Dom pod chmurami - czyli jak działa prawo przyciągania. | worldmaster.pl
#

Dom pod chmurami – czyli jak działa prawo przyciągania.

W miejscowości jakich wiele, żyła pewna kobieta. Dzieci z sąsiedztwa mówiły na nią po prostu – Pani Ala. Mieszkała w domu, za dużym jak na samotną osobę. 

Pani Ala nie miała żadnej rodziny, nigdy nie poznała swoich rodziców. Wychowała się w domu dziecka, w którym nie zaznała miłości, ani czułości. Po opuszczeniu jego murów, znalazła dom, którego nikt nie chciał kupić. Plotki głosiły, że emanowała w nim zła energia. Każdy, kto w nim zamieszkał nie mógł zaznać szczęścia. Dlatego Pani Ali udało się odkupić dom za symboliczną cenę.

Kobieta najwięcej czasu spędzała w jednym pokoju, siedząc w wygodnym fotelu przed kominkiem. Marzyła o szczęśliwej rodzinie, domu tętniącym życiem, wypełnionym śmiechem dzieci, radością męża. Jednak każda taka myśl napędzała ją strachem. Bała się, że będzie złą matką, gdyż nigdy nie miała wzoru godnego naśladowania. Za każdym razem, kiedy z lękiem i obawą pomyślała o rodzinie, nad jej domem pojawiała się ciemna chmura. Z początku chmury wyglądały niegroźnie, jednak z biegiem czasu stawały się coraz większe  i ciemniejsze. Wraz z nasileniem się jej negatywnych myśli i strachu, wiatr stawał się coraz silniejszy. Zaczęły nadciągać burzowe chmury, zza których słońce nie mogło się przebić, a w domu robiło się coraz głośniej i ciemniej.

Pani Ali coraz trudniej się żyło, brak słońca pozbawiał ją życiowej energii. Zaczęły nawiedzać ją koszmary. Śniło się jej, że spada coraz niżej i niżej, nie mogąc sięgnąć dna. Pewnej nocy obudził ją przeraźliwy chłód i silny ból. Kiedy resztką sił otworzyła oczy, zobaczyła, że leży na zimnej, betonowej posadzce w piwnicy. Nie wiedziała jak się tam znalazła, ale poczuła się tak, jakby w końcu sięgnęła upragnionego dna. Jej koszmar się skończył. Nie mając już nic do stracenia, poczuła w sobie ogromną siłę i odwagę, aby wyjść z domu wprost na nadchodzące tornado.

Szeroko otworzyła drzwi i z wysoko podniesioną głową ruszyła prosto przed siebie. Im dalej szła, tym trąbą powietrzna stawała się coraz mniejsza i słabsza, wiatr cichł, deszcz zaledwie pokropywał. Kiedy znikł strach, znikły wszystkie złe myśli.  Wtedy zobaczyła promyk słońca, a na niebie ukazała się kolorowa tęcza. Pomyślała sobie, że tam gdzie jest tęcza spotka ją szczęście. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że wraz z tą myślą, jak za pomocą magicznej różdżki, z nad jej domu zniknęła jedna z ciemnych chmur.

Idąc drogą w poszukiwaniu nieznanego szczęścia, napotkała bezdomnego mężczyznę. Człowiek, ten był brudny, a ubrania jego były poszarpane i podziurawione. Kiedy kobieta podeszła bliżej zobaczyła, że mężczyzna nie miał rąk i wił się na ziemi pod śliwą, jak robak, aby skosztować soczystego owocu, który spadł na ziemię. Ku jej zdziwieniu bezdomny był bardzo szczęśliwy i szeroko uśmiechnął się na jej widok.

– Piękny mamy dziś dzień, słońce w tym miesiącu wyjątkowo nas rozpieszcza, a pogoda dopisuje – powiedział.

Pani Ala podeszła do mężczyzny i zaczęła z nim rozmawiać. Wtedy promienie słońca przeniknęły i ogrzały jej serce. W głowie zaczęły rodzić się pozytywne myśli, jak mogłaby pomóc bezdomnemu, a wraz z nimi ciemne chmury, jedna za drugą znikały znad jej domu. Wiatr ustał, zapanował błogi spokój i cisza. Pani Ala zaproponowała nieznajomemu ciepły posiłek u siebie, więc udali się w stronę domu. Kiedy kobieta zbliżyła się do swojego miejsca zamieszkania, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Dom oświecał blask zachodzącego słońca, a niebo było bezchmurne.

Po wielu latach marzenie Pani Ali o domu pełnym miłości spełniło się. Ta mała dziewczynka z domu dziecka, przeszła życiową drogę, aby odnaleźć sens swojego życia, otwierając dom dla bezdomnych.

 

Nie skoncentrujecie się na tym tekście. Myślami jesteście bardzo daleko. Przy kolejnym projekcie w pracy i przy trudnej rozmowie z bliskimi. Zawsze w przeszłości lub w przyszłości. Wasz system działania nie istnieje, wiele spraw siedzi Wam w głowie i wbija w Was szpilki. Jedna niczego nie zmieni. Dwie także. Ale dwadzieścia – owszem. Kiedy wszyscy przyspieszają, dochodzę do wniosku, że tylko spokój może nas uratować.

I nic innego.

„Gdzie spokój, harmonia i natury zew…”

tylko spokój może nas uratować

Jestem taki sam jak Wy. Najpierw nałożę sobie na głowę milion spraw i zobowiązań, a potem zastanawiam się, jak je wszystkie wykonam. Niejednokrotnie wpadałem w tak straszną paradoksalną niemoc, że ogrom pracy powodował dosłowny bezruch. Było tego tyle, że nie wiedziałem, od czego zacząć, za co się zabrać, co zrobić teraz, a co później… A czas tykał i doprowadzał mnie do szału. Bo jak to możliwe, że od godziny usiłuję coś zrobić, ale jeszcze niczego nie zacząłem?

To jedno z gorszych uczuć, którego doświadczyłem. Chaos, pochłaniający życiową energię. Wątpliwości, stres i brak wiary w swoje umiejętności… Czułem się wtedy, jakbym popadł w czarną rozpacz.

I wiecie, co?

