Taneczna Etykieta w Salsie czyli Salsa Savoir-Vivre | worldmaster.pl
#

Oto kilka porad, które ułatwią wam życie i uprzyjemnią czas spędzony podczas tanecznych imprez. Przydadzą się, mam nadzieję, początkującym jak i być może niektórym wyjadaczom.

Imprezy

Imprezy salsowe mogą mieć różny charakter:

  • domówki
  • imprezy w szkole tańca, w której się uczysz (w tym praktisy)
  • salsoteki w klubach
  • imprezy festiwalowe

Każda z tych imprez rządzi się troszkę innymi prawami i to, co na jednej wypada, na innej może okazać się niestosowne. Zanim wybierzesz się potańczyć upewnij się, że znasz szczegóły: cennik, obowiązujący dress-code i miejsce wydarzenia.

Opłaty

Nieraz organizator wyznacza opłatę za wstęp (często symboliczną). Dobrze o tym wcześniej wiedzieć. Czasem w cenę biletu wliczony jest również napój.

Napoje

Upewnij się czy na imprezę do szkoły tańca możesz wnieść napoje (głownie chodzi o alkohol) czy nie jest to niezgodne z regulaminem studia. Organizator często umieszcza informacje dotyczące konsumpcji w opisie wydarzenia, warto więc się z nimi zapoznać. Nigdy nie przynoś własnych napojów na imprezy w klubach. Kluby żyją z ich sprzedaży, przynosząc swój i konsumując w trakcie imprezy narażasz klub na straty, dajesz zły przykład innym i sprawiasz, że dana impreza może nie przetrwać z powodu nieopłacalności.

Klub zawsze ponosi koszty związane z imprezą. Dobrym zwyczajem jest kupić cokolwiek w barze, może to być nawet jedno piwo lub napój. To wystarczy by impreza przyniosła oczekiwany zysk i utrzymała się dłużej w danym miejscu. Jeśli klub ma świetny klimat, dobrą obsługę i świetne nagłośnienie to kupowanie w barze jest też formą podziękowania za gościnę.

Na imprezach festiwalowych zazwyczaj nie wolno wnosić swoich napojów, gdyż podobnie jak wyżej organizatorzy muszą mieć utarg aby móc opłacić salę.

Strój, buty i włosy

Właściwie nie obowiązuje swoisty dress-code w salsie – to co wygodne i schludne zawsze będzie mile widziane. Kieruj się wygodą i tym w czym się dobrze czujesz. Są jednak pewne rzeczy, które powinieneś wiedzieć. Panie często tańczą na obcasach, często też wybierają wygodę i lekkie buty sportowe, trampki, halówki i adidasy. Panowie również mogą mieć eleganckie buty do tańca na obcasie (raczej buty typu standart, a nie latin), zdarzają się zwykłe półbuty, modne ostatnio mokasyny i buty sportowe.

Buty treningowe, takie jak baletki, jazzówki lub snickersy też się pojawią na salsotece, ale według mnie lepiej je pozostawić na salę treningową w szkole. Pamiętaj też, że strój ma kolosalne znaczenie w tańcu, odpowiednio dobrane buty czy sukienka albo marynarka tańczą dla ciebie i z tobą. O ile nie jest to impreza z ogłoszonym wcześniej dress-codem masz właściwie pełną swobodę ubioru, możesz nawet wpaść po treningu w dresie, jeśli nie jest to dres, w którym biegłeś wcześniej maraton. Ubierając się przypadkowo często tracisz efekt wizualny, który wywołuje tańczący z tobą ubiór. Warto o tym pamiętać.

Tańczenie boso

O zgrozo się zdarza. Dla mnie to niestety przejaw braku piątej klepki pod sufitem. Ryzyko drastycznego podeptania jest tak duże, że żadna wygoda i bolące stopy nie powinny cię skłaniać do zdjęcia obuwia. O ile nie jest to impreza na plaży, na piasku, na molo lub w letnim kurorcie gdzieś na trawie, lepiej nie ściągać butów. To często jedyna (i tak kiepska) ochrona dla twoich stóp. Pamiętaj, że tańcząc boso lub w klapkach ryzykujesz i musisz być bardziej pewny otoczenia, podłoża a przede wszystkim swoich umiejętności tanecznych. Sam uwielbiam taniec boso i w klapkach jednak nie tańczę tak zazwyczaj w klubie – szkoda stóp.

Dress-code

Podczas salsowych festiwali często obowiązuje dress-code, a impreza może być tematyczna. Nikt nikogo nie ściga za odstępstwa w ubiorze, ale jest to świetna okazja by poeksperymentować ze strojem i móc ubrać się inaczej niż zwykle. Upewnij się przed imprezą, że znasz szczegóły wydarzenia.

Włosy to ważny element w tańcu, zwłaszcza u pań. Warto pamiętać, że długie rozpuszczone włosy u kobiet wyglądają zjawiskowo w tańcu i dodają dodatkowego efektu zwłaszcza podczas obrotów. Doświadczona tancerka potrafi świetnie wykorzystać ich ruch często bawiąc się włosami podczas tańca i może to być rodzaj stylingu w połączeniu z kokieterią. Uwaga na długie warkocze. Piękne podczas spaceru, na salsie zmieniają się niestety w broń dalekiego zasięgu. Najgorzej wówczas gdy warkocz jest gruby, długi i mokry…

Panowie pamiętajcie, że we włosach znajdują się szpilki, gwoździe, broszki, spinacze, kolie, tona lakieru, pianki i inne specyfiki. Nieuzasadnione gładzenie kobiet po włosach w trakcie tańca może być potraktowane jako akt agresji, nie wspominając o tym, że może być zwyczajnie niebezpieczne.

