Perełki 2019 (filmy, seriale, gry, muzyka) | worldmaster.pl
#

Zamiast spóźnionego podsumowania popkulturowego 2019: lista albumów muzycznych, filmów, seriali i gier, które NIE pojawiły się wcześniej na Bez/Schematu. A które zachwycają nadal w 2020 roku. 😉

Bartosz Filip Malinowski

Jestem strategiem, analitykiem, konsultantem i kreatywnym. Założyłem agencję doradczą WeTheCrowd, gdzie doradzam markom z sektorów kreatywnych. Staram się także zachęcać projektantów i twórców do myślenia niekonwencjonalnego na vlogu Bez/Schematu. Jeśli chcesz ze mną współpracować, napisz: bfm@wethecrowd.pl

Tabliczka Ouija, to jedna z ciekawszych mechanicznie zabawek/gier w historii. Dlaczego? No, a znacie inną zabawę towarzyską, której podstawą działania są ruchy ideomotoryczne?
Czekaj… Jakie ruchy?

Poniższy tekst bezpośrednio odnosi się do mojego materiału z YT na temat historii tabliczki Ouija. Jej początki nierozerwalnie wiążą się z popularnością spirytualizmu, czyli ruchu ludzi-mediów parających się kontaktami z zaświatami i wszystkim, co paranormalne. Zobaczcie najpierw mój materiał:

Historia seansów

Okazuje się, że w czasach XIX wieku nie tylko Ouija poruszała się w magiczny sposób. Dotykając wspólnie stołu podczas seansu można było poczuć i zobaczyć podskakując stół. Lalka dotykana przez uczestników zgromadzenia przywołujących duchu zaczynała się poruszać. Gitara zaczynała sama grać. Szmatka sama powiewać na wietrze w pokoju z zamkniętymi oknami. Działy się różne rzeczy, ale tak naprawdę one wszystkie poza otoczką nie miały nic wspólnego z siłami magicznymi. Operowały na fenomenie zwanym ruchami ideomotorycznymi.

Ruchy ideomotoryczne

Ruchy ideomotoryczne to niekontrolowane i nieświadome zachowanie naszego ciała pod wpływem różnorakich myśli, emocji i obserwacji rzeczywistości. Ciężko to sobie wyobrazić? Pomyślcie zatem o filmie-wyciskaczu łez. Często właśnie emocje na ekranie są tak silne, że płaczemy pod ich wpływem i ciężko nam to kontrolować. No dobra, ale płaczu jesteśmy świadomi, tak? Owszem, ale już na przykład taniec nie jest aż tak świadomy, a często, zwłaszcza na dobrej imprezie, możemy porwać się rytmowi i jak mawiają słowa piosenki „tańczyć z diabłem” nie wiedząc tak naprawdę jakie ruchy wykonujemy.

Duchy?

Podobny efekt wykorzystywały media parapsychiczne w niemal wszystkich sztuczkach przywoływania duchów. Całość polegała na tym, by odpowiednio zasugerować i zbudować mistyczny klimat kontaktu z zaświatami i… ludzie chcieli w to wierzyć. A gdy chcieli, zaczynali mimowolnie poruszać stołem, dmuchać na szmatkę, czy grać na gitarze. Oczywiście zarzekając się, że to nie oni ruszają.
Podobnie jest w przypadku tabliczki Ouija. Mimowolnie poruszany przez graczy wskaźnik był interpretowany jak interwencja duchów podczas gdy naprawdę to sami ludzie nim poruszali.

Ale chwileczkę. Jeśli tak by było, odpowiedzi często nie miałyby sensu prawda? A przynajmniej nie bazowałyby na wiedzy niedostępnej uczestnikom seansu. A przecież często tak się zdarzało! Nawet w moim filmie mówię o tym, że tabliczka sama siebie nazwała Ouiją, a patentujący odgadli za jej pomocą nazwisko urzędnika, który udzielał im patentu. Jak to sie mogło stać?!

Nie dajmy się zwieść pozorom. Często odpowiedzi uzyskiwane przez Ouiję powodowane są przez półświadome kierowanie wskaźnikiem. W przypadku nazywania tabliczki, medium która się nią posługiwała miała w pokoju portret i podpis jednej z aktywistek angielskich na rzecz kobiet – Maria Louise Ramé, której pseuonim to… Ouida! Historycy twierdzą, że najprawdopodobniej w wyciemnionym pomieszczeniu medium mogła nie dostrzec i przekręcić podpis pod portretem.