Tak było, dopóki nie przeanalizowałem okresów, w których wykonuję kolejne projekty jak z automatu. Zrozumiałem, że dzieje się tak wyłącznie pod jednym warunkiem – kiedy opanowanie zastępuje chaos. Tak odkryłem, że tylko spokój może nas uratować.

Co daje nam spokój?

Kiedy jesteśmy spokojni, nasze ciało jest w optymalnym stanie. Nie rozprasza nas kłótnia z szefem ani wizja rwania ósemki u dentysty. Przeszłość znika, a przyszłości jeszcze nie ma. Zostajemy w teraźniejszości i skupiamy się na kolejnych zadaniach. Ciężko jest całkowicie odciąć się od tego, co było i będzie, dlatego nie próbujcie tego nawet robić. Nie uda Wam się.

Wyjątkiem jest niezwykły do zrelacjonowania stan flow, ale osiągnięcie go nie jest wcale takie oczywiste.

Spokój jest wtedy, gdy rzeczywistość zwycięża nad przeszłością i przyszłością. Wraz ze spokojem pojawia się koncentracja oraz niezwykłe ukierunkowanie na realizację celów. Wypełnianie ich – jeden po drugim – dodaje nam dodatkowego wiatru w żagle. Jeszcze mocniej utwierdza nas to w przekonaniu, że stan, w którym się znajdujemy, jest dla nas najlepszy, a w konsekwencji tylko spokój może nas uratować!

Ten spokój, który już w nas jest.

Jak odnaleźć w sobie spokój?

jak odnaleźć w sobie spokój?

Dla mnie to wciąż trudne do opisania zjawisko. Bo jak wytłumaczyć, że od godziny próbuję uporać się z podjęciem próby zrobienia czegokolwiek, a po upływie kilkunastu minut znika chaos, a ja zaczynam działać, jak nakręcona maszyna?

Co się dzieje przez te kilkanaście minut?

Odpowiedź na to pytanie jest również moją odpowiedzią na to, jak odnaleźć w sobie spokój.

1. Przerwij dopływ informacji, które powodują chaos.

Musisz odciąć się od pracy, która na Ciebie czeka. Taki mały paradoks. Myślisz, że nie możesz tego teraz rzucić, bo masz zbyt dużo obowiązków?

Możesz. Wszystko możesz.

Odejdź od komputera, wstań od biurka. Wyjdź z pokoju i idź na spacer albo usiądź na trawie pod drzewem. Byle żebyś był poza miejscem swojej pracy. To pierwszy krok.

2. Poszukaj ciszy.

Drugim krokiem jest poszukiwanie ciszy. Kiedy nie ma w nas spokoju, myśli biegną we wszystkich kierunkach. Wiele nie jest racjonalnych i zalewają nas kaskadami. Jedna prowadzi do drugiej, a druga zrzuca osiem następnych. Większość myśli jest negatywna i w czarnych barwach widzi naszą przyszłość.

Znajdź takie miejsce, w którym nikt i nic nie będzie Ci przeszkadzało. To ważne, abyś został sam ze swoim chaosem. Wszelkie rozpraszacze będą odciągały Twoją uwagę od myśli, w które musisz się wsłuchać. Odetnij się od zewnętrznych bodźców.

odpocznij na łonie natury

Po co?

Żeby uciszyć wszystkie niepokorne głosy w Twojej głowie.

Jak?

Rozmawiając.

3. Podejmij rozmowę z myślami!

Krok trzeci to rozmowa z myślami.

Jak pisałem: myśli, które zalewają nas kaskadą, nie są w większości racjonalne. Po krótkiej analizie można je skutecznie zwalczyć twardymi argumentami. Właśnie to musicie zrobić!

Podam przykład.

W Waszej głowie pojawia się myśl: „Jak nie napiszę  dziś tego sprawozdania, to na pewno szef mnie wywali, nigdy nie znajdę pracy, dzieci nie będą miały za co żyć, żona mnie zostawi…” I myśli płyną dalej. Zatrzymajcie to logiczną i chłodną analizą sytuacji.

Pomyślcie: „No dobrze. Nie napiszę dziś sprawozdania, ale czy na pewno szef mnie wyrzuci? Przecież pracuje tu od ponad pięciu lat, szef mnie nigdy nie skrytykował, zawsze robię wszystko na czas i wydaję mi się, że… Szef mnie lubi. No i to sprawozdanie… Ono przecież nie jest takie bardzo pilne…”

Widzicie? Logika i chłodna analiza bez emocji jest tym, czego potrzebujecie, żeby odnaleźć w sobie spokój. Chaos jest równoznaczny z emocjami – najczęściej skrajnymi. Wtedy znika rozsądek, który jest nieoceniony podczas kolejnego kroku.

4. Opracuj system działania!

Krok czwarty to wypracowanie planu działania. Możecie się śmiać, ale jeszcze, kiedy chodziłem do liceum, zrozumiałem, że odpowiedni system działania jest kluczem do sukcesu. To musi być jednak Wasz system, który znajdziecie metodą prób i błędów. Podpatrujcie, ćwiczcie, praktykujcie, ale uwierzcie na słowo, że ostatecznie i tak musicie wypracować coś swojego. Coś, co przyjdzie niespodziewanie – pojawi się pod wpływem cennego doświadczenia. Zaufaj, że bez systemu trzy wcześniejsze kroki tracą znaczenie. Co z tego, że ochłoniesz z dala od pracy? Co z tego, że przekonasz siebie, że wszystko jest w porządku? Po co Ci to wszystko, skoro za trzydzieści minut wrócisz do pracy, a chaos znów zaleje Cię od czubka głowy po mały palec u stopy?

system działania

System działania nie musi być wyrafinowany. Ponownie skup się na chłodnej analizie i logice. Zastanów się, co jest najważniejsze. Co jest Twoim priorytetem? Może koleżanka czeka na Twoją wiadomość już od trzech dni, mimo że miałaś oddzwonić po kilku godzinach? Może miałeś pomóc dziecku w przygotowaniach do arcyważnego testu z matematyki? Ustal kolejność wykonywania kolejnych zadań. Skoro termin oddania pracy z języka polskiego mija jutro, a klasówka z biologii za cztery dni, to chyba warto wybrać to pierwsze, prawda? A jeśli czekają Cię dwie rozmowy, z których jedna dotyczy Twojej przyszłości w pracy, a druga wyboru szynki na kolację, to wybór jest jasny, tak? Multitasking nie działa! Obiecaj więc sobie, że nie rozgrzebiesz kolejnego zadania, zanim nie wykonasz obecnego. Szukaj rozwiązań. Może się okazać, że wystarczy jeden telefon do szefa, aby przedłużyć termin wcześniej wspomnianego sprawozdania.