Higiena osobista

Przed imprezą:

  • weź prysznic
  • załóż świeżą garderobę (bieliznę, nigdy nie wiesz co cię czeka po imprezie)
  • użyj antyperspirantu
  • nie przesadzaj z perfumami
  • odśwież oddech
  • sprawdź paznokcie
  • możesz wziąć koszulkę na zmianę
  • możesz wziąć ręcznik do wycierania, ale nie noś go w tylnej kieszeni tylko trzymaj w niewidocznym miejscu

Podczas imprezy:

  • myj często ręce
  • po kilku godzinach intensywnego tańca i pocenia się rozważ zmianę koszuli, bluzki
  • używaj jednorazowych ręczników w łazience, aby wytrzeć pot

Oto kilka porad, które ułatwią wam życie i uprzyjemnią czas spędzony podczas tanecznych imprez. Przydadzą się, mam nadzieję, początkującym jak i być może niektórym wyjadaczom. Imprezy Imprezy salsowe mogą mieć różny charakter

Proszenie do tańca

Na salsie zarówno panie jak i panowie możecie śmiało prosić do tańca. Niemniej zarówno wśród pań i panów zdarzają się osoby nieśmiałe. Dlatego widząc osobę siedzącą przez dłuższy czas i nietańczącą warto podejść i zaprosić do tańca. Zwroty w rodzaju: “Cześć, zatańczysz?”, “Tańczysz salsę?”, “Zatańczymy?”, “Masz ochotę zatańczyć?” powinny w zupełności wystarczyć. Do osób, które dobrze znamy czasem wystarczy się uśmiechnąć i wyciągnąć zapraszająco dłoń. Starajmy się nikogo nie traktować z góry i nie przyjmować za pewnik, że spotkamy się tylko z przyjęciem zaproszenia.

Jeśli tańczyło nam się wyjątkowo dobrze można zapytać, czy nasz partner nie ma ochoty na jeszcze jedną piosenkę. Ciężko jednak oczekiwać, że ktoś będzie chciał tańczyć tylko z nami przez cały wieczór. Po pierwsze każdemu należy się chwila na odpoczynek, napój, poprawienie makijażu, stroju czy toaletę. Po drugie nigdy nie mamy partnera tylko dla siebie. Na salsie każdy tańczy z każdym, więc jeśli wyraźnie nas o to ktoś nie prosi, nie tańczmy tylko z jedną osobą podczas całej imprezy.

Razem raźniej

Tworzymy małą społeczność, która aby przetrwać i się rozwijać potrzebuje stałego dopływu nowych twarzy i tancerzy. Prośmy osoby nieznane do tańca, dajmy sobie i innym szansę przekonania się na ile przyjemnie może być tańczyć z nieznajomymi. Może to być zachęta dla nowych, uczących się dopiero salseros, aby przychodzić częściej na imprezy i uczyć się dalej i daje gwarancję, że na salsie będzie zawsze mnóstwo osób. Im nas więcej, tym lepiej.

Na koniec przestroga. Nie proś notorycznie osób, które ci odmawiają. Powodów odmowy może być mnóstwo, nie bądź natrętem. Jeśli ktoś ci odmówił odczekaj solidną chwilę (minimum 20, 30 minut) zanim ponownie poprosisz. Jeśli osoba nie chciała z tobą tańczyć, bo musiała odpocząć lub napić się, często sama podejdzie i cię poprosi. Nie prośmy też osób, które są zaangażowane w rozmowę. Głębokość zaangażowania musisz sam ocenić. Wyrywanie kogoś do tańca z przyjemnej konwersacji z przyjaciółmi często kończy się odmową lub niemiłym odczuciem u osoby proszonej, że jest zobligowana zatańczyć mimo iż tak na prawdę nie ma na to zupełnie ochoty.

Nie zrażaj się jeśli ktoś ci odmówi. Wiem, to może być bolesne zwłaszcza kiedy odmawia ci któraś osoba z rzędu. Czasem ta osoba może mieć ważny powód.

Odmawianie tańca

Jesteśmy ludźmi wolnymi, bądźmy asertywni, możemy czasem odmówić tańca. Powodów odmowy może być mnóstwo. Wyliczę najczęstsze, moim zdaniem, obiektywne przyczyny.

  • zmęczenie – tańcząc cały wieczór do szybkiej muzyki czasem musisz odpocząć
  • bar – musisz się napić bo zaraz padniesz; nie masz ochoty dalej tańczyć
  • przyjaciele – jesteś w trakcie ożywionej rozmowy; nie masz ochoty jej przerywać
  • toaleta albo usterka garderoby, fryzury, make-up’u – musisz się oddalić na parę chwil
  • za szybka piosenka – jesteś u kresu sił, mógłbyś jeszcze potańczyć, ale piosenka jest zdecydowanie za szybka; tu warto podać przyczynę i poprosić o taniec później do wolniejszego kawałka
  • kontuzja: wbity obcas w palec, kostkę, wyrwane włosy, obita twarz, mroczki przed oczyma, odwodnienie – musisz uciekać z parkietu
  • obiecałeś komuś taniec i nie możesz teraz, ale chętnie zatańczysz następny kawałek.

