Myślę, że na temat samotności mógłbym napisać wiele stron tekstu, a i tak nie byłbym w stanie wyczerpać tematu, ani oddać tego, co siedzi w mojej głowie. Dlatego dziś chciałbym się skupić na tym, dlaczego rozmowa ze sobą jest tak ważna, czemu można ją osiągnąć w pełni tylko poprzez samotność, która właśnie z tego powodu bywa tak ciężka i jaki udział w tym procesie ma świadoma refleksja?
Samotność nie dla każdego jest taka sama.
Przyjęło się, że samotność to negatywne zjawisko. Ilekroć o niej słyszymy, przed oczami pojawia nam się obraz kogoś smutnego, zatroskanego, ze łzami w oczach i bez bliskiej duszy przy sobie. Mało kto zdaje sobie sprawę, że samotność może być świadomym wyborem. Nie jako ucieczka przed światem, ale jako strefa, w której poczucie bezpieczeństwa jest największe.
Należy odróżnić samotność, wynikającą z chęci przebywania ze sobą, od samotności wywołanej brakiem bliskiej osoby przy boku (zarówno w sensie dosłownym, jak i przenośnym). Ta druga musi być czymś niewyobrażalnie strasznym i nie życzę, aby ktokolwiek jej doświadczył.
Wystarczy rozejrzeć się wokoło. Każdy z nas zna ludzi, którzy najlepiej czują się pośród ciszy i spokoju, gdzie nie ma zbyt wielu rozpraszających bodźców, ale znamy też osobników, którzy potrafią odnaleźć siebie wyłącznie pośród innych ludzi. Tych pierwszych bardzo często nazywamy introwertykami, a tych drugich – ekstrawertykami.
Przestrzegam jednak przed przyklejaniem etykiet. Każdy bowiem – bez względu na cechy osobowości, które posiada – powinien pamiętać, że rozmowa ze sobą jest równie ważna, co rozmowa z innymi ludźmi.
Refleksja towarem deficytowym.
Samotność nie jest zła. Nie uważam też, aby była dobra. Wartościowanie należy odstawić na bok i zrozumieć, że najważniejszą rolę w zrozumieniu tego zjawiska odgrywa kontekst. Przecież absurdalnym pomysłem wydaje się wmawianie uratowanemu rozbitkowi, dryfującemu w samotności na oceanie przez trzydzieści dni, że oto miał ogromne szczęście, bo mógł ze sobą porozmawiać! Z drugiej jednak strony w dzisiejszym świecie, który pędzi na złamanie karku, refleksja i szczera rozmowa ze sobą, wydaje się jedną z ostatnich desek ratunku dla wielu istnień.
W czasach, w których żyjemy raczej nie ma miejsca na świadome zaglądanie do swojego wnętrza. Osoby, które to robią, nie bywają z tego powodu gloryfikowane ani chwalone. O wiele częściej ich czynność jest postrzegana w kategoriach marnotrawienia czasu, aniżeli rozwoju. Bo przecież rozwój osobisty to tylko czytanie książek, kolejne kursy, szkolenia, oglądanie trenerów mentalnych, słuchanie coachów… Od poniedziałku do piątku praca, po godzinach rozwijanie drugiego biznesu, w międzyczasie czytanie książek, słuchanie podcastów i rozmowy telefoniczne, w weekendy studia podyplomowe i kursy, a wakacje tylko tam, gdzie można wziąc udział w kolejnej konferencji z amerykańskim guru… A wszystko w imię końcowego sukcesu, który w ten sposób i tak nas nie zadowoli.
Dziwne, że w świecie tych wszystkich oświeconych mądrością ludzi, tak mało mówi się, że aby to wszystko odniosło zamierzony efekt, trzeba najpierw dojść do ładu z samym sobą…
Zmianę zaczynamy od siebie.
Cieszę się więc bardzo, że szeroko pojęta „medytacja” jest coraz powszechniejsza. Niemniej jednak wejrzenie w głąb siebie, kojarzy nam się niechybnie z typowo romantycznym bohaterem utworów literackich, który przez całe swoje życie poszukuje siebie, a na końcu oddaje swój żywot, nie mogąc znieść cierpienia, którego dostąpił.
Otoczeni jesteśmy masą ludzi. Tłumami, które przewijają się przez nasze życie. Jesteśmy bombardowani informacjami, sloganami i hasłami, które w każdej sekundzie walczą o naszą uwagę. Powiadomienia z aplikacji, przychodzące maile i banalne small talki zabijają w nas umiejętność refleksji.
Na co dzień nie zwracamy nawet uwagi, że czegoś nam brakuje. Nie zabiegamy o to, przyzwyczajeni do świata, który mamy, nie przejawiając żadnej inicjatywy, aby czynić go lepszym miejscem. Szczerze wierzę, że aby zmieniać świat na lepsze, należy zacząć od siebie. Czasami to w zupełności wystarczy. Rozwiązanie nie znajduje się w książkach, sympozjach, szkoleniach, czy nudnych wykładach. Żeby to zrobić, wcale nie ma potrzeby odnosić ogromnych sukcesów i dysponować walizkami wypełnionymi dolarami.
