Brutalna rzeczywistość - czy jesteśmy na nią skazani? | worldmaster.pl
#

Życie w bezpiecznej bańce szczęścia i wiecznego komfortu jest na pewno miłe i aż nazbyt przyjemne. Byłoby to wielce pożądane zachowanie, gdyby nie jeden, mały szczegół. W ten sposób nie da się żyć, nie mówiąc już o jakimkolwiek dużym sukcesie. Na tej właściwej drodze, nie raz znajdzie się ona – brutalna rzeczywistość.

Teraźniejszość istotnie bywa okrutna. Niejednokrotnie karci nas swą ojcowską ręką, którą sprawuje pieczę nad naszym życiem. Jej okrucieństwo objawia się zazwyczaj w najmniej spodziewanych dla nas momentach. W okresach, w których wydaje nam się, że możemy wszystko, a droga do osiągnięcia celu jest łatwiejsza niż nigdy dotąd. Być może właśnie dlatego jesteśmy przez nią karani. Za zbytnią zuchwałość we własnych poczynaniach i niemalże bezczelność w procesie postrzegania wspinaczki na szczyt.

Szczególnie brutalnym jest nasz pierwszy kontakt ze strofującą nas dłonią rzeczywistości. Pomijając nikłe i delikatne spotkania z nią w dzieciństwie, kiedy to okazało się, że mama jednak nie kupi nam wszystkiego, czego sobie tylko zapragniemy lub koleżanka (przecież nie dziewczyna! „Wszystkie dziewczynki są fuj!”) z piaskownicy nie odda nam swoich zabawek, pierwszy kontakt z czyhająca na nas rzeczywistością, często pojawia się po ukończeniu szkoły średniej.

Październik… Koniec sielanki. Pora na rzeczywistość.

To był istny, gorący czas dla wszystkich tegorocznych maturzystów. Dla jednych maj kojarzy się z pięknie budzącą się do życia naturą. Osobiście zawsze wiąże go ze swoimi urodzinami a każdego roku, tysiące dziewiętnastolatków, najchętniej wyrzuciłoby go z kalendarza. Najczęściej jednak rzeczywistość ukazuje swoją przewrotność w tym aspekcie. Staje się dla nas łagodna niczym potulny baranek. Okazuje się, że nasz ogromny stres i nieprzespane noce, nie znalazły swojego uzasadnienia w teraźniejszości. Dni egzaminów przebiegły sprawnie i bez większych komplikacji. Rzeczywistość po raz kolejny, sprytnie zwiodła tysiące młodych ludzi.

Po otrzymanych wynikach, radościach lub rozczarowaniach, łzach szczęścia lub smutku, nadchodzi okres gorączkowych rozmyślań i ważnych wyborów. Toczenie długich debat i burzliwych rozmów na temat wyboru uczelni z bliskimi i przyjaciółmi, staje się chlebem powszednim w wielu domach. Nieumiejętność zadecydowania spędza nam sen z powiek a od pytań zadawanych na forach czujemy, że jesteśmy bliscy obłędu. W końcu po wielu godzinach przemyśleń podejmujemy decyzje. Wybieramy „tę jedyną, wyjątkową” uczelnię. Oczywiście znajdującą się w innym mieście. Niemal skaczemy z podekscytowania, nie mogąc doczekać się października i spełniania swoich marzeń!

Wolność! Samodzielność! Tak!

wolność

Pakujemy torby ze swoimi rzeczami, mama otrzymuje od nas niemal wymuszonego całusa i już siedzimy w aucie – prawdziwym wehikule mającym nas zanieść w inne, lepsze czasy. Docieramy na miejsce dwa dni przed rozpoczęciem zajęć. Małe mieszkanie w starym bloku. Tata pomaga nam się rozpakować, daje w rękę trochę gotówki, ściska nam dłoń (ach, ta męska twardość!) i wychodzi, zostawiając nas samych, mogących rozkoszować się wolnością i samodzielnością.

Mija dzień, drugi, zaczynamy studiować, poznajemy nowych ludzi i czujemy się świetnie. Jednak po tygodniu, dwóch, a może po miesiącu, w końcu przychodzi spotkanie oko w oko, ze skrywanym do tej pory obliczem rzeczywistości. Wyrasta przed nami niczym niewidzialny blok betonu z kpiąco rozciągniętymi ustami, niemal pytającymi: „Nie spodziewałeś się mnie, prawda?” a my jesteśmy przerażeni, nie wiedząc co czynić i jak się zachować. W końcu to nasze pierwsze spotkanie a obok nie ma mamy ani taty, którzy mogliby nam pomóc. Jesteśmy zdani wyłączni na siebie.

Wolność…  Samodzielność…  Nie…

rozpacz

Czym więc jest owa brutalna rzeczywistość i jak się objawia?

Obrazowo mówiąc jest to punkt, w którym uświadamiamy sobie, że życie nie jest tylko kolorowe, sprawiedliwie i pozbawione wszelkich problemów. Czytając wiele moich tekstów, można odnieść wrażenie, że życie to istna sielanka pełna radości, szczęścia i wiecznego spełnienia. Wydawać by się mogło, że wystarczy czegoś chcieć i uparcie dążyć do celu, aby go osiągnąć. A wesołe i roześmiane ptaszki, zabiorą nas na swoich skrzydłach do wiecznej krainy szczęścia…

Właśnie jakoś tak nie do końca to wszystko wygląda, prawda?

Cóż. Życie nie jest lekkie. Rzeczywistość wielokrotnie zaskakuje nas swoją brutalnością i sprowadza nas na ziemię szybciej, niżbyśmy mogli się tego spodziewać. Najczęściej jej potępiającą dłoń oglądamy w momentach, kiedy wszystko zdaje się toczyć niemal idealnie. Wtedy ni stąd, ni zowąd wyrasta przed nami całe morze problemów, a my zaczynamy zastanawiać się, skąd się to wszystko wzięło.

Młodzi skazani na karcącą dłoń?

Wbrew pozorom, ale to wcale nie tylko młodzi są nią zagrożeni. Może spotkać każdego z nas, w każdym momencie. Przykład młodych ludzi pasuje tutaj idealnie, ponieważ zazwyczaj żyją oni w bezpiecznej bańce bezpieczeństwa, nieskalaną dotykiem prawdziwego świata. Dopiero gdy kończą szkołę średnią, – co dla mnie osobiście oznacza realny, dorosły wiek –  i decydują się na upragnioną wolność, zderzają się ze ścianą o nazwie brutalna rzeczywistość. Mama nie wypierze, nie posprząta i nie ugotuje. Tata nie podwiezie na uczelnie ani z niej nie odbierze. Nagle okazuje się, że nauka przestała być jedynym obowiązkiem. Dochodzi do tego jeszcze dbałość o mieszkanie i nierzadko – chęć zarobienia gotówki. Z dnia na dzień trzeba połączyć naukę z pracą i domowymi obowiązkami.

brutalna rzeczywistość

Raz po raz wyrastają przed nami nowe trudności, a my coraz częściej czujemy się jak na torze przeszkód, w którym ktoś niewątpliwie z nas nieustannie kpi. Zaczynamy tęsknić za dawnym życiem, marzymy, aby do niego powrócić. Rezolutniejsi prędzej czy później nauczą się swojej nowej rzeczywistości, przystosują się do niej, a w końcu zaczną posuwać się naprzód, starając się przewidzieć, gdzie pojawi się następna przeszkoda. To ci, którzy osiągną sukces. Inni, będą nieustannie przygniatani wielką, szorstką dłonią rzeczywistości i wciskani w błoto, razem ze swoimi niezrealizowanymi marzeniami. To ci, których sukces na zawsze pozostanie tylko w ich głowie.

Rzeczywistość jest okrutna, czy to My jesteśmy ślepi?

Pomimo tego, że życie nie jest lekkie, a rzeczywistość w istocie ma swoją brutalną twarz to zauważmy, że czasami to my odpowiadamy za wszelkie niespodziewane trudności. Często nie chcemy zauważać czyhających na nas problemów, czających się gdzieś w mroku przyszłości. Wolimy błędnie przekonywać siebie, że wszystko jest i będzie idealnie, zamiast zacząć dostrzegać świat takim, jakim jest. Im prędzej dostrzeżemy problem i trudność, jakie niesie ze sobą prawdziwe życie, tym lepiej będziemy mogli się do tego przygotowywać. Nie myślenie o problemie, nie spowoduje jego zniknięcia.

