Sony i ich Venom dostało duży kredyt zaufania od fanów. | worldmaster.pl
#

Mimo fatalnej prasy, najnowsze dziecko Sony Pictures zarabia bardzo dobre pieniądze. Dość powiedzieć, że film ustanowił nowy rekord zarobków weekendu otwarcia w październiku. Venom cierpi jednak na wiele chorób kina super bohaterskiego minionej epoki. Wysokimi wpływami z biletów fani dają producentom drugą szanse.

Sony po raz kolejny zawodzi. Moje odczucia po seansie najlepiej opiszę parafrazując cytat z trailera. Ten film nie ma rąk, nie ma nóg, nie ma twarzy i turla się jak g***o na wietrze. Tom Hardy spytany o ulubione sceny, powiedział że jest to 30 minut wyciętego materiału relacji jego bohatera z symbiontem. Siedząc w kinie czułem to jak cholera. Historia ma ogromną dziurę zamiast próby nadania charakteru stosunkom, jakie mają Venom i Eddie Brock.

venom sony

ew.com

To największa wada, ale nie jedyna. Cały scenariusz jest naiwny i nie wyjaśnia podstawowych zagadnień. Dziś, od podobnych produkcji, wymaga się więcej, niż prostej historyjki prowadzącej do końcowej konfrontacji. Osadzenie finałowej walki w nocy, to ewidentnie próba ukrycia słabych efektów specjalnych. Sony zazwyczaj nie miało z nimi problemów, więc najprawdopodobniej to budżet nie pozwolił na więcej. Jednowymiarowy, zły do szpiku kości złoczyńca też już nie wystarczy, szczególnie jeśli się mierzy w pierwszą ligę. Cały wątek miłosny jest do wyrzucenia, a twórcy jak na złość oparli o niego sporą cześć filmu.

Mimo tych wszystkich wad, Sony Pictures będzie miało szansę się zrewanżować. Jeśli Venom utrzyma takie zarobki, kolejne produkcje z nim związane, dostaną zielone światło do realizacji.

Jeśli ludzie odpowiedzialni za to uniwersum, wsłuchają się w głosy krytyków i fanów, widzę spore szansę na sprawne kontynuowanie tego przedsięwzięcia. Venom to zły film, ale jest w nim dużo serducha i dzięki temu da się go oglądać. Nie jest to szkodliwa produkcja, a i takie się zdarzały w historii Sony. Zwyczajnie kilka rzeczy się nie udało, jest jednak nad czym pracować i studio nie zamknęło sobie drogi do realizacji dalszych planów. MCU wysoko stawia poprzeczkę wielkim uniwersom, FOX zaś udowodnia, że można robić mniejsze i tańsze produkcje, tylko trzeba mieć pomysł. Tutaj brakło decyzji w którą stronę idziemy. Mocno trzymam kciuki za kolejne projekty Sony, ponieważ tylko konkurencja może wywindować kino super hero na jeszcze wyższy poziom.

Smarzowski oszukał nas wszystkich! Zarówno z trailera jak i z wypowiedzi wynikało, że film to będzie lincz. Przyznaję, że sam dałem się zwariować i właśnie z takim przeświadczeniem szedłem na “Kler”. Nadal nie uważam, żeby to był jakiś niesamowicie ważny film. Jednak na pewno bardziej stara się zachęcić do dialogu, niż popychać w stronę walki z Kościołem.