Bez względu na powód pamiętaj: bądź uprzejmy – nie musisz się tłumaczyć dlaczego nie chcesz tańczyć, ale z pewnością wypada powiedzieć choćby “przykro mi”, “przepraszam”, “może później” albo wszystkie te zwroty razem. Odmawiając powinieneś mieć konkretny i prawdziwy powód. Bądź wiarygodny. Niemniej czasem zdarzają się sytuacje w których po prostu nie mamy ochoty z kimś tańczyć. O tym jak nie zniechęcić do siebie na imprezie i ograniczyć liczbę odmawiających ci osób postaram się napisać kolejny artykuł.

Wpadanie na siebie i tłum na parkiecie

Salsowe BHP. Na salsie nie da się uniknąć tańczenia w tłumie ludzi i wpadania na siebie. Gdy czujesz, że kogoś potrąciłeś, lub nadepnąłeś niechcący, spójrz w stronę osoby, która ucierpiała i przeproś. Czasem wystarczy spojrzenie, skinięcie głową lub uśmiech. Gorzej, gdy z twojej winy ktoś poważnie ucierpi np. oberwie łokciem albo dłonią w twarz lub wbijesz komuś obcas w stopę.

Przeproś i upewnij się, że tej osobie nic się nie stało, jeśli sprawa jest poważna czasem potrzebna jest interwencja lekarza. Zdarzyło mi się w życiu na salsie widzieć podbite oczy, krwawiące dziąsła i stopy, złamane paznokcie u stóp. Kilka razy sprawa kończyła się na SORze. Starajmy się do takich sytuacji nie dopuścić i nie pchajmy się w największy tłum.

Jeśli już nie masz wyboru tańcząc w tłumie trzymaj się swojego miejsca i nie wpadaj na teren innych par – to nieuchronnie prowadzi do kolizji. Panowie pamiętajcie, że prowadząc jesteśmy odpowiedzialni za partnerkę i jej bezpieczeństwo. Panie tańcząc w dzikim tłumie miejcie oczy szeroko otwarte, czasem wasz partner nie widzi tego co się dzieje za nim, możecie mu pomóc zatrzymując jego lub siebie i powstrzymując przed upadkiem.

Bardzo ważnym elementem naszego bezpieczeństwa na parkiecie jest nasza technika. Stawianie stóp na śródstopiu, ciężar ciała przemieszczony do przodu a nie do tyłu, unikanie podnoszenia wysoko łokci, koordynacja pracy ramion podczas stylingu bardzo pomagają, by po salsie dotrzeć do domu w jednym kawałku.

Bliskość

Temat śliski, ale ważny. Moja rada jest jedna, wciąż powtarzam ją na swoich kursach: “z szacunkiem”. Szanuj strefę intymną partnera. Ogólnie salseros dawno przełamali tabu co do tzw. dystansu intymnego w tańcu i na tym pewnie polega sukces tego tańca na całym świecie. Pamiętaj jednak, że zanim przełamiesz barierę bliskości musisz czuć, że druga osoba to akceptuje. Nie z każdym mamy ochotę tańczyć równie blisko, to co z jednym jest przyjemnością z innym wydaje się męczarnią.

Alkohol – czyli salsero często żywi się piwem

Nie będę oryginalny. Pij odpowiedzialnie. Zachowaj umiar. Jeśli czujesz, że twój balans gdzieś przepadł, głowa samoczynnie opada na dół, partnerka wyślizguje się z rąk… to jest już za późno, prawdopodobnie jesteś pijany. Wtedy masz już cały ten artykuł, z jego zasadami głęboko w d…

Mam nadzieję, że ten artykuł okazał się pomocny. Jeśli chcesz podziel się nim z innymi salseros. Zachęcam również do komentowania i podzielenia się opinią na temat salsowej etykiety.

Irek Huszcza i Filip Głowacz to producenci i wydawcy gier planszowych. założyciele studia Board & Dice. Tu znajdziesz część drugą wywiadu o biznesie B&D:

Bartosz Filip Malinowski

Jestem strategiem, analitykiem, konsultantem i kreatywnym. Założyłem agencję doradczą WeTheCrowd, gdzie doradzam markom z sektorów kreatywnych. Staram się także zachęcać projektantów i twórców do myślenia niekonwencjonalnego na vlogu Bez/Schematu. Jeśli chcesz ze mną współpracować, napisz: bfm@wethecrowd.pl

Wszystko zaczęło się niewinnie. Tak naprawdę zaczęło się w sposób zupełnie przypadkowy.

Jeden mail, potem jeden wpis na Facebooku, komentarz, wiadomość, odpowiedź, rozmowa…

I dalej było już tylko pisanie.

Poszło. Udało się.

I oto jestem. Tutaj na WorldMaster. I to dokładnie po raz setny.

WorldMaster

Na samym początku proszę Was o jedno. Rozluźnijcie się. Puśćcie sobie dobrą muzykę i zacznijcie czytać. Ze zrozumieniem, bez zrozumienia – nie ma znaczenia. Ważniejsze jest otwarte serducho. Gotowi? Możemy zaczynać?

No to jedziemy.

TAK TO SIĘ ZACZĘŁO…

Jak już możecie się domyślić, nie będzie to zwyczajny tekst. Myślę, że będzie on inny niż wszystkie pozostałe, bo będzie on o mnie. Tak po prostu. Mam nadzieję, że zrozumiecie.