System działania ma jeszcze jedną, ogromną korzyść. Opracowanie planu przenosi Twoją uwagę w tryb działania. Czujesz, że „coś robisz”, zamiast gonić swój ogon.

Ale „coś robić” nie wystarczy, żeby odnaleźć w sobie spokój…

5. Odzyskałeś spokój. Działaj!

Teraz jest czas na działanie. Masz wszystko, co potrzebne, aby ze spokojem w sercu wrócić do przerwanej pracy. Bez chaosu w głowie, z uporządkowanymi myślami i komfortem, że wreszcie działasz. Nie ma znaczenia, czy robisz to wolno, czy szybko. Najważniejsze, że posuwasz się do przodu. To Cię uskrzydla i tylko utwierdza w przekonaniu, że podążasz odpowiednią ścieżką.

System działania zmienił moje życie.

O systemie działania napiszę na pewno kiedyś więcej. Naprawdę bardzo mocno wierzę, że odpowiedni system jest kluczem do spokoju i sukcesu. Rozwiązuje wiele problemów i chroni przed niepotrzebną troską. Widzę to po swoim życiu.

plan działania

Kiedy dziewięć miesięcy temu uczyłem się do pierwszej sesji w życiu, uwierzcie, że nie wiedziałem gdzie mam włożyć dłonie. Tyle było pracy! Stos podręczników stał się integralną częścią wystroju pokoju. Otwierałem je, szukałem, starałem się czytać, ale tak naprawdę na niczym nie potrafiłem się skupić. Było we mnie ogromnie paraliżujące poczucie, że kręcę się w kółko…

Miałem świadomość, że godziny niebezpiecznie uciekają mi przez ręce. Dlatego tak szybko chciałem nauczyć się materiału, że było mi szkoda czasu na opracowanie planu działania. To ogromny błąd! O wiele lepiej jest poświęcić nawet cały dzień na system działania niż od razu rzucać się w wir obowiązków bez konkretnej strategii i planu. Wiecie, co jest najśmieszniejsze? Sprawny system działania powoduje, że nagle – jakby za pomocą magii – praca, która nas czeka, wydaje się dziwnie mniejsza… Cud?!

Nie!

Plan działania!

Tylko spokój może nas uratować.

Na moje szczęście wreszcie przypomniałem sobie to, co powtarzam:

„Tomasz, tylko spokój może Cię uratować”

gdzie szukać spokoju?

Potem – automatycznie, pojawiła się świadomość organizacji pracy.

  • Zanim otworzyłem jakikolwiek podręcznik, przejrzałem dokładnie harmonogram sesji.
  • Wiedziałem już, kiedy i o której mam konkretny egzamin. Wiedziałem, ile dni pozostało mi na przygotowania.
  • Następnie określiłem wielkość materiału do przyswojenia, poziom wiedzy, jakim dysponuje oraz moje własne preferencje, dotyczące konkretnych przedmiotów.
  • Na końcu, racjonalnie (uspokajając swoje emocje) rozpisałem system działania. Od czego zacząć naukę, kiedy rozpoczać przygotowania do kolejnego egzaminu, aby spokojnie zdążyć, co trochę bardziej odpuścić, a nad czym mocniej popracować.

Nie lubię się chwalić, ale skoro macie mi wierzyć, potrzebujecie potwierdzenia.

Zakończyłem pierwszy semestr studiów ze średnią ocen 4,57.

I zaufajcie, że nie spędzałem całych dni nad książkami. A tym bardziej nie uważam się za geniusza psychologii.

Jestem przekonany, że gdyby nie system działania, do dziś otwierałbym i przeglądał podręczniki, ucząc się na kolejne poprawki.

Zachowaj stoicki spokój.

tylko spokój może nas uratować

Pisałem głównie o pracy oraz nauce, ale spokój ratuje w każdej sytuacji życia.

Kiedy zmęczeni prowadzimy auto i nagle ktoś wtargnie nam na pasy, a my mamy ochotę wyskoczyć z samochodu i wytłumaczyć nieuważnemu delikwentowi, jak się chodzi… Kiedy ktoś przypadkowo szturcha nas w autobusie, a telefon wylatuje nam z rąk na twardą podłogę… Gdy denerwują nas rodzice swoją troską i już chcemy powiedzieć coś, czego będziemy żałować…

Spokój, kochani, spokój… 

Mam ogromne przeczucie, że gdyby w ludziach było więcej spokoju i dystansu do spraw doczesnych, świat byłby na pewno bezpieczniejszy, piękniejszy i weselszy. Dokładniejsze odpowiedzenie na pytanie, jak odnaleźć w sobie spokój, wymaga innego wpisu. Mogę jednak już teraz napisać, że u mnie sprawdza się przede wszystkim większa świadomość emocjonalna, więcej empatii i nutka filozofii.

W moim przypadku jest to stoicyzm.

Usuń wyobrażenie, a usunie się i poczucie krzywdy, usuń poczucie krzywdy, a usunie się i krzywda.

Marek Aureliusz

Prawda, że trafne?

A teraz do dzieła kochani. Tylko spokój może nas uratować.

I nikt nie osiągnie go za nas.

zachód słońca

Efekt Krugera-Dunninga to łagodne określenie zjawiska, w którym eksperci zaniżają swoje umiejętności, a absolutni nowicjusze sądzą, że zjedli wszystkie rozumy. Co to oznacza w praktyce? Więcej smutku niż sądzisz.

A na początku był… Sok z cytryny.

sok z cytryny

Efekt Krugera-Dunninga został odkryty przez dwóch Panów. Justin Kruger i David Dunning dwadzieścia lat temu przyjrzeli się bliżej historii pewnego rabusia. Ów złodziej był pewien, że wysmarowanie twarzy sokiem z cytryny spowoduje niezarejestrowanie jej na kamerach. Jak doszedł do tak błyskotliwego wniosku? Przeprowadził eksperyment! Wykonał selfie w maseczce z cytryny i co odkrył? Zdjęcie było rozmazane!

Nie pomyślał jednak, że zamazane było nie zdjęcie, ale obraz w jego oczach.

Zabawne? Poniekąd. Rabuś był jednak przekonany o swojej racji. Nie mógł uwierzyć, gdy policja odszukała go w mgnieniu oka. I właśnie ta tragiczna dla złodzieja (a śmieszna dla widzów) historia, przyczyniła się do zdefiniowania efektu, który obserwujemy na co dzień.

Znasz kogoś, kto zaledwie poznał jakiś temat, a już zachowuje się jak ekspert? No właśnie…

Efekt Krugera-Dunninga: nie wiem, ale się wypowiem!

eksperci

Zacznijmy od pierwszej strony medalu.

Efekt Krugera-Dunninga opisuje zjawisko, w którym „przeciętniak” myśli, że jest geniuszem. Taki delikwent tak słabo zna temat, że nawet nie wie, iż… Czegoś nie wie! Trudno jest mu w takiej sytuacji zarzucać ignorancję. Skoro nie ma pojęcia, że zaledwie polizał słodycz wiedzy, to jak może sięgać po więcej?

Zaczynając działać w nowej branży, ciężko jest określić, jak długo czeka nas droga. Pokonywanie kolejnych stopni odkrywa niezbadane dotąd tereny. To dzieje się wszędzie! Gdziekolwiek nie pójdziemy i czegokolwiek nie przeczytamy, ostatecznie i tak musimy przekonać się osobiście, ile pracy i ile wiedzy czeka na nasze przyswojenie.

Zanim jednak do tego dojdzie, gdzieś na samym początku sądzimy, że wiemy już wszystko. I oprócz tego, że bywa to dla takich delikwentów ograniczające to dodatkowo…

Jakże mocno nas oni irytują!

Ekspert Janek! Na pewno go znasz.

Poznajcie Janka.

Janek ma dziewiętnaście lat. Jest rozgarniętym młodym mężczyzną. Postanowił wybrać się na studia prawnicze. Od zawsze go pasjonowały, a rodzice powtarzali mu, że z tego będzie chleb. Pierwszy semestr zaczął się rewelacyjnie. Było trudno, ale ciężką pracą przewertował kilka książek i przebrnął przez Prawo Rzymskie, będące chrztem bojowym przyszłych prawników. Drugi semestr był jeszcze lepszy. Efektem była wysoka średnia i… Ogromna wiedza Janka. W jego mniemaniu.

efekt krugera-dunninga w praktyce

Po pierwszym roku studiów czuł się jak sędzia Sądu Najwyższego z czterdziestoletnim stażem zawodowym. Na spotkaniach rodzinnych głosił annały i cmokał z dezaprobatą, gdy ojciec przejawiał nieznajomość prawa.

– To szkodzi! – rzucał z wyższością, sącząc swój jabłkowy sok.

Przestał czytać i zdobywać wiedzę. Jak mógł tego dokonać, skoro uważał, że wie już wszystko? Zamiast tego skupił się na bezpłatnym doszkalaniu swoich bliskich. Każda rozmowa w jego wykonaniu zamieniała się w profesorskie wykłady na tematy, o których tylko sądził, że ma pojęcie. Swoim zachowaniem coraz bardziej nużył rozmówców. A gdy zwracano mu uwagę… Fukał obrażony, że nikt go nie rozumie.

Gdy jego ambitni rówieśnicy przygotowywali się do drugiego roku, Janek popadł w efekt Krugera-Dunninga. Stał się arogancki i mylnie określił poziom swojej wiedzy. Gdy nastał październik i drugi rok studiów, chłopak przystąpił do niego z pewnością, że niczego więcej już nie może się nauczyć. Rozważał nawet ich rzucenie! Jakie było jego zdziwienie, gdy został dość brutalnie wyprowadzony z błędu!

Jego zachowanie spowodowało, że z rewelacyjnego studenta stał się zaledwie przeciętny. Do tego z uszczuplonym gronem znajomych, którzy nie mieli ochoty przebywać z „wyniosłym geniuszem”. Wtedy zrozumiał, jak wielki błąd popełnił i jak maleńki skrawek prawodawstwa poznał. Cóż… Lepiej późno niż wcale.

Masz takiego Janka w swoim życiu? Lepiej szybko wyprowadź go z błędu. Dla jego (i swojego) dobra.

Jak efekt Krugera-Dunninga zabija wiedzę i mądrość?

A teraz pora na drugą stronę medalu. Tę, która jest o wiele smutniejsza.

Świat nie jest sprawiedliwy i nigdy nie był. To się już nie zmieni. Brzydka prawda. Roi się w nim od idiotów z parciem na szkło, którzy bzdurami zdobywają serca milionów. Tłumy pustych atencjuszy bez wartości zapychają umysły swoimi durnowatymi wygłupami.

Panuje moda na słuchanie tych, którzy powinni milczeć i milczenie tych, którzy powinni mówić.

Efekt Krugera-Dunninga definiuje również zaniżanie umiejętności przez prawdziwych ekspertów. Przez ludzi, którzy mają pełne prawo do perorowania wyroków, głoszenia opinii i sądów. Przez tych, którzy powinni być słuchani, podziwiani i za którymi powinniśmy podążać.

jak uczy ekspert?

Dlaczego więc jest ich tak mało? Czemu wszędzie widzimy idiotów, a nie geniuszy?

