj), Małgorzata Ohme oraz Natalia Maczek (MISBHV). Drugi, gdy na scenę wkroczył niezastąpiony Filip Chajzer razem ze swoją pozytywną energią, zmieniającą życie wielu z nas na lepsze.

Influencerzy dzielili się swoimi doświadczeniami, których przez wszystkie lata kariery zgromadzili, co nie miara. Na temat niektórych prelekcji na pewno napiszę coś więcej w innym tekście, ale usłyszenie z ust Maffashion, że była jedną z tych dziewczyn, które na zajęciach sportowych w szkole, przebierała się w toalecie, a nie w szatni, daje do myślenia. Dlaczego? Bo my – widzowie – widzimy tylko całą otoczkę. Można rzec: „gotowy produkt”, który jest nam serwowany. Przyjmujemy go bezrefleksyjnie, nie zastanawiając się, że Ci wszyscy wpływowi Influencerzy, nie tylko zmagali się w przeszłości z wieloma problemami oraz kompleksami, ale zmagają się z nimi nadal. Warto o tym pamiętać!

Gdy bowiem o tym nie zapomnimy, uświadomimy sobie, że tak naprawdę Ci wszyscy Influencerzy są takimi samymi ludźmi jak my. Filip Chajzer, Anna Lewandowska, Julia Kuczyńska, Dorota Wellman, Daniel Kuczaj, Damian Kordas, Janek Dąbrowski, Natalia Kukulska i wszyscy inni. To są tacy sami ludzie, którzy również się męczą, którzy także mają swoje emocje i równie często odnoszą porażki, co zwycięstwa.

Festiwal różnorodności.

See Bloggers stwarza możliwość interakcji i kontaktu. Nie tylko z tymi „najjaśniejszymi”, ale z każdym, kto się tam zjawi. To niebywałe, że istnieje festiwal, na którym swoje miejsce może znaleźć nawet osoba, która choć trochę interesuje się branżą internetową. Bowiem See Bloggers Łódź to nie tylko scena główna. To również kilka mniejszych, ale nie mniej ważnych scen.

Scena Twórców gromadziła, chociażby takie osobistości, jak Jan Kuroń, czy chłopacy z Suchara Codziennego. Co więcej prowadzącymi były znane w całej Polsce siostry ADiHD. Jak sama nazwa wskazuje, skupiano się tam bardziej na internetowych twórcach i szeroko pojętym temacie ich działalności.

Scena Edukacyjna na See Bloggers była poświęcona… Edukacji. Zaskoczenie? Raczej nie, zważywszy, iż tak naprawdę każda interakcja z każdym uczestnikiem była już nauką. Tak więc można było spotkać tam takie tematy prelekcji, jak „Budowanie wiarygodnego brandu na YouTube”, czy „Świat vs algorytmy, jak tworzyć treści na Facebooku, Instagramie, YouTubie, żeby budować organiczne zasięgi”.

proszek vizir

Nie będę wymieniał wszystkich scen po kolei, bo było ich o wiele więcej. Scena Instagrama, Technologiczna, Rodzica, Beauty&Fashion… Trudno było to wszystko zliczyć! Mówcie sobie, co chcecie, ale jestem pewien, że nie ważne, czym się interesujecie, znaleźlibyście coś dla siebie. See Bloggers o to zadbało. Łódź natomiast była do tego idealnym miejscem, które jest niezwykle klimatyczne, bowiem festiwal mieścił się w odnowionej pierwszej łódzkiej elektrowni. Czuć było duszę w tym miejscu. Czyli coś, czego brakuje w dzisiejszych czasach tym wszystkim nowoczesnym biurowcom, miejscom pracy oraz zamieszkania…

See Bloggers oczami obserwatora.

Nie będę ukrywał, że podczas See Bloggers przyjąłem postawę bacznego obserwatora. W ten więc sposób sporo podglądałem oraz pytałem wystawców, którzy swoimi stanowiskami wyraźnie umilali czas zwiedzającym. Influencerzy korzystali ze wszystkich możliwości do woli. I choć plakietka, którą nosiłem wskazywała, iż jestem wysłannikiem mediów, to nie dałem rady pozbawić się przyjemności smakowania tej rzeczywistości. Zwłaszcza, że mogłem to robić!