Robię to, bo uważam, że jest ku temu okazja. Jest to setny tekst, który pojawia się w moim wykonaniu, w tym miejscu. Dla mnie to jest szok, bo jeszcze mam w głowie dokładnie sytuację, kiedy zasiadałem do tworzenia mojego pierwszego tekstu. Był to czas, kiedy WorldMaster był jeszcze tylko wizją…

16 kwietnia 2018 rok. 21:46.

Tak to się zaczęło.

To wtedy powstał pierwszy artykuł: „Czy pieniądze rządzą światem?”.

Nawet nie wiecie, jak bardzo byłem wtedy skupiony. Dla mnie było to coś niespotykanego. Taka szansa? Taka okazja? Musiałem ją wykorzystać. Nie mogłem odpaść. I tutaj duży ukłon w stronę całej ekipy WorldMaster. Dziękuję Wam za zaufanie. Zrobiliście wtedy dla mnie więcej, niż możecie sobie tylko wyobrazić. Zwłaszcza, że ta szansa wzięła się tak naprawdę znikąd. Przypuszczam, że wtedy wiele ryzykowaliście, werbując w swoje szeregi kogoś takiego jak ja. Mam jednak nadzieję, że w jakimś stopniu udało mi się odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiliście.

Przepraszam, jeśli momentami będzie robiło się nostalgicznie, ale postarajcie wczuć się w moją sytuację. W sytuację chłopaka, dla którego pisanie było wytchnieniem. Sposobem na poradzenie sobie z wieloma rzeczami. Tak naprawdę wciąż tak jest, ale teraz mam miejsce, w którym mogę się tym dzielić. Wtedy tego miejsca szukałem. Otrzymałem je. Czy mogło być coś lepszego?

WORLDMASTER

Pamiętam, jak dziś, gdy po rozmowie, w której dowiedziałem się, że prawdopodobnie „się nadam”, leżałem przez dobrych kilka minut na łóżku, nie bardzo wiedząc, co zrobić i co sobie myśleć.

Pierwszy raz, kiedy tak naprawdę uwierzyłem w swoje pisanie, był podczas matury rozszerzonej z języka polskiego. Oczywiście, że wcześniej zbierałem mniej lub bardziej pozytywny feedback i pisałem na jakimś poziomie, ale zawsze brakowało mi pewnego potwierdzenia. Matura trochę mnie podbudowała. Zwłaszcza, że doskonale pamiętam, w jaki sposób pisałem moją pracę. Nie traktujcie tego, jako sposobu na Wasze rozprawy, ale mogę Wam zdradzić, że według mnie rozszerzona matura z polskiego to nie jest czas na trzymanie się sztywnych konwenansów. Dlatego mocniej pokierowałem się w stronę eseju i własnych rozważań. Chyba podziałało!

Drugi raz, było to właśnie, kiedy odezwał się do mnie Mariusz z WorldMaster i powiedział, że mogę zacząć pisać. Wtedy zapaliła się lampka w mojej głowie, że być może to jest coś więcej, niż tylko klepanie słów i przelewanie swoich myśli na papier.

Nie myślcie sobie jednak, że traktuje swoje pisanie, jako coś niezniszczalnego i wspaniałego. Wręcz przeciwnie! Muszę się jeszcze wiele nauczyć i doskonale zdaję sobie z tego sprawę.

Wracając do przerwanego wątku…

Leżałem na łóżku z dwoma wielkimi rumieńcami na twarzy i uśmiechałem się do siebie jak głupi. No, co ja Was będę oszukiwał. Byłem cholernie podekscytowany i kompletnie nie miałem pojęcia, co z tego wyniknie. Ale podobało mi się to, bo oto nagle zrozumiałem, że stałem się częścią czegoś większego. Czegoś, co ma cel i ideę, z którą sam się utożsamiam. Wszedłem w to od razu.

I żeby była jasność:

Nie żałuję.

#czytambrucha

EMOCJE I PISANIE

Napisanie poszczególnych tekstów nigdy nie było proste. Nie zawsze przychodziły mi one z łatwością. Czasami siadałem przez białą kartką papieru, w głowie miałem masę pomysłów, ale po upływie 30 minut, nie pojawiło się na ekranie nawet jedno słowo. Wstawałem wtedy sfrustrowany i niezadowolony z możności wydobycia na światło dzienne tego, co czuję. To nie będzie tajemnica, jeśli napiszę, że wiele moich tekstów jest mocno nacechowanych emocjonalnie. Nawet jeśli tego nie widzicie, to każdy tekst ma dla mnie wartość. Każdy opowiada historię. Z moim mniejszym lub większym udziałem.

Te teksty są dla mnie naprawdę ważne.

„Kiedy wciąga nas czerń” powstał w chwili, kiedy sam miałem humor, zakrawający o apokalipsę. Czułem się beznadziejnie. Usiadłem i zacząłem pisać. Czy pomogło? Trochę. Ale wiem, że pomógł on innym. I to jest najcenniejsze.

Wiecie, jaka ciekawostka kryje się za tekstem „Otwórz oczy”? Pierwsza wersja tego tekstu została utworzona, kiedy miałem bodajże 16 albo 17 lat. Nie jestem tego w stanie poprawnie określić. I wyobraźcie sobie, że ten tekst leżał sobie na dysku przez trzy lata. Wyciągnąłem go dokładnie 19 kwietnia 2018 roku. Udoskonaliłem, poprawiłem i mogłem go Wam zaprezentować. Do dziś uważam, że jest to jeden z lepszych tekstów pod kątem przelania własnych uczuć.

