Zapraszam Cię na trzecią część opowiadania “To co nie istnieje”. Jest to jednocześnie ostatnia jego część zamykająca opowiadanie.
Czy zagadka się wyjaśni?
***
Wieczór przeszedł w noc.
Pomyślała, że nie ma sensu już nigdzie wychodzić.
Dziś i tak nic więcej się nie dowie.
Nie wie nawet, kogo miałaby zapytać?
Chyba najwięcej odpowiedzi powinna znać ona sama. To o nią przecież chodziło. Ale… Nie wiedziała nic, siedziała zamyślona, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
Czuła jakby ktoś, wytarł gumką do ścierania wspomnienia z okresu jej dzieciństwa.
7 lat, powinna coś pamiętać. Powinna mieć wspomnienia.
Rozpoczęła wtedy szkołę.
Pamięta ten stary budynek. Identyczny jak inne szkoły podstawowe. Miała do niego 10 minut piechotą, przez zielone osiedle. Idąc, mijała dwa, trzy place zabaw. Były to czasy kiedy przy każdym bloku był jakiś plac zabaw. Lubiła tamtą drogę. Mijała też sklep spożywczy, gdzie czasami, po szkole w upalny dzień, kupowała lody, a w sklepie papierniczym pachnące długopisy, których tuszem zapełniała strony brudnopisów. Pamięta też zapach magla, unoszący się z wiatraka na roku budynku, gdy wracała tą samą drogą do domu.
Całe jej siedmioletnie wtedy życie, było skupione na tej jednej drodze.
Jej koleżanki mieszkały w blokach obok tej trasy. Wszyscy byli na wyciągnięcie ręki.
Wystarczyło zadzwonić domofonem do jednej czy drugiej i bawić się do wieczora na jednym z placów zabaw. Kopać piłkę, bawiąc się w kwadraty lub huśtać wspólnie na huśtawkach, śpiewając piosenki.
Jednak, dziewczynki ze zdjęcia nie było na jej trasie do szkoły.
Nigdy nie mieszkała w żadnym z bloków na znajomym osiedlu.
Nie pamięta, żeby razem biegały do sklepu, a potem na huśtawki. Nie pamięta, by razem siedziały w ławce, czy biegły po szkole do domu.
Gdyby chociaż znała imię. Ale nic nie pamiętała. Jakby to nie ona była na tym zdjęciu, a tylko ktoś próbował jej wmówić, że ta dziewczynka łudząco podoba do niej to rzeczywiście ona.
Tylko, że to była ona. Pamiętała te tenisówki. Pamiętała koszulkę w paski, która kojarzyła jej się z wakacjami nad morzem. Włosy wiązała w kucyk i biegła po śniadaniu do szkoły. Na zdjęciu nawet miała widoczne obtarcie na łokciu. Przewróciła się na rowerze i zdarła łokcie do krwi.
Nadal ma bliznę.
Postanowiła się położyć spać. Jutro jest niedziela. Miała dużo czasu na przemyślenia i ewentualne pytania.
Może jutro, wszytko okaże się inaczej? Może jutro wszytko będzie inne.
***
Jednak nowy dzień nie zmienił za wiele.
Obudziła się z zatartym wspomnieniem przeżywanego snu. Nie pamięta co w nim było. Pamięta jedynie siedmioletnią siebie. Siedem lat. Znów ten wiek.
Dlaczego to jest takie znaczące?
Postanowiła wstać z ciepłego łóżka i powoli zacząć dzień.
Wzięła szybki prysznic. Ubrała się w ulubiony czarny t-shirt z dużym dekoltem w szpic i miękkie, najwygodniejsze na świecie, czarne jeansy.
Pomyślała, że ma ochotę na duże śniadanie. Włączyła radio. Zrobiła sobie francuskie tosty z owocami. I dużą czarną kawę.
Zdjęcie dalej leżało na stole.
Przyglądała mu się przez chwilę, kończąc kawę.
Myślała również o innych zdjęciach, które może mieć z czasu kiedy miała te siedem, osiem lat.
Miała ich chyba sporo, wszystkie powinny być u jej rodziców w domu.
Wzięła telefon do ręki i zadzwoniła do mamy
- Cześć mamo, mogę do was wpaść?
- Jasne córeczko, wszytko w porządku?
- Tak, chciałabym tylko zobaczyć kilka zdjęć.
- Nie ma problemu. Jestem w domu. Będę czekać.
Założyła wygodne tenisówki i skórzaną kurtkę. Do kieszeni wrzuciła portfel, telefon i klucze oraz zdjęcie i już zamykała mieszkanie. Nie czekała na windę. Zbiegła po schodach i wyszła z objęć bloku.
