Od wieków, wiara kojarzy nam się wyłącznie z Kościołami i szeroko pojętym życiem religijnym. Na myśl przychodzą nam duchowni, pieśni i modlitwy. Jednak tak naprawdę, wierzenia nie muszą wcale dotyczyć religii. Ich moc może zostać wykorzystana w życiu każdego z nas. Wystarczy znaleźć rzecz, której bezgranicznie zaufamy.
Czy jesteś osobą wierząca? Nie muszę znać odpowiedzi na to pytanie, aby być pewnym Twojej odpowiedzi. Nawet jeśli Ty sam temu zaprzeczyłeś. Daj mi szansę, aby udowodnić Ci, że mam rację. Poświęć kilka chwil, na zapoznanie się z tekstem poniżej. Być może właśnie dziś odkryjesz, że przez te wszystkie lata swojego istnienia żyłeś w błędzie. Mylnie sądząc, że nie wierzysz w nic, a tak naprawdę wierzysz mocniej, niż ktokolwiek inny.
Każdy z nas w coś wierzy. Dla jednych jest to Allach, a dla drugich Bóg. Dla pozostałych brak Boga. Jednak my wszyscy wierzymy w „coś”. Nie możemy z chirurgiczną precyzją ani matematyczną dokładnością stwierdzić, że coś jest lub czegoś nie ma. Wszystko opiera się na naszej wierze. Kieruje się ona w jedną ze stron, w zależności od naszych zapatrywań, upodobań lub światopoglądu. Jednak cały czas występuje i scala nas – ludzi. Bez wyjątku kim jesteśmy, skąd pochodzimy i w co wierzymy.
Wiara nas umacnia. Czyni nas silniejszymi. Abstrahuje od doznań znajdujących się poza obszarem ludzkich możliwości uzasadniania. Nie ulega wątpliwości, że sam punkt zaczepienia w naszym życiu, w którym w coś wierzymy sprawia, że czujemy się silniejsi. Pewniejsi w swoich dokonaniach i wyborach. Czujemy, że sens naszego istnienia jest pewien, bo w to wierzymy. Dążymy do niego, a swoją pewność opieramy na wierze.
Wiara w codziennym życiu.
W życiu niereligijnym, kierujemy się tymi samymi zasadami. W każdej chwili naszego istnienia jest z nami wiara. W tej sytuacji cel naszego uczucia również będzie inny – w zależności od własnych zapatrywań oraz upodobań, ale zawsze będzie występował. Jedni swoją wiarę upatrują w drugim człowieku. Dla innych będzie to wiara w postęp i technologie. Pierwsi z lubością oddadzą się konwersacji z ludźmi, pomocy im i sprawieniu, aby żyło się im lepiej, a Ci drudzy będą za wszelką cenę próbowali stworzyć coś ponadczasowego i dotychczas nieznanego. Coś, co być może również będzie służyło ludziom. Jednak w obu tych przypadkach, głównym faktorem kierującym jest to, w co wierzmy. Tak też powinno wyglądać życie każdego z nas.
Dlaczego żyjemy tak daleko od własnego punktu wierzenia? Dlaczego nie potrafimy wyzbyć się własnych wygód, strefy komfortu i wszelkich korzyści? W jakim celu prowadzimy życie pozbawione czynnika, tak bardzo determinującego nasze człowieczeństwo?
Życiowa asekuracja.
Bezpieczniej jest uciszyć własne wierzenia, zepchnąć je na dalszy plan i zapomnieć o nich, aniżeli pójść za nimi do samego końca. Tłumaczymy to przed samymi sobą, że nie mamy wyjścia. Rzekomo musimy robić coś wbrew sobie, aby utrzymać rodzinę czy zachować kontakty towarzyskie. Jednak czym jesteśmy, skoro sprzeniewierzamy się własnym wierzeniom? Co pozostaje nam więcej w życiu, jeśli występujemy przeciwko temu, w co wierzmy? Kim się wtedy stajemy?
Człowiekiem umarłym za życia. Gnijącym od środka. Pustym wewnątrz. Poruszającym się i czekającym na koniec…
Jesteśmy ludźmi wewnętrznie rozdartymi. Gubimy swoją osobowość i swoja własne „ja”, jeśli sprzeciwiamy się własnym wierzeniom. Tracimy własną tożsamość, która to właśnie czyni nas innymi od tych, którzy umierają za życia. Tych, którzy są zagubieni we własnej wierze.
Kochamy podróżować, wierzymy w moc zbierania doświadczeń i obcowania na łonie natury, poznając nowe miejsca i nowych ludzi na świecie. Jednak od kilku lat, całymi dniami przesiadujemy w biurze, wypełniając bzdurne dokumenty, mając za towarzystwo jedynie komputer, biurko i białą ścianę naprzeciwko. Czy to nie jest jawne pogwałcenie własnych wierzeń?