A tekst o rodzinie… Cóż. Byłem w szoku, kiedy rozbił bank oglądalności, ale ilekroć go czytałem, to w gruncie rzeczy nie dziwiłem się temu. To nie zabrzmi skromnie, ale wiem, że jest dobry. Dobry, bo bije w odpowiednie tony. Nazwijcie to manipulacją, ale ja nazwę to odpowiednią retoryką. Dopóki wywiera on odpowiednio pozytywny wpływ na czytelników, to nie mam zamiaru nic w nim zmieniać.

Czytając to, pewnie doświadczycie małego chaosu, ale musicie to zrozumieć. Piszę to bardzo spontanicznie. Jeśli się spodziewaliście usystematyzowanej wiedzy, gdzie będę się z Wami dzielił moimi wskazówkami odnośnie do pisania tekstów to przepraszam, ale nie. Jestem za chudą rybką, aby udzielać komukolwiek takich porad. Jedyne, co mogę napisać w tej materii, to aby wszyscy, którzy czymkolwiek się dzielą, brali odpowiedzialność za swoje słowa, myśleli i nie próbowali naśladować kogokolwiek. Czyli nie czytać poradników dla pisarzy i twórców, nie słuchać, jak skutecznie pisać, tylko właśnie pisać. Po swojemu, w swoim stylu. Tak będzie lepiej. I oczywiście czytać. Duuuużo czytać!

NARODZIŁ SIĘ Z CHAOSU

Jak już jesteśmy przy temacie chaosu, to muszę Wam zdradzić pewien sekrecik.

O ile się nie mylę, to ani jeden tekst, który napisałem dla WorldMaster, nie był planowany na zasadzie:

„Tutaj napiszę to, potem dam taki tytuł, zakończę to takimi słowami, a następnie dodam jeszcze coś w stylu XXX, żeby pobudzić do aktywności”.

Wiele tekstów tworzyłem spontanicznie, dzieląc się swoimi przemyśleniami i tym, co sam się dowiedziałem. Dużo artykułów to moja obserwacja, o czym zresztą wspominałem w TYM tekście. Jeszcze więcej tekstów leżało odłogiem przez kilka lub kilkanaście tygodni (a niektóre nawet przez lata), żeby w końcu ujrzeć światło dzienne. Czy tak musi być zawsze? Oczywiście, że nie.

Po prostu dla mnie teksty, które wychodzą prosto z serducha, ale są planowane oraz „rozrysowywane” na kartce, przestają być emocjonalne, a stają się kolejnym schematem przelanym na papier. To nic złego! Ale zawsze takie pisanie w stanie „flow” sprawiało mi o wiele więcej frajdy, niż planowanie każdego słowa. Taki już jestem, aczkolwiek nie myślcie sobie, że lekceważyłem cokolwiek, co napisałem.

Co to, to nie!

Choćby tekst: „Otyłość to choroba wciąż poszerzająca swoje kręgi”.

To był chyba jeden z tekstów, który tworzyłem najdłużej. Wszystko za sprawą danych, których potrzebowałem na użytek tego tekstu, a które ostatecznie się w nim znalazły, ale w przystępnej formie.

JAK ZDOBYĆ WYŚWIETLENIA? NIE WIEM.

Jak już tak sobie wspominamy, to nie mogę, nie napisać o tekście, który do dziś jest moim artykułem z największą liczbą wyświetleń.

Oczywiście chodzi o tekst, o rozwoju osobistym.

I widzicie. Tak to jest, że ciężko się o tym mówi, ale taka jest właśnie prawda, że teksty, które w mojej ocenie poruszają równie ważne tematy, nie „sprzedają się” tak bardzo, jak ten, który tak naprawdę…

Uderzył w odpowiednią nutę. Temat na topie. Bo kto obecnie nie słyszał o rozwoju osobistym? Przyznam się też, że robotę zrobił odpowiedni tytuł. Jednak ten zabieg był celowy. Zresztą przyjąłem za niego trochę krytyki na jednej z grup. Wciąż jednak uważam, że tytuł jest odpowiedni. Skoro przyciąga on czytelnika, który dzięki temu może zmieni swoje idiotyczne postępowanie, to dlaczego miałby być inny?

Pomimo tego, że tytuł jest „sprzedajny”, a ja uważam, że w stajni mam równie wartościowe teksty, które dysponują „widownią” parokrotnie mniejszą, to nie umniejszam wartości temu tekstowi. Bo jak mógłbym to zrobić?

Każdy tekst, który napisałem, jest dla mnie na swój sposób wyjątkowy. Na każdego poświęciłem swój czas i wiele swoich myśli, które zaprzątały moją głowę. Chwilami stawało się to tak bardzo uciążliwe i wpływało na inne życiowe kwestie, że nie potrafiłem sprawnie funkcjonować. Wtedy miałem dość pisania i nie mam zamiaru tego ukrywać. Zabrzmi to paradoksalnie, ale był też taki czas, w którym pisałem zbyt szybko i zbyt dużo. Jak to się skończyło? Wypaleniem. Resztę dopowiedzcie sobie sami.

Nie chcę czynić z siebie herosa albo kogoś wyjątkowego. Napisałem sto tekstów i jestem z siebie bardzo zadowolony, ale spokojnie. Nie potrzebuję wychwalania pod niebiosa. Lubię sobie tylko czasami powspominać i cofnąć się do chwili, kiedy się to wszystko rozpoczynało. Bo chyba każdy w swoim życiu potrafi wskazać taki punkt graniczny, od którego jego życie nagle przeskoczyło na zupełnie inny tor, z czego początkowo nie zdawał sobie sprawy.