Na dworze było ciepło.Środek wiosny, zwiastował już bardzo ciepłe lato. Od mieszkania rodziców dzielił ją 20-25 minutowy spacer.
Szła przez zielone osiedle, zatopiona w swoich myślach. Niewiele osób mijała po drodze. Chyba większość ludzi, dziś postanowiła spędzić dzień w domu, a może wyjechać za miasto?
Po drodze mijała małą cukiernie. Wstąpiła by kupić trochę drożdżowych rogalików.
Z pachnącą torbą, dotarła do mieszkania rodziców.
Weszła po schodach i nacisnęła na klamkę, drzwi z nr 11. Były zamknięte.
Zaczęła cicho, jednostajnie pukać. Zza drzwi usłyszała „już idę, juz idę”.
Otworzyła jej mama. Ubrana była w przetarte dżinsy i luźna koszulę w paski. Na nogach miała klapki, a włosy związała w luźny kucyk.
- Witaj córeczko, jak się masz?
- Cześć mamo. Dobrze. Kupiłam rogaliki.
- Świetnie, chcesz kawę?
- Hm…Tak, poproszę.
Zdjęła tenisówki i kurtkę. Usiała na dużej wygodnej kanapie. W pokoju grało radio. Jakaś przedpołudniowa audycja.
Wyszła na balkon, z którego rozpościerał się widok na osiedla. Lubiła ten widok. Odetchnęła głęboko.
Usłyszała brzdęk szkła. Na stole pojawiła się kawa i pachnące rogaliki.
Usiadła na kanapie obok mamy.
Upiła łyk kawy i ugryzła rogalik.
Kawa jak zwykle była aromatyczna, a rogalik chrupki z pysznymi powidłami.
– Mamo, pamiętasz moje koleżanki z podstawówki?
– Na pewno nie wszystkie, miałaś dużo przyjaciół.
– Ale takich najbliższych, chyba nie.
– Miałaś kilka najbliższych przyjaciółek. Nie pamiętasz?
– Pamiętam właśnie. Ale…
– Tak?
– Znalazłam pewne zdjęcie. I nie wiem z kim na nim jestem.
– Jak to?
Wyjęła z kieszeni kurtki zdjęcie. Podała je mamie.
Gdy je zobaczyła, chwilę bacznie mu się przyglądała. Chyba trochę zbladła. Przestała się uśmiechać.
– Nic nie pamiętasz?
– Ale co mam pamiętać? Mam wrażenie jakby ktoś wyciął mi z głowy jakieś wspomnienie. Coś co było tylko moje. I było ważne.
– Tak myślałam, że kiedyś przyjdzie ten dzień. Miałam tylko nadzieje, że coś sobie przypomnisz.
– Nic nie rozumiem. Co miałabym sobie przypomnieć?
– Opowiem Ci wszytko. Minęło tyle lat.
Upiła łyk kawy i biorąc głęboki oddech zaczęła mówić.
– Na tym zdjęciu jesteś taka uśmiechnięta i szczęśliwa. Chyba tylko dzieci potrafią być tak beztroskie i szczęśliwe. Nie pamiętam, żebyś potem była aż tak radosna.
W milczeniu czekała na dalszą opowieść. Zaniepokojona wstępem.
– Dziewczynka ze zdjęcia to Zosia. Tak chyba tak miała na imię. Byłyście nierozłączne.
Jak wprowadziliśmy się do tego mieszkania, bardzo się ucieszyłaś, że pod blokiem jest duży plac zabaw. Kilka dni po przeprowadzce, poszłam tam razem z tobą. Siedziałam na ławce i czytałam, a ty bawiłaś się na huśtawkach.
Wtedy tego pierwszego dnia poznałaś na placu zabaw dziewczynkę. Zosię. Obie miałyście po 5 lat. Od tego momentu widywałyście się codziennie. Ganiałyście po placu zabaw. Bawiłyście się u nas albo u niej w domu. Mieszkała tutaj w bloku na przeciwko.
Gdy po wakacjach poszłaś do przedszkola, okazało się, że jesteście w jednej grupie.
Byłyście najszczęśliwsze na świecie z tego powodu. Wymyślałyście różne gry. Opowieści. Czasami bawiłyście się z innymi, ale głównie razem. Byłyście najlepszymi przyjaciółkami. Byłyście jak dwie połówki całości. Całymi dniami snułyście plany co będziecie robić w przyszłości.
Trochę Wam tego zazdrościłam. Tej przyjaźni. Cieszyłam się, że macie siebie na wzajem.
Słuchała. Zaskoczona. Zszokowana. Jak mogła tego nie pamiętać? Jak mogła jej nie pamiętać? Swojej najlepszej przyjaciółki? Drugiej połowy?
