Zderzenie z ŻYCIEM cz.6 | worldmaster.pl
#

Piękne słowa w social mediach, które mijają się z prawdą życiową.

Każdy z nas natknął się w życiu na piękne słowa, pełne wartości, szlachetności a w życiu jakby inaczej. Ludzie zaczęli poprzez pisanie wartościowych słów, tworzyć magię życia. Życia, które na co dzień jest brutalne.
Niby się mówi, że tworzymy dla innych. Nie dla siebie. Chcemy coś przekazać, pokazać ale w głębi duszy, myślimy tylko o sobie. O swoim dobrze materialnym, duchowym, fizycznym, psychicznym.

Tworzymy pozytywną aurę, jak jesteśmy wspaniali. Chcemy, żeby nas tak postrzegano i tak o nas myślano.
W życiu każdy może być kimś. Możemy każdego oczarować „jaki jestem idealny”, ale gdy się zderzymy z daną osobą w codziennym życiu, przychodzi rozczarowanie. Zdarza się to albo no początku drogi z daną osobą, albo w okresie późniejszym.

Nie bądźmy naiwni (choć, ja całe życie jestem), że otaczamy się osobami, które z robią coś bezinteresownie. Ja powiedziałabym, tak pół na pół. Są osoby, które za słowo „dziękuję” pomogą a i takie osoby, które widzą, że nic na tym nie zarobią, robią tzw. „spadam”. Mało, nawet pomogą utrudnić ci codzienne życie.

Mam dość mydlenia oczu, pięknych słów, zachłanności, kłamstwa, braku szacunku, nieszanowania siebie nawzajem.
Człowiek sam w sobie jest wartością. Jest twoim odzwierciedleniem. To on sam nadaje sens swojemu życiu i sens „innemu życiu.” Jeżeli nie szanujesz innej osoby, dla mnie jest to jednoznaczne z tym, nie szanuję także siebie.

każdy z nas

Tylko czy człowiek, który mówi piękne rzeczy, tworzy jakąś wartość? Pozytywną wartość?

Ostatnio usłyszałam, że „ludzie traktują cię tak, jak ty na to sobie pozwalasz.” Po dłuższym przemyśleniu, może zbyt trochę za późno, miał rację. Pozwoliłam wejść sobie na głowę, pozwoliłam żeby mnie tak traktowano. Jeżeli pozwolisz, że mogą ci wchodzić na głowę, źle traktować, nie szanować, oni to będą robić. Będą mieli w dupie twoje zasady, twoje podejście do życia, twoją pracę, twoją szlachetność na rzecz innych. Gorzej, będą to wykorzystywać na swój sposób i czerpać z tego satysfakcję.

Ja ani nikt inny, nie zasługuje na to, żeby traktować kogoś gorzej. Mów, kiedy ktoś cię z rani i daj mu to do zrozumienia. Zwracaj uwagę, nie bój się mówić, pisać że dana osoba poza czubkiem własnego nosa” nie widzi nic innego.

A dzisiaj, zastanów się jakie są twoje wartości życiowe. Pomyśl o ostatniej decyzji którą podjąłeś. Zastanów się, dlaczego to była taka nie inna decyzja. Co było wtedy ważniejsze? Czy pomyślałeś o skutkach swojej decyzji, jaką poniosą inni?

Ja ciągle wierzę, że człowiek może być dobry i szlachetny. Dlatego wciąż dostaję po dupie.

Mixmas – czyli pomieszanie.

Należy się Wam, bo mnie  czytacie, albo aż czytacie, za co ciepło DZIĘKUJĘ.

Sama się zderzyłam z ŻYCIEM  i jakoś to mi uświadomiło, że istnieją granice.

Pracuję na najwyższych obrotach co ostatnio przypłaciłam zdrowiem. Fundacja, spotkania, szkolenia, zdjęcia, mało snu, złe odżywianie, między czasie intensywne leczenie i… padłam.

Wszystko było ważne tylko nie mój organizm.

Pierwsze dni, kiedy organizm dawał znać, że coś jest nie tak, nie poddawałam się i pracowałam. Potrafiłam z bólem, na lekach przeciwbólowych jechać 120 km na spotkanie, uśmiechać się do zdjęć, odpisać podopiecznym i wracać późna porą do domu.