Czar prysł

No dobrze, a co z przypadkiem odgadnięcia nazwiska urzędnika patentowego? Podczas tego spotkania, było ono tak zaaranżowane, by ten nie podał swoich danych, a jednak tabliczka odkryła jego prawdziwe nazwisko!
Cóż, magia pryska, gdy spojrzymy kto uczestniczył w tym spotkaniu. Pani Helen Peters, której producenci tabliczki używali jako medium była tylko częścią zespołu prezentujacego. Poza nią byli tam jeszcze Charles Kennard – pomysłodawca przedsięwzięcia, a także Elijah Bond – miejscowy prawnik z Baltimore. Prawnik, który z nazwiska znał większość kluczowych urzędników w mieście. I choć nikt tego nie przyzna wprost, mój strzał jest taki, że to jego „tajemna wiedza” poruszała wskaźnikiem tabliczki robiąc wrażenie na urzędniku.

Także nie, tabliczka Ouija nie jest sama w sobie magiczna. Może być, ale to my nadajemy jej te właściwości poprzez uwierzenie w sytuację i magiczny kontekst. Poza wszystkim jednak nadal kryje się po prostu efekt psychologiczny.

„Anioły i Demony” ścierają się ze sobą w zażartej walce, w najnowszej i bezsprzecznie innowacyjnej płycie Mateusza Grzesiaka, który po raz kolei udowadnia, że jest pionierem w swojej branży.

(Cudo)Twórcy.

Po jednej stronie Mateusz Grzesiak – człowiek instytucja. Przedsiębiorca, trener, konsultant. Magister prawa i psychologii oraz doktor nauk ekonomicznych w dyscyplinie nauki o zarządzaniu. Najbardziej rozpoznawalna osoba w branży. Z jednej strony negowany, z drugiej podziwiany i kochany. Otwiera nie tylko oczy, ale także umysły i serca. Dociera do tysięcy odbiorców i trafia w ich najczulsze punkty.

Mateusz Grzesiak

Źródło: Polskie Radio

Z drugiej strony Marcin „Pawbeats” Pawłowski –  producent muzyczny, kompozytor, multiinstrumentalista, aranżer.  Jego umiejętności oraz niezwykły talent stawiają go w czołówce branży muzycznej. Współpracował już z takimi twórcami jak: Justyna Steczkowska,  Natalia Nykiel, Kuba „Quebonafide” Grabowski, Piotr „KęKę” Siara, czy Kamil „Zeus” Rutkowski.

pawbeats

Źródło: Interia Muzyka

Teraz postanowił stworzyć duet wraz z Mateuszem Grzesiakiem.

W efekcie świat muzyki zaczyna pulsować jednym rytmem wraz ze światem nauki. Dwa niezależne pola, zaczynają się łączyć i przenikać. Słowa łączą się z nutami. Melodia ze zdaniami. Przestrzeń staje się naelektryzowana od niebywałego spotkania dwóch odmiennych sobie sfer…

Chcesz wiedzieć, co z tego wyniknie?

Czym są „Anioły i Demony”?

„Anioły i Demony” to płyta, która zawiera zbiór nagrań, będących nietuzinkowym połączeniem sztuki oraz nauki. Wszystko zostaje obudowane doskonałą narracją, przypominającą słuchanie interesujących opowiadań opartych na wieloletnim doświadczeniu.

Pawbeats i Mateusz Grzesiak stworzyli dzieło ponadczasowe o wielkiej wartości. „Anioły i Demony” to nagrania, które uświadamiają, uczą i skłaniają do głębokich przemyśleń. Nie nakazują, ale pokazują możliwe drogi. Wskazują, jak podejmować właściwe wybory i na co należy zwracać uwagę, aby zamiast w sidłach Demonów, wylądować w ramionach Aniołów…

Nie ma nic za darmo.

Mateusz Grzesiak wie, jak przykuć uwagę odbiorcy nie tylko treścią, ale również formą. Okładka płyty jest unikalna i skłaniająca do myślenia. Odbiorca zadaje sobie pytanie: „O co konkretnie chodzi?” i musi pogłówkować, co zapewne było zamysłem autora. Dużą zaletą jest, że słuchacz nie dostaje niczego wprost i do pewnych rzeczy musi dojść sam. Teza ta nie dotyczy tylko wyglądu okładki, ale także całego dzieła.

 

Anioły i Demony

Niebanalne połączenia.

Płyta zawiera zbiór dwunastu utworów. Każde z nich zostało opatrzone bardzo wymownymi tytułami. Przeciwstawiono w nich bowiem dwie ścierające się ze sobą siły – Anioły i Demony. W każdym nagraniu słuchacz będzie miał okazje na własnej skórze przekonać się o walce, która się rozgrywa w naszym wnętrzu. Odwaga wystąpi ze Strachem. Wstyd z niezachwianą Akceptacją siebie. Bierność z Działaniem, prowadzącym do „profesury z rezultatów” – jak zostało to ujęte przez narratora, którym jest sam Mateusz Grzesiak.

Lista wszystkich zestawień jest nieszablonowa i bardzo pouczająca. Zestawienie Ucieczki i Wiary, czy Przeciętności z Kreacją wymaga niebagatelnego zasobu wiedzy, wielkiej idei i niewątpliwie szczypty artystycznego kunsztu.  Tak skonstruowane tytuły już od samego początku nastawiają słuchacza na to, co może się rozegrać w jego uszach.

Może…  Na wszystko nie da się być przygotowanym…

Pawbeats w natarciu.

„Otwarcie” i „Zamknięcie” to prawdziwy majstersztyk.

Pierwsze i ostatnie nagranie nie ma słów, ale za to jakże silny przekaz! Zamykając oczy i wsłuchując się całym sobą w płynącą melodię, którą podarował nam Pawbeats, przed oczami stają najróżniejsze obrazy. Wspomnienia, problemy, rozterki, teraźniejszość, przyszłość… „Otwarcie” jest najodpowiedniejszą chwilą, aby zajrzeć w głąb siebie i być gotowym na to, co nadejdzie w kolejnych nagraniach. „Zamknięcie” natomiast to czas, który należy poświęcić na spokojne i stopniowe wychodzenie z transu, w który bez trudu można wpaść, słuchając wyrazistego głosu Mateusza Grzesiaka.

Zdecydowanie warto przekonać się na własnej skórze, co zostanie wewnątrz nas, a co odpłynie daleko, niesione łagodnym, ale zdradliwym życiowym wiatrem…

Mateusz Grzesiak przy mikrofonie!

W dziesięciu pozostałych nagraniach jest o wiele mniej miejsca na snucie szerokich, nieskrępowanych wizji, ale za to o wiele więcej przestrzeni do wyciągania wniosków odnośnie poczynionych refleksji. Głosu użycza Mateusz Grzesiak i robi to w doskonały sposób! Intonacja, głębokość, tempo mówienia, pewien rodzaj artyzmu – wszystko sprzyja zwiększaniu wartości płynących z przekazu. Chwilami można zapomnieć, że ma się styczność z Doktorem, a nie zawodowym Lektorem.

Wchodzenie w szczegóły każdego nagrania zabrałoby niewątpliwie przyjemność oraz lekcję, z którą każdy słuchacz musi zmierzyć się indywidualnie. Trudno się jednak powstrzymać, aby nie zacytować, chociaż paru słów, które wprost do Waszego ucha – przy wtórze cudownej melodii skomponowanej przez Pawbeats – wypowie Mateusz Grzesiak:

„W życiu wygrywają nie Ci, którzy udają, że się nie boją, ale Ci, którzy się nie poddają”.

I kolejne:

„Nie zatrzymasz deszczu, ale możesz w nim zatańczyć”.

Prawda, że trafne?

W każdym nagraniu można znaleźć ich całe dziesiątki. Największą ich wartością jest, że nie są rzucone słuchaczowi w twarz od niechcenia. Każde słowo ma tutaj swoje znaczenie, czas i miejsce. Mateusz Grzesiak nie raczy słuchacza motywacyjnymi tekstami, ale opowiada mu HISTORIE, dzięki którym prezentuje drzemiące w nas Anioły i Demony. Niewątpliwie właśnie ten czynnik powoduje, że płyta jest taka wyjątkowa. Wnikliwy słuchacz bez trudu dotrze do sedna poruszanego problemu. Mateusz Grzesiak najpierw rekonstruuje nasze przekonania, a potem pokazuje nam nowe możliwości zbudowania czegoś wielkiego z poszczególnych, małych cząstek. Jak zostało już wspomniane, można odnieść wrażenie, że słuchamy fragmentów interesującej i pouczającej powieści.

Cóż…

A okazuje się, że tak wygląda nasze życie.

