Każdy zna ideę oszukanego posiłku. Jednak, co z aktywnością, idącą w parze z żywieniem? Okazuje się, że spontaniczny trening też ma szereg korzyści!
O szeroko znanym odstępstwie od diety w postaci popularnego „Cheat Meal’a” , nie tylko każdy słyszał, ale również z wielką lubością stosował. Spontaniczne poluzowanie swoich sztywnych wytycznych, najczęściej dotyczy kwestii żywienia. Nad słusznością takiego działania rozwodziłem się już w innym tekście. Natomiast dziś, chciałbym zwrócić Waszą uwagę na inny czynnik, biorący duży udział w procesie kształtowania sylwetki. Jeśli zastanawiacie się, co mogą mieć ze sobą wspólnego słowa – „spontaniczny” i „trening”, to tym artykułem rozwiewam wszystkie Wasze wątpliwości i pozwalam ulżyć Waszej ciekawskiej stronie duszy.
Każdy, kto tylko choć trochę otarł się o zdrowy styl życia, dietę czy kształtowanie sylwetki, na pewno nie raz spotkał się ze zjawiskiem „oszukanego posiłku”. Zakłada ono zjedzenie raz na określony czas tego, na co tylko ma się ochotę. Nie wnikając w szczegóły – jest to świetny zabieg psychologiczny dla zmęczonej dietą głowy.
W swoim procesie myślowym, a tym samym i w działaniach, kompletnie zapominamy, że organizm otrzymuje od nas również ogromny bodziec stresu, także podczas treningu. Dość powszechnym i znanym zjawiskiem jest przetrenowanie. Występuje ono nie tyle w kwestii ciała pojętego w sferze fizycznej, ile psychicznej. Przetrenowanie Centralnego Układu Nerwowego jest faktem. Do uzyskania takiego efektu, wystarczy bezpardonowe przesuwanie kolejnych granic na treningach, nieustanne ćwiczenie do skraju wytrzymałości i posługując się żargonem środowiska kulturystycznego – trenowanie „do upadku mięśniowego”. Nierzadko dochodzi do tego również deficyt kaloryczny. Oznacza to zbyt małą podaż energii dla ciała, które na treningach jest eksploatowane w dość makabryczny sposób.
Aby temu zapobiegać, najczęściej stosuje się w tym celu tak zwany deload. W zdecydowanej większości przypadków jest to tydzień o zmniejszonej intensywności oraz objętości treningu, w celu regeneracji całego ciała. Zarówno pod kątem fizycznym, jak i psychicznym.
Tyle nauki. Pora na życie.
Przypomnijmy sobie naszą własną drogę do rewelacyjnej, oczekiwanej sylwetki. Zapewne oprócz planu żywienia, posługiwaliśmy się też określonym planem treningowym. Wykonywaliśmy go bezbłędnie, wszystko zgodnie z przedstawioną listą ćwiczeń i ich specyfiki. Nie było żadnych odstępstw. Czuliśmy buzująca krew w żyłach i skoki adrenaliny, gdy tylko przychodził na niego czas. Jednak z biegiem czasu, po kilku tygodniach nasz zapał osłabł. Trening – niby nadal ten sam – stał się dla nas jakby „jałowy”. Pozbawiony początkowego wyrazistego smaku. Ten moment poznawania czegoś nowego minął, a uporządkowany, nieznoszący sprzeciwu plan, stracił w naszych oczach na wartości.
Naszym najczęstszym rozwiązaniem takiego problemu jest albo kombinacja i całkowita zmiana planu, albo zupełne zaniechanie ćwiczeń i tym samym, rezygnacja z osiągnięcia wymarzonej sylwetki. O ile w przypadku rozwiązania drugiego, bezsprzecznie można stwierdzić, iż jest ono błędne, o tyle pierwsze sposób pierwszy zależy od kilku czynników. Zbyt częste zmienianie planu, może skutkować wieczną adaptacją organizmu do nowych ćwiczeń i bodźców, a tym samym niewykorzystaniem nigdy swojego potencjału w pełni. Z drugiej jednak strony, zamiana kilku ćwiczeń lub dostosowanie ich do naszych priorytetów, może dać pożądane efekty. Jednak najważniejszym faktorem determinującym ewentualną zmianę planu, powinny być efekty. Dopóki one występują, zastanowiłbym się pięć razy, zanim bym cokolwiek zmienił.
