Mówisz, że chcesz być szczęśliwy, ale żyjesz na zaciągniętym ręcznym hamulcu? Pożądasz przygód, ale boisz się ciężaru plecaka? Pragniesz spełniać marzenia, ale brzydzisz się potu? Zabawne… Nie uważasz, że to śmieszne? Żyjesz asekuracyjnie. Ciągle się boisz! A odwaga? Co z nią? Podejmij ryzyko!
Gdzie Twoja odwaga, Człowieku?
Dziwi mnie ludzka (w tym także moja) skłonność do komfortu i życia według ustalonych dogmatów. Zachowujemy się, jakbyśmy byli nieśmiertelni. Zapominamy, że teoretycznie mamy przed sobą około siedemdziesięciu lat.
Dużo? Mało?
Co za różnica, skoro nie potrafimy tego wykorzystać?
Ciągle się boimy. Kieruje nami strach. Najmniejszy przejaw „inności” powoduje, że nasze serce przyspiesza, na czole perli się pot, a nasze nogi miękną. Ryzyko jest nam obce! Wybieramy nijakość, którą reprezentujemy sobą na co dzień. Jesteśmy szarą masą bez wyrazistości.
Zakładamy kajdanki na nadgarstki, przykuwamy się do ściany, a potem płaczemy, że nie możemy się ruszyć! To tak, jakby zamknąć oczy i narzekać, że jest ciemno! Człowieku, myśl! Podejmij ryzyko!
Ale wiesz, że nie jesteś wieczny, prawda?
Wchodzicie do lasu. Byliście w nim tylko jeden raz – z rodzicami. Świeci słońce, a jakaś niesforna pszczoła brzęczy Wam obok ucha. Nagle zatrzymujecie się. Widzicie dwie drogi. Obie bardzo do siebie podobne. Jedną już jednak szliście. Wtedy – z rodzicami. Druga jest Wam obca. Pozostaje nieodkryta i tajemnicza. Którą drogą pójdziecie? Gdzie postawicie pierwszy krok?
Rozumiecie tę analogię? Nie ryzykujemy, bo wolimy tkwić w swoim małym świecie bez perspektyw. Ten świat przynajmniej znamy.
Życie to podróż. Każdy wie, kiedy się narodził, ale nikt nie wie, kiedy umrze. Wyobrażacie sobie, znać datę swojej śmierci? Ależ to by niszczyło całą zabawę! Bo co to za frajda, skoro wiesz, że jutro umrzesz na udar mózgu? Po co się więc starać, jeśli i tak zgaśnie światło, i… Koniec! Nie ma Cię!
Nikt nie wie, jak długa jest jego droga i dokąd ona prowadzi! To jest właśnie najciekawsze. Rodząc się, stajemy na nieznanej ścieżce. Z biegiem lat poznajemy ją coraz lepiej. Tylko od nas zależy, czy będziemy szli naprzód, eksplorując teren, czy wciąż będziemy dreptać po swoich śladach.
Podejmij ryzyko! Zaryzykuj! Zrób coś… Innego. Coś, co wprawi w zdumienie Ciebie samego! I proszę, niech to nie będzie zmiana smaku dżemu na śniadaniowej kanapce…
Podjąłem ryzyko i… zostałem orangutanem?!
Ponad rok temu nadszedł dzień, w którym zaryzykowałem. Serce waliło jak młotem, a stres wylewał mi się uszami. Słyszałem, jak wielka część mnie krzyczy, abym przestał, ale powiedziałem sobie:
Tomasz, spróbuj. Jedynie spotkasz się z krytyką. Jedynie nie podołasz. Co możesz stracić?
W tym miejscu wymieniłem parę czynników.
Następnie zapytałem siebie:
A co możesz zyskać?
Podziałało.
