Wszystko zaczęło się niewinnie. Tak naprawdę zaczęło się w sposób zupełnie przypadkowy.
Jeden mail, potem jeden wpis na Facebooku, komentarz, wiadomość, odpowiedź, rozmowa…
I dalej było już tylko pisanie.
Poszło. Udało się.
I oto jestem. Tutaj na WorldMaster. I to dokładnie po raz setny.
♥
Na samym początku proszę Was o jedno. Rozluźnijcie się. Puśćcie sobie dobrą muzykę i zacznijcie czytać. Ze zrozumieniem, bez zrozumienia – nie ma znaczenia. Ważniejsze jest otwarte serducho. Gotowi? Możemy zaczynać?
No to jedziemy.
TAK TO SIĘ ZACZĘŁO…
Jak już możecie się domyślić, nie będzie to zwyczajny tekst. Myślę, że będzie on inny niż wszystkie pozostałe, bo będzie on o mnie. Tak po prostu. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Robię to, bo uważam, że jest ku temu okazja. Jest to setny tekst, który pojawia się w moim wykonaniu, w tym miejscu. Dla mnie to jest szok, bo jeszcze mam w głowie dokładnie sytuację, kiedy zasiadałem do tworzenia mojego pierwszego tekstu. Był to czas, kiedy WorldMaster był jeszcze tylko wizją…
16 kwietnia 2018 rok. 21:46.
Tak to się zaczęło.
To wtedy powstał pierwszy artykuł: „Czy pieniądze rządzą światem?”.
Nawet nie wiecie, jak bardzo byłem wtedy skupiony. Dla mnie było to coś niespotykanego. Taka szansa? Taka okazja? Musiałem ją wykorzystać. Nie mogłem odpaść. I tutaj duży ukłon w stronę całej ekipy WorldMaster. Dziękuję Wam za zaufanie. Zrobiliście wtedy dla mnie więcej, niż możecie sobie tylko wyobrazić. Zwłaszcza, że ta szansa wzięła się tak naprawdę znikąd. Przypuszczam, że wtedy wiele ryzykowaliście, werbując w swoje szeregi kogoś takiego jak ja. Mam jednak nadzieję, że w jakimś stopniu udało mi się odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobiliście.
♥
Przepraszam, jeśli momentami będzie robiło się nostalgicznie, ale postarajcie wczuć się w moją sytuację. W sytuację chłopaka, dla którego pisanie było wytchnieniem. Sposobem na poradzenie sobie z wieloma rzeczami. Tak naprawdę wciąż tak jest, ale teraz mam miejsce, w którym mogę się tym dzielić. Wtedy tego miejsca szukałem. Otrzymałem je. Czy mogło być coś lepszego?
WORLDMASTER
Pamiętam, jak dziś, gdy po rozmowie, w której dowiedziałem się, że prawdopodobnie „się nadam”, leżałem przez dobrych kilka minut na łóżku, nie bardzo wiedząc, co zrobić i co sobie myśleć.
Pierwszy raz, kiedy tak naprawdę uwierzyłem w swoje pisanie, był podczas matury rozszerzonej z języka polskiego. Oczywiście, że wcześniej zbierałem mniej lub bardziej pozytywny feedback i pisałem na jakimś poziomie, ale zawsze brakowało mi pewnego potwierdzenia. Matura trochę mnie podbudowała. Zwłaszcza, że doskonale pamiętam, w jaki sposób pisałem moją pracę. Nie traktujcie tego, jako sposobu na Wasze rozprawy, ale mogę Wam zdradzić, że według mnie rozszerzona matura z polskiego to nie jest czas na trzymanie się sztywnych konwenansów. Dlatego mocniej pokierowałem się w stronę eseju i własnych rozważań. Chyba podziałało!
Drugi raz, było to właśnie, kiedy odezwał się do mnie Mariusz z WorldMaster i powiedział, że mogę zacząć pisać. Wtedy zapaliła się lampka w mojej głowie, że być może to jest coś więcej, niż tylko klepanie słów i przelewanie swoich myśli na papier.
