Czy łakomstwo ma wpływ na produktywność? | worldmaster.pl
#

Choć wyrażenia – obżarstwo i łakomstwo, brzmią dość gruboskórnie, to perfekcyjnie oddają naturę przedstawianego problemu. Wielu z Was wie, że nadmierne objadanie się jest zjawiskiem negatywnym. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, że ma ono szkodliwy wpływ, także na naszą produktywność!

Na każdym kroku spotykamy się z negatywnymi reakcjami, odnośnie do spożywania nadmiernej ilości pokarmu. Szczególnie wypowiadane są one przez ludzi wyspecjalizowanych w dziedzinie dietetyki lub osób pasjonujących się tym tematem. Jak najbardziej jest to działanie pożądane i warto negować wszelkie niewłaściwe i destrukcyjne dla naszego zdrowia zachowania.

objadanie się

Regularne i niekontrolowane objadanie się, jest zjawiskiem wysoce szkodliwym.

Zbyt duża ilość przyjmowanej energii prowadzi do otyłości, a w konsekwencji do chorób związanych z tym zjawiskiem. Miażdżyca, nadciśnienie czy cukrzyca to tylko niektóre następstwa długotrwałego, zbyt dużego oraz niezaplanowanego spożycia kalorii, względem naszego dobowego zapotrzebowania kalorycznego. Również wszelkie jednorazowe łakomstwo, prowadzące do pochłonięcia wielkiej ilości jedzenia w krótkim czasie, jest działaniem niewłaściwym i wysoce szkodliwym. Obżarstwo zazwyczaj zdarza się w wyjątkowych sytuacjach, takich jak święta czy rodzinna uroczystość. Jednak nie zmienia to faktu, że nadal jest on czynnikiem niesprzyjającym w kontekście zdrowia oraz sylwetki. Nagły wzrost ciśnienia, uczucie zgagi oraz ciężkości, gwałtowny wyrzut insuliny czy ospałość po spożytym  pokarmie. Te wszystkie zjawiska, mogą prowadzić w dłuższej perspektywie czasu do przewlekłych chorób lub groźnych zaburzeń.

Przyczyn nieumiarkowania w jedzeniu może być wiele. Od nadarzającej się wyjątkowej okazji raz na jakiś czas, przez problemy z odpowiednim poziomem hormonów – greliny oraz leptyny, aż po zaburzenia psychiczne i nieodpowiednie relacje z żywieniem. Nie da się ukryć, że nadmierne obżarstwo – szczególnie powtarzane regularnie, ma charakter pejoratywny. Jednak ilekroć mówimy o tym problemie, zawsze skupiamy się na nim tylko w kontekście zdrowia. Nie umieszczamy go w szerszej ramie. Zakresie, jakim jest życie.

Produktywność i obżarstwo. Destrukcyjny związek.

Jesteśmy tylko ludźmi i zdarza nam się ponosić mniejsze lub większe porażki. Wszakże wiemy, że łakomstwo ma negatywny wpływ na nasz organizm, to mimo wszystko czasami ciężko odmówić sobie kolejnej porcji ulubionego sernika. Nawet jeżeli wydaje nam się, że jesteśmy już najedzeni do syta (to fascynujące zjawisko, jest określane mianem „Sytości Sensorycznie Specyficznej”). W takich momentach czujemy się ociężali i wyraźnie odczuwamy dyskomfort wynikający ze spożycia makabrycznie wielkiej ilości jedzenia. Mamy świadomość, że nasze zdrowie cierpi, ale kompletnie zapominamy, że uszczerbek ponosi nie tylko ono.

produktywność

Produktywność i obżarstwo, zdecydowanie nie idą ze sobą w parze.

Poprzez niepohamowane objadanie się, zasadniczo spada produktywność oraz efektywność naszych działań.

Z fizjologicznego punktu widzenia, ma to swoje uzasadnienie głównie w ospałości po obfitym posiłku. Krew zostaje odprowadzona z naszego mózgu do jelit, które w takich chwilach wykonują ogromną pracę. W rezultacie nasz umysł delikatnie wyłącza się. Zaczyna pracować na zwolnionych obrotach, co wprawia nas w ogólną monotonię i senność. Ponadto nadmierne spożycie kalorii wywołuje wyrzut insuliny w naszym organizmie oraz podniesienie poziomu serotoniny. Hormonu, który wytwarzany jest z aminokwasu zwanego tryptofanem. Serotonina wraz z Melatoniną odpowiadają między innymi za regulację snu. Dlatego może to być kolejna przyczyna, nagłej chęci na drzemkę po posiłku. Trudno wyobrazić sobie, aby w takim stanie fizjologicznym, wykonywać jakąkolwiek czynność w sposób dokładny oraz efektywny.

Innym, ciekawym punktem spojrzenia na spadek wydajności naszych działań, po zbyt dużej ilości przyjętego pokarmu jest nasze własne samopoczucie. Przywołany wcześniej przykład o uczuciu ciężkości, to tylko jedno z negatywnych następstw naszego nieodpowiedzialnego działania. Jednak zazwyczaj wystarcza ono w zupełności, aby skutecznie pozbawić nas choćby myśli o ewentualnej pracy czy wykonaniu powierzonych nam zadań.

Niekontrolowane objadanie się, oddziałuje także na psychikę!