W ten więc sposób pierwszy raz w życiu piłem sok z czerwonego buraka. Możecie się ze mnie śmiać, ale czy wiecie, że istnieje sok z kiszonego i niekiszonego czerwonego buraka i że zachodzi między nimi różnica? Widzicie? Człowiek uczy się całe życie! Smakowałem również gruzińskiego pierożka Chinkali, którą swą delikatną powłoką z ciasta dosłownie rozpływał się w ustach. Dowiedziałem się również, że istnieje kran, z którego może płynąć woda „klasyczna” – do mycia. Ale oprócz tego jest tam też woda do picia. I co więcej… Woda gazowana również służąca w tym celu. O czymś takim nawet nie słyszałem… Ale włąśnie po to jest tego typu festiwal, gdzie można zaprezentować wszystko, co się ma najlepsze.

influencerzy see bloggers

Była również strefa gotowania, na której Influencerzy i uczestnicy mogli pod okiem wprawionych kucharzy, przygotować coś smacznego. Dano nam okazję zagrać na konsoli w najnowszą część FIFY lub pobawić się ze sztuczną rzeczywistością. Jakby tego było mało na większości stanowisk można było coś wygrać lub się naprawdę ciekawie zabawić. Krótko mówiąc See Bloggers stworzyło przestrzeń, w której każdy odnalazł coś dla siebie, choć odniosłem wrażenie, że większość stanowisk skierowana była raczej dla Pań, niż Panów ze względu na przeważającą tematykę płci  pięknej.

Myślę jednak, że Panom wszystko skutecznie rekompensowała wcześniej wspominana konsola do gier.

Worldmaster na medal!

W tym miejscu gorąco pragnę również pochwalić całą ekipę Worldmaster, która spisała się na medal i stworzyła – pomimo niewątpliwego gwaru – spokojne miejsce dla zapraszanych gości. Niech za moimi słowami przemawiają fakty, iż przeprowadzano wywiady, chociażby z Filipem Chajzerem. Michałem Koterskim, Anią Zając (fashionable), czy wcześniej już wspominanym Jankiem Dąbrowskim. Duże ukłony również w stronę Twórców, którzy przyjęli zaproszenia, bo wcale nie musieli tego robić, ale tak jak wcześniej pisałem – to są dokładnie tacy sami ludzie jak Ja i Ty. See Bloggers dokładnie to pokazało. Mało było momentów, w których pomyślałem, że Influencerzy robią szopkę, w celu promocji siebie. Tak naprawdę pomyślałem o tym tylko jeden raz, ale pozostawię to przemyślenie dla siebie.

See Bloggers Łódź – czekamy na VIII edycję!

Cóż! See Bloggers zakończyło się dla mnie po pierwszym dniu i powyższe przemyślenia dotyczą właśnie tego wycinka w czasie. Niemniej jednak jestem przekonany, że festiwal utrzyma swoje standardy nie tylko dnia drugiego, ale również podczas przyszłych edycji.

Powtórzę to raz jeszcze: jest to wydarzenie, na którym można doświadczyć wielu przeróżnych rzeczy, emocji oraz uczuć. See Bloggers daje każdemu opcję poznania nie tylko swoich idoli, ale także samego siebie. Bo w jakim innym miejscu można sprawdzić, jak się zachowamy, gdy nagle otrzymamy możliwość styczności z dziesiątkami internetowych gwiazd?

Oczywiście, że nie jest to miejsce dla wszystkich! I wcale nie narzucam Wam See Bloggers, jako prawdy objawionej. Zwyczajnie polecam spróbować tego doświadczyć. Wcale nie musicie tego kochać. Może Influencerzy wcale was nie interesują i nie ma w tym nic złego. Ja na przykład po pewnym czasie poczułem się nieco przytłoczony ilością ludzi i hałasu, ale brało się to z mojej natury, która miłuje spokój, ciszę i własną przestrzeń. Czerpałem jednak z tego wszystkiego tyle, ile się dało i do tego Was właśnie zachęcam. Do spróbowania i chłonięcia cennych doświadczeń. Bo myślę, że nie sztuką jest oceniać coś, czego się nigdy nie spróbowało.

Prawdziwą sztuką jest smakować życia pomimo wszelkich przeciwności.

