Zdziczałam od nowa | worldmaster.pl
#

Nie jestem parą szpilek, szminką czy luksusowym podkładem. Jestem siłą, która te rzeczy wybiera. To siła mnie określa, a nie to, co mam na sobie.

Pomyślałam, że tekst o kobiecości w Dzień Kobiet może być niezłym pomysłem, choć już od dawna chciałam opisać kilka spostrzeżeń z ostatnich 2-3 lat. Głównie dotyczą one zmian, jakie zaszły w rzeczach małych, ale dla mnie ważnych – bo przecież każda zmiana jest wynikiem jakiegoś procesu.

Jako kobieta mam na swoim koncie spektakularną, jak mawiają niektórzy, metamorfozę. To prawda, choć od tego momentu mija już prawie pięć lat i w mojej głowie, w końcu, zaczynam patrzeć na siebie już nie przez pryzmat wagi. I to pierwsza, ważna zmiana. Pozwala mi skupić się na innych rzeczach, które wcześniej łatwo umykały.

Być może ktoś zapyta: a co z Dziką Kobietą? Odpowiem: zdziczała jeszcze bardziej. Czyli? Uspokoiła się i już nie ma potrzeby szamotania się na arenie. Woli spokojnie spacerować po lesie, z dala od zgiełku i niepotrzebnej adrenaliny.

Podobno trzydziestka nic nie znaczy, to tylko liczba, a nie stan ducha, ale w moim przypadku widzę, że jednak przez ostatnie trzy lata bardzo zmienił się mój gust. Wcześniej myślałam, że zawsze będę lubiła swój styl. Co dokładnie mam na myśli?

Kiedyś kochałam duże kolczyki. Uwielbiałam je gromadzić i nosiłam codziennie. Im większe, bardziej kolorowe i krzykliwe, tym lepiej. Dzisiaj z tej miłości nie pozostało prawie nic. Wolę skromną, delikatną biżuterię. Naprawdę, w głowie mi się to nie mieści, że tak mi się „poprzestawiało”.

W kwestii mody, sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Należę do osób, które wybierają styl na dany dzień. Czasem mam ochotę być elegancka do bólu, a czasem sportowa i wyluzowana. Mimo wszystko – odchodzę od krótkich sukienek. Te, które mam, zaczynają się kurzyć w szafie, zwłaszcza w sezonie jesienno-zimowym (bardzo lubiłam je nosić właśnie wtedy, bo lato to przecież inna kategoria). Polubiłam się ze spódnicami.

Zmienia się też podejście do makijażu. To nawet paradoks – bardzo interesuję się nowościami i trendami. Znam je wszystkie! Lubię kupować kosmetyki, to sprawia mi radość. Jednak czas kolorowych, rozbudowanych makijażów oka minął. Co więcej, ostatnio coraz częściej stawiam na proste wykończenie, bez tuszu do rzęs. Moją wielką inspiracją stała się Partycja Dobrzeniecka, makijażystka gwiazd, która tak właśnie się maluje. Wygląda zawsze pięknie! Powoli wychodzę z założenia, że moja nieumalowana twarz jest równie ładna, jak umalowana.

tekst o kobiecości, w Dzień kobiet, od dawna chciałam, kilka spostrzeżeń

Świadomie szukam muz i inspiracji. Kusi mnie prostota z domieszką bogactwa.

Sukienki, makijaż, kolczyki – czy to czasem nie zbyt płytkie traktowanie pojęcia kobiecości. Wręcz przeciwnie – skoro zmienia się mój gust, to znaczy, że zmieniłam się ja. Mój sposób myślenia, światopogląd. Z drugiej strony, odkrywanie rzeczy, które mi się podobają, jest bardzo przyjemne i daje radość. Czy spodziewałam się kiedyś, że będę czuła radość z odkrywania samej siebie? 

Niecodziennie czuję się piękna. Wiem jednak, co zrobić, by tak było. Czasem robię makijaż, jak na okładkę magazynu, a czasem nakładam wyłącznie krem z filtrem – to wyraża w jakiś sposób mój nastrój, podejście do danego dnia.

Bardzo lubię proces zmian w upodobaniach. Służy mi i mojemu poczuciu własnej wartości. Nie jestem parą szpilek, szminką czy luksusowym podkładem. Jestem siłą, która te rzeczy wybiera. To siła mnie określa, a nie to, co mam na sobie.

Jedno słowo. Miliony skojarzeń. Wiele pozytywnych emocji. Jasność w głowie. Ciepło w sercu. Spokój w duszy. Tak wygląda Wiosna.

Początek kwietnia oznacza początek nowej, lepszej pory roku. Nie tylko tej w kalendarzu, ale także tej na zewnątrz. Grube kurtki, ocieplane buty, czapki i rękawiczki wędrują do szafy. Muszą poczekać na swoją kolej, bo nastąpiła zmiana wart. Na światło dzienne wypływają trampki, adidasy, lekkie kurtki, koszulki na krótki rękaw, bluzy i ciemne okulary… Jest jakby lżej. Idąc ulicą, nie czujesz przygniatającego barki ciężaru. Spacerujesz z zadziwiającą lekkością. Lewa noga, prawa noga… Nie czujesz obciążenia! Płyniesz razem z ciepłym prądem. Uśmiechasz się do siebie.