– Dlaczego nic nie pamiętam? Dlaczego nie mam żadnych wspomnień z tego okresu? Bardzo mgliście pamiętam to przedszkole, początek szkoły. Dlaczego?
– No właśnie…
Tutaj na zdjęciu macie chyba siedem lat. To było jakoś pod koniec wakacji. Wróciliśmy znad morza. Od razu popędziłaś do Zosi. Spotkałam was na dworze i zrobiłam to zdjęcie. Widziałyście się pierwszy raz, po chyba dwóch czy trzech tygodniach.
– Tak to pamiętam. Trochę. I tę koszulkę.
– Kupiłam Ci ją podczas tych wakacji.
Przez następny tydzień w zasadzie cię nie widywałam. Cały czas gdzieś razem się bawiłyście, zajęte sobą.
Dodała ze smutnym uśmiechem.
Westchnęła.
W ostatni weekend wakacji, Zosia z rodzicami pojechała do dziadków. Nie pamiętam już gdzie to było. W innym mieście.
Wracając mieli wypadek. Jakiś kierowca zasnął za kierownicą i wjechał w nich z naprzeciwka.
Wszyscy trafili do szpitala. Ale Zosia nie przeżyła.
Teraz słuchała oniemiała. Jak mogła zapomnieć?! Zła na siebie, w zasadzie krzyknęła.
– Jak mogłam zapomnieć?! Dlaczego nic nie pamiętam?!
– Tego właśnie nikt nie wie.
– Co?! Jak to?
– Po jej śmierci, nie mogłam cię oszukiwać. Musiałam ci powiedzieć, że Zosi nie ma, żę miała wypadek i nie żyje. Nie pamiętam już jak ci to powiedziałam, ale obie płakałyśmy. Myślałaś, że kłamię, a ja starałam się cię uspokoić. Płakałaś całą noc. Potem nie chciałaś jeść. Nie chciałaś iść do szkoły. Nie wiedziałam co mam robić. Radziłam się psychologa, który stwierdził, że tak przeżywasz stratę i że sama musisz sobie z tym poradzić. Zaczęłaś też chorować. Dostałaś wysokiej gorączki. Spędziłam z tobą dwa dni w szpitalu. Nie było żadnego fizycznego powodu, żebyś była chora.
Po tych dwóch dniach, kiedy wróciłyśmy do domu, zasnęłaś i bardzo długo spałaś. Obudziłaś się dopiero następnego dnia po południu. Zdrowa. I jakby odmieniona.
Nie mówiłaś juz o Zosi. W ogóle o niej nie wspominałaś.
Jak padło gdzieś przypadkiem jej imię, zachowywałaś się jakbyś jej w ogóle nie pamiętała. Jakbyście się nigdy nie znały.
Pomyślałam, że tak sobie twój mózg poradził z ta stratą. Po prostu zamknęłaś gdzieś w środku wszystkie wspomnienia o niej. Kiedyś nawet próbowałam cię podpuścić i zaczęłam coś opowiadać o tobie i o niej, ale wtedy wspomniałaś imię innej koleżanki, tylko mnie poprawiając.
To było z jednej strony przerażające. Z drugiej strony przyniosło ulgę. Bardzo się o Ciebie bałam.
Po tym jak się obudziłaś i wszytko zapomniałaś, byłaś prawie całkiem sobą.
– Jak to „prawie całkiem”?
Ledwo z siebie wydusiła.
– Stałaś się bardziej poważna. Czasami wpadałaś w zamyślenie. Teraz też tak masz. Stałaś się wtedy w te kilka tygodni, starsza. Jakby w kilka tygodni, przybyło Ci kilka lat.
– Mamo. Ja nadal nic nie pamiętam. Pamiętam tylko uczucie. Pustkę.
Była w szoku.
Cały czas miała poczucie straty. Czuła je od kiedy pamięta. Taką pustkę. Jakby ktoś jej coś zabrał. Nie wiedziała co. Zawsze myślała, że taka po prostu jest. To była ta strata. Jej najlepsza przyjaciółka. W wieku siedmiu lat, najważniejsza osoba na świecie.
Wracała do domu pogrążona w myślach.
Nie maiła pojęcia co myśleć. Bardzo, ale to bardzo starała sobie coś przypomnieć.
Cokolwiek.Nic.
Straciła wspomnienia. Ukryła je gdzieś głęboko w swojej głowie. Czy miała inne? Czy je czymś zastąpiła? Jej wspomnienia w ogóle były prawdziwe?
W domu, usiadła na kanapie. Z podwiniętymi pod siebie stopami.
Wzięła zdjęcie do ręki.
Zaczęła zapadać noc.
Jeszcze długo się w nie wpatrywała.
„Jaka chciałaś być jak dorośniesz?”
„Kim teraz jesteś?”
Kim jesteś.