Kolejnym aspektem, który warty jest poświęcenia mu swojej uwagi, jest nasza psychika oraz nasze własne postrzeganie wcześniejszego objadania się. Perspektywa ta szczególnie mocno może dotyczyć osób, które dopuściły się do niekontrolowanego zaniechania swojego planu dietetycznego, poprzez niekontrolowane obżarstwo. W takiej sytuacji, zdecydowanie zbyt często pojawiają się wyrzuty sumienia, złość na własną osobę oraz frustracja wynikająca z własnego postępowania. Niewykluczone, że wyolbrzymiamy powstały w ten sposób problem. Zupełnie niepotrzebnie przywiązujemy do owego faktu gros swojej uwagi i obarczamy się poczuciem winy. Zjawisko to jest mocno charakterystyczne dla osób, borykających się z zaburzeniami odżywiania, które nie są w stanie zapanować nad ilością spożywanego pokarmu. Towarzyszy temu nagłe postrzeganie siebie w niekorzystnym świetle i niska samoocena. W rezultacie zauważamy u siebie rzecz, w której odnieśliśmy porażkę i przenosimy ją na inne aspekty naszego działania.

Niezaplanowane zaniechanie wypełniania planu żywieniowego skutkuje zaprzestaniem wypełniania innych założonych zadań, czekających na nas tego dnia. Niepoprawne postrzeganie objadania się, wiążące się z przywiązywaniem do tego naszej własnej wartości, prowadzi do obniżenia efektywności podczas wykonywania pozostałych zadań z innych dziedzin życia. Jedna mała porażka tutaj, prowadzi do szeregu niepowodzeń tam. To swoisty efekt kuli śnieżnej. Z pozoru nic nieznaczące łakomstwo, skutkuje znacznym obniżeniem produktywności w danym czasie. Ponadto, nasze rozbiegane myśli skutecznie uniemożliwiają nam skupienie się na czymkolwiek innym, co nie jest związane z jedzeniem. Żadna praca nie może być poprawnie wykonana, gdy znajdujemy się w takim stanie emocjonalnym.

Zwalcz łakomstwo i stań się człowiekiem sukcesu.

łakomstwo

Objadanie się ma istotny wpływ na naszą produktywność. Jednak jakkolwiek byśmy tego zjawiska nie określili i dopasowali do konkretnej osoby, to nie ulega wątpliwości, że „obżarstwo” jest zjawiskiem negatywnym. Nie tylko w kontekście szeroko pojętego zdrowia, ale również wobec naszej skuteczności w wypełnianiu postawionych sobie zadań. Osoby aspirujące do miana ludzi sukcesu, przestrzegałbym przez takim zachowaniem. Argumentacja opierająca się na krzywdzie wyrządzanej zdrowiu, niestety ma często słabą siłę perswazji. Dlatego być może, zobrazowanie występującego problemu w sposób opisany przeze mnie w tym tekście, pozwoli ustrzec dane osoby przed następnym niepohamowanym ucztowaniem przy stole.

Być może to właśnie w tym aspekcie, tkwi fenomen korelacji między ludźmi spełniającymi swoje najskrytsze marzenia, a ich relatywnie szczupłą i zdrową sylwetką, poruszany w innym artykule. Brak łakomstwa i niespożywanie nadmiernej ilości kalorii, nie skutkuje pogorszoną efektywnością wykonywanej przez nich pracy, a prowadzi to wszystko do utrzymywania optymalnej sylwetki. Myślę, że aby się przekonać, czy moje słowa mają sens, każdy z nas powinien tego spróbować. Zaprzestać ucztowania, a rozpocząć zbilansowane oraz rozsądne komponowanie posiłków. W końcu nic nie możemy stracić. Za to zyskać, możemy naprawdę wiele.

Czy zmiana nastawienia do świata oraz zjawisk w nim zachodzących, naprawdę oznacza przeobrażenie naszego życia na takie, o którym zawsze marzyliśmy? Zanurz się w świat moich myśli i znajdź odpowiedź na to pytanie. Zdradzę Ci jednak już teraz drogi czytelniku, że zmiana życia zawsze ma swój początek w naszym wnętrzu.

Deszcz – szczęście czy smutek? Zmiana nastawienia do świata ma swój początek w małych rzeczach.

Zmiana nastawienia do świata

Od bardzo długiego czasu, nurtowało mnie pytanie związane z bieganiem. Nie dotyczyło ono żadnej wyspecjalizowanej wiedzy w tej dziedzinie, a do uzyskania na nie odpowiedzi, nie mogłem zgłosić się do eksperta tego sportu. Doskonale wiedziałem, że gdy tylko się z nim uporam, to otrzymam odpowiedź nie tylko na powracające raz po raz pytanie. Zdawałem sobie sprawę, że rozwiązanie tego problemu sprawi, że wiele innych faktów, ukaże się dla mnie w innym, lepszym świetle.

Nie myliłem się.

Mój długotrwały problem dotyczył pytania, które brzmiało: „Dlaczego, gdy pada deszcz, Ty nie tracisz otuchy i wychodzisz biegać na zewnątrz mimo to, a inni narzekają, lamentują i rezygnują z przebieżki na świeżym powietrzu?”.

Choć w pierwszym momencie, odpowiedź wydaje się banalna, to nie satysfakcjonowała mnie ona w zupełności. Mogłem sobie odpowiedzieć, że bierze się to z silnej woli, większej motywacji czy samego uczucia do wykonywania danej czynności. Jednak to wydawało mi się zbyt proste. Wraz z rzekomym rozwiązaniem, przyszło jeszcze więcej pytań, które brzmiały: „A co w przypadku osób tak samo silnych, o tym samym poziomie motywacji i miłości do tego sportu?”. Dlaczego nadal, jedna z nich na widok obficie padającego deszczu, machnie lekceważąco ręką i z uśmiechem na ustach zacznie swój trening, a inna zaszyje się w ciepłym kącie, odganiając natarczywą myśl o wyjściu na zewnątrz?

Problem był bardziej złożony, niż mogłoby się wydawać. Choć w tym momencie zapewne myślicie, że tekst ten Was nie dotyczy, to jednak zapewniam, że jak wszystkie moje artykuły– nie jest on jednoznaczny. Każdy może wynieść z każdego mojego tekstu, coś wartościowego. Tak też jest i w tym przypadku. Nie sugeruj się bieganiem. To nawet nie jest tekst o tej aktywności!

