VI. Kobieta z bliznami VI. Kobieta z bliznami| worldmaster.pl
#

Do kliniki na oddział przychodził ksiądz. Starszy człowiek, na oko 70 – 80 lat. Pierwszy raz zobaczyłam go, jak obudziłam się pierwszego ranka po wypadku. Myślałam, że umarłam i zaczęłam krzyczeć. Pielęgniarka wpadła do pokoju, ksiądz wyszedł. Uspokajała mnie. Żyję, to tylko ksiądz.

VI. Kobieta z bliznami, worldmaster.pl

VI. Kobieta z bliznami

Przychodził codziennie z komunią świętą, z rozmową lub po prostu żeby pomilczeć. Nie chciałam żeby do mnie więcej
przychodził, oglądał, rozmawiał. Miałam wielki żal do Boga, o to co mi się przytrafiło. A on codziennie rano pukał i
wchodził do pokoju. Czasami udawałam, że śpię. Czasami prosiłam, żeby wyszedł a najlepiej, żeby omijał ten pokój. Niestety, marzenie. Ksiądz był nieugięty. Nie pamiętam dokładnie kiedy to było, ale prawdopodobnie jeszcze wtedy leżałam w tej sali 4 osobowej. Zapukał, wszedł, usiadł obok.

Zadałam mu wtedy wiele pytań.

Ja: Dlaczego ksiądz nie odpuszcza.
Ksiądz: Potrzebujesz mnie, a raczej Boga.
Ja: Boga?! A gdzie on był, że pozwolił żeby mi to się stało? Gdzie jest teraz jak cierpię, jak mnie wszystko boli? Jak myślę tylko o śmierci! Gdzie on jest?!
Ksiądz: Bóg każdemu daje taki krzyż, który jest w stanie nieść na swoich barkach.
Ja: Jaki krzyż. Ja nawet nie mogę go podnieść, a co dopiero go nieść.
Ksiądz: Bóg doświadcza swoje owieczki, które są wstanie udźwignąć to wszystko.
Ja: Owieczki? Boże, chyba śnię. Wybaczy ksiądz, ale co takiego zrobiłam w życiu, żeby teraz tak cierpieć. Ja już nie mam siły. Skoro Bóg istnieje, niech mi to zabierze, te całe cierpienie. Nie chcę tego słuchać. Nie chcę, żeby ksiądz mnie odwiedzał.

On się nie poddawał. Przychodził codziennie. Wtedy obraziłam się na Boga. W myślach codziennie kłóciłam się z
Bogiem, że dlaczego pozwala na taki ból. Od tamtej pory moja wiara w Boga legła. I tak pozostało do dzisiaj.

Rozmawiam z Nim, ale nie potrafię iść do kościoła. Skoro Bóg jest wszędzie, to mogę z Nim rozmawiać wszędzie.

Drugi przeszczep się przyjął, ze względu na to nabrałam większej chęci do życia. Za oknem czuć było lato w pełni. Robiłam małe postępy. Wreszcie jadłam, uczyłam się chodzić, mniej krzyczałam i płakałam, ale ciągle prosiłam, że chcę do domu. Synek co róż przywoził nowe klocki lego, także w pokoju miałam niezłą kolekcję, od samochodów po statki Star Wars.

Mniej myślałam o śmierci.

Zaczęłam nawet wychodzić na korytarz i tam sobie chodzić. Wszyscy mi dopingowali. Mąż robił zdjęcia i wysyłał
rodzinie, że chodzę. Kiedy doktor pozwoliła wychodzić na zewnątrz, korzystałam z tego luksu przez cały czas. Synek jak obiecał, tak też zrobił. Przed kliniką graliśmy w piłkę a raczej próbowałam. Radość jego, że może z mamą pograć – bezcenna.

Coraz częściej znikałam z oddziału i wychodziłam na zewnątrz. Mieli ze mną istne utrapienie. Musiałam przestrzegać jednego, unikać słońca.
Szpitalne jedzenie było ohydne. Codziennie mąż dowoził mi z domu. Babcia codziennie wieczorem gotowała to, na co
miałam ochotę. Nawet McDonalda dostałam. Jedliście kiedyś i płakaliście przy hamburgerze i  frytkach? Ja tak. Smakowało, jak pierwszy lizak w życiu.W związku z tym  zaczęłam dbać o siebie na tyle i ile mogłam. Myłam się, uczyłam podnosić prawą rękę żeby się uczesać. Zakładam
piżamę i zapinałam guziki. Wyglądałam coraz lepiej, jeżeli tak można powiedzieć.