W ten sposób jestem tutaj i piszę dla Was tekst numer 131. Bez ryzyka, które podjąłem ponad rok temu, nie byłbym w tym miejscu. Bez ryzyka innych osób nie miałbym nawet szans na podjęcie decyzji.
Rozumiecie znaczenie tego wszystkiego?
Gdyby nie ryzyko, być może nigdy nie wydałbym książki. Gdyby nie to ryzyko, prawdopodobnie wiedziałbym w tym momencie o połowę mniej i wciąż kręcił się wokół własnego ogona, sądząc, że odkrywam siebie. Ryzyko pozwoliło mi wyjść z klatki. Dotrzeć na rozległą, leśną polanę, z której roztaczają się dziesiątki dróg – każda jest inna i jeszcze przeze mnie nieodkryta.
Co jednak najważniejsze, to ryzyko pozwoliło mi uwierzyć w siebie. Jeśli wciąż uważacie, że uprawiam tani coaching, to przyjmuję to wszystko z wdzięcznością. Dopóki widzę, że się rozwijam, otaczam się wartościowymi ludźmi i kieruję się dobrymi wartościami, możecie nazywać mnie nawet orangutanem Bobo.
Nie jesteś gorszy! Zaryzykuj i kreuj świat.
Przeceniamy straty, które możemy ponieść. Wyolbrzymiamy każdą klęskę, nie doceniając przy tym potencjalnych zysków. Jesteśmy czarnowidzami! Porażka wydaje nam się o wiele bardziej prawdopodobna niż zwycięstwo, nawet jeśli szanse wynoszą pół na pół. Skąd wiesz, że ryzyko podjęte dziś, nie spowoduje ogromnego sukcesu i niezwykłej przygody w Twoim życiu za pięć lat? Skoro zakładasz porażkę, czemu nie możesz założyć zwycięstwa?
Steve Jobs, w nagraniu, które otwiera oczy, rzekł:
Everything around you that you call life, was made up by people that were no smarter than you.
Idziesz smętnie swoją ścieżką i patrzysz wyłącznie pod nogi. Buty szeleszczą na opadłych, jesiennych liściach. Są żółte, czerwone, ale dominują te brunatne. Jest cicho. Tylko delikatny szelest… Powoli zapada zmrok. Wszystko gaśnie. I nagle dociera do Ciebie, że wcale nie jesteś gorszy!
Stajesz z wrażenia, rozglądasz się i zaczynasz rozumieć! Po upływie dziesięciu sekund już biegniesz. Pędzisz wprost w nieznane, bo rozumiesz, że to właśnie jest sensem życia.
Jesteś swoim więźniem.
Nie możesz wszystkiego, ale możesz więcej, niż sądzisz. Powiedz Nickowi Vujicicowi, że nie może pływać, prowadzić spotkań z dziesiątkami tysięcy ludzi i pisać książek. Powiedz Isaiahowi Thomasowi, że nie może być jednym z najbardziej rozpoznawalnych koszykarzy NBA. Idź i powiedz Elonowi Muskowi, że nie może zmieniać naszego spojrzenia na wszechświat, kolonizując Marsa.
Idź. Zrób to! Zobaczysz, że każdy – nie tylko wyżej wskazani – uśmiechnie się dobrotliwie pod nosem i szepnie:
Nie mogę? Kto tak twierdzi? A zresztą… Po prostu patrz.
Wszystko, co nas ogranicza, to my sami. Dogmaty, które zostały nam wpojone przez otoczenie: rodzinę, szkołę, nauczycieli, kolegów. Chłoniemy rzeczywistość naszych bliskich, nie zastanawiając się, co tak naprawdę jest prawdą!
Zobaczcie, w jakim ciemnogrodzie umysłowym żyjemy! Skupiamy się wyłącznie na maleńkim pyłku możliwości.
Naszym całym światem jest dom, w którym żyjemy, budynek, w którym pracujemy, sklep, w którym kupujemy i droga, po której jeździmy!
