Pośpiech to destrukcyjna siła, która zabija radość z życia i uniemożliwia dostrzeganie szerszej perspektywy. Jest przeciwieństwem spokoju, w którym stan naszego umysłu jest optymalny. Zarządzanie sobą w czasie przeciwdziała temu procesowi, ale im więcej spieszących się ludzi obserwuję, tym częściej sądzę, że pośpiech jest pewnym stanem postrzegania świata, a nie odzwierciedleniem rzeczywistości. Czas jest stały. Pośpiech go nie wydłuży.
Gdy inni biegną, ja spaceruję.
Poniedziałkowy poranek. Godzina 6:53.
Wracam z osiedlowego sklepu. Pod pachą trzymam swój dumny zakup: opakowanie serka wiejskiego i dwa pomidory. Niebo serwuje grubą zawiesinę chmur, ale za to jest przyjemnie rześko. Rozmyślam o kończącym się lecie, o treningu na siłowni, o relacjach z bliskimi, o czekającym mnie dniu…
Mój umysł dryfuje wolno, gdy nagle zauważam biegnącego chłopaka. Plecak podskakuje, jego oczy błyskawicznie omiatają przestrzeń, usta są jedną, wąską kreską, brawurowo pokonuje przejście dla pieszych i pędzi dalej… Kieruję wzrok nieco dalej i dostrzegam kobietę w średnim wieku, która zrywa się do niespodziewanego galopu. Jej rozpięty kardigan furkocze niczym peleryna Super-Woman, a idealnie ułożone włosy rozwiewają się na wietrze.
Bawię się z samym sobą, myśląc: „Przecież wczoraj był Maraton Wrocławski!”, bo przecież widziałem ten scenariusz już setki razy. Zmieniają się tylko aktorzy. Nie muszę więc nawet patrzeć na przejeżdżający przed moimi oczami żółty autobus, numer 110.
To nie maraton ani poranny jogging dla zdrowotności.
To pośpiech.
Czy pośpiech to epidemia XXI wieku?
Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz.
Spieszą się wszyscy. Nie ma znaczenia, czy pracujesz na etacie w korporacji, prowadzisz własną firmę ubezpieczeniową albo jesteś freelancerem, pracującym w przestrzeni coworkingowej. Pośpiech jest wpisany w nasze dwudziestopierwszowieczne DNA. Im więcej osób się spieszy, tym więcej ludzi przyspiesza. Wyścig z czasem jest zaraźliwy jak grypa przyniesiona przez dziecko w drugim tygodniu szkoły. Rozglądamy się dookoła, patrzymy, jak wszyscy chorują, aż pewnego dnia otwieramy oczy i…
Jesteśmy chorzy! Teraz to my dzierżymy w sobie „moc” zarażania innych swoją przypadłością. Nie musimy wiele robić. Wystarczy być obecnym, bo jak mówi teoria społecznego uczenia się Alberta Bandury: uczenie się zachodzi również poprzez obserwowanie zachowania innych ludzi.
Nie myślcie sobie, że ja się nie spieszę!
Wstępna historyjka wydarzyła się naprawdę, ale niech Wam nawet przez myśl nie przejdzie, że nigdy nie patrzyłem nerwowo na zegarek, nie zaciskałem dłoni na kierownicy, stojąc w korku na autostradzie albo nie zastanawiałem się:
Po co przyszedłem na ten wykład?
Z racji autorytetu (i wielu innych, których nie wymienię, żeby zachować resztki godności oraz przyzwoitej samooceny) nie jestem przykładem, którym możecie chcieć się sugerować. Dlatego zastanówcie się, czy taki Elon Musk – człowiek, który zasadniczo robi wszystko, co mu się podoba, nigdy się nie spieszy, kiedy zajmuje się Teslą, SpaceX, czy SolarCity? Albo Steve Jobs, legenda, która zmieniła rynek technologiczny, nigdy nie wyszedł zirytowany z nudnego spotkania?
Wszyscy wiedzą, czym jest pośpiech. Ale nie wszystkim służy on do tego samego.
Często to ludzie służą jemu…
Zarządzanie sobą w czasie.
Zarządzania sobą w czasie każdy powinien się nauczyć. Im lepiej przyswoimy tę umiejętność, tym lepiej zorganizowane i spokojniejsze życie otrzymamy. Nad czasem samym w sobie panować się nie da, dlatego warto skupić się na sobie. Zarządzanie sobą w czasie znosi odpowiedzialność za efekty pracy z czynników zewnętrznych i przenosi je na nas. Rodzi to, co prawda, większą presję, ale pompuje w nasze żyły, ożywczą moc kreowana własnej rzeczywistości. Przestajemy być pędzlem w dłoni malarza i stajemy się twórcą.
Zarządzanie sobą w czasie obejmuje takie praktyczne zagadnienia, jak:
- Alokacja czasu – planowanie działań w najbliższym czasie z myślą o efektach w dalekiej przyszłości.
- Ustalanie celów – najpopularniejszą metodą jest technika SMART.
- Określania priorytetów i kolejności wykonywania zadań – polecam fantastyczną „Macierz Eisenhowera”!
- Zasada Pareta – najpopularniejsza, a zarazem ogólna teoria mówi, że 20% Twojej pracy, przynosi 80% efektów.
- Elimacja negatywnych wzorców – kwestia prokrastynacji, braku motywacji oraz codziennych „rozpraszaczy”.
- Zwiększanie efektywności pracy – przykładem może być prowadzenie kalendarza, dziennika lub wykonywanie czynności, ukierunkowanych na poprawę dobrostanu psychicznego.
Każdy z wyżej wymienionych podpunktów przepracowany w rzetelny sposób, przynosi efekty. W następnych tygodniach postaram się rozwinąć każde z powyższych zagadnień.
Zarządzanie sobą w czasie przyda się na pewno wszystkim, którzy o 16:34 zaczynają „małe scrollowanie Facebookowej tablicy”, a kończą o 19:42 na oglądaniu memów z kotami ze zlasowanym mózgiem i brakiem sił na „działanie”…
Tyle kotów do oglądania, a tak mało czasu…
Ależ to życie jest ciężkie, no nie?
Czym jest pośpiech?
Pośpiech definiuję, jako niezdrową próbę oszczędności czasu. Wyróżniam jego dwa rodzaje:
- Pierwszy to pośpiech „uzasadniony”. Dlaczego w cudzysłowie? Ponieważ uzasadnienie wcale nas nie usprawiedliwia. Powiedzmy sobie jasno. Jeśli za dziesięć minut masz randkę z dziewczyną dwie ulice dalej, a wciąż nieudolnie ślęczysz nad prasowaniem koszuli, to oprócz tego, że prawdopodobnie masz strasznie przechlapane, poniekąd masz prawo się spieszyć. Poniekąd! Pośpiech generuje duży i nagły stres. Kiedy stres przekroczy pewien „zdrowy” pułap, do którego potrafi nas jeszcze motywować, to niestety, ale nasz mózg staje się nieco upośledzony. Nie potrafimy racjonalnie myśleć, popadamy w panikę, pocimy się, jakbyśmy przed chwilą przebiegli dziesięć kilometrów, mamy ograniczoną perspektywę i cały świat widzimy w czarnych barwach. Wszystko wylatuje nam z drżących rąk, nie potrafimy sobie przypomnieć, gdzie położyliśmy klucze i zapominamy, że zbyt długo trzymamy włączone żelazko na naszej koszuli. Tydzień temu pisałem o tym, że tylko spokój może nas uratować i sądzę, że to jedna z tych sytuacji, w której trzydzieści sekund głębokiego oddychania, zadziała lepiej niż bieganie po domu jak kurczak w klatce.
Przestań wariować i odzyskaj czas wolny!
- Drugi jest pośpiechem wykraczającym poza rozumowanie zdrowego człowieka. Są ludzie, którzy bez względu na to, czy jest poniedziałkowy poranek i jedyny autobus właśnie przejechał im przed nosem, czy leniwe niedzielne popołudnie, i tak się spieszą! Zobaczcie, co się dzieje z czytaniem książek! Przecież czytanie wydaje się klasyczną, odprężającą nas czynnością, która jest pozbawiona stresu i stanowi pewną „ucieczkę” przed rzeczywistością. A gdzie tam! Teraz jest trend na to, kto więcej przeczyta! Ile przeczyta! Co przeczyta! Najlepiej czytać osiem książek w tym samym momencie, żeby nie zostać w tyle! A jak czytasz jedną książkę miesięcznie? Jesteś słaby! Rozumiecie, co tu się dzieje? To smutne, że pośpiech i rywalizacja wkradła się nawet do naszego odpoczynku. Na początku lipca usłyszałem w filmie Andrzeja Tucholskiego, że czasami tak mocno usiłujemy wykorzystać czas wolny, zapychając go „relaksującymi czynnościami”, że zamiast odpocząć, tylko bardziej się męczymy, zarzucając sobie, że „nie dość dobrze wykorzystaliśmy swój czas”. Zalecam pracować nad konsekwencją również w kwestii odpoczynku, bo widzę, że wszyscy tak zawzięcie kochają mówić o „uporczywym” dążeniu przed siebie, ale kiedy przychodzi czas wolny, to nagle wszyscy dziwnie miękną i pojawia się: „No, ale to tylko jeden mail! Nic więcej!”. A budzisz się po czterech godzinach ze zranionymi uczuciami bliskich… Warto było?
Jedna mała uwaga.
Nie każdy szybko żyjący człowiek się spieszy, ale też nie każdy ślamazarny się nie spieszy. Pośpiech to pewien stan umysłu, który może rosnąć na fundamencie braku pewności siebie, niskiej samooceny, porównywania się do innych, czy niezaspokojonych ambicji.
Poszukaj w sobie odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego się spieszę?”, a dopiero potem przejdź dalej.
