„Czas mroku”, którego autorem jest Anthony McCarten to książka na pewno nietuzinkowa. Czy jednak przedstawiony tam Winston Churchill spodoba się każdemu?
W poprzednim tygodniu pochylaliśmy się wspólnie nad najnowszym dziełem Stephena Kinga pt. „Outsider”. Tym razem postanowiłem wypowiedzieć się na temat książki, która porusza o wiele poważniejsze tematy. One nie tylko wydarzyły się naprawdę, ale także wstrząsnęły całym światem.
Anthony McCarten. Autor książki, scenarzysta filmu.
„Czas mroku” to książka, w której autor postanowił przybliżyć nam sylwetkę Winstona Churchilla. Jednego z najznakomitszych, a już na pewno najbardziej znanych osobistości w dziejach świata, która miała znamienny wpływ na jego losy. Jednak zanim skupimy się na samej fabule i mojej opinii o niej, chciałbym, choć na chwilę, pochylić się nad autorem, którym jest Anthony McCarten. Człowiek, który w swoim dorobku ma już kilka ciekawych projektów. Również jako scenarzysta.
Przypadkowe, pierwsze spotkanie.
Książka dostała się w moje ręce trochę w sposób przypadkowy. Oczywiście kupiłem ją świadomie, ale nie planowałem wcześniej jej zakupu, bo zwyczajnie jej nie znałem. Myślę, że zdecydowanie nie można o niej powiedzieć, iż jest bestsellerem, czy tytułem czytanym przez miliony ludzi na świecie. Być może właśnie dlatego nabyłem ją raczej w sposób impulsywny niż zaplanowany.
Pomimo tego wszystkiego, przystąpiłem do jej lektury z naprawdę dużymi oczekiwaniami. Lubię zagłębiać się w ciekawych, przeszłych wydarzeniach, a szczególnie tych momentach w dziejach, które opisują konflikty zbrojne. Pamiętam, że na lekcjach historii potrafiłem zanurzać się w zamierzchłych czasach i podróżować po nich wraz z Napoleonem Bonaparte, Janem III Sobieskim, czy jeszcze wcześniej – z Aleksandrem Macedońskim. Do dziś to pewne uwielbienie we mnie pozostało i myślę, że był to czynnik determinujący, dlaczego ta książka znalazła się na mojej półce i dlaczego także nie spełniła moich oczekiwań.
W końcu tytuł jednoznacznie wskazywał, że opisywać ona będzie losy Winstona Churchilla – brytyjskiego premiera, który objął ten urząd w jednej, z najczarniejszych godzin dla Wielkiej Brytanii, a także całej Europy. II wojna światowa trwała już w najlepsze, ale tylko ci, którzy ją wywołali, zdawali się pojmować jej zasady. Tym samym bez żadnych skrupułów kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa, podporządkowując sobie kolejne narody. Zaczynając rzecz jasna od Polski.
Książka dobra, ALE…
Zanim jeszcze zacząłem ją czytać, a tym bardziej, zanim uświadomiłem sobie, że już zbliżam się do jej końca – liczyłem na to, że autor opisze cały okres „panowania” Churchilla, który w pewnym momencie stał się bardziej ubóstwiany, niż sam ówczesny król Jerzy VI Windsor. Rozumiem zamysł autora, który postanowił skupić się na małym wycinku z przeszłości, ale w tym aspekcie zabrakło mi szerszej perspektywy, przedstawienia tak barwnej osoby, jaką niewątpliwie był Winston Churchill. Zwyczajnie czułem niesamowity niedosyt, kiedy dotarłem do końca i ze zdziwieniem, pytałem sam siebie – „To już? Koniec? W momencie, kiedy zostało jeszcze tyle wydarzeń do zrelacjonowania?”.