Za trzy dni, 26 maja obchodzić będziemy Dzień Matki. Z tej okazji sklepowe półki uginają się pod ciężarem słodkich czekoladek i bukietów kwiatów. Witryny internetowe przeżywają oblężenie spowodowane najazdem synów i córek. Portale oferujące błyskotliwe pomysły na prezenty dla matek, przeżywają prawdziwe żniwa. Słowo „mama” pokazuje nam się ze wszystkich stron, odmienione przez wszystkie przypadki. I choć Dzień Matki nie może równać się ze świętami Bożego Narodzenia, to niewątpliwie w jego przededniu można dostrzec małą gorączkę wśród dzieci swoich matek.

szczęśliwego dnia matki

26 maja – Dzień Matki.

Dzień Matki jest bardzo pięknym świętem. Pięknym ze względu na datę, bo 26 maja daje nam zapewnienie tętniącej życiem wiosny, która zachęca do oddechu. W tym roku cudownym również ze względu na niedzielę, w którą wypada. Święto w święcie. Dzień wolny pracy i wszelkich obowiązków. Dzień Matki tylko dla niej, bo to właśnie mama sprawia, że ta data napawa optymizmem i wywołuje uśmiech na twarzy. To mama jest w tym dniu najważniejsza.

Nie byłbym sobą, gdybym nie poczuł w tym momencie nutki goryczy.

Żałuję, że tylko w Dzień Matki nasza rodzicielka jest najważniejsza. Natomiast przez resztę roku zazwyczaj pomijana…

Kim jest mama?

Nie łatwo jest udzielić odpowiedzi na tytułowe pytanie. Dla jednych mama to koleżanka, którą można widywać przy okazji życia. Dla drugich to ktoś, bez kogo nie potrafimy wytrzymać dłużej niż dwa dni. Jedni widzą w niej osobę, która gdzieś sobie żyje, ale nie bardzo robi im różnicę gdzie. Dla tych drugich mama jest istotą, która zawsze jest obok nich. Jedni widzą w niej diabła. Drudzy anioła. Są tacy, dla których jej widok to świętość, a słowa to skarb, ale są też inni, którzy łączą ją z bredniami i bzdurami. Jedni widzą ją na zielonej łące uśmiechającej się od ucha do ucha, a inni w czarnych barwach z grymasem na twarzy i złością wykrzywiającą wargi.

Mama – jak każdy człowiek – nie jest idealna. Ma swoje chwile słabości, okresy rezygnacji oraz frustracji. Ale pomyślcie sobie i zastanówcie się, co czujecie, gdy myślicie sobie o niej. O swojej rodzicielce. Jak ją widzicie? Co czujecie? Uśmiechacie się, czy smucicie?

mama i dzieci

Dajcie sobie chwilę, aby to przemyśleć.

Miłość w każdym calu.

Mama jest kobietą, która nas narodziła. Wydała nas na ten świat, a potem przelała całą swoją miłość, abyśmy mieli wszystko. Nie przesadzę, jeśli powiem, że dała nam siebie. Oddała nam swoją wolność, swoje siły i cały swój świat, bo odkąd ujrzeliśmy światło dzienne, to my byliśmy dla niej światem. To nas ukochała najmocniej. To w nas zobaczyła odbicie rzeczywistości. W naszych oczach dostrzegła życie, które stworzyła i które pokochała mocniej niż wszystko inne.

Idylla? Sielanka? Utopia?

Nie. Wierzę w to, co piszę. Wierzę, że każda mama kocha swoje dzieci i chce dla nich jak najlepiej. Nie ważne jaka jest i co robi. Naturalnie zdarzają się wyjątki, które w swej skrajności zapierają dech, ale zostawmy je i nie psujmy nimi tego wpisu. Bo ten tekst dotyczy wszystkich mam. Cudownych istot, które 26 maja obchodzą swoje święto i które zasługują na nie, jak mało kto. Dzień Matki nie jest dla mnie kolejnym komercyjnym wymysłem, powstałym na bazie nudzącej się społeczności. Dzień Matki to hołd dla naszych rodzicielek, które bardzo często w pocie czoła walczyły o każdy najmniejszy kawałek naszej rzeczywistości i przyszłości.

Mama to…

… osoba, która walczy za Ciebie do samego końca, choćby miała zginąć.