Żyjemy w wyimaginowanym świecie, wyidealizowanych ludzi. Błędnie zakładamy, że wszystko nam się należy i wszystko możemy zdobyć. Odnosząc się do przykładu maturzystów – żyjąc w bezpiecznej i komfortowej strefie szkolnej, wydaje im się, że świat poza nią też jest równie kolorowy i jedynym problemem na nich czekającym, jest niezaliczenie egzaminu. Wtedy przychodzi pierwszy kontakt z rzeczywistością i uświadomienie sobie, że życie jednak potrafi być bardziej brutalne niż dotychczasowa „jedynka” z matematyki.

Życie nie jest sielanką. Rzeczywistość nie zawsze jest miła i przyjemna, ale warto walczyć o to, żeby taka była. Swoim nastawieniem, zachowaniem i pracowaniem na swój sukces. Pomimo swej bezwzględności i surowości, życie jest piękne. Ze wszystkimi swymi urokami. Nie każdy musi akceptować taki stan rzeczy, jednak bardzo dobrze radzę to sobie uświadomić i się z tym pogodzić. Bo brutalna rzeczywistość nie dopuszcza do siebie lamentowania i skarg.

To kolejna lekcja, jaką daje nam życie – zadbaj o siebie, bo nikt inny tego za Ciebie nie zrobi. Nawet Twoja mama.

Nikt jeszcze nie znalazł odpowiedzi jak unikać karcącej dłoni życia. Nawet ludzie, którzy już ją spotkali, nieustannie na nią wpadają – czasami każdego dnia. Również ci podziwiani na całym świecie, ciągle lawirują między kłodami, rzucanymi im pod nogami. Czasami się przewrócą, ale zawsze otrzepują kolana i biegną dalej zważając, aby ponownie nie popełnić tego samego błędu. Śmiem twierdzić, że wielcy tego świata cieszą się z możliwości ujrzenia po raz kolejny, drapieżnej dłoni życia. Oni doskonale wiedzą, że upadek, który może ich spotkać, wcale nie jest taki zły, jak wydaje się to pozostałej części społeczeństwa. Rozumieją, że jeden upadek może nauczyć ich więcej, niż przejście tysiąca kroków bez żadnego szwanku.

Im częściej brutalna strona rzeczywistości Cię napotka, tym więcej będziesz o niej wiedział, a to znaczy, że będziesz mógł się lepiej przygotować na jej spotkanie. Nie da się jej uniknąć. Pamiętasz szkolne lekcje? To jest właśnie Twój sprawdzian. Prawdziwy test życia. Radzę Ci się na niego przygotować i nie zapominać materiału. Poprawki może już nie być, bo życie nie zatrzyma się, nie pochyli nad Tobą i nie zapyta, jak się czujesz. Ono zawsze pobiegnie dalej, śmiejąc się w głos. Do Ciebie należy decyzja, czy za nim popędzisz, czy poddasz się, zostając w tyle.

Posłuchaj kolego! Jesteś szczęściarzem!

Jednak nawet zważywszy na niezależność i bezwzględność życia, to jest ono piękne. Choćbyśmy mieli to szczęście sami sobie z niego wyrwać własnymi rękoma, to warto to zrobić. Za wszelką cenę. Nie ważne, czy czasami nas przygniata i przytłacza, czy codzienność wydaje nam się szara. Życie i rzeczywistość jest dokładnie taka, jaką chcemy ją widzieć. I choć brzmię jak wątpliwej jakości kaznodzieja, to proszę zrozummy, że życie jest niesamowicie pięknym darem. Rozjaśnijmy uśmiechem każdy napotkany problem. W każdej przeszkodzie dostrzeżmy promyk słońca i podążajmy za nim, czyniąc z niego nasze poczucie ciepła w trudnych, życiowych chwilach. Nośmy z dumą i radością w sercu brzemię, jakim nas obarcza. Pokażmy życiu, że je doceniamy, kochamy i nie ugniemy się pod jego ciężarem.

rzeczywistość

A ty młody kolego, który tak samo jak ja, masz to niesamowite szczęście życia, pozbawionego obciążającego bagażu – wykorzystaj je! Pomimo zderzenia się z prawdziwą rzeczywistością, nikt nie powinien być bardziej szczęśliwy niż Ty, który właśnie dziś, skończyłeś szkołę lub uczelnię i…

Jesteś wolny, nieobarczony niczym, poza własnymi przekonaniami. Zrozum, że ja i Ty, jesteśmy w najpiękniejszym wieku naszego życia.

Nie mamy żadnych zobowiązań. Dzieci i kredyty są nam zupełnie obce. Nikomu nie przysięgaliśmy wierności. Możemy żyć tak, jak chcemy. Ten czas to chwila na realizacje swoich marzeń. Na rozpoczęcie przedsięwzięcia, o którym zawsze marzyłeś. Zrobienie rzeczy, która do tej pory wydawała się surrealistyczną wizją. Działaj. Zrób teraz albo nie zrobisz tego nigdy. Uwierz, że nigdy później nie będzie to łatwiejsze.

Rzeczywistość i tak dopadnie Cię w swoje krwiste, twarde szpony. Dlatego może lepiej, żebyśmy spotkali ją podczas spełniania swoich marzeń, aniżeli pragnień swoich rodziców, prawda?

To ogromna siła, o której rzadko kto, zdaje sobie sprawę. Obecna w naszym życiu od momentu naszych narodzin aż do śmierci. Nie ogranicza jej nic i nikt. Tylko my sami jesteśmy odpowiedzialni za jej wpływ na nas i nasze życie. Komunikaty, słowa, niepohamowana moc – cztery wyrazy, jedno znaczenie. Nasze życie.

Słowa mają moc. Niosą ze sobą ogromną siłę, która ma w sobie wystarczająco dużo energii, aby zmieniać nas i cały świat, na którym żyjemy. Masz pełne prawo w tym momencie się ze mną nie zgodzić. Możesz również przypisać mnie do grupy pseudomotywatorów, próbujących zwrócić na siebie uwagę rewolucyjnym komunikatem. Wierzę jednak, że jesteś człowiekiem ambitnym i z ochotą poznasz moje stanowisko oraz niezbite argumenty, przemawiające za głoszonym przeze mnie poglądem.

Nierozłączna część życia.

moc

Wyrazy towarzyszą nam od zawsze, w każdej dziedzinie naszego życia. Podczas mówienia, pisania, słuchania, oglądania. Cokolwiek robimy, posługujemy się komunikatami, na które składają się słowa. Stały się w tak wielkim stopniu nierozłączną częścią naszego życia, że na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z ich wielkości i wspaniałości. Można rzec, że słowa nie są częścią życia, ale oznaczają życie. Niesłychanie trudne do wyobrażenia jest życie pozbawione komunikatów. Choć mowa ciała i gesty mówią o nas wiele w konkretnych sytuacjach, to stanowią one uzupełnienie naszych myśli, przekazywanych rozmówcy.

Słowa tworzą komunikaty, które odbiera nasz mózg. Ta część naszego ciała, która jest odpowiedzialna za wszystko, co dzieje się w naszym życiu. Począwszy od odczuwania bólu, na realizowaniu marzeń kończąc. Umysł jest naszą najpotężniejszą bronią w walce ze wszystkim, co nas otacza. Natomiast słowa, potrafią go rewelacyjnie stymulować. Kierują jego decyzjami. Choć to on ma w sobie przepotężną moc do wszelkich życiowych zmian, to jest zależny od komunikatów, które nim kierują. Z kolei na komunikaty, którymi się otaczamy, mamy wpływ My.

Mając na uwadze powyższe zależności oraz powiązania, w pełni słuszne jest stwierdzenie, że tylko My mamy kontrolę nad własnym życiem. Oczywiście dopiero wtedy, gdy jesteśmy w stanie ujarzmić docierające do nas komunikaty.

Komunikaty = nasza reakcja.

Warto zdać sobie sprawę, że znaczenie słów i ich nacechowanie emocjonalnie jest dokładnie takie, jakie chcielibyśmy, aby było. Pod tym względem są one ambiwalentne. Z jednej strony mogą być pozytywne i tym samym nastrajać nas radośnie do życia i czekających zadań, a z drugiej potrafią skutecznie zniszczyć nasze zamiary osiągnięcia celu. Jednak ich charakter nie jest kwestią losową lub wypadkową rządzących sił. Tylko my sami oraz nasze własne myśli, odpowiadają za to, jak odbierzemy docierający do nas komunikat. Jest to swoiste koło zależności.