życiowe rozterki

Muzyczna harmonia.

Zwracając uwagę  na poszczególne elementy, nie sposób nie wspomnieć o muzyce, która ma ogromne znaczenie we wszystkich nagraniach. Należy w tym miejscu schylić czoła przed niezwykle utalentowanym Marcinem „Pawbeats” Pawłowskim, który – co wyraźnie słychać – włożył w to dzieło wiele swojego serca. Duet Grzesiak – Pawłowski idealnie się komponują. Treść przenika delikatną muzyczną sferę, a melodia nadaje rytm słowom. W każdej sekundzie czuć, że istnieje tam niepohamowana harmonia, a  „Anioły i Demony” prezentują cząstkę każdego z autorów.

Istnieje fragment, w którym można było odnieść wrażenie, że melodia walczy ze słowami, ale może taki był właśnie zamysł twórców? Aby kreatywnie ukazać dwie, ścierające się ze sobą siły i celowo wprowadzić mały zatarg w panujący ład?

Trzeba również podkreślić, że w każdym nagraniu ścieżka dźwiękowa jest inna. Raz przypomina delikatny powiew wiatru na zielonej łące przy promieniach wiosennego słońca, a drugi przywołuje na myśl pędzący w stronę Ziemi meteoryt, którego powstrzymanie może okazać się nie lada sztuką. Muzyka jest tutaj wszystkim: tłem, treścią, głównym bohaterem, przekazem… Stanowi fundament, bez którego słowa byłyby wyłącznie hasłami.

Melodia nie wywołuje stanów emocjonalnych u słuchacza. Ona z nimi współgra.

Różnorodność i bogactwo wyboru.

Mateusz Grzesiak stworzył nie tylko coś wyjątkowo oryginalnego, ale również niezwykle różnorodnego. W nagraniach nie ograniczył się wyłącznie do jednej formy prezentacji „Aniołów i Demonów”. Dzięki temu słuchacz ma wrażenie, że każde nagranie to nowy rozdział zapisany na karcie jego własnego życia. Ma możliwość przeżywania, a nie wyłącznie słuchania.

Mateusz Grzesiak

W ten więc sposób „Anioły i Demony” oferują nam, chociażby dwa, niesamowicie pouczające i przepiękne dialogi.

Swój gościnny udział mają w nich: Zbigniew Zamachowski oraz Danuta Stenka. Oboje swoim kunsztem i profesjonalizmem przyprawiają o ciarki na całym ciele. Jednak Mateusz Grzesiak na tym nie poprzestaje. Każde kolejne nagranie zawiera w sobie coś nowego, co warto sprawdzić osobiście.

Mogłoby się wydawać, że słowo jest tylko słowem, ale ta płyta pokazuje, że forma przekazu jest równie ważna, co sama treść. Inaczej brzmi „Kocham Cię” rzucone do żony przez męża wpatrzonego w ekran telefonu, a inaczej to samo stwierdzenie z bukietem róż w dłoniach i oczami utkwionymi w zwierciadle duszy swojej ukochanej, prawda?

Dokładnie to drugie „Kocham Cię” mówi Mateusz Grzesiak i Pawbeats swoim słuchaczom.

„Anioły i Demony” nie są płytą. Są życiem.

Zapewne będzie pewna grupa osób, która „Anioły i Demony” zaszufladkuje w kategoriach „taniego coachingu”. Ogromna szkoda. Jakkolwiek to oczywiste, że płyta nie spodoba się każdemu, tak ciężko jest zrozumieć niepodjęcia próby jej przyswojenia.

„Anioły i Demony” nie są bez skazy, bo coś takiego po prostu nie istnieje. Czepliwi będą piać swoje wulgarne hymny, byleby tylko zabrać głos. Zazdrośni wypomną, że tak niespotykane dzieło nie może zaistnieć. Małostkowi znajdą coś, czego zapewne nawet nie ma. Dokładnie w ten sam sposób wygląda nasze życie!

krajobraz

Mateusz Grzesiak stworzył więc coś, co idealnie odzwierciedla naszą codzienność na każdym, możliwym poziomie.

Coaching zyskuje ostatnimi czasy negatywny wydźwięk – często całkiem zasłużenie, ale należy odróżnić motywacyjne hasła „pana Kowalskiego” od cennej wiedzy osoby z doświadczeniem, tytułami i wiedzą! Nie można szufladkować „motywatorów” wraz z Mateuszem Grzesiakiem, który wykracza daleko poza sferę motywacji opiewającej komunikatem: „Będzie dobrze”. Trzeba myśleć i odróżniać to, co jest faktycznie istotne i dane prosto z serca, od zwykłego „kopiuj-wklej” i czystej chęci manipulacji dla zysku.