  • Po pierwsze osoby wykwalifikowane w swojej dziedzinie są pokorne. Wiedzą doskonale, ile jeszcze nie wiedzą. Nawet świadomość posiadanej wiedzy nie niweluje refleksji, dotyczącej niezbadanego oceanu nauki.
  • Po drugie sądzą, że zadania, które wykonują, są bardzo łatwe. Nic bardziej mylnego. Skala trudności bierze się z umiejętności, którymi dysponują. Skoro są one u nich na wysokim poziomie, wiele zachowań przychodzi im bez trudu. Nie dostrzegają, że dla innych są one piekielnie trudne. W rezultacie sądzą, że nie robią nic specjalnego…

Smutne. Prawie jak historia o biednym kopciuszku. W tym jednak wypadku nie musi być mowy o szczęśliwym zakończeniu.

Wyjątkowo słuchaj innych.

Niedoceniający siebie eksperci  mogą żyć całe życie w przeświadczeniu, że są… Idiotami. Jest to niebezpieczne dla zdrowia psychicznego. Skupianie się na tym, jak długa jest droga przed nami, zamiast na przebytej trasie, rodzi wiele komplikacji i nieszczęścia.

efekt Krugera-Dunninga

Do wszystkich odchudzających się z pozytywnym skutkiem! Gdzie byście teraz byli, gdybyście wiecznie myśleli, ile jeszcze kilogramów pozostało do zgubienia, zamiast ile już straciliście? Dokładnie! W wyjątkowo ciemnym miejscu. Takim na cztery litery.

W takich sytuacjach warto zdać się na osąd innych. Ale z należytą ostrożnością. Nie ufajcie ślepo pojedynczym komentarzom, ale jeśli dziesiąta osoba w ciągu jednego dnia sugeruje, że jesteście mistrzami w swojej branży, to może warto porzucić pustelnicze życie na kasie w supermarkecie i zacząć działać w swojej prawdziwej branży marzeń?

Jak potoczyłyby się losy naszego dziewiętnastoletniego Janka, gdyby od dziecka uczył się prawodawstwa, ale w chwili wyboru studiów, odrzucił kierunek prawniczy, sądząc, że jest na niego zbyt głupi?

Mam ogromne przypuszczenie, że Efekt Krugera-Dunninga w tym wydaniu to nic innego, jak smutna historia wielu zmarnowanych talentów…

Samoocena, a efekt Krugera-Dunninga.

A co z samooceną? Jak sądzicie, który osobnik będzie miał ją na wyższym poziomie:

Nowicjusz, uważający się za eksperta, czy ekspert, sądzący, że jest przeciętniakiem?

wiedza

Odpowiedź jest prosta, dlatego jej nie udzielę, bo istnieją o wiele trafniejsze pytania:

Czy warto mieć samoocenę na wysokim poziomie, ale całkowicie nieuzasadnioną w praktyce? Czy lepsza jest może samoocena niska, która jest zrodzona z niedoceniania własnych (wielkich) umiejętności?

Tak naprawdę jest to wybór między życiem w szczęśliwym kłamstwie a życiem w smutnym kłamstwie, które przy zmianie perspektywy może przeobrazić się w szczerze spełniony żywot. Dość trudne i zawoalowane, ale nim odpowiecie, postawcie się w tej sytuacji.

Co byście wybrali?

Ekspert patrzy, jak amatorzy niszczą świat…

Nie sądźcie, że efekt Krugera-Dunninga to wyłącznie anegdotyczny wymysł. Został on potwierdzony licznymi badaniami, do których odsyłam Was TUTAJ oraz TUTAJ.

Pomijając wszelkie kwestie metodologiczne, efekt Krugera-Dunninga został udowodniony, chociażby w badaniach, dotyczących lotnictwa. Pokazały one, że ponad 70% najsłabszych studentów twierdziło, że są zdecydowanie lepsi. Z kolei Ci najlepsi, myśleli, że są o wiele gorsi. Efektem było stwierdzenie:

Nadmierna pewność siebie stanowi jedną z przyczyn katastrof.

Wiecie… To coś w rodzaju: Daj to mi. Znam się na tym doskonale. A po pięciu minutach: Eee… Chyba coś zepsułem. A wszystkiemu przygląda się ekspert, który nie reaguje wyłącznie z braku pewności co do własnych umiejętności…

efekt Krugera-Dunninga w lotnictwie

Naszą ludzką skłonnością jest sądzić, że jesteśmy lepsi od przeciętnej. Zapytajcie o iloraz inteligencji osoby w Waszym otoczeniu. Raczej nikt nie odpowie, że jest on bardzo wysoki. Tak samo, jak bardzo niski. Zdecydowana większość uzna, że jest raczej normalny. Ale (co jest bardzo ważne!) praktycznie wszyscy zastrzegą, że jest on trochę wyższy od przeciętnej.

Logiczne. Kto chciałby być przeciętniakiem, skoro można być ponadprzeciętny? Przynajmniej we własnym mniemaniu?
Błoga nieświadomość błędu nie powoduje jednak, że błąd znika.

Uważaj, za kim podążasz.

Efekt Krugera-Dunninga ma dwie twarze. Jedna to szczęśliwa twarz głupca. Druga to zatroskana twarz geniusza. Pierwszy sądzi, że wie wszystko i nie wie, ile pracy jeszcze go czeka. Drugi wie bardzo wiele, ale wizja niezdobytej wiedzy, przyćmiewa potencjalną radość ze spełnienia. Przekleństwo wiedzy w najlepszym wydaniu.

Choć piszę te słowa na czystej, białej kartce, przed oczami mam wiele sytuacji, w których efekt Krugera-Dunninga objawił się w moim życiu. Rozejrzyjcie się wokoło. Spójrzcie na serwisy informacyjne. Ilu z wypowiadających się to eksperci? Garstka. Nie uważam, że tylko oni powinni mieć prawo głosu. Jest rzesza ludzi, która otwarcie mówi, ile im brakuje do geniuszu. To gest, który rozumiem. Świadomość własnej niewiedzy jest pierwszym krokiem do jej zdobycia.

jak zostać ekspertem w kilka dni?

Niestety słuchamy propagowanych w mediach nowicjuszy, którzy nie mają pojęcia o branży, na której temat zabierają głos. Z reguły mają oni większą siłę przebicia. Znacie krowę, która duża ryczy, ale mleka daje parę kropelek?

Otóż to.

Nieświadomi swoich braków zakrzyczą nieświadomych swoich wielkich kompetencji.