Ale moje dzisiejsze pisanie jeszcze nie dobiegło do końca. Zanim je zakończę, wstrzymajcie się jeszcze chwilkę. Przerzućcie piosenkę na następną i czytajcie dalej. Jeśli chcecie.

STO TEKSTÓW W LICZBACH

Lubicie liczby? Ja w szkole matematyki nienawidziłem. I to tak szczerze. Nudziła mnie, męczyła i nurtowała. Zawsze mnie zastanawiało, w jakim okresie mojego życia przyda mi się wiedza na temat logarytmów albo trygonometrii. Mam nadzieję, że przez następne lata swojego życia, w końcu się o tym dowiem.

Ale do rzeczy.

Zawsze jednak za to lubiłem statystykę i cyferki, które przedstawiały „coś”. Cyferki, które niosły za sobą pewną informację. Dlatego podsumowałem trochę swoją dotychczasową twórczość.

Chcecie je poznać?

No to słuchajcie!

⇓⇓⇓ #CZYTAMBRUCHA ⇓⇓⇓

Kiedyś próbowałem również oszacować, ile czasu spędzam nad jednym tekstem. I nie chodzi mi tylko o pisanie, ale też o wszelką korektę, wprowadzanie poprawek, edycję, wstawienie odpowiednich obrazów, nadanie właściwego tytułu i wszelkie tego typu rzeczy. Nie jestem tego w stanie powiedzieć z pewnością, ale z moich obserwacji wynika, że jest to coś w granicach od 3 do 5 godzin. Nie wiem tylko, czy nadmierny pedantyzm mi w tym pomaga, czy raczej szkodzi… 

No dobrze! A teraz odpalcie swoje ulubione kawałki, bo już zbliżamy się do końca. U mnie startuje właśnie…

Jesteście wciąż ze mną? Dziękuję. Lecimy do końca.

ZAWSZE MOŻE BYĆ LEPIEJ

Pisanie dla WorldMaster nie jest dla mnie zwykłym pisaniem. Nie będę nadmiernie filozofował, ani posługiwał się przesadnym patosem. Niemniej jednak tworzenie tekstów dla Was wszystkich jest czymś niezwykłym. Sam fakt, że dziś mogę robić to po raz setny, sprawia, że mam ciarki na całym ciele.

Ale nie chcę, żeby było też tak tylko kolorowo.

Myślę, że jest to dobry czas, aby uderzyć się w pierś i powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że w niektórych momentach moich tekstów, brakowało mi zwyczajnie odwagi. Nie byłem tak zdecydowany, jakbym sam tego chciał. Poza tym moje teksty opierają się na mojej obserwacji. To nie są badania. To nie są eksperymenty. To samo życie. Wnioski wyciągajcie sobie sami.

No to jesteśmy już po łyżce dziegciu. Kończmy to już powoli. Co Wy na to?

W tym miejscu chciałbym podziękować Tobie. Dokładnie, Tobie. Jeśli to czytasz, to wiedz, że dziękuję Ci za każdą chwilę, którą mi poświęciłeś. Doceniam to. Nigdy bym nie pomyślał, że ktoś będzie chciał czytać to, co napisałem. Dziękuję za wszystkie upojne wieczory i poranki przy kawie. Bez Was wszystkich raczej by się to nie udało.

ZAPOWIEDŹ?

Myślę również, że setny tekst to dobry moment, aby coś zapowiedzieć. Nie chcę składać żadnych deklaracji, ale myślę, że w przyszłości styl tworzonych przeze mnie tekstów ulegnie małej zmianie. Będę starał się stawiać bardziej na rzetelną wiedzę, popartą badaniami, a nie opierać się tylko na własnych obserwacjach. Choć, nie bójcie się! I takie teksty wciąż będą się tutaj pojawiać. Bo czasami ja po prostu lubię z Wami porozmawiać. Tak zwyczajnie. Bez wszelkich konwenansów.

Nikt nie wie, co przyniesie przyszłość, ale wiem, że w przyszłości powstanie kolejny tekst tego typu. Wtedy jednak nie będę pisał o setnym, ale o dwusetnym artykule.

Dla mnie to jest coś dużego i myślę, że to zrozumiecie.

Dziękuję za wszystko!

Za to, że moje pisanie może do Was trafiać.

pisanie

To jest tekst dla ludzi, którzy nie lubią monotonii. Dla Was, którzy szukają nowych wyzwań, doświadczają, inspirują się. To wszystko znajdziecie w nowym cyklu na moim blogu pod nazwą #zainspirujsię.

Artykuły będą miały na celu pokazanie ciekawych wydarzeń, książek, filmów, ludzi czy spotkań, które mogą was zainspirować do czegoś nowego. Sama wciąż szukam, czytam, oglądam, rozmawiam. Często to Wy pokazujecie mi wiele dobra, które znajduje się wokół nas i wiele z tego biorę dla siebie. Tym razem, to ja chcę podzielić się z Wami tym, co miało na mnie duży wpływ, skłoniło do refleksji, zainspirowało do czegoś nowego. I ciekawa jestem, czy weźmiecie coś z tego dla siebie.