Jestem pewien, że cała afera była nakręcona specjalnie, na potrzeby kampanii reklamowej. Przyniosło to wymierny skutek, bo w pierwszy weekend Kler obejrzało milion osób. Produkcja przedstawia Kościół jako złą korporację, gdzie to zgniły system psuje porządnych ludzi. Księża nie są przedstawieni jako zwyrodnialcy przesiąknięci do szpiku kości pedofilią i pijaństwem. Reżyser pokazuje ich raczej jako ofiary organizacji, w której od wielu lat przymyka się oczy na patologię. Smarzowski przemycił oczywiście kilka swoich przesadzonych scen. Jednak przy tak zbilansowanej esencji filmu, jestem w stanie to wybaczyć.

smarzowski kler

www.spidersweb.pl

Scenariusz “Kleru” daje mnóstwo miejsca na popisy aktorskie i muszę przyznać, że odtwórcy głównych ról nie biorą jeńców. Jest tu wiele scen niemych konfrontacji, samotnej zadumy i kilka emocjonalnych wybuchów. Jest to idealne pole, by utalentowani artyści mogli pokazać pełnię swoich możliwości.

Jednak trzeba przyznać Smarzowskiemu, że to on stworzył środowisko sprzyjające aktorom. Niejednemu reżyserowi udało się zmarnować gwiazdorską obsadę. Wielu ludzi twierdzi, że wątek Więckiewicza dzieje się na uboczu i jest trochę zbędny. Dla mnie świetnie tonuje i dopełnia fajerwerki z przeplatającej się historii Jakubika i Braciaka. Bo właśnie ta jest główną osią filmu. W pewnym momencie podsuwa nam fałszywe tropy, ale końcowy twist i status quo, jaki po sobie pozostawia naprawdę daje do myślenia. Gdyby wszystkie trzy wątki spleść na tym poziomie i wyrzucić tych kilka przegięć, tak charakterystycznych dla Smarzowskiego, można by uznać scenariusz Kleru za naprawdę świetny.

Jestem zaskoczony bardziej niż Wy, ale polecam  wybrać się do kina!! “Kler” nie szokuje, a pcha w stronę racjonalnej dyskusji na temat uzdrowienia Kościoła. Smarzowski trzyma na smyczy swoje zacięcie do skandalu i stara się pokazać ludzkie twarze nawet negatywnych postaci.

Jeśli miałbym na siłę się czegoś czepić, to zdecydowanie nie podszedł mi montaż. Sama porwana stylistyka mnie nie przekonuje. Do tego widziałem co najmniej jeden potężny kiks, który bardziej pasowałby na youtube, niż do kina. Symbolika rzucana mocno w twarz to też nie mój klimat, wolę dyskretniejsze odniesienia, niż ostatnia wieczerza pokazywana w materiałach promocyjnych, a to wierzchołek góry lodowej. Nie ma też tak mocnego wydźwięku jak “Spotlight“, choć bardzo się stara. Mimo wszystko Kler, to dla mnie największe pozytywne zaskoczenie tego roku.

Sprawdźcie też dlaczego to nie jest ważny film oraz bardziej poetyckie omówienie p. Dominiki 

Przyznaje że nie jestem znawcą, ani fanem polskiej kinematografii, w tym i Pana Smarzowskiego. Wiem jednak, że zazwyczaj wokół jego filmów narasta sporo emocji. Na ile to zasługa umiejętności reżysera, a na ile dobierania podatnych na to tematów? Nie mnie to oceniać. “Kler” nie tu jest wyjątkiem i wywołuje mnóstwo kontrowersji.

Jedną z szeroko komentowanych spraw jest dofinansowania filmu “Kler” z funduszy Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zalewski, za pośrednictwem mediów społecznościowych, spytał wicepremiera Piotra Glińskiego, dlaczego pieniądze podatników są przeznaczane na antykatolicki projekt. W odpowiedzi czytamy, że nie zdążył jeszcze zwolnić pani Dyrektor Instytutu mianowaną przez poprzednią władzę i to ona przyznała dotacje. Jest to piękny przykład na nepotyzm i kolesiostwo, oraz wykorzystywanie państwowych środków na cele konkretnej grupy osób. Jeśli już widziałbym jakiś sens w funkcjonowaniu PISF to byłoby to raczej wspieranie i promowanie młodych twórców. Tymczasem jest to dawanie kasy na realizacje wizji Pana Smarzowskiego, wpisującej się w światopogląd decyzyjnych osób. Z drugiej strony postawa księdza zieje hipokryzją. Żyjemy w kraju w którym kościół nie jest opodatkowany, a pieniądze z budżetu płyną do niego milionami.