Milczenie Cię krępuje. Dyskusja – nawet ta durnowata – daje złudne poczucie komfortu. Dokładnie w ten sposób myślą tysiące osób, unikając ciszy jak ognia. Stąd biorą się błahe tematy rozmów o pogodzie i nic niewnoszące do dyskusji zdania. Rozmowa bez celu wcale nie buduje relacji, ale ją niszczy.

Jak rozmawiać, żeby być lubianym?

jak rozmawiać, żeby być lubianym?

Prowadzenie rozmowy wcale nie jest łatwe. Rozmowa jest nie tylko naprzemiennym (lub patrząc na polityczną scenę – równoczesnym) mówieniem. Piekielnie ważną umiejętnością jest, chociażby słuchanie. Wysoce rozwinięta inteligencja emocjonalna przyczynia się do lepszego rozumienia rozmówcy oraz jego życiowej sytuacji. Uwzględnianie postaw, ograniczeń oraz poglądów drugiej osoby, daje nam więcej narzędzi do umiejętnego dyskutowania. Rozmowa nie jest więc tylko mówieniem. To szereg wielu czynników, które należy uwzględnić, jeśli pragniemy znaleźć odpowiedź na tytułowe pytanie.

Rozmowa służy komunikacji. Pamiętajmy, że każdemu słowu powinien przyświecać cel. Gdy go brakuje, nasza mowa jest pusta, a cała rozmowa zupełnie bez wyrazu. Czy kiedykolwiek próbowaliście gotowych dań w słoiczkach dla małych dzieci? Przyznajcie, że są niezwykle jałowe! Dokładnie tak „smakuje” dyskusja, gdy mówimy, dla samego mówienia.

Jeśli zastanawiacie się, jak rozmawiać, żeby być lubianym, proponuję zapamiętać dwie, podstawowe zasady:

1) Każda osoba lubi, gdy poświęca się JEJ uwagę.

2) Wszyscy lubią interesujące ICH tematy.

Poświęć uwagę swojemu rozmówcy. Przestań skupiać się na sobie. Myślenie o prezentowaniu się z jak najlepszej strony zabija nawiązywanie relacji. Wybieraj takie tematy, które interesują nie tylko Ciebie, ale również Twojego rozmówcę!

Błędy, które popełniamy.

Rozmawiać nie potrafimy. Wydaje nam się, że umiemy to robić, gdy w rzeczywistości rozmową nazywamy forsowanie za wszelką cenę swojego zdania. Trzy główne grzechy, które popełniamy to:

  • Brak słuchania.
  • Brak empatii.
  • Zbyt dużo oceniania.

Dyskusja służy nam wyłącznie w celu zaprezentowania siebie. „Jesteśmy aktorami w Teatrze Życia”, pamiętacie?

gadulstwo

Wątpię, czy nastąpi jakakolwiek poprawa. Ludzie stają się coraz bardziej zamknięci, pomimo coraz mocniej deklarowanej otwartości. Technologia zmienia oblicze komunikowania się. Potrafimy świetnie pisać, ale na pytanie: Jak rozmawiać?, już mało kto zna odpowiedź…

Dlaczego nasza rozmowa jest bez sensu?

Dyskusja musi mieć cel. Nie ma niczego bardziej męczącego niż rozmowa „o niczym”.

Nie jest trudno strzelać słowami bez większego sensu. Tę „umiejętność” przejawia mnóstwo ludzi. Zajrzyjmy do telewizji. W pięć minut znajdziemy kilka przykładów, potwierdzających tę tezę. Co kieruje takim zachowaniem?

  • Strach.
  • Autoprezentacja.
  • Brak zrozumienia.
  • Manipulacja.

dyskusja

Skłonności, które zabijają milczenie.

Paplemy ze strachu przed ciszą. Milczenie jest dla nas oznaką skrępowania i dyskomfortu. Utarło się, że milczą ci, którzy nie mają tematów do rozmów. Ten obraz jest silnie obecny w popkulturze. Wszyscy znamy wizerunek życiowego niedojdy, który na randce z dziewczyną poci się, stresuje i wpada w panikę, gdy cisza niebezpiecznie się przedłuża.

Naturalną skłonnością ludzi jest prezentowanie się z jak najlepszej strony. Nie znam nikogo, komu na tym nie zależy. Każdy chce być odbierany, „w jakiś” sposób. Za pomocą bezcelowej rozmowy mamy ku temu wszelką sposobność. Poprzez potok słów możemy zalać słuchacza wszystkim, co tylko zbuduje nasz pożądany wizerunek.

rozmowa przez telefon

O empatii i jej braku już rozmawialiśmy. Niedostatek tego czynnika wpędza nas w poważne tarapaty! Gdy nie potrafimy zrozumieć drugiej osoby, mijamy się z nią gdzieś po drodze. Zrozumienie pozwala opracować wspólny cel dyskusji i odłożyć na bok własne interesy, na rzecz obopólnej korzyści.

Manipulowanie za pomocą słów nikogo już nie powinno dziwić. O wiele łatwiej jest wpływać na drugiego człowieka za pomocą mowy niż milczenia. Przyjrzyjcie się wszystkim „krzykaczom” w swoim otoczeniu. Ludziom, którzy za pomocą „wrzasku” forsują swoją rację. Zauważcie, jak zawzięcie potrafią mówić. Jaka pozorna „pasja” przez nich przemawia. Uważajcie. Bardzo często to tylko fasada, która znika po pierwszym, celnym pytaniu.

Każdy z wymienionych wyżej czynników jest równie ważny. Odbyłem w swoim życiu naprawdę wiele rozmów, które od początku zmierzały donikąd. Na moje szczęście coraz częściej praktykuje mówienie „nie” takim konwersacjom. Niewiele rzeczy męczy mnie bardziej niż rozmowa pozbawiona sensu. Jak inaczej można wytłumaczyć powtarzania tego samego? Albo idiotyczne dyskusje, które zabierają tylko czas i energię?

Co więc zamiast tego?

Milczenie.

milczenie

Później podziękujecie.

