Czym jest apofenia? - Bartosz Filip Malinowski Bez/Schematu | worldmaster.pl
#

Apofenia?

A co, gdybym powiedział Ci, że Twój umysł regularnie Cię oszukuje, a Ty jeszcze czerpiesz z tego przyjemność? I co, gdybym powiedział Ci, że sztuka wizualna nie byłaby tym samym, gdyby nie skłonność naszego mózgu do dostrzegania tego, czego w rzeczywistości nie ma? Czym jest Apofenia? Jest to zjawisko po raz pierwszy nazwane i opisane w 1958 r. przez niemieckiego neurologa i psychiatrę Klausa Conrada, jako:

nieuzasadnione dostrzeganie zależności i znaczeń

Wg Conrada były to urojenia i nadinterpretacje elementów rzeczywistości typowe na dla schizofreników na wczesnym etapie choroby. Szwajcarski psycholog Peter Brugger, który upowszechnił to pojęcie w języku angielskim, przedstawia je jednak jako błąd w naszym systemie poznawczym i naturalną tendencję do szukania wzorów w przypadkowych informacjach.

Nasze umysły w toku ewolucji zmieniły się w maszyny skutecznego rozpoznawania wzorów, aby dostrzegać to, co istotne w kaskadzie informacji – od zarysu sylwetki drapieżnika czyhającego w trawie, po długofalowe przewidywanie rezultatów naszych działań. Apofenia jest efektem ubocznym, który sprawia, że nasze mózgi często nie są w stanie odróżnić wzorów prawdziwych od urojonych.

Powszechnym przejawem apofenii jest tzw. pareidolia, czyli oparta na złudzeniu zniekształcona percepcja obrazów i dźwięków. Niektórzy dostrzegają twarz Jezusa na pizzy…

czym jest apofenia malinowski

…inni oko Boga w kosmicznej mgławicy.

czym jest apofenia malinowski

Psychologowie wykorzystują tzw. test Rorschacha w pracy z pacjentami, posługując się pozornie bezkształtnymi figurami graficznymi.

Bardziej złożoną formą apofenii jest znajdywanie związków przyczynowo-skutkowych tam, gdzie wcale ich nie ma, jak w przypadku tzw. paradoksu hazardzisty. Gracze są w stanie wmówić sobie, że określone żetony przynoszą szczęście albo że jeżeli przegrało się wiele razy pod rząd, to los musi się odwrócić na ich korzyść. Jednak wiadomo, że statystycznie możliwe jest przegrywanie w nieskończoność.

Czym jest apofenia – inna perspektywa

To także dostrzeganie sensu w przypadkowych sytuacjach, jak np. natrafienie przypadkiem na tę samą osobę dwa razy w ciągu dnia w różnych lokalizacjach (zrządzenie lub ręka losu), czy też błąd konfirmacji, czyli tendencja do preferowania informacji, które potwierdzają wcześniejsze oczekiwania i hipotezy, niezależnie od tego, czy te informacje są prawdziwe.

Chociaż apofenia uznawana jest za błąd w naszym systemie poznawczym i niekoniecznie potrzebną pozostałość ewolucyjną, warto spojrzeć na nią z nietypowej perspektywy. Zdaniem wspomnianego Petera Bruggera, granica między psychozą a twórczością jest bardzo cienka, a apofenia i kreatywność mogą być postrzegane jako dwie strony tej samej monety.

Popisy iluzjonistów, magia kina, podziwianie dzieł sztuki i dostrzeganie w nich głębi, o której nie pomyślał nawet autor. Jest to możliwe właśnie dlatego, że pozwalamy dać się oszukać naszemu umysłowi. Być może warto więc być świadomym naszej podatności na fałszywe wzory i związki, ale traktować je z przymrużeniem oka, kiedy daje nam to przyjemność? A może nawet wykorzystać zjawisko apofenii do tego, żeby twórczość nabrała dodatkowej głębi, której nadadzą już sami odbiorcy?

Dlatego pytania Bez/Schematu z jakimi Cię pozostawiam to:

  • jak apofenia wpływa na Twoją percepcję rzeczywistości i procesy myślowe?
  • ile razy apofenia wprowadziła Cię w błąd i skłoniła do złej decyzji?
  • czy nie może pogłębić Twojej wrażliwości i wyobraźni?
  • jak wykorzystać ją w Twojej działalności, aby pogłębić wrażenia dla odbiorców?

Bartosz Filip Malinowski

Jestem strategiem, konsultantem i kreatywnym. Łączę kropki, które znikają ludziom z oczu. Założyłem agencję rozwiązań społecznościowych WeTheCrowd. Staram się także łączyć różne światy i dyscypliny oraz zachęcać do wyjścia ze swojej bańki na vlogu Bez/Schematu.

Przewrotny tytuł, prawda? W końcu rozwój osobisty jest ostatnio aż zanadto popularny. Czytanie kolejnej książki o życiu to podobno prawdziwy wyczyn! Wszędzie tylko ta nauka i wiedza… Niestety to wszystko skutecznie przyćmiewa rzecz, która w sukcesie jest najważniejsza. Mam na myśli czyste i niczym nieskrępowane działanie.

Nie chcę się ciągle powtarzać, ale znowu muszę napisać to klasyczne już dla mnie sformułowanie. ZAOBSERWOWAŁEM ciekawe zjawisko, które nieustannie przewija się w naszych codziennych kuluarach. Ba! Ja sam bardzo często łapię się na tym, że nieświadomie wpadam w jego sidła!

Widzę to w mojej rodzinie, w gronie moich przyjaciół, w komentarzach w mediach społecznościowych, czy u obcych ludzi, z którymi mam przyjemność rozmawiać. Wszystko sprowadza się do tego, że osoby, które mają marzenia i chcą je spełniać, nieustannie chcą wiedzieć więcej, uczyć się więcej i poznawać więcej. To nie jest złe! W końcu rozwój osobisty jest bardzo ważny i stanowi naprawdę istotny czynnik w drodze do realizacji swojego życia.

Problem w tym wszystkim jest jednak taki, że poprzez samo czytanie, nikt jeszcze świata nie zdobył, prawda?

Kupujemy tony książek. Przeglądamy przez długie godziny masę tekstów. Słuchamy tysięcy minut podcastów i oglądamy niezliczone ilości filmów. Ciągle nakręcamy się, motywujemy do działania, zdobywamy wiedzę i poszerzamy swoje horyzonty. Wszystko po to, żeby…

No właśnie. Po co?

