MakeUp Academy Tropical Oceana: recenzja, swatche i makijaż kosmetyki
#

Z każdą nową paletką w mojej kolekcji uświadamiam sobie, że to już chyba uzależnienie, ale jak ktoś kiedyś powiedział “kosmetyków się nie zużywa, kosmetyki się UŻYWA” i tej zasady się trzymam. Nie ukrywam, że uwielbiam bawić się makijażem oka, więc im więcej kolorów tym więcej zabawy.

PaletkaMake Up Academy o wdzięcznej nazwie Tropical Oceana skusiła mnie swą różnorodnością barw. Znajdziemy ty zarówno rudości, złoto, poprzez róże, fiolety aż po zielenie i niebieskości. Niestety fanki delikatnych, nudziakowych makijaży nie znajdą tutaj neutralnych brązów. Zapraszam Was na recenzję, swatche oraz makijaż tą barwną paletą

MUA TROPICAL OCEANA: SWATCHE KOLORÓW
 
 MakeUp Academy Tropical Oceana kosmetyki make up swatche
 
Pierwsze 5 odcieni to delikatne, matowe odcienie łososiowego oraz pomarańczowego, a także jeden ( mój ulubiony ) rudo-złoty kolor o perłowym wykończeniu.
 MakeUp Academy Tropical Oceana kosmetyki make up swatche
Następna piątka to odcienie różu – znajdziemy tu zarówno delikatne maty, jasno-perłowy ( idealny do wewnętrznego kącika oka ) oraz dwa soczyste: w wersji perłowej i matowej.
 MakeUp Academy Tropical Oceana kosmetyki make up swatche
Trzecia linia zawiera odcienie na przełomie różu i fioletu i zdecydowanie lubię tę piątkę. Szczególnie chętnie sięgam po drugi z lewej jak i ostatni kolor – oba cudownie się mienią.
 MakeUp Academy Tropical Oceana kosmetyki make up swatche
Przedostatnia piątka to miks zieleni – zarówno tej oliwkowej jak i butelkowej. Do tych kolorów nadal się przyzwyczajam.
 MakeUp Academy Tropical Oceana kosmetyki make up swatche
Ostatnia linia to morskie odcienie idące ku granatowi.

MUA TROPICAL OCEANA: RECENZJA 

 
 MakeUp Academy Tropical Oceana kosmetyki make up swatche
 
 
Paletka zamknięta jest w całkiem sporej wielkości plastikowym opakowaniu bez lusterka – wierzchnia ścianka jest przeźroczysta dzięki czemu od razu widać jej barwną zawartość. W środku znajduje się aż 25 bardzo różnorodnych kolorów o pojemności .  każdy. Pigmentacja cieni jest dość zróżnicowana – niektóre są bardzo intensywnie nasycone, inne zaś wymagają nieco pracy aby wydobyć z nich głębię. Podobnie jest z osypywaniem się cieni – niektóre niestety po części lądują na polikach, więc warto zacząć makijaż od oka bądź zrobić baking ( czyli intensywnie przypudrować okolicę pod oczami ).
 MakeUp Academy Tropical Oceana kosmetyki make up swatche
Pracuje się nimi umiarkowanie dobrze ( choć nie tak wspaniale jak w przypadku recenzowanej ostatnio przeze mnie palety Huda Beauty ). Ogólnie paletka jest takim dodatkiem do innych moich podstawowych palet, dzięki czemu zwykłemu dziennemu makijażowi mogę dodać kolorów. Warto przed aplikacją cieni nałożyć bazę, gdyż bez niej po kilku godzinach cienie zaczynają się nieco rolować. Paleta raczej nie należy do nowości, ale zauważyłam, że w PL raczej nie było o niej wielu wzmianek.
 MakeUp Academy Tropical Oceana kosmetyki make up swatche

WARTO PRZECZYTAĆ: HUDA BEAUTY CORAL OBSESSIONS
 

MAKEUP ACADEMY TROPICAL OCEANA: MAKIJAŻ

Poniżej możecie zobaczyć dwie propozycje makijażowe przy użyciu paletki, choć kombinacji jest naprawdę ogrom. Jak widać lubię tworzyć nietuzinkowe połączenia kolorów, ale tak jak wspominałam – wybrałam tą paletkę do zabawy, jednak często ruszam w miasto z taką tęczą na oku. Moje codzienne zmagania makijażowe możecie obserwować śledząc mój profil na Instagramie, do czego ogromnie zachęcam!
 MakeUp Academy Tropical Oceana kosmetyki make up swatche TinaHa

