Grywalizacja i krwiodawstwo? - Grzegorz Olifirowicz | worldmaster.pl
#

Formy grywalizacji i krwiodastwo

Dostałem pytanie-wyzwanie dotyczące tego, jakie formy grywalizacji można stosować we współpracy z krwiodawcami. Temat interesujący, jak i mocno ambitny. Moja odpowiedź na pytanie pt. “Grywalizacja i krwiodawstwo” w filmie poniżej.

Jeśli chcesz poznać więcej typów gracza i więcej technik grywalizacji, to zapraszam do skorzystania z mojego kursu: https://tworzegry.pl/produkt/grywaliz…
A jeśli chcecie sprawdzić apkę, o której mówiłem, to znajdziecie ją tutaj:
Android: https://play.google.com/store/apps/de…

Dostałem pytanie-wyzwanie dotyczące tego, jakie formy Grywalizacja i krwiodawstwo

Ostatni wpis, a w zasadzie odpowiedź na pytanie o grywalizację w kościołach okazała się całkiem interesującym tematem. Powiedziałem tam, że moim zdaniem, instytucje takie jak kościoły nie powinny używać elementów grywalizacji, ponieważ traktują o zbyt poważnych sprawach, by odciągać uwagę swoich wiernych ku takim rzeczom jak zabawa – nieodłączny element grywalizacji. Niemniej, uważam że są pewne wyjątkowe sytuacje, gdy grywalizacja w kościele mogłaby być stosowana. Jakie to sytuacje?

1

Przede wszystkim takie, które nie dotykają Kościoła jako takiego, w ogólnym znaczeniu, ale dotyczą jego konkretnych, często przyziemnych elementów. Pierwszym, który przychodzi mi na myśl są lekcje katechezy, czy szkółki niedzielne w kościołach protestanckich. Dzieci mogą jeszcze nie rozumieć powagi tematów, z którymi przychodzi im się zmierzyć, więc wykorzystywanie gier jest moim zdaniem bardzo na miejscu. Celem takiej gamifikacji, byłoby stworzenie właśnie pozytywnych emocji związanych z samym uczestnictwem w szkółce, czy na lekcji religii. Zakładając, że rodzice dobrowolnie i świadomie zgadzają się na wpajanie swojemu dziecku pewnych ideologii w sposób zabawowy, raczej nie powinno być nic złego w tym, że staramy się przedstawić chrześcijańskie wartości i model życia w sposób przyjemny, za pomocą gier.

2

Inną przestrzenią, gdzie można byłoby użyć elementów gier jest zarządzanie pomagierami, którzy obsługują mszę, konkretnie – ministrantami. Niestety, nie mam już zdjęcia, które zrobiłem jakiś czas temu, ale na ślubie mojego kolegi, gdy byłem świadkiem, zauważyłem na zakrystii kartkę, która była dla mnie tak interesująca, że musiałem zrobić fotkę (niestety, jak wspomniałem, zepsuty telefon skasował ją potem 🙁 ). Kartka zawierała instrukcję dla ministrantów dotyczącą tego ile punktów mogą zdobyć za poszczególne zadania. Czyszczenie naczyń? 10 puntków. Zamiatanie kurzu? 20 punktów. Robienie czegoś więcej? 30 punktów, itd. Moim zdaniem, takie motywatory w kontekście uczenia dzieci pracy i determinacji w powtarzalnych, często niefajnych czynnościach to coś pozytywnego. W ogóle, sądzę że takie podejście do ministranctwa (jako szkoły uczącej pokory i pracy) do dobre podejście. Tak samo zresztą jak w przypadku szkół sztuk walki, czy muzycznych – oprócz nauki umiejętności liczy się wypracowanie odpowiednich postaw.

3

Wreszcie, jest jeszcze świat cyfrowy, który powoli, ale jednak, wkrada się do życia wiernych i Kościołów. Na moim filmie wspominałem o apkach wykorzystywanych w społecznościach protestanckich, które mierzą Twój czas spędzony na modlitwie, a także jakość Twojej modlitwy. Zgodnie z założeniami, można wpisać treść swojej modlitwy w apkę, a społeczność głosuje na to, czy im się to podoba, czy nie. Lepsza modlitwa = więcej lajków. I teraz uwaga – osobiście, gdybym został poproszony o zrobienie takiej apki, to bym się tego nie podjął! Myślę, że takie uzewnętrznianie się z osobistą modlitwą, czymś bardzo intymnym, na forum pod głosowanie, umniejsza sferę sakrum. Co byłoby lepsze, to moim zdaniem np. kwantyfikacja, czyli mierzenie, np. czasu spędzonego na czytaniu Biblii. I uwaga – taka apka rzeczywiście istnieje! I oprócz tej funkcji posiada szereg innych  – równie przydatnych. Aplikację można pobrać stąd: https://www.bible.com/app

A co Wy myślicie? Czy grywalizacja w Kościołach to dobra rzeczy? Czy definitywnie zła? A może są jednak wyjątki? Zgadzacie się ze mną? Czy niekoniecznie? Dajcie znać w komentarzu!