To gorsza ciemnota niż w średniowieczu. Tam przynajmniej zwracano uwagę na nieuchronnie, zbliżającą się śmierć, a my zachowujemy się jak nieśmiertelni ignoranci!
Przepraszam. Nie piję. Wolę Rio!
Mamy do dyspozycji cały świat. Cały! Sądzicie, że nie możecie go zdobywać? Dokładnie.
Tylko tak sądzicie.
Parę dni temu rozmawiałem z moim przyjacielem. Jak zawsze była to głęboka, ożywiona i w żaden sposób nieograniczająca rozmowa.
Od słowa do słowa ustaliliśmy jedną, bardzo ważną rzecz.
Jeśli każdego dnia schowasz do skarbonki dziesięć złotych, co jest zapewne odpowiednikiem kawy w Starbucksie, to za osiemnaście miesięcy będziesz w stanie spędzić cały miesiąc w Rio de Janeiro.
Tak. W tym Rio. W Brazylii.
Naprawdę nadal twierdzisz, że się nie da? Że nie możesz poznawać nowych dróg w swoim życiowym lesie, bo nie masz na to pieniędzy? Przestań kupować tę butelkę pepsi każdego dnia. Za rok spędzisz co najmniej tydzień w dowolnym miejscu w Europie.
Wszystko jest kwestią perspektywy. Nie widzimy okazji, bo nie myślimy. Jesteśmy głupcami, którzy stają na ścieżce i idą do punktu, w którym droga się urywa. Baterie się wyczerpują i w ostatnim przebłysku świadomości, zaczynamy rozumieć, że to koniec i nie będzie dalszego ciągu.
Nie ma Happy Endu.
Bzdurą jest, że spróbujesz następnym razem, bo teraz nie czujesz się najlepiej. To największe kłamstwo, jakie słyszałem. Nigdy nie będzie idealnego momentu! Nie ma czegoś takiego jak perfekcyjny czas na zrobienie czegoś. Zawsze może nam się wydawać, że mogliśmy zrobić coś lepiej, ale przecież równie dobrze, mogliśmy zrobić coś gorzej. Myślisz o tym?
Podejmij ryzyko i przeżyj przygodę.
Zaryzykuj nie tylko dla zysków, ale dla samej ekscytacji z podróży. Wiesz, jakie to niesamowite, gdy wchodzisz w nową drogę i widzisz, że tutaj wszystko jest inaczej?
Idziesz i dostrzegasz, że drzewa są inne. Nigdy takich nie widziałeś! Rozłożyste konary, ogromne liście i kora miękka w dotyku. Patrzysz w dół, a tam fioletowe kwiaty. Mają płatki w kształcie serca! Chcesz je dotknąć, ale nim je muśniesz, uderza Cię ich wspaniały zapach, którego nigdy w życiu nie czułeś! Dociera do Ciebie, że to jest to. Poznawanie jest sensem życia. Doświadczanie, a nie pieniądze. Przeżywanie, a nie stabilność!
Stateczność jest dobra, ale dla osób, które lubią kręcić się w kółko. Daje bezpieczeństwo i komfort, ale co poza tym?
Mieszkanie na kredyt, samochód na raty, praca na etat, życie na przetrwanie…
Czy tak ma wyglądać nasz koniec? Czy naprawdę tego pragniecie? Stabilności w wieku, w którym wciąż możecie dosłownie zdobywać szczyty?
Proszę Was.
Nie mówcie mi, że nie ryzykujecie, bo tak lubicie, kiedy wszystko w Waszym wnętrzu krzyczy i rwie się do działania. Wiem doskonale, że istnieje garstka, która lubi tę stagnację i wcale jej nie przeszkadza gniecenie trawy na polanie życia, którą spacerują od dziesiątek lat. Super! Ale co z resztą? Co z nami wszystkimi, którzy pragną wejść w ciemny las bez działającej nawigacji i z rozładowanym telefonem? Co z nami, którzy chcą, ale się boją?
Odważ się żyć, bo na razie wyłącznie śnisz.
Ryzyko nie jest łatwe, ale kogo to obchodzi?
Wszystko bardzo prosto brzmi, ale wierzcie mi, że naprawdę wiem, jak ciężko jest tego dokonać.
Stajecie przed drogą. To próba numer sześćdziesiąt osiem. Serce wali Wam jak oszalałe. Zaraz wyskoczy z piersi. W głowie huczy krew. Patrzycie wprost w nieznane. Gdzieś daleko na drodze majaczą ślepia. Kogo? Dzikiego zwierzęcia? Potwora? A może to tylko zwidy? Czujecie ucisk w żołądku i niesamowitą sztywność wszystkich mięśni. Teraz – myślicie. – Zrobię to! Bierzecie głęboki wdech. Z wrażenia zatyka Wam płuca. Nie słyszycie niczego poza własnym, ciężkim rytmem serca. Odliczacie. Od trzech.
Dwa.
Jeden.
I już macie robić ten pierwszy, najważniejszy krok, gdy nagle… Coś Was powstrzymuje. To Wy. Wasz lęk. Czujecie potworną niemoc. Opadacie z sił, spada adrenalina, wiotczeją mięśnie. Pojawiają się łzy i gorycz porażki. Kolejny raz zawiodła odwaga. Stchórzyłeś. Zamiast zwycięstwa, ponowie wydeptujesz tę samą ścieżkę…
Pierwszy Krok można nazwać różnie.
To może być naciśnięcie klawisza Enter w wiadomości do dziewczyny, która Wam się podoba. Może być to szybki ruch kostkami palców w drzwi, na których napisano: Prezes Firmy, Jan Kowalski. Możliwe, że jest nim zwykłe Przepraszam, powiedziane w odpowiednim czasie do właściwej osoby.
Nie ważne, czym jest dla Ciebie Pierwszy Krok. Zaryzykuj. Jeśli przegrasz – będzie bolało. Jeśli nie zrobisz niczego – będzie bolało jeszcze mocniej. Natomiast jeśli wygrasz – ból zniknie.
Co więc możesz stracić, skoro najgorsze, czego możesz dokonać to brak decyzji i bierność?
Odważ się żyć!
Uświadom sobie, ile przygód możesz przeżyć, gdy tylko sobie na to pozwolisz! Nie mówię tu o światowych wojażach, ale o codziennych sytuacjach! Zobacz, ile możesz zyskać, uśmiechając się do starszej Pani w tramwaju. Ile możesz zyskać, odzywając się do kobiety, która Ci się podoba. Nie musisz podbijać całego świata!
Sami siebie ograniczamy. Nikt nie zakłada nam kajdan na dłonie. Nikt nie każe nam błądzić w kółko i wydeptywać wąskiej ścieżki na polanie dorosłości. To zabawne, że tak bardzo siebie ranimy. W jakim celu? W imię komfortu? To śmieszne, bo właśnie poprzez ten komfort i nadmierne przywiązanie do niego, wyrządzamy sobie wyłącznie ból i cierpienie.
Życie z klapkami na oczach nie jest prawdziwym życiem. To jak patrzenie na świat przez dziurkę od klucza. Niby coś widać, ale obraz jest tylko częścią szerszej perspektywy.
Gdzie się podziała Twoja odwaga? Gdzie ta brawura, która w dzieciństwie nakazała Ci wstać i iść o własnych siłach? Zaryzykuj. Nie pukaj, ale chwyć za klamkę i wtargnij do środka. Masz do tego prawo, bo to Twoje życie! Dopóki oddychasz, możesz to zrobić. Pospiesz się jednak, bo ścieżka, którą podążasz, lada chwila może się urwać.
Podejmij ryzyko i z niej zejdź. Prosto w nieznane.