Świadoma zmiana życia rozgrywa się w naszym wnętrzu.

Wstępna anegdota miała za zadanie wprowadzić Was do tematu dzisiejszego tekstu. Na pozór błahy problem, stał się dla mnie źródłem poznania wielu zjawisk oraz rzeczy, zachodzących w naszym postrzeganiu świata. W końcu znalazłem odpowiedź na swoje pytanie. Dokonałem tego za pomocą książki Anthonego Robbinsa „Obudź w sobie olbrzyma”. Jest ona istnym światowym bestsellerem, odkąd ujrzała światło dzienne. 

Odpowiedź przyszła nagle i po jej usłyszeniu we własnym wnętrzu, uśmiechnąłem się, uświadamiając sobie jej prostotę, a zarazem nieziemski geniusz.

To, jak postrzegamy dane zjawisko, zależy tylko i wyłącznie od nas samych. To my decydujemy, co będziemy odczuwać i jak zareagujemy. Zmiana życia polega na przeobrażeniu sposobu swojego myślenia. A inna forma myślenia, to zmiana nastawienia do świata i wszystkiego, co się w nim rozgrywa.

zmiana życia

Bardzo proste, prawda? Dlaczego więc, na co dzień, nie zdajemy sobie z tego sprawy i zapominamy o tak banalnej rzeczy? Cokolwiek się dzieje na świecie każdego dnia, nie ma na nas bezpośredniego wpływu. To nie konkretne wydarzenie determinuje nasze uczucia, emocje czy zachowanie. Żadne zjawisko na nas nie oddziałuje w sposób jasny i konkretny. My sami to robimy.

Taka sama sytuacja, ale różne reakcje.

Nasze własne odczucia, wartości oraz reguły, jakimi kierujemy się w życiu precyzują, jak zareagujemy na daną okoliczność i co będziemy czuć w związku z nią. To dlatego jedni reagują gromkim śmiechem na sprośny żart, a inni z dezaprobatą kręcą głową. Nie ma znaczenia fakt, że obie osoby dysponują niesamowitym poczuciem humoru. Jedna z nich, dopuszcza do siebie tego rodzaju dowcipy, a reguły i zasady innej, nie pozwalają jej się z nich cieszyć. Również nasza reakcja na korek w drodze do pracy jest zgoła inna i pochodzi wyłącznie z naszego wnętrza. Dwie osoby, jadące do tej samej pracy, zajmujące te same stanowiska, mogą reagować zgoła różnie na wieść o przymusowym, godzinnym postoju. Jedna zbulwersuje się i rozpocznie istną tyradę skierowaną do tylko jej znanej istoty. Druga włączy swoją ulubioną muzykę i zacznie delektować się chwilą dla siebie, której tak bardzo jej brakuje.

Z tego też powodu, naszego szczęścia nie determinują rzeczy materialne. Dlatego wiele majętnych osób jest nieszczęśliwych i smutnych. Dziwimy się, dlaczego Ci, którzy na pozór mają wszystko, kończą swoje życie zdecydowanie przedwcześnie. Zaskakuje nas fakt, że Ci, którzy nie mają nic, są tymi, którzy dzielą się swoją radością z całym światem, a ich uśmiech zaraża każdego dookoła.

Uczucia nie należą do świata zewnętrznego, tylko do nas.

Szczęście i jakiekolwiek inne uczucie bierze się z nas samych. Z naszego wnętrza. Nie z ilości posiadanych rzeczy, osiągnięć, sukcesów czy tytułów, ale zawsze z naszego własnego postrzegania rzeczywistości i nastawienia do zjawisk w niej zachodzących. To dlatego nasze życie jest tak niesamowite i każdy człowiek różni się od innego. Nie możliwe jest znalezienie dwóch identycznych osób, bo nasze zachowania oraz okazywane emocje, nie determinuje świat zewnętrzny, ale to, co znajduje się wewnątrz nas. A w tym, każdy człowiek jest unikalny i jedyny w swoim rodzaju.

Stąd właśnie, biorą się różne definicje uczuć, emocji czy ludzkich zachowań. Dla jednych szczęściem będzie uśmiech bliskiej osoby, dla drugich miły uczynek, a jeszcze dla innych – bogactwo i luksusowy samochód. Nie neguje żadnych odczuć, jakiejkolwiek osoby. Nie w mojej mocy leży wyciąganie opinii na temat kogokolwiek. To świetnie, że potrafimy postrzegać świat i każde zjawisko w różnych barwach. Dzięki temu możemy określać się mianem człowieka i z dumą żyć na tym świecie!

To prosta, ale zarazem wielka tajemnica poznania. Prawda, umiejąca otworzyć wiele, zamkniętych do tej pory drzwi. Uświadomienie jej sobie i przypominanie sobie o niej każdego dnia, w każdej chwili swojego życia, pozwoli nam nad nim zapanować. Problematyczne do tej pory sytuacje, nagle przestaną takie być. Zmiana nastawienia do świata spowoduje, że rzeczy, które nas do tej pory denerwowały, zaczną nas cieszyć. A zjawiska, które były dla nas do tej pory obojętne, zaczną być dostrzegalne i doceniane.

Zapamiętajmy, że choć możemy nie mieć wpływu na dane zjawisko, to zawsze mamy wpływ na to, jak zareagujemy. Tylko od nas zależy, jakie w nas uczucie ono wywoła i jaki wpływ wywrze na naszym życiu. Zacznijmy sprawować kontrolę nad sobą, a dzięki temu zapanujemy nad swoim życiem. 

Zachowujemy się bardzo nielogicznie. Świadomie dozujemy sobie wartości, które występują w naszym życiu w ilości nieograniczonej! Dodatkowo zależą one, wyłącznie od nas samych. Mówimy na nie szczęście i radość. Są one najwspanialszym darem, który możemy posiąść już dzisiaj.