kler smarzowskiego

Filmozercy.com

“Nasz film (“Kler”) to wizja artystyczna oparta na wielu prawdziwych wydarzeniach, sytuacjach, które miały miejsce gdzieś i kiedyś. To niezwykle poruszająca, ale równocześnie prawdziwa historia.” (cytat)

To są te same bzdury, które słyszałem przy “Drogówce”, “Botoksie”, czy innych “Kobietach Mafii“. Pan Smarzowski twierdzi również, że “Kler” to “ważny” film, bo chodzą między nami księża pedofile. Owszem chodzą i jest to godne potępienia, jednak na tej podstawie można by uznać “Bękarty Wojny” za “ważną” produkcje, bo po świecie chodzą neonaziści. Jeśli pan reżyser kiedyś chciałby rzeczywiście coś zmienić, albo zwrócić uwagę na poważny temat, odsyłam do obejrzenia “Spotlight”. Tam ktoś zadał sobie trud zbadania prawdziwej historii, prawdziwych ludzi i ubrania wszystkiego w poruszający scenariusz, nagłaśniając realną walkę z patologią. Pan Smarzowski, czy pan Vega sprzedają swoje podkolorowane wizje kontrowersyjnych tematów i karzą nam wierzyć, że robią to w imię sprawy, a nie dla kasy i szumu medialnego.

Nie zrozumcie mnie źle. Nie bronię kościoła, a “Kler” może się okazać świetnym filmem.

Denerwuje mnie jedynie, dopisywanie większego znaczenia produkcjom skrojonym na zarobienie kasy, poprzez dotykanie zagadnień powodujących silne emocje społeczeństwa. Poważne tematy można i trzeba poruszać w kinie, ale po prostu nie w ten sposób.

Na całe szczęście osobiście nie mam żadnego emocjonalnego związku z serią “Predator”. Na seans poszedłem więc z czystą głową. Po tym, co widziałem w trailerach, spodziewałem się raczej komedii. No i to właśnie humor jest największą zaletą tego filmu.

Pierwszą rzeczą, o jakiej pomyślałem, to to, że Predator na pewno nie zarobi pieniędzy. Większość ludzi, którzy wybiorą się na tę produkcję, ma jakiś stosunek emocjonalny do pierwszej części. Jestem pewny, że prawie wszystkie te osoby znienawidzą najnowszą odsłonę. Nie można też powiedzieć, by było to wybitne dzieło. Fabuła jest mocno uboga, wątki się urywają i cały nakreślony świat wygląda bardzo naiwnie. Wiele jest głupotek i nieścisłości w scenariuszu. Efekty specjalne są strasznie słabe. Bardziej przypominały mi telewizyjne filmy katastroficzne, niż to, co obecnie można zobaczyć w kinie. W końcówce gubi się również tempo i przez to zakończenie nie bawi tak, jak powinno. Jednak to wszystko bez znaczenia, ponieważ film nie ma aspiracji, by być traktowany na serio.

predator

http://collider.com

Jeśli nie uważasz “Predatora” z Arnoldem za jedynego słusznego, oraz lubisz posiedzieć w kinie na niezobowiązującej komedii, pokochasz ten film!

Reżyser zdecydowanie postawił na humor. Postacie są właściwie jednowymiarowe, za to już relacje między nimi, są nakreślone świetnie. Dzięki temu, mamy pole do żartów słownych i gagów, praktycznie niemających ograniczeń. Mamy tu seksistowskie, homofobiczne czy nawet rasistowskie uwagi. Jednak dzięki utrzymaniu absurdalnej konwencji, wszystko do siebie pasuje i jeśli nie przeszkadza nam taki klimat, możemy czerpać dużo radości z oglądania. “Predatora” albo się pokocha, albo znienawidzi, już po 15 minutach. Porównałbym go do niedawnego “Berka”, tylko z większą swobodą w kwestiach wypowiadanych przez bohaterów . Osobiście wiele razy śmiałem się na głos, wśród pomruków niezadowolenia starszej części publiczności, która to pewnie liczyła na zupełnie co innego.