Nauka jest zawsze narzędziem do celu.

Nie powiecie mi chyba, że uczycie się tylko dlatego, żeby tę wiedzę mieć. Nie znam osoby, która nie zgłębiałaby danego tematu, nie oczekując z tego potencjalnych korzyści. Nawet tych najmniejszej. W ten sposób otrzymujemy panią domu, która czyta na forach internetowych o myciu talerzy i efektywnym sprzątaniu sypialni. Pana Kowalskiego, który zgłębia daną dziedzinę, żeby móc prowadzić ożywione dyskusje z sąsiadem. Biznesmena, który słucha o produktywności, bo chce podnieść jakość swojej pracy i swoich pracowników. Sportowca, który ogląda filmiki dotyczące jego dyscypliny, bo chce być w niej jeszcze lepszy. Wszyscy uczymy się w jakimś wyższym, szczytniejszym dla nas celu. Dlaczego więc jesteśmy w tym tak bardzo bierni, że zamiast działać, nieustannie tkwimy w jednym i tym samym miejscu?

rozwój osobisty

O wzięciu się do roboty pisałem już w innym tekście. Tam jednak poruszałem aspekt siedzenia, wyłącznego marzenia o sukcesie i nic nierobienia. W tamtym przypadku wszystko było z pozoru łatwe, prawda? W końcu nietrudno odróżnić osobę, która narzeka i tylko mówi, od tej, która działa. Pierwsza jest postrzegana za życiową porażkę i marudę, a druga za osobę produktywną i rezolutną. Problem tworzy się natomiast wtedy, kiedy zaczynamy źle rozumieć działanie i postępujemy asekuracyjnie, bojąc się porażki lub niepowodzenia.

Wykorzystuj nabytą wiedzę.

Dla wielu z nas działanie sprowadza się do czytania, słuchania, oglądania i innych rzeczy, które tak naprawdę są bierne! Właśnie tak! To nie są czynności, które w sposób bezpośredni przybliżają Cię do Twojego celu i radzę Ci to sobie uzmysłowić, bo w przeciwnym wypadku… Nici z Twojego sukcesu. Podkreślę to raz jeszcze, bo uważam, że jest to bardzo ważne! Rozwój osobisty, objawiający się czytaniem, słuchaniem, czy oglądaniem, szczególnie mądrzejszych i bardziej doświadczonych od siebie, jest niezbędnym filarem na drodze do sukcesu. Nie twierdzę, że to coś złego, kiedy w długie zimowe wieczory oddajesz się ponętnej lekturze na temat biznesu czy zarządzania czasem. Chwała Ci za to, że się rozwijasz i pragniesz być lepszym człowiekiem!

Jednak zwróćcie proszę wszyscy uwagę na to, czy poświęcacie wystarczająco dużo czasu na samą czynność działania. Odpowiedzcie przed sobą, czy próbujecie i wprowadzacie w życie to, o czym przeczytaliście lub to, co zobaczyliście. Odnosząc się do początkowej części tekstu – nikt nie uczy się po to, żeby ta wiedza kurzyła się w zakamarkach umysłu. Zawsze mamy w tym wyższy cel, więc powiedzcie mi proszę, dlaczego postępujemy tak bardzo nielogicznie i wiecznie coś czytamy, skoro nigdy nie wprowadzamy tego w codzienne życie?

„Twój los kształtuje się w momencie podejmowania decyzji”. – Anthony Robbins

Działanie, a nie czytanie!

Jeśli wasz rozwój osobisty jest bierny, a Wy nigdy nie testujecie tego, czego się nauczyliście, to równie dobrze możecie położyć się przed telewizorem i obejrzeć kolejny odcinek meksykańskiej telenoweli, w której każdy jest kochankiem każdego, a wartka akcja rozciąga się na tysiące odcinków… Skoro rozwijacie się po to, aby wygłaszać tylko swoje oświecone mądrości, to proszę Was! Oszczędźcie bliskim, swoich jakże wielmożnych pouczających rad, które nikogo nie obchodzą. Wiecie dlaczego? Bo nigdy ich nie spróbowaliście i nigdy nie wprowadziliście ich w życie, a zaufajcie mi, że inni to widzą. W mniejszym lub większym stopniu, ale widać, kiedy stosujecie się do tego, o czym mówicie, a kiedy nie.

To tak samo, kiedy otyły dietetyk wygłasza swoje rady i mądrości. Nie wsadzę tym stwierdzeniem kija w mrowisko i sprostuje to, co mam na myśli. Ta osoba może być najlepsza pod słońcem i być najlepszym znawcą na świecie, ale jej wygląd nie będzie przemawiał za jej słowami. I choćby była to osoba najdoskonalsza w swoim fachu, to zawsze pierwsze wrażenie będzie nie do końca działało na jej korzyść.

Albo wyobraźcie sobie, że czytacie o treningu siłowym i zdrowym odżywianiu, ale nic w tym kierunku nie robicie, a oczekujecie efektów. Chodzicie na siłownię, ale tylko po to, żeby popatrzeć, jak ćwiczą inni i liczycie, że dzięki temu zbudujecie solidną sylwetkę. Brzmi śmiesznie i zabawnie? Świetnie! To teraz dokonaj przeglądu własnych zachowań w innych, codziennych sytuacjach i zobacz, czy nie robisz dokładnie tego samego, chcąc spełniać swoje marzenia.

Najlepszą lekcją jest doświadczenie.

Boimy się działać. Jesteśmy otępieni i leniwi. O wiele wygodniej jest nam mówić o sukcesie, niż się za niego realnie zabrać. Wolimy czytać, słuchać i oglądać, bo to nie kosztuje nas wielu sił, ani utraconych nerwów. Przecież, co takiego może nam się stać podczas czytania lektury? Zatniemy się kartką? Książka spadnie nam głowę? Czym są te „trudności” w porównaniu do utraconego majątku, nieprzespanych nocy i izolacji?

książki

Właśnie o to w tym wszystkim chodzi. O wiele bardziej pragniemy żyć komfortowo w ciepłym kąciku i tylko marzyć o swoim sukcesie, niż faktycznie wziąć się w garść i zacząć działać. To jest paradoksalne zjawisko, ale w istocie tak jest. Nie musicie przyznawać mi racji, ale proszę, przyznajcie ją przed sobą, bo jestem pewien, że zdecydowana większość z Was właśnie tak żyje. Pozostała mniejszość może być z siebie dumna, ale nie powinna zapominać także o tym, że rozwój osobisty jest konieczny, jednak zawsze powinien iść w parze z działaniem.