… człowiek, który nie spocznie, dopóki nie upewni się, że jesteś bezpieczny.

… dusza, która bez względu na to, czy będziesz tego chciał, czy nie – zawsze przy Tobie będzie.

… istota, która się o Ciebie martwi, gdy zimą nie ubierzesz czapki. Nawet jeśli już dawno skończyłeś osiemnaście lat.

… ogień, który krzyknie, gdy zrobisz coś złego, a potem przepłacze pół nocy, troszcząc się o Ciebie.

… miłość, która śmieje się z Twoich żartów, nawet jeśli są najgorsze na świecie.

… kobieta, która zadzwoni do Ciebie o północy tylko dlatego, aby powiedzieć, żebyś się jutro cieplej ubrał, bo właśnie usłyszała w pogodzie, że nadciąga ochłodzenie.

Mama to ta postać, która dała nam życie i tego życia nas nauczyła. Dlatego Dzień Matki jest dla mnie tak bardzo ważnym świętem.

Dlaczego dzień matki obchodzimy 26 maja?

Dlaczego świętujemy Dzień Matki tak krótko?

Gdy zbliża się Dzień Matki zawsze mam dość ambiwalentne uczucia. Z jednej strony jestem przeszczęśliwy, że ludzie wyrażają miłość i dbają o swoje rodzicielki, ale z drugiej odczuwam straszny dyskomfort wywołany myślą, że robimy to wszystko wyłącznie z powodu daty w kalendarzu. Równocześnie pojawia się pytanie, dlaczego nie możemy sprawić, aby nasza mama czuła, że każdy dzień jest jej świętem?

Czuję z tego powodu niedosyt. Cieszę się, że ten dzień należy do matek, ale w moim odczuciu to za mało. Uważam, że ktoś taki jak mama zasługuje na większą uwagę, aniżeli tylko 26 maja. Doskonale zdaję sobie sprawę, że bój, który toczę z samym sobą i to, co próbuję Wam przekazać zakrawa o utopijną wizję świata, ale czasami jedyne, co nam pozostaje to wyobraźnia.

Więc zróbmy z niej użytek…

dzień matki


Gdzie jest mama, jeśli nie w sercu?

Dzień jak co dzień z mamą w głębokim tle.

Budzisz się rano. Przecierasz sklejone snem oczy, przeciągasz się z cichym stęknięciem i mlaszczesz zadowolony, nie odczuwając zmęczenia. Sięgasz po telefon, na którym zegarek wskazuje kilka minut po ósmej. Jest połowa lipca, więc słońce od dawna góruje nad światem. Niespiesznie podnosisz się z łóżka, spuszczasz nogi i stajesz. Zaczynasz nowy dzień pełen wyzwań.

Toaleta, spacer, zakupy w sklepie, śniadanie, Internet, Facebook, Instagram, praca, znajomi, szef, muzyka, samochód… Zatapiasz się w nowym dniu. Chłoniesz go z każdej możliwej strony. Tylko nie z tego poziomu, z którego powinieneś.

Już rano ujrzałeś, że dzwoniła do Ciebie. Mama. Ale zignorowałeś jej połączenie. Jesteś już przecież dorosły i choć wciąż potrafisz zachowywać się jak duże dziecko, to przy niej zawsze udajesz twardziela, którego nic nie może wzruszyć. Drugi raz dzwoniła, gdy przeglądałeś tablicę na Instagramie. Tylko przez chwilę się wahałeś. Ostatecznie kiwając głową, dokonałeś wyboru. I tym razem Twoja mama przegrała nierówną walkę z długimi nogami amerykańskiej celebrytki. Szybko zapomniałeś o tym zdarzeniu, toteż gdy wchodząc do pracy poczułeś wibrację, z nadzieją w sercu wyciągnęłaś Smartfona.

Szybko zgasła. Bo zamiast ujrzeć na ekranie imię kobiety, w której się skrycie zakochałeś, dostrzegłeś tylko tą, która jawnie kochała Ciebie. Ponad wszystko.

– Jezu. – mruknąłeś pod nosem. – Później oddzwonię. – dodałeś z zacięciem w głosie, wchodząc do budynku.

Bezrefleksyjny Dzień Matki.