„Anioły i Demony” to dwa głosy. Jeden to ten, który zachęca, motywuje, wskazuje drogę i klepie pokrzepiająco po plecach. Drugi natomiast nie daje, ale zabiera – energię, czas, ochotę, siły oraz życie…

Którego zaczniesz słuchać?


Zapowiedź płyty można znaleźć na kanale YouTube Mateusza Grzesiaka. W TYM miejscu. Zapraszam!

Andrzej Grabowski LIVE na TheMuBa.com Już 3 marca 2019 o godz. 17:00 na platformie TheMuBa.com kolejna transmisja na żywo! Tym razem będzie to poruszająca „Spowiedź chuligana” Andrzeja Grabowskiego. Osobisty monodram w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego transmitowany będzie prosto z Teatru Polonia w Warszawie.

Już 3 marca 2019 o godz. 17:00 na platformie TheMuBa.com
kolejna transmisja na żywo!

Tym razem będzie to poruszająca „Spowiedź chuligana” Andrzeja Grabowskiego.
Osobisty monodram w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego
transmitowany będzie prosto z Teatru Polonia w Warszawie.

Przedstawienie złożone z wierszy Sergiusza Jesienina, jednego z największych dwudziestowiecznych poetów, którego barwna i tragiczna biografia rosyjskiego „poety przeklętego” jest wyraźnie widoczna w jego twórczości.

Wiersze układają się w historię o dojrzewaniu, o nadchodzeniu mądrości i roztropności, wreszcie o wspomnieniach czasu minionego. Spektakl pomyślany w dwóch planach: filmowym, z młodym Andrzejem Grabowskim recytującym wczesne poematy Jesienina oraz współczesnym, w którym Andrzej Grabowski – po latach inny człowiek, inny aktor – interpretuje i śpiewa poezję Jesienina, wracając także do własnych wspomnień.

Andrzej Grabowski SPOWIEDŹ CHULIGANA, jako swój monodram, po raz pierwszy zaprezentował prawie ćwierć wieku temu (w 1992 r.). Nad obecną, zmienioną wersją scenariusza, a także inscenizacji pracował z Krzysztofem Jasińskim, który mówi, że „Andrzej Grabowski w spektaklu jawi się jako wrażliwy i mądry człowiek. Jako artysta dojrzał do tego, by spojrzeć wstecz, również by skonfrontować teraźniejsze życie z przeszłością i dawną twórczością”.

„Jeśli ktoś myśli, że ja to Ferdynand Kiepski albo Gebels z Pitbulla, to się grubo myli. Spowiedź chuligana to pierwsze przedstawienie, gdzie mówię coś od siebie” – zapewnia aktor. Tak więc, zapraszamy.

Spektakl powstał w koprodukcji z Teatrem Stu z Krakowa. E-bilet w cenie 29,90 PLN daje dostęp 72h, liczony od godz. 17:00 czasu polskiego w niedzielę 3.03.2019.

Bilety: https://www.themuba.com/#/

Kontakt dla mediów:
Marta Szadowiak
tel. 502 404 394
media@themuba.com

Zapraszam Cię na trzecią część opowiadania “To co nie istnieje”. Jest to jednocześnie ostatnia jego część zamykająca opowiadanie.
Czy zagadka się wyjaśni?

***

Wieczór przeszedł w noc.

Pomyślała, że nie ma sensu już nigdzie wychodzić.

Dziś i tak nic więcej się nie dowie.

Nie wie nawet, kogo miałaby zapytać?

Chyba najwięcej odpowiedzi powinna znać ona sama. To o nią przecież chodziło. Ale… Nie wiedziała nic, siedziała zamyślona, ale nic nie przychodziło jej do głowy.

Czuła jakby ktoś, wytarł gumką do ścierania wspomnienia z okresu jej dzieciństwa.

7 lat, powinna coś pamiętać. Powinna mieć wspomnienia.

Rozpoczęła wtedy szkołę.