Między czasie zasięgnąć porady lekarza (kolegi) online, który cały czas mi mówił “idź do lekarza”. No cóż, chciałam być mądrzejsza. Jeszcze w tym bólu wysyłałam paczki z produktami do podopiecznych, przecież potrzebują pomocy.

Dziękuję pani na poczcie, która mnie kojarzy z IG i mi pomogła, patrząc wzrokiem “kobieto, zadbaj o siebie bo inaczej nie pomożesz innym”.

Przyjaciółka pisała, dzwoniła i wyganiała, idź do lekarza. Nie, ja mądrzejsza.

I stało się.

Wylądowałam na SOR.

Ból był tak ogromny, że gotowa byłam chodzić po ścianach. Wszelkie dawki zwykłych leków przeciwbólowych wyczerpane, więc trzeba było zastosować silniejsze.

Trzy tygodnie z bólem i dwa tygodnie w łóżku. Trzy tygodnie, które przeleciały mi przez palce.

Po co Wam to piszę?

Wszystko w życiu ma swoje granice, swój czas ale zdrowie ma się jedno.

Nie pomożemy innym, zwijając się z bólu.  Niemożliwe jest też znalezienie wsparcia dla fundacji, jeżeli nie jesteśmy w stanie rozmawiać.  Ani zrobienie kroku do przodu, bo nawet nie możemy z łóżka się zwlec.

I chyba było mi to potrzebne, żeby zrozumieć, że w życiu musi być balans (chyba tak się pisze). Czas na spotkania, czas dla fundacji, czas na leczenie, czas dla mnie żeby ładować baterie.

Mam kilka artykułów napisanych, które wymagają małej korekty, więc proszę Was o cierpliwość.

Dziękuję za wiadomości na priv, dużo mi to dało. Wiem, że tam po drugiej stronie jesteście.

Życzę Wam, żeby każdy znalazł drobny upominek od św. Mikołaja. Bo ja taka duża, a ciągle wierzę, że istnieje. Idę czyścić buty 🙂

 

 

 

Perfekcyjny świat instagrama, w którym nie ma miejsca na rzeczywistość, na prawdziwe życie.Miałam zaszczyt spotkać się z osobą, która poświęciła dwa lata ciężkiej pracy, aby zbudować „siebie” na instagramie.

Dzisiaj żałuje… ale od początku.

Spotykamy się w przytulnej kawiarni, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał. Jak to ja, albo jestem przed czasem albo spóźniona. Uff, tym razem pierwsza.

Wchodzi piękna dziewczyna, długie ciemne włosy, szczupła, usta na czerwono pomalowane. Pewna siebie dwudziestoparolatka.

Chciała się ze mną spotkać, bo poruszyła ją moja historia po przeczytaniu książki „kobieta z bliznami”. Jednocześnie prześledziła moje konta w mediach społecznościowych i poruszyło ją to, że piszę, pokazuję tak trudny temat, który nie jest za bardzo lubiany w mediach.

Opowiedziała mi swoją historię, jak można zatracić się w tym świecie, pokazując na zdjęciach piękno. Iluzję życia, której na co dzień nie mamy.

Zaczynała, jak każdy z nas. Pierwsze zdjęcia telefonem, później aparat fotograficzny, nauka programów do przerabiana zdjęć i swój własny filtr, taki biały, przezroczysty co wszystkich zawsze chwyta za serce „wow, jakie zdjęcie”.  Fakt, wtedy łatwiej było się przebić, być zauważonym. Dzisiaj trudniej, bo prawie każdy ma konto na IG.

Kiedy zaczynała miała chłopaka, przyjaciół, studia, ale tak ją to pochłonęło, że nie zauważyła, jak wszyscy wokół znikają. Liczyło się perfekcyjne zdjęcie, jakiś tekst, czasem nie najwyższym poziome, ale to właśnie zdjęcie się „sprzedawało”. Zaczęły odzywać się firmy kosmetyczne, odzieżowe, zaproszenia na eventy, aby tylko później u siebie pokazać daną chwilę.

Żyła z jednej strony jak w bajce, ale z drugiej strony, to była ciężka praca.