Jeśli chcecie się pośmiać lećcie do kina. Jeśli jednak oczekujecie czegoś w klimacie pierwszej części, dajcie sobie spokój, tylko zmarnujecie czas i nerwy.

Oburzenie fanów marki “Wiedźmin” sięga zenitu po rzekomym wypłynięciu ogłoszenia castingowego, z którego wynika, że Ciri w serialu “Netflix”  koniecznie miałaby być grana przez “kolorową” aktorkę. Przyjrzyjmy się bliżej całej sprawie.

Po pierwsze i najważniejsze to zwyczajny fake news podparty jakąś prostą do spreparowania grafiką. Blogerzy, youtuberzy i prości fejsbuskowicze zamiast pochylić się chwilę nad wiarygodnością tej informacji, rozpoczęli szeroko zakrojoną dyskusje na temat lewicowej propagandy, wierności materiałom źródłowym, czy dyskryminacji białych. Kilka tygodni wcześniej krążyła też plotka jakoby samego Geralda miał grać czarnoskóry aktor, co okazało się bzdurą. Nie wiem, jak ktokolwiek mógł uwierzyć, że ludzie zatrudnieni przez “Netflix” do produkcji serialu “Wiedźmin”, mogliby popełnić taką gafę? Jak mogliby puścić w świat tak kontrowersyjną informację na temat tak ważnej postaci  jak Ciri? Wszystkie portale nabijają wyświetlenia powtarzając tę bzdurę i nikt nie sili się na sprawdzenie źródła i ewentualnie zamieszczenie sprostowania. Niestety, tak dzisiaj działa internet –  nie liczą się fakty, liczą się kliknięcia. Trzymajcie grafikę która spowodowała całą aferę. Dla jasności skrót “BAME” oznacza “Black, Asian and Minority Ethnic

ciri netflix wiedźmin

antyradio.pl

Załóżmy jednak na chwilę, że informacja jest prawdziwa i kolorowa aktorka ma dostać rolę Ciri.

Nie mieści mi się w głowie, jak ludzie uważający się za fanów “Wiedźmina” mogą rozkręcać aferę na takim tle. Problem rasizmu czy ostracyzmu jest szeroko komentowany i potępiany szczególnie w grach, które to wyniosły markę na globalny poziom. Z wypowiedzi Pani odpowiedzialnej za produkcję można wnioskować, że ma wielki szacunek  do materiału źródłowego. Wydaje mi się zatem, że mogłaby przygotować w scenariuszu furtkę uzasadniającą obsadzenie kolorowej aktorki. Mogłoby to podkreślać jej odmienne pochodzenie i tym samym czytelniej ogrywać problemy, jakie stwarza taki stan rzeczy w świecie Wiedźmina. Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że Sapkowski nie nakreśla świata tak jednoznacznie jak autorzy “Władcy Pierścieni”, czy “Gry o Tron”. “Netflix” ma więc pole do manewru i nie ma sensu kurczowo trzymać się kreacji Ciri z gier.

Nawet gdyby okazało się że Ciri nie będzie biała, nie doszukiwałbym się tu żadnej ukrytej ideologii sprzedawanej nam przez “Netflix”.

Dywersyfikacja rasowa powoduje, że więcej ludzi może się utożsamiać z pierwszoplanowymi postaciami, a każdemu fanowi powinno zleżeć na jak najlepszym przyjęciu serialu, gdyż od tego zależy jego kontynuacja. Przypominam jednak, że to tylko plotka, a wypowiedzi “showrunnerki” zdają się zaprzeczać całej sprawie. Jak dla mnie Ciri może być nawet w kropki byle scenariusz to uzasadniał.

Tu macie inny ciężki temat.

 

#kolejne artykuły