Czy warto obejrzeć "Banking on Bitcoin" ?? - Worldmaster - Let's Public it! |
#

W ramach współpracy pomiędzy działami fintech i lifestyle wziąłem pod lupę netflix’owy dokument “Banking on Bitcoin”.

Zaznaczam, że podchodzę do filmu z pozycji totalnego laika w kwestii krypto walut oraz szeroko rozumianego zarobku w sieci. Jeśli ktoś zna się na tych sprawach może mieć zupełnie inne odczucia po tej produkcji. Ja oczekiwałem odpowiedzi na podstawowe pytania które nasuwają się nowicjuszom. W jaki magiczny sposób Bitcoin ma wartość przekładającą się na prawdziwe pieniądze? Kto wymyślił całą idee? Jak ludzie z branży zapatrują się na przyszłość? Oczywiście wartością dodaną byłaby też historia osób zaangażowanych w projekt oraz garść luźnych ciekawostek. Dobry dokument powinien też zostawić nas z wyrobionym zdaniem na temat całego zjawiska.

Film jest bardzo sprawnie przeprowadzony, ani chwili się nie nudziłem . Na większość pytań, które miałem przed seansem, znalazłem wyczerpujące odpowiedzi. Choć dalej nie do końca rozumiem skąd realna wartość Bitcoin. Bardzo ciekawie za to przedstawiono proces powstawania całego zjawiska i historię ludzi zaangażowanych w projekt. Szczególnie interesujący jest wątek prób ustalenia tożsamości Satoshi Nakamoto, czyli jednego z ojców założycieli. Poznajemy przy okazji sprawę internetowego sklepu Silk Road,  przedstawioną co prawda pokrótce, tylko na potrzeby głównego tematu, jednak na tyle mnie to kupiło, że chętnie obejrzę następny program właśnie o tym. A chyba o to powinno chodzić twórcom dokumentu, by ludzie wracali po więcej.

bitcoin

blog.zebpay.com

Netflix jednak choruje na jedną chorobę w swoich filmach dokumentalnych, która niesamowicie mnie irytuje. Twórcy nie pozostawiają nam miejsca na własne przemyślenia na omawiany temat tylko mocno forsują swój punkt widzenia. W “Making a Murderer” przez 10 odcinków przekonują nas o nieuczciwym skazaniu człowieka, a gdy przeprowadziłem mały research okazało się, że gość jest ewidentnie winny. Tutaj analogicznie czuć entuzjazm do Bitcoin i nie wchodzimy głębiej w zagrożenia jakie niesie cała idea. Sam nie mam wyrobionego zdania, i film nie pomógł mi w zmianie tego stanu, gdyż zbyt jednostronnie podchodzi do tematu.

Jako człowiek totalnie zielony w kwestiach poruszanych w filmie, mogę z czystym sumieniem polecić go osobom, które też zastanawiają się “co to ten Bitcoin?”

Czy film spodoba się ludziom siedzącym w temacie? Tego nie jestem w stanie ocenić. A gdy już zainteresujecie się światem internetowych transakcji, które przedstawiane są jako przyszłość świata finansów, zapraszamy do działu fintech gdzie chłopaki dwoją się i troją by pomóc wam zgłębić tajniki magicznego świata zarabiania w internecie … o ile rząd i banki nie znalazły jeszcze sposobu na pozamykanie ich w więzieniach. A tak na serio to polecam tam zajrzeć, dowiecie się pewnie więcej przydatnych rzeczy, niż zobaczyliśmy w tym filmie.

 

“I’ve got a really good feeling about this.” te słowa, które wypowiedział Han Solo, idealnie obrazowały mój stosunek do filmu, po obejrzeniu ostatniego trailer’a. Po początkowych problemach przy produkcji, na finiszu wszystko wyglądało co najmniej dobrze, jak na Star Wars przystało.

Na pierwszy rzut oka mamy tu wszystko, czego mogliśmy oczekiwać od Star Wars. Dostajemy scenę, gdzie młody Han Solo poznaje Chewie’go, historię Sokoła Milenium oraz zarys relacji głównego bohatera z Lando Calrissian’em i jego boskim droidem L3. Mamy emocjonujące pościgi, napad na pociąg i twisty charakterystyczne dla heist movie. Zapowiada się to na fajną przygodę, nie?? Film ma też jednak wiele wad.

