Antoine de Saint-Exupéry w swoim ponadczasowym hicie „Mały Książę” napisał:
Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś.
„Mały Książe” to książka, która nie jest zwykłą czytanką dla dzieci. W mojej ocenie jest to utwór przede wszystkim dla dorosłych, którzy zbyt mocno zatracają się w swoim własnym, wewnętrznym wyścigu. A powyższy cytat traktuje odpowiedzialność w sposób, w jaki traktowana być powinna.
Czy tak właśnie jest? Czy tak właśnie postępujemy, zgodnie ze słowami cytowanego autora?
Cóż… Posłuchajmy kolejnego cytatu, również z tej książki.
Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić.
Nie chciałem tego pisać wprost, ale odpowiadając na wcześniejsze pytanie – nie. Wcale tak nie jest. Odpowiedzialność za czyny, słowa i zachowanie, którego się podejmujemy, kompletnie nie współgra z tym, jak to wyglądać powinno. Zresztą, jak wiele rzeczy w naszym życiu…
Oswajanie ludzi.
Cytowanie Małego Księcia zostawię sobie na inną okazję, choć nie ukrywam, że przychodzi mi to z łatwością. Wiele zawartych tam zdań to prawdziwa skarbnica uniwersalnych prawd. Choćby to:
Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez.
Możecie się zastanawiać, dlaczego piszę tak wiele o tym całym oswajaniu. Przecież nie mam zamiaru pisać o zwierzętach i ich relacjach ze swoimi właścicielami. Jednak wbrew pozorom wcale nie musimy mieć domowego futrzaka, aby „oswajanie” i odpowiedzialność nas dotyczyła. Tak naprawdę, zauważcie, że w swoim życiu oswajamy także…
Ludzi.
Naturalnie stosuję to określenie w sposób metaforyczny, ale sens wypowiedzi jest niezmienny. Swoim zachowaniem, mówieniem i całościowym sposobem bycia, mniej lub bardziej przyciągamy do siebie pewne osoby. Przekonujemy ich do siebie i niejako wchodzimy z nimi w bliższe relacje. Nie mówię w tym momencie od razu o relacjach czysto damsko-męskich. Tak naprawdę oswajanie dotyczy każdej, normalnej znajomości, która rzecz jasna może przerodzić się w głębsze i trwalsze uczucie.
Jest to dla nas coś codziennego i aż nazbyt zwyczajnego. Interakcje z drugim człowiekiem są wpisane w nasze DNA. Nie przykładamy więc do tego większej uwagi. Traktujemy to jako coś normalnego, bo przecież ludzie obok nas byli, są i będą. Przebywamy z rodziną od najmłodszych lat, w szkole spotykamy znajomych, przyjaciół, a w pracy współpracowników. Idziemy do sklepu i nawiązujemy kontakt z tą samą, panią Grażynką, która zawsze się do nas uśmiecha zza lady. U fryzjera pan Zygmunt z bujnym wąsem, zawsze z nami porozmawia o sporcie i przeszłych czasach.
Wszędzie są ludzie i wszędzie budujemy kontakty.
Czyli idąc tropem Małego Księcia – wszędzie oswajamy ludzi.
Idąc jeszcze dalej – ponosimy także za to odpowiedzialność.
Odpowiedzialność na każdym kroku.
Nasuwa mi się w tym momencie pytanie – za co ponosimy odpowiedzialność i w jakim stopniu?
W moim odczuciu, odpowiedzialność ponosimy głównie za swoje zachowanie. I to takie zachowanie, które nas stricte nie dotyczy, ale właśnie osób, które oswajamy. Najprostszym przykładem mogą być nasze słowa. Jestem pewien, że każdy z nas, choć raz pytany był o drogę. Czuliście wtedy tę nutkę niepokoju, kiedy pytający oddalił się we wskazanym przez Was kierunku, a wy przez następnych kilka minut zastanawialiście, czy aby na pewno wszystko dobrze przekazaliście? To jest właśnie odpowiedzialność. Oczywiście, że potencjalne niepowodzenie, może wynikać z zupełnie innych, niedotyczących Was czynników. Aczkolwiek, jeśli źle wskazaliście drogę, a pytający przez kolejną godzinę błąkał się, wpadając w histerię, to w pewnym stopniu, Wy jesteście za ten stan rzeczy odpowiedzialni.