Tak. To jest Wiosna.

Budzisz się rano i widzisz słońce, zwiastujące zapowiedź nowego, cudownego dnia. Przygotowujesz zdrowe, przepyszne i pożywne śniadanie. Nie tylko dla siebie, ale także dla swojej ukochanej. Zapach kawy budzi ją ze snu. Witasz się z nią dokładnie tak samo, jak witałeś się z nią w dniu, w którym powiedziała: „Tak”. Delektujecie się chwilą. Nie patrzycie na zegarek. Wiecie, że się nie spóźnicie. Macie przed sobą cały dzień. Całujesz ją w policzek na pożegnanie. Życzycie sobie miłego dnia. Szczerze i długo patrzycie sobie prosto w oczy, nie przelotnie i nie w pośpiechu. Odprowadza Cię jej wzrok pełen życia oraz radości. Nie tęsknisz jednak za nim, bo wiesz, że ujrzysz go ponownie.

Dziś i jutro.

Zawsze.

Wychodzisz na zewnątrz w lekkiej kurtce i od samego przekroczenia progu, witają Cię ptaki oraz zapach, budzących się do życia roślin. Wędrujesz na przystanek autobusowy i po drodze patrzysz, jak drzewa zaczynają odżywać, a kwiaty przebijać się przez jeszcze nie tak dawno temu ciemną i zmarzniętą ziemię.

Czekasz na autobus, a słońce ogrzewa przyjemnie Twoją twarz. Już minął czas, kiedy marzyłeś o tym, aby jak najszybciej wejść do wnętrza pojazdu. Teraz marzysz, aby spóźnił się, choć pięć minut. Chociaż trzy minuty… Będziesz wdzięczny za jedną, małą minutkę! Byle tylko dłużej zostać na powietrzu. Byle tylko dłużej zażyć słonecznej kąpieli!

Może też zamiast autobusu decydujesz się na spacer. Jest przecież pięknie. Bezchmurne niebo, a na nim słońce, które daje wytchnienie i ciepło. Nie jest już zimno. Nie jest jeszcze gorąco. Jest idealnie. Wędrujesz i myślisz. Zastanawiasz się nad tym, jak bardzo piękny jest świat i jakie to masz szczęście, móc na nim żyć. Idziesz i zastanawiasz się, jak cudownie jest być człowiekiem. Jak cudownie jest wstać rano zdrowym. Czy to magia? Czy to czary?

Wcale nie. To Wiosna.

słońce, wiosna, kwiecień, maj, uśmiechasz się

 

Wchodzisz do biura, a tam nie ma już szarości i nijakości. Witają Cię radosne twarze. Wita Cię jasność i przestrzeń. Czujesz harmonię oraz jedność z ludźmi, którzy Cię otaczają. Pomimo że dom opuściłeś już godzinę temu, nagle czujesz, jakbyś ponownie do niego wszedł. Wszystko jest takie zachęcające. Nawet to biurko i ten komputer, przed którym spędzisz następne osiem godzin. Nie martwisz się już tym jednak. Nie stresujesz się. Masz tuż obok siebie duże okno, przez które wpada słońce i oświetla Cię. Napełnia życiem. Masz też w sobie świadomość istnienia. Zasiadasz do pracy z chęcią do życia.

Po prostu Ci się chce.

Wchodzi szef. W rękach trzyma stos papierów, które musisz przejrzeć. Patrzysz na niego, ale nie dostrzegasz na jego twarzy rozkazu ani przymusu. Spogląda na Ciebie z uśmiechem i pyta się, czy dasz radę. Kiwasz głową. Czujesz się silny. Umacnia Cię wiosna. Umacnia Cię nowy czas w roku.

O szesnastej kończysz pracę. Nie czujesz zmęczenia, kiedy żegnasz się ze wszystkimi. Nawet ze sprzątaczkami, które z szerokimi uśmiechami machają Ci na pożegnanie. Wcześniej nawet nie wiedziałeś, że istnieją. Teraz nawiązujesz z nimi relacje. Portierowi ściskasz dłoń na pożegnanie. Szczerzy się przy tym szeroko, pokazując swoje sztuczne uzębienie. Życzysz mu miłego dnia i pytasz o zdrowie wnuków. Odpowiada, że wyzdrowieli. Wystarczyło, że zaświeciło słońce. Uśmiechasz się do niego. Uśmiechasz się do siebie.

Wiosna, myślisz.

 ∞

Wychodzisz na zewnątrz, gdzie wciąż trwa dzień. Jest cudownie. Przymykasz oczy i wciągasz przez nozdrza ciepłe powietrze. Pachnie kwitnącymi drzewami i kwiatami. Pachnie radością i szczęściem. Ruszasz przed siebie, ale nie kierujesz się w stronę przystanku. Zamiast tego idziesz do kwiaciarni, którą odkrywasz po roku pracy w tym miejscu. Od zawsze znajdowała się w tym samym miejscu. Witasz się z ekspedientkami i kupujesz bukiet białych róż. Z jakiej okazji, pyta się Ciebie sprzedawczyni. Z żadnej, odpowiadasz.