Dzień pracy upłynął szybko i spokojnie. Byłeś jak na autopilocie. Zupełnie tak samo, jak 26 maja, kiedy po raz ostatni widziałeś swoją matkę. A jaki byłeś z siebie dumny, gdy przypomniałeś sobie o jej święcie późną nocą dzień wcześniej! Gdzieś na przydrożnej stacji kupiłeś czekoladki, które bezrefleksyjnie zgarnąłeś z półki. Były z alkoholem w środku, którego Twoja mama nienawidzi. Mimo to jadła je ze smakiem, ale ty tego nie dostrzegłeś. Duma rozpierała Cię tak bardzo, że zapomniałeś, iż to jest Dzień Matki, a nie Dzień Spędzania Czasu na Instagramie w Domu Matki. Spędziłeś u niej trzy upojne godziny z telefonem w dłoni, mrucząc od czasu do czasu i potakując głową, gdy Ona opowiadała Ci najważniejsze historie swojego i Twojego życia.

Nie dostrzegłeś, wyjeżdżając, jak jej oczy się szklą. Nie było jej smutno, że ją ignorowałeś. Było jej smutno, że już musisz odchodzić.

Zabawa, alkohol i przyjemność ponad miłością.

Wychodząc z pracy pierwsze, co zrobiłeś, to spojrzałeś na telefon. Byłeś go spragniony tak bardzo, że o mały włos, wpadłbyś pod pędzącego rowerzystę. Coś krzyknął, ale ty wystawiłeś mu tylko wysoko środkowy palec.

– Idiota. – powiedziałeś do siebie. Szkoda, że nie na siebie.

Kolejne dwa nieodebrane połączenia od matki. Urywały się jednak tuż po trzynastej, co oznaczało, że od pięciu godzin przestała do Ciebie telefonować. Chwytając za klamkę swojego czarnego Mercedesa, uśmiechnąłeś się zadowolony, że wreszcie dała Ci spokój, a Ty możesz odetchnąć po całym dniu pracy. Kierując się w stronę swojego mieszkania na przedmieściach, do którego posiadania dołożyła się Twoja mama, snułeś plany na wieczór. Myślałeś o kobiecie, która tak bardzo zawirowała Ci w głowie na zeszłotygodniowej imprezie, ale ostatecznie uznałeś, że to nieco za wcześnie. Zanim przekręciłeś zamek w drzwiach mieszkania, już uzyskałeś potwierdzenie od czterech kolegów. Zjawią się o dwudziestej. Wezmą alkohol. Nie mówiłeś im, że niepotrzebnie, bo masz go pod dostatkiem w barku. Zawsze hołdowałeś zasadzie, że im więcej tym lepiej. Alkoholu oczywiście, bo na pewno nie miłości.

Dzwonek do drzwi, głośne powitania, potem śmiechy i brzęk szkła oraz syk otwieranych puszek. Głos komentatora płynący z telewizji i Wasze okrzyki zawodu oraz ekstaza po strzelonej bramce przez ulubioną drużynę.

– Idę po piwo. Chłodzi się w lodówce. – rzucasz w pewnym momencie ku aprobacie kolegów i odkładasz telefon na stolik. Nie zdążasz nawet otworzyć białych drzwiczek, gdy dobiega Cię z pokoju obok prześmiewczy głos kolegi.

– Do kogoś tu chyba dzwoni mamusia!

Doskonale wiesz, o kim mówi. Zaciskasz pięści z nerwów, a złość wywołuje gorąco na ciele. Mocno zaciskasz szczęki i ciężko oddychając odwracasz się na pięcie, sztywno wracając do pokoju. Nawet koledzy są zdziwieni, że nie złościsz się na nich.

– Daj mi ją. – rzucasz oschle, wyciągając rękę. To ją obwiniasz.

Urażona duma.

Dostajesz to, czego chcesz. Zaciskasz o wiele za mocno dłoń na telefonie, jak na spokojnego człowieka. Nie oglądając się za siebie, wychodzisz z nim do kuchni, ale już po drodze z siłą wbijasz palec w ekran i przeciągasz na nim zieloną słuchawkę. Jesteś zły.

Chcesz dać jej nauczkę.