Nie myślcie sobie jednak, że traktuje swoje pisanie, jako coś niezniszczalnego i wspaniałego. Wręcz przeciwnie! Muszę się jeszcze wiele nauczyć i doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
Wracając do przerwanego wątku…
Leżałem na łóżku z dwoma wielkimi rumieńcami na twarzy i uśmiechałem się do siebie jak głupi. No, co ja Was będę oszukiwał. Byłem cholernie podekscytowany i kompletnie nie miałem pojęcia, co z tego wyniknie. Ale podobało mi się to, bo oto nagle zrozumiałem, że stałem się częścią czegoś większego. Czegoś, co ma cel i ideę, z którą sam się utożsamiam. Wszedłem w to od razu.
I żeby była jasność:
Nie żałuję.
EMOCJE I PISANIE
Napisanie poszczególnych tekstów nigdy nie było proste. Nie zawsze przychodziły mi one z łatwością. Czasami siadałem przez białą kartką papieru, w głowie miałem masę pomysłów, ale po upływie 30 minut, nie pojawiło się na ekranie nawet jedno słowo. Wstawałem wtedy sfrustrowany i niezadowolony z możności wydobycia na światło dzienne tego, co czuję. To nie będzie tajemnica, jeśli napiszę, że wiele moich tekstów jest mocno nacechowanych emocjonalnie. Nawet jeśli tego nie widzicie, to każdy tekst ma dla mnie wartość. Każdy opowiada historię. Z moim mniejszym lub większym udziałem.
Te teksty są dla mnie naprawdę ważne.
„Kiedy wciąga nas czerń” powstał w chwili, kiedy sam miałem humor, zakrawający o apokalipsę. Czułem się beznadziejnie. Usiadłem i zacząłem pisać. Czy pomogło? Trochę. Ale wiem, że pomógł on innym. I to jest najcenniejsze.
Wiecie, jaka ciekawostka kryje się za tekstem „Otwórz oczy”? Pierwsza wersja tego tekstu została utworzona, kiedy miałem bodajże 16 albo 17 lat. Nie jestem tego w stanie poprawnie określić. I wyobraźcie sobie, że ten tekst leżał sobie na dysku przez trzy lata. Wyciągnąłem go dokładnie 19 kwietnia 2018 roku. Udoskonaliłem, poprawiłem i mogłem go Wam zaprezentować. Do dziś uważam, że jest to jeden z lepszych tekstów pod kątem przelania własnych uczuć.
A tekst o rodzinie… Cóż. Byłem w szoku, kiedy rozbił bank oglądalności, ale ilekroć go czytałem, to w gruncie rzeczy nie dziwiłem się temu. To nie zabrzmi skromnie, ale wiem, że jest dobry. Dobry, bo bije w odpowiednie tony. Nazwijcie to manipulacją, ale ja nazwę to odpowiednią retoryką. Dopóki wywiera on odpowiednio pozytywny wpływ na czytelników, to nie mam zamiaru nic w nim zmieniać.
♥
Czytając to, pewnie doświadczycie małego chaosu, ale musicie to zrozumieć. Piszę to bardzo spontanicznie. Jeśli się spodziewaliście usystematyzowanej wiedzy, gdzie będę się z Wami dzielił moimi wskazówkami odnośnie do pisania tekstów to przepraszam, ale nie. Jestem za chudą rybką, aby udzielać komukolwiek takich porad. Jedyne, co mogę napisać w tej materii, to aby wszyscy, którzy czymkolwiek się dzielą, brali odpowiedzialność za swoje słowa, myśleli i nie próbowali naśladować kogokolwiek. Czyli nie czytać poradników dla pisarzy i twórców, nie słuchać, jak skutecznie pisać, tylko właśnie pisać. Po swojemu, w swoim stylu. Tak będzie lepiej. I oczywiście czytać. Duuuużo czytać!
NARODZIŁ SIĘ Z CHAOSU
Jak już jesteśmy przy temacie chaosu, to muszę Wam zdradzić pewien sekrecik.
O ile się nie mylę, to ani jeden tekst, który napisałem dla WorldMaster, nie był planowany na zasadzie:
„Tutaj napiszę to, potem dam taki tytuł, zakończę to takimi słowami, a następnie dodam jeszcze coś w stylu XXX, żeby pobudzić do aktywności”.