„Jeśli nie masz pojęcia o diamentach, poznaj jubilera”. – Warren Buffet

Dla wszelkich leniwych fanatyków rozwoju osobistego, których półki uginają się od książek mówców motywacyjnych i inspirujących person, nie mam zbyt dobrej wiadomości. Nie wiem, czy sobie zdajecie z tego sprawę, ale najlepsza nauka płynie z własnego doświadczenia. Czyli, dopóki nie spróbujecie, to się nie przekonacie, a najlepszą lekcję można wyciągnąć, ucząc się na własnych błędach i całym swoim życiu. A powiedzcie mi, jak chcecie tego dokonać, skoro ciągle potraficie tylko uczyć się o sukcesach innych, zamiast w końcu zacząć realizować swój własny?

Rozwój osobisty i ogromna pułapka.

Jeszcze jedna książka. Jeszcze jeden film. Kolejny kurs! Kolejne szkolenie! Następny podcast! Następna biografia! Więcej! Więcej!

DOSYĆ! WEŹ SIĘ W GARŚĆ!

Przerwij w końcu to błędne koło wpadania we własne sidła pozorowanego rozwoju osobistego. Wielu tak naprawdę sądzi, że się rozwija, a w rzeczywistości tylko boi się podjęcia definitywnych kroków. Okłamują samych siebie i żyją w wiecznym kłamstwie. Wiecie, jak to się kończy? Tak, dokładnie! Moim jednym z ulubionych słów! Frustracją! Skupcie się na sobie i swoich działaniach. Chociaż z sobą bądźcie chorobliwie szczerzy i przyznajcie się, czy to, co robicie, istotnie zbliża Was do marzeń.

nauka

Przestańcie w końcu rozpowiadać, że wraz z kolejną książką, zaczniecie działać. Nie zaczniecie, bo brakuje Wam odwagi. Jeśli ktoś Wam mówi, że zacznie cokolwiek „od poniedziałku”, „od jutra”, czy „od czegokolwiek” to tak naprawdę nigdy tego nie zrobi. Osoba pragnąca zmian z całych sił, wprowadza je w życie natychmiast!

Tak samo działają osoby realnie się rozwijające. Z każdą kolejną przeczytaną stroną, obejrzaną minutą filmu, czy sekundą następnego szkolenia, wprowadzają nabytą wiedzę w życie. Nie czekają do jutra, następnego miesiąca, czy końca źródła informacji. Są tak bardzo spragnieni sukcesu i wiedzy, że działają natychmiast! Właśnie o to w tym chodzi i to odróżnia ludzi, którzy działają, od tych, którzy się tylko rozwijają.

Zgadnijcie, którzy w ostatecznym rozrachunku osiągną więcej i nabędą większą wiedzę?

Prośba…

Chciałbym, a nawet pragnąłbym, żeby każda ambitna osoba (szczególnie ta młoda, która ze względu na mój wiek jest mi wyjątkowo bliska), wzięła sobie do serca ten tekst. Zaufajcie mi proszę, że ja nie jestem kaznodzieją lub ekspertem. Odcinam się od łatki „motywatora” i osoby głoszącej „wieczny optymizm”. Nie wiem, jak mógłbym się określać, ale wiem, że to, co piszę, jest zgodne z moim własnym sumieniem i z tym, co obserwuje u wielu ludzi otaczających mnie i moich bliskich.

Spójrzcie na swoje życie obiektywnie. Powinniście być z siebie dumni, że się rozwijacie i to jest naprawdę pierwszy, bardzo ważny krok na drodze do sukcesu. Jednak zrozumcie, że nigdy go nie osiągnięcie, jeśli nie zaczniecie działać. Rozwój osobisty jest świetny, ale tylko wtedy, kiedy nabytą wiedzę, wprowadzamy w życie i próbujemy ją. Nie bójmy się porażek i popełnianych błędów. Co takiego może nam się stać? Uczmy się na nich. Odważmy się walczyć o takie życie, o którym wiecznie czytamy, słuchamy i które nieustannie oglądamy.

Sukces wymaga ruchu.

czytanie

Zostawiam Was z tym tekstem, ale mam nadzieję, że Wy nie zostawicie go tutaj samotnego. Liczę, że będziecie do niego wracać bardzo często i przynajmniej raz w tygodniu, poświęcicie mu kilka minut swojego cennego życia. Przeczytajcie go zawsze podczas podsumowywania wykonanych przez siebie tygodniowych zadań. Zobaczcie, czy faktycznie działacie, czy tylko czytacie o działaniu. Nie można osiągnąć sukcesu, tylko na niego patrząc. Swoje marzenia możemy zrealizować tylko wtedy, kiedy zaczniemy realnie działać. Nauka to zajęcie bierne. Natomiast działanie na podstawie nabytych informacji jest rzeczą, której pożądać powinniśmy wszyscy bez wyjątku.

Na sam koniec, napiszę coś, co od samego patrzenia wywołuje u mnie ból serca, ale wiem, że jest tutaj potrzebne, aby przynajmniej części z Was uświadomić pewną rzecz.

Jeśli kolejna książka lub dostęp do Internetu, służy Wam tylko do pozyskiwania wiedzy, której nigdy nie wprowadzacie w życie, to lepiej będzie, kiedy wyrzucicie lekturę i odłączycie Internet. Te rzeczy wywołują w Was więcej szkód niż pożytku. Nie są Wam potrzebne, skoro nie macie zamiaru wprowadzać je w swoją codzienność. Marnujecie tylko ich potencjał.

Chciałbym, żeby przynajmniej raz w życiu każdy z nas, spróbował zacząć dążyć do życia, o którym z tak wielkim uwielbieniem czyta, i przekonał się, jak wielką siłę ma to działanie.