W powietrzu było czuć, że niedługo wyjdę do domu. Tylko to mnie trzymało przy życiu, że jak będę się rehabilitować to szybko wyjdę.

W klinice poznałam, co to cisza. Nauczyłam się jej. W pierwszych dniach jak nie mogłam otworzyć oczu, uszy były
moim obserwatorem. Poznałam nowy narząd naszego ciała. Do tej pory nie odczuwałam aż tak, jak nasze zmysły
reagują na świat zewnętrzny poprzez słuchanie. Po kilku dniach potrafiłam rozpoznać kroki lekarzy, pielęgniarek,
określić odległość. Tak się przyzwyczaiłam do ciszy, że najmniejszy szelest potrafił wyprowadzić mnie z równowagi.
Pamiętam, jak pielęgniarki przekazały mężowi żeby przywiózł radio, albo mały telewizor. Przecież nie mogę tak tylko leżeć i nie mieć styczności ze światem zewnętrznym. Przywiózł telewizor, żebym chociaż wieczorem jak zostaję sama oglądała i słuchała. Nie chciałam tego. Kolejny klamot, który zagraci pokój. Na początku z niego nie korzystałam, ale później czasem włączałam i słuchałam. To i tak nie poprawiało mojego stanu.

Zapadałam się jeszcze bardziej w swojej czarnej otchłani.

Mąż wiedział, że uwielbiam Kasię Kowalską i mogę jej słuchać bez końca. Zaproponował, że przywiezie mi płyty. Nie
chciałam. On się poddawał. Nigdy nie słuchał tego, co mówię. Przywiózł, przez jakiś czas leżały na półce, ale któregoś dnia się przełamałam i zaczęłam słuchać. W jej słowach jakbym widziała siebie, całe swoje życie. Wtedy zamarzyłam, żeby kiedyś się z Kasią spotkać.

Wychodzę do domu.

D-O-M

Jestem cała zdenerwowana, bo męża jeszcze nie ma. W związku z tym dzwonię do niego gdzie jest. Nawet nie zdaje sobie sprawy, ile
przez te trzy miesiące udało się uzbierać w pokoju szpitalnym. Miałam tyle rzeczy, że nie mogliśmy się spakować do samochodu. Od osobistych rzeczy, po zabawki, książki, telewizor. Czułam się, jakbym wyprowadzała się z domu. Moje miejsce na ziemi, z którym tak bardzo się zżyłam. Ja jeszcze byłam osłabiona, obolała i nie mogłam im pomóc. Mój mały synek wszystko pakował, zanosił, uśmiechał się.
Ja razem z nim.

To był ciężki okres dla naszego związku. Przetrwaliśmy, byliśmy dalej razem. Mój mężczyzna podołał, dał radę. Mogę powiedzieć, sprawdził się. Nie odszedł, wziął na klatę to wszystko. Moje łzy,
krzyki, tupanie nogą, grożenie śmiercią. 

Czy jakiś inny mężczyzna podołałby?

Nie wiem. Czasami słyszałam, że mężczyźni odchodzą, że nie dają rady. Mój podołał. Został. Trzymał za rękę i się nie wstydził, jak wygląda moje ciało. Bardzo się bałam tego, jak to będzie jak
wrócę do domu, czy się odnajdę, czy mam jeszcze znajomych. Jak będzie wyglądać moje życie.

Moje nowe życie.

I to koniec moich zwierzeń, tego krótkiego trudnego okresu.

Dzisiaj żyję, prowadzę Fundacja Poparzeni i pomagam innym, przejść tą trudną drogę. Mam gorszę i lepsze dni. Pokochałam swoje nowe ciało. Nie ukrywam się. Jestem rozpoznawalna. Mam wspaniałych przyjaciół. Mam moją najbliższą rodzinę. Jestem Kochana.

Dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa, przesyłane przez FB i IG.

Czy będę tu się jeszcze pojawiać? Będę.

Będę pisać o moich rozterkach, akceptacji siebie, kobiecości, jak pomóc innym, gdy znajdą się w tak trudnej sytuacji. Przekaże Wam także, historię innych osób podobnie oparzonych, które na co dzień się ukrywają i jak odrzuca je społeczeństwo. Tyle się mówi o tolerancji, o akceptacji, o niepełnosprawności, ale w codziennym życiu wygląda to inaczej.