Jest Wiosna, wyjaśniasz.

Wsiadasz do autobusu który, choć wypełniony po brzegi ludźmi, jest dziwnie spokojny. Nikt się nie złości. Nikt nie rozpycha łokciami. Żaden człowiek nie jest nerwowy. Gdzie się nie spojrzysz, tam uśmiechy. Starsi siedzą, młodsi stoją. Niektórzy ze sobą rozmawiają. Nawiązują się nowe relacje. Wszystkie telefony spoczywają w kieszeniach. Słuchawki w plecakach albo wiszą bezwładnie. Bezużyteczne, niepotrzebne. Wszyscy jadą w tę samą stronę. Tworzą wspólnotę.

Jedność.

Opuszczając autobus, masz ochotę powiedzieć wszystkim „do widzenia”, śmiejąc się. Poczułeś, że właśnie byłeś świadkiem czegoś większego. To nie była zwykła przejażdżka. To było stworzenie relacji. Starsza Pani z autobusu macha Ci delikatnie ręką na pożegnanie. Odpowiadasz tym samym. Nikt się na Ciebie nie patrzy jak na ufoludka. Nikt się nie puka w czoło. Wszyscy rozumieją. Oni wiedzą. Czują to samo.

Wiosna.

 ∞

Otwierasz drzwi do mieszkania. Według Twoich obliczeń żona wróci dopiero za godzinę. Masz wystarczająco czasu. Zdejmujesz buty, szanując jej pracę. Rozpakowujesz zakupy, myjesz dłonie w łazience. Przeglądasz się w lustrze. Czy to ja, zastanawiasz się. Ach, tak, przypominasz sobie. Jest Wiosna. Z uśmiechem stajesz za kuchennym blatem. Z głośników zaczyna sączyć się Twoja ulubiona melodia. Ta sama, przy której tańczyłeś po raz pierwszy ze swoją żoną. Identyczna, której słuchaliście na pierwszej randce. Czujesz dreszcz na skórze. Nie chcesz, aby kiedykolwiek znikał. Przygotowujesz cudowne danie. Wychodzi idealne. Nawet się nie dziwisz. Przez okno wpadają promienie słońce i śpiewy ptaków. Gdzieś z oddali słychać śmiech dziecka i radosne okrzyki jego rodziców. Szczeka pies, ale bez agresji. Miauczy kot, ale bez pretensji.

Harmonia.

Mija czterdziesty minut, a jedzenie jest gotowe. Jeszcze tylko czerwone wino. Dzwoni dzwonek. Wróciła. W czystej, eleganckiej koszuli otwierasz drzwi. Witasz ją uśmiechem, odpowiada tym samym. Tulicie się długo i mocno. Oboje to czujecie. Bliskość. Miłość. Intymność. Wiosnę. Prowadzisz ją za dłoń do salonu, gdzie już czeka ciepły posiłek. Patrzy na Ciebie zaskoczona. Widzisz w jej oczach łzy. Rozumiesz je. To wdzięczność.

Jej. Twoja. Wasza.

Za siebie nawzajem.

słońce, wiosna, kwiecień, maj, uśmiechasz się

 ∞

Konsumujecie w ciszy. Nie musicie nic mówić. Milczenie przemawia samo przez siebie. Jest cudownie. Ciepło od Was bijące unosi się w powietrzu i otula wszystko delikatną mgiełką. Przebija się przez nią tylko słońce, które rozświetla wszystko jasnością. Promienie padają na stół. W miejsce, gdzie łączą się Wasze dłonie. Patrzycie sobie w oczy. Jest błogo. Jest spokojnie. Chwilo trwaj.

Nie kłócicie się, kto ma zmywać. Nie ma sprzeczki, kto ma sprzątać. Bez słowa robicie to razem. Chcecie tego. Pragniecie spędzać czas ze sobą. Wspominacie dawne czasy, ale bez tęsknoty w sercu. Rozumiecie, że teraz macie jeszcze więcej. Macie siebie. Myjąc talerze, delikatnie chlapiesz swoją żonę wodę. Z czułością uderza Cię ściereczką, którą wyciera mokre naczynia. Zaczynacie się przekomarzać. Wnętrze mieszkania wypełnia śmiech. Odbija się od ścian, które promienieją, słysząc ten dźwięk. Słońce zachodzi, ale radość nie znika. Trwa niezmiennie.

Jak Kwiecień i Maj.

Kończycie porządki, ale nie wspólny czas. Nie myślicie o obowiązkach. Żadne z Was nie włącza telewizora. Nie pamiętacie, gdzie położyliście swoje telefony, laptopy i tablety. Siadacie na kanapie. Blisko siebie. Nie dzieli Was nic i nikt. Znikają ograniczenia, bariery, przeszkody. Trwacie obok siebie – ubrani, ale nadzy. Nie krępuje Was to jednak i nie zawstydza. Przytulasz ją. Ona obejmuje Ciebie. Tak jest Wam wygodnie. Dzielicie się swoimi przeżyciami, płynącymi z dnia. Całujesz ją w czoło. Odpowiada, całując Cię w policzek. Widzisz radość w jej oczach. Czujesz wdzięczność. Oboje rozumiecie, co się dzieje.

Wiosna.

 ∞

Rozmawiacie do późna. Pomimo kilkuletniego związku, poznajecie siebie każdego dnia. Pytasz ją o rzeczy, o które nie pytałeś. Ona mówi tak, jak jeszcze nie mówiła. Słuchacie siebie z uwagą. Jest zainteresowanie. Jest bliskość. Czujecie siebie nawzajem. Znika ocena. Znikają domysły. Szczerość. Czułość. Uwaga. Wiosna.

Ach, to Ty…

Zanim dzień dobiega końca, leżycie obok siebie w łóżku, które jeszcze nigdy nie było tak pełne Was. Nie ma pustki. Nie ma chłodu. Jest ciepło. Uśmiechacie się do siebie, pomimo ciemności, która zapadła. Nie straszy Was ona jednak. Napełnia nadzieją, że oto doba się kończy, ale wraz z jej końcem, nastanie czas kolejnej.

Coś się kończy, coś się zaczyna…

Zasnęła. Czujesz, jak sen powoli przejmuje nad Tobą kontrolę. Zanim padniesz w objęcia Morfeusza, myślisz jeszcze, że to był cudowny dzień. Dziękujesz za niego w duchu. Za każdy najmniejszy jego szczegół, za wszystkich ludzi, których spotkałeś i za wszelkie wspaniałości. Myślisz, że wiosna to dobry czas. Masz rację. Wiosna jest cudowna. Rozumiesz, że to odpowiedni czas na zmiany. Już prawie zasnąłeś, ale resztkami świadomości chwytasz się jeszcze rzeczywistości. Robisz to tylko po to, żeby bezgłośnie wyszeptać…

Dziękuję…

Zasypiasz z nadzieją w sercu.

*

Tak…

Wiosna w istocie jest cudowna i magiczna. Wlewa otuchę w serce, a duszę napełnia radością oraz nadzieją, że wszystko się ułoży. Nawet to, co boli i zadrą utknęło w sercu, staje się mniej bolesne. Smutki stają się bledsze, żal rozpływa się nieco w promieniach słońca, a złość uchodzi przez krótkie rękawy koszulek.

To wszystko brzmi poetycko, ale wiosna jest poezją, której nie sposób zinterpretować.

Nadszedł czas, który potrafi zdziałać wiele. Napełnia energią, dodaje sił i powoduje działanie, które od dawna domaga się ruchu. Kwiecień i Maj. Dwa miesiące. Nieprzerwanie trwające obok siebie, które zostały ukochane przez miliardy ludzi na świecie.

Zdradzić Wam mały sekret?

Wiosna to My.

Rozumiecie?

słońce, wiosna, kwiecień, maj, uśmiechasz się

Walentynki, czyli święto spłaszczonego wyobrażenia miłości. A przecież można myśleć i opowiadać o niej inaczej, bez schematu.

Bartosz Filip Malinowski

Jestem strategiem, analitykiem, konsultantem i kreatywnym. Założyłem agencję doradczą WeTheCrowd, gdzie doradzam markom z sektorów kreatywnych. Staram się także zachęcać projektantów i twórców do myślenia niekonwencjonalnego na vlogu Bez/Schematu. Jeśli chcesz ze mną współpracować, napisz: bfm@wethecrowd.pl

 

Jak przestać być singlem

Rzadko oglądam telewizję, ale jak już włączę, to zwykle jestem w szoku. Kiedy ostatnim razem to zrobiłam, to trafiłam na program „Chłopaki do wzięcia”.

Przeraziłam się, bo jestem singielką. Co jeśli już tylko tacy wolni zostali???

Nie zrozumcie mnie źle, każdy zasługuje na miłość, ale jeśli producenci chcieliby naprawdę pomóc tym ludziom, nauczyliby ich, jak się ogarnąć, zamiast ośmieszać ich w telewizji – no cóż w Polsacie już pracy nie dostanę 🙂

W każdym razie. Jestem singielką. I to singielką, która pracuje zdalnie z domu. W związku z tym, rzadko poznaję kogoś nowego. Oczywiście wychodzę do ludzi, mam wielu wspaniałych przyjaciół, ale są to wciąż te same osoby i często już sparowane. 

Nie chcę skończyć w programie „Dziewczyny do wzięcia”, dlatego postanowiłam coś ze sobą zrobić. Założyłam konto na Tinderze… Ale bardzo szybko okazało się, że moja osobowość nie pasuje do tego portalu. Poza tym jestem już w takim wieku – człowiek po 30-tce zaczyna inaczej myśleć. Się przekonacie 🙂 Jestem już w takim wieku, że wolę kiedy rzeczy dzieją się szybciej.

