Planowanie i wyznaczanie celów jest czynnością nieodzowną. Niestety często źle wszystko rozumiemy. W efekcie tworzymy sobie życie, które wygląda jak piekło. Szczęście gdzieś się ulatnia, a my zamiast cieszyć się z możliwości spełniania marzeń, dostrzegamy wyłącznie same trudności. Kilkukrotnie z naciskiem podkreślałem fakt, iż osoby, które potrafią odpowiednio programować swój dzień, tydzień, a w konsekwencji życie, są zdecydowanie predysponowani do osiągnięcia swoich sukcesów i zrealizowania wytyczonych marzeń. Tym więc tekstem rozwinę ten temat jeszcze głębiej i postaram się przekonać Was, że planowanie jest świetne, ale nie warto poświęcać mu więcej uwagi, niż to jest konieczne. O wiele lepsze jest skupienie się na tym, co ma swoje miejsce tu i teraz.
Życie jest zjawiskiem z jednej strony niesamowicie złożonym, ale z drugiej równie prostym. Tak naprawdę wszyscy dążymy do tego, aby być szczęśliwymi i spełnionymi. Wszystkie pozostałe wartości, zostają gdzieś z tyłu, co nie oznacza, że są one mniej ważne. Jednak to właśnie dążenie do szczęścia jest rzeczą, która nastręcza nam pewne trudności. Mogłoby się wydawać, że nie ma prostszego zadania do wykonania niż uszczęśliwianie siebie, czyli osoby, którą zna się najlepiej. Myślę, że to właśnie poznanie siebie w tak dużym stopniu prowadzi do tego, że ciężko jest nam osiągnąć ten radosny stan i zachować go do końca życia.
Zagłębienie się w istotę tego uczucia, jego pojmowania oraz drogi, jak i przeszkód na niej występującej, mogłoby pochłonąć niejednego z nas. Jak wszystko, co nas dotyczy, jest to pasjonujące zjawisko, którego odpowiednie zaobserwowanie, może dać nam wiele satysfakcji i odpowiedzi na nurtujące pytania. Do czego gorąco zachęcam wszystkich, aby to uczynili we własnym zakresie, w domowym zaciszu podczas, chociażby medytacji lub spaceru!
Co daje odpowiednie wyznaczanie celów?
Programowanie swojego życia i jego poszczególnych etapów, pozwala nam mieć jasny wgląd w to, czego pragniemy i to do czego dążymy. Wprowadza to w nasze życie niejako pewne zhierarchizowanie wykonywanych czynności i idealnie pokazuje nasze priorytety, którymi powinniśmy się zawsze kierować. Ułatwia nam to nie tylko działanie, które dzięki temu okazuje się jaśniejsze (ale nie prostsze, bo stopień jego trudności nie zmienia się), ale także oszczędza nam to niepotrzebnych frustracji i złości, wynikających z parania się nieprzybliżającymi nas do celu zajęciami.
W tym momencie chcę oświadczyć, że nie jestem przeciwnikiem planowania. Idąc o krok dalej, mogę z dwustuprocentową pewnością rzec, że jestem ogromnym zwolennikiem wyznaczania sobie zadań oraz celów, do których uparcie powinniśmy dążyć. W tym czynniku upatruję szansy dla wielu osób, które albo nie wiedzą, od czego powinny zacząć swoje działania, albo czują się sfrustrowane, bo ich wielkie marzenie się do nich nie przybliża. Zresztą… Nie jestem w tym stanowisku odosobniony.
„Mistrzowski plan działania to umowa między osobą, którą jesteś dzisiaj (mając powyżej uszu ciągłych problemów i porażek), a osobą, którą chcesz się stać (zdrową, bogatą, szczęśliwą i mądrą wersją ciebie).” – Micheal Masterson, „Obietnica Sukcesu”
Jak wskazuje autor powyższych słów w swojej książce, plan również może być zły, dlatego tak ważne jest, aby był on odpowiedni i w pełni do nas dopasowany. Myślę, że to właśnie planowanie do pewnego stopnia pozwoliło osiągnąć status tych, którzy są dziś podziwiani na całym świecie. Oczywiście, że na nic zda się nawet najlepsze planowanie bez odpowiedniego działania (natychmiastowego!), ale stworzenie listy zadań i określenie swoich celów, to ten pierwszy krok ku nowej przygodzie. A nie da się ukryć, że to często te pierwsze metry są tymi najtrudniejszymi…
Jednak plany też mają swoje mroczne strony, które wynikają z niewłaściwego zachowania ich właścicieli.
Zauważyłem z autopsji, że wcale nie tak trudno jest, dać się pochłonąć swojej liście marzeń. Te kilka zdań kuszą nas niesamowicie i z łatwością przyciągają nas do siebie. Snujemy wtedy wizje, zatapiamy się w nich coraz bardziej, nasze myśli gdzieś nieustannie błądzą i pomimo tego, że możemy ciężko na sukces pracować, to czujemy, że coś nam nieustannie umyka.
Tym czymś jest życie.
„Carpe Diem” – Horacy
Jak to możliwe, że prawdę, do której tak często nie potrafimy się stosować, odkryto przed tysiącami lat? – Chwytaj dzień – powiedział Horacy i to nie tylko jedno z najpopularniejszych powiedzeń, ale także jedno z najmądrzejszych. Wydawać się może, że nijak ma się ono do naszych dzisiejszych rozważań w ten dzień. Jednak zastanówmy się nad tym troszkę dłużej.
Cele, do których dążymy to najlepsze, co może nas spotkać. Jednak warto sobie uświadomić, że nie można w nich trwać cały czas. Nie chodzi tu o marnowanie czasu lub nierealizowanie zadań. Mam na myśli fakt, niebycia obecnym w danej chwili, snucia wizji na temat „jutra” i „tego, co będzie”, a tym samym – zalewania się wiecznymi problemami i przeszkodami, których nawet nie ujrzeliśmy na oczy. Wszystko dlatego, że znajdują się one tylko w naszej głowie. To jedna z charakterystycznych cech ludzi – nawet tych, którzy nigdy nic w swoim życiu świadomie nie planowali. Sami wymyślamy sobie ewentualne trudności, które nie ujrzały jeszcze światła dziennego. W efekcie boimy się, frustrujemy i po upływie określonego czasu – poddajemy się z kuriozalnego powodu, wynikającego z naszego nieszczęścia i chęci jego odzyskania.
Tak naprawdę szczęście możemy mieć tu i teraz. Możemy także uniknąć (do pewnego stopnia) zniechęcenia, frustracji oraz strachu. Wystarczy przestać skupiać się na tym, co będzie i jak będzie wyglądał nasz cel za miesiąc, dwa lub trzy. Zamiast tego trzeba skupić się na tym, jak wygląda on dziś. W czasie, w którym mamy ogromne szczęście żyć.
Planowanie, a snucie wizji.
Bardzo często nasze cele wydają nam się nierealne do zrealizowania tylko dlatego, że zbyt mocno się nad nimi skupiamy. Wizualizujemy w głowie drogę do ich osiągnięcia, która przedstawia się w samych czarnych barwach. W rzeczywistości nigdy nic takiego nie będzie miało miejsca, ale My i tak boimy się, frustrujemy i przestajemy w siebie wierzyć, co kończy się zwyczajnym odpuszczeniem i niezrealizowanymi marzeniami. Nie twierdzę, że nie możemy skupiać się na zadaniach, które nas czekają!
Być może nie jestem przykładem, z którego chcecie i macie ochotę czerpać wzorce, ale możecie mi zaufać, że nie ma dnia, abym nie przejrzał swoich list, na których znajdują się moje cele dzienne, tygodniowe, roczne oraz pięcio lub siedmioletnie. To nie jest obsesja, ale zwyczajne przypominanie sobie, że to, co robię, powinno prowadzić mnie do tego, co sobie sam świadomie wyznaczyłem.
Pamiętajmy jednak o jednej rzeczy, o której mi także zdarzało się zapominać w przeszłości. Kontroluj swoje zadania, cele czy marzenia, ale nie snuj wiecznych wizji na ich temat. Nie zastanawiaj się, co będzie jutro, za tydzień czy za rok. Czy nadal będzie tak miło i przyjemnie, czy może źle i potwornie? I choć powiedzenie, że nie powinno Cię to interesować, nie jest do końca jasne, to jednak nie powinna być to rzecz, do której powinieneś przykładać całą swoją uwagę. Lubię mówić, że powinniśmy uczyć się na przeszłości, pamiętać o przyszłości, ale żyć przede wszystkim w teraźniejszości. Myślę, że to jest bardzo zdrowe podejście nie tylko w kwestii planowania, ale także całego życia.
Skup się na celu, a nie na wymyślonych trudnościach.
Posługując się przykładem z własnego życia, chcę Wam to lepiej zobrazować. Mam za sobą dość bujną przeszłość dietetyczną, z której nie jestem dumny i zadowolony, ale która wiele mnie nauczyła. Niestety jej skutki odczuwam do dziś. W związku z tym wiele moich działań mających na celu kształtowanie sylwetki było i jest utrudnionych. Niemniej jednak kilkanaście tygodni temu, zacząłem wpadać w sidła nieodpowiedniego stosunku do wyznaczonych celów. Swój odległy sylwetkowy cel, zacząłem traktować w kategoriach nieustannej katorgi, wiecznej męki i innych, wyimaginowanych przeze mnie trudności.
Snułem wizje, w których zastanawiałem się, co będzie za tydzień, dwa lub za miesiąc i jak to wszystko będzie wyglądać. W rezultacie zalewania swoich myśli takimi idiotyzmami, doszedłem do punktu, w którym zdrowe nawyki żywieniowe, stawały się dla mnie śmiesznym żartem po średnio kilku dniach. Można tylko sobie wyobrazić mój poziom frustracji i zwykłego smutku. Jednak potem coś się we mnie przestawiło. I nie myślcie sobie, że wyglądało to jak pstryknięcie palcami, bo zdradzając Wam ciekawą tajemnicę, chcę Wam powiedzieć, że jeśli ktoś twierdzi, że zmienił się diametralnie „od razu” i „w mgnieniu oka”, to jest zwyczajnym kłamcą.
Zacząłem uświadamiać sobie (i nadal to robię), że tak naprawdę to, co nie nazywa się „dziś”, nie powinno interesować mnie bardziej od tego, co jest teraz. „Wczoraj” i „Jutro” podczas planowania i całego życia, zawsze powinno stać za plecami „Dziś”. W rezultacie, od kilku tygodni z powodzeniem stosuję swój plan żywieniowy oraz treningowy, który prowadzi mnie do spełniania moich celów. Zadań, które sobie codziennie przypominam. Marzeń, które sobie sam wyznaczyłem, ale które nie pochłaniają mnie tak bardzo, bo nadal pamiętam o dniu dzisiejszym.
Hemingway wie, co pisał!
„Każdy dzień jest nowym dniem” – Ernest Hemingway, „Stary człowiek i morze”.
Powyższe słowa mawiał Santiago z kultowego hitu Hemingwaya. Starzec – bohater tego opowiadania, był naprawdę pechowym rybakiem, ale mimo to, każdego dnia wypływał na połów z nadzieją, że zrobi to, co chciał osiągnąć. Interesowało go tylko „dziś”. Ten jeden, jedyny połów, tego konkretnego dnia.
Myślę, że tak samo my wszyscy powinniśmy traktować drogę do marzeń, którą świadomie wyznaczyliśmy. Każdy kolejny poranek to nowy dzień. Oznacza to nowe życie, nowe dwadzieścia cztery godziny prowadzące do realizacji celów. Wczoraj to przeszłość. Jutrzejszy to przyszłość. Liczy się tylko to, co jest tu i teraz. To jest teraźniejszość, w której powinniśmy wystarczająco ciężko pracować, aby móc na zakończenie dnia z czystym sercem rzec, że znajdujemy się o jeden dzień bliżej realizacji marzeń. To tylko jeden dzień, który w obliczu tygodni, miesięcy i lat, oznacza zupełnie nowe, lepsze życie.
Liczy się tylko aktualna chwila.
Świadome i właściwe planowanie jest rzeczą, o którą powinien zadbać każdy, kto tylko aspiruje do miana spełnionego człowieka sukcesu. Nie jest tajemnicą, że ta czynność stanowi często punkt wyjścia dla wszelkich zjawisk, które pojawią się w przyszłości, a które będą stanowiły podwaliny pod zrealizowane marzenia. Jednak nawet wyznaczanie celów nastręcza nam pewne trudności, które sami sobie tworzymy. Zupełnie niepotrzebnie zadręczamy się wyimaginowanymi problemami. Skupiamy się na tym, co znajduje się tylko w naszej głowie o lata świetlne od rzeczywistości, zamiast przyłożyć całą swoją uwagę do tego, co dzieje się w chwili obecnej. W efekcie poddajemy się, osnuci lepkimi od strachu mackami przyszłości, która zazwyczaj układa się zupełnie inaczej, niż się tego spodziewaliśmy.
Zamiast tego destrukcyjnego zachowania z całą odpowiedzialnością, pragnę polecić skupienie się na tym, co jest tu i teraz. Na danym dniu. Na tych dwudziestu czterech godzinach, podarowanym nam przez siłę wyższą. Na wykorzystaniu ich najlepiej, jak potrafimy i tym samym – przybliżeniu swoich odległych marzeń do krainy rzeczywistości. To nie tylko zapewni nam większe poczucie komfortu oraz szczęścia, wynikającego z bycia na ścieżce do szczytu istnienia. To także możliwość odczucia życia teraźniejszego, które nigdy więcej nie nadejdzie. Czasu, który przemija bezpowrotnie, a który możemy wykorzystać już teraz. Musimy tylko oderwać się od tego, co było i będzie, a zacząć trwać w tym, co jest.
„Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy”.
Wisława Szymborska, „Nic dwa razy”
Jeden dzień. Od rana do nocy. Tylko tyle się liczy. Nic więcej… Do dzieła!