Nie tylko grywalizacja

Jak pewnie wiecie, oprócz tego, że zajmuję się grywalizacją i ciągle czytam Yu-Kaia, czy Marczewskiego, zależy mi również na budowaniu marki osobistej. A nie ma lepszego specjalisty w budowaniu marki osobistej od Gary’ego Vaynerchuka. Dlatego gdy podczas czytania „Przebij się” natknąłem się na strategię content marketingową stosowaną w Vaynermedia, postanowiłem sprawdzić jak sprawdzi się u mnie. Czas testu to 5 dni. Czy przez ten czas mogło przynieść rezultaty?

Jeśli nie wiecie, to strategia Gary’ego wygląda następująco.

  1. Tworzysz content główny
  2. Dystrybuujesz go na FB, YT i podcast
  3. Tworzysz mikrotreści, czyli wyrwane fragmenty z głównego contentu i dystrybuujesz
  4. Patrzysz na odbiór społeczności i tworzysz drugą dawkę mikrokontentu
  5. Dopalasz wszystko treścią uzupełniającą, poszerzającą temat (np. na blogu i innych stronach z publikacjami)

Tutaj znajdziecie pełną prezentację jeśli jesteście ciekawi.

W porządku, a teraz trochę bardziej szczegółowo. Na początku, dokumentujesz jeden większy motyw ze swojej pracy. U mnie była to akurat dokumentacja odpowiedzi na pytanie zadane przez ludzi pod jednym z moich wpisów na FB (konkretnie to pod tym – link). Zrobiłem film o tym, jakie techniki grywalizacji stosują kościoły.

Ten sam film, tego samego dnia powędrował również na FB. Efekty? Na 154 subskrypcje, po tygodniu film na YT obejrzało 47 osób. Doszły 2 osoby subskrybujące. Pod filmem mam 2 komentarze (z czego jedno to dobre pytanie na przyszłość – woohoo!) i 7 łapek w górę. Jeśli chodzi o Facebook, to film udostępniałem z prywatnego konta, więc nie mam aż tak wielkiego dostępu do danych, jaki miałbym z poziomu fanpejdża (mimo wszystko mój prywatny profil ma większe zasięgi niż fanpage, chociaż mniejszą możliwość analizy), ale FB wyświetla mi w tym momencie, po tygodniu, 529 wyświetleń, 32 reakcje i 10 komentarzy od ludzi (+7 moich).
Niestety, nie udało mi się jeszcze ogarnąć podpinania podcastów. Ten etap wciąż przede mną.

To wszystko organicznie w jednak dość niszowym temacie grywalizacji.

Dalej, mikrotreści jakie udostępniałem na Instagramie, to 3 fragmenty głównego filmu (2x15sek i 1x1min), które zdobyły kolejno: 650 wyświetleń i 55 lajków; 600 wyświetleń i 49 lajków; 571 wyświetleń i 55 lajków. Dodatkowo udostępniłem też 3 memy z cytatami z mojego filmu i moją postacią: 550 wyświetleń i 51 lajków, 543 wyświetlenia i 58 lajków i dzisiejszy 294 wyświetlenia i 39 lajków.
Jeśli chodzi o wzrost followersów, to z 1280 mam po tygodniu 1305.  W tym tygodniu miałem 233 odwiedziny profilu i 4 kliknięcia w witrynie. 906 nowych osób odnalazło mnie na Insta, a łącznie moje posty wyświetliły się 4726 osobom.

Jeśli chciałbym działać w pełnej zgodzie ze strategią Vaynerchuka musiałbym ok 3h dziennie przeznaczać na komentowanie postów innych osób zgodnie z najważniejszymi dla mnie hashtagami. Niestety, tego jeszcze czasowo nie ogarnąłem.