Autor – Anthony McCarten – postanowił poświęcić całą swoją uwagę, skupioną na prawie 300 stronach (pozostałe to przypisy), na postaci Churchilla z okresu, kiedy Niemcy wydawały się niezachwianą potęgą, a ich przeciwnicy – ledwie mogącym cokolwiek znaczyć pyłkiem, popychanym przez wiatr. Akcja rozpoczyna się w dniu 7 maja 1940 roku. Jest to czas, kiedy II wojna światowa ma tylko jednego zwycięzcę. Jest to kraj, którego wielu ludzi wolałoby nie oglądać na tej pozycji. Realia nie znosiły jednak sprzeciwu. Opracowana przez Niemieckich specjalistów taktyka „Blitzkrieg” zdawała egzamin koncertowo. Jak muchy padały kolejne państwa, niemogące unieść zmasowanego ataku swojego wroga. Adolf Hitler był niemalże skąpany w glorii i chwale, i na pewno państwom próbującym mu się przeciwstawić nie pomagał fakt, że Wielka Brytania sama borykała się z wewnętrznymi problemami.
Winston Churchill zbawcą Wielkiej Brytanii oraz całej Europy!
Właśnie ten ostatni aspekt – wewnętrzne problemy Wielkiej Brytanii – stanowi punkt wyjściowy całej książki. Od razu zasiadamy w ławach parlamentu brytyjskiego. Parlamentu strasznie podzielonego. Parlamentu żądającego wyjaśnień i ustąpienia ze stanowiska ówczesnego premiera – Neville’a Chamberlaina. Wielu miało dość jego polityki ustępstw (Appeasement), która jak pokaże historia – kompletnie nie sprawdziła się w stosunku do kraju niemieckiego. Zarzucono mu nieustanne dążenie do pokojowego rozstrzygnięcia konfliktu, w którym prym wiódł kraj, który nie bał się rozlewu krwi. I to na skalę masową. W tamtym okresie kandydatura Winstona Churchilla wydawała się tylko nieśmiesznym żartem. Jednak z upływem kolejnych dni, kiedy najsilniejszy kandydat do objęcia posady premiera – Lord Halifax (Edward Wood) odmówił objęcia tego urzędu, a pozycja Churchilla zaczęła zaskakującą rosnąć, to co nieprawdopodobne, stało się prawdą.
10 maja 1940 roku, premierem stał się ten, którego historyk David Canadine nazwał
„charakterem jednocześnie prostym, żarliwym, niewinnym i niezdolnym do oszustwa, czy intrygi, ale również charakterem większym niż życie, romantycznym, rycerskim, bohaterskim, wielkodusznym i bardzo kolorowym.”
Był to ten sam, który nie rozstawał się cygarem i dobrym alkoholem. Ten sam, który do Bessie Braddock oskarżającej go o bycie pijanym, powiedział:
„Ale jutro będę trzeźwy, a pani madame, nadal będzie taka brzydka.”
Jedna rzecz, dla której zdecydowanie warto ją przeczytać!
Cała książka – poza otoczką historyczną – zasługuje na uznanie pod jednym, ważnym względem. Ukazuje ona rolę, jaką pełnią słowa – szczególnie te dobrze dobrane. Pokazuje, jak Churchill stał się mistrzem oratorstwa i jak wiele czasu poświęcał na to, aby doszlifować każde swoje przemówienie. Do annałów przejść może, jego „testowanie” słów w wielu nieformalnych sytuacjach. Słów, których pragnął użyć w swoim oficjalnym wystąpieniu. Dowiadujemy się z kolejnych stron, z jakich wzorców czerpał inspiracje i dlaczego tak bardzo upodobał sobie Cycerona. Przed naszymi oczami staje obraz człowieka, który będąc w młodym wieku, czytał wiele utworów poświęconych wielkim przywódcom oraz filozofom. Nie może zatem dziwić fakt, że w wielu swoich przemówieniach czerpał z nich wzorce.

Źródło: www.hollywoodreporter.com
Na zdjęciu: Anthony McCarten
Mistrz w swoich fachu.
Trzeba mu jednak oddać, że był w tym doskonały. Któż z nas nie zna jego słynnego przemówienia, wygłoszonego na początku czerwca, tuż po cudownym ocaleniu z Dunkierki ponad 300 tysięcy brytyjskich żołnierzy? Jeśli nie wiecie, o czym mówię, to na pewno sobie przypomnicie, gdy zacytuję część słów z całego, pięknego przemówienia, które znajdziecie w książce.
„Będziemy walczyć do końca. Będziemy walczyć we Francji, będziemy walczyć na morzach i oceanach, będziemy walczyć z coraz większą wiarą i siłą w powietrzu, będziemy bronić naszej wyspy bez względu na koszty, będziemy walczyć na plażach, na lotniskach, na polach, na ulicach, będziemy walczyć na wzgórzach; nigdy się nie poddamy […].”
Można wątpić w siłę słów, ale czy człowiek tak wielki, jak Churchill mógł się mylić? Czy mógł być w błędzie, kiedy mówił w wieku dwudziestu trzech lat:
„Spośród wszystkich talentów, jakimi obdarzono ludzi, żaden nie jest tak cenny, jak talent krasomówczy.”
Nie chcę wyciągać jednoznacznych wniosków, ale po tej lekturze, jestem wprost przekonany, że gdyby nie nieustanny entuzjazm Churchilla i jego dopracowane pod każdym względem przemówienie, to być może teraz, oglądalibyśmy całkiem inną Europę… On nie tylko pobudzał do walki naród swój, ale także francuski. Za wszelką cenę próbował podtrzymywać morale. Jak dowiecie się z książki – pisał nawet do swoich ministrów, aby zawsze starali się pokrzepiać naród i całe swoje otoczenie.
Obraz Churchilla, którego wojna także przerastała.
Na kolejnych stronach jasno widzimy, jak Churchill nie znosił porażki. W przeciwieństwie do lorda Halifaxa, z którym zdecydowanie zbyt często nie potrafił się porozumieć – nie pragnął pokoju z Niemcami. Choć jak wskazuje autor, istnieją przesłanki, że w krytycznym momencie, kiedy Niemcy niewzruszenie maszerowali na Paryż, a Wielkiej Brytanii groziła utrata blisko 80% całej armii, Churchill napomykał w swoich kontaktach z innymi, iż byłby „wdzięczny”, za możliwość ocalenia swojego narodu. Mimo to – nigdy te słowa nie zabrzmiały głośno i nigdy nie usłyszało ich społeczeństwo brytyjskie.
Myślę, że nieważne, czy miewał chwilę zwątpienia, czy nie, to i tak można go określić jako człowieka wielkiego, który swoim działaniem odwrócił losy świata. I książka byłaby wprost cudowna, gdyby nie jeden, mały szczegół…
Ale co z „potem”?
W książce nie ma żadnej konkretnej wzmianki o czasie, kiedy szale zwycięstwa II wojny światowej zaczęły się przechylać na stronę Wielkiej Brytanii i jej sojuszników. To naprawdę iście poetyckie zakończenie, bo kończy się ona w zasadzie na płomiennym przemówieniu brytyjskiego wodza, ale zdecydowanie zabrakło mi akcji… Być może źle do tego wszystkiego podchodzę, bo książka sama w sobie jest naprawdę świetnie napisana, ale naprawdę odczuwam niesamowity niedosyt. Można rzec, że opiera się ona w głównej mierze na tym, jak Churchill doszedł do władzy i jak ją sobie niesamowicie mocno ugruntował. I to tyle. Wiele spotkań, wiele rozmów, wiele przemówień i wymienionych wiadomości, ale tylko szczątkowe informacje dotyczące sytuacji na frontach i akcji, która działa się później.
Jestem pewien, że taki był zamysł autora. Aby pokazać czas, w którym Churchill objął posadę premiera, umocnił się na niej, a potem odwrócił losy świata. Jednak właśnie tego „potem” zabrakło mi w tej książce.