Nie tylko rozmowa…

Jestem introwertykiem. Potrzebuję czasu do namysłu. Lubię więc sobie pomilczeć. Uwielbiam osoby, które potrafią to uszanować. Kocham natomiast tych, którzy także to robią. Wtedy milczymy sobie we dwoje. I z ręką na sercu, mówię wam, że nic tak nie zbliża, jak milczenie dwójki osób, które widzą w tym wartość.

Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.

Taki banał, a i tak o nim zapominamy.

Bez mowy trudno o komunikację. Wystarczy popatrzeć na osoby posługujące się językiem migowym, aby stwierdzić, jak wielce mają one utrudnione życie w społeczeństwie. Język jest podstawową formą porozumiewania się. Spróbujcie zrobić zakupy w niesamoobsługowym sklepie w kraju, którego języka nie znacie! Nie bez powodu mamy setki różnych dialektów! Dążenie społeczeństw – nawet tych prymitywnych – do wytwarzania własnej mowy jest naturalną skłonnością rasy ludzkiej.

Jednak paplanie bez przerwy i celu zabija to, co w relacji jest najpiękniejsze:

Twój rozmówca.

Milczenie we dwoje.

Gdy milczysz, poznajesz drugiego człowieka. Wsłuchujesz się w jego rytm zachowania. Poznajesz ten unikalny nurt życia. Wysłuchujesz również własnego wnętrza i słyszysz, co podpowiada. Milcząc, dajesz sobie przyzwolenie na zaczerpnięcie oddechu. Na przemyślenie, na spokój i ciszę.

milczenie w związku

Milczenie pozwala znaleźć dalsze tematy do rozmów.

Rozumiem w zupełności, że możemy trafić na kogoś, kto tego nie zrozumie. Jeśli taka relacja pozbawia Cię przyjemności i wywołuje znużenie, warto się zastanowić, czy chcesz w ogóle ją podtrzymywać. Dość brutalne, ale po co marnować energię na idiotyczne dyskusje? W takiej sytuacji, zamiast pytać: „Jak rozmawiać”, lepiej pomyśleć: Jak mówić nie.

Ale jest też druga strona medalu. Ta lepsza. Przyjemniejsza!

Kiedy znajdziecie człowieka, który nie będzie obawiał się przebywania z wami w ciszy, to możecie być pewni, że trafiliście na właściwą duszę. Milczenie jest bowiem czymś niezwykłym. To test dla naszego umysłu. Gdy zapada cisza, odruchowo pragniemy ją przerwać. Zwalczmy ten nawyk! Zamiast tego poczekajmy i wsłuchajmy się w bezgłos. Zaskakujące, ale można w nim wiele usłyszeć.

Co silniej buduje głębokie relacje? Gadanie o bzdurach, czy wymowne i znaczące milczenie? Wiedzieliście, że ono może być zmysłowe?

Siedzicie z wybranką swojego serca na drugiej randce. Kiedy poczujecie przyjemniejsze trzepotanie motyli w brzuchu? Wtedy, gdy prawicie o promocji na pomidory w Biedronce, czy gdy w ciszy patrzycie sobie w oczy i pozwalacie, aby wasze zmysły mówiły za was?

intymna rozmowa

Jeśli rozmowa to tylko z sensem!

Rozmowa nie jest łatwą częścią życia. Jedni w niej brylują i są inicjatorami, a inni przejawiają większe wycofanie oraz dystans. Jednak zawsze warto zadbać, aby dyskusja miała cel. Rzucenie zdania wyrwanego z kontekstu po to, aby tylko coś powiedzieć, jest naprawdę złym pomysłem.

Milczenie dodaje rozwagi i wzmaga aurę tajemniczości. Oczywiście należy umiejętnie rozporządzać ciszą. Nie odpowiadanie na postawione pytania to brak kultury i wyczucia, a nie: „sposób na to, jak rozmawiać”. Pamiętajcie, że rozmowa, w której występują okresy milczenia, wcale nie traci na wartości. Gdy więc zapada cisza, nie wijcie się jak ryba na suchym lądzie, tylko delektujcie się bezgłosem. Słowa nie są jedyną formą komunikacji!

Zawsze mówcie z myślą o rozmówcy. Prezentować mogą się kandydaci na prezydenta. Im zależy na wygraniu w wyborach. Natomiast wygraną w rozmowie jest nawiązanie głębokiej i szczerej relacji. Nie przerywajcie i słuchajcie z uwagą. A gdy już przyjdzie wasza kolej na mówienie – róbcie to z sensem.

Miłych rozmów!

Czy pamiętasz ze swojego życia sytuacje, w której wciąż powtarzałeś ten sam schemat. Może znowu przyciągnąłeś do siebie partnera, który po kilku miesiącach cię zostawił?
Być może znowu jesteś w pracy, która wysysa z ciebie energię i nie daje ci spełnienia?

Przykładów może być wiele. Ale jedno wiem na pewno. Powtarzanie w kółko tego samego schematu jest po prostu frustrujące. 

Chcemy coś zmienić. Chcemy wyjść z tego schematu, a mimo naszych starań, wciąż dzieje się to samo.

Czasem tracimy już siły i nadzieje na to, że będzie lepiej.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego wciąż powtarzasz ten sam schemat?


Wszystko co dzieje się w naszym życiu, dzieje się dla nas a nie przeciwko nam.
Tak samo jest z pojawiającymi się schematami. Choć czasem ciężko nam to w to uwierzyć- szczególnie w momentach kiedy doświadczanie tych samych sytuacji wiąże się dla nas z bólem i cierpieniem.

Ale to naprawde dzieje się dla nas i już Ci wyjaśniam, co mam na myśli.

Jeśli stale powtarzamy ten sam schemat, to znaczy, że nadal nie nauczyliśmy się lekcji, która za nim stoi.

Jeśli wciąż przyciągasz takie same relacje np. Partnerów lub partnerki, którzy Cię nie szanują. Być może jest to dla Ciebie znak, aby zacząć szanować samego siebie.

Jeśli wciąż zaczynasz nową pracę, która nie daje Ci spełnienia, być może jest to dla Ciebie znak, aby zacząć podążać za głosem serca, swoją intuicją i iść swoją własną drogą, zamiast tą, która narzuca Ci większość społeczeństwa.