Jak wielka ta odpowiedzialność jest, zależy od stopnia oswojenia. Jestem zdania, że jednak mniejsza wina spadnie na nas, kiedy udzielimy błędnej wskazówki, szukającemu drogi niż w przypadku bezpodstawnego rzucenia chłopaka lub dziewczyny.
Odpowiedzialność znika w tłumie.
Odpowiedzialności jednak w naszym społeczeństwie nie ma. I piszą społeczeństwo mam na myśli pewną grupę ludzi, którą widzimy na każdym kroku, każdego dnia. Poszukujecie przykładu? Przeprowadzono badanie, które polegało na tym, że osoba podstawiona przez badaczy, leżała w miejscu publicznym i nie ruszała się. Było to miejsce, którym przemieszczało się naprawdę wielu ludzi. Wszyscy znamy te scenariusze z życia, prawda? W większym mieście na porządku dziennym jest spotkać leżącego gdzieś pod murkiem pana Janusza, który odpoczywa po upojnej nocy.
Niestety (lub stety) badacze poszli o krok dalej. Doskonale zdawali sobie sprawę, jaki stosunek mają ludzie do osób brudnych, śmierdzących alkoholem i bezdomnych. Na ogół nikt im nie pomaga, bo wszyscy wiedzą, kim są i dlaczego w takim stanie się znajdują (choć i to może być czasami błędne!). Z tego więc powodu, człowiek podstawiony przez badaczy nie wyglądał jak typowy uliczny pijaczyna.
Co więcej! Ubrany był w garnitur i wyglądał bardzo schludnie. Słowem – w niczym nie przypominał osoby, która mogłaby mieć problemy z alkoholem i z tego powodu leżała na ziemi.
Jak myślicie? Jaka była reakcja przechodniów, czyli osób badanych?
Dokładnie taka sama, jakby leżał tam pijak. Wszyscy przechodzili niewzruszeni obok leżącego człowieka, który przecież mógł mieć w tamtej chwili zawał, wylew krwi do mózgu albo udar!
Wyjaśnienie.
Nastąpiło rozproszenie odpowiedzialności, zwane też efektem widza. Wszyscy, którzy widzieli, ale nie pomogli, nie czuli się winni za swój brak reakcji, gdyż twierdzili zapewne, iż odpowiedzialność spoczywa nie tylko na nich, ale na całym tłumie, który wraz z nimi podążał. Zadziałała w tym momencie psychologia tłumu. Skoro inni nie reagują, to dlaczego ja mam to robić? Albo – Skoro inni też tutaj są, to przecież nikt nie mówi, że to ja mam udzielić pomocy.
Oprócz faktu, iż odpowiedzialność jest nam obca i nie jest wpisana w nasze naturalne, ludzkie odczucia, warto również zauważyć, że prawdopodobieństwo rośnie gwałtownie w chwili, kiedy leżącego człowieka, potrzebującego pomocy, widziałaby tylko jedna osoba. Wtedy dopiero może ona poczuć się do obowiązku zainteresowania się, gdyż doskonale wie, że jest sama i to na niej spoczywa odpowiedzialność.
Apel do wszystkich Twórców.
Czuję, że równie dobrze mógłbym uderzać głową w mur, ale spróbuję. Zresztą… Po raz kolejny.
Drogi Twórco! Drogi Influencerze! Człowieku, którego oglądają/słuchają/czytają ludzie!
Wiedz proszę, że Twoje treści docierają do ludzi. Żywych ludzi. Nie awatarów. Nie pseudonimów i nie pustych nazw, niemających sensu. Po drugiej stronie ekranu siedzi żywy człowiek. Dokładnie taki sam, jak Ty i ja. I on to chłonie. Nierzadko całkowicie pozbawiony krytycyzmu i sceptycyzmu wobec widzianych treści. Ten człowiek, który Was obserwuje, nie jest też tylko bierny. Wiele Waszych treści bierze do siebie i w mniejszym lub większym stopniu wprowadza do życia. Sugeruje się nimi, a w skrajnym przypadkach, są to dla niego życiowe drogowskazy.
Jeśli więc kłamiecie, oszukujecie, tworzycie chłam godny patologii i nawołujecie do wynaturzenia człowieka, choćby w sposób podświadomy, to myślicie, że to przechodzi bez echa pośród Waszych widzów? Zrozumcie proszę Drodzy Twórcy, że ponosicie odpowiedzialność za to, co od Was wychodzi.