Mam na myśli to, że nie chce mi się z kimś pisać, a ostatecznie nawet nie dojdzie do spotkania. Poza tym, kiedy z kimś piszę to wyrabiam sobie wyobrażenie o tej osobie. A kiedy się spotykamy wychodzi na to, że po prostu dobrze bajeruje i nie potrafimy ze sobą rozmawiać w cztery oczy.

W spotkaniach na żywo jest mniej miejsca na udawanie. Szukałam więc alternatywy, ale większość portali randkowych działa na tej samej zasadzie co Tinder.

Z nieba Ci nie spadnie

Kocham się w słowach i zachodach słońca 🙂 I pewnego dnia… Znalazłam coś, co najpierw zachwyciło mnie nazwą, a potem sposobem działania 🙂 Co to coś, to portal „Z nieba Ci nie spadnie”. Nazwa i sposób działania są genialne w swojej prostocie.

Sama nazwa daje do myślenia. Weź się rusz! Zamiast wpatrywać się w okienko swojego smartfona, wyjdź do ludzi! „Z nieba Ci nie spadnie” zrzesza fajnych i wolnych, którzy chcą kogoś poznać. Ale uwaga! Nie ma tu możliwości pisania do siebie nawzajem. Jeśli chcesz się spotkać, wybierasz swoją ulubioną restaurację lub kawiarnię i planujesz spotkanie. Możesz poczekać, aż ktoś przyłączy się do Ciebie albo zaprosić osobę, która Cię zainteresowała. 

Spotykasz się z osobą, której kompletnie nie znasz. Widzisz tylko zdjęcie, krótkie bio, wiek. Ale nie możesz wcześniej wybadać kim jest ta osoba. To taka trochę randka w ciemno. To takie trochę old schoolowe. Czujesz ciary na plecach?! 🙂

Spotkania przy stole

Dla mniej odważnych, ostatnio pojawiła się nowa opcja, SPOTKANIA przySTOLE. Do spotkania przy stole może przyłączyć się max. 15 osób. Swoją przygodę z portalem „Z nieba Ci nie spadnie” zaczęłam właśnie od takiego spotkania. Byłam niesamowicie ciekawa, jak to będzie wyglądać, jak będą zachowywać się ludzie. Czy ktoś będzie moderował to spotkanie.

Spotkaliśmy się w „Panie Przodem”, restauracji, którą uwielbiam – w Polsacie mnie nie zatrudnią, ale tu może 😉 Czekał na nas długi, wspólny stół. Powoli miejsce wokół niego się zapełniało. Jak to przy dużym stole, na początku rozmawialiśmy z sąsiadami. A kiedy już się ze sobą oswoiliśmy, przysiadaliśmy się do innych osób. Nie trzeba było niczego moderować. Atmosfera przypominała spotkanie starych znajomych, którzy opowiadają sobie, co się u nich działo przez ten czas, który się nie widzieli. 

Rozmawialiśmy na ogólne tematy, o pracy, o hobby. O tym kto lubi gotować i co. Mój sąsiad uwielbia piec ciasta 🙂 Rozmawialiśmy nie tylko z płcią przeciwną. „Z nieba Ci nie spadnie”, to nie tylko portal do łączenia w pary. Ale do budowania społeczności singli. Jeśli wśród Twoich znajomych jest pełno sparowanych osób, to spotkanie z osobami poszukującymi swojej połówki może być dla Ciebie bardzo odświeżające. 

Jak przestać być singlem? Zarejestruj się na portalu i spotkaj na żywo kogoś, kto też chce przestać być singlem! Bo z nieba Ci nie spadnie 🙂

Dietetyczny paranoik to… No właśnie! Kim on jest? Czy to ktoś zdrowo się odżywiający, czy wyznający żywieniową ideologię? A może żadne z powyższych? Zapoznajcie się z tekstem, który dla Was przygotowałem, bo może się okazać, że dietetyczny paranoik znajduje się w Waszym otoczeniu. Albo co gorsze widzicie go, kiedy spoglądacie w lustro…


W dzisiejszych czasach wcale nie jest tak trudno zwariować od nadmiaru wszelkiego rodzaju informacji w świecie dietetyki i zdrowego odżywiania. W końcu nastały takie dni, gdzie co druga osoba po jednodniowym szkoleniu, tytułuje się dietetykiem, a ludzie, którzy nigdy nie dotknęli sztangi, nazywają siebie trenerami. Jeśli to Was bawi (tak, jak mnie) i nie do końca wierzycie w moje słowa (ja w swoje wierzę) to polecam odwiedzić Instagrama. Wpiszcie tam sobie w wyszukiwarkę hasztag #trenerpersonalny, #zdroweodżywianie i inne pochodne słowa. Zobaczycie tam wiele osób, próbujących być trenerami, kiedy tak naprawdę większość z nich tego trenera właśnie potrzebuje.