PALETA MAKEUP ACADEMY: PODSUMOWANIE

Do zakupu skłoniła mnie przede wszystkim różnorodność kolorów bo mamy tutaj praktycznie całą tęczę. Dodatkowo paleta kosztuje w granicach 40 złotych i jest dostępna w wielu drogeriach internetowych. Nie jest to moja ulubiona paleta, ale oceniam ją bardzo pozytywnie i polecam ją każdej z Was, która lubi bawić się makijażem, dopiero się uczy i nie ma ochoty wydawać fortuny. Uważam, że jak na tę cenę jakość paletki jest świetna i warta zainteresowania.
Jestem ciekawa, czy wy lubicie szaleć z makijażem oka czy raczej trzymacie się bezpiecznych barw? 

 Dzisiaj opowiem Wam o marce Rosalind, której lakiery kupiłam do testów. Zdecydowałam się na  13 kolorów, a także bazę oraz top. Za całość zapłaciłam niecałe 55 złotych ( na promocji z okazji 11.11 ) co wyszło średnio 3,70 pln za jeden lakier. Postawiłam na kilka jasnych odcieni, ale również na zdecydowane i brokatowe, aby porównać je pod względem krycia, trwałości i odcieni. Dodam również, że lakiery przyszły w różnych pojemnościach 10 ml i 7 ml, ale nie zwróciłam na to uwagi przy zamówieniu. Zapraszam na przegląd.

KOLORY

Czerwień i mięta są piękne, blady róż jest mocno średni.
Wszystkie trzy kolory mają przepiękne krycie.
Z całej czwórki najciężej pracuje się z białym, choć z lakierami innych firm miałam podobnie.

JAKOŚĆ, TRWAŁOŚĆ, KRYCIE

Konsystencja lakierów kolorowych jest umiarkowanie gęsta, nie spływa. Jasne odcienie tj. biały, blady róż czy najjaśniejszy szary wymagały nałożenia 3 warstw, zaś kolory pozostałe oraz brokaty kryły już po dwóch. Pędzelki wszystkich lakierów są zwyczajne i dobrze się nimi pracuje.
Baza i top niestety okazały się wielką porażką. Baza niezbyt dobrze trzyma się płytki przez co cału manicure odchodzi od płytki paznokcia. Top powinien być bardziej treściwy i nadawać lepszy połysk, niestety jest nijaki. Wydaje mi się, że gdybym nałożyła je odwrotnie nie było by żadnej różnicy. Trwałość przy użyciu tych dwóch lakierów bardzo mizerna – w granicach tygodnia.
Na szczęście nie przekreśliłam wszystkich lakierów przez bazowe produkty. Kolory połączyłam z Bazą Hard oraz Topem Hard od Neonail i efekt był zadowalający. Paznokcie wytrzymały spokojnie 3 tygodnie, po których ściągnęłam je acetonem i zrobiłam nowy mani.
Podsumowując lakiery kolorowe spisują się przyzwoicie, a śmiesznie niska cena sprawia, że moja kolekcja wkrótce się powiększy. Lakiery zachowują się podobnie do marek, które każda z Was dobrze zna. Niektóre kolory wymagają większej ilości warstw i jest to absolutnie normalnie. Zdecydowanie nie warto jednak oszczędzać na bazie oraz topie i spokojnie można łączyć wiodące rodzine marki z chińskimi kolorkami. Unikałabym zakupu bazowych produktów chińskich marek. Najdroższe były brokatowe lakiery ( ok 5,50 pln ) jednak są najlepsze i te na pewno domówię w innych kolorach.

PRZYKŁADOWE MANICURE HYBRYDOWE

 
ps. nie jestem mistrzem malowania paznokci
Przyznać się, kto używał lakierów hybrydowych z Aliexpress? 
Co polecacie?
Toaletka niczym z Hollywood do dawna była moim wielkim marzeniem, jednak ceny takich profesjonalnych stanowisk do makijażu i lustra to koszt w granicach dwóch tysięcy złotych, co czyniło to cel bardzo odległym. Postanowiłam więc wziąć sprawę we własne ręce i … stworzyć toaletkę z prawdziwego zdarzenia od podstaw. Moje zadanie było o tyle utrudnione, że cały wystrój sypialni jest utrzymany w czerni, a wszystkie gotowe toaletki są białe. Jeśli jesteście ciekawi jak zbudowałam swoją toaletkę to zapraszam do lektury!

LUSTRO

 
 
 
 Poszukiwania rozpoczęłam od lustra do makijażu z oświetleniem na miarę Hollywood, które jest absolutną podstawą. Przekopałam cały Internet, wiele firm lokalnych aż w końcu trafiłam na ogłoszenie na OLX, gdzie Pan wykonywał lustra pod zamówienie. Wybrałam czarne obicie wykonane z eko skóry, wymierzyłam jaki wymiar lustra mnie interesuje oraz dobrałam ilość punktów świetlnych. W tej kwestii zaszalałam, gdyż żarówki znajdują się na 4 krawędziach lustra usytuowane dość gęsto. Lustro ma haczyki do powieszenia na ścianie, ale posiada także podstawę, aby postawić je na blacie. Koszt to 390 złotych + przesyłka.

OŚWIETLENIE

 
 
 
W związku z tym, że wybrałam całkiem sporą ilość punktów świetlnych zdecydowałam się na żarówki LED E14 o intensywności światła 400lm / każda, barwa zimna.  Jeśli wybrałabym mniej żarówek w lustrze to potrzebowałabym większej mocy. Za 16 sztuk zapłaciłam na allegro 63,84 złotych + przesyłka.

TOALETKA 

 
 
 
 
Podobnie jak w przypadku lustra znalezienie odpowiedniego biurka w czarnym kolorze graniczyło w cudem. Ograniczone miejsce w sypialni również nie ułatwiała zadania. Dodatkowo zależało mi, aby toaletka miała więcej niż jedną szufladę pod blatem, aby zmieścić moje wszystkie kosmetyki do makijażu. ( Uwierzcie mi, że jest tego sporo! ) Na allegro znalazłam producenta, który miał w ofercie “Toaletkę Kasia”, która docelowo jest już lustrem i dostępna była w wielu wariantach kolorystycznych.
Toaletka z aukcji. 
Udało się zamówić ją w czerni i bez lustra, a także poprosić aby nie było uchwytów, które są w zestawie, a zamiast tego pojedyncze otwory na gałkę. Trochę się nakombinowałam ale udało się. Widać różnicę? Koszt toaletki to 275 złotych + wysyłka.

DODATKI

 
 
Jak już wspomniałam potrzebowałam nowych gałek do mojej toaletki i od razu wiedziałam czego chcę – kryształki. Wybrałam uchwyty o średnicy 20mm i jak wszystko inne kupiłam je na allegro w cenie 38,28 pln za 6 sztuk. W połączeniu z czarnym meblem prezentują się rewelacyjnie.
Dodatkowymi dekoracjami są pojemniki na pędzle z Ikea ( niestety tylko białe były ) w cenie ok 5 złotych/ sztuka, a także Flowerbox, który wykonała na zamówienie Florika. Sztuczne róże w pudełku kosztowały 62 złote + wysyłka i dostępne są w różnych wariantach kolorystycznych.

KRZESŁO 

 
Zdjęcie tymczasowe.
 
Fotel to tak naprawdę tylko dodatek i nie jest bardzo istotnym elementem, jednak mi w oko wpadło krzesło na wzór Victoria Ghost czyli całkowicie transparentne i choć długo się wahałam to ostatecznie zamówiłam. Koszt to 199 złotych + wysyłka i kupione na allegro. Jak tylko przyjdzie to również je Wam pokażę.