Nie lamentujmy, kiedy poczujemy zwątpienie. Nie płaczmy, kiedy pojawi się chwila słabości i ogarnie nas smutek. To przecież także jest część naszego planu! Może się to wydawać dziwne, bo dlaczego niby mielibyśmy akceptować coś, co jest z pozoru złe? Zaufajcie mi proszę, że to jest jednak bardzo zdrowe podejście. A jeśli nie wierzycie mi, to mam nadzieję, że będziecie w stanie uwierzyć takim postaciom, jak Tim Ferris, czy Micheal Masterson, których słowa zostały zacytowane w tym tekście. Cieszę się, że po raz kolejny możemy się spotkać w tym miejscu i po raz kolejny, chcę Cię drogi czytelniku zaprosić na kilka minut lektury. Jestem przekonany, że dzięki niej inaczej spojrzysz na niektóre aspekty swojego własnego życia i tym samym – staniesz się lepszym człowiekiem.


Przychodzi niepostrzeżenie. Zakrada się do nas po cichutku, zważając, aby nie obudzić w nas żadnych podejrzeń. Nie wykonuje żadnych gwałtownych ruchów i bacznie nas obserwuje, przygotowując się do zadania ciosu. Nagłym skokiem chwyta nas za gardło i wysysa z nas resztki energii. Jesteśmy tak zszokowani, że potrzebujemy nawet czasu, aby uświadomić sobie, co się właśnie wydarzyło.

To nie potwór z dzieciństwa czyhający na nasze życie pod łóżkiem czy dzikie zwierzę pokazujące swój instynkt. To zwątpienie, które dopada nas w chwilach, kiedy najmniej się tego spodziewamy.

Początki są proste. Trudności pojawiają się później.

Wszyscy dookoła nieustannie mówią o budowaniu pewności siebie, odwagi, silnej woli i zasadniczo – całej tej cudownej bańki, która w rzeczywistości nigdy nie jest szczelna, i nigdy nie jest nas w stanie uchronić przed wszelkimi zarazkami, znajdującymi się poza nią. Bardzo często wszystko idealizujemy. Myślimy tylko w systemie zero-jedynkowym. Postrzegamy swoje własne dążenia do spełnienia celów jako coś albo idealnego, albo kompletnie zepsutego. Dlatego to dość naturalne, że krocząc zaplanowaną ścieżką, w ogóle nie dopuszczamy do siebie myśli, że moglibyśmy się poddać. Wierzymy z całych sił w to, co robimy i pod żadnym pozorem nie wątpimy w podjęte działania.

Początkowo buzująca adrenalina w naszych żyłach i ogromne podniecenie wynikające z obrania odpowiedniej drogi, skutecznie wzmacniają wszelkie pozytywne aspekty dążeń. Jakiekolwiek negatywne emocje zostają usunięte w kąt i stłumione przez to, co pozytywne. Tak, początki bywają naprawdę sielskie i nierzadko bezproblemowe. Przynajmniej w naszym własnym odczuciu.

Dopiero po upływie określonego czasu, gdy zagłębiamy się coraz głębiej w las możliwości, ale także i obowiązków, zadań oraz trudności, zaczynamy dostrzegać pewne problemy. Uświadamiamy sobie, że adrenalina zaczyna odpływać z naszego ciała. Nasza zuchwałość oraz bezpardonowa odwaga powoli ustępuje miejsca rozsądkowi i rzeczywistości. Często zgubna nieuzasadniona moc wiary, zaczyna słabnąć, a w jej miejsce zaczyna pojawiać się uczucie dotąd nieznane.

Zwątpienie i smutek.

Czterdziestoletni Tim Ferriss, amerykański przedsiębiorca, znany mówca, specjalista od efektywnej pracy i autor bestselleru pt. „4-godzinny tydzień pracy”, powiedział:

„Sporadyczne napady smutku i zwątpienia we własne siły są integralną częścią budowania czegoś nadzwyczajnego”

Niemożliwością jest bycie nieustannie szczęśliwym, spełnionym i zadowolonym z obranej ścieżki rozwoju. Choćbyśmy wierzyli w to, co robimy najmocniej na świecie i sprawiałoby nam to niesamowitą radość, to prędzej czy później pojawi się słabszy moment. Chwila zwątpienia, która będzie trwała krócej lub dłużej, w zależności od przypadku i od naszej wewnętrznej siły.

tim ferriss

Źródło: www.thriveglobal.com

Bardzo zaskakującym, a zarazem dziwnym zjawiskiem jest obserwowanie ludzi, którzy chcą wejść na szczyt, nawet się przy tym nie męcząc i nie brudząc sobie rąk. Jak można oczekiwać osiągnięcia czegoś wielkiego bez jakichkolwiek trudności? Nie tylko tych fizycznych, ale przede wszystkim przeszkód pojawiających się w naszym wnętrzu. Jak można wymagać od siebie dokonania czegoś podziwianego przez cały świat, jeśli zakładamy, że dokonamy tego bez szwanku i ani jednej chwili słabości?

Myślicie, że ludzie po przekroczeniu linii mety maratonu, byliby tak samo szczęśliwi i usatysfakcjonowani, gdyby nie doznali po drodze co najmniej kilku poważnych kryzysów, nagabujących ich do zejścia z trasy? Nie tylko sam fakt przebiegnięcia tego dystansu wywołuje radość i szacunek, ale także pokonanie wszelkich ograniczeń i słabości ciała!

Chwila słabości jest czymś normalnym!

Zwątpienie to część naszego sukcesu. Każdy słabszy dzień, w którym zdaje nam się, że smutek pochłania nas w całości to nadal kolejne 24 godziny na drodze do celu. Z tą jedyną różnicą, że są one cięższe i nie przebiegają według naszego wyimaginowanego schematu, niemającego uzasadnienia w rzeczywistości. Nie możemy postrzegać swojej drogi w kategoriach – „wszystko idzie świetnie” i „za ciężko, poddaje się”. To budzi bardzo niezdrowe relacje z działaniami, jakich się podjęliśmy.

Zrozummy proszę, że chwila słabości nie jest czymś złym ani wstydliwym. Nie oznacza ona, że to my jesteśmy słabi i nie potrafimy radzić sobie z codziennymi problemami. Sugeruje nam jedynie, że ścieżka, po której się wspinamy nie jest tak łatwa, jak przypuszczaliśmy i wymaga od nas jeszcze większych nakładów pracy. Kompletnie źle postrzegamy wszelkiego rodzaju porażki oraz chwilę zwątpienia, czy smutku. Wstydzimy się ich. Chowamy je przed światem. Nie potrafimy sobie uświadomić, że każdy ma momenty zawahania, gdzie dotychczasowa droga usłana różami, zamienia się w szlak najeżony ich kolcami.