Teraz wyobraźmy sobie panią Jadzię, która postanawia zlikwidować pielęgnowaną przez lata fałdkę na brzuchu. Ona przecież nie wie, skąd powinna czerpać swoją wiedzę. Ta biedna kobieta nie ma pojęcia, że „paker” z Instagrama, który w nazwie użytkownika doda sobie „trener personalny”, tak naprawdę nie musi być najlepszym wyborem w kwestii pomocy sylwetkowej. Jakby brakowało Wam powodów do śmiechu, to realni dietetycy i trenerzy z prawdziwego zdarzenia, są bardzo często ignorowani, bo mają zbyt słabą siłę przebicia! Ironia? Skądże! Samo życie!

Wróćmy jednak do pani Jadzi. Jak myślicie, co się z nią stanie? Co się wydarzy, kiedy odda się w ręce człowieka, który sam potrzebuje pomocy i którego wiedza kończy się na kaloriach? Pewni być nie możemy, ale myślę, że na dobre to pani Jadzi nie wyjdzie. Co więcej, nierzadko kończy się zaburzeniami, chorobami, a czasami również…

Zwariowaniem! Tak, tak! Dobrze czytacie!

Jak rozpoznać dietetycznego paranoika?

Spotkaliście kiedyś dietetycznego paranoika? Jestem przekonany, że na pewno przynajmniej raz w życiu mieliście z taką osobą kontakt! Jeśli jednak nie jesteście pewni swojej decyzji, to zapoznajcie się z poniższą listą, dziesięciu punktów, które ułatwią Wam rozpoznanie dietetycznego paranoika w Waszym otoczeniu!

1. Liczenie KAŻDEJ kalorii.

Paranoik tak już ma. Dla niego jedna brakująca kaloria w planie to grzech śmiertelny, z którego musi się wyspowiadać na niedzielnej mszy, a potem odbyć pielgrzymkę do Częstochowy na kolanach. Dlatego, aby temu przeciwdziałać, w zasadzie w ogóle nie rozstaje się ze swoim dzienniczkiem kalorii, a przed każdym posiłkiem, wszystko dokładnie analizuje w tabelach kaloryczności produktów. Dietetyczny paranoik to taka osoba, która poświęca więcej czasu na liczeniu kalorii z posiłku, niż na jego faktycznym przygotowaniu…

2.Ważenie, co do JEDNEGO grama.

Jeśli poczęstujesz paranoika jabłkiem, to jeśli nie ma akurat  pod ręką wagi kuchennej, najprawdopodobniej zabierze je do domu, aby tam móc je zważyć. Zapewne zrobi to kilkukrotnie, ustawiając urządzenie pod różnymi kątami… Bo, „co, jeśli się pomylę?!”. Wszystko musi być zważone idealnie! Przecież tylko wtedy taka osoba, będzie mogła policzyć KAŻDĄ kalorię, prawda? Jakże to pięknie i logicznie brzmi!

3.Posiłek poza domem? NIE MA MOWY!

Kojarzycie te wszelkie pudełka z jedzeniem, które każdy szanujący się „fitnesiak” pokazuje na Instagramie? Cóż… Paranoik się z nimi nie rozstaje! Nie ważne, czy jest to wypad ze znajomymi na piwo, komunia córki, czy impreza urodzinowa babci. Tylko pudełka! Sto procent albo nic! W końcu zjedzenie czegokolwiek poza domem i czegoś, co nie było przez paranoika przygotowane, to trucizna! To trucizna uczyniona przez ludzi, czyhających na jego sylwe… Tfu! Życie! Co z tego, że jesteśmy głodni, a żona właśnie przygotowała cudownego kurczaka. Wolimy głodować! Pokazujemy silną wolę i gotujemy sobie ten swój suchy ryż, kiedy w naszym organizmie żołądek zaczyna przyklejać nam się do kręgosłupa z głodu… To jest dopiero pokaz bohaterstwa i wytrzymałości!

jedzenie

4.Brak zainteresowania CENNYMI radami.

Paranoikowi nie przetłumaczysz. Choćbyś postawił mu pod nosem najznakomitszego specjalistę pod słońcem, to on i tak będzie wiedział lepiej. Jak jest niegrzeczny, to pewnie nawet go nie będzie słuchał. Natomiast grzeczni paranoicy to tacy, którzy z uwagą kiwają główką, ale w jej wnętrzu nieustannie powtarzają: „I tak wiem lepiej”. Efekt jest taki, że po wysłuchaniu wszystkich rad, oni i tak dalej robią swoje. W końcu, kto może znać lepiej ich ciało od nich samych? Co z tego, że sami robią sobie krzywdę. To nie ma znaczenia! Liczy się tylko ich zdanie. W skrajnych przypadkach paranoicy zaczynają traktować osoby, chcące im pomóc, jako wrogów, którzy pragną im coś odebrać (odebrać, ale co? Kurczaka z ryżem?!). Dojść może nawet do zerwania kontaktów i złości oraz przelania całej swojej miłości na pojemniczek z jedzonkiem… Ono przynajmniej zrozumie!

5.Dietetyczny Paranoik myśli, że jest PĘPKIEM świata.