Życie ma się jedno. W moim wypadku, dostałam szansę na drugie życie i nie zamierzam GO zmarnować.

Moje motto: “czerpać z życia tyle, ile się da”

_________________

Zobacz również:

I. Kobieta z bliznami

II. Kobieta z bliznami

III. Kobieta z bliznami

IV. Kobieta z bliznami

V. Kobieta z bliznami

 

 

III. Kobieta z bliznami

Odwiedziny pewnej osoby (nie mogę napisać jakiej) nie należały do najmilszych. Nie, nie chcę wyjść teraz na wredną. To są moje wspomnienia, to co zapamiętałam. Ta kobieta przyjechała razem z moim mężem, który nie widział świata poza mną. Byłam dla niego wszystkim, jego księżniczką, jego kobietą. Tamta osoba musiała mnie zobaczyć, zobaczyć jak wyglądam cała. Była taka ciekawa. Nawet się nie zapytała, czy może, czy może podnieść prześcieradło i zobaczyć jak wyglądam. Po prostu musiała, taka dziecinna ciekawość. Czułam się taka bezbronna, jak małe dziecko. Nic nie mogłam zrobić, nie mogłam się bronić, nic, nic, nic… Łzy cisnęły mi się do oczu. Chciałam, żeby jak najszybciej wyszła z tego pokoju i więcej nie weszła.

Podczas długiego leczenia klinicznego, ta kobieta uważała, że muszę pokazywać jak wygląda moje ciało. Całe szczęście, że umiałam już wtedy się bronić. Słownie, ale umiałam. Wieczorem jak odjeżdżali, powiedziałam mężowi co zrobiła, że nie chcę, żeby to znowu się powtórzyło. Nie chcę, aby poza nim ktokolwiek mnie oglądał.

Dzisiaj się zastanawiam, dlaczego to zrobiła?

Moja babcia jak pierwszy raz przyjechała do mnie, nie była ciekawa jak wyglądam, tylko cieszyła się, że żyję. Nie ważne było dla niej jak wyglądam, bo to w tej chwili nie było najważniejsze.

Leczenie nie szło do przodu. Naskórek się nie naradzał. Podjęto decyzję, że poddadzą mnie dermabrazji mechanicznej. Zabieg wykonuje się w znieczuleniu ogólnym, jest to mechaniczne ścieranie naskórka. Po wybudzeniu chyba trzy dni chodziłam w opatrunkach. Trzy dni spokoju. Nikt mnie nie dotykał, nie zmieniał opatrunków, pod dostatkiem morfiny, mąż obok. Zrobiło się błogo, bo w końcu ból był mniejszy.

kobieta z bliznami jolanta golianek III. kobieta z bliznami naga granica bólu

newsweek.pl

Powinnam mieć wtedy przeczucie, że to cisza przed burzą. Burzą stulecia, której nie zapomnę do końca życia.

To była sobota, tego dnia mąż nie mógł przyjechać, a ja sama powiedziałam, że dam sobie radę. Chciałam, żeby odpoczął bo od kilkunastu dni, dzień w dzień przejeżdżał 200 km.

Zaprowadzono mnie do łazienki, kazali się rozebrać, napuścili wody do wanny. Kazali mi tak długo leżeć, aż opatrunki się zamoczą. Zostałam sama. Woda była ciepła, ale ja cała się trzęsłam. Byłam wystraszona. Nie wiedziałam, co mnie czeka i jaki dramat za chwilę przeżyję. Nie wiem jak długo leżałam, ale w końcu wcisnęłam guzik i zjawił się personel medyczny. Opatrunki nie zamoczyły się, tak jak powinny. Zaczęto je ze mnie zrywać z żywcem. Jakby człowieka ze skóry obdzierali.

Niewiarygodne

Pewnie czytasz i nie wierzysz, że można to wszystko wytrzymać. Okazuje się, że można. Nie znamy do końca naszych możliwości, naszego ciała, nawet nie przypuszczamy ile mamy siły i jakie pokłady chęci do życia, że organizm w chwili zagrożenia, jest wstanie to wszystko wytrzymać.