Bądź szczęśliwy dziś, a nie jutro. Żyjesz, więc to doceń.

W świecie, w którym nie mamy wiele czasu na delektowanie się słowem pisanym, coraz większą rolę zaczyna odgrywać głos płynący wprost do naszego ucha. Doceniając i respektując tę formę zapoznawania się z otaczającym nas światem, stałem się zagorzałym zwolennikiem słuchania podcastów. To właśnie podczas słuchania jednego z nich usłyszałem znamienne słowa. Na bardzo długo, odcisnęły one swoje piętno na mojej psychice i zmieniły moje postrzeganie uczucia, jakim jest szczęście. Mam nadzieję, że twoja perspektywiczna dusza, pozwoli Ci na zapoznanie się z moimi słowami. Nie mówionymi, lecz pisanymi.

„If You aren’t happy now, you will never be happy”

Na pozór są te słowa, które większość zbyłaby w ciągu kilku sekund. Usłyszałaby i natychmiast wypuściła ze swojego umysłu, dając im ulecieć w przestrzeń, niczym utracona idea lub niezrealizowane marzenia. Nie bez przyczyny większość, którą wskazałem wyżej, tworzą zazwyczaj Ci najbardziej niespełnieni, rozczarowani życiem i równocześnie – najgłośniej krzyczący o niesprawiedliwości otaczającego świata.

Kiedy słowa te rozbrzmiały w moich uszach podczas niedzielnego spaceru, który staje się już powoli moim rytuałem i stanowi moje własne, małe szczęście, stanąłem z wrażenia. Zatrzymałem się, wyciągnąłem telefon z kieszeni swoich czarnych, sportowych spodenek, wcisnąłem pauzę i przesunąłem cały epizod o piętnaście sekund wstecz. Chciałem to usłyszeć raz jeszcze, tym razem będąc w pełni skupionym.

To stwierdzenie natychmiast zapisałem  w swoim notatniku, zdając sobie doskonale sprawę z ulotności ludzkiej pamięci. To zabawne jak słowa potrafią na nas różnie działać, w zależności od tego, jaki mamy do nich stosunek. Na jednych, działają jak nic nieznaczące komunikaty, wypowiadane niczym w niezrozumiałym języku. Z kolei na drugich, potrafią odbić swe piętno tak mocno, że Ci nie potrafią się ich pozbyć. Nawet gdyby mocno tego pragnęli.

Walcz o swoje szczęście. Teraz!

Zastanowiłem się głęboko nad tym jednym, prostym zdaniem i uderzyła mnie zarówno jego prostota, jak i niesamowita mądrość.

„Jeśli nie jesteś szczęśliwy teraz, nigdy taki nie będziesz”

radość

Czy to nie jest remedium na nasze problemy? Czy rozwiązanie tej zagadki, nie da nam odpowiedzi na nurtujące nas pytania? Czy w końcu dzięki uświadomieniu sobie tego stwierdzenia, nie zaczniemy być szczęśliwi „dziś”, a nie „jutro”, które może nigdy nie nadejść?

Wielokrotnie w swoim krótkim życiu słyszałem tęskne komunikaty rzucane ni to w przestrzeń, ni to do drugiego człowieka. Brzmiały one: „Gdybym tylko miał więcej pieniędzy, na pewno odczuwałbym większe szczęście” lub „Gdy tylko dostanę awans, zacznę się cieszyć i czerpać z życia garściami. Zacznę podróżować!”.

Jeśli nie potrafimy być szczęśliwi w położeniu, w którym znajdujemy się obecnie, nigdy nie będziemy zdolni, aby czuć radość w przyszłości. Bez znaczenia czy będziemy biedakami, czy milionerami. Ludźmi o przeciętnych zdolnościach, czy ludźmi sukcesu o wyjątkowej inteligencji. Zawsze będziemy odczuwali pewną pustkę w życiu. Pewien niedostatek o jakże prostej, ale magicznej nazwie – szczęście. Jego brak, zawsze będzie dominował nad tym, co osiągnęliśmy. Będziemy potrzebowali więcej, tłumacząc sobie po raz kolejny, że to doprowadzi nas do prawdziwego odczuwania tego uczucia i doceniania życia w jego pełni takim, jakim jest. Nie potrzebujemy bogactw, aby poczuć smak naszego istnienia. Zbędne są nam rzeczy materialne poza podstawowymi, aby radość na stałe zagościła w naszym życiu.

Dlaczego ludzie, którzy mają wiele, są wiecznie zdenerwowani, a osoby, które nie mają nic, są tymi najczęściej się uśmiechającymi?

To oni zrozumieli potęgę życia. Doceniania go i cieszenia się z niego w takiej postaci, jakiej jest. Sam fakt istnienia na tym świecie – życia na nim, jest niepodważalnym dowodem cudu, jaki dzieje się na naszych oczach. Cudu, którego tak często nie chcemy zauważyć. Zjawiska, obok którego przechodzimy zbyt mocno zajęci gonitwą za szczęściem, które w ten sposób nigdy nie nadejdzie.

Ludzie, którzy osiągnęli prawdziwy sukces, realizując się zarówno w sferze zawodowej, jak i prywatnej. Osoby sterujące i zarządzające największymi koncernami świata. Wielcy sportowcy, których nazwiska zna każdy, bez znaczenia czy interesuje się daną dyscypliną. Oni wszyscy zrozumieli, że szczęście ma słodki smak. Nie w momencie, kiedy byli na szczycie i osiągnęli sukces, ale już na samym początku. Na starcie swojej przygody ku wielkości. Nie ważne czy rzucali szkołę w wieku 16 lat jak Richard Branson i byli bardziej niepewni swojej przyszłości, niż my jutrzejszej pogody, czy opuszczali targany wojną kraj jak Mo Farah i zostawiali w nim wszystko, co znali i kochali. Oni wszyscy bez względu na to, czy posiadali bogactwa i sukcesy, czy puste portfele i brak klarownych perspektyw – czuli w sobie radość, bo wiedzieli, że to doprowadzi ich wyżej, niż mogliby przypuszczać.