Wiele tekstów tworzyłem spontanicznie, dzieląc się swoimi przemyśleniami i tym, co sam się dowiedziałem. Dużo artykułów to moja obserwacja, o czym zresztą wspominałem w TYM tekście. Jeszcze więcej tekstów leżało odłogiem przez kilka lub kilkanaście tygodni (a niektóre nawet przez lata), żeby w końcu ujrzeć światło dzienne. Czy tak musi być zawsze? Oczywiście, że nie.
Po prostu dla mnie teksty, które wychodzą prosto z serducha, ale są planowane oraz „rozrysowywane” na kartce, przestają być emocjonalne, a stają się kolejnym schematem przelanym na papier. To nic złego! Ale zawsze takie pisanie w stanie „flow” sprawiało mi o wiele więcej frajdy, niż planowanie każdego słowa. Taki już jestem, aczkolwiek nie myślcie sobie, że lekceważyłem cokolwiek, co napisałem.
Co to, to nie!
Choćby tekst: „Otyłość to choroba wciąż poszerzająca swoje kręgi”.
To był chyba jeden z tekstów, który tworzyłem najdłużej. Wszystko za sprawą danych, których potrzebowałem na użytek tego tekstu, a które ostatecznie się w nim znalazły, ale w przystępnej formie.
JAK ZDOBYĆ WYŚWIETLENIA? NIE WIEM.
Jak już tak sobie wspominamy, to nie mogę, nie napisać o tekście, który do dziś jest moim artykułem z największą liczbą wyświetleń.
Oczywiście chodzi o tekst, o rozwoju osobistym.
I widzicie. Tak to jest, że ciężko się o tym mówi, ale taka jest właśnie prawda, że teksty, które w mojej ocenie poruszają równie ważne tematy, nie „sprzedają się” tak bardzo, jak ten, który tak naprawdę…
Uderzył w odpowiednią nutę. Temat na topie. Bo kto obecnie nie słyszał o rozwoju osobistym? Przyznam się też, że robotę zrobił odpowiedni tytuł. Jednak ten zabieg był celowy. Zresztą przyjąłem za niego trochę krytyki na jednej z grup. Wciąż jednak uważam, że tytuł jest odpowiedni. Skoro przyciąga on czytelnika, który dzięki temu może zmieni swoje idiotyczne postępowanie, to dlaczego miałby być inny?
Pomimo tego, że tytuł jest „sprzedajny”, a ja uważam, że w stajni mam równie wartościowe teksty, które dysponują „widownią” parokrotnie mniejszą, to nie umniejszam wartości temu tekstowi. Bo jak mógłbym to zrobić?
♥
Każdy tekst, który napisałem, jest dla mnie na swój sposób wyjątkowy. Na każdego poświęciłem swój czas i wiele swoich myśli, które zaprzątały moją głowę. Chwilami stawało się to tak bardzo uciążliwe i wpływało na inne życiowe kwestie, że nie potrafiłem sprawnie funkcjonować. Wtedy miałem dość pisania i nie mam zamiaru tego ukrywać. Zabrzmi to paradoksalnie, ale był też taki czas, w którym pisałem zbyt szybko i zbyt dużo. Jak to się skończyło? Wypaleniem. Resztę dopowiedzcie sobie sami.
Nie chcę czynić z siebie herosa albo kogoś wyjątkowego. Napisałem sto tekstów i jestem z siebie bardzo zadowolony, ale spokojnie. Nie potrzebuję wychwalania pod niebiosa. Lubię sobie tylko czasami powspominać i cofnąć się do chwili, kiedy się to wszystko rozpoczynało. Bo chyba każdy w swoim życiu potrafi wskazać taki punkt graniczny, od którego jego życie nagle przeskoczyło na zupełnie inny tor, z czego początkowo nie zdawał sobie sprawy.
Ale moje dzisiejsze pisanie jeszcze nie dobiegło do końca. Zanim je zakończę, wstrzymajcie się jeszcze chwilkę. Przerzućcie piosenkę na następną i czytajcie dalej. Jeśli chcecie.