 

Dźwięki:

  • Album Migration Bonobo, angielskiego producenta i kompozytora. To kolejny album muzyka, który wywarł na mnie wielkie wrażenie. Przy jego twórczości można pracować, odpoczywać, relaksować się, robić porządki. Album budzi we mnie wiele refleksji na temat życia, odczuwania, bycia tu i teraz ale to moje osobiste wrażenia. Szczególnie lubię słuchać utworów z Migration po ciężkim dniu. Muzyka nie jest przybijająca, raczej delikatna, momentami ambientowa i podnosi mnie na duchu. Artysta w idealny sposób łączy elektroniczne brzmienia, downtempo, basy i jedwabiste wokale, jednocześnie owiewając to wszystko nutą tajemniczości.

Kino:

  • Demakijaż – Festiwal Kina Kobiet, to coś więcej niż tylko projekcje filmowe. To pięć dni z filmami, koncertami, spotkaniami i debatami. Nazwa wzięła się z wkurzenia na sztuczne, jednostronne obrazy kobiet, generujące uprzedzenia i dyskryminację. Organizatorkom zależy na pokazaniu różnorodności, która tkwi w kobietach. Złamaniu ich stereotypowego postrzegania przez społeczeństwo. W tym roku odbędzie się już trzecia edycja festiwalu, której tematem przewodnim jest bunt. O poprzednich edycjach możecie przeczytać w wywiadach z organizatorkami, które przeprowadziłam tutaj i tutaj.
    Dla mnie jest to dobry czas, dający dużo mocy i energii. To czas spotkań z innymi, wartościowymi kobietami ale także ze samą sobą. Filmy i wydarzenia towarzyszące zachęcają do refleksji nad tym, co wkurza, blokuje i usadza na miejscu.
    Festiwal odbywa się każdego roku w Centrum Kultury w Lublinie w październiku. Wstęp na wszystkie wydarzenia jest bezpłatny.

projekt – Agata Witkoska

Do poczytania:

  • Magazyn Psychologiczny BANG! Nie ukrywam, że to moje ostatnie odkrycie, które dało mi masę inspiracji do działania na polu zawodowym ale również osobistym. W najnowszym numerze znajdziecie również mój artykuł dotyczący tego czym się zajmuję, czyli edukacja, szacunek i drugi człowiek. Magazyn jest bezpłatny i możecie do pobrać tutaj

Ciekawi ludzie:

  • Dzisiaj chciałam Wam przedstawić bardzo ciekawą osobę, która zajmuje się grywalizacją.  To Grzegorz Olifirowicz. Zanim jednak podlinkuję Wam jego kanał na Youtube, chciałabym nieco opowiedzieć o moich wrażeniach. Grzegorza poznałam kilka lat temu, kiedy prowadził warsztaty z design-thinking. Wtedy po raz pierwszy, osobiście miałam do czynienia z osobą, która zajmuje się grywalizacją zawodowo. Po warsztacie nasze drogi się rozeszły ale pozostała znajomość internetowa. Jednak w tym roku w wyniku wielu sytuacji umówiliśmy się na spotkanie, aby omówić kilka kwestii zawodowych. I powiem tyle!  WOW! Człowiek energia! Grzegorz odblokował we mnie ostatnio bardzo zamkniety obszar kreatywności. Pomysły do tej pory same napływają mi do głowy. Na wiele rzeczy patrzę z innej perspektywy, szukam niekonwencjonalnych rozwizań. Z drugiej strony, dostałam od niego gigantyczne pokłady uważności oraz gotowych rozwiązań, które wprowadziłam w życie. Część z nich jeszcze jest w szufladzie ale uwierzcie, to sierpniowe spotkanie rezonuje we mnie do tej pory! Bardzo Wam polecam jego usługi jak również vloga, którego możecie obejrzeć tutaj

 

A Wy macie inspirujące rzeczy, którymi chcielibyście podzielić się w komentarzu?

Młodzież zatraca umiejętność komunikacji. Nikogo już nie dziwią miejsca publiczne pełne osób ‘wlepionych’ w ekrany swoich małych świątyń. Wszystko to zmierza w zatrważającym kierunku, do tego stopnia, że aby przedstawić swoją opinie ograniczamy się do wyboru naklejki. Często nie potrafiąc nawet wyrazić poglądu pełnym zdaniem.

A pomyśleć, że właściwie jeszcze 10 lat temu ludzie nie używali smartphon’ów. Wybierając się w podróż przykładowo pociągiem, aby umilić sobie czas rozmawialiśmy z siedzącą obok nas przypadkową osobą. Dziś aby kogoś poznać instalujemy masę aplikacji typu Tinder. Barierą nie do przeskoczenia może okazać się podejście do przypadkowej osoby na ulicy z inicjatywą poznania.

Nigdy nie byłem w ocenie płci przeciwnej uznawany za nieciekawą osobę. Jednak zawsze paraliżował mnie strach podejścia do ładnej, obcej dziewczyny. Wiedziałem, że teoretycznie nie mam nic do stracenia, ale obawa przed odrzuceniem, porażką zawsze brał górę nad podjęciem próby. Zawodziła pewność siebie, dochodził lęk.

Stworzyłem projekt, pomoże mi on zmienić coś w swoim życiu

1000NowychTwarzy.pl – założyłem sobie, że codziennie przez tysiąc kolejnych dni poznam na ulicy jedną przypadkową osobę, która w jakiś sposób mnie zainteresuje. Stworzyłem z tego powodu stronę na której opisuję okoliczności, czas i miejsce spotkania. Do wszystkiego dodaje zdjęcie z każdą nowo poznaną osobą.