Bądźmy jak wielcy tego świata.

Wcale nie musimy dążyć do ogromnej fortuny. Każdy z nas ma swoje małe, często skrywane przed światem marzenia. Wierzymy, że doprowadzą nas one na rozległe pola szczęścia, na których będziemy beztrosko skakać z radości. To się nigdy nie wydarzy, jeśli pragnieniem będzie tylko zrealizowanie celu, a nie cieszenie się z każdej możliwości bycia na drodze do niego. Uczestniczenia każdym możliwym receptorem naszego ciała, we wspaniałej rozgrywce, jaką jest życie.

Zacznijmy doceniać piękną różę rosnącą tuż pod oknem naszego domu, zamiast marzyć o rozległym polu tego cudownego kwiatu gdzieś w oddali. Pokażmy swoją radość!

szczęście

Snujmy marzenia, rozwijajmy się, pragnijmy więcej, próbujmy zajść dalej niż ktokolwiek przed nami, dążmy do spełnienia, ale nie zatraćmy się w tym. Cieszmy się z tego, co posiadamy już teraz. Zaakceptujmy rzeczywistość i każdego dnia dążmy do jej lepszej wersji.

Przezwyciężajmy słabsze chwile.

Zatwierdźmy fakt, że każdy z nas ma gorsze dni, które mogą nastrajać nas negatywnie do tego, co robimy. To zupełnie normalne, że nie jesteśmy w stanie przez cały czas być w takim samym stanie emocjonalnym. Taka jest nasza piękna, ludzka natura. Niejednokrotnie przyjdą chwile zwątpienia, samotny, cichy szloch w ciemnym pokoju z dala od ludzkiego oka lub stres wynikający z oczekiwań w nas pokładanych. Jesteśmy to jednak w stanie przezwyciężyć. Codziennym docenieniem i cieszeniem się z tego, co mamy teraz i radością z przebywania na drodze do własnego spełnienia.

W każdej takiej sytuacji powinniśmy odczuwać silną, wewnętrzną potrzebę zmiany i ponownego skoordynowania naszego kursu, ku szczęściu. W ten sposób, bez względu na to, co posiadamy i w jakiej ilości – szczęście zawsze będzie w nas. Właśnie stamtąd się ono bierze. Nie ze stanu dóbr materialnych, ale z pięknej, otaczającej nas rzeczywistości, cudu życia i naszego własnego stosunku do nich.

Paradoksalnie, to właśnie  Ci, którzy najmocniej obawiają się o swoje bogactwa, są tymi nieszczęśliwymi, którym daleko jest do osób, będących synonimem sukcesu i spełnienia.

Jeśli jakakolwiek wartość determinuje Twoje szczęście, to wiedz, że zawsze będziesz pragnął jej więcej. Bez względu na to, w jakim stopniu ją posiądziesz. Tym samym radość wynikająca z życia, nigdy nie pozwoli Ci poznać swojego prawdziwego smaku. Niech nie to o czym marzymy jutro, wyznacza nasze szczęście, ale to ile posiadamy dziś i do czego dążymy w swoim pełnym przygód życiu.   

Tak bardzo pragniemy zaszczytów i chwały, że w swoim działaniu zupełnie zapominamy, jak ważny jest proces dążenia, a nie sam cel. Nieuchwytne marzenia, za którymi ciągle gonimy, próbując dotrzeć na szczyt powodują, że w końcu gubimy drogę i własną tożsamość. Można inaczej. W końcu nie o to chodzi, by złapać króliczka…

W swoim życiu stawiamy przed sobą różne cele. Te mniejsze, których realizacja zajmuje nam mniej czasu oraz te większe, których urzeczywistnienie rozciąga się na dłuższy okres naszego życia. Mamy marzenia, o których nierzadko skrycie fantazjujemy w cichym zaciszu własnego pokoju. Marzenia, które momentami wydają nam się nierealne. Stawiamy przed sobą zadanie po którego ukończeniu, we własnych myślach widzimy siebie, skąpanych w świetle glorii i chwały. Zadowolonych i spełnionych. W końcu prezentujemy się jako ludzie sukcesu. Ludzie, którzy zrealizowali swoje marzenia i stali się panami własnego losu.

Marzenia o szczycie są dobre wtedy, gdy pamiętasz o wspinaczce.

Chcemy stanąć na szczycie zapominając, że na te najwyższe nie można dostać się samolotem. Zupełnie nie potrafimy uświadomić sobie, że szczyt to zwieńczenie tego, czego dokonaliśmy przed wejściem na niego. Przed zdobyciem każdego wierzchołka, czeka nas mozolna wspinaczka i długotrwały proces. Tak bardzo jesteśmy pochłonięci snuciem wizji i fantazjowaniem na temat naszych wyimaginowanych osiągnięć, że kompletnie zaniedbujemy rzeczywistość. Teraźniejszość, której nie obchodzi to, co może nadejść. Obecną chwilę, która niezależna jest od przyszłości. Natomiast przyszłość… Ona zależy od naszego „dziś”.