Trzeba zrozumieć siebie i swoje potrzeby. Dojść do porozumienia ze swoimi myślami, okiełznać emocje i zaprowadzić w sobie harmonię. Potem wystarczy po prostu być. Wcale nie trzeba pouczać, aby wywierać wpływ, ale już swoją postawą można dawać przykład! Jak tego wszystkiego dokonać? Jak sprawić, aby budzić się z wdzięcznością w sercu i zasypiać ze spokojem?
Chyba już znacie odpowiedź.
Dlaczego samotność jest taka ważna?
Samotność oznacza, że jest wyłącznie Ja. Nie ma My, Ty, ani Wy. Nie ma Messengera, Instagrama, WhatsApp’a i innych komunikatorów. Jesteśmy sami ze sobą. Nie ma obok nas osoby, do której moglibyśmy się zwrócić. Dajemy sobie prawo do tego, aby być wyłącznie w swoim towarzystwie. W takich chwilach nie ma już ucieczki. Na co dzień możemy wymykać się swoim myślom poprzez angażowanie się w kontakt z drugim człowiekiem. Kiedy jednak znajdujemy się sami – czy to dosłownie, czy w ujęciu metaforycznym – to wszystko znika. Nie pozostaje nic oprócz nas.
I naszych myśli.
Wtedy nagle zaczynamy rozumieć, że nie ma przed nimi ucieczki i wreszcie trzeba się z nimi mierzyć. Możecie się śmiać i pytać:
„Zmierzyć, z czym? Z samym sobą?!”
A i owszem.
W samotności mierzymy się z własnymi ograniczeniami oraz największymi lękami. Staramy się je przezwyciężać poprzez poznawanie i perswadowanie sobie pewnych racji. Samotność to również miejsce na analizę własnego postępowania oraz postawy, którą prezentujemy na co dzień. Nie ma nikogo wokół nas, więc możemy szczerze uderzyć się w pierś i zapytać:
„Co robiłem źle, a co dobrze? Dlaczego tak postąpiłem? Czy mogę być z siebie dumny? Co wyrażam swoją postawą?”
Samotność to również nasze pragnienia i oczekiwania. Gdy jesteśmy między ludźmi często skrywamy swoje intencje oraz marzenia. Czasami się wstydzimy, ale o wiele częściej boimy się wyśmiania. W efekcie nie do końca jesteśmy sobą. Uzależniamy swoją postawę od przewidywania, co pomyślą inni.
W samotności jest inaczej… Nie ma nikogo, kto by nam powiedział, że nam się nie uda. Nie ma człowieka, który by nas wyśmiał i w nas zwątpił.
Jest tylko Ja – największe zagrożenie dla naszego dobrostanu psychicznego, które po okiełznaniu sprawi, że nic i nikt nas nie powstrzyma.
Nasz umysł nie zawsze chce współpracować.
Nasze Ja jest bardzo podstępne. Kopie pod nami dołki, sprzeciwia nam się, oszukuje, kłamie, podsuwa nierealistyczne wizje, chowa się za pozorną rzeczywistością i robi wszystko, aby przypadkiem nie zaszła w nas żadna zmiana. Pamiętacie tę ostatnią próbę przejścia na dietę, która zakończyła się klęską i oblężeniem lodówki? A pomysł na otwarcie nowego biznesu, który nigdy nie doszedł do skutku? Albo rozmowa z piękną koleżanką z pracy, którą zamierzacie zaprosić na kawę od trzech lat, mimo iż już dawno znalazła sobie narzeczonego?
Otóż to.
Określiłbym to jako „testowanie” naszych możliwości i naszej woli. Każdego dnia zagłuszamy nasze Ja bodźcami z zewnątrz, bojąc się konfrontacji. W samotności natomiast nie mamy takiego wyboru.
Wtedy okazuje się, że musimy się z tym wszystkim zmierzyć: ze strachem, lękiem, pragnieniami, oczekiwaniami, aspiracjami, nierealnymi marzeniami, ograniczeniami, problemami… Właśnie dlatego samotność jest ciężka. Trzeba to bowiem wszystko przepracować. Rozmowa ze sobą jest nieunikniona! Naturalnie można uciec od samotności, ale to zwykłe tchórzostwo oraz przejaw braku odpowiedzialności za swoje życie. Jeśli boimy się zmierzyć ze swoim wnętrzem i spotkać prawdziwego siebie, to…
Kim tak naprawdę jesteśmy?