Klimat panujący w utworze jest niezaprzeczalnie dobry. Można poczuć się jak świadek obrad Gabinetu Wojennego lub domownik Winstona i Clementine Churchill. Nagle przenosimy się do czasów zupełnie sobie nieznanych. Poznajemy tego sławnego polityka od kompletnie drugiej strony. Przedstawia nam się obraz człowieka zdecydowanego, o duszy narcystycznej, choć momentami wątpiącego w swoje zdolności. Widzimy jego relacje z żoną i zachowanie wobec innych. Anthony McCarten stworzył świetny życiorys Churchilla i choć kompletną biografią tego nazwać nie można, to niewiele mu do niej brakuje. Niestety…
Za dużo Churchilla w książce o Churchillu?!

Źródło: www. watchviews.com
Na zdjęciu: Gary Oldman jako Winston Churchill.
To niepodobna poprawiać tak znakomitego człowieka, jakim jest autor tej książki. Jednak w moim odczuciu jest tu trochę za dużo o samym Churchillu. Może nawet nie „za dużo o nim”, ale za mało o tym, co działo się w tamtej chwili na świecie i przede wszystkim – co działo się później. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby autor – choć pokrótce – przybliżył zmagania Churchilla z Hitlerem i Mussolinim w następnych pięciu latach. Choć fabuła została opracowana bardzo skwapliwie i dotarcie do tak niezliczonej ilości materiałów, musiało zająć wieczność, to jak już to wielokrotnie podkreślałem – zabrakło mi całościowego spojrzenia na II wojnę światową.
Jednak to jest tylko moja opinia. Być może podchodzę do tego w sposób niewłaściwy. Może jestem zbyt wielkim fanatykiem wojen, bitew i wielkich wodzów. To wszystko pozostaje w sferze domysłów. Nie zmienia to jednak faktu, że książka jest niezmiernie rzetelnym dziełem, przedstawiającym Churchilla w pierwszych dniach objęcia przez niego urzędu premiera. Anthony McCarten jest bardzo obiektywny w swoich rozważaniach. Przekazuje czytelnikowi nawet tak absurdalne, ale jakże ciekawe szczegóły, jak wystąpienie Churchilla w radiu, w którym ktoś musiał stać za nim i trzymać go za uszy, aby ten nie kręcił głową, jak miał to w zwyczaju podczas przemówień publicznych, w których mocno gestykulował.
„Czas mroku” nie spodoba się każdemu.
Anthony McCarten stworzył naprawdę solidne dzieło, którego jednak nie polecam każdemu. Jeśli ktoś lubi klimaty wojenne lub przede wszystkim, pragnie poznać od kulis tworzenie się światowego przywódcy, jak najbardziej jest to lektura dla niego. Ba! To nawet obowiązek! Tak samo, jak dla każdego wielbiciela wielkich person w dziejach świata. Jednak jeśli nie jesteś fanem II wojny światowej, nie widzisz w niej nic szczególnego, a pragniesz bitew i wojen, to nie zaprzątaj sobie tą pozycją głowy. I jest coś jeszcze! Polecam ją każdemu, kto pragnie nauczyć się pięknego przemawiania. Churchill powinien być dla Was wzorem.
Jako ciekawostkę dodam już na samym końcu, że powstał także film o tym samym tytule. Mamy w szeregach WorldMasterowskich prawdziwego speca od filmowych recenzji. Myślę więc, że jeśli wszyscy zgodnie poprosimy, to Damian (bo o nim tutaj mowa) może poświęci swój czas na przedstawienie swojego poglądu od strony kinematograficznej.
Moja ocena tego utworu, może nie jest aktem wychwalającym go ponad wszelką cenę, ale jakby to powiedział sam Churchill:
„Człowiek, który zgadza się ze wszystkim, nie zasługuje na to, by ktokolwiek się z nim zgadzał.”
Dziękuję za uwagę!