Pamięta ten stary budynek. Identyczny jak inne szkoły podstawowe. Miała do niego 10 minut piechotą, przez zielone osiedle. Idąc, mijała dwa, trzy place zabaw. Były to czasy kiedy przy każdym bloku był jakiś plac zabaw. Lubiła tamtą drogę. Mijała też sklep spożywczy, gdzie czasami, po szkole w upalny dzień, kupowała lody, a w sklepie papierniczym pachnące długopisy, których tuszem zapełniała strony brudnopisów. Pamięta też zapach magla, unoszący się z wiatraka na roku budynku, gdy wracała tą samą drogą do domu.

Całe jej siedmioletnie wtedy życie, było skupione na tej jednej drodze.

Jej koleżanki mieszkały w blokach obok tej trasy. Wszyscy byli na wyciągnięcie ręki.

Wystarczyło zadzwonić domofonem do jednej czy drugiej i bawić się do wieczora na jednym z placów zabaw. Kopać piłkę, bawiąc się w kwadraty lub huśtać wspólnie na huśtawkach, śpiewając piosenki.

Jednak, dziewczynki ze zdjęcia nie było na jej trasie do szkoły.

Nigdy nie mieszkała w żadnym z bloków na znajomym osiedlu.

Nie pamięta, żeby razem biegały do sklepu, a potem na huśtawki. Nie pamięta, by razem siedziały w ławce, czy biegły po szkole do domu.

Gdyby chociaż znała imię. Ale nic nie pamiętała. Jakby to nie ona była na tym zdjęciu, a tylko ktoś próbował jej wmówić, że ta dziewczynka łudząco podoba do niej to rzeczywiście ona.

Tylko, że to była ona. Pamiętała te tenisówki. Pamiętała koszulkę w paski, która kojarzyła jej się z wakacjami nad morzem. Włosy wiązała w kucyk i biegła po śniadaniu do szkoły. Na zdjęciu nawet miała widoczne obtarcie na łokciu. Przewróciła się na rowerze i zdarła łokcie do krwi.

Nadal ma bliznę.

Postanowiła się położyć spać. Jutro jest niedziela. Miała dużo czasu na przemyślenia i ewentualne pytania.

Może jutro, wszytko okaże się inaczej? Może jutro wszytko będzie inne.

***

Jednak nowy dzień nie zmienił za wiele.

Obudziła się z zatartym wspomnieniem przeżywanego snu. Nie pamięta co w nim było. Pamięta jedynie siedmioletnią siebie. Siedem lat. Znów ten wiek.

Dlaczego to jest takie znaczące?

Postanowiła wstać z ciepłego łóżka i powoli zacząć dzień.

Wzięła szybki prysznic. Ubrała się w ulubiony czarny t-shirt z dużym dekoltem w szpic i miękkie, najwygodniejsze na świecie, czarne jeansy.

Pomyślała, że ma  ochotę na duże śniadanie. Włączyła radio. Zrobiła sobie francuskie tosty z owocami. I dużą czarną kawę.

Zdjęcie dalej leżało na stole.

Przyglądała mu się przez chwilę, kończąc kawę.

Myślała również o innych zdjęciach, które może mieć z czasu kiedy miała te siedem, osiem lat.

Miała ich chyba sporo, wszystkie powinny być u jej rodziców w domu.

Wzięła telefon do ręki i zadzwoniła do mamy

  • Cześć mamo, mogę do was wpaść?
  • Jasne córeczko, wszytko w porządku?
  • Tak, chciałabym tylko zobaczyć kilka zdjęć.
  • Nie ma problemu. Jestem w domu. Będę czekać.

Założyła wygodne tenisówki i skórzaną kurtkę. Do kieszeni wrzuciła portfel, telefon i klucze oraz zdjęcie i już zamykała mieszkanie. Nie czekała na windę. Zbiegła po schodach i wyszła z objęć bloku.

Na dworze było ciepło.Środek wiosny, zwiastował już bardzo ciepłe lato. Od mieszkania rodziców dzielił ją 20-25 minutowy spacer.

Szła przez zielone osiedle, zatopiona w swoich myślach. Niewiele osób mijała po drodze. Chyba większość ludzi, dziś postanowiła spędzić dzień w domu, a może wyjechać za miasto?

Po drodze mijała małą cukiernie. Wstąpiła by kupić trochę drożdżowych rogalików.

Z pachnącą torbą, dotarła do mieszkania rodziców.

Weszła po schodach i nacisnęła na klamkę, drzwi z nr 11. Były zamknięte.

Zaczęła cicho, jednostajnie pukać. Zza drzwi usłyszała „już idę, juz idę”.