Rozmowa ze sobą jest więc dla nas wszystkich szansą na poprawę siebie, a w konsekwencji (być może) także i całego świata. Już teraz mogę Wam to nawet obiecać, że taka szczera rozmowa ze sobą nie jest łatwa. Ba… Jest piekielnie trudna, męcząca, a nie rzadko całkowicie modelująca na nowo światopogląd. Mogliśmy widzieć siebie, jako altruistów, a samotność i rozmowa pokazuje, że bliżej nam do egoistów… Boimy się tej chwili ze sobą, bo wtedy nasze plany, dążenia oraz aspiracje mogą ulec przewartościowaniu.
A przecież człowiek zmian nie lubi, bo to oznacza trud, wysiłek i ciężką pracę. Nawet jeśli dają one nadzieję na lepsze życie – nie tylko jego.
Samotność to rozmowa ze sobą.
Rozmowa ze sobą sama w sobie znaczy niewiele, ale to, co dzieje się z człowiekiem w czasie jej trwania może istotnie zmieniać życie. Refleksja jest tutaj kluczem do poznania prawdy. Wielu ludzi robi w życiu coś, czego nie chce i nawet nie wie, że potrzebuje zmiany. Często to dopiero samotność pozwala się otrząsnąć, a szczere pytanie: „Czy ja lubię to, co robię? Czy chcę to robić do końca życia?” – sprzyja myśleniu nad sensem aktualnego sposobu życia.
To straszne, że potrafimy przeżyć swoje życie tak zupełnie bezrefleksyjnie. Jakbyśmy byli zdalnie sterowani i ktoś tylko klikał odpowiednie przyciski odpowiedzialne za wykonywane przez nas czynności. Szczycimy się, że sztuczna inteligencja nigdy nas nie prześcignie, bo brakuje jej emocji i ludzkich odruchów, a przecież my również cierpimy na deficyt człowieczeństwa!
Wstajemy rano, jemy śniadanie, jedziemy do pracy, stoimy w korku, pracujemy, wracamy i znowu tkwimy w korku, jemy obiad w domu, oglądamy telewizję, przeglądamy media społecznościowe, jemy, bierzemy kąpiel i idziemy spać.
Czy to jest dla Was refleksyjne życie, które powtarza się dokładnie w tym samym schemacie, z tymi samymi błędami przez czterdzieści lat? Spójrzmy na siebie! Wielu z nas każdego dnia chodzi tą samą ulicą, wokół tej samej okolicy, a nagle po trzydziestu latach odkrywa, że na drzewie znajduje się karmnik dla ptaków. I spostrzega to zupełnie przypadkowo, gdy podczas mróźnej zimy przewraca się na oblodzonym chodniku i jest zmuszonym spojrzeć wyżej niż czubek własnego nosa…
Samotność to wybór.
Ochłońmy, proszę. Spędzajmy czas wyłącznie ze sobą. Samotność nie jest lekka. Jeśli taka Wam się wydaje, to moim skromnym zdaniem – wcale nią nie jest, a już na pewno nie jest w pełni świadoma. Chodzi bowiem o celowość tego zjawiska. Starajcie się każdego dnia, być wyłącznie ze sobą, chociaż przez piętnaście minut. Odetnijcie się od Internetu i ludzi. Jeśli macie możliwość, wyjdźcie na łono natury w jakieś ustronne miejsce i po prostu ze sobą bądźcie.
Myśli, które będą spływały do Waszej głowy, początkowo będą ogromnym chaosem, ale nie walczcie z tym. Pozwólcie, żeby się pojawiały. Nie próbujcie ich zmieniać i udawać, że wszystko jest w porządku. Porozmawiajcie ze sobą. Zadawajcie sobie pytania, ale nie oczekujcie, że zawsze znajdziecie odpowiedź. Wsłuchujcie się w siebie, bo jak to zgrabnie ujął Osho:
„Odpowiedzią jesteś Ty bez pytań”
Nie szukajcie niczego na zewnątrz, bo wszystko, co jest Wam potrzebne, znajduje się wewnątrz Was!
To nie będzie prosty proces, ale wart swojej ceny. Ze sobą musicie być szczerzy. Nie możecie udawać, że świeci słoneczko, kiedy tak naprawdę jesteście uczestnikami burzy z piorunami… Nie oszukuj siebie, aby spełniać wymagania innych.
Czy zawsze chcesz grać tak, jak Ci zagrają? Czy zachodzi potrzeba, aby żyć życiem innych osób?
Dajcie sobie chwilę dla siebie. Niech samotność będzie wpisana na stałe w Wasz plan dnia. Nie spodziewajcie się od razu cudownego uzdrowienia. Z czasem zrozumiecie, że rozmowa ze sobą bywa zarazem najbardziej pasjonującą, ale też najtrudniejszą konwersacją, jaka może spotkać człowieka. Przecież tylko Wy znacie swoje słabe i mocne strony. Zalety i wady. Lęki i aspiracje. Pragnienia i obawy. Tylko Wy wiecie, co jest w Was prawdziwe, a co fałszywe…
Odpowiedź na każde pytanie jest zawsze w tym samym miejscu.