Gdzie Ty się spieszysz?
Mógłbym zapytać: Quo Vadis, ale już kiedyś użyłem tego sformułowania i nie chcę wyjść na snoba. Sami rozumiecie!
Bywało tak, że wychodziłem na spacer („relaksujący”) i zapierniczałem na nim, jakby goniła mnie banda kiboli, nierozróżniających, że niebieska koszulka, którą ubrałem, nie reprezentuje żadnych barw klubowych. Byłem jak nakręcony robot! Pięć minut – nic. Piętnaście minut – nic. Dwadzieścia – wciąż nic. Mija pół godziny i pada podejrzliwe pytanie z mojej strony:
„Ej. Gdzie Ty się spieszysz? Jest niedziela. Masz wolny dzień, a to jest spacer”.
No właśnie drogi czytelniku. Gdzie Ty się spieszysz?
Był taki czas, gdy ciągle się spieszyłam. Na przykład jechałam tramwajem i chciałam, żeby on jechał jeszcze szybciej. Miałam ten pośpiech w sobie. I nagle pomyślałam: „Zaraz, dokąd ja się tak śpieszę? Przecież na końcu czeka na mnie trumna”.
Pozbądź się tego wewnętrznego biegu. Oglądaj świat, obserwuj, co się dookoła ciebie dzieje, bo życie mamy jedno, a przecież we wszystkim można znaleźć tyle piękna. Właściwie samo to, że się żyje, jest już czymś cudownym.
Danuta Szaflarska
Piękne, mądre i wzruszające, zwłaszcza gdy wiemy, że aktorka zmarła dwa lata temu, przeżywszy 98 lat…
Masz czas. Spokojnie!
Słuchajcie. Coś sobie wyjaśnijmy.
Ze mnie jest żaden ekspert. Przynajmniej nie widzę w sobie osoby, która mogłaby Wam dyktować, co macie robić. Jak każdy – ciągle się uczę i nigdy nie chciałbym przestać tego robić. Dzielę się z Wami własnymi przemyśleniami, obserwacjami i wyciągniętymi wnioskami. Podsuwam Wam pewne rozwiązania i perspektywy, których mogliście wcześniej nie dostrzegać. Przekazuję Wam wiedzę, którą sam przyswoiłem, bo chcę się nią dzielić! Wiem, że w ten sposób mogę komuś pomóc.
Ale przecież ja jestem Tomkiem Bruchem, a Ty Jankiem Kowalskim. Każdy z nas jest inny. Wszyscy mamy swoje plany, marzenia i przeznaczenie, które czasami popchnie nas w stronę samotnie leżącej „stówki” na chodniku, a czasami w błoto po kolana.
Zwracam Wam tylko uwagę na pewne możliwości. Mam nadzieję, że chociaż dla niektórych z Was jestem tą maleńką iskierką, która może zaszczepić ogień pasji i pożądania. „Może”, bo ani ja, ani nikt inny, nie zrobi niczego za Was. To Wy decydujecie, czy pora przyspieszyć, czy zwolnić. Od Was zależy, czy wybierzecie odpoczynek i relaks, zamiast pracy.
Niespodziewany sprint do autobusu może zniknąć, jeśli wstaniecie piętnaście minut wcześniej. Nerwowe chrząkanie i tupanie nogą w kolejce do lekarza nie musi się wydarzyć, jeśli umówicie się na wizytę wcześniej zamiast „na ostatnią chwilę”. Życiowy fatalizm to wybór bierności, która nigdy nie jest dobra, ani tym bardziej uzasadniona. Fatalizm to zwykłe zrzeczenie się odpowiedzialności za życie, które się już nigdy więcej nie powtórzy.
Nerwy, stres, niepokój, wątpliwości, rozdrażnienie, frustracja i ostatecznie porażka… Tego wszystkiego można uniknąć poprzez lepsze zarządzanie sobą w czasie.
Pośpiech nie jest nikomu potrzebny!
Wiecie, co mówi doświadczony trener i psycholog Sławomir Prusakowski na temat stresu? Na kanale Uniwersytetu SWPS powiedział, że aby w pełni zregenerować się od stresorów, które bombardują nas podczas pracy, potrzeba trzech tygodni urlopu…
Trzech tygodni! Nie dni!
Jak mawia klasyk: „Spiesz się powoli”.
Przyglądajcie się sobie.
Zadawajcie sobie pytania: „Po co się spieszę?”. A dalej: „Dokąd się spieszę?”. Czasami nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć, bo pośpiech stał się częścią nas. Wyrzućmy go z siebie, a przynajmniej się postarajmy! Zadbajmy o odpowiednie zarządzanie sobą w czasie i przede wszystkim zachowajmy spokój.
Pośpiech zabija cząstkę radości z życia. Ciągle z głową w dół. Ciągle szybkim krokiem. Nieustannie ze wzrokiem wbitym w kolejne zadanie, w kolejne cele, w kolejne bliżej nieokreślone „coś”…