– O co Ci chodzi? – warczysz na powitanie. – Po co tyle razy dzwonisz? Jestem zajęty. Oddzwoniłbym wieczorem. Raz wystarczy. Nie musisz ciągle mnie nękać! – teraz już przemawia przez Ciebie bezsilność, bo wiesz, że w głębi siebie wciąż jesteś dzieckiem. Jej dzieckiem, któremu nie pozwalasz wyjść, budując dookoła siebie skalistą powłokę.

Przez dłuższy moment nic nie słyszysz. Tylko cichy świst.

Spoglądasz na ekran, ale widzisz, że połączenie nie zostało przerwane. Wszystko jest w porządku. Wciąż jest na nim napisane: „Mama”. Przytykasz telefon do ucha i kiedy już masz ochotę zaserwować kolejną porcję jadu i żółci prosto z trzewi, słyszysz.

Szept. Cichy głos, niknący i rwący się jak delikatna tkanina szarpana wiatrem. Przyciskasz mocniej telefon i wciskasz się w kąt kuchni, skąd nie dobiegają donośne głosy kolegów z pokoju obok.

– Możesz mówić głośniej? – wciąż warczysz.

Problem w tym, że nie może.

– Synku… – słyszysz. – Tak się cieszę, że Cię słyszę. – gdzieś w głębi Ciebie odzywa się niepokojący głos. Dawno zapomniane uczucie.

Troska i strach o najbliższych.

– Czy Ty… Czy mógłbyś do mnie przyjechać? – pyta nieśmiało i bardzo cicho.

Zasysasz ze świstem powietrze do płuc. Znowu zaczyna, myślisz.

– Mamo, nie bardzo mogę. Jestem zajęty.

– Proszę. – przemawia przez nią zgaszona determinacja. – To może być ostatnia szansa. – mówi, a potem słyszysz już wyłącznie jej płacz.

Nie chcesz tego robić. Pragniesz jedynie po raz kolejny zignorować ją, opuścić, zapomnieć i na powrót wrócić do swojego idealnego świata, ale zanim się zorientujesz, do głosu dochodzi to, co dawno zostało zapomniane.

– Coś się stało? – pytasz, samemu będąc zaskoczonym, że przeszło Ci to przez gardło.

Chcesz to cofnąć. Jakoś naprawić, ale wiesz, że już nie możesz. Wiesz, że zaraz usłyszysz prawdę, której nie chcesz znać. Wolisz żyć w swoim kłamstwie, przekonując siebie, że jest dobrze, bo to mniej bolesne. Nie chcesz wiedzieć, co mówi mama, ale maszyna ruszyła.

Świadomość, która pojawiła się późno.

Po dwudziestu minutach płaczesz razem z nią. Siedzisz skulony w kuchennym kącie z kolanami pod brodą. Wciąż żyje, próbujesz siebie usprawiedliwiać, ale wiesz, że to na nic. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że gdybyś chociaż raz dał jej tyle samo uwagi, co sobie samemu, wiedziałbyś już dawno, że od półtora miesiąca zmaga się ze złośliwym nowotworem tarczycy.

Może dowiedziałbyś się o tym wcześniej od kogoś innego, ale problem w tym, że zostawiłeś ją samą. Miała tylko Ciebie, a ty ją zawiodłeś…

– Jadę, mamo. – mówisz tylko zdławionym głosem, ocierasz wierzchem dłoni łzy i wyrzucając z mieszkania kolegów, wsiadasz do auta, z myślą, że spędzisz z nią każdą chwilę życia.

Żałujesz równocześnie, że tych chwil zostało już tak niewiele…


Daj siebie mamie nie tylko w Dzień Matki.

Bliska osoba nie jest wieczna. Wykorzystaj dany Ci czas. Pamiętacie?

Mama nie będzie żyła w nieskończoność. Zadbajmy o nasze mamy. Nie tylko w Dzień Matki, ale każdego innego dnia również. Wcale nie uważam, że musimy zasypywać je prezentami. Myślę, że one wcale tego nie potrzebują. O wiele bardziej pragną po prostu naszej obecności, czasu i uwagi. Ich serce rośnie o wiele bardziej wtedy, gdy nas słuchają i na nas patrzą. Gdy mogą spędzić z nami czas!