Przerwała studia, swoje upragnione prawnicze, chłopak odszedł a koleżanki, nie mogły zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Żeby zaistnieć, wydała sporą sumę gotówki na idealny pokój do zdjęć, rewelacyjne wakacje, zabiegi pielęgnacyjne bo trzeba mieć idealną, wypielęgnowaną cerę, figurę. I kiedy myślała, że ma te upragnione życie, okazało się, że samotność zapukała do drzwi. Zdała sobie sprawę, że wszyscy wokół kończą studia, zakładają rodziny, kupują pierwsze własne mieszkanie na kredyt, zdobywają pracę. A ona. Co mogła napisać w CV. „Przez dwa lata zbudowałam markę osobistą”, która ni jak się miała do życia codziennego.

Zrezygnowała z tego „świata” świadomie, bo wiedziała, że dzisiaj się jest a jutro, może mnie tam nie być. Zamknęła konta, pozrywała umowy z firmami, wróciła na studia i mówi, że jest dzisiaj szczęśliwa. Posprzedawała większość rzeczy, dzięki temu, było ją stać żeby stanąć na nogi przez pierwszy rok. Dzisiaj pracuje w kancelarii, kilka godzin dziennie, chce skończyć studia i zrobić aplikację radcy prawnego.

Poprosiła mnie, żebym się nie zmieniała, była taka prawdziwa, żebym pisała dalej o oparzeniach, o problemach prawdziwych. Nie retuszowała zdjęć, nie przerabiała za bardzo, bo właśnie pokazuję te prawdziwe moje życie. Nie liczy się ile osób cię obserwuje, ile osób da serduszko, ale tylko, czy ktoś wie jaki temat poruszasz. Nikt nie chce pokazywać, mówić o takich rzeczach, bo się boimy.

Wiele słów, zdań zachowam dla siebie, ale dała mi pewną odwagę. Chodziła za mną długo pewna myśl, chciałam mieć na IG zdjęcia czarno-białe, tylko takie. I chyba tak zrobię, bo to mój profil, mój tekst, to jestem ja.

Po tej rozmowie, wieczorem leżąc w łóżku, zaczęłam przeglądać zdjęcia innych kont. I co zauważyłam? Perfekcyjne życie! Od poranka, po wieczór. Idealne śniadanie, kawa podana na najwyższym poziomie, cudowne wnętrza itd. I zaczęłam się rozglądać po swojej sypialni. Pościel wymiętolona,  szafka nocna w nieładzie (bo na niej wszystko i nic), ubrania rozrzucone na krześle (bo wieczorem jestem tak zmęczona, że nie chce mi się schować do szafy). Żadnych piórek, lampek, świec i świeżo ciętych kwiatów nie zauważyłam. Czasem rano pojawi się kawa, którą partner przynosi mi do łóżka. Rano wstaję w wyciągniętej pidżamie, potarganych włosach, z przykurczami na ciele, które najpierw muszę rozruszać. Prawdzie? Jakże inaczej, takie rzeczywiste życie.

Zrobić zdjęcie kawy z piankami, to za nim ją wypije, ona już jest zimna. Za nim wszystko ułożę, tak jak powinno być, nagle światło dzienne zanika. Przyjaciółka, z którą idę na obiad, krzyczę „poczekaj, najpierw zdjęcie”.

Nie mam nic przeciwko mediom społecznościowym. Jeśli prowadzi się biznes, sprzedaje jakiś produkt, jestem jak najbardziej za, aby pokazać piękno. Sprzedać dany produkt wzrokowo. Czy życie, też musimy sprzedawać? Te sztuczne życie?

Jeśli chcesz przekazać światu swoją historię, pokaż jakie ono jest naprawdę. Nie karmy swoich najbliższych, a przede wszystkim nie kreujmy sztucznego świata młodym, które wkraczają w dorosłość i zderzają się z nim, że ono tak nie wygląda jak na fotografii.

Chcesz napić się z przyjaciółką kawy, zjeść kawałek serniczka zrób to od razu, a zdjęcie między czasie. Jak pokocham dane kosmetyki, to piszę tylko o nich, bo działają na mojej skórze, tak wrażliwej skórze. Milion sefli? Nie mam fotografa na co dzień, zdjęcia robię sama i jak w danej chwili wyglądam. Nie prężę się przed obiektywem, nie wyginam ciała (choć to byłby ciekawy eksperyment) ale mimo to, inni zapraszają mnie do współpracy, bo jestem taka prawdziwa.

Moje życie nie jest perfekcyjne, choć innym się wydaje. Codzienne walczę z przykurczami, o zdrowie innych, którzy są w podobnej sytuacji. Chcę być dalej sobą i na swoich zasadach. I chciałam napisać, aż się boję, jak inni zareagują, gdy od czwartku zacznę wrzucać „inne” zdjęcia. Nie, nie mam czego się bać. Jestem jaka jestem i tego będę się trzymać.

Sukces, słowo „SUKCES” wylewa się z każdej strony.

Od początku.

Wstaje rano (taka moja poranna rutyna, gdziekolwiek jestem) najpierw kawa i przegląd poczty maila. Sprawdzam swoje prywatne konto, następnie fundacji i o zgrozo. Codziennie maile od osób, propozycje „pomożemy Ci osiągnąć sukces”, „rozwiń skrzydła” (tylko nic mi nie wiadomo, że posiadam skrzydła i że gdzieś mam lecieć”), pierwsza porada gratis a później dalej pojawia się cena itd. Nie chcę przytaczać autentycznych sloganów, bo nie wiem czy mogę (bo wszędzie też się słyszy groźne słowo RODO).

Co najważniejsze to są zawsze propozycje od kobiet. Wymuskane zdjęcia dopracowane co do piksela, z nienagannym uśmiechem i odpowiednim dress codzie (chyba tak się pisze, wybaczcie). Nie mam nic przeciwko temu, ale czy ktoś mnie się kiedyś zapytał, czy ja chcę dostawać „te” wiadomości i czy abym już nie osiągnęła sukcesu. Mam wrażenie, że wszyscy dostajemy te same wiadomości, jak osiągnąć sukces, ale nadawca nie zadaje sobie trudu, czy dana wiadomość trafia do odpowiedniej osoby.

Pozwoliłam sobie kilka osób nawet w googla wrzucić, żeby zobaczyć „kim” jest i czym się zajmuje na co dzień. Czy faktycznie osiągnęła sukces i jak na niego zapracowała.

I tutaj słynne „zong”, że tak sobie pozwolę powiedzieć. Dlaczego? Mnóstwo osób osiągnęło wiedzę jak pomóc ci się wypromować w social mediach, jak zrobić zdjęcia, że coś z niczego można coś osiągnąć, ale swoich przykładów zero. Proponują wiedzę, którą każdy na dzień dobry może znaleźć w internecie lub w poradnikach.

Mam wrażenie, że jak nie osiągniesz „sukcesu” to jesteś „nikim”, „nie ma cię”.

My kobiety codziennie osiągamy sukces, bo większość obowiązków domowych dalej jest na naszych barkach. Znam kobiety, które same wychowują dzieci, zajmują się domem, pracują i nie mają żadnej pomocy zewnątrz. Czy one nie osiągnęły sukcesu? Wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej pracują na swoje zwycięstwo, żeby związać wszystko razem.

Coach, mówca, trener personalny wyrastają jak grzyby po deszczu i każdy osiągnął sukces. Ok, niech się pojawiają ale też niech przekazują jakąś wartość. Prawdziwą wartość, nie tą którą chcemy usłyszeć bo życie jest inne.

Teraz pewnie powiedziecie, ale ty też używasz słowo „sukces”. Tak, używam, ale jestem autentyczna, prawdziwa. Tak, jestem inspiratorką, mówcą ale przekazuje ludziom coś, co rzeczywiście zamieniłam w siłę tzw. sukces. Przekazuję, jak można znaleźć w sobie pokłady siły i na nowo cieszyć się życiem. Nie była to łatwa droga, wielokrotnie upadałam ale wiem do jakiego widza chcę trafić, komu przekazać wiadomość i czy ktoś w danej chwili jest wstanie usłyszeć mój przekaz. Nie wysyłam setki maily, bo od tego mam media społecznościowe. Tam jeżeli ktoś chce mnie czytać, to czyta. Staram się nie zapychać skrzynki, bo wiem sama po sobie, jak to jest denerwujące. Nie mam wymuskanych zdjęć, nie mam fotografa na stałe i moje zdjęcia są jakie są, ale prawdziwe. To jest sukces, żeby pokazać autentyczność a nie świat wymyślony.

Znam kobiety sukcesu, które osiągnęły w życiu wiele, które zdobyły prestiżowe nagrody ale zamieniły to w coś dobrego. Nie afiszują się nigdzie, pomagają innym kobietom, które znalazły się na życiowym zakręcie lub po prostu pomagają, bo dana kobieta potrzebuje tej pomocy w danym momencie.