Dwie pielęgniarki i lekarka. Bez żadnego znieczulenia. Stałam tak między nimi, a jedna za drugą zrywały: z klatki piersiowej i szyi. Krew się lała, ja tak krzyczałam, że na parterze było mnie słychać. Nie płakałam, ani jedna łza mi nie popłynęła. Zachowywałam się jak nienormalny człowiek, jakbym znajdowała się w dziwnym stanie psychicznym. Ja się śmiałam i krzyczałam i patrzyłam na to wszystko. Nie wiem jak one to wytrzymały, ale chyba nie było im do śmiechu i zdały sobie sprawę, co się dzieje.

Nawet mi nie przeszkadzało, że stoję tam między nimi naga. Calutka naga. Jakbym czuła, że jestem gdzie indziej i że to nie moje ciało. Jakbym wyszła na chwilę z ciała i obserwowała to wszystko z boku.

Później mężowi przekazano, że to był błąd i że faktycznie można było mnie uśpić. Wytarto mnie z krwi, nałożono opatrunki. Ja jak w jakimś amoku krzyczałam „zostawcie mnie”. Pozwolono mi wrócić do sali. Nikt mnie nie odprowadził, nikt nie trzymał za rękę. Szłam sama, krok po kroku kurczowo podtrzymując się ściany. Musiałam przejść długi korytarz, po drodze mijając wszystkie sale z pacjentami. I nagle zderzenie. Ten wzrok innych, współczujący. Nie wytrzymałam, łzy popłynęły mi teraz same. Krok za krokiem, dłonią podtrzymywałam się ściany i myślałam, żeby tylko nie upaść, bo podnieść już się nie dam rady. Jest, jest moja sala, moje łóżko, moje okno. Nie chcę żyć, już więcej nie dam rady. Jedna myśl, wejść na parapet i skoczyć. Jest wysoko, na dole beton, na pewno nie przeżyję. Chcę skoczyć. Mam dosyć. Kurwa, nie mam siły. Łzy lecą, nie wiem co się dzieje…

Ile jeszcze?

Nie wiem, jak znalazłam się w łóżku i jak długo spałam. Ból jest mniejszy, ale dokucza. Dostaję większe dawki morfiny. Jest ciemno. Dostałam gorączki. Podają pyralginę i odjeżdżam. Jeszcze zdążyłam powiedzieć, że nic nie widzę, że coś jest nie tak. Ciemno. Widzę ciemność i słyszę tylko jakieś głosy.

Widzę jasność, piękną polanę, zielono jest, jakaś góra i budynek. Jest pięknie. Jak w bajce. Przed budynkiem widzę brata, ale przecież on nie żyje. Gdzie ja jestem? Czy umarłam? Macha do mnie, każe wracać. To nie twój czas, masz dzieci, musisz wrócić. Tam jest tak pięknie, chcę zostać i ta jasność. Czuję się bezpiecznie. Nic nie boli i mam swoje piękne ciało. To chyba niebo.

Słyszę głosy, krzyki, kroki, ktoś świeci mi w oczy. Wróciłam, jestem. Okazało się, że jestem uczulona na pyralginę.

Ile jeszcze muszę wytrzymać, ile jeszcze muszę znieść? Gdzie jest granica bólu, wytrzymałości? Czy człowiek jest wstanie, aż tyle znieść?

I. Kobieta z bliznami

II. Kobieta z bliznami

IV. Kobieta z bliznami

 

79-letnia kobieta straciła wszystko w pożarze i co teraz ?

Pomoc potrzebna od zaraz! Masz godzinę lub dwie żeby przyjechać i skuć tynk, czy pomalować ściany.  A może masz rzeczy, które mogłyby się przydać w mieszkaniu, chociaż dla Ciebie nie mają już znaczenia? To prawdziwa tragedia, 79-letnia kobieta straciła wszystko w pożarze, zobacz w jaki sposób możemy wszyscy jej pomóc.

Jeśli jesteś w stanie pomóc, to wyślij potrzebne materiały na ul. Rojną 47 w Łodzi, każda pomoc się liczy.  Nie musisz rezygnować ze swojego życia wystarczy zainwestować chwilę czasu w pomoc drugiemu człowiekowi.

http://pomagajznami.org/aktualnosci/pomoc-dla-pani-teresy-z-teofilowa.html

Wpłat można dokonywać na konto fundacji: 87 1050 1461 1000 0090 7581 5291 z dopiskiem „Teresa Prońska”, zaś w sprawie przekazania materiałów remontowych bądź wsparcia w samym remoncie prosimy o kontakt tel. 669 322 406,

Link do Wydarzenia na Facebook. 

