W kraju, w którym niemal każdy już aktor, dziennikarz czy tam celebryta, napisał bądź podyktował przynajmniej jedną biografię, poradnik lub wywiad rzekę. W kraju, w którym 63% obywateli deklaruje pogardę absolutną do literatury wszelakiej czyli książek nie czyta wcale.
I tu pojawiają się oni – cali ubrani na biało – znaczy ze swoimi “białymi krukami” w dłoni …
O kim mowa?
O celebrytach słowa pisanego, którzy płynąc na fali mediów społecznościowych, ze swojego pisarstwa uczynili źródełko całkiem pokaźnego dochodu. I to w kraju, w którym jednak większość jego mieszkańców po całości gardzi książkami, a te wmuszone w postaci lektur z lat szkolnych, stara się szybko i skutecznie zapomnieć.
W Polsce, gdzie zawód (czytaj hobby) – pisarz powinien kojarzyć się wyłącznie z przymierającym głodem, w palcie dziurawym, mieszkańcem opalanej miałem węglowym, lichej kamienicy oczekującej na rewitalizację od 1899 roku.
Tymczasem pisarze, twórcy lub tak zwani autorzy powieści masowo pochłanianych przez te pozostałe 37% społeczeństwa polskiego bezwstydnie śmigają pojazdami klasy luksusowej. Dzielą się wrażeniami z egzotycznych podróży razy kilkanaście w roku, popijając przy tym wysoko gatunkowe trunki alkoholowe niczym oranżadę Hellena.
Remigiusz Mróz, Katarzyna Grochola, Katarzyna Bonda czy nawet Szczepan Twardoch posiadają aktywne konta w social mediach, gdyż na dzień dzisiejszy nie ma lepszego źródła promocji siebie i swojej twórczości jak właśnie “społecznościówki”.
Udzielają wywiadów jak gwiazdy kina czy estrady. Ich podobizny zerkają na nas z okładek kolorowych magazynów. Każdego dnia mówią nam dzień dobry na instastory. Wiemy co, gdzie i z kim jadają. Jakie produkty noszą na sobie oraz używają dla zdrowia i urody. Nie dopowiadając już, że to w ramach płatnego “product placement”. Ważne jest, że “rabacik” dla wiernego czytelnika w “bio” się znajdzie.
Za cenę okradania się z prywatności i świecenia “tyłkiem”, wyłaniają się nazwiska trzęsące listą TOP 100 Empiku. W dniu premiery sprzedają książki co do ostatniego egzemplarza. Taką sztukę można porównać wyłącznie do sprzedaży zestawu o nazwie #lipkit od samej Kylie Jenner, która bycie najmłodszą milionerką USA, oparła na sprawdzonym rodzinnym patencie – medialnie – wszystko na sprzedaż.
Opłaca się? Opłaca
Do powyższego opisu pasuje wiele “literackich” nazwisk, jednak niewątpliwą królową jest ONA – Blanka Lipińska.
Pani, o której jeszcze 2 lata temu nikt nie słyszał, a w dniu dzisiejszym wiemy o niej wszystko. No może prawie wszystko.
Autorka powieści, w treści której słowo “kutas” pojawia się częściej niż “kurwa” w filmach Patryka Vegi.
Kobieta, która pobudziła, i to dosłownie, czytelnictwo w Polsce. Dzięki której, rzesze zawstydzonych słowem “orgazm” gospodyń domowych z uśpionym libido, szturmem obległo kosze z książkami w Biedronkach. Na fali pobudzonego pożądania wzięło mężów swoich w łóżkowe, szaleńcze obroty. Nie wątpię, że ku ich ogromnemu zdziwieniu ale i uciesze jednocześnie.
Nazwana autorką polskiego “Grey’a” uwiodła swoje czytelniczki słowem seks i to aż trzykrotnie. Saga: “365 dni”, “Ten dzień” oraz “Kolejne 365 dni” to absolutne hity sprzedażowe ostatnich 365 dni polskiego rynku wydawniczego. Setki tysięcy sprzedanych egzemplarzy to nie jest wyczyn powszechny nawet wśród laureatów “Paszportów Polityki”.
