Dlaczego Tytani z Attack on Titan są tak straszni? | worldmaster.pl
#

Przez ostatni tydzień zastanawiałem się, co sprawia, że Tytani z anime Attack on Titan są tak przerażający? Dlaczego tak wiele osób, w tym ja, czuje jakiś niecodzienny niepokój, gdy ogląda kolejne hordy potworów atakujących biednych ludzi ukrytych za murami. Co jest takiego w wyglądzie i zachowaniu animowanych potworów, co sprawia, że odczuwa się przy nich… strach?

Pozorna odpowiedź: dolina niesamowitości

Gdy chciałem poznać odpowiedź na moją zagadkę, oczywiście pierwszym, co zrobiłem było wpisanie tego zagadnienia w Google. Sprawa niestety nie jest taka prosta. Po pierwsze, o ile jest sporo stron i wątków na różnych forach i grupach o tym, że Tytani są faktycznie straszni (fani robią swoje listy najbardziej odrażających Tytanów), to nikt za bardzo nie wyjaśnia dlaczego mamy takie, a nie inne odczucia oglądając te animowane postacie.

Wątkiem powtarzającym się np. na Quorze jest nawiązanie do Doliny Niesamowitości.

To koncept wedle którego im bardziej coś przypomina człowieka, tym sympatyczniejsze się wydaje… Do czasu! Gdy jakiś obiekt zaczyna przypominać człowieka za bardzo, uruchamia to w nas naturalną reakcję obronną. Zaczynamy postrzegać to coś jako tylko “udające” człowieka i zagrażające nam samym.

telenoid będzie Was straszył w nocy 😛 Źródło: strangerdimensions.com

Według teorii Doliny Niesamowitości, Tytani są na tyle podobni do człowieka, a jednocześnie zachowują się tak odmiennie, że wywołują to nieprzyjemne uczucie niepokoju. Do mnie jednak to tłumaczenie nie trafia z bardzo prostej przyczyny. Tytani są postaciami animowanymi. Już samo to z czystego założenia teorii samej Doliny Niesamowitości wyklucza postacie Tytanów jako potencjalnie straszne.

Dlatego, zdołowany tym marnym wytłumaczeniem, szukałem odpowiedzi dalej i głębiej. I zaszedłem do filmu…

Godzilla z 1954r. – jedyny horror o przerośniętej jaszczurce

Dotarło do mnie, że przecież Tytani to takie trochę Kaiju, potwory z japońskiej popkultury, atakujące nieraz bezbronne miasta i miasteczka. Oczywiście, najpopularniejszym takim potworem jest nieodżałowana Godzilla, która zaliczyła już dziesiątki filmów i występowała na małym i dużym ekranie w dziesiątkach odsłon. Najczęściej filmy o Godzilli to obrazy akcji, czasami akcji sci-fi. I te, z racji tego, że nie nastawiają się na straszenie potworem, jako takie mnie nie interesują.

O wiele ciekawsze okazują się być te filmy, gdzie Godzilla jest niczym żywioł. Gdzie najbliżej gatunkowo okazuje się być film katastroficzny. W takich ujęciach, zamiast powodzi, pożaru, czy innej katastrofy naturalnej, mamy Godzillę. Potwora, przeciwko krótemu nic nie możemy zdziałać. To jest już ciekawsze ujęcie i bliższe Tytanom, jeśli mielibyśmy porównać oba gatunki monstrów.

Tytani, zupełnie jak Godzilla, są siłą natury. Siłą nie do pokonania, ani okiełznania. I zwłaszcza w pierwszych odcinkach (w pierwszych dwóch sezonach) przypominają właśnie katastrofę naturalną, z którą muszą bezsilnie mierzyć się bohaterowie. Zupełnie, jak ludzie walczący z Godzillą, której w końcu muszą ulec.

Ale okazuje się, że jest jeden film o Godzilli, który wyróżniał się na tle reszty tym, że nawet tak naturalnie i katastrofalnie przedstawiona Godzilla nie była postrzegana przez widzów jako film katastroficzny, ale… jako horror. Tym filmem była pierwsza Godzilla z 1954r.

Dlaczego tak o niej myślano?

Cóż, Japonia była wtedy dziesięć lat po zrzuceniu na ich kraj dwóch bomb atomowych. Zniszczenie i śmierć jakie niosły za sobą dwie atomówki pozostawiły w społeczeństwie Japończyków piętno kulturowe, które po dekadzie nadal pozostawało silne. Wtedy, gdy do kin wchodził film o potworze, który powstał w wyniku eksperymentów z atomówką (a więc jest dzieckiem bomby) i który niszczy Japonię, w widzach przywołany został tylko jeden obraz. Obraz zniszczenia atomowego.

A gdy dodamy jeszcze to, że skóra Godzilli była projektowana w taki sposób, by przypominać skórę ofiar porażonych ogniem atomowym, to robi się… niepokojąco strasznie, prawda?

Uczucie zupełnie jak w przypadku Tytanów!

Może zatem, Tytani jakoś podskórnie kojarzą się nam z czymś traumatycznym? Pomyślmy, jakie mogą być ich cechy i czy, któryś z poniższych wyznaczników skojarzy się nam z czymś realnym, co odbiło negatywne piętno na naszej kulturze? A zatem Tytani:

1. Są ograniczeni do konkretnej społeczności.

2. Wśród tych potworów są osobniki mające dodatkowe zdolności, silniejsze niż pