Łzy, czy smutek to niewątpliwie emocje, które nie są powszechnie akceptowalne przez idealne społeczeństwo. W rezultacie wstydzimy się je okazywać. Boimy się odrzucenia i szyderczych śmiechów. Żyjemy w świecie, w którym płacz jest równoznaczny z załamaniem nerwowym i psychopatycznym umysłem. W rezultacie nie wiemy, jak sobie z nim radzić, więc staramy się go za wszelką cenę powstrzymywać. Tym samym – co jest dość przewrotne – życiowe, prawdziwe i silne szczęście, może nas nigdy nie spotkać.
- „Bądź silny!” – krzyczy do nas nagłówek jednego z artykułów.
- „Nie poddawaj się!” – pisze wytłuszczonymi literami na swoim blogu kolejny motywator ludzkości.
- „Myśl pozytywnie!” – przewija się nieustannie w postach następnego coacha.
Żyjemy w czasie, w którym jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne motywacyjne sformułowania. Można nawet stwierdzić, że niejako modą stało się propagowanie siły, pozytywnego myślenia, rozwoju osobistego i wszystkiego, co ma rzekomo zwiększyć jakość naszego życia. Nie kłócę się z tą ideą, bo wtedy chyba byłbym hipokrytą. Wystarczy spojrzeć na moje artykuły, aby dojść do wniosku, że sam niejako jestem propagatorem wyżej wymienionych stwierdzeń.
Niemniej jednak, zawsze staram się nie wyciągać jednoznacznych wniosków i ujrzeć także drugą stronę medalu, która również jest niesamowicie ważna. Choć siła pozytywnego myślenia jest nieoceniona, to czasami wydaje się tylko żartem w sytuacji, w której się znaleźliśmy. Nie poddawanie się to znakomita cecha, której możemy się nauczyć, ale trwanie przy niej bezrefleksyjnie, może wpędzić nas w niemałe manowce. Czasami poddanie się może być większym zwycięstwem niż nielogiczne trzymanie się błędnie obranego kursu. Silni również powinniśmy być, ale czy zawsze i wszędzie jest to możliwe?
Dokąd zmierzasz świecie?!
Czy cała ta wspaniała otoczka optymizmu i pozytywnego myślenia, nie posunęła się trochę zbyt daleko? Czy nie fałszuje nam ona prawdziwej rzeczywistości? Czy nie doszło do tego, że napędzani kultem optymizmu, boimy się przyznać nawet przed sobą, że jesteśmy smutni?
Dlaczego zwykłe łzy w dzisiejszych czasach oznaczają słabość i porażkę? Dlaczego tak bardzo pragniemy widzieć tylko jedną stronę rzeczywistości, która nie może współgrać bez drugiej?
To prawda, że żyjemy w czasach, kiedy powinniśmy uczynić naszą radość oraz szczęście głośniejszymi. Możemy to robić każdego dnia poprzez dzielenie się uśmiechem z innym człowiekiem. Nie ma nic prostszego w obdarowywaniu innej osoby szczęściem. Jednak nie można piętnować osób, które doznają chwil słabości, a ich bańka radości rozpryska się na wszystkie strony. Odnoszę nieodparte wrażenie, że w dzisiejszych czasach MUSIMY być silni i radośni. Nie dlatego, że tego chcemy lub faktycznie takie emocje odczuwamy, ale dlatego, że wymaga tego od nas społeczeństwo. To brzmi kuriozalnie, ale jesteśmy zmuszani do szczęścia. W rezultacie popadamy w jeszcze większy smutek. W końcu w takim wypadku to nie jest szczere uczucie, a my nie szukamy jego prawdziwych źródeł. Tym samym zmieniamy swoje oblicze tylko na chwilę, wiedzeni tym, czego wymagają od nas inni.
Czy łzy i smutek są naprawdę złe?
Lubimy perfekcję, prawda? A smutek i łzy nie do końca pasują do naszego własnego, idealnego życiowego portfolio. Wszyscy pokazują tylko swoje doskonałe życie. Uśmiechy, szczęście, radości, pocałunki przy zachodzie słońca… Boimy się pokazać jednak drugą stronę życia. Tę, w której istnieją łzy. Tę, w której smutek przejmuje nad nami kontrolę, a my nie mamy na nic ochoty. Wstydzimy się swoich z pozoru negatywnych emocji, bo nie pasują one do idealnego świata, który każdy pragnie stworzyć, ale nie każdy w tym kierunku cokolwiek robi. To trochę przykre, że emocje tak bardzo ludzkie i w swojej naturze także piękne, zostają przez społeczeństwo wykluczone.
Wpajane jest nam do głów od samego dzieciństwa, że smutek i łzy są złe. Płacz dziecka jest równoznaczny z natychmiastową reakcją rodziców, którzy na siłę pragną je pocieszać. Łzy ucznia lub uczennicy w szkole równoznaczne są ze zsikaniem się przez nich w majtki. Poziom hańby, jakim się okrywa taki delikwent, jest do siebie bardzo zbliżony. Nie wolno Ci być smutnym w pracy, czy w szkole, bo od razu wszyscy podejrzewają Cię o depresję i załamanie nerwowe. To prawda, że lepiej rozmawia się z wesołymi i radosnymi, ale nie można unikać tych, którzy są smutni. Nie zwróciliście uwagi, że być może to właśnie oni o wiele bardziej potrzebują naszej uwagi? Uwagi ludzi radośniejszych?
Nie można płakać publicznie, bo od razu patrzą się na Ciebie, jak na wariata albo psychopatę. Odsuwają się od Ciebie, jakbyś był co najmniej trędowaty, a Twój przelotny smutek był zaraźliwy. Nie ważne, co czujesz i jak bardzo zły masz dzień – musisz się uśmiechać i cieszyć. Tylko wtedy będziesz normalny. Taki jak każdy.
Trzeba czynić świat radośniejszym…
W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na mały szczegół. Radość powinniśmy czynić głośniejszą. Zawsze i wszędzie. To jest trochę problematyczne, bo ciężko jest wskazać, kto na co dzień jest wesoły, ale nie ma ochoty tego pokazywać, a kto smutny i tylko udaje swoją wesołość. Rozumiecie, co mam na myśli? Jeśli wyraz Twojej twarzy w drodze do pracy autobusem świadczy o tym, że zaraz kogoś zabijesz, a w rzeczywistości cieszysz się, bo jest już piątek, to nie ma to najmniejszego sensu.
… ale zawsze okazuj swoje prawdziwe emocje.
Wszystko, co chce Wam przekazać, sprowadza się do tego, abyśmy nie bali się pokazywać swoich emocji, takich, jakie są w rzeczywistości. Oczywiście, że powinniśmy starać się przeciwdziałać smutkowi i łzom. Powinniśmy znaleźć pozytywy i za wszelką cenę zawsze szukać tego szczęścia. Jednak nie możemy okłamywać siebie, że czujemy się świetnie, kiedy tracimy pracę, opuszcza nas żona, a na dodatek wypiera się nas własna matka! To nie ma żadnego sensu!
Nie bójmy się okazywać emocji. Jeśli czujemy smutek – to odczujmy go w pełnej okazałości. Jeśli łzy cisną nam się do oczu – płaczmy jak nigdy wcześniej. Co z tego, że siedzimy w zatłoczonym autobusie? Myślicie, że tylko Wy tak macie? Jasne, że nie! Ale tylko Wy macie odwagę, żeby to pokazać! Jeśli czujecie złość i nienawiść, idźcie na siłownię albo pobiegać. Wyżyjcie się w zdrowy sposób. Ulżyjcie sobie poprzez uderzanie rękawicami w worek bokserski. Nie udawajcie i nie tłamście w sobie emocji. Niech znajdą ujście. Niech pokażą się światu, ale w taki sposób, aby nikomu nie szkodziły.
W pełni rozumiem, że szloch w autobusie brzmi niezręcznie, a smutek podczas radosnego przyjęcia zupełnie tam nie pasuje, ale po co mamy przywdziewać maski, upodabniające nas do otoczenia? Pewnie, że powinniśmy robić wszystko, aby w miłej i szczęśliwej atmosferze spędzać szczególnie radosne wydarzenia, ale nie możemy ciągle unikać kontaktu z pozornie negatywnymi emocjami.
Ciągle powtarzam o tym nieustannym poszukiwaniu szczęścia, bo nie chcę zostać źle zrozumiany, jako osoba każąca Wam pogrążyć się w rozpaczy. Wiem jednak, że osoby czytająca moje teksty są bardzo rozważne i dojrzałe, i odpowiednio zrozumieją moje słowa.
Jeśli nie chcesz płakać, płacz jak nigdy wcześniej.
Negatywne emocje nie są wcale złe! Łzy, smutek, złość, rozdrażnienie, rozpacz – to wszystko też powinno mieć swoje miejsce w naszym życiu! Jeśli nie czujesz tych emocji, to polecam sprawdzić, czy na pewno jesteś człowiekiem! Jeśli ich unikasz i wzbraniasz się przed nimi, to natychmiast przestań! To donikąd nie prowadzi.
Tłumienie w sobie tychże emocji, które przez społeczeństwo zostały odrzucone, rodzi pewne problemy. Każdy z nas wie, że tłamszona w sobie złość, potrafi eksplodować w nieprzewidzianym momencie. Albo rozlewać się stopniowo po wszystkich, którzy znajdą się tylko w naszym otoczeniu. Tak samo wygląda to z każdym innym tego typu uczuciem. Jeśli będziesz wstrzymywać płacz, to przez długi czas możesz się czuć, jakby przejechał po Tobie samochód ciężarowy. Będziesz przybity, w głowie pustka i brak ochoty na cokolwiek. Czy nie lepiej jest po prostu „ulżyć” sobie tu i teraz?
Uważam z pełnym przekonaniem, że tylko mocne i dogłębne doznanie danego uczucia w pełni, pozwala nam je usunąć z siebie w zupełności. To trochę paradoksalne, ale jeśli nie chcemy czuć się smutni i ponownie pragniemy być radośni, to ten smutek powinniśmy z całą siłą poczuć. Zamknijmy się w pokoju, usiądźmy w kącie, nakryjmy się kołdrą i po prosto płaczmy. Wyrzućmy to wszystko z siebie, logicznie przeanalizujemy to, co nas dręczy, a potem poczujmy się lepiej. Wielokrotnie w swoim życiu spotykaliście zapewne sytuacje, w których szczera rozmowa z bliską osobą, spowodowała ulżenie Waszym problemom. Albo wypłakanie się na ramieniu przyjaciółki opanowało Wasze totalnie destrukcyjne myśli.
Szczęście to droga przez łzy.
Kiedy jesteście smutni i przygnębieni, wyobraźcie sobie, że wraz z Waszymi łzami, uciekają na zewnątrz wszelkie negatywne emocje. W każdej maleńkiej łezce jest cząstka tego wszystkiego, co nagromadziło się w Was przez długi czas – złość, smutek i rozgoryczenie. Łzy Was oczyszczają.
Biorąc pod uwagę to, co napisałem powyżej – moim zdaniem, nigdy nie zaznamy prawdziwego szczęścia, dopóki nie zaakceptujemy tych emocji, które to szczęście z pozoru nam zabierają. Zawsze będziemy w głębi duszy odczuwali żal do kogoś lub do czegoś. Jakaś cząstka smutku zagnieździ się w naszym ciele, a nam – nawet podczas radosnej euforii – mogą ponownie napłynąć do oczu łzy.
Uważam, że nie powinniśmy bać się swoich emocji. Żyjemy w czasach, kiedy faworyzowana jest perfekcja. Niestety brakuje w niej miejsca na łzy, smutek i inne negatywne emocje. Podświadomie odrzucamy to, co nie wpisuje się w kanon swobodnego szczęścia. Zapominamy jednak, że życie nie jest wiecznie kolorowe. Prędzej czy późnej pojawi się coś, co zwali nas z nóg, a my zapragniemy sobie popłakać, jak nigdy wcześniej. Róbmy to więc. Nie bójmy się płaczu i smutku. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i wszyscy mamy do tego pełne prawo! Skoro żyjemy, to korzystajmy z życia w jego pełni. Nie odrzucajmy czegoś, tylko dlatego, że nie podoba się to społeczeństwu. Kogo interesuje „większość” albo „inni”? To bezosobowe twory, które nie powinny mieć wpływu na nasze życie!
Pokaż swoje emocje.
Pokażmy swoje emocje w sposób zdrowy i nieszkodzący innym. Zawsze myślmy pozytywnie i zawsze starajmy się być szczęśliwi. Szukajmy tych pozytywów w swoim życiu, których moim zdaniem, nadal dostrzegamy zdecydowanie zbyt mało. Nie zadręczajmy się wiecznie problemami i nie twórzmy sami trudności. Cieszmy się z tego, co mamy! Jednak nie bójmy się swoich emocji. Nie okłamujmy samych siebie. Pokażmy istotnie to, co czujemy.
To nielogiczne, że z tak wielką ochotą pokazujemy radość i szczęście, a tak bardzo boimy się łez i smutku. Choć z pozoru nie ma między nimi żadnego związku, to uważam, że dopóki nie zaakceptujemy w sobie tych emocji, które są pozornie negatywne, to nigdy nie będziemy mogli w pełni poczuć tych, które są pozytywne.
Nazywamy się człowiekiem, więc wolno nam czasami pokazać swoje łzy. To żaden wstyd!