Słowa trzymają w ryzach nasz umysł i decydują o jego decyzjach, ale to on odpowiada za to, w jaki sposób je odczytamy. Piękne zjawisko, dobitnie ilustrujące niesamowitą złożoność nie tylko ludzkiego ciała, ale przede wszystkim ludzkiej psychiki, której nie da się tak po prostu opisać i zunifikować.

słowa

Zauważmy, że za każdym razem – cokolwiek usłyszymy, zobaczymy, powiemy, przeczytamy – ustosunkowujemy się do tego. Na każdy komunikat do nas docierający, przypada przynajmniej jedna emocja się w nas budząca. Zazwyczaj jest to cała paleta barwnych wewnętrznych odczuć, zmieniających się jak w kalejdoskopie. Zjawisko to porusza całą lawinę późniejszych zdarzeń i naszych działań. Każde słowo oznacza reakcję ze strony naszego ciała oraz psychiki. Nie musi być to wcale ekspresjonistyczne wyrażanie swojego niezadowolenia lub radości. Równie dobrze może to  być myśl znikająca po ułamku sekundy, której nie zdążymy nawet sprawnie zarejestrować lub uczucie, które nie zawsze potrafimy dobrze zinterpretować.

Cokolwiek czujemy lub jakkolwiek reagujemy – słowo zawsze wywołuje w nas odpowiedź. Nawet jeśli robimy to w sposób nieświadomy. Posługując się przykładem z życia każdego z nas zaobserwujmy, iż krytyka, obelgi i wyzwiska kierowane w naszą stronę „bolą”. Natomiast pochwały i miłe słowa „cieszą”. Dzieje się tak właśnie dlatego, że słowa mają moc. Komunikaty wpływają na nas w mniejszym lub większym stopniu, w zależności od jednostki, ale zawsze wywierają na nas wpływ. W jakim natężeniu występuje to zjawisko oraz jak konkretnie reagujemy na dane treści, zależy od indywidualnych wartości, zasad i specyfiki każdego z nas. Nie zmienia to jednak faktu, że jakikolwiek wyraz do nas docierający, wywołuje naszą reakcję. Pamiętajmy, że obojętność również jest reakcją ze strony naszego ciała.

Znaczenie słowa determinuje Twój stosunek do niego.

Przestrzegałbym przed traktowaniem tego tekstu jako mojej zwykłej, czczej gadaniny niewnoszącej nic konkretnego do życia. Poprawne zrozumienie tego zjawiska oraz uświadomienie go sobie, potrafi wprost w niewyobrażalny sposób zmienić nasze życie na lepsze. Wszelkie nasze problemy, które nastręczają nam tylu trudności i przykrości w ciągu dnia, nie są złe z natury. Można rzec, że wszystko, co nas otacza, jest neutralne. Nie jest ani złe, ani dobre. Ani pozytywne, ani negatywne. Tylko nasze własne odczucia i indywidualne zinterpretowanie docierających do nas komunikatów, na podstawie osobistych wartości, zasad oraz doświadczeń, jest odpowiedzialne za nasze reakcje oraz stan emocjonalny.

Docierając do sedna sprawy, można z całkowitym przekonaniem rzec, że odpowiedni stosunek do słów i umiejętne ich stosowanie, może pozwolić nam wspiąć się na wyżyny poznania naszego istnienia. Nie mam na myśli słów tylko wypowiadanych albo tych widzianych gołym okiem. Przede wszystkim to, jak potrafimy rozmawiać z samymi sobą we własnym wnętrzu i jak rozpatrujemy otrzymane komunikaty, czyni nas ludźmi, za których jesteśmy postrzegani.

Jeśli do wszystkiego masz negatywny stosunek i każdy komunikat traktujesz jako obelgę, to Twoje życie nie będzie ani szczęśliwe, ani spełnione. Być może dzieje się tak na podstawie Twoich złych doświadczeń z dzieciństwa. Dlatego tak ważne jest odpowiednie ukierunkowanie słów, którymi posłużysz się, aby przekonać samego siebie, że dzieciństwo minęło, a Ty jesteś już innym, starszym człowiekiem. Prawdziwe wspaniałości, dzieją się jednak wtedy, gdy zwrócimy uwagę na przeciwległy koniec omawianego zjawiska.

Odpowiednie zaprogramowanie siebie, poprzez dobór odpowiednich komunikatów oraz reakcji na te otrzymane, może wywindować nasz poziom szczęścia oraz całe nasze życie na nieznany dotąd poziom. Okazać się może, że dzięki z pozoru tak codziennej i błahej rzeczy, jaką są słowa, możemy osiągnąć wyżyny ludzkiego istnienia, z których jest już niedaleko do wymarzonych szczytów.

Słowa. Niepohamowana moc naszego życia.

Jeśli nadal w gronie moich drogich czytelników znajdują się niedowiarkowie i sceptycy, traktujący moje słowa w kategoriach naiwności to proszę, abyście zastanowili się i odpowiedzieli we własnym wnętrzu na jedno, kluczowe pytanie. Brzmi ono:

Co Was w życiu bardziej bolało – ból fizyczny czy ból psychiczny?

Ból fizyczny jest łatwiejszy w pokonaniu, bo w walce z nim może pomóc nam lekarz, środki przeciwbólowe, operacja czy szereg innych, zewnętrznych czynników. Natomiast ból psychiczny jest sprytny. Siedzi głęboko zakorzeniony w nas i jedyną osobą, która może go powstrzymać, jesteśmy my sami. Nikt inny nie może zrobić tego za nas. Dlatego oprócz cierpienia, jakie za sobą niesie, jest bardzo trudny w zdetronizowaniu i uciszeniu. Jednak w potyczce z nim, skutecznie mogą pomóc słowa. Ta sama forma przekazu, która zapewne ten ból wywołała. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie go skutecznie pokonać i nad nim zapanować, nie dając mu dojść ponownie do głosu.

komunikaty

Słowa istotnie mają moc. Kreują nasze zachowania, reakcje oraz emocje. Stoją za naszym zdenerwowaniem, szczęściem, a także porażką i sukcesem. To one kontroluję nasze myśli, ale dzięki umysłowi możemy zdecydować, jaki będzie nasz stosunek do nich. Nie jest fałszem, że jedno słowo potrafi zmienić całe życie człowieka. Jedna rozmowa może rzutować na nasze działania w przyszłości. Jedna książka z tysiącami słów potrafi nas diametralnie zmienić. Wszystko, co nas spotyka, przejawia się poprzez słowa i komunikaty do nas kierowane. Odpowiednie i świadome pokierowanie nimi, może zamienić nasze usłane trudnościami życie, w prawdziwą dżunglę szczęścia, w której wszystko, co nas otacza, będziemy postrzegali jako największy dar z niebios. Nawet ten tekst odpowiednio przez Was zrozumiany, może wzbudzić w Was świadomość. Zrozumienie, które zaprocentuje pochyleniem się nad omawianym tematem, a w konsekwencji nad zmianą całego życia na lepsze.

Będę bardzo szczęśliwy, jeśli tym artykułem położę pierwszą, małą cegiełką pod fundamenty Waszych życiowych zmian. Bądźcie świadomi komunikatów do Was docierających. Tym samym zapanujecie nie tylko nad swoimi emocjami oraz reakcjami, ale także nad całym swoim życiem.

Duża wiedza oraz prawdziwa mądrość to cechy istotnie pożądane przez wielu ludzi. Choć jest to zjawisko wprost rewelacyjne, to pragnę zwrócić Waszą uwagę, że i takie działanie może nieść ze sobą pewne ryzyko. Mam jednak nadzieję, że mądrość jest z Wami i nigdy nie zaprzestaniecie z jej korzystania.

Zdobywanie wiedzy i ciągłe poszerzanie znajomości otaczającego nas świata, to prawdziwy klucz do osiągnięcia sukcesu i uzyskania harmonii w życiu. Pozwala nam to zrozumieć zjawiska, dziejące się na naszych oczach, odpowiednio interpretować rozgrywające się wydarzenia oraz posiadać właściwe nastawienie do otaczającego świata. Wiedzę nabywamy poprzez czytanie, oglądanie, słuchanie i doświadczanie. Bez większego znaczenia pozostaje fakt, w jaki sposób to robimy. Najważniejsze jest pragnienie nieustannego i niepohamowanego rozwoju oraz podążania za nim. Wiedza to klucz do szczęśliwego i spełnionego życia…

Ale czy na pewno?

Choć punkt widzenia, który za moment ukażę, jest być może trochę przekoloryzowany, a jego sens delikatnie odbiega od racjonalnych zjawisk, to jednak ma on w sobie pewną dozę prawdy. Nie powinno się więc odbierać mu znaczenia. Z drugiej jednak strony, przestrzegam wszelkich entuzjastów takiego poglądu, aby z niego nie korzystali. Pomimo jego interesującej natury, nie jest on godny naśladowania.

Wiedza to przekleństwo?

Nie chodzi mi tu wcale o pozyskanie informacji od nieczułego lekarza o naszej śmiertelnej chorobie i kilku tygodniach pozostałego życia. Również wiedza dotycząca zdrady naszej ukochanej osoby, kradzieży lub czegokolwiek negatywnego, faktycznie może być przekleństwem, ale skupia się ona na dość przyziemnych problemach. Poprzez zastosowanie słowa „wiedza” mam na myśli posiadanie pewnej mądrości w danej dziedzinie życia lub nauki.

Wydawać by się mogło, że im więcej wiemy, tym bardziej szczęśliwsi powinniśmy być. Przecież nieustannie przesuwamy granice poznania i zdobywamy kolejne poziomy wtajemniczenia, niedostępne dla większości ludzi. Niestety, bardzo często wygląda to zgoła inaczej. Trzeba uświadomić sobie, że niemożliwe jest zdobycie „całej wiedzy” w danej dziedzinie. Nigdy nie możemy znać, wiedzieć i umieć wszystkiego. Dlatego dla osób poznających dany dział i zagłębiających się w niego coraz bardziej, ta świadomość może okazać się bardzo frustrująca.

„Im dalej w las, tym więcej drzew”.

wiedza to przekleństwo

Można powiedzieć, że im lepiej poznajemy dane zjawisko, tym mocniej doświadczamy jego rozległości i niemożliwości zrozumienia go w całości.

W zupełnym przeciwieństwie do przytoczonego przykładu, stoją osoby dopiero rozpoczynające zgłębianie danego tematu. Sugerując się zjawiskiem badanym przez dwójkę psychologów ze Stanów Zjednoczonych – Justina Krugera i Davida Dunninga, zwanym efektem Krugera-Dunninga – można rzec, iż osoby posiadające mniejszą wiedzę, ze względu na mniejszą znajomość tematu, łatwiej potrafią przeszacować swoje zdolności. Właśnie tę samą zasadę głosi wspomniana zależność:

„[…] osoby niewykwalifikowane w jakiejś dziedzinie życia mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności w tej dziedzinie, podczas gdy osoby wysoko wykwalifikowane mają tendencję do zaniżania oceny swoich umiejętności.”

Z tego więc powodu, większa wiedza może okazać się w pewnym stopniu przekleństwem, wynikającym ze świadomości ogromu informacji dotąd niepoznanych i frustracji, jaka temu towarzyszy. Natomiast mądrość w mniejszej dawce, może oznaczać zupełnie niepoprawną pewność siebie, ale także poczucie satysfakcji i radości.

Więcej informacji to więcej niepotrzebnych myśli.

Zwróćmy uwagę, że im więcej wiemy, tym więcej analizujemy. Abstrahuje od konkretnej dziedziny nauki. Odnieśmy to do każdej życiowej sytuacji. Wyobraź sobie, że idziesz na rozmowę kwalifikacyjną. Wiesz tylko, że przeprowadzi ją z Tobą mężczyzna w średnim wieku. Prawdopodobnie delikatnie stresujesz się, ale powtarzasz sobie, że „co ma być, to będzie”. Nie zadręczasz się niepotrzebnymi myślami, bo tak naprawdę nie mają one na czym się skupić.

Teraz przedstawmy drugą sytuację. Od bliskiej przyjaciółki pracującej w firmie, do której na stanowisko aplikujesz, wiesz doskonale, że Twój rozmówca to 42-letni rozwodnik, nie lubiący, gdy mu się przerywa, ceniący sobie elegancki ubiór i nienaganną umiejętność komunikacji. Nagle Twoje postrzeganie czekającej Cię rozmowy, zmienia się o 180 stopni. Zaczynasz myśleć, analizować i rozpatrywać każdy możliwy scenariusz tego wydarzenia. Pół dnia wybierasz odpowiedni strój, a drugi pół stoisz przed lustrem i ćwiczysz odpowiednie  wysławianie się. Z nadejściem nocy nie potrafisz nawet zmrużyć oka, a rano bardziej przypominasz upiora z Twoich nocnych koszmarów, aniżeli dwudziestoparoletnią, piękną kobietę. Nadmiar wiedzy a w konsekwencji zamartwianie się, w przeciągu doby doszczętnie Cię wyniszczyło.

Mądrość oznacza inność.

Większa wiedza niesie za sobą również większą mądrość. Oznacza to zazwyczaj większy bagaż doświadczeń, lepszą świadomość otaczających rzeczy oraz procesów dziejących się dookoła nas. To także może być naszym przekleństwem. Mało kto z otaczających nas ludzi czyta książki i zgłębia mechanizmy rządzące nami, i światem. Zazwyczaj nikt nie zadaje sobie trudu do kreowania własnych, logicznych i mądrych wniosków. Większość podąża za szarą masą podobnych im ludzi, tworząc jeszcze liczniejszą większość.

mądrość

Prawdopodobnie osoby posiadające większą wiedzę są inne. Często zupełnie niewłaściwie nazywa się je kujonami, dziwakami czy odludkami. Problem nie tkwi w nich samych, tylko w odmiennym – nierzadko poprawnym i właściwym – zrozumieniu świata i umiejętności wytyczania własnej ścieżki rozwoju. Nie twierdzę, że większa wiedza oznacza większą inteligencję, ale ta korelacja jest często spotykana. Osoby czytające, uczące się i chcące poznawać świat są zazwyczaj tymi, które trudno jest zrozumieć. Działa to również w drugą stronę. One także nie potrafią zrozumieć otaczających ich ludzi. Zdobyta mądrość oraz wiedza tworzy barierę poznania, dzieląc ich od pozostałych ludzi. Bez znaczenia pozostaje wiek czy „doświadczenie życiowe”. Chodzi o sam fakt całkowitej odmienności w postrzeganiu świata i zjawisk w nim zachodzących.

Osoby reprezentujące sobą większy poziom wiedzy, bardzo często nie są słuchane. Pomimo swojej nieprzeciętnej mądrości, mało kto potrafi oddać im swoje myśli oraz swój czas. Ciężko jest im wyperswadować cokolwiek u kogokolwiek, bo przecież „większość” ma już swoje utarte schematy myślowe. Posługując się efektem Krugera-Dunninga, to ci którzy wiedzą niewiele, uważają się za prawdziwych ekspertów, dlaczego Ci prawdziwi znawcy, nie mogą im niczego uświadomić. Ciągłe niezrozumienie i świadomość zjawisk niedostrzegalnych przez „zwykłych śmiertelników”, jest często przyczyną frustracji oraz postrzegania swojej wiedzy w kategoriach przekleństw. Ci, którzy powinni być słuchani i rozumiani, a tym samym szczęśliwi, są zazwyczaj tymi najsamotniejszymi, zdanymi tylko na siebie i wieczną obserwację głupców, robiących z siebie mędrców.

Powrót do dzieciństwa…

Nie mogłem pozbawić się przyjemności zamieszczenia i tego argumentu w tym tekście. Wybaczcie, bo jest on kuriozalny, ale musicie przyznać, że ma w sobie „to coś”. Cząstkę naszego cudownego i bezproblemowego dzieciństwa, które notabene charakteryzowało się niskim poziomem wiedzy, ale jakże wysokim poziomem szczęścia.

Święty Mikołaj, Zajączek Wielkanocny, Wróżka Zębuszka, Jednorożce, Krasnale, wiara w latanie i umiejętność rozmawiania ze zwierzętami. To wszystko zabrała nam wiedza. Gdy byliśmy dziećmi, wierzyliśmy we wszystkie wymienione rzeczy, okraszone cudownym, dziecięcym oczekiwaniem na ujrzenie któregokolwiek z nich. Gdy się to nie udawało, snuliśmy przepiękne wizje, w których to jasno mogliśmy ujrzeć ich urzeczywistnienie.  Czekaliśmy z utęsknieniem na święta nie dlatego, że spodziewaliśmy się prezentów, ale dlatego, że jak to sobie powtarzaliśmy – „Tym razem zobaczę świętego Mikołaja!”. To było kwintesencją naszego dzieciństwa, jego nierozłączną, przyjemną częścią.

Z biegiem lat zaczęliśmy nabywać wiedzę – od kolegów, rodziców, nauczycieli, książek. Nagle nasza piękna bańka wspaniałości i niewiedzy, zaczęła powoli pękać. Najpierw zniknął Mikołaj, potem Zajączek, następnie Wróżka, a na końcu okazało się, że człowiek nie może wzbić się w niebo, niczym ptak. Ze szkolnych lekcji, dowiadujemy się, że ten który próbował – zginął, wpadając do Morza Ikaryjskiego, nazwanego na jego cześć. Akceptacja niektórych z nich przychodziła nam łatwiej a innych trudniej, jednak zawsze musieliśmy się z tym pogodzić. W mniej lub bardziej pokojowy sposób. To, w co wierzyliśmy, zostało brutalnie zweryfikowane przez nie znoszącą sprzeciwu wiedzę. Bezpardonowo wtargnęła w nasze życie i zamieniła sielankową rzeczywistość w niebajkowy, dorosły świat.

Eksperyment.

Weźcie czystą kartkę papieru i namalujcie słońce. Nic więcej. Myślicie, że oszalałem? Nie. Przynajmniej nie do końca. Przyjrzyjcie się swojemu rysunkowi. Co widzicie? Zwykły okrąg, imitujący gwiazdę dającą nam ciepło i światło każdego dnia, prawda? To teraz przypomnijcie sobie, jak rysowaliście je w czasach, kiedy byliście dziećmi. Zazwyczaj okraszaliście je pięknymi oczami oraz szerokim uśmiechem, zgadza się? Wyobrażaliście sobie, że słońce to miłe stworzenie, które spogląda na nas każdego dnia i mówi nam: „Dzień dobry!”, prawda? Gdzie więc zniknęła w nas ta dziecięca radość cieszenia się i postrzeganie świata nie tylko oczami, ale także sercem? Zniknęło wraz z nadejściem wiedzy? Czy aby na pewno? A może to My sami jesteśmy za to odpowiedzialni poprzez niewłaściwe kreowanie rzeczywistości?

Wiedza nie jest przekleństwem.

Pragnę to uświadomić każdemu, kto niewłaściwie zrozumiał ten tekst. Na świecie nie może być zbyt dużo, poprawnie mądrych ludzi, a ewentualnie zbyt mało tych, którzy mogą ich zrozumieć. Mądrość jest kluczem do szczęśliwego i przede wszystkim świadomego życia. To funkcja poznawcza otaczającego nas świata. Niewiedza daje nam tylko imitację szczęścia. Złudne wyobrażenie, że poruszamy się w środowisku, które bardzo dobrze znamy. W rzeczywistości nie jesteśmy w stanie odpowiednio zrozumieć nawet własnej osoby, o innych ludziach i rzeczach nie wspominając.

wiedza

Brak odpowiedniego zrozumienia i posiadania ugruntowanej wiedzy, może dać nam chwilowe szczęście. Zanik poczucia frustracji w danej chwili. Jednak nigdy nie zapewni nam długotrwałego szczęścia, odczuwanego przez całe życie. Można to porównać do życia w mydlanej bańce z dzieciństwa. Dopóki wszystko wykonywali za nas rodzice lub dziadkowie, to cały świat wydawał nam się bezpieczną przystanią, pozbawioną zła i nienawiści. Dopiero kiedy to sami musieliśmy decydować o swoich wyborach i podejmować trudne decyzje, okazało się, że życie nie jest lekkie i bardziej przypomina brudną grę, aniżeli sielski spacerek.

Droga do zrozumienia życia.

Gdyby życie przypominało dzieciństwo moglibyśmy rzecz, że niewiedza jest zbawieniem. Jednak życie wymaga od nas mądrości. Umiejętności poznania i świadomości zrozumienia mechanizmów. Wymigiwanie się od odpowiedzialności zdobycia tych cech jest zachowaniem idiotycznym i nielogicznym. Tylko głupcy mogą uważać, że są szczęśliwi, jeśli doskonale zdają sobie sprawę, że uczucie to nie bierze się z nich samych, ale z braku wiedzy i zakłamywania własnej rzeczywistości.

Will Smith w jednym ze swoich przemówień powiedział:

„[…] nie istnieje problem, który możesz mieć, a którego już ktoś wcześniej nie rozwiązał i nie napisał o tym książki”.

Wiedza to klucz poznania. To powinien być cel naszego życia. Zgłębiania jego tajemnic i możliwość poznawania go takim, jakim jest w rzeczywistości, a nie tylko w naszej urojonej wyobraźni. To pozwoli nam zapewnić sobie życiowy ład, możliwość osiągnięcia sukcesu i umiejętność rozwiązywania czekających na nas problemów. Wiedza nie jest przekleństwem. To szansa dana nam od życia. To ogromna mądrość. To zbawienie, które mamy na wyciągnięcie ręki i o które sami możemy zawalczyć już dziś. Wystarczy chcieć.

Wyciągnijmy więc po nią swą dłoń i trzymajmy się jej tak długo, jak tylko zdołamy.  

Są niepowodzenia mniejsze i większe. Czasami cicho się skradają, niczym złodziej, ograbiając nas z nadziei i szans na sukces. Niektóre są brutalne, inne łagodniejsze. Porażki są z nami od zawsze i będą z nami nadal. Nie próbujmy z nimi walczyć, ale musimy się od nich uczyć. Porażka nie jest karą, ale prawdziwym darem.

Jeśli należysz do grona osób,  które w całym swoim życiu, nigdy nie doświadczyły porażki, to możesz bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia pominąć ten tekst. Mam jednak ogromną nadzieję, że nie należysz do tej grupy. Być może właśnie w tym momencie zastanawiasz się, co zrobić po kompletnie zepsutym dniu, który przecież miał być jednym z kolejnych, w drodze do Twojego wielkiego celu. Nie wiesz, co powinieneś zrobić, a negatywne uczucia, już wyciągają swe macki, w celu dosięgnięcia Twoich nieskalanych do tej pory myśli. Nie obawiaj się! Spieszę z pomocą!

Uniknięcie niepowodzenia – Mission Impossible.

W życiu każdego z nas przychodzi moment, kiedy rzetelnie realizowany do tej pory plan, zostaje dość brutalny spartaczony. Nie ma znaczenia, o jakiej dziedzinie życia mówimy. Nieistotne, czy jest to praca na etacie, bycie przykładem oraz wzorem dla swoich dzieci, czy droga do lepszej sylwetki. Nieuniknioną częścią każdego możliwego aspektu naszego życia są porażki.

porażka

Niepowodzenia są wpisane w proces działania. Powinniśmy uświadomić sobie ten fakt już na początku naszej drogi. Nie próbujmy nawet udawać, że wszystko będziemy realizowali wręcz idealnie. Przewidzenie każdego kolejnego dnia naszego życia, podczas którego realizujemy założony na samym początku plan, jest misją niemożliwą do wykonania. Nawet przez samego Toma Cruise’a.  Tak więc stawianie odważnej tezy, jakoby mielibyśmy dotrzeć do swojego celu, bez choćby najmniejszego szwanku jest dość odważnym posunięciem. Wręcz ocierającym się o szaleństwo oraz fikcje.

Na nasze nieszczęście, zdecydowanie zbyt często kojarzymy słowo „porażka” tylko i wyłącznie z negatywnymi emocjami oraz wydarzeniami. Wbrew temu wszystkiemu, to zjawisko w świetnej większości przypadków, powoduje więcej dobrego, niż inne pozytywne wydarzenie. Aby jednak do tego doszło, muszą zajść dwie bardzo ważne rzeczy. Musi upłynąć odpowiedni długi czas oraz My sami musimy wyciągnąć z niepowodzenia należyte wnioski i sumiennie pracować, nad nie dopuszczeniem do jego ponownego ukazania się.

Wszakże, na początku swojej przygody ze zmianą sylwetki, ciągłe powtarzanie sobie, że czeka na nas niejedna porażka, może nastręczać pewne trudności i poczucie dyskomfortu, to jednak klarowne uświadomienie sobie niemożności ich uniknięcia, pozwala zapobiec późniejszemu szokowi.

Porażka i jej historia, czyli dzień życia każdego z nas.

Gdy rozpoczynamy swój przepiękny proces kształtowania sylwetki, naturalne jest, że raczej nie myślimy o porażkach. Idealizujemy swoje przyszłe działania oraz swój cel, do którego mamy zamiar z uporem dążyć. O wiele łatwiej jest nam wyobrazić sobie odległe marzenie, niż porażkę czekającą tuż na najbliższym zakręcie. Całkiem normalną i do pewnego stopnia właściwą rzeczą jest, chwytanie się tego, co pozytywne, a unikanie tego, co negatywne. O ile nie zakłamuje nam to naszej rzeczywistości.

Uwzględniamy w swoim planie wszystko w najdrobniejszych szczegółach: dietę, treningi, aktywność, planowanie posiłków czy spontaniczne spotkania ze znajomymi. Zatracamy się w pięknych aspektach działania. Zapominamy, że nie bez powodu mawia się, iż droga do sukcesu okupiona jest łzami i hektolitrami wylanego potu. Nie twierdzę, że powinno się nieustannie myśleć o trudnościach. Jednak posiadanie tej wiedzy, choćby w najgłębszym zakamarku umysłu, do którego mamy szybki dostęp, może być działaniem pożądanym i właściwym.

W końcu przychodzi czas na nasze działanie. Pierwsze dni, a być może i tygodnie upływają w sielankowej atmosferze. Zdajemy sobie sprawę, że treningi kosztują nas sporo sił, a przygotowywanie posiłków i planowanie, zabiera nam trochę czasu, jednak są to tylko drobne trudności. Problemy i drobne niepowodzenia, których akurat się spodziewaliśmy i byliśmy na nie w pełni przygotowani. Nabieramy pewnej dozy elastyczności, potrafimy zmobilizować się do cięższego treningu i wykrzesać z siebie chociaż trochę energii na niewykorzystanie samochodu, ale własnych nóg. W głowach zuchwalszych osób może pojawić się nawet jakże odważna i pozbawiona szacunku myśl, do swoich starszych kolegów z „branży”, opiewająca komunikatem: „To nie jest takie trudne! Co oni za głupoty opowiadają!?”. Nierzadko pojawią się tam również barwne przerywniki o różnym stopniu nacechowania emocjonalnego, z których słynie nasz naród, a które jak żaden inny wyraz potrafią zastąpić szeroką gamę słów.

Dzień porażki.

porażki

Kłótnia z żoną, nagana od szefa, nieplanowane nadgodziny, niezrealizowany projekt czy niespodziewane wezwanie do szkoły w sprawie swojego niegrzecznego potomka. Chwila, kiedy dieta, trening i kształtowanie sylwetki jest ostatnią rzeczą, o której mamy ochotę myśleć. Moment, w którym wydaje nam się to nierealnym działaniem i surrealistycznym marzeniem, oderwanym od naszej codziennej rzeczywistości. W jednej chwili przestajemy być zuchwałymi adeptami. Przemieniamy się w skruszałych ludzi, muszącymi radzić sobie z trudnościami, jakie stawia przed nami życie. Tracimy ochotę na jeszcze jedno wyzwanie, jakim jest realizowanie swojego sylwetkowego planu. Tłumaczymy sobie, że nie mamy na nie sił, ochoty i czasu. Perswadujemy sobie, iż musimy skupić się na ważniejszych problemach, a emocje nami targające skutecznie potwierdzają nasze własne myśli.

Najpierw opuszczamy trening. Nie mamy sił ani dość jasnego umysłu, aby móc się na nim skupić. Prawdziwa emocjonalna burza, która targa naszym wnętrzem powoduje, że zjedzenie kilku kostek czekolady, uwzględnionej w plan, staję się dla nas nieśmiesznym żartem. Chwytamy za całą tabliczkę, delektując się smakiem jej oraz całego, upływającego dnia, który nagle…

Przestaje być idealny.

W końcu, na koniec dnia uświadamiamy sobie, że kompletnie zrujnowaliśmy sobie swój dzień w drodze do lepszej sylwetki. Nie zrobiliśmy treningu, nie spacerowaliśmy jak to robiliśmy do tej pory, a dotychczasową sałatkę jajeczną z awokado, zastąpiła tabliczka czekolady, pudełko lodów i szybkie danie, z dość niepewnie wyglądającego stoiska w jednej z uliczek. W takim momencie najczęściej pojawia się chwila refleksji, która niestety nie naprawi już naszych błędów. Zastanawiamy się, co poszło nie tak i dlaczego dopuściliśmy do tak wielkiego niepowodzenia, psując swój dzień kształtowania sylwetki. Osoby w pełni zdrowe, z dobrym i odpowiednim podejściem do tego procesu oraz funkcji, jaką pełni jedzenie, zapewne nie będą reagowały zbyt emocjonalnie na tego typu przypadek. Jest to zachowanie jak najbardziej pożądane. Grupa po drugiej stronie bariery powiąże z tym wydarzeniem wszystkie swoje negatywne emocje. W konsekwencji może prowadzić to, do poważnych problemów zdrowotnych.

Wielka Pani Porażka – i co dalej?

Nieistotne, w jakim natężeniu emocjonalnym zareagujemy na bądź co bądź – swoją dietetyczną porażkę. Zawsze towarzyszy nam pytanie, pojawiające się w naszej głowie, niczym pulsujący neon nad drzwiami nocnego klubu: „Co teraz? Co mam zrobić!?”. Odpowiedź jest zatrważająco prosta i uniemożliwiająca jakikolwiek sprzeciw.

NIC. Porażki się zdarzają.

Zawsze pojawią się dni, w których gorsze samopoczucie przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść, a chęć ominięcia planu weźmie górę. Choć prawdopodobnie nie przeczytacie o tym w zbyt wielu książkach, to musicie uświadomić sobie, że każdy człowiek miewa gorsze chwile. Nie mówię tu o spektakularnych niepowodzeniach, które z tak wielką lubością są opisywane w życiorysie każdego człowieka sukcesu. Chodzi mi o zwyczajny słaby dzień, brak humoru, nastroju i niezrealizowanie zadań czekających na wypełnienie danego dnia. Każdy ma chwilę słabości. Zarówno pan Kowalski, jak i Zuckerberg, Musk, Vaynerchuk, Buffett i ktokolwiek, kto jest postrzegany za „człowieka sukcesu”. Jedyną skromną i z pozoru błahą różnicą, jest reakcja na zaistniałe niepowodzenie.

O ile czasu nie można cofnąć (jeszcze!), o tyle możemy mieć wpływ na nasze zachowanie w stosunku do pojawiającej się porażki, nastręczającej nam tylu trudności. Spoglądając na to zjawisko przez pryzmat kształtowania sylwetki, mogę z całą odpowiedzialnością za swoje słowa rzec, iż kombinowanie i usilna chęć wprowadzenia zmian, może przynieść więcej szkód niż jakiegokolwiek pożytku. W świetnej większości przypadków przyczyna chwilowej porażki nie leży w planie lub niewłaściwym działaniu, a po prostu w samej wspaniałości cudu, jakim jest życie. Ono jest zaskakująco nieprzewidywalne i czasami, to ono panuje nad nami, a nie My nad nim. Zrozummy to, zaakceptujmy i przejdźmy z tym faktem do porządku dziennego.

niepowodzenia

Wróćmy do naszego dotychczasowego planu, realizujmy go tak samo, jak do tej pory i nie zaprzątajmy sobie głowy tym jednym dniem niepowodzenia. Skupmy się na tygodniach, poprzedzających to wydarzenie, które były dla nas tak owocnym żniwem naszej ciężkiej i wytrwałej pracy. Utożsamianie swoich działań od jednego dnia jest działaniem wielce nierozsądnym, a nawet idiotycznym. Nie ważne czy dotyczy to dnia spektakularnego sukcesu, czy ogromnej porażki. To tylko jeden dzień. Dwadzieścia cztery godziny w prawdziwym morzu, setek tysięcy pozostałych godzin naszego istnienia.

Porażki nie możesz uniknąć, ale możesz się na niej uczyć.

Jakkolwiek czasu oraz swoich decyzji cofnąć nie zdołamy, to jest rzecz, którą zrobić powinniśmy. Wyciągajmy wnioski z niepowodzeń. Jeśli pamięć nie bawi się ze mną w ciuciubabkę, to Anthony Robbins rzekł, iż po przeanalizowaniu swojej porażki i wystosowaniu z niej odpowiednich wniosków, powinniśmy o niej natychmiast zapomnieć. Po co mielibyśmy zajmować nią swoje myśli, skoro zrobiliśmy już wszystko, co tylko mogliśmy uczynić?