Paranoicy mogą mieć w sobie narcystyczną duszę. Myślę też, że na ogół kulturyści, którzy potrafią godzinami oglądać się w lustrze, to również paranoicy. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż taki delikwent sądzi, że wszyscy mu się przyglądają i oceniają, jak wygląda? Stawianie siebie w centrum uwagi (lub sądzenie, że tak jest) dla paranoika to codzienność! Po siłowni w letni dzień ubierze oczywiście koszulkę bez rękawów, aby wszyscy mogli oglądać imponującą (sic!) muskulaturę. W kwestii żywienia jest dokładnie tak samo. Najważniejszy jest On – Pan i Władca własnego talerza. Paranoik we własnej osobie.

6.Rozmowa tylko o JEDNYM.

Dla paranoika nie ma znaczenia to, że właśnie został wybrany nowy papież. Jego nic nie obchodzi kolejny zamach terrorystyczny. Dla niego nawet urodziny córki, czy impreza rodzinna to nic innego, jak tylko temat poboczny. Paranoik dietetyczny mówi zawsze tylko o jednym. O żywieniu, o treningu, o sylwetce. O tym, co zrobił, co zjadł, co zjeść zamierza albo jakiego koloru był jego mocz. Śmiejecie się, ale myślę, że i takie rzeczy się zdarzają! Najgorzej jest jednak wtedy, kiedy paranoik postanawia uprzykrzyć życie innym! Wtedy potrafi ni stąd, ni zowąd, zacząć wyliczać, ile ktoś zjadł i ile będzie potrzebował czasu aktywności, aby to spalić. Jedno jest pewne! Takie zachowanie na pewno spowoduje brak apetytu jego słuchaczy. Tak samo, jak niechęć do takiego delikwenta.

paranoik

7.Jesteś SŁABY, jeśli robisz coś INNEGO.

Tego nie zawsze widać. Tu też zależy, czy paranoik jest kulturalny, czy ma wszystko w głębokim poważaniu. Jeśli na niczym mu nie zależy (oprócz siebie rzecz jasna) to prawdopodobnie powie nam prosto w oczy, że nie ma ochoty z nami rozmawiać, skoro nie robimy tego, co on. Grzeczniejszy natomiast, będzie mógł nas nawet z uwagą słuchać, ale w głębi duszy będzie nami gardził. W mniejszym lub większym stopniu. Nasze zainteresowania będą dla niego tylko dziecinną igraszką, bo przecież czymże one są w porównaniu z jego boskim wyczynem trzymania diety?! Sprawa jest prosta. Chcesz zyskać szacunek paranoika? Rób dokładnie to samo, co on! Odmienność nie jest tolerowana!

8.Stosowanie GŁODÓWEK.

Paranoik nie wie, co jest dobre, a co nie. Jemu zależy tylko na tym, żeby jak najszybciej zrealizować swój cel. Co z tego, że wszyscy huczą, że to coś jest złe? Pamiętacie? Przecież paranoik nie słucha nikogo. Liczy się tylko on sam! A w końcu wyczytał w czasopiśmie dla zapracowanych pań, że głodówka to szybki sposób na schudnięcie. Co więc robi? Głoduje! I to jeszcze jak! Robi to z zaciętą miną cierpiętnika, który pokutuje za grzechy ludzkości. A spróbujcie mu tylko to wyperswadować. Wiecie, co Wam powie? „BZDETY!”. No tak, przecież ma rację. Próbujemy mu pomóc, bo rzecz jasna zazdrościmy mu tego, jakże owocnego życia!

9.Stosowanie WYMYŚLNYCH diet.

W gruncie rzeczy to nie wiem, co jest gorsze. Głodówka, czy wymyślne diety, wykreowane przez pseudo specjalistów. Bo jak nazwać twory, który zakładają spożywanie tylko warzyw lub tylko owoców? Albo inne zakazują spożywania owoców po godzinie 18:00 lub całkowicie wykluczają spożywanie węglowodanów? Dla wielu brzmi to jak abstrakcja, ale dla paranoika? Dla paranoika to jest niczym zbawienie! Czy może być coś cudowniejszego od cudownej diety, gwarantującej wspaniałe rezultaty i koncertowo zniszczone zdrowie? Naturalnie, drugiej części paranoik nie słyszy. Jego interesuje tylko to, co potwierdza jego tezę. A jakby na to nie spojrzeć, to chociażby dieta Dukana, brzmi tak jakoś mądrze, prawda? Więc chyba warto w nią wierzyć, no nie?

dietetyczny paranoik

10.Paranoik NIE MA pojęcia o zdrowym odżywianiu.

Wydaje mi się, że świetle pozostałych dziewięciu punktów to jest jasne. Dietetyczny paranoik jest tak naprawdę błądzącym we mgle dzieckiem, które szuka właściwej drogi. Nie widzi jednak pod nogami wyraźnej ścieżki, tylko biega dookoła, próbując znaleźć rozwiązanie. Z paranoikami jest to samo. Oni dla otoczenia mogą się rysować jako osoby mądre i zorientowane w temacie, ale w rzeczywistości to osoby, robiące krzywdę sobie i nie rzadko również innym.