Nie narzuca nam ich kultura, środowisko, kraj czy ustrój. My sami jesteśmy odpowiedzialni za ich wybór! Więc jak to możliwe, że się im sprzeciwiamy? Gardzimy nimi, nie korzystając z nich?
Znajdź swoje wierzenia i podążaj za nimi.
Oddanie się „czemuś” to pierwszy, bardzo ważny krok na drodze ku osiągnięciu prawdziwej wolności duchowej i życiowej. Wyznaczenie sobie punktu zaczepienia, którego będziemy się łapać, w każdej trudnej chwili sprawia, że inne rzeczy wydają się łatwiejsze. Jednak wiara bez praktyki i odpowiedniej realizacji jest niczym.
Tak samo, jak wszyscy deklarujący się i wierzący katolicy, którzy zabijają swoje żony lub dzieci, w nagłym przypływie amoku, tak samo i my, wierzący w swoją własną ideę, ale nie postępujący zgodnie z nią, jesteśmy tacy sami.
Mówimy, ale nie robimy. Marzymy, ale nie działamy. Wierzymy, ale nie praktykujemy.
O wiele ważniejszą częścią jest krok drugi, w którym to wychodzimy naprzeciw naszym wierzeniom. Realizujemy to, za czym podążamy. Postępujemy zgodnie z własnym uczuciem. Z własną ideologią. Nie boimy się, bo jak można się bać czegoś, co tak oddanie i zawzięcie definiuje nasza wiara? Jeśli w coś wierzysz prawdziwie, to zawsze będziesz za to walczył do samego końca. Bez względu czy będzie to dla Ciebie korzystne, czy nie. Sama moc tego zjawiska spowoduje, że nie ulękniesz się niczego, ani nikogo, kto stanie na Twojej drodze.
Wszyscy ludzie sukcesu, którzy zapisali się na kartach historii, wierzyli w coś, co wywindowało ich pod niebiosa. Nawet jeśli nikt inny poza nimi tego nie robił, to oni nadal ufali we własne przekonania. Bez znaczenia pozostawał fakt, że byli odrzucani i wyśmiewani, a porażek doznawali na każdym kroku. Mieli swój punkt oparcia, co sprawiło, że osiągnęli szczyty.
Sportowcy wierzą w siebie i dlatego osiągają sukcesy. Phil Knight wierzył w swoje buty do biegania i dlatego dziś, możemy nosić Nike. Elon Musk wierzy w moc technologii i postępu, dlatego realizuje projekty, o których nie śniło się innym osobom. Nick Vujicic wierzył, że może żyć jak normalny człowiek, pomimo braku rąk i nóg, i cały czas tak właśnie żyje. Pomimo swojej dysfunkcji, przeżywa życie w jego pełni. O wiele lepiej niż w pełni sprawny człowiek.
Niezachwiana i pewna wiara niesie ze sobą ogromną moc. Mogą nas o tym dobitnie przekonać przypadki ludzi, dotkniętych hipochondrią. Przypadłością, w której to kompletnie zdrowy człowiek, sam siebie przekonuje, że jest chory. Robi to, dzięki swojej niezachwianej, silnej i w tym przypadku, niepoprawnej wierze. Również efekt placebo, którego działanie nie zostało jeszcze dokładnie wyjaśnione, wskazuje na dużą rolę czynnika wiary w naszym życiu.
Róbmy to, w co wierzymy.
Uwierzcie, że dzięki temu jest łatwiej. Dzięki temu odczuwasz szczere i naturalne emocje, kiedy znajdujesz się na drodze razem z przedmiotem własnej wiary. Nie sprzeniewierzajmy się wierze dla niższych wartości jak pieniądze, sława czy rozgłos. Zaufajcie, że jeśli poświęcicie wystarczająco dużo czasu i trudu, to wartości te i tak zdobędziecie. Z tą jednak różnicą, że zrobicie to, wierząc w coś, co sami sobie wyznaczyliście.
Także i wierzenia, mogą być nie do końca poprawne i korzystne. Dlatego warto spojrzeć na swoje poczynania z szerszej perspektywy. Czasami ochłonąć. Przemyśleć kilka kwestii i zastanowić się, czy to, co robimy, nie niszczy nikomu życia. Zadajmy sobie pytanie, czy przedmiot naszych wierzeń nie wyrządza komukolwiek krzywdy.
Musimy w coś wierzyć. Musimy podążać za wiarą, aby zrealizować swój cel. Będzie ciężko. Będziemy bici, opluwani i kopani. Mieszani z błotem i zrównani z ziemią nie jeden, ale wiele razy. To będzie istna próba naszego wierzenia. Tylko nieliczni ją przetrwają. Wtedy właśnie wychodzi na jaw, jak mocno ugruntowana jest w nas, nasza wiara. Jak silna i niezachwiana ona jest i jak mocni my sami w niej jesteśmy.