Niepodważalny pozostaje fakt, że to właśnie wszelkie nasze niepowodzenia uczą nas najmocniej. Thomas Alva Edison nigdy nie udoskonaliłby żarówki i wprowadził jej tym samym do codziennego użytku, gdyby na swojej drodze nie napotkał szeregu porażek. Momentów, które nakierowały go na właściwą odpowiedź. Choć przypisywanie temu amerykańskiemu wynalazcy słów: „Nie odniosłem porażki. Po prostu odkryłem 10 000 błędnych rozwiązań”, może być całkowicie wyssane z palce, to jednak zawiera w sobie pewne ziarenko prawdy.

Dar czy przekleństwo? Wszystko zależy od Ciebie.

Porażki nie są niepowodzeniem, jeśli potrafimy się do nich odpowiednio odnieść. Na pewno jednak takimi będą i na zawsze pozostaną takie w naszej głowie, gdy nie wyciągniemy z nich odpowiednich lekcji. Kluczem do radosnego oraz nierzadko spektakularnego życia, jest posiadanie umiejętności wyciągania wniosków i uczenia się na własnych błędach.

Odwołując się do kształtowania sylwetki, być może wyciągniętym wnioskiem, będzie fakt spożywania zbyt małej ilości kalorii lub nadmierna i niedostosowana do naszej osoby, aktywność fizyczna. Czyli dwa aspekty, które w dłuższej perspektywie czasu, mogą prowadzić do naszych frustracji oraz niepowodzeń. Nie zmienienie swojego sposobu działania w tym przypadku, oznacza nieustanne powracanie do punktu wyjścia. Dni, w których porażka staną się nie ciekawym doświadczeniem, ale brutalną codziennością.

Marcus Tullius Cicero, znany szerzej jako Cyceron, miał rzec:

„Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego – w błędzie trwać. Żyć – to myśleć”.

Dlatego zachęcam, abyśmy my również myśleli. Przestali traktować porażki jako źródło naszego wszelkiego i niepojętego nieszczęścia. Zaprzestali przypisywać je do kategorii plag, a rozpoczęli pojmować jako nowe wyzwanie. Porażka to cenna lekcja od życia, którą daje nam zupełnie za darmo i wyłączanie dla nas. To o wiele lepsze niż jakakolwiek książka, tekst, film czy porada od bliskiej osoby. Tylko tak mocne doświadczenie, które możemy odczuć na własnej skórze, może wywołać w nas prawdziwie silną reakcję. Odpowiedź mogącą umożliwić nam przejście na wyższy poziom wtajemniczenia dziedziny, w której się poruszamy lub sensu naszej egzystencji. Tylko od nas samych zależy czy się na to zdecydujemy, czy przejdziemy obok tego fascynującego zjawiska ze spuszczoną głową, głośno lamentując o niebotycznej otaczającej nas niesprawiedliwości.

Wybór należy do Nas.

Tak często daje się słyszeć niewinne głosy, tłumaczące własne porażki, które brzmią: „Bo moja silna wola nie istnieje i dlatego mi się nie udaje!”. Dla wielu to sensowna argumentacja, ale dla mnie jest to tylko kolejna wymówka. Co, jeśli powiedziałbym Ci, że Twoja siła woli jest niewyczerpalna i nieograniczona? Co wtedy zrobisz? Poszukasz kolejnej wymówki czy w końcu zaczniesz szukać prawdziwych przyczyn, własnych niepowodzeń?

Panie i Panowie! Mityczna i legendarna – silna wola.

Każdy o niej słyszał, ale nikt jej jeszcze nie widział. Każdy z nas jej doświadczył, ale nikt nie zachował jej na zawsze. Czasami się pojawia i przepełnia nas do granic możliwości, a momentami znika i pozostawia nam bezbronnymi, niczym stado owiec bez pasterza. To nie jest wstęp, zapowiadający tajemniczą istotę, rodem z powieści Stephena Kinga. To nie fantastyka, ale nasze codzienne, realne życie.

Dogłębne zrozumienie omawianego zjawiska, wymagałoby gruntownego przewertowania takich działów nauki jak metafizyka czy psychoanaliza. Wbrew pozorom, siła woli nie jest do końca jasna oraz zunifikowana. Swoim znaczeniem i poprawnym zinterpretowaniem, budzi o wiele więcej kontrowersji, aniżeli zgodnych twierdzeń. Wszechstronne zmierzenie się z tym zagadnieniem, byłoby nie lada wyzwaniem oraz ekscytującym doświadczeniem, na które na pewno sobie pozwolę w przyszłości. Tymczasem dziś, siła woli występuje w trochę innej roli. Na pewno bardziej przystępnej, łatwiejszej do przyswojenia i prostszej do zobrazowania.

Silna wola sprawia, że nawet najsłabsi mają w sobie wielką siłę. – Kate Morton

silna wola

Australijka pisarka, która jest autorką zacytowanych słów, pochodzących z jednej z jej powieści, dość trafnie oddała całą ideę odnoszącą się do siły woli. Zazwyczaj właśnie w podobny sposób ją definiujemy. Określamy jako umiejętność do przezwyciężania codziennych trudności i cechę, dzięki której nieustannie potrafimy trzymać się wyznaczonego wcześniej kursu. Wolna wola to możliwość decydowania i bycie odpowiedzialnym za przedsięwzięte kroki w sposób świadomy. Nie jest ona uzależniona od tego, jak wyglądamy czy jak dobrzy jesteśmy w wykonywaniu określonej czynności. Niewątpliwym fenomenem jest, że jej siła bierze się z naszego wnętrza. Z tego więc powodu każdy, kto tylko potrafi o nią dbać i odpowiednio rozwijać, jest w stanie realizować swoje mniejsze lub większe postanowienia. Bez znaczenia skąd pochodzi, jak wygląda i co posiada.

Siła woli to nie wymówka!

Można rzec, że siła woli nie dyskryminuje nikogo. Zależy wyłącznie od nas samych, bo to my decydujemy o jej odpowiednim natężeniu. Ma na nią wpływ wiele innych, pośrednich czynników, ale wszystkie sprowadzają się do naszej osoby i naszego wewnętrznego „ja”.

Pomimo jej olbrzymiego znaczenia w codziennym życiu, często podlega niepotrzebnej idealizacji. Zawierzamy jej wszelkie nasze działania, nie bacząc na inne okoliczności, które również mają wpływ na to, co robimy. Stosujemy ją jako pretekst w odniesionych porażkach i jako źródło ewentualnych sukcesów. Sami tak do końca nie potrafimy określić, czym ona jest i jaki ma wpływ na nasze życie. Jednak nie hamuje nas to w ciągłym mówieniu o tym zjawisku. Myślę, że uzależnianie od niej całego naszego działania, może być tak samo destrukcyjne, jak jej zupełne pomijanie. Opieranie swoich poczynań tylko na jednym filarze, nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Tym bardziej, jeśli to nasz nierzadko zmienny i kapryśny umysł, sprawuje nad nim kontrolę.

Dbałość i opieka.

Każdy z nas, zdaje sobie sprawę z występowanie w naszym życiu zjawiska siły woli, ale rzadko pamiętamy o tym, że o nią również należy dbać. Tak jak wszystko w naszym życiu, nawet tak abstrakcyjne pojęcie musi być poddawane ciągłej trosce. Niemożliwe jest, aby nieustannie trwać w stanie gotowości i pełnym oczekiwania napięciu, w maksymalnie zgromadzonej w nas samych, sile woli. Prędzej czy później doprowadzi to do przeciążenia lub krótkotrwałego rozkojarzenia. Skoro zależy ona głównie od naszego umysłu, to próbując przez cały czas trwać w jej całkowitym skondensowaniu, wykonywałby on ciągłą pracę, a przecież i on potrzebuje przerwy na regenerację.

Dwie płaszczyzny pielęgnacji.