Wyobrażacie sobie, co się stanie, jak nasza kochana pani Jadzia z początku tekstu, trafi na właśnie takiego paranoika? Koszmar murowany! Wyobrażacie ją sobie, jak każdego wieczora spożywa suchy twaróg polany oliwą z oliwek? A codziennie wstaje o piątej rano, aby przygotować sobie pięć, idealnie tak samo niesmacznych posiłków do pracy? Powiem Wam szczerze, że ja jakoś tego nie widzę. Nic, a nic! A niestety paranoicy nie tylko zatruwają życie swoje, ale także życie innych. Często nie zdają sobie nawet z tego sprawy. A dlaczego nie mają pojęcia o zdrowym odżywianiu? To proste! Przecież słuchają tylko siebie, pamiętacie?

Żarty żartami, ale…

Możecie odnieść wrażenie, że jestem szyderczy względem dietetycznych paranoików. To był jednak celowy zabieg, aby trochę przejaskrawić zachowania osób, które charakteryzują się tymi cechami. W rzeczywistości jestem zdania, że Ci paranoicy, którzy wpadli w sidła błędnego postrzegania żywienia, potrzebują naszej pomocy. Naturalnie, że nas to momentami może bawić, ale droga od dietetycznego paranoika do poważnych zaburzeń odżywiania oraz zdrowotnych nie jest wcale taka długa. Co więcej, nie rzadko mogą się one krzyżować…

… Też taki byłem!

Wiem doskonale, że przetłumaczenie osobie o takich skłonnościach nie jest łatwe. Wiem to, bo sam taką osobą byłem. Za nic w świecie nie dało się mnie przekonać, że zjedzenie jednej kostki czekolady nie jest złe. Nie przyjmowałem w ogóle do wiadomości, że istnieje coś takiego jak zdrowe i zbilansowane odżywianie. Zamiast tego preferowałem zjedzenia paczki chrupkiego pieczywa i jabłka… W ujęciu całego dnia…

Obok tego wszystkiego, widziałem również troskę o moje zdrowie osób najbliższych. Najstraszniejsze było jednak w tym wszystkim to, że rozumiałem to, ale nic z tym nie robiłem, bo walka o lepszą sylwetkę wygrywała. Dlatego z perspektywy czasu wiem, że bycie paranoikiem dietetycznym nie jest tylko zabawną igraszką, którą można wspominać przy rodzinnym stole. Paranoik dietetyczny to osoba, która może borykać się z anoreksją, czy bulimią, lub być nim w znacznym stopniu zagrożona. Paranoik dietetyczny to także osoba, która zamyka się na otoczenie. Ciężko jest do niej dotrzeć i nierzadko wymagać to może interwencji specjalisty. Ponadto paranoik dietetyczny to nie jest coś, co samo minie i można machnąć na to ręką. Zaufajcie mi, że bycie taką osobą, wpływa w znacznym stopniu na życie całego, najbliższego otoczenia. Mówię to z perspektywy osoby, która w pewnym znaczeniu była w takim miejscu.

Zdradzić Wam malutki sekret?

Nie warto. Lepiej miejcie to swoje „nieidealne” ciało z fałdką na brzuchu niż macie pakować się w to „coś”. Naprawdę.

Oczy i uszy szeroko otwarte!

medytacja

Jeszcze słowem zakończenia, chcę tylko nadmienić, żebyście traktowali całą tę listę poważnie, ale umiejscawiali ją w szerszym kontekście. To znaczy, że jeśli ktoś mówi ciągle o zdrowym odżywianiu, wcale nie oznacza, że jest paranoikiem. Być może interesuje się tą dziedziną wiedzy i jest zdrowo „zafiksowany” na tym punkcie. Tak samo osoby, które skrupulatnie liczą spożywane kalorie, nie muszą sugerować, że są paranoikami. Może są zawodowcami i przygotowują się do bardzo ważnych zawodów sylwetkowych?

Z tego więc powodu zachęcam Was, abyście na osoby, u których dostrzegacie którekolwiek z wyżej wymienionych cech, spoglądali holistycznie. To znaczy w szerszym ujęciu. Jeśli natomiast boicie się, że nie zdołacie wykryć u bliskiej osoby właśnie takiego zachowania, to pragnę Was uspokoić.

To widać, czy ma się styczność z paranoikiem dietetycznym. Widać to po sobie mówienia, zachowania i sposobie bycia – zwłaszcza w sytuacjach, gdzie taki paranoik może czuć się niepewnie (kolacja poza domem, spotkanie ze znajomymi).

I na sam koniec, pamiętajcie o najważniejszym!

Paranoik dietetyczny nie ułatwi Wam kontaktu i pomocy. Jeśli zechcecie mu pomóc, będzie to od Was wymagało nie lada cierpliwości oraz zaangażowania. Już teraz mogę Wam powiedzieć, że stracicie wiele sił… Jednak w obliczu przywrócenia człowieka do normalności, myślę, że jest to gra warta świeczki.

#kolejne artykuły