Rewelacyjnie, że mamy wielkie plany, ambicje i marzenia! Bez nich i naszych pragnień, istnienie ludzkie pozbawione byłoby wszelkiego sensu. Chodzilibyśmy po tym świecie nie wiedząc, dokąd się kierujemy. Wstawalibyśmy rano, nie wiedząc po co. Zasypialibyśmy wieczorem bez większej logiki. Trzeba mieć cel. Każdy go ma. Nawet ten, który temu zaprzecza. Podświadomie do czegoś dążymy, bo takie jest znaczenie naszego życia. Zawsze musimy mieć rzecz, którą chcemy posiąść. Wierzchołek, który chcemy osiągnąć. Marzenia, które określają nasze człowieczeństwo. To wcale nie musi być coś wielkiego jak wieczna chwała, ogromne bogactwo czy wszechwładza. Uśmiechanie się każdego dnia też jest celem, do którego możemy dążyć!

marzenia

Niestety w swoich rozważaniach na temat przyszłości, która w naszej głowie tak świetnie rysuje się w kolorowych barwach, nie bierzemy pod uwagę drogi, jaką mamy do przebycia. Chcemy być światowej klasy piłkarzami, ale zapominamy, że kosztuje nas to wiele wyrzeczeń, wylanego potu na boisku i niemożliwego do opisania zmęczenia. Pragniemy zostać właścicielami wielkich firm, ale jakoś nie po drodze jest nam do tego, aby pracować po kilkanaście godzin dziennie, od świtu do zmierzchu, próbując urzeczywistnić swoje wizje. Marzenia o byciu światowej sławy lekarzem, o staniu się kimś, osiągnięciu czegoś wielkiego, zalewają nasz chłonny umysł. Jednak zapominamy, że droga i dążenia, które są konieczne, aby je osiągnąć, nie podobają nam się. Nie lubimy ich.

Kochamy efekt końcowy. Stanie w świetle reflektorów i pławienie się w luksusach. Nierzadko nie dość, że nie lubimy samej wspinaczki na szczyt to dodatkowo góry, po której stąpamy.

W ten sposób, jeśli znajdujemy się na niewłaściwej górze i zmierzamy do nieodpowiedniego szczytu, może się okazać, że nasze rozczarowanie nim nigdy nie nadejdzie, bo my nigdy na niego nie dotrzemy. Będziemy parli mozolnie naprzód zaciskając zęby, tłumacząc sobie, że tak trzeba. Będziemy nienawidzili każdego dnia marszu pod górę i podłoża po którym idziemy. Przy każdej ścianie będziemy rozpaczać i wołać o pomstę do nieba, kompletnie się poddając. W ten sposób, nigdy nie dotrzemy tam, dokąd dążymy.

Gdzie byśmy mogli dotrzeć, gdybyśmy wybrali odpowiednią górę taką, którą prawdziwie kochamy?

Nasza wspinaczka przypominałaby robienie czegoś trudnego i ciężkiego, ale satysfakcjonującego. Wiedzielibyśmy, że to co robimy, ma sens i nie sprowadza się tylko do osiągnięcia szczytu, ale czerpania radości z każdego kolejnego kroku postawionego na tej właśnie, odpowiedniej górze. Nieistotne pozostanie dla nas czy będzie ciężko, czy napotkane ściany będą tak trudne do przebycia, że przebrnięcie przez nie zajmie nam dużo czasu. To wszystko straci swój sens w obliczu samej możliwości parcia przed siebie. To proces działania, który będzie nas skrupulatnie przybliżał do osiągnięcia wierzchołka marzeń, będzie stanowił dla nas największą wartość. Cel, sam w sobie.

Obdarzmy większą miłością proces, a nie cel.

Szczyt zawsze będzie się wyraźnie rysował w naszej głowie jako miejsce, na którym się znajdziemy, ale nie będzie to jedyny czynnik, który będzie nas motywował. My, będziemy cieszyli się nie z bycia bliżej końca naszej drogi, ale z możliwości przebywania na niej każdego dnia. Bez znaczenia, czy będziemy poświęcali na wspinaczkę godzinę, dwie czy cały dzień. Radość będzie sprawiała nam podróż, nie jej cel.

Adam Bielecki w swojej biografii wspominał, że nigdy nie traktował gór jako czegoś do „zaliczenia”. Jest to niewątpliwie doskonały przykład tego, jak my powinniśmy traktować nasze własne góry, po których wspinamy się każdego dnia i do których wierzchołków dążymy. Nie próbujmy ich odhaczać jak kolejną rzecz z listy do zrobienia, zupełnie zapominając o tym, co jest najważniejsze.

Radość z podróży. Proces. Szlak, a nie szczyt. Możliwość poznawania siebie. Obcowania i doświadczania z tym, co nas otacza i co spotykamy na naszej drodze. Zdobywanie doświadczeń i wyciąganie wniosków. Delektowanie się każdą napotkaną przeszkodą i cieszenie się niczym małe dziecko w momencie znalezienia rozwiązania. To jest prawdziwe piękno osiągania szczytów.

Nie o to chodzi, by złapać króliczka! Gońmy go!

Nie o to chodzi, by złapać króliczka

Jak śpiewali Skaldowie: „Nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go!”.

W tym jednym prostym zdaniu zawarta jest prawda, którą możemy bezprecedensowo kierować się w życiu. Niech “złapanie króliczka”, będzie tylko ukoronowaniem naszej długiej i nierzadko ciężkiej, ale satysfakcjonującej próby schwytania go.

Niech szczyt do którego dążymy, będzie naszą nagrodą za trud, jaki włożymy w jego zdobycie. Niech nie będzie jedyną ideą, jaka nam przyświeca, gdy rozpoczynamy pełną niewiadomych podróż. Kierując się tym tokiem myślenia, w którym widzimy tylko kres podróży, nigdy nigdzie nie dojdziemy. Najlżejszy podmuch zrzuci nas z drabiny prowadzącej do wyśnionego marzenia lub zburzy budynek, który uważaliśmy za nasze przeznaczenie i podporę naszego działania.

Miejmy się na baczności. Uważajmy, aby szczyt, do którego dążymy, ciągle znosząc trudy wspinaczki pod górę, okazał się tym właściwym. Nieprzyjemnie byłoby wejść, stanąć na samej górze i z wielkim przestrachem uświadomić sobie, że…

Pomyliliśmy góry, a ta właściwa rysuje się daleko na horyzoncie.

szczyt

Jeden z najpopularniejszych przedsiębiorców świata i osobistość, której nikomu nie trzeba przedstawiać – Gary Vaynerchuk, wielokrotnie podkreślał, że jego cel kupienia drużyny sportowej New York Jets, jest mniej ważny, od dążenia do ich nabycia. To proces realizacji sprawa mu większą radość niż końcowy cel.

Zwróćmy uwagę, aby ściana, na której opieramy naszą drabinę do marzeń, była tą odpowiednią. Idealnie dla nas dobraną oraz zbudowaną na solidnych fundamentach. W przeciwnym wypadku każdy delikatny powiew wiatru, spowoduje jej rozpad i nasz upadek. Bez względu na to, jak wysoko już będziemy. Pokochajmy proces w każdej jego postaci i zaakceptujmy trudności, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Pamiętajmy, że wcale nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale o czerpanie radości z możliwości pogoni za nim. Znalezienie swojego szarego i małego życiowego futrzaka, za którym gonitwa będzie dla nas ekscytującą przygodą, to pierwszy krok na drodze do wewnętrznego spełnienia.

Wszystkie stopnie piramidy dietetycznej zostały uzupełnione. Zagadka została rozwiązana, a Ty drogi czytelniku, możesz przystąpić do działania, już teraz! Jednak należy jeszcze wspomnieć o jednym czynniku, scalającym wszystkie napisane wcześniej informacje. To nasze nawyki, zwyczaje oraz preferowany styl życia.

Punkt ten obejmuje wszystkie pozostałe piętra piramidy. Dlatego więc jest on najważniejszy. Ważniejszy od przyjmowanej energii, makroskładników czy czegokolwiek innego. Na pozór może wydawać się, że to tylko brednie. Czcze gadanie, niemające większego sensu i pozbawione jakichkolwiek konkretnych, cennych informacji. Jednak w rzeczywistości i w życiu każdego z nas, odgrywa on bardzo ważną rolę. Bez niego, nigdy nie będziemy w stanie zrealizować naszego celu.

Styl życia determinuje nasz końcowy, sylwetkowy sukces.

Na czynnik określany jako szeroko pojęty styl życia, składa się przede wszystkim jeden bardzo ważny aspekt. Wszelkie działania, jakie podejmiemy tracą swój sens, jeśli nie będziemy ich w stanie utrzymać przez długi czas w naszym życiu lub nawet podczas całego czasu jego trwania. Możemy mieć idealny plan dopasowany w każdym szczególe, ale jeśli nie będziemy go sukcesywnie realizować i znajdzie się on poza zasięgiem naszych możliwości, to na nic zda się jego perfekcja.

styl życia

Rozpatrując ewentualne drogi do osiągnięcia celu sylwetkowego zapominamy, jakie jest życie. To pełne niewiadomych i niepoznanych przez nas wypadków. Nigdy nie wiadomo, co wydarzy się jutro lub za miesiąc. Tym samym, musimy brać pod uwagę wszelkie zmienne, na które nie do końca mamy wpływ. Przykładem może być wyjście do kina czy rodzinna uroczystość. Jeśli jesteś w toku wielkich przygotowań do prestiżowych zawodów, to prawdopodobnie będziesz unikał takich okazji jak ognia. Jeśli jednak jesteś prostym człowiekiem, tak jak ja i wiele innych osób, które chcą zmienić coś w swoim życiu, to nie odmówisz sobie tej przyjemności. Nie powinno się jednak traktować tego jako wymówki do odejścia od planowanego postępowania i zaprzestania realizacji planu.

Przestań tworzyć chore żywieniowe nawyki! Po prostu żyj zdrowo!

Rozpatrywanie swojego planu żywieniowego w kategoriach „stosuję” i „nie stosuję”, może być prawdziwie szkodliwe. Buduje to niezdrowe relacje z otoczeniem oraz postrzeganiem „diety”. Nagle w naszej głowie dochodzi do głosu myśl, która raczy nas karcącymi komunikatami, gdy tylko zrobimy coś „poza planem”. To niezdrowe traktować swój plan jako jedynej i prawdziwej drogi do osiągnięcia celu, i z uporem się w niego zapatrywać. Eric Helms twórca omawianej piramidy trafnie to określił. Parafrazując jego słowa, zakomunikował, że osoby, które zamiast planowanego jabłka zjedzą banana, rozpatrują to w kategoriach wielkiej porażki, co w rezultacie może prowadzić do zjedzenia dużej pizzy z powodu rozpaczy. To być może dość zabawny i mocno przerysowany przykład, jednak zdarzający się naprawdę bardzo często w „dietetycznym” otoczeniu. Myślenie o swoim planie w systemie zero-jedynkowym jest bardzo niebezpieczne i pozbawia nas wszelkiej elastyczności w kontynuowaniu kształtowania sylwetki.

nawyki żywieniowe

Jakikolwiek brutalny podział jedzenia na „dobre” i „złe” prowadzi przede wszystkim do niezdrowych relacji z żywieniem. W konsekwencji może się to przełożyć na zaburzenia odżywiania. Tak naprawdę nie ma złej żywności. Każdy produkt przez nas spożywany, jest jedzeniem, które niesie ze sobą daną ilość energii. Różnica polega na jego składzie oraz wartości odżywczych, jakie nam przekazuje. Istotnym problemem nie jest zjedzenie słodkiej przekąski, ale fakt, że nie ma ona w sobie zbyt wielu cennych mikroelementów. Dlatego więc jest „zdrowa” żywność, ale nie ma „złej”. Można ją ewentualnie określić, jako „mniej zdrową”.