To prawdziwa tragedia, 79-letnia kobieta straciła wszystko w pożarze, zobacz w jaki sposób możemy wszyscy jej pomóc. Pomoc potrzebna od zaraz!

To daje satysfakcje i pamiętaj, karma wraca! 🙂

Pozdrawiam

Dobra niania, której z pełnym zaufaniem będziemy mogli powierzyć nasze dziecko, to prawdziwy skarb. Jak z wielu kandydatek wybrać tę najlepszą? Na końcu artykułu znajdziesz unikatowy DARMOWY KWESTIONARIUSZ, gotowy do wydrukowania. Pomoże Ci zebrać o kandydatkach niezbędne informacje już podczas pierwszej rozmowy.

OKREŚL SWOJE WYMAGANIA

1. W jakim wymiarze godzin będziesz potrzebować pomocy w opiece nad dzieckiem? Czy szukasz niani na pełen etat, czy może tylko na „sytuacje awaryjne”, takie jak choroba dziecka, czy wyjście na wieczorną randkę z mężem?

2. Jakim budżetem dysponujesz? Choć nie zawsze im drożej tym lepiej, warto wziąć pod uwagę, że dobre i sprawdzone nianie raczej wysoko się cenią…

3. W jakim wieku powinna być niania? Starsze bywają bardziej doświadczone, choć warto się upewnić, czy to doświadczenie nie jest przypadkiem oparte na nieaktualnej wiedzy i starych nawykach? Młodsze z kolei będą mieć więcej energii i sił do biegania za naszym urwisem, ale czy nie stracą głowy w kryzysowej sytuacji?

4. Jaki temperament ma nasze dziecko? Jeśli to żywe złoto, które z prędkością światła wdrapuje się na wysoką komodę, osoba, która wolny czas najchętniej spędza nad książką, raczej się nie sprawdzi 😉

5. Jakie jeszcze zadania (poza opieką) mają należeć do jej obowiązków? Weź pod uwagę, że przeciętny człowiek nie potrafi być w 2 miejscach naraz, więc jeśli dodatkowo zlecisz gotowanie, pranie, prasowanie i sprzątanie, odbędzie się to kosztem uwagi poświęcanej Twojemu dziecku.

dziewczynka przytula misia, worldmaster.pl

ROZPOCZNIJ POSZUKIWANIA

1. Na początek podpytaj znajomych. To źródło nie tylko jest darmowe, ale przede wszystkim daje największą pewność, że niania będzie sprawdzona.

2. Agencje i portale internetowe. Minus? Trzeba zapłacić. Plus? Dostajemy sporą bazę potencjalnych kandydatów do wyboru. Są oni już wstępnie wyselekcjonowani, ale… jaką masz pewność, że agencja odrobiła lekcję rzetelnie? Warto poczytać opinie nie tyle na temat samej niani (nie ufaj referencjom!), a właśnie agencji – czy jej klienci są zadowoleni z osób, które poleca?

3. Uczelnie – jeśli preferujesz młodsze kandydatki. Porozwieszaj ogłoszenia na wydziałach, które kształcą w obszarze opieki i niesienia pomocy: położniczym, pielęgniarskim, pedagogicznym, psychologicznym…

4. Fora i grupy na portalach społecznościowych. Tam może zgłosić się każdy – hulaj dusza, piekła nie ma. Zalecamy dużą dawkę ostrożności.

NIEZASTĄPIONA ROZMOWA

Gdy już upatrzysz sobie kilka kandydatek, z każdą z nich umów się na osobistą rozmowę, najlepiej u niej w domu. W ten sposób zyskasz największą ilość informacji, o osobie, której masz powierzyć swój największy skarb.

Zwróć uwagę na:

1. Pierwsze wrażenie – buduje się w ciągu kilkunastu sekund. Mniej więcej w tym czasie jesteś w stanie określić, czy osoba, która właśnie ci się przedstawiła, będzie bliska Twojemu sercu.

2. Higienę osobistą – zapach, czystość włosów i paznokci oraz schludność ubioru. Ta osoba będzie dotykać Twoje dziecko, przygotowywać posiłki, uczyć je zasad higieny. Pod tym względem musi być wzorowa.