Nierzadko w takich chwilach postrzegamy siebie jako nieudaczników. Negatywne myśli oplatają naszą głową i całe nasze ciało, paraliżując nas. Zapominamy, czego dokonaliśmy i nie potrafimy racjonalnie myśleć. Smutek i zwątpienie zrodzony z trudności szlaku, po którym stąpamy, zostaje zamieniony w przygnębienie prowadzące do obniżenia pewności siebie i depresji. Naturalną rzecz, jaką jest gorszy moment w życiu i chwila słabości, przenosimy na całe nasze istnienie, czyniąc z tego o wiele większy problem, niż nim jest w rzeczywistości. W rezultacie nie potrafimy znaleźć rozwiązania, aby wyrwać się z negatywnych myśli. Dodatkowo coraz mocniej się w nich pogrążamy.

chwila słabości

Rozwiązanie jest bardzo proste, ale wymaga od nas konsekwencji.

Naucz się sobie wybaczać.

Gdy jesteśmy smutni, a zwątpienie ogarnia nas w całości, zazwyczaj również złościmy się na siebie. Obwiniamy się za nieumiejętność przezwyciężania trudności, za brak wiary, brak odpowiedniego entuzjazmu czy pogorszoną efektywność pracy. Złość to dość integralna część zwątpienia. Jest to swoista reakcja organizmu na niezgadzanie się z czymś, czego nie planowaliśmy, a co zaburzyło i spowolniło nasze działania. W takich sytuacjach zawsze powinniśmy sobie zwyczajnie wybaczyć. Tak samo, jak czynimy to ludziom, którzy wyrządzają nam krzywdę (a robimy to, prawda?). Powiedzmy sobie to samo, co mówi własnej osobie Mark Morgan Ford, znany również jako Micheal Masterson, o czym pisze w swojej książce „Obietnica sukcesu”:

„To normalne, że jesteś zły na siebie. Ale nie musi tak być. Możesz mieć to za sobą. A jutro lepiej nad wszystkim zapanujesz”.

Zróbmy dokładnie to samo. Wybaczmy sobie chwilową słabość. Zaakceptujmy ją, zróbmy tyle, ile jesteśmy w stanie i przejdźmy z tym do porządku dziennego. Nie obwiniajmy się za coś, na co nie mamy wielkiego wpływu. Jutro też jest dzień. Pojutrze także!

Myśl racjonalnie.

Nie chodzi tylko o zaakceptowanie smutku i zwątpienia. Należy znaleźć źródło takiego stanu rzeczy i zaradzić temu problemowi. W wielu przypadkach nie ma to nawet żadnego wspólnego podmiotu z marzeniem, które chcemy spełnić. Być może winowajcą negatywnych uczuć nie jest wcale droga ani tym bardziej my sami, tylko kłótnia z bliską osobą, brak akceptacji ze strony rówieśników czy przytłoczenie wynikające z odpowiedzialności za wychowanie dwójki dzieci? Nie możemy dać się porwać zwątpieniu i smutkowi, roztaczając je na całą naszą codzienność.

Szukajmy rozwiązań i nie traćmy głowy. Choć to zrozumiałe, że w pierwszej chwili szok wywołany niespodziewanymi emocjami spowolni czas naszej reakcji, to jednak nadal pozostaje nam go wystarczająco dużo, aby podjąć należyte kroki. Nie traktujmy smutku, zwątpienia, czy jakiegokolwiek uczucia w kategoriach zła absolutnego. To część naszej drogi. Chcielibyście, aby Wasze dążenia były tylko sielskim spacerkiem bez żadnych przeszkód? Wiecie, dlaczego nie powinniście tego pragnąć?

To, co przychodzi bez trudu, jest mało wartościowe.

Jak możemy nadać czemuś potężnie mocne znaczenie, skoro nie kosztowało nas to żadnego wysiłku? Przypominając sobie to, co powiedział Tim Ferriss – smutek i zwątpienie to część planu, który prowadzi do osiągnięcia czegoś niezwykłego! Przestrzegałbym przed wpadnięciem w błędne koło rozpaczy, myśląc w kategoriach, iż „tak musi być!” i biernego zaakceptowania wszelkich trudności pozbawiających nas tchu. Być może Twoim problemem z negatywnymi emocjami jest niepoprawnie obrana droga. Może pomyliłeś góry, na którą chcesz się wspiąć? A może jesteś w zupełnie innym miejscu, niżbyś pragnął być? Rozważ wszelkie możliwości i poszukaj źródła Twojego problemu.

Jeśli czujesz, że to, co robisz, ma sens, wierzysz w to i sprawia Ci to radość, a mimo to negatywne emocje zwątpienia wyrastają na Twojej drodze, to wiedz, że jesteś na wręcz wspaniałej ścieżce do zdobycia wymarzonego szczytu! Myśl logicznie i nie ulegaj emocjom. Rozważ wszelkie możliwości i szukaj źródeł Twojego niezadowolenia oraz chwilowego przygnębienia. Przeciwdziałaj im, wyciągaj wnioski i za nic w świecie, nie utożsamiaj z nimi swojej własnej wartości.

Zaakceptuj swoje emocje.

zaakceptuj swoje emocje

Smutek i zwątpienie pojawiają się częściej, niż byśmy mogli przypuszczać. Są sprytni, bo zjawiają się w momentach, kiedy obrana ścieżka rozwoju wydaje się czysta i łatwa, jak nigdy wcześniej. Nie da się ich uniknąć, ale można zmienić swój stosunek do nich. To od nas zależy, jak je postrzegamy i tylko my mamy władze, jaki wpływ wywrą na naszym życiu. Sprowadzą je do niewartego uwagi podmiotu, czy nawet go nie zadrasną, zostawiając w spokoju? Od nas zależy decyzja. Naszym wyborem jest, czy damy się zrzucić z drabiny marzeń, czy będziemy się jej kurczowo trzymać, wierząc, że możemy dotrzeć na jej ostatni szczebel.

Nie uważam, że nie powinniśmy walczyć o wspomnianą na początku „pierwotną adrenalinę” czy „moc wiary”. Zawsze powinniśmy starać się, utrzymać je na możliwie najwyższym poziomie, ale nie próbować żyć w idealizowanym świecie, nie dopuszczając do siebie myśli o potencjalnych trudnościach! Negatywne emocje pojawią się zawsze. Chwila słabości może dopaść nas na każdym kroku. Bez względu na to, gdzie się znajdziemy i kim się staniemy. Nie sposób ich uniknąć, ale mamy ogromny wpływ na to, jak je będziemy postrzegać.