Na zniechęcenie treningiem i brak motywacji nawet pomimo widocznych rezultatów, jest inne, lepsze rozwiązanie. Być może nie sprawdzi się ono u każdego, ale próba jego zastosowania na pewno nie wyrządzi Wam krzywdy.
Oszukany trening.
Idąc tokiem myślenia oszukanego posiłku, można powyższe stwierdzenie określić jako spontaniczny trening. W dość przystępny sposób tłumacząc – na treningu robisz to, co Ci się żywnie podoba. Tego jednego dnia zapominasz o sztywnej i rygorystycznej rozpisce, która planuje Ci każdą minutę Twojej aktywności. Pozbywasz się myśli o wszystkich narzucanych ćwiczeniach i robisz tylko te, które Ci się podobają i na które masz ochotę. Naturalnie nie zapominając o zachowaniu bezpieczeństwa w postaci stosowania odpowiedniej techniki.
Potencjalnych korzyści upatrywałbym w tych samych aspektach jak w przypadku oszukanego posiłku. To przede wszystkim odpoczynek dla głowy, wyrwanie się z monotonii i przełamanie pewnych sztywnych, ograniczających schematów. Trening, który do tej pory mógł wydawać się wyprany z wszelkiej radości, nagle okazuje się rewelacyjną zabawą. Nie ukrywam, że moim zdaniem, każdy lub przynajmniej większość treningów – nawet tych zaplanowanych – powinna być przede wszystkim rozrywką, ale nie chce nadmiernie ingerować w osobistą filozofię trenowania każdego z Was.
Dlatego zwracam uwagę na choć jeden spontaniczny trening, wykonany od początku do końca w sposób, który Wam najbardziej odpowiada i wywołuje najwięcej radości. Jego częstotliwość powinna być na pewno rzadsza aniżeli w przypadku oszukanego posiłku. Celowałbym bardziej w zastosowanie takiego treningu raz na miesiąc, aniżeli raz na tydzień.
Jeśli nadal nie przekonałem Was do tego pomysłu, to wyobraźcie sobie drodzy Panowie, że tego jednego dnia, możecie zrobić tyle serii i tyle ćwiczeń na biceps oraz klatkę piersiową (popularne połączenie nazywane zestawem dyskotekowym lub plażowym), ile tylko chcecie! A Wy drogie Panie, możecie przetrenować swoje pośladki na tyle różnych sposób i w tylu różnych wariantach, ile tylko zdołacie wymyślić! Choć brzmi to dość dziwnie, bo przecież w ten sposób czerpiemy radość z zadawania sobie bólu mięśniowego, to jednak tylko Ci, którzy kiedykolwiek trenowali, wiedzą jak przyjemny i zwłaszcza satysfakcjonujący potrafi być ból, ukierunkowany w odpowiednie miejsca.
Daj sobie chwilę spontaniczności!
W planowaniu swoich ewentualnych odstępstw od wytyczonego planu w konkretnym celu, nie zapominajmy również o aspekcie treningowym. Choć pomijanie go, wzięło się zapewne z przekonania, jakoby to czynnik żywieniowy był ważniejszy, to o wykonywane ćwiczenia również należy zadbać. Nie tylko pod kątem rygorystycznego trzymania się planu, ale także pozwolenia sobie na pewną dozę spontaniczności. W końcu czym byłoby nasze życie bez nutki szaleństwa i improwizacji? Pozwalając sobie od czasu do czasu popuścić wodzę fantazji i na moment zejść z obranej ścieżki, dostarczamy swojemu ciału oraz głowie, niezliczonych pokładów satysfakcji, radości i dzikiego szczęścia, graniczącego z euforią. Dlatego, jeśli i Ty czujesz się znużony swoim treningiem, to na kolejnej sesji zapomnij o swoim planie! Idź i zrób to, na co tylko masz ochotę! Zaszalej, zabaw się! Niech trening przestanie być dla Ciebie reżimem, a ponownie zacznie świecić jako miejsce szczęścia i czasu tylko dla Ciebie.