Wiecie, czym dla mnie jeszcze jest sukces?

Kiedy upadam; gdy nie mam siły już wstać; kiedy ból jest tak przeogromny, że już nie płaczesz a śmiejesz się; gdy muszę uzbierać na leczenie i rehabilitację; kiedy słucham innych oparzonych, jak walczą o kolejny dzień, żeby przetrwać.

Sukces to jest także to, kiedy przyznajesz się do własnej porażki.

sukces!

Przez małe „s” bo na sukces, pracuje się całe życie.

Przeważnie myślimy, że komunikacja to mówienie i słuchanie.  

Jednak komunikacja, to także nasz język ciała:

nasza postawa

kontakt wzrokowy

emocje wyrażane na twarzy

ton i tempo głosu

styl ubierania się  

to wszystko wpływa na  sposób przekazywania  dodatkowych informacji kim jesteśmy, co czujemy i myślimy.

Osoby z widocznymi bliznami na początku swojej nowej drogi życia, mają problem jak się komunikować, jak rozmawiać na trudne tematy. To samo dotyczy osób zdrowych, nie wiedzą jak, kiedy, czy wypada zapytać  „co się stało”, „jak mogę pomóc”, czy ciebie to boli”. Jednak umiejętności komunikacyjnych można się nauczyć.

Dzisiaj o kontakcie wzrokowym.

Kontakt wzrokowy jest ważną częścią interakcji społecznych. Kiedy dwie osoby ze sobą rozmawiają, patrzą na siebie, aby pokazać, że są zainteresowani. W rozmowie grupowej, osoby patrzą na osobę mówiącą. Kiedy ktoś inny zaczyna mówić, naturalnie przenosimy swój wzrok.

Co jeśli mam widoczne blizny na twarzy, szyi, dłoniach? To są te partie ciała, których nie możemy zasłonić. Ten niecodzienny wygląd  wpływa na samopoczucie, na akceptację siebie. Ludzie patrzą na ciebie z ciekawości a dla ciebie jest to sytuacja niekomfortowa. W rezultacie czujesz się zaniepokojony, nieśmiały, zagubiony, unikasz kontaktu wzrokowego z innymi. I chociaż czujesz się niekomfortowo, nie patrząc komuś w oczy podczas rozmowy, wysyłasz mu sygnał, że nie słuchasz lub nie jesteś zainteresowany rozmową.

Kiedy komunikujemy się, instynktownie przyglądamy się twarzy innej osoby. Możesz z tym czuć się źle, bo ktoś jest tobą bardziej zainteresowany, ponieważ wyglądasz inaczej. Jest to normalna reakcja, bo większość z nas jest ciekawa.

Sama tego doświadczyłam i wiem jak to jest na początku trudne. Milion myśli pojawia się w głowie i zastanawiasz się, co inna osoba o mnie myśli. Czy jej nie odrażam swoim widokiem, czy spotkała się ze mną z ludzkiej ciekawości. Ciągłe bycie obserwowanym jest trudne, ale dzisiaj już wiem, że nikt nie chce zrobić ci krzywdy. Ot, zwykła ciekawość.

Oto kilka propozycji jak możesz  poprawić komunikację wzrokową:

  • ćwicz przed lustrem, na początku w domu, nawiąż sam ze sobą kontakt wzrokowy
  • ćwicz podnosząc głowę rozglądając się wokół siebie, w samochodzie w czasie jazdy, podczas rehabilitacji z rehabilitantem (oni już wszystko widzieli, więc nie będziesz wzbudzać aż takiego zainteresowania)
  • stopniowo buduj kontakt wzrokowy z osobami, które znasz (mi też na początku było trudno i nawet im nie potrafiłam spojrzeć prosto w oczy)
  • jeśli odczuwasz lęk, niepokój, spróbuj spojrzeć najpierw na brodę, usta, czubek nosa osoby, z którą się spotykasz (to sprawia, że druga osoba czuje, że nawiązujesz z nią kontakt i jesteś zainteresowany rozmową)
  • zrób lekki makijaż, nałóż podkład na twarz, jest już rynku polskim podkład, który wyrównuje koloryt skóry na twarzy.

Uwierz, druga osoba czuje, że to jest trudny czas dla ciebie. Powiedz jej, że nie jesteś w stanie patrzeć podczas rozmowy w oczy, ale ją słuchasz.

#kolejne artykuły