To od nas zależy czy smutek i zwątpienie staną się integralną częścią planu, prowadzącego do budowania niezwykłych rzeczy, czy będą jego ostatnim przekleństwem, kończąc go w momencie, kiedy się tylko pojawią.

Kryzys na diecie? Kolejna porażka? Zaczynasz od nowa, a może od poniedziałku? Znowu skusiłaś się na małą porcję lodów, zaraz po tym jak zjadłaś duże opakowanie ciasteczek? Dlaczego poddajemy się na diecie?

Dlaczego tak często się łamiemy?

Obserwuję ostatnio jak dziewczyny wpadają w szał diety. Redukcja, redukcja, ciągłe ścinanie kalorii… a później tak łatwo nadrobić ciężko stracone kilogramy. Sama miałam kiedyś z tym problem, a porażka na diecie nie jest mi obca! Odkąd zmieniłam kilka ważnych czynników, dużo prościej stosować mi się do założeń! Przede wszystkim dieta nie powinna nas stresować, chcąc żyć w zgodzie ze sobą nie możemy traktować posiłków jako wyzwania, gdyż to może prowadzić do ciągłego zamartwiania się o posiłki. Brzmi głupio, ale na prawdę to się zdarza! Wybierz taki styl odżywiania, który Ci pasuje! Bądź szczęśliwa, czerp radość z jedzenia! Twoje dobrze odżywione ciało będzie miało również dużo energii i przede wszystkim chęci do ruchu!

Dlaczego poddajemy się na diecie?

Poniżej kilka czynników których wyeliminowanie może Ci pomóc:

Za mało kalorii!

Być może chcesz zrzucić za szybko i wprowadziłaś zbyt restrykcyjną dietę. Ciągłe uczucie głodu szybko nas wykończy i niestety może wywołać odwrotny skutek. Chęć jedzenia będzie tak silna, że będziemy wciąż o tym myśleć, a w rezultacie możemy się złamać i konkretnie popłynąć! Może brakować Ci też składników odżywczych, a przecież nie o to chodzi w zdrowym odżywianiu. Gdy trzymasz się diety cały dzień a wieczorem nie wytrzymujesz i rzucasz się na jedzenie, wiedz, że coś jest nie tak!

Zbyt duża intensywność ćwiczeń!

Bardzo dobrze pamiętam jak będąc w gimnazjum wybrałyśmy się z dziewczynami na siłownię! Czułam moc! Dwie godziny treningu siłowego, nie lubiłam wtedy swoich nóg, więc oczywiście konkretnie je skatowałam, szczególnie moje łydki! Wiecie z jakim efektem? Nie mogłam wyprostować nóg przez 2 dni! Ha! Na siłownię nie wróciłam przez długi czas, jakoś źle kojarzył mi się trening siłowy!

Może nie mieliście takich ekstremalnych przeżyć, jednak problemem może być, że za dużo od siebie wymagacie! Dostosuj intensywność ćwiczeń do swoich możliwości i potrzeb! Najcięższy trening nie oznacza- najlepszy! Stopniowo podkręcaj intensywność ćwiczeń.

Brak cierpliwości!

Diety cud nie istnieją! Tak jak nie tyjesz od jednej pizzy, nie schudniesz po dwóch dniach diety! Daj sobie czas! Niech organizm ustabilizuje swoją pracę! Podobnie jest z kształtowaniem mięśni. Nie urosną one po jednym treningu! Ciężko pracuj i uzbrój się w cierpliwość! To proces, który musi trwać dłużej, by efekt się utrzymał.

Dlaczego poddajemy się na diecie?

Cokolwiek jest przyczyną złamania diety, pamiętaj – Nie poddawaj się! Nie używaj jednak wymówek(o wymówkach więcej w tym poście). Każdemu zdarzają się te lepsze i gorsze dni! Nie rozpamiętuj tego, tylko ruszaj do przodu i bierz się do pracy!

Gdybyśmy tylko czas poświęcony na mówienie o sukcesie, przeznaczyli na działanie, moglibyśmy o wiele łatwiej zrealizować swój cel oraz marzenia. Niestety, jak pokazuje całe nasze środowisko oraz otoczenie – nie chcemy tego robić. Wielokrotnie podczas przeglądania tak dobrze znanych aplikacji, jak Snapchat czy Instagram lub zwyczajnie podczas codziennego życia dostrzegłem rzecz, która przynajmniej mnie – strasznie razi nie tylko w oczy, ale także w tę racjonalną część mojego umysłu.

To, co robimy, nijak ma się do tego, o czym marzymy.

Z pozoru to są bardzo proste słowa. Zakomunikowane komukolwiek w oczy, zapewne nie wywołałyby większej reakcji ze strony odbiorcy. Jednak po ich gruntownym przemyśleniu, może nas dobitnie uderzyć ich dosadność oraz precyzja, docierająca do nas z pełną mocą. Zanim ktokolwiek, cokolwiek sobie pomyśli, pragnąłbym, aby najpierw każdy przez krótkie pięć minut, zastanowił się nad sensem tego stwierdzenia. Tu nie chodzi o użycie mądrych słów, przypominających tanią motywację. To jest życie, które niestety w większości odzwierciedla prawdę, zawartą w napisanym przeze mnie zdaniu.

Znajdź odpowiedź na poniższe pytania.

  • O czym marzysz?

O karierze piłkarza, a może modelki przechadzającej się swobodnym krokiem po Paryskich wybiegach? Może pragniesz otrzymać tytuł doktora w ulubionej dziedzinie, zarabiać wiele pieniędzy, stać się sławnym lub po prostu być dobrym ojcem? Tak naprawdę rodzaj i skala Twojego marzenia, nie jest wcale, aż tak ważna. To pytanie także nie jest tym, które powinieneś zadawać sobie każdego wieczora. Istnieje ważniejsze, które na zawsze powinno być w Twojej głowie i o którym ciągle powinieneś sobie przypominać, szczególnie wtedy, gdy masz do podjęcia życiową decyzję.

  • Czy Twoje działania, zbliżają Cię do spełniania Twoich marzeń?