3. Język – Kandydatka musi posługiwać się ładną polszczyzną i bogatym słownictwem. Twoje dziecko każde słowo czy wyrażenie będzie chłonąć jak gąbka.

4. Kultura osobista – osoba, będzie spędzać z dzieckiem kilka godzin dziennie, będzie dla niego wzorem do naśladowania. Upewnij się, że swoim zachowaniem będzie potrafiła wpoić w Twojego maluszka odpowiednie nawyki i zachowania.

5. Wartości, postawy – jeśli światopogląd opiekunki będzie znacząco odbiegał od tego, w jakim duchu chcesz wychowywać swoje dziecko, prędzej czy później zaczną się kłopoty. Dowiedz się, czy wasze spojrzenie na świat jest podobne.

6. Podejście do dziecka – czy łatwo nawiązuje kontakt z Twoim dzieckiem? Czy patrzy mu w oczy? Rozmawiając spogląda na nie z góry, czy stara się dopasować do jego poziomu? Jak reaguje na nią Twój maluszek?

7. Nałogi – charakterystyczna chrypka, zniszczona cera, zażółcone palce…to subtelne znaki, które powinny zapalić w Twojej głowie czerwoną lampkę. Jaką masz pewność, że w godzinach pracy, niania nie będzie wychodziła od czasu do czasu „na papieroska”?

8. Doświadczenie – Czy pracowała już z dziećmi? Ilu podopiecznych miała dotychczas? A może opiekowała się młodszym rodzeństwem? Doskonale byłoby, gdyby potrafiła udokumentować swoje zaangażowanie w wolontariat, działania społeczne lub inne aktywności związane z niesieniem pomocy.

9. Referencje – mogą być szczere i prawdziwe, ale… nie muszą. Zachowaj zasadę ograniczonego zaufania, zarówno wobec tych „na papierze” jak i telefonicznych. Nigdy nie wiesz, czy pod drugiej stronie pióra czy słuchawki, nie znajduje się podstawiona osoba.

torba dla pluszaka, worldmaster.pl Dobra niania

ZASYP PYTANIAMI

Nie przejmuj się, że rozmowa trwa ponad godzinę. Nie zastanawiaj się, czy przypadkiem nie jesteś zbyt wścibska. Pamiętaj, że bezpieczeństwo Twojego dziecka jest najważniejsze, i to nie podlega dyskusji.

O co między innymi możesz zapytać?

1. Dlaczego Pani chce być nianią – Jeśli usłyszysz: „bo chcę sobie dorobić” abo „bo nie mam nic lepszego do roboty” – od razu możesz się pożegnać 😉

2. Co Pani najbardziej lubi, a czego najbardziej nie lubi w swojej pracy? – nie daj się zbyć odpowiedzi „wszystko lubię”. Drąż tak długo, aż nie uzyskasz konkretów.

3. Co Pani lubi w dzieciach, a czego nie lubi? – Tu ważny jest ton. Jeśli o tym co ją drażni w dzieciach będzie mówić z uśmiechem i cierpliwością, punkt dla niej.

4. Proszę opowiedzieć mi coś o swoim najtrudniejszym podopiecznym? – tu znów ważny sposób, w jakim będzie się o tym dziecku wypowiadać. Jeśli tylko zauważysz rozdrażnienie czy agresję, uważaj!

5. Czego Pani zdaniem potrzebuje dziecko w wieku… – zwróć uwagę, czy skupi się na podstawowych potrzebach (sen, posiłki, spacery), czy może spojrzy szerzej i wspomni o miłości, bliskości i rozmowie?

6. Co musiałoby zrobić dziecko, żeby zasłużyć na klapsa? – to oczywiście pytanie podchwytliwe 😉 Jedyna słuszna odpowiedź to kategoryczne i zdecydowane: „Nigdy nie biję dzieci”.

7. Co Pani zrobi, jeśli dziecko się oparzy? Zakrztusi? Dostanie wysokiej gorączki? – to pytanie pozwoli ocenić Ci stan jej wiedzy. Czy jest na bieżąco z aktualnymi zaleceniami lekarzy?