Produkty rekreacyjne również muszą mieć swój udział w planie żywienia. Rygorystyczny plan i idealnie rozpisana dieta prezentuje się naprawdę dobrze tylko na papierze lub ekranie komputerów. Rzeczywistość zawsze weryfikuje wszelkie idealizacje i pokazuje im, gdzie jest ich miejsce. Szczególnie my – amatorzy, entuzjaści zdrowego trybu życia i prawdziwi pasjonaci aktywności, nie musimy narzucać na siebie nadmiernych restrykcji! To zupełnie niepotrzebne działanie. Dlaczego mamy utrudniać sobie życie, które pomimo swojej wspaniałości i tak nie jest łatwe?

Kontrola postępów jest kluczem, do podejmowania świadomych decyzji.

Styl życia to również wszelkie narzędzia, za pomocą których możemy kontrolować postępy oraz sukcesywnie realizować kolejne kroki w drodze do naszego celu. Powinniśmy wziąć to pod uwagę podczas układania swojego planu. Waga kuchenna oraz ta do pomiaru masy ciała, już na samym początku może okazać się niezbędnym wyborem. Długopis i kartka lub elektroniczny dziennik do spisywania swojej wagi ciała i kontrolowania jej to również trafna pomoc. Koniecznym narzędziem mogą być również aplikacje na telefon, służące do zapisywania produktów, jakie spożywaliśmy i uzyskiwania odpowiedzi, ile w ten sposób energii przyjęliśmy.

Instrumenty te mogą okazać się bardzo pomocne w naszym działaniu i również powinno się je uwzględnić. Aby podkreślić wyższość stylu życia nad fundamentem piramidy, warto zwrócić uwagę na pewien ważny fakt. Możemy dość dobrze określić nasze dobowe zapotrzebowanie, ale bez odpowiednich narzędzi do kontrolowania ilości spożytej energii, informacja ta będzie zbędna. Nie będziemy umieć jej odpowiednio wykorzystać.

Bliscy mogą być nieocenionym wsparciem.

Wszelkie relacje z otoczeniem oraz kontakty z bliskimi to kwestia, na którą również należy zwrócić swoją uwagę. Nie bez powodu podaje się informacje świadczące o tym, że na długość naszego życia, ma również wpływ poczucia samotności. Im dłużej i bardziej ją odczuwamy, tym długość naszego życia może się skracać. Z praktycznego punktu widzenia, trudne do wyobrażenia jest funkcjonowanie na co dzień pośród ludzi, którzy nas nie rozumieją i z którymi nie możemy się odnaleźć wspólnych tematów do rozmów. Budzi to niezdrowe relacje, prowadzi do wycofania się, izolacji, a nawet chorób psychicznych.

Jestem daleki od twierdzenia, że powinniśmy dążyć do zaspokojenia potrzeb bliskich, gdyż jest to dość ryzykowne podejście. Jednak próba porozumienia się z nimi i wytłumaczenia im na czym polega to, czym się zajmujemy i do czego dążymy, może okazać się prawdziwym rozwiązaniem naszych problemów. Wsparcie ze strony bliskich osób potrafi być nieocenionym narzędziem, w dążeniu do zdrowej i pięknej sylwetki oraz spełnionego życia.

Wszystko, co robimy, musi uwzględniać to, jak żyjemy.

Wobec tego stwierdzenia traci swoje znaczenie każdy stopień piramidy, którą tak doskonale już poznaliście. Na nic zda się wyliczanie zapotrzebowania kalorycznego, ustalanie podziału makroskładników, podaż mikroelementów, częstotliwość spożywanych posiłków i ewentualna suplementacja, gdy zapomnimy o naszym życiu. Nie jesteśmy zawodowcami. Nie musimy wybierać między rodziną a sukcesami. Śmiem twierdzić, że nawet w ich przypadku, da się to pogodzić. Pamiętajmy, że nasze wszelkie dietetyczne oraz treningowe działania, to dodatek do naszego życia. Jego przyjemna, czasami trudna i męcząca, ale na pewno satysfakcjonująca część. Niesamowita podróż, ale nie katorga, męka i ciągły reżim.

zwyczaje

Styl życia, nasze nawyki oraz zwyczaje to główny faktor, determinujący czy uda nam się doprowadzić do końca projekt, którego się podjęliśmy.

Jeśli nie zdołamy dopasować naszego planu żywieniowego i treningowego do naszej codzienności oraz wszelkich zmiennych w niej zachodzących, to cały plan nadaje się do kosza. Nawet jeśli jest on pozornie idealny.

Uwzględniajmy w swoim planie wszelkie niespodziewane sytuacje. Nie bądźmy przesadnie skrupulatni i nie liczmy wszystkiego, co spożywamy, co do grama. Nie frustrujmy się, gdy z końcem dnia, „cyferki” nie będą zgadzać w naszym dzienniku żywieniowym. Dbajmy o bliskich i zwracajmy uwagę na to, co ważne. Być może wyjście z rodziną na miasto to najlepsze, co Cię spotka tego dnia? Dlaczego więc masz sobie tego odmawiać z powodu Twojej diety? Zawsze istnieje jakaś alternatywa. Ten świat nie jest zero-jedynkowy. Jedzenie w restauracji, nie oznacza łamanie planu. Twój plan powinien to uwzględniać. Nie traktuj tego jednak jako wymówki do ciągłych odstępstw i nieprzestrzegania swojej własnej drogi.

Krótkoterminowe patrzenie na siebie to najgorsze, co może nas spotkać. Unikajmy tego. Zawsze stawiajmy siebie i swoje działania w perspektywie kolejnych lat, a nawet całego swojego życia. Niech każdy dzień prowadzi nas do wielkich rzeczy, które możemy osiągnąć w przyszłości. Niech te małe kroki determinują osiągnięty szczyt za jakiś czas. Planujmy, bądźmy cierpliwi i sukcesywnie zbliżajmy się do swoich celów w pełni zdrowia.

To jest właśnie styl życia. Zdrowy, rozsądny i prowadzący nas do spełniania najskrytszych marzeń.

#kolejne artykuły