1000NowychTwarzy.pl - projekt mający na celu abyś poczuł się jak mistrz świata w poznawaniu ludzi. Ludzie poświęcają zbyt duży czas na czekanie.

Początek był bardzo trudny, barierą dla mnie okazało się przełamanie własnych słabości. Spacerowałem godzinami przed kolejną próbą. Jakie byłoby zdziwienie zatrzymanych osób, które usłyszałyby ode mnie słowa “Przepraszam, mogę Cię poznać?” Dlatego genialną taktyką okazało się alibi, nakreślony cel. O ile lepiej brzmi “Przepraszam, prowadzę swój projekt. Czy mogę zająć Ci chwilę czasu, aby go przedstawić?”.

I wtedy poczułem się jak Mistrz Świata

Początkowo ludzie byli sceptyczni, zachowywali dystans, ale mimo to nadal słuchali informacji napędzeni ciekawością. Po chwili zimna otoczka znikała i wyłaniała się akceptacja, chęć dalszej rozmowy. Tak przez dwa pierwsze tygodnie spędziłem łącznie prawie 10 godzin z zupełnie obcymi mi osobami. Za każdym razem po udanej próbie czułem się jak mistrz świata, niezależnie od wieku, miejsca czy płci poznawanej osoby.

1000NowychTwarzy.pl - projekt mający na celu abyś poczuł się jak mistrz świata w poznawaniu ludzi. Ludzie poświęcają zbyt duży czas na czekanie.

Niewątpliwie do działania mobilizuje mnie mój umysł małego dziecka, który jest ciekawy historii ludzi mijanych na ulicy. Co robią? Jakie są ich marzenia? Kim są?

Od początku w głowie pojawił się pomysł stworzenia serwisu, gdzie każdy zainteresowany będzie mógł dołączyć do inicjatywy i odtworzyć swój własny challenge. Najpierw chciałem sprawdzić czy i jak mocno będę zdeterminowany by nie odpuścić. Jak projekt wpłynie to na mnie. Wiedza, doświadczenia i kreatywność pozwoliły mi stworzyć architekturę portalu w najdrobniejszych szczegółach, tak by pomóc innym osiągnąć taki sam efekt jak ja.

To takie proste, wystarczy podejść

Nie potrzebujemy match’a, wybrana osoba jest tu i teraz w tym samym miejscu i w tym samym czasie co my. Na ulicy, właśnie nas mija! Nie musimy spędzać godzin rozmawiając w świecie wirtualnym, by ostatecznie nawet się nie spotkać. Zresztą czat nigdy nie odzwierciedli realnej rozmowy. Nie potrzebna jest również ocena wyglądu, zdjęcia nie zawsze opisują prawdę. Tu i teraz widzimy daną osobę.

1000NowychTwarzy.pl - projekt mający na celu abyś poczuł się jak mistrz świata w poznawaniu ludzi. Ludzie poświęcają zbyt duży czas na czekanie.

Możemy poświęcić 10 minut na realną weryfikację drugiego człowieka. Jednak były też sytuacje w których nie raz moja próba skończyła się ponad godzinną rozmową. Komfortowe jest to, że później sami decydujemy, czy nadal chcemy kontynuować daną znajomość.

Rozwiązanie wielu problemów, samotności czy nawet depresji

Jesteśmy istotami społecznymi; potrzebujemy znajomych, rozmowy, akceptacji ludzi z którymi możemy spędzić czas. Wiele młodych osób obecnie cierpi na depresję, nie ma przyjaciół ani osób, na których mogliby polegać. W dużych miastach nie znamy nawet imion naszych sąsiadów. Zamykamy się w świecie wirtualnej przestrzeni, zatracamy kontakty. Najzwyczajniej w świecie nie mamy z kim dzielić się wrażeniami przez co tracimy chęci do działania. Nic nam się nie chce!

Tworząc ten projekt z tyłu głowy miałem na uwadze problemy, jakie może on rozwiązać. Bardzo mocno wierzę w zmianę trajektorii wirtualnego kierunku do którego zmierzamy. Warto zostawić maszyny i wrócić do czasów, kiedy nawiązywaliśmy kontakty w tradycyjny sposób.

1000NowychTwarzy.pl - projekt mający na celu abyś poczuł się jak mistrz świata w poznawaniu ludzi. Ludzie poświęcają zbyt duży czas na czekanie.

Analizując przypadki różnych osób mogę stwierdzić, że najczęściej ludzie, którzy osiągają duże sukcesy w życiu to właśnie osoby z obszerną liczbą kontaktów. Korelacja zachodzi zarówno pomiędzy szczęściem jak i ilością znajomych.

Im więcej prób tym większa szansa na wygraną

Trzeba tylko przestać oglądać seriale i stanąć do walki ze słabościami. Poświęcić jedynie 15 minut dziennie. Odłożyć telefon. Możemy znaleźć nowych przyjaciół, współpracownika czy nawet miłość swojego życia.

Czas to nie wymówka. Sam mam dwie prace, podróże, filmy, treningi, naukę, inne projekty i masę dodatkowych zajęć, ale dzień dla mnie jest jak z gumy.

Widząc reakcje i zainteresowanie otoczenia mogę być tylko ciekawy różnych zakończeń tej prostej inicjatywy.

Podaj dalej!

#kolejne artykuły