Zastanów się jakie schematy pojawiają się w Twoim życiu, a następnie uświadom sobie jaka lekcja za nimi stoi.

Jeśli tego nie zrobisz, wciąż będziesz przyciągał do swojego życia sytuacje, które mają nauczyć Cię właśnie TEJ LEKCJI.

Nie uciekniesz przed nią.

Zmierz się z tymi sytuacjami. Wybierz miłość zamiast strachu.

W momentach kiedy powtarzany przez nas schemat wiąże się z bólem i cierpieniem najczęściej stawiamy się w roli ofiary. Pytamy wtedy siebie i Wszechświat:

Dlaczego to przytrafiło się właśnie mnie? Dlaczego to się znowu dzieje? 

Kiedy zadajemy takie pytanie, tak naprawdę nie bierzemy odpowiedzialności za swoje życie. Stawiamy się w roli ofiary, załamujemy się, smucimy, złościmy i frustrujemy, że znowu powtarzamy ten sam schemat i nie możemy się z niego wyplątać. Choć tak bardzo byśmy chcieli.

Pamiętam wiele takich sytuacji w swoim życiu. Pamiętam momenty, kiedy siadałam w łazience na podłodze i z bezsilności płakałam (a raczej wyłam) i błagałam o cud.

I oczywiście Wszechświat zawsze odpowiada na nasze wołanie. Jednak za każdym razem prawdziwa zmiana następowała kiedy brałam pełną odpowiedzialność za swoje życie. Zamiast stawiać się w roli ofiary, zaczęłam sobie zadawać pytania:

Czego ta sytuacja ma mnie nauczyć? Jaką widzę w tych lekcje? W jakim celu stworzyłam sobie tą sytuacje?

I w tym momencie zawsze działam się magiczna rzecz. Nagle z poczucia bezsilności i totalnej rozpaczy, czułam jak z każdym oddechem odzyskuję wiarę, spokój i poczucie, że to przecież ja mam moc, aby stworzyć swoje życie. 

Dzięki tym momentom zrozumiałam, że to wszystko działo się dla mnie, abym mogła uświadomić sobie, jakie negatywne przekonania i podejmowane przeze mnie działania blokują mnie przed tym, żeby ruszyć naprzód i tworzyć, życie, o którym zawsze marzyłam.

Ta jedna chwila. Ten jeden moment… kiedy zamiast stawiania się roli ofiary – wybierania głosu ego, wzięłam odpowiedzialność za swoje życie- wybrałam głos miłości. To właśnie zmieniło wszystko i sprawiło, że z tego miejsca, moja intuicja zaczęła prowadzić mnie do cudownych rozwiązań, które pomagały mi uzdrowić moją sytuację.

JAK WYJŚĆ ZE SCHEMATU?

schemat

1. WEŹ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SWOJE ŻYCIE

Koniec ze stawianiem się w roli ofiary i ciągłym zadawaniem pytań:

Dlaczego ja? Dlaczego to znowu się dzieje?

Masz w sobie moc, żeby stworzyć życie o jakim zawsze marzyłeś. Zacznij patrzeć na każdą sytuację oczami miłości.

Jeśli twoje dotychczasowe działania, myśli, uczucia doprowadziły Cię do tego, że wciąż powtarzasz ten sam schemat, to równie dobrze możesz zmienić to co Ci nie służy i zacząć świadomie tworzyć życie pełne szczęścia, miłości, spełnienia i radości.

2. ZROZUM LEKCJĘ, KTÓRA ZA KRYJE SIĘ ZA TYM SCHEMATEM

Jeśli chcesz wyjść ze schematu, zrozum lekcje, która za nim stoi. Wszechświat przez to doświadczenie pokazuje Ci, co jest w Tobie do przepracowania, jakie blokady postawiłeś sobie na drodze do miłości. Doceń to. Zajrzyj w głąb w siebie. Wsłuchaj się w odpowiedzi, które są już w Tobie i zadaj sobie pytanie:

W jakim celu stworzyłem tę sytuację? Czego to ma mnie nauczyć?

3. OTWÓRZ SIĘ NA PROWADZENIE INTUICJI

Jeśli Twoją intencją będzie to, aby uzdrowić swoją sytuację, Twoja intuicja poprowadzi Cię do cudownych rozwiązań. Być może spotkasz na swojej drodze osoby, które pomogą Ci wyjść ze schematu i rozpocząć nowy, piękny etap w swoim życiu. Nie musisz mieć całego planu, na to jak uzdrowić swoją sytuację. Po prostu zrób pierwszy krok zgodny z głosem swojej intuicji. Kieruj się przeczuciem. Masz w sobie wewnętrzny kompas, który z każdym kolejnym krokiem prowadzi Cię przez życie.

4. ZMIEŃ SWOJE PRZEKONANIA

Uświadomienie sobie lekcji to pierwszy krok do zmiany. Kolejną częścią jest zmiana negatywnych przekonań zapisanych w naszej podświadomości. To one tworzą naszą rzeczywistość.

Część przekonań została zapisana w naszych umysłach w okresie dorastania, a część mogliśmy genetycznie odziedziczyć po naszych przodkach. I to właśnie te przekonania, mogą blokować nas przed tym, aby ruszyć z miejsca.

Jeśli w Twojej podświadomości zapisane jest przekonanie: Życie jest trudne, to będziesz przyciągał do swojego życia doświadczenia, które będą Ci pokazywały, że życie jest trudne.
To zmiana przekonania w Twojej podświadomości np. na: Życie jest łatwe, sprawi, że zaczniesz przyciągać do  siebie sytuacje, dzięki którym doświadczysz łatwiejszego życia.

Jeśli wciąż powtarzasz ten sam schemat i nie wiesz jak ruszyć dalej, napisz do mnie TUTAJ lub na kontakt@kamilasurma.com. A podczas sesji indywidualnej (również online) pomogę Ci uzdrowić Twoje blokady na poziomie fizycznym, emocjonalnym, psychicznym i duchowym.

Cudownych zmian,
Kamila 🙂

 

Dlaczego wciąż powtarzasz ten sam schemat w życiu i jak go zmienić?

#kolejne artykuły