Otworzyła jej mama. Ubrana była w przetarte dżinsy i luźna koszulę w paski. Na nogach miała klapki, a włosy związała w luźny kucyk.

  • Witaj córeczko, jak się masz?
  • Cześć mamo. Dobrze. Kupiłam rogaliki.
  • Świetnie, chcesz kawę?
  • Hm…Tak, poproszę.

Zdjęła tenisówki i kurtkę. Usiała na dużej wygodnej kanapie. W pokoju grało radio. Jakaś przedpołudniowa audycja.

Wyszła na balkon, z którego rozpościerał się widok na osiedla. Lubiła ten widok. Odetchnęła głęboko.

Usłyszała brzdęk szkła. Na stole pojawiła się kawa i pachnące rogaliki.

Usiadła na kanapie obok mamy.

Upiła łyk kawy i ugryzła rogalik.

Kawa jak zwykle była aromatyczna, a rogalik chrupki z pysznymi powidłami.

– Mamo, pamiętasz moje koleżanki z podstawówki?

– Na pewno nie wszystkie, miałaś dużo przyjaciół.

– Ale takich najbliższych, chyba nie.

– Miałaś kilka najbliższych przyjaciółek. Nie pamiętasz?

– Pamiętam właśnie. Ale…

– Tak?

– Znalazłam pewne zdjęcie. I nie wiem z kim na nim jestem.

– Jak to?

Wyjęła z kieszeni kurtki zdjęcie. Podała je mamie.

Gdy je zobaczyła, chwilę bacznie mu się przyglądała. Chyba trochę zbladła. Przestała się uśmiechać.

– Nic nie pamiętasz?

– Ale co mam pamiętać? Mam wrażenie jakby ktoś wyciął mi z głowy jakieś wspomnienie. Coś co było tylko moje. I było ważne.

– Tak myślałam, że kiedyś przyjdzie ten dzień. Miałam tylko nadzieje, że coś sobie przypomnisz.

– Nic nie rozumiem. Co miałabym sobie przypomnieć?

– Opowiem Ci wszytko. Minęło tyle lat.

Upiła łyk kawy i biorąc głęboki oddech zaczęła mówić.

– Na tym zdjęciu jesteś taka uśmiechnięta i szczęśliwa. Chyba tylko dzieci potrafią być tak beztroskie i szczęśliwe. Nie pamiętam, żebyś potem była aż tak radosna.

W milczeniu czekała na dalszą opowieść. Zaniepokojona wstępem.

– Dziewczynka ze zdjęcia to Zosia. Tak chyba tak miała na imię. Byłyście nierozłączne.

Jak wprowadziliśmy się do tego mieszkania, bardzo się ucieszyłaś, że pod blokiem jest duży plac zabaw. Kilka dni po przeprowadzce, poszłam tam razem z tobą. Siedziałam na ławce i czytałam, a ty bawiłaś się na huśtawkach.
Wtedy tego pierwszego dnia poznałaś na placu zabaw dziewczynkę. Zosię. Obie miałyście po 5 lat. Od tego momentu widywałyście się codziennie. Ganiałyście po placu zabaw. Bawiłyście się u nas albo u niej w domu. Mieszkała tutaj w bloku na przeciwko.
Gdy po wakacjach poszłaś do przedszkola, okazało się, że jesteście w jednej grupie.
Byłyście najszczęśliwsze na świecie z tego powodu. Wymyślałyście różne gry. Opowieści. Czasami bawiłyście się z innymi, ale głównie razem. Byłyście najlepszymi przyjaciółkami. Byłyście jak dwie połówki całości. Całymi dniami snułyście plany co będziecie robić w przyszłości.
Trochę Wam tego zazdrościłam. Tej przyjaźni. Cieszyłam się, że macie siebie na wzajem.

Słuchała. Zaskoczona. Zszokowana. Jak mogła tego nie pamiętać? Jak mogła jej nie pamiętać? Swojej najlepszej przyjaciółki? Drugiej połowy?

– Dlaczego nic nie pamiętam? Dlaczego nie mam żadnych wspomnień z tego okresu? Bardzo mgliście pamiętam to przedszkole, początek szkoły. Dlaczego?

– No właśnie…
Tutaj na zdjęciu macie chyba siedem lat. To było jakoś pod koniec wakacji. Wróciliśmy znad morza. Od razu popędziłaś do Zosi. Spotkałam was na dworze i zrobiłam to zdjęcie. Widziałyście się pierwszy raz, po chyba dwóch czy trzech tygodniach.