8. Co zazwyczaj Pani robi kiedy dziecko śpi? –  to również  pytanie, na które możesz usłyszeć ciekawą odpowiedź.

9. Co Pani zrobi, jeśli dziecko nie będzie chciało zasnąć/jeść/posprzątać/podać rączki na ulicy? – zorientujesz się, jak opiekunka reaguje w trudnych sytuacjach.

10. Co lubi Pani robić w wolnym czasie? – Odpowiedź na to pytanie powie Ci sporo na temat temperamentu kandydatki, jej pasji i zainteresowań.

OKRES PRÓBNY

1. Podczas 3 – 4 godzin zabawy nowej niani z dzieckiem (pod Twoim okiem), upewnisz się, czy jest to właściwa osoba na właściwym miejscu.

2. Wyjdźcie na spacer! – zwróć uwagę, czy podczas rozmowy z Tobą nadal nie spuszcza z oka twojego dziecka, czy dba o jego bezpieczeństwo w pobliżu ruchliwej ulicy?

3. Uważnie obserwuj jak zachowuje się Twój maluszek po pobycie z nią – czy jest radosny i spokojny? Czy z uśmiechem wita swoją opiekunkę i chętnie wyciąga do niej rączki?

4. Poproś o aktualne świadectwo zdrowia. Osoba, która będzie pozostawać w bliskim kontakcie z twoim dzieckiem, musi być zdrowa!

5. Sporządź odpis danych z dowodu osobistego.

6. Jeśli chcesz nagrywać – uprzedź o tym nianię. Nagrywanie z ukrycia jest niezgodne z prawem. dziecku możesz przypiąć do rączki lokalizator notiOne. W każdej chwili będziesz mogła sprawdzić w aplikacji, czy dziecko znajduje się tam, gdzie powinno być.

7. Poproś zaprzyjaźnioną sąsiadkę, lub znajomą mamę z placu zabaw, żeby zwróciła uwagę na to, w jaki sposób nowa niania traktuje swojego podopiecznego.

USTAL WARUNKI

Jeśli już decyzja zostanie podjęta, jasno ustal warunki współpracy. Im dokładniej to zrobisz na tym etapie, tym mniejsze prawdopodobieństwo niedomówień i konfliktów. Określcie stawkę dzienną, stawkę nocną, ilość godzin pracy w tygodniu, formę umowy. A także ilość godzin na świeżym powietrzu, zasady korzystania z TV, zakres obowiązków poza opieką nad dzieckiem, najważniejsze zasady, jakimi powinna kierować się wychowując Twoje dziecko, itp.

ZAUFAJ INTUICJI

Jeśli czujesz, że Twoje dziecko jest szczęśliwe ze swoją opiekunką, to prawdopodobnie tak jest.

Dobra niania, to prawdziwy skarb!

A teraz specjalna niespodzianka dla Ciebie! Specjalnie dla Was, eksperci notiOne stworzyli DARMOWY KWESTIONARIUSZ, który z pewnością przyda się wszystkim osobom prowadzącym rozmowy z kandydatkami na opiekunkę.

DARMOWY KWESTIONARIUSZ ZNAJDZIESZ: 

TUTAJ

 

Źródło: https://notione.com/blog/jak-znalezc-dobra-nianie/

Artura Kurasińskiego poznałem nie na wydarzeniu startupowym czy biznesowym evencie, a o 2:00 w nocy przy kilku kolejkach whisky sour. Ustaliliśmy wtedy, że nie będziemy rozmawiać o startupach. Kilka miesięcy później, podczas wywiadu, uzgodniliśmy, że porozmawiamy o nich tylko przez moment.

artur kurasinski, o inspiracjach

wyporcza.pl

Dlaczego? Bo świat startupów, szczególnie ten polski, często przypomina bańkę – i to w dwójnasób. Dlatego, że nasyca się pustymi obietnicami, które trudno spełnić. I dlatego, że ogranicza horyzonty tych, którzy poświęcają mu się w 100%.

Nikt nie powie tego na głos lepiej niż chyba właśnie Artur, uznany bloger i konsultant bez schematu. Od dwóch dekad zajmuje się nowymi technologiami i startupami, ale jego słabość do popkultury, polityki, papierowych RPG oraz sztuki komiksu i tworzenia gier często bierze nad nim górę. I właśnie temu, skąd czerpie inspiracje, co pociąga go najbardziej i jak przeszczepia to na swoją działalność poświęciliśmy naszą rozmowę.

#kolejne artykuły