STO TEKSTÓW W LICZBACH
Lubicie liczby? Ja w szkole matematyki nienawidziłem. I to tak szczerze. Nudziła mnie, męczyła i nurtowała. Zawsze mnie zastanawiało, w jakim okresie mojego życia przyda mi się wiedza na temat logarytmów albo trygonometrii. Mam nadzieję, że przez następne lata swojego życia, w końcu się o tym dowiem.
Ale do rzeczy.
Zawsze jednak za to lubiłem statystykę i cyferki, które przedstawiały „coś”. Cyferki, które niosły za sobą pewną informację. Dlatego podsumowałem trochę swoją dotychczasową twórczość.
Chcecie je poznać?
No to słuchajcie!
⇓⇓⇓ #CZYTAMBRUCHA ⇓⇓⇓
- Sto tekstów!
- 237 dni
- Łącznie: około 140000 wyrazów
- Średnio na jeden tekst: około 1400 słów
- Liczba znaków: 856090.
- Najkrótszy tekst: „Magiczne pigułki na odchudzanie”.
- Najdłuższy tekst: „Mistrzostwa Świata w League of Legends”.
Kiedyś próbowałem również oszacować, ile czasu spędzam nad jednym tekstem. I nie chodzi mi tylko o pisanie, ale też o wszelką korektę, wprowadzanie poprawek, edycję, wstawienie odpowiednich obrazów, nadanie właściwego tytułu i wszelkie tego typu rzeczy. Nie jestem tego w stanie powiedzieć z pewnością, ale z moich obserwacji wynika, że jest to coś w granicach od 3 do 5 godzin. Nie wiem tylko, czy nadmierny pedantyzm mi w tym pomaga, czy raczej szkodzi…
♥
No dobrze! A teraz odpalcie swoje ulubione kawałki, bo już zbliżamy się do końca. U mnie startuje właśnie…
Jesteście wciąż ze mną? Dziękuję. Lecimy do końca.
ZAWSZE MOŻE BYĆ LEPIEJ
Pisanie dla WorldMaster nie jest dla mnie zwykłym pisaniem. Nie będę nadmiernie filozofował, ani posługiwał się przesadnym patosem. Niemniej jednak tworzenie tekstów dla Was wszystkich jest czymś niezwykłym. Sam fakt, że dziś mogę robić to po raz setny, sprawia, że mam ciarki na całym ciele.
Ale nie chcę, żeby było też tak tylko kolorowo.
Myślę, że jest to dobry czas, aby uderzyć się w pierś i powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że w niektórych momentach moich tekstów, brakowało mi zwyczajnie odwagi. Nie byłem tak zdecydowany, jakbym sam tego chciał. Poza tym moje teksty opierają się na mojej obserwacji. To nie są badania. To nie są eksperymenty. To samo życie. Wnioski wyciągajcie sobie sami.
No to jesteśmy już po łyżce dziegciu. Kończmy to już powoli. Co Wy na to?
♥
W tym miejscu chciałbym podziękować Tobie. Dokładnie, Tobie. Jeśli to czytasz, to wiedz, że dziękuję Ci za każdą chwilę, którą mi poświęciłeś. Doceniam to. Nigdy bym nie pomyślał, że ktoś będzie chciał czytać to, co napisałem. Dziękuję za wszystkie upojne wieczory i poranki przy kawie. Bez Was wszystkich raczej by się to nie udało.
ZAPOWIEDŹ?
Myślę również, że setny tekst to dobry moment, aby coś zapowiedzieć. Nie chcę składać żadnych deklaracji, ale myślę, że w przyszłości styl tworzonych przeze mnie tekstów ulegnie małej zmianie. Będę starał się stawiać bardziej na rzetelną wiedzę, popartą badaniami, a nie opierać się tylko na własnych obserwacjach. Choć, nie bójcie się! I takie teksty wciąż będą się tutaj pojawiać. Bo czasami ja po prostu lubię z Wami porozmawiać. Tak zwyczajnie. Bez wszelkich konwenansów.
Nikt nie wie, co przyniesie przyszłość, ale wiem, że w przyszłości powstanie kolejny tekst tego typu. Wtedy jednak nie będę pisał o setnym, ale o dwusetnym artykule.
Dla mnie to jest coś dużego i myślę, że to zrozumiecie.
Dziękuję za wszystko!
Za to, że moje pisanie może do Was trafiać.