PODSUMOWANIE 

 
 
Toaletka jest w 100% w moim guście i jak najbardziej wpasowuje się w moje wnętrza. Oczywiście nawet taka ilość szuflad nie pomieściła moich kosmetyków więc dodatkowo kupiłam komodę, w której także ukryłam moje zapasy.
Pełny koszt lustra z żarówkami, a także toaletki z kryształowymi gałkami to 767,12 złotych. Dodatki w postaci krzesła, kwiatów i pojemników to łącznie ok. 280 złotych. 
Jestem bardzo zadowolona z efektu jaki uzyskałam, a koszty jakie poniosłam to nawet nie połowa ceny gotowej  profesjonalnej toaletki.
Ciekawa jestem Waszej opinii! Dajcie również znać, czy chcecie zobaczyć jakie kosmetyki skrywa moja toaletka?

Apofenia?

A co, gdybym powiedział Ci, że Twój umysł regularnie Cię oszukuje, a Ty jeszcze czerpiesz z tego przyjemność? I co, gdybym powiedział Ci, że sztuka wizualna nie byłaby tym samym, gdyby nie skłonność naszego mózgu do dostrzegania tego, czego w rzeczywistości nie ma? Czym jest Apofenia? Jest to zjawisko po raz pierwszy nazwane i opisane w 1958 r. przez niemieckiego neurologa i psychiatrę Klausa Conrada, jako:

nieuzasadnione dostrzeganie zależności i znaczeń

Wg Conrada były to urojenia i nadinterpretacje elementów rzeczywistości typowe na dla schizofreników na wczesnym etapie choroby. Szwajcarski psycholog Peter Brugger, który upowszechnił to pojęcie w języku angielskim, przedstawia je jednak jako błąd w naszym systemie poznawczym i naturalną tendencję do szukania wzorów w przypadkowych informacjach.

Nasze umysły w toku ewolucji zmieniły się w maszyny skutecznego rozpoznawania wzorów, aby dostrzegać to, co istotne w kaskadzie informacji – od zarysu sylwetki drapieżnika czyhającego w trawie, po długofalowe przewidywanie rezultatów naszych działań. Apofenia jest efektem ubocznym, który sprawia, że nasze mózgi często nie są w stanie odróżnić wzorów prawdziwych od urojonych.

Powszechnym przejawem apofenii jest tzw. pareidolia, czyli oparta na złudzeniu zniekształcona percepcja obrazów i dźwięków. Niektórzy dostrzegają twarz Jezusa na pizzy…

czym jest apofenia malinowski

…inni oko Boga w kosmicznej mgławicy.

czym jest apofenia malinowski

Psychologowie wykorzystują tzw. test Rorschacha w pracy z pacjentami, posługując się pozornie bezkształtnymi figurami graficznymi.

Bardziej złożoną formą apofenii jest znajdywanie związków przyczynowo-skutkowych tam, gdzie wcale ich nie ma, jak w przypadku tzw. paradoksu hazardzisty. Gracze są w stanie wmówić sobie, że określone żetony przynoszą szczęście albo że jeżeli przegrało się wiele razy pod rząd, to los musi się odwrócić na ich korzyść. Jednak wiadomo, że statystycznie możliwe jest przegrywanie w nieskończoność.

Czym jest apofenia – inna perspektywa

To także dostrzeganie sensu w przypadkowych sytuacjach, jak np. natrafienie przypadkiem na tę samą osobę dwa razy w ciągu dnia w różnych lokalizacjach (zrządzenie lub ręka losu), czy też błąd konfirmacji, czyli tendencja do preferowania informacji, które potwierdzają wcześniejsze oczekiwania i hipotezy, niezależnie od tego, czy te informacje są prawdziwe.

Chociaż apofenia uznawana jest za błąd w naszym systemie poznawczym i niekoniecznie potrzebną pozostałość ewolucyjną, warto spojrzeć na nią z nietypowej perspektywy. Zdaniem wspomnianego Petera Bruggera, granica między psychozą a twórczością jest bardzo cienka, a apofenia i kreatywność mogą być postrzegane jako dwie strony tej samej monety.

Popisy iluzjonistów, magia kina, podziwianie dzieł sztuki i dostrzeganie w nich głębi, o której nie pomyślał nawet autor. Jest to możliwe właśnie dlatego, że pozwalamy dać się oszukać naszemu umysłowi. Być może warto więc być świadomym naszej podatności na fałszywe wzory i związki, ale traktować je z przymrużeniem oka, kiedy daje nam to przyjemność? A może nawet wykorzystać zjawisko apofenii do tego, żeby twórczość nabrała dodatkowej głębi, której nadadzą już sami odbiorcy?