Oczywiście, że nie możecie odpowiadać za czyjeś życie. Nikt nie może! Jednak za to, co Wy umieszczacie i w jaki sposób to robicie, jest dokładnie Waszą sprawą. Świadomość więc tego, że obserwuje Was nierzadko wiele osób, powinna Wam przyświecać w tworzeniu odpowiednich treści, pod którymi możecie się podpisać w każdej chwili dnia i nocy.
Jeśli macie problem, aby zidentyfikować, czy to, co tworzycie, jest dobre dla Waszych obserwatorów, to zadajcie sobie jedno, kluczowe pytane:
Czy powiedziałbym/powiedziałabym kiedykolwiek to samo mojej córce?
Nie ważne, czy masz dzieci, czy nie. Po prostu pomyśl, a potem wyciągnij wnioski.
Ludzie Cię widzą.
Z własnego przykładu wiem, że odpowiedzialność spotyka nas na każdym kroku. Nawet jeśli wydaje nam się, że nikt nas nie obserwuje. Oprócz tekstów, które tutaj zamieszczam, prowadzę również małą stronę na Facebooku, na której dzielę się swoimi przemyśleniami. Interakcji nie ma tam wiele, dlatego łatwo wpaść tam w pułapkę „pisania do siebie samego”. Jednak w ostatnim czasie otrzymałem komentarz i wiadomość, z której jawnie wynikało, że napisanymi przez siebie słowami wpłynąłem realne na emocje osób, które go czytały.
Teraz może to dla Was brzmieć, jak zupełne nic, ale uwierzcie, że świadomość faktu, iż Wasze słowa docierają do kogoś i realnie wpływają na życie innych osób, jest niezwykła pod każdym względem. Odpowiedzialność, jaka się w Was rodzi, jest porażająca. Tak samo, jak radość oraz szczęście, wynikające z możliwości pomagania innym.
Mały Książę miał rację?
Nie ważne więc, co robicie. Możecie prowadzić własną firmę, prowadzić swój kanał na YouTube albo być uczniem. Musicie pamiętać, że w każdej możliwe sytuacji ponosicie odpowiedzialność za to, jacy jesteście. I chcę też wskazać Wam, że możecie być także odpowiedzialni za swoje czyny względem siebie – przed sobą. W takiej sytuacji, w przypadku błędu, możecie mieć pretensje do siebie.
Natomiast w przypadkach, kiedy wchodzicie w interakcję z drugim człowiekiem i bierzecie udział w jego życiu, wtedy zdajcie sobie sprawę, że właśnie go oswajacie. A jeśli w grę wchodzi oswojenie, to ponosicie wtedy w pewnym stopniu winę za to, jak będzie to jego życie wyglądało. Przynajmniej w danym momencie.
Zacznij od siebie.
Żeby to wszystko nie zabrzmiało jednak aż tak bardzo strasznie, chcę zdjąć z Was trochę tej presji, która narosła wokół tego tekstu. Niewątpliwie ponosimy odpowiedzialność za swoje czyny i słowa, ale uważajmy, aby nie wpaść w pułapkę zamartwiania się każdym swoim słowem. Nie żyjemy z kimkolwiek 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Nie jesteśmy przy każdym jego wyborze. Dlatego nie zawsze jest tak, że to nasze słowa wywołały końcową porażkę lub nieszczęście.
Aby jednak zachowywać się względem innych odpowiednio, znalazłem pewne rozwiązanie. Bardzo proste w swej naturze!
Wystarczy, żebyśmy potrafili panować nad swoim zachowaniem. To znaczy, abyśmy byli świadomi tego, co mówimy i tego, co robimy. Jeśli tylko weźmiemy odpowiedzialność za swoje (a nie innych) czyny, wtedy będzie to już połowa sukcesu, do którego niewątpliwie wszyscy ludzie powinni dążyć. A patrząc z nadzieją na fakt, że wielu ludzi, uczy się od innych, to nie można wykluczyć faktu, iż swoim odpowiedzialnym zachowaniem, możesz ruszyć w ruch machinę, która zmieni postępowanie innych osób w Twoim otoczeniu.
To jak? Wchodzisz w to?