Internetowe recenzje tych książek na empik.com to średnio ponad 4 gwiazdki na 5 możliwych, czyli porównywalnie z ocenami największych dzieł Stanisława Lema. Oczywiście znajdą się negatywne opinie o owych powieściach, głównie od osób, które wcale ich nie czytały. Jednak tradycja nie znam się, ale chętnie się wypowiem – wiecznie w narodzie żywa. Nieprzychylnie jest również od krytyków literackich, że to poziom twórczości Zbigniewa Martyniuka, że guma do żucia dla oczu, że bez walorów intelektualnych itp. Jednak cieszyć powinien sam fakt, że ludzie czytają, wszakże czytanie rozwija. W konsekwencji tego rozwoju dobór lektur może stać się z czasem nieco szlachetniejszy.
Blanka Lipińska
Sama Blanka Lipińska też się nie oszczędza i w telewizjach śniadaniowych wypowiada się jako ekspert od różnych dziedzin życia, z przewagą tej seksualnej. Ten nagły medialny szum wokół tego, że ludzie lubią uprawiać seks i to nie tylko taki małżeński, pod kołderką przy zgaszonym świetle i to wyłącznie w celach prokreacyjnych, Lipińska świadomie wykorzystuje. Otwarcie i bez jakiegokolwiek zażenowania na temat potrzeb seksualnych kobiet się wypowiada. Za to należy się jej wielki “szacun” i uznanie. Bo znalazł się reszcie ktoś, kto w swoim przekazie potrafi przemówić do kobiet, do których nie jest w stanie dotrzeć np. Manuela Gretkowska.
Jeżeli chodzi o same książki, to według mnie są one nawet całkiem sprawnie napisane jak na “grafomana” jak mówi o sobie autorka. Historia bohaterki mocno wciąga i do samego końca trzyma w napięciu. Akcja dziejąca się na Sycylii i innych, również gorących wysp. Nieruchomości, samoloty, samochody, ubrania i dodatki, a wszystko to wersji mocno luksusowej. Lejący się od rana i to strumieniami różowy Moet Chandon. Jest i zakochany on – do tego nieziemsko przystojny i hojny milioner typu “badboy”. Nieustające pożądanie i uciechy cielesne wszędzie i do granic wytrzymałości fizycznej szeroko opisane występują niemal co kilka stron.
Czyli jest wszystko, o czym utyrana gotowaniem kolejnego kotleta, kobieta może w polskiej, szarej rzeczywistości pomarzyć. Oczywiście nim wróci “Janusz” i chamsko owe czytanie przerwie, pytając o obiad.
Wrr.
I o ile życiowo doświadczona Grażyna +40, jest w stanie szybko do owego “kotletowego” reala sprawnie powrócić. Tak w przypadku Jessiki lat 20, możemy mieć już wieloletnie zadanie dla psychoanalityka, jak owego “księcia”, na wzór tego z książki na życie sobie nie znajdzie.
Autorka wzbudza we mnie wyłącznie pozytywne odczucia. Dobrze zrobiona i wygadana. Miło się słucha i ogląda. W 100% skupiona na realizacji postawionych przez wydawnictwo lub samą sobie celów. Jest niemal zaprzeczeniem swojej głównej bohaterki Laury, która raczej biernie przyjmuje rzeczywistość, niż ją sama kreuje.
Lipińska sprawnie korzysta ze swoich chwil sławy, budując godne uznania show, które niewątpliwie ma dodatni wpływ na saldo na jej rachunku bankowym. Promuje siebie, zabiegi, produkty oraz rodzinę bliższą i dalszą. Od czasu do czasu narazi się komuś w umiejętny sposób, a to “madkom polkom”, a to za krótką sukienką, aby znów powrócić na Pudelka. To podkręcanie zainteresowania sobą sprawia, że szybko o niej oraz jej erotykach nie zapomnimy.
Przynajmniej nie do premiery filmu opartego na historii Laury i Massimo właśnie.
Brawo tak trzymać!