Wreszcie, treści uzupełniające. Film z YT, jak i posty uzupełniające wrzuciłem wraz z krótkim opisem na tego bloga, na FBLinkedIn, oraz portal WorldMaster Medium.
Po tygodniu wyniki są następujące. Odwiedziny na blogu: 128 unikatowych odbiorców. LinkedIn: łącznie 403 wyświetlenia publikacji oryginalnej i treści uzupełniającej (1 polecenie). WorldMaster: tylko jeden, oryginalny post został zatwierdzony i ma 1000 wyświetleń. Medium: 0 (jednak nie jest to tak popularny portal jak mogłoby się wydawać). Jeśli chodzi o uzupełniającą treść opublikowaną na FB, to post na profilu prywatnym ma 6 reakcji.

Tak przedstawiają się dane liczbowe. A jaki płynie z nich wniosek? Przede wszystkim taki, że nie od razu Rzym zbudowano. Gary wiele razy mówi o tym, że praca nad własną marką i poszerzaniem zasięgów, to harówa i robota na lata. Dlatego pewnie trzeba będzie sobie dać z nią trochę więcej czasu niż tylko tydzień. Z drugiej strony, cała strategia jest na tyle przemyślana, że pozwala Ci praktycznie wyłączyć móżdżenie o tym jaki post napisać, czy co tu jeszcze opublikować. Przy podejściu Gary’ego to się robi samo.

Ja pewnie dalej będę próbował testować tę marketingową strategię, więc jeśli jesteście ciekawi i chcecie mnie w tym wesprzeć, to możecie to zrobić udzielając się na jednym z wyżej wymienionych portali 🙂 Każdy lajk, komentarz, share i follow to miód dla twórcy 🙂

Irek Jaworski w jednym z moich postów na FB zapytał, jakie techniki grywalizacji są stosowane w kościołach. Postanowiłem odpowiedzieć na to pytanie w powyższym filmie 🙂

Dzisiaj wpis całkiem konkretny, bo będzie to opis techniki grywalizacyjnej – Bodziec. Na pewno słyszeliście o behawiorystyce i eksperymentach Pawłowa z psami. Pawłow zapalał lampkę za każdym razem, gdy karmił psy, więc po jakimś czasie wystarczyło już tylko zapalić lampkę, by psy zaczęły się ślinić, gotowe do jedzenia. Cóż, po lekkiej modyfikacji i próbach zastosowania behawiorystyki w grach, znamy technikę Bodźca, która uruchamia pewne zachowania.

(tekst pochodzi z mojej książki „Gamifikacja – 100 sposobów gamifikacji Twojego biznesu”, którą znajdziesz w zestawie z kursem grywalizacji: https://tworzegry.pl/produkt/grywalizacja-kurs-online/)

BJ Fogg ze Stanford Persuasive Technology zaważył, że aby wywołać w ludziach odpowiednią akcję, muszą zadziać się trzy elementy: 1) musimy czegoś chcieć, 2) musimy mieć ku temu zdolność, 3) musi pojawić się Bodziec.

Gdy bodziec zmusza do działania

W grach ten Bodziec jest często wykorzystywany, by przekonać gracza do wykonania czynności, których normalnie możliwe, że by nie wykonał. Przykładem jest śledzenie gry mobilnej na Facebooku. Już od paru lat najlepsze gry mobilne oferują przycisk śledzenia na FB na głównym ekranie gry, ale prawdziwy Bodziec zachęcający do śledzenia na FB powinien pojawić się gdzie indziej. Np. w grze Best
Fiends nie znajdziemy przycisku do śledzenia na social media, dopóki nie wejdziemy do sklepu wewnątrz gry, chcąc dokupić wirtualną walutę, czyli diamenty. Dopiero tam, oprócz standardowych pakietów diamentów, gracz znajduje call to action „Śledź nas na Instagramie, a dostaniesz 5 diamentów”.

Mamy zatem potrzebę i motywację (gracz chce diamentów), mamy zdolność (kliknięcie nic nas nie kosztuje) i mamy daną możliwość, czyli właśnie Bodziec w postaci przycisku.

Chcąc użyć Bodźca w sytuacji biznesowej, należy dobrze rozeznać motywację klienta. Błędem jest np. wciskanie produktów w promocji do każdego zakupu paliwa na stacjach paliw, ale już o wiele lepszym rozwiązaniem jest proponowanie produktów komplementarnych do tego, co już kupujemy, np. jeśli kupujemy piankę do czyszczenia klimatyzacji, to może zainteresuje nas też środek do czyszczenia tapicerki.

A jak można użyć techniki Bodźca w branży… dajmy na to gastronomicznej? Pokazuję to w poniższym filmie na podstawie sieci restauracji Subway

#kolejne artykuły