Co robisz, aby być dobrym ojcem, o czym przecież tak bardzo marzysz? Jakie kroki podejmujesz, aby stać się najlepszym dziennikarzem w historii kraju? Jak działasz, chcąc stać się modelką lub kulturystą wszech czasów?

  • Nie wiesz? Jeszcze nie zacząłeś? Rozpoczniesz od jutra?

Przykro mi. Właśnie powoli przegrywasz swoje życie, oszukując samego siebie. Nie ma gorszego zjawisko od bycia kłamcą wobec własnej osoby. Dopóki nie zaczniesz ze sobą współpracować, nigdy nie osiągniesz tego, o czym marzysz. Zadane wcześniej pytanie wyryj sobie dokładnie w pamięci. Powtarzaj je i odpowiadaj na nie zawsze przed snem lub wczesnym rankiem tuż po przebudzeniu. Miej je zawsze w głowie, a dzięki temu przedsięwzięte przez Ciebie kroki, zawsze będą odpowiadały Twoim celom.

Wymówki na drodze do marzenia.

To naprawdę zatrważające, jak bardzo potrafimy łamać własne zasady i reguły, mające prowadzić nas do osiągnięcia marzeń lub celu, tylko dla uzyskania chwilowych przyjemności. Na każdym kroku spotykam komentarze i opinie ludzi, którzy oskarżycielskim tonem głoszą swoje mądrości, jakoby nie mogli spełnić swojego marzenia, bo muszą chodzić do pracy, realizować projekty dla tego beznadziejnego szefa czy opiekować się wiecznie płaczącymi dziećmi. Czy to nie jest trochę zabawne? Przecież to są tylko kolejne wymówki tworzone w głowie, wynikające z obawy przed podjęciem decyzji o pójściu w nieznane. Bo właśnie tak wygląda realizacja marzeń. To jedna wielka droga, której końca nie widzisz i nie wiesz, co czeka Cię na jej skraju, a nawet w trakcie jej trwania. Śmiem twierdzić, że to właśnie dlatego spełnianie marzeń jest tak fascynujące. Okazać się może, że po intensywnej pracy nie osiągniesz nic, ale równie dobrze, może zdobyć więcej, niż mógłbyś przypuszczać.

Ludzie, nierealizujący swoich marzeń i których działanie kompletnie mija się z tym, o czym skrycie fantazjują, stosują liczne fortele. Robią to, bo się boją lub są zwyczajnymi kłamcami, zalewającymi potokiem słów głowy chłonnych słuchaczy swoich wielkich planów. To nie przypadek, że każdy z nas zna osobę, która tylko mówi, snuje wielkie marzenia, ale nie robi nic w kierunku ich zrealizowania.

działanie

Odnoszę nieodparte wrażenie, że wielu ludzi postrzega osiąganie marzeń, jako przyjemny spacerek po zielonej łące w ciepłych promykach słońca. Obrazowo mówiąc – musi być łatwo, szybko i przyjemnie, bo inaczej nigdy się do tego nie zabiorą. I właśnie tak się dzieje. Boimy się zmian. Boimy się ciężkiej pracy. Boimy się braku komfortu i pójścia w nieznane. Wszelka próba wyperswadowania takiego działania oraz myślenia, kończą się krótkim, ale agresywnym:

„A co Ty możesz wiedzieć!?”

Nie chcemy pracować po kilkanaście godzin dziennie. Wylewać hektolitrów potu na treningach i odmawiać znajomym wyjścia na miasto. Oszukujemy innych i samych siebie, że chcemy realizować swoje marzenia, ale tak naprawdę jedyne czego chcemy to żyć wygodnie i komfortowo. Żadne działanie, nie prowadzi nas do realizacji marzeń, ale my nadal uparcie twierdzimy, że je mamy i pragniemy ich z całych sił! Gdzie znajduje się tutaj logika!? 

Obudź w sobie ogień pożądania!

Nie jestem Alfą i Omegą. Zapewne jestem młodszy niż większość czytelników. Jednak dysponuje w sobie odpowiednią dozą świadomości, aby każdego dnia przypominać sobie swoje marzenia, rewidować je, a potem zastanawiać się, czy to, co robię każdej godziny, dnia, tygodnia, miesiąca, roku – przybliża mnie do ich realizacji. To nie jest rewolucyjne podejście, ale zdrowe i rozsądne potraktowanie siebie samego, z odpowiednim szacunkiem.

Warto również przez moment zastanowić się, czy cele, do których dążymy, należą do nas, czy do osób w naszym otoczeniu. Czy ich wyznaczenie było podyktowane własnymi pragnieniami, czy opiniami i przekonaniami innych osób? Jeśli po szczerej i wnikliwej analizie uznasz, że są Twoje, to właśnie wykonałeś pierwszy krok na drodze ku ich spełnieniu. Natomiast, gdy po burzliwych rozmyślaniach stwierdzisz, że należą one do kogoś innego, to radzę Ci czytelniku całkiem szczerze, abyś natychmiast wyrzucił je ze swojej głowy i  o nich zapomniał. Chyba że interesuje Cię życie wiecznie niezadowolonego i sfrustrowanego człowieka, co w dzisiejszych czasach staje się powoli normą, aniżeli dziwną przypadłością.

Myślę, że zbyt bardzo wolimy oddawać się krótkoterminowym i nieperspektywicznym przyjemnością, niż dążeniu do niepewnego i odległego marzenia. To nie tylko wynika ze słabości ludzkiej natury, bo przecież wielu udaje się osiągać szczyty. To także rezultat naszego nastawienia oraz pragnienia zrealizowania tego, co sobie wyznaczyliśmy.

Ten cel musi być silny. Powinien rozbudzać w nas wiele emocji. Prawdziwych żądzy i pragnienia zdobycia go. To musi być prawdziwy ogień, buchający z naszego wnętrza, a nie nikły płomyczek, który znajduje się w duszy tak wielu ludzi…

Na bycie tym, o kim marzysz, musisz zasłużyć.

marzenia

Tak naprawdę nie chcesz zrealizować swoich marzeń. Nie pragniesz ich. Wolisz codzienne, marne egzystowanie i trwanie w myśli o swoim marzeniu, zamiast podjęciu ku niemu działań. O wiele większą radością napełnia Cię mówienie wszem wobec o tym, co masz zamiar osiągnąć, niż faktycznie dążenie do tego. To bardzo niezdrowe podejście, ale zaufajcie, że zaobserwowane u wielu ludzi. Myślę, że u większości większą ekscytację wywołuje snucie fantastycznych wizji o czekającym wielkim celu, niż faktyczne działanie prowadzące do jego realizacji. Odwołując się do tego, co już zostało napisane – poprzez takie zachowanie oszukujemy swój umysł, jakoby już bylibyśmy spełnieni, a to wszystko bez kiwnięcia nawet palcem i wyjścia ze swojej ukochanej strefy komfortu.