Nie obyło się bez problemów ze scenariuszem. Jest kilka wątków, które mogły być poprowadzone lepiej. Czuć, że za ten element odpowiada 70 latek i nie do końca czuje dzisiejszy klimat. Momentami kuleją dialogi, jednak aktorzy nadrabiają sprawę swoją charyzmą. Szczególnie byłem zaskoczony urzekającym występem Alden’a Ehrenreich’a, który z wdziękiem i gracją, pokazał się nam jako nowy Han Solo. Świetną robotę wykonał też Donald Glover jako Lando.  Niestety Emilia Clark ginie totalnie, wśród bardziej utalentowanych kolegów. Trzeba jej jednak oddać, że to może być wina reżysera, który nie potrafił jej wprowadzić do pracy na dużym ekranie.

Han Solo Star Wars

http://www.filmweb.pl

Jest tu też cała masa nawiązań do starej trylogii. Mamy znajome motywy muzyczne, jak i odniesienia do konkretnych scen. Fani to wyłapią, przeciętny widz przejdzie obok tego obojętnie. Miło ze strony twórców, jednak wolałbym by nowe filmy stały bardziej na swoich nogach niż bazowały na nostalgii, bo takie zabiegi zawężają grupę zadowolonych odbiorców.

Mam świadomość, że “Han Solo: Gwiezdne wojny – historie” ma masę problemów i nie jest wybitnym filmem.

Jednak mi to nie przeszkadzało. Siedziałem, chrupiąc popcorn i nie mogłem oderwać wzroku. Wiadomo, że wolałbym żeby były to produkcje bez wad, ale Star Wars zajmuje w moim serduszku specjalne miejsce i bawiłem się świetnie. Jak pokazują wyniki na Rotten Tommetos, nie jestem osamotniony w takim podejściu.

Deadpool 2 Rotten Tomatoes, zarówno od krytyków jak i od fanów. Kasa za weekend otwarcia się zgadza. Można by odtrąbić pełen sukces. Ale czy rzeczywiście jest tak kolorowo z naszym smutnym klaunem ?

Pierwszy Deadpool cieszył się ogromnym powodzeniem, choć był potraktowany przez studio po macoszemu. Niewielki budżet, totalnie zielony reżyser i mało znana obsada. Mimo tego bezpiecznego podejścia, film zarobił prawie 0.8 miliarda dolarów i wiadomo było, że druga część będzie już zrobiona z rozmachem. 

Produkcja pochłonęła prawie dwa razy więcej pieniędzy. W obsadzie pojawiło się kilka znajomych twarzy, a za kamerą usiadł David Leitch znany z John’a Wick’a i Atomic Blonde. Jest to reżyser gwarantujący zdecydowanie wyższy poziom scen akcji. Do tego jego dbłość o szczegóły i klimat sprawia, że kupujemy stworzony przez niego świat, choćby był mocno odrealniony. Pod względem technicznym druga część to znacznie wyższa półka.

Zdecydowanie lepiej działa też antagonista. Cable ma świetnie przedstawione i zrozumiałe motywacje, co sprawia że jest postacią dużo bardziej wielowymiarową, niż zły do szpiku kości Ajaks z “jedynki”. Jego powaga świetnie rezonuje ze specyficznym poczuciem humoru Deadpool ‘a. Ich wspólny czas ekranowy, to zdecydowanie najlepsze momenty filmu. Mam nadzieję, że jeszcze go zobaczymy.

deadpool deadpool 2 marvel

Źródło; www.eska.pl

Czy Deadpool 2 jest warty obejżenia?

Humor, przełamywanie 4 ściany, czy popkulturowe nawiązania działają w identyczny sposób, często niestety popadając w schematy i na tym polu oczekiwałem zdecydowanie więcej. Jednak największy zarzut to nawałnica nic nie znaczących postaci, które albo szybko umierają, albo nie mają nic do roboty i tylko snują się za bohaterami bardziej przeszkadzając niż coś wnosząc.

Deadpool 2 to film zdecydowanie lepszy, jednak obdarty z elementu zaskoczenia, jaki miała pierwsza część, nie robi już takiego wrażenia. Wybrać się do kina oczywiście polecam, nudzić się nie będziecie na pewno. Nie czekajcie na scenę po napisach bo jej nie ma. Jest tylko kilka, tuż po zakończeniu i są prześmieszne.

Niestety nie miałem jeszcze okazji zobaczyć, tego niewątpliwie wybitnego dzieła kinematografii. Będzie więc to artykuł bardziej o pewnym zjawisku, towarzyszącym tego typu produkcjom, niż o samym filmie. Spór o Kobiety Mafii wybrzmiewa w internecie z ogromną siłą, myślę że warto się wypowiedzieć.

Moje zdanie na temat takiego kina jest niezmienne od dawna. Nie uważam tego za filmy, tylko zbiór skeczy i gagów, coś na kształt wysoko budżetowego kabaretu. Po latach przestały mnie śmieszyć żarty i zabiegi stosowane przy okazji tworzenia tych “komedii”. Jeśli dorzucimy do tego próby poruszania ważnych kwestii społecznych, albo stwierdzenia ,że są to filmy oparte na faktach to dostajemy coś co jest dla mnie totalnie niestrawne. Po reżyserze widzę , że Kobiety Mafii wpiszą się dokładnie w te schematy, więc odpuszczam wizytę w kinie.

Kobiety Mafii

http://www.gala.pl

Ale czy to źle, że takie filmy powstają? I do tego zapełniają sale? Wręcz przeciwnie. Im więcej producenci i właściciele kin zarobią na prostych, często wręcz głupkowatych produkcjach, tym więcej będą mogli stracić na tych ambitnych. Najprościej rzecz ujmując. Gdybym z kumplami nie chrupał popcornu na każdym blockbusterze zarabiającym po miliardzie. To nie ma opcji, żeby wyznawcy ambitnego kina mogli sobie podziwiać piękne widoczki i scenariusz w Blade Runnerze, który nie zarobił nic. Kobiety Mafii zarabiają krocie i nie mam z tym najmniejszego problemu. Nie chciałbym też nikogo obrazić!  Jeśli podobają Ci się filmy Patryka Vegi, to może odnalazłeś w nich coś czego ja nie dostrzegam.

Więc wszystkim internetowym krzykaczom i obrońcom jedynego właściwego kina proponuję zostawić klawiaturę i telefon w domu, po czym pędzić na “3 billboardy za Ebbing, Missouri” .

A po powrocie podziękować na fb tym 700 tys. ludzi, którzy poszli na Kobiety Mafii, bo dzięki nim możemy mieć przynajmniej ten jeden seans dziennie oscarowego kina w naszym mieście i zobaczyć prawdziwe dzieło sztuki. Tylko błagam nie chrupcie niczego na tym filmie, pozwólcie ludziom wczuć się w klimat.

Duża wiedza oraz prawdziwa mądrość to cechy istotnie pożądane przez wielu ludzi. Choć jest to zjawisko wprost rewelacyjne, to pragnę zwrócić Waszą uwagę, że i takie działanie może nieść ze sobą pewne ryzyko. Mam jednak nadzieję, że mądrość jest z Wami i nigdy nie zaprzestaniecie z jej korzystania.

Zdobywanie wiedzy i ciągłe poszerzanie znajomości otaczającego nas świata, to prawdziwy klucz do osiągnięcia sukcesu i uzyskania harmonii w życiu. Pozwala nam to zrozumieć zjawiska, dziejące się na naszych oczach, odpowiednio interpretować rozgrywające się wydarzenia oraz posiadać właściwe nastawienie do otaczającego świata. Wiedzę nabywamy poprzez czytanie, oglądanie, słuchanie i doświadczanie. Bez większego znaczenia pozostaje fakt, w jaki sposób to robimy. Najważniejsze jest pragnienie nieustannego i niepohamowanego rozwoju oraz podążania za nim. Wiedza to klucz do szczęśliwego i spełnionego życia…

Ale czy na pewno?

Choć punkt widzenia, który za moment ukażę, jest być może trochę przekoloryzowany, a jego sens delikatnie odbiega od racjonalnych zjawisk, to jednak ma on w sobie pewną dozę prawdy. Nie powinno się więc odbierać mu znaczenia. Z drugiej jednak strony, przestrzegam wszelkich entuzjastów takiego poglądu, aby z niego nie korzystali. Pomimo jego interesującej natury, nie jest on godny naśladowania.

Wiedza to przekleństwo?

Nie chodzi mi tu wcale o pozyskanie informacji od nieczułego lekarza o naszej śmiertelnej chorobie i kilku tygodniach pozostałego życia. Również wiedza dotycząca zdrady naszej ukochanej osoby, kradzieży lub czegokolwiek negatywnego, faktycznie może być przekleństwem, ale skupia się ona na dość przyziemnych problemach. Poprzez zastosowanie słowa „wiedza” mam na myśli posiadanie pewnej mądrości w danej dziedzinie życia lub nauki.

Wydawać by się mogło, że im więcej wiemy, tym bardziej szczęśliwsi powinniśmy być. Przecież nieustannie przesuwamy granice poznania i zdobywamy kolejne poziomy wtajemniczenia, niedostępne dla większości ludzi. Niestety, bardzo często wygląda to zgoła inaczej. Trzeba uświadomić sobie, że niemożliwe jest zdobycie „całej wiedzy” w danej dziedzinie. Nigdy nie możemy znać, wiedzieć i umieć wszystkiego. Dlatego dla osób poznających dany dział i zagłębiających się w niego coraz bardziej, ta świadomość może okazać się bardzo frustrująca.

„Im dalej w las, tym więcej drzew”.

wiedza to przekleństwo

Można powiedzieć, że im lepiej poznajemy dane zjawisko, tym mocniej doświadczamy jego rozległości i niemożliwości zrozumienia go w całości.

W zupełnym przeciwieństwie do przytoczonego przykładu, stoją osoby dopiero rozpoczynające zgłębianie danego tematu. Sugerując się zjawiskiem badanym przez dwójkę psychologów ze Stanów Zjednoczonych – Justina Krugera i Davida Dunninga, zwanym efektem Krugera-Dunninga – można rzec, iż osoby posiadające mniejszą wiedzę, ze względu na mniejszą znajomość tematu, łatwiej potrafią przeszacować swoje zdolności. Właśnie tę samą zasadę głosi wspomniana zależność:

„[…] osoby niewykwalifikowane w jakiejś dziedzinie życia mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności w tej dziedzinie, podczas gdy osoby wysoko wykwalifikowane mają tendencję do zaniżania oceny swoich umiejętności.”

Z tego więc powodu, większa wiedza może okazać się w pewnym stopniu przekleństwem, wynikającym ze świadomości ogromu informacji dotąd niepoznanych i frustracji, jaka temu towarzyszy. Natomiast mądrość w mniejszej dawce, może oznaczać zupełnie niepoprawną pewność siebie, ale także poczucie satysfakcji i radości.

Więcej informacji to więcej niepotrzebnych myśli.

Zwróćmy uwagę, że im więcej wiemy, tym więcej analizujemy. Abstrahuje od konkretnej dziedziny nauki. Odnieśmy to do każdej życiowej sytuacji. Wyobraź sobie, że idziesz na rozmowę kwalifikacyjną. Wiesz tylko, że przeprowadzi ją z Tobą mężczyzna w średnim wieku. Prawdopodobnie delikatnie stresujesz się, ale powtarzasz sobie, że „co ma być, to będzie”. Nie zadręczasz się niepotrzebnymi myślami, bo tak naprawdę nie mają one na czym się skupić.

Teraz przedstawmy drugą sytuację. Od bliskiej przyjaciółki pracującej w firmie, do której na stanowisko aplikujesz, wiesz doskonale, że Twój rozmówca to 42-letni rozwodnik, nie lubiący, gdy mu się przerywa, ceniący sobie elegancki ubiór i nienaganną umiejętność komunikacji. Nagle Twoje postrzeganie czekającej Cię rozmowy, zmienia się o 180 stopni. Zaczynasz myśleć, analizować i rozpatrywać każdy możliwy scenariusz tego wydarzenia. Pół dnia wybierasz odpowiedni strój, a drugi pół stoisz przed lustrem i ćwiczysz odpowiednie  wysławianie się. Z nadejściem nocy nie potrafisz nawet zmrużyć oka, a rano bardziej przypominasz upiora z Twoich nocnych koszmarów, aniżeli dwudziestoparoletnią, piękną kobietę. Nadmiar wiedzy a w konsekwencji zamartwianie się, w przeciągu doby doszczętnie Cię wyniszczyło.

Mądrość oznacza inność.

Większa wiedza niesie za sobą również większą mądrość. Oznacza to zazwyczaj większy bagaż doświadczeń, lepszą świadomość otaczających rzeczy oraz procesów dziejących się dookoła nas. To także może być naszym przekleństwem. Mało kto z otaczających nas ludzi czyta książki i zgłębia mechanizmy rządzące nami, i światem. Zazwyczaj nikt nie zadaje sobie trudu do kreowania własnych, logicznych i mądrych wniosków. Większość podąża za szarą masą podobnych im ludzi, tworząc jeszcze liczniejszą większość.

mądrość

Prawdopodobnie osoby posiadające większą wiedzę są inne. Często zupełnie niewłaściwie nazywa się je kujonami, dziwakami czy odludkami. Problem nie tkwi w nich samych, tylko w odmiennym – nierzadko poprawnym i właściwym – zrozumieniu świata i umiejętności wytyczania własnej ścieżki rozwoju. Nie twierdzę, że większa wiedza oznacza większą inteligencję, ale ta korelacja jest często spotykana. Osoby czytające, uczące się i chcące poznawać świat są zazwyczaj tymi, które trudno jest zrozumieć. Działa to również w drugą stronę. One także nie potrafią zrozumieć otaczających ich ludzi. Zdobyta mądrość oraz wiedza tworzy barierę poznania, dzieląc ich od pozostałych ludzi. Bez znaczenia pozostaje wiek czy „doświadczenie życiowe”. Chodzi o sam fakt całkowitej odmienności w postrzeganiu świata i zjawisk w nim zachodzących.

Osoby reprezentujące sobą większy poziom wiedzy, bardzo często nie są słuchane. Pomimo swojej nieprzeciętnej mądrości, mało kto potrafi oddać im swoje myśli oraz swój czas. Ciężko jest im wyperswadować cokolwiek u kogokolwiek, bo przecież „większość” ma już swoje utarte schematy myślowe. Posługując się efektem Krugera-Dunninga, to ci którzy wiedzą niewiele, uważają się za prawdziwych ekspertów, dlaczego Ci prawdziwi znawcy, nie mogą im niczego uświadomić. Ciągłe niezrozumienie i świadomość zjawisk niedostrzegalnych przez „zwykłych śmiertelników”, jest często przyczyną frustracji oraz postrzegania swojej wiedzy w kategoriach przekleństw. Ci, którzy powinni być słuchani i rozumiani, a tym samym szczęśliwi, są zazwyczaj tymi najsamotniejszymi, zdanymi tylko na siebie i wieczną obserwację głupców, robiących z siebie mędrców.

Powrót do dzieciństwa…

Nie mogłem pozbawić się przyjemności zamieszczenia i tego argumentu w tym tekście. Wybaczcie, bo jest on kuriozalny, ale musicie przyznać, że ma w sobie „to coś”. Cząstkę naszego cudownego i bezproblemowego dzieciństwa, które notabene charakteryzowało się niskim poziomem wiedzy, ale jakże wysokim poziomem szczęścia.

Święty Mikołaj, Zajączek Wielkanocny, Wróżka Zębuszka, Jednorożce, Krasnale, wiara w latanie i umiejętność rozmawiania ze zwierzętami. To wszystko zabrała nam wiedza. Gdy byliśmy dziećmi, wierzyliśmy we wszystkie wymienione rzeczy, okraszone cudownym, dziecięcym oczekiwaniem na ujrzenie któregokolwiek z nich. Gdy się to nie udawało, snuliśmy przepiękne wizje, w których to jasno mogliśmy ujrzeć ich urzeczywistnienie.  Czekaliśmy z utęsknieniem na święta nie dlatego, że spodziewaliśmy się prezentów, ale dlatego, że jak to sobie powtarzaliśmy – „Tym razem zobaczę świętego Mikołaja!”. To było kwintesencją naszego dzieciństwa, jego nierozłączną, przyjemną częścią.

Z biegiem lat zaczęliśmy nabywać wiedzę – od kolegów, rodziców, nauczycieli, książek. Nagle nasza piękna bańka wspaniałości i niewiedzy, zaczęła powoli pękać. Najpierw zniknął Mikołaj, potem Zajączek, następnie Wróżka, a na końcu okazało się, że człowiek nie może wzbić się w niebo, niczym ptak. Ze szkolnych lekcji, dowiadujemy się, że ten który próbował – zginął, wpadając do Morza Ikaryjskiego, nazwanego na jego cześć. Akceptacja niektórych z nich przychodziła nam łatwiej a innych trudniej, jednak zawsze musieliśmy się z tym pogodzić. W mniej lub bardziej pokojowy sposób. To, w co wierzyliśmy, zostało brutalnie zweryfikowane przez nie znoszącą sprzeciwu wiedzę. Bezpardonowo wtargnęła w nasze życie i zamieniła sielankową rzeczywistość w niebajkowy, dorosły świat.

Eksperyment.

Weźcie czystą kartkę papieru i namalujcie słońce. Nic więcej. Myślicie, że oszalałem? Nie. Przynajmniej nie do końca. Przyjrzyjcie się swojemu rysunkowi. Co widzicie? Zwykły okrąg, imitujący gwiazdę dającą nam ciepło i światło każdego dnia, prawda? To teraz przypomnijcie sobie, jak rysowaliście je w czasach, kiedy byliście dziećmi. Zazwyczaj okraszaliście je pięknymi oczami oraz szerokim uśmiechem, zgadza się? Wyobrażaliście sobie, że słońce to miłe stworzenie, które spogląda na nas każdego dnia i mówi nam: „Dzień dobry!”, prawda? Gdzie więc zniknęła w nas ta dziecięca radość cieszenia się i postrzeganie świata nie tylko oczami, ale także sercem? Zniknęło wraz z nadejściem wiedzy? Czy aby na pewno? A może to My sami jesteśmy za to odpowiedzialni poprzez niewłaściwe kreowanie rzeczywistości?

Wiedza nie jest przekleństwem.

Pragnę to uświadomić każdemu, kto niewłaściwie zrozumiał ten tekst. Na świecie nie może być zbyt dużo, poprawnie mądrych ludzi, a ewentualnie zbyt mało tych, którzy mogą ich zrozumieć. Mądrość jest kluczem do szczęśliwego i przede wszystkim świadomego życia. To funkcja poznawcza otaczającego nas świata. Niewiedza daje nam tylko imitację szczęścia. Złudne wyobrażenie, że poruszamy się w środowisku, które bardzo dobrze znamy. W rzeczywistości nie jesteśmy w stanie odpowiednio zrozumieć nawet własnej osoby, o innych ludziach i rzeczach nie wspominając.

wiedza

Brak odpowiedniego zrozumienia i posiadania ugruntowanej wiedzy, może dać nam chwilowe szczęście. Zanik poczucia frustracji w danej chwili. Jednak nigdy nie zapewni nam długotrwałego szczęścia, odczuwanego przez całe życie. Można to porównać do życia w mydlanej bańce z dzieciństwa. Dopóki wszystko wykonywali za nas rodzice lub dziadkowie, to cały świat wydawał nam się bezpieczną przystanią, pozbawioną zła i nienawiści. Dopiero kiedy to sami musieliśmy decydować o swoich wyborach i podejmować trudne decyzje, okazało się, że życie nie jest lekkie i bardziej przypomina brudną grę, aniżeli sielski spacerek.

Droga do zrozumienia życia.

Gdyby życie przypominało dzieciństwo moglibyśmy rzecz, że niewiedza jest zbawieniem. Jednak życie wymaga od nas mądrości. Umiejętności poznania i świadomości zrozumienia mechanizmów. Wymigiwanie się od odpowiedzialności zdobycia tych cech jest zachowaniem idiotycznym i nielogicznym. Tylko głupcy mogą uważać, że są szczęśliwi, jeśli doskonale zdają sobie sprawę, że uczucie to nie bierze się z nich samych, ale z braku wiedzy i zakłamywania własnej rzeczywistości.

Will Smith w jednym ze swoich przemówień powiedział:

„[…] nie istnieje problem, który możesz mieć, a którego już ktoś wcześniej nie rozwiązał i nie napisał o tym książki”.

Wiedza to klucz poznania. To powinien być cel naszego życia. Zgłębiania jego tajemnic i możliwość poznawania go takim, jakim jest w rzeczywistości, a nie tylko w naszej urojonej wyobraźni. To pozwoli nam zapewnić sobie życiowy ład, możliwość osiągnięcia sukcesu i umiejętność rozwiązywania czekających na nas problemów. Wiedza nie jest przekleństwem. To szansa dana nam od życia. To ogromna mądrość. To zbawienie, które mamy na wyciągnięcie ręki i o które sami możemy zawalczyć już dziś. Wystarczy chcieć.

Wyciągnijmy więc po nią swą dłoń i trzymajmy się jej tak długo, jak tylko zdołamy.  

#kolejne artykuły