Dajmy więc im go.

rodzina

Nawet jeśli nie możecie odwiedzać swoich matek zbyt często, to pamiętajcie o nich. Napiszcie czasami miłą wiadomość, która nie sprowadza się do żądania. Zadzwońcie i zapytajcie, co słychać i czy wszystko u nich w porządku. Niech mama wie, że pomimo tego, iż nie ma Ciebie obok niej fizycznie, to Ty wciąż przy niej trwasz. Nawet jeśli już dawno skończyłeś osiemnaście lat, bo bycie dzieckiem nie oznacza bycia dziecinnym i niedojrzałym. Bycie dzieckiem to dar, oznaczający, że wciąż możemy w Dzień Matki i o każdej innej porze, powiedzieć: „Kocham Cię” do naszej rodzicielki, a nie do zimnej i ciemnej nagrobkowej płyty.

See Bloggers Łódź razem z InfluTool opublikowało Ranking Polskich Influencerów. Kto w poprzednim roku podbił serca fanów swoją twórczością internetową?

Ranking opublikowany przez See Bloggers Łódź i InfluTool to analiza i zestawienie najbardziej wpływowych i angażujących osobowości internetowych w poprzednim roku. Jak podkreślają twórcy rankingu, świat influencerów stale się zmienia. Dynamiczne środowisko kreuje nowych twórców, którzy stale przedstawiają nowe formaty i tym samym trafiają do nowej grupy odbiorców.

– Kolejni autorzy wchodzą na scenę, pojawiają się nowe style i treści. Inaczej niż w poprzednich latach rozkładają się wagi pomiędzy poszczególnymi społecznościami i platformami. Obok blogerów, instagramerów czy youtuberów, których działania obserwowaliśmy w poprzednich edycjach Rankingu. Swoją obecność bardzo mocno zaznaczają gwiazdy sportu, czy mediów tradycyjnych – tłumaczą Hubert Wydrych i Łukasz Zdrodowski z InfluTool.

Nowości na scenie polskiej twórczości internetowej są widoczne w rankingu. Na pierwszym miejscu w kategorii Blogerzy znalazła się Maffashion. W kategorii Youtuberzy zdecydowaną przewagę nad konkurencją ma Friz. Z kolei Anna Lewandowska jest faworytką w kategorii Osoby Publiczne.

– Poprzednia edycja See Bloggers postawiła poprzeczkę bardzo wysoko, jeżeli chodzi o jakość przekazywanych treści, prelegentów i ilość partnerów. W tym roku mogę zapewnić, że nie zejdziemy z tego poziomu, wręcz postaramy się go przebić – mówi Jakub Zając, CEO See Bloggers Łódź.

– Działalność w Internecie nie polega na przypadkowym wrzucaniu zdjęć na Instagram, czy jednorazowym napisaniu posta blogowego. Potrzeba dużo mobilizacji, samodyscypliny i dobrego planowania, aby wszystkie treści były interesujące dla czytelnika, spójne oraz angażujące społeczność. Decydując się na działalność w Internecie na pełen etat, chcemy, aby tak jak w każdej innej pracy, nasze działania zostały zauważone i docenione – dodaje Anna Zając, Fashionable.com.pl.

Ranking Polskich Influenceró można pobrać TUTAJ.

W ramach See Bloggers Łódź, największego w Polsce festiwalu dla influencerów, organizowany jest również Plebiscyt #Hashtagi Roku. Jest to konkurs dla twórców internetowych, którzy wyróżniają się swoją działalnością, kreują oryginalne treści, a ich odbiorcy tworzą aktywną społeczność. W 2018 roku nagrody otrzymali: Fit Lovers (Influencer Roku), Blog Ojciec (Bloger Roku), Marzena Marideko (Instagramer Roku), Emce Kwadrat (Twórca Wideo Roku) oraz Doktor Ania (Odkrycie See Bloggers Łódź). Zostały przyznane również nagrody specjalne od Partnerów Plebiscytu, m. in. od Twojego Stylu, Meloradio, czy marki Apart. Ukoronowaniem Plebiscytu jest uroczysta Gala. W tym roku odbędzie się 8 czerwca. Współorganizatorem i Partnerem Głównym festiwalu po raz kolejny jest Miasto Łódź. Partnerem Strategicznym jest Łódzkie Centrum Wydarzeń. Partnerem Platinum jest EC1 Łódź.

InfluTool

Źródło: See Bloggers

#kolejne artykuły