  • Biologiczna, która sprowadza się do spożywania odpowiednio zdrowych i zbilansowanych pokarmów, co prowadzi do lepszego zdrowia, samopoczucia, większej koncentracji oraz zaangażowania w dane działanie, a w konsekwencji do zwiększania siły woli. Również dbałość o odpowiednio długi oraz jakościowy sen, sprzyja regeneracji naszego umysłu. Rezultatem takiego działania jest jego gotowość do wytężonej pracy dnia następnego. Tak jak wspominałem, nieustanne tkwienie w maksymalnym skupieniu podczas wykonywanych obowiązków, prowadzi do przemęczenia. Dlatego tak ważne jest pamiętanie o stosowaniu przerw, podczas których kompletnie odłączymy się od dotychczas wykonywanej czynności, wymagającej od nas nie lada koncentracji i zaangażowania.

siła woli

  • Psychiczna, czyli to, jak postrzegamy samych siebie i swoje działania, ma często ogromny wpływ na to, jak kreuje się moc naszej woli. Sam fakt stawiania sobie celów determinuje naszą chęć do ich wykonywania. Jeśli będą one zbyt duże, to nie będziemy umieć zmobilizować się do ich wykonania. Zbyt małe natomiast, mogą wydawać nam się niewarte naszej uwagi. Kluczem jest umiejętne podzielenie tych większych, na mniejsze etapy. Tak, aby nasz mózg mógł czerpać ciągłą satysfakcję z realizowanych zadań. Dzięki temu może wzrosnąć również nasza pewność siebie, która w pewnym stopniu, także odpowiada za poziom naszej woli. Gdy będziemy mieli konkretne doświadczenie, w którym już poradziliśmy sobie z trudną sytuacją lub rozwiązaliśmy niełatwe zadanie, to będzie nam zdecydowanie prościej dokonać tego po raz drugi w przyszłości. Przeświadczenie to bierze się z poczucia pewności siebie oraz sprawowania kontroli nad swoim działaniem. Raz sprawnie i dogłębnie poruszona siła woli może dawać swoje efekty wielokrotnie, w późniejszych etapach życia. W tym punkcie objawia się silna korelacja pomiędzy siłą woli a doświadczeniem życiowym.

Nasza wola nie ma ograniczeń. Sami je tworzymy!

Choć pojęcia afirmacji, autosugestii czy wizualizacji budzą wiele kontrowersji, to nie podlega dyskusji fakt, że nasze myśli wykorzystywane w odpowiedni sposób, potrafią zdziałać istne cuda. Moc przekazu w połączeniu z naszym umysłem jest nieograniczonym zjawiskiem. Siła woli również taka jest. Nie jest limitowana przez żaden organ naszego ciała. Nie jest dozowana niczym insulina przez trzustkę czy ograniczające genetyczne uwarunkowania każdego z nas. Twierdzenie jakoby miałaby nam się ona wyczerpać lub zanikać na przestrzeni danego czasu, jest kompletną bzdurą! Przynajmniej w ujęciu dosłownym.

Realnym zjawiskiem jest, że nawet w ciągu dnia o różnych jego porach, wydawać nam się może, że nasza silna wola występuje w różnym natężeniu.

Rano nie zawsze jest nam łatwo wstać i przemóc się, aby wykonać zadania na nas czekające. Gdy już to zrobimy z niemałym trudem, nagle odkrywamy w sobie „ukryte” pokłady wewnętrznej siły i realizujemy swoje cele z prędkością światła. Po ich wykonaniu, gdy słońce na niebie wskazuje na późne popołudnie, ponownie wchodzimy w etap ogólnego przytłoczenia i kolokwialnie mówiąc – „zmęczenia materiału”. Błędnie zakładamy, że nasza silna wola jest już na wyczerpaniu i nic nie będziemy w stanie już zrobić. Wystarczy jednak telefon od bliskiej osoby, oferującej wyjście na miasto i nagle ni stąd, ni zowąd, odnajdujemy w sobie wystarczające pokłady samozaparcia, aby dokończyć wyznaczone zadania i spokojnie móc przetańczyć całą noc. Czy to nie dziwne, skoro siła woli jest rzekomo limitowana?

W rzeczywistości, to my sami ją ograniczamy. Naszymi błędnymi i niewłaściwymi myślami oraz niejako zaklinaniem rzeczywistości. Sami wprowadzamy się w mylny nastrój zmęczenia, wyczerpania i zagubienia. Im dłużej nasz umysł porusza się w takim świecie, tym mniejszą ilością silnej woli dysponujemy. Zamiast przeświadczenia, jakoby najwięcej byłoby jej rano, a najmniej wieczorem, polecam zacząć myśleć o niej w kategoriach nieskończoności oraz dbać o jej pielęgnacje.

Fizyczne zmęczenie i własne lenistwo to nie brak silnej woli.

Nie da się ukryć,  że to zazwyczaj po wyjściu z pracy, najczęściej wpadamy w pułapkę zaniechania swoich planów i łamania wyznaczonych standardów. To wtedy jest nam najłatwiej machnąć ręką i wyrzec mityczne: „Zacznę od jutra!”. Myślę, że to właśnie stąd wziął się pogląd, głoszący o skończoności siły woli. Faktem jednak jest, że to nie nasza wola determinuje naszą małą porażkę, ale ogólne zmęczenie po całym dniu pracy. W takich sytuacjach może sprawdzić się krótka drzemka, kilkunastominutowy spacer na świeżym powietrzu czy zimny, orzeźwiający prysznic! Problem nie leży w naszym samozaparciu, motywacji czy czymkolwiek innym, tylko w naszym ogólnym postrzeganiu własnego, faktycznego stanu.

Szerokie grono osób, które ma ogromny problem z wczesnym wstawaniem, czuje się jak nowo narodzone po porannym rozruchu w postaci biegania czy jazdy na rowerze. Gdyby silna wola była limitowana, to nigdy nie byliby w stanie odczuć nowej dawki pozytywnej energii i prawdziwego zastrzyku motywacji na dalszą część dnia. Skoro jej wyeksploatowanie jest realne, to jak to możliwe, że o szóstej rano najchętniej spędzilibyśmy cały dzień w łóżku, a o ósmej po zakończonym treningu czujemy, że cały świat należy do nas?

silna wola

Siła woli jest w nas w takiej samej ilości.

Bez względu na porę dnia, roku czy wykonywane zajęcie – ona zawsze dysponuje takim samym poziomem mocy. To my sami często zupełnie nieświadomie, ją sobie limitujemy. Ograniczamy się fałszywymi twierdzeniami. Nasze fizyczne zmęczenie utożsamiamy z naszym wnętrzem, które zazwyczaj jest tak samo rześkie oraz świeże, jak na początku dnia, po cudownie przespanej nocy. Uzmysłowienie sobie tego zjawiska, może ułatwić nam wiele rzeczy w życiu. Nagle stracimy wymówkę, do nietrenowania po pracy. „Dietetyczne grzeszki” przestaną mieć dotychczasową argumentację, opierającą się o rzekomym zmęczeniu psychicznym. Nie twierdzę, że ono nie występuje. To zjawisko często spotykane, ale tylko w przypadku osób, nie umiejących pielęgnować swojego wnętrza i dbać o to, aby własna wola była traktowana z ogromną troską.

Pomimo jej nieograniczonego potencjału, raczej nigdy nie może występować sama. Aby nasza wola była skuteczna, zawsze wraz z nią musi iść działanie oraz niezachwiana pewność siebie, połączona z odpowiednią motywacją. Właśnie w takim połączeniu tkwi jej największa siła. Dlatego samodzielne idealizowanie tego zjawiska jest małym niedopatrzeniem. Pomimo najszczerszych chęci, największego samozaparcia, ale nie popartego odpowiednim działaniem i zaangażowaniem… Nadal jesteśmy w tym samym miejscu. W takim przypadku nawet fenomen silnej woli nie jest w stanie samemu nic zdziałać.

Silna wola to potężne narzędzie, w dłoniach każdego z nas.

Wytłumaczenie tego zjawiska jest zadaniem niewątpliwie trudnym. Żywię głęboką nadzieję, że słowa przeze mnie napisane zostanę dobrze zrozumiane, a ich sens zostanie właściwie odczytany przez każdego z Was. Silna wola to potężne narzędzie w drodze do osiągnięcia sukcesu. To kolosalna oraz sprawiedliwa broń w głowie każdego z nas. Jest nieograniczona. Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za jej odpowiednie dozowanie. Posiadanie umiejętności odpowiedniego nią zarządzania może przynieść nam wiele dobrego. Jednak nawet niesamowite jej rozwinięcie może okazać się niczym, jeśli nie będziemy w stanie połączyć tego ze skutecznym działaniem.

Samozaparcie, umiejętność przezwyciężania napotkanych trudności, realizowanie wyznaczonych zadań pomimo fizycznego zmęczenia, pokonywanie wewnętrznego lenistwa.  Jakkolwiek byśmy nie określili tego zjawiska, to nie ulega wątpliwości, że jest to niezbędny czynnik, biorący udział w procesie osiągania sukcesu. Niejedyny, ani nielwystępujący samodzielnie, ale na pewno o ogromnej sile i potężnym znaczeniu.

#kolejne artykuły