Dlatego pytania Bez/Schematu z jakimi Cię pozostawiam to:

  • jak apofenia wpływa na Twoją percepcję rzeczywistości i procesy myślowe?
  • ile razy apofenia wprowadziła Cię w błąd i skłoniła do złej decyzji?
  • czy nie może pogłębić Twojej wrażliwości i wyobraźni?
  • jak wykorzystać ją w Twojej działalności, aby pogłębić wrażenia dla odbiorców?

Bartosz Filip Malinowski

Jestem strategiem, konsultantem i kreatywnym. Łączę kropki, które znikają ludziom z oczu. Założyłem agencję rozwiązań społecznościowych WeTheCrowd. Staram się także łączyć różne światy i dyscypliny oraz zachęcać do wyjścia ze swojej bańki na vlogu Bez/Schematu.

“Marvel” przyzwyczaił nas do miliardowych zysków swoich produkcji, tymczasem zanosi się że “Ant-man and the Wasp” ledwie wyjdzie “na zero”. Gdzie leży przyczyna takiego stanu rzeczy?? I co można było zrobić inaczej??

Po naładowanym symboliką filmie Black Panther i stawianiu czoła wielkiemu zagrożeniu w Infinity War, nadszedł czas na luzacką komedię o człowieku mrówce. Marvel ostatnio rozpieszczał nas zupełnie nowym poziomem w swojej klasie, nie ma się więc co dziwić że Ant-man and  the Wasp spotkał się ze średnim przyjęciem oraz kiepskimi wynikami finansowymi. Fabuła przypomina bardziej kreskówki Hanna Barbera, niż pełne epickich pojedynków i ukrytych znaczeń poprzednie produkcje. Historia jest pełna zwrotów akcji, jednak wszystko prowadzone w przyśpieszonym tempie i z mocnym przymrużeniem oka, przez co nie daje na tyle stawki byśmy w pełni zaangażowali się w wir wydarzeń. Są postacie i wątki, które spokojnie mogłyby zostać pominięte na rzecz rozwinięcia pierwszoplanowych bohaterów. Czuć tu podejście, podobne do tego które widziałem w Deadpool’u 2. Wszytko co sprawdziło się w pierwszej części, jest tu bardziej, mocnej i więcej. Jednak tutaj wykonanie podoba mi się zdecydowanie bardziej.

“Ant-man and  the Wasp”nie jest złym sequelem, ani złym filmem.

Jest przyjemną, śmieszną komedią do zobaczenia wraz z rodziną i bez konieczności zaznajomienia z wielkim uniwersum studia Marvel. Jeśli jesteśmy w stanie zawiesić niewiarę i nie oczekiwać kolejnej wybitnej produkcji, to można się naprawdę świetnie bawić. Tak jak do pierwszej części i do tej nie będę za często wracał, ale dobrze ją wspominał i polecę każdemu, kto się waha czy się wybrać do kina.

Ant-man the Wasp Marvel

http://www.bbc.com

Więc dlaczego film nie zarabia??

Problemem na pewno okazała się data. Nie dość, że dopiero mieliśmy wielkie produkcje z MCU, to konkurencja również nie próżnowała, więc jest w tym momencie lekki przesyt popcornowym kinem. Nie pomogła też kolizja z MŚ w piłce nożnej, przez co daty premier w różnych krajach rozciągnęły się na około miesiąc i nie można było zrobić kampanii reklamowej z prawdziwego zdarzenia. Marvel jednak nie jest w żadnych tarapatach. Straty nie będzie, a na przyszłość na pewno przemyślą lepiej umiejscowienie w czasie swoich filmów. Wierze, że gdyby dali nam złapać oddech po Infinity War i wypuścili film w październiku, wyniki byłyby dużo lepsze.

Lećcie do kin na “Ant-man and  the Wasp”! Obczaicie stary artykuł odnośnie box office. I wpadnijcie podyskutować na fb. 

#kolejne artykuły