– Tak to pamiętam. Trochę. I tę koszulkę.

– Kupiłam Ci ją podczas tych wakacji.

Przez następny tydzień w zasadzie cię nie widywałam. Cały czas gdzieś razem się bawiłyście, zajęte sobą.

Dodała ze smutnym uśmiechem.

Westchnęła.

W ostatni weekend wakacji, Zosia z rodzicami pojechała do dziadków. Nie pamiętam już gdzie to było. W innym mieście.

Wracając mieli wypadek. Jakiś kierowca zasnął za kierownicą i wjechał w nich z naprzeciwka.

Wszyscy trafili do szpitala. Ale Zosia nie przeżyła.

Teraz słuchała oniemiała. Jak mogła zapomnieć?! Zła na siebie, w zasadzie krzyknęła.

– Jak mogłam zapomnieć?! Dlaczego nic nie pamiętam?!

– Tego właśnie nikt nie wie.

– Co?! Jak to?

– Po jej śmierci, nie mogłam cię oszukiwać. Musiałam ci powiedzieć, że Zosi nie ma, żę miała wypadek i nie żyje. Nie pamiętam już jak ci to powiedziałam, ale obie płakałyśmy. Myślałaś, że kłamię, a ja starałam się cię uspokoić. Płakałaś całą noc. Potem nie chciałaś jeść. Nie chciałaś iść do szkoły. Nie wiedziałam co mam robić. Radziłam się psychologa, który stwierdził, że tak przeżywasz stratę i że sama musisz sobie z tym poradzić. Zaczęłaś też chorować. Dostałaś wysokiej gorączki. Spędziłam z tobą dwa dni w szpitalu. Nie było żadnego fizycznego powodu, żebyś była chora.
Po tych dwóch dniach, kiedy wróciłyśmy do domu, zasnęłaś i bardzo długo spałaś. Obudziłaś się dopiero następnego dnia po południu. Zdrowa. I jakby odmieniona.

Nie mówiłaś juz o Zosi. W ogóle o niej nie wspominałaś.

Jak padło gdzieś przypadkiem jej imię, zachowywałaś się jakbyś jej w ogóle nie pamiętała. Jakbyście się nigdy nie znały.
Pomyślałam, że tak sobie twój mózg poradził z ta stratą. Po prostu zamknęłaś gdzieś w środku wszystkie wspomnienia o niej. Kiedyś nawet próbowałam cię podpuścić i zaczęłam coś opowiadać o tobie i o niej, ale wtedy wspomniałaś imię innej koleżanki, tylko mnie poprawiając.
To było z jednej strony przerażające. Z drugiej strony przyniosło ulgę. Bardzo się o Ciebie bałam.
Po tym jak się obudziłaś i wszytko zapomniałaś, byłaś prawie całkiem sobą.

– Jak to „prawie całkiem”?
Ledwo z siebie wydusiła.
– Stałaś się bardziej poważna. Czasami wpadałaś w zamyślenie. Teraz też tak masz. Stałaś się wtedy w te kilka tygodni, starsza. Jakby w kilka tygodni, przybyło Ci kilka lat.
– Mamo. Ja nadal nic nie pamiętam. Pamiętam tylko uczucie. Pustkę.

Była w szoku.

Cały czas miała poczucie straty. Czuła je od kiedy pamięta. Taką pustkę. Jakby ktoś jej coś zabrał. Nie wiedziała co. Zawsze myślała, że taka po prostu jest. To była ta strata. Jej najlepsza przyjaciółka. W wieku siedmiu lat, najważniejsza osoba na świecie.

Wracała do domu pogrążona w myślach.
Nie maiła pojęcia co myśleć. Bardzo, ale to bardzo starała sobie coś przypomnieć.
Cokolwiek.Nic.
Straciła wspomnienia. Ukryła je gdzieś głęboko w swojej głowie. Czy miała inne? Czy je czymś zastąpiła? Jej wspomnienia w ogóle były prawdziwe?

W domu, usiadła na kanapie. Z podwiniętymi pod siebie stopami.

Wzięła zdjęcie do ręki.

Zaczęła zapadać noc.

Jeszcze długo się w nie wpatrywała.

„Jaka chciałaś być jak dorośniesz?”

„Kim teraz jesteś?”

Kim jesteś.

#kolejne artykuły