Wybaczcie, że musicie usłyszeć to ode mnie, ale jeśli postępujecie w ten sposób, to nie zasługujecie na życie, o którym marzycie.  

Nie zasługujecie na bycie piłkarzami, lekarzami czy sławnymi ludźmi. Nie macie prawa być bogaci, popularni czy wykształceni. Nie możecie tego osiągnąć, jeśli nie robicie nic w tym kierunku. Nadal możecie fantazjować razem z podobnymi Wam znajomymi. Opowiadajcie sobie dalej całkiem niezłe bajeczki o tym, czego to Wy nie dokonacie. Jednak to nadal donikąd nie prowadzi. Zrobilibyście lepszy pożytek z tych kilku godzin bezproduktywnych pogaduszek, gdybyście przeznaczyli je na trening, naukę czy cokolwiek, przybliżającego Was do upragnionych celów.

Przykro mi, ale postępując w ten sposób, jesteś przegranym. Przepraszam, ale zapewne odnosisz taką samą porażkę życiową jak Ci, którzy z wielkim upodobaniem słuchają Twoich tanich wywodów. Mogę Ci polecić, abyś natychmiast złapał i nie puszczał osoby, która kiedykolwiek zada Ci poniższe pytanie.

„Co robisz, w kierunku realizacji swoich marzeń?”

Przestań oszukiwać samego siebie. Zmień swoje zapatrywania na przyszłość i zacznij w końcu działać lub zamilknij, i chociaż uszanuj swoje słowa, które zapewne nigdy nie staną się rzeczywistością.

Bądź ze sobą szczery i realnie wyznacz swój cel.

Najciekawsze w omawianym przypadku jest fakt, że główni zainteresowani nie widzą w swoim zachowaniu niczego złego. Rozpowiadają dookoła, że chcą być modelkami, chcą schudnąć, podróżować, odbyć wiele ciekawych przygód, ale jedyne, co potrafią robić to ślęczeć na nic niewnoszących do ich życia wykładach, narzekać, imprezować, leżeć i zasadniczo – nie robić żadnej rzeczy, prowadzącej do osiągania założonych celów.

Z łatwością można to zaobserwować w mediach społecznościowych. Ludzie, którzy otwarcie mówią o przyszłej wielkiej karierze kogokolwiek, ale wiecznie imprezują i marnują swój czas. Osoby, które pragną być „gwiazdami”, ale jakoś nie po drodze im z ciężką pracą. Momentami przybiera to naprawdę groteskowy wymiar. Zakrawa wręcz o prawdziwą paranoję, przypominającą istne rozdwojenie jaźni… Przykro jest na to wszystko patrzeć i chciałbym, abyśmy wszyscy zaczęli w końcu zwracać uwagę na to, czy nasze czyny, odpowiadają naszym marzeniom.

Jeśli ten tekst mojego autorstwa, nie jest pierwszym, który czytacie, to doskonale wiecie, że bardzo sobie cenię Gary’ego Vaynerchuka nie tylko jako mentora i przedsiębiorcę, ale głównie jako człowieka. To właśnie on wystosował pytanie, które zapamiętałem na bardzo długo:

„Does your work ethic, match your ambitions?”

To nic złego, że Twoim marzeniem jest praca w biurze, spędzanie czasu z dziećmi i wolne weekendy! To świetnie i nikomu nic do tego, co Ty sobie założyłeś. Jednak proszę, upewnij się, że to, co mówisz i o czym marzysz, odpowiada Twoim działaniom. Bo często widzę ludzi, którzy żyją w powyższy sposób, ale nieustannie powtarzają, że chcą być najbogatsi, sławni, wielcy i popularni… Powiedzcie mi jak!? W jaki sposób!?

Właśnie dlatego mocno szanuję osoby, które nie biorą udziału w przekrzykiwaniu się i nieustannym rzucaniu swoimi wielkimi marzeniami. Ci ludzie, ten idiotycznie stracony czas, wolą poświęcić na realizacje tego, o czym tak zawzięcie fantazjują inni.

Koniec czytania. Weź się do roboty! Natychmiast!

weź się do roboty

Wyszedł z tego naprawdę długi artykuł. Bardzo mocno gryzł mnie ten temat od środka jak złośliwa zadra znajdująca się pod paznokciem. Mam nadzieję, że każdy wytrwał do tego momentu i jasno zrozumiał mój przekaz. Nie mnie jest oceniać i podważać sens życia każdego z Was. Chcę Wam tylko wskazać, żebyście przypadkiem nie wpadli w pułapkę zalewania umysłu kłamstwami. Naprawdę mocno szanuje każdego, kto ma marzenia. Nieistotne, jakie one są. Chodzi o sam akt dążenia do nich. Nie musisz ich osiągać, aby czuć się szczęśliwy. Jestem niemalże przekonany, że to droga do nich, powinna sprawić Ci większą frajdę, niż sam fakt ich osiągnięcia. Najważniejsze jest działanie i postępowanie zgodnie z własnymi przekonaniami. Nie ma sensu w realizowaniu marzeń rodziców, bo nawet jeśli nam się uda, to nigdy nie będziemy szczęśliwy. Skrupulatnie wybierajmy to, co należy do nas, a potem działajmy… To właśnie ta czynność jest podstawą.

Proszę, szanuj swoje słowa i siebie samego. Zanim coś obwieścisz całemu światu, upewnij się, że to o czym mówisz, pasuje do tego, do czego dążysz. Na świecie znajduje się wystarczająco smutnych i sfrustrowanych, kłamliwych osób. Nie dołączaj do tej grupy! Myśl, jasno wytyczaj kierunki rozwoju i działaj, aby osiągać to, co sobie wyznaczyłeś.

Wyjdź, proszę z przegranego obozu kłamstwa i dołącz do grupy zwycięstwa, która czas przeznaczony na mówienie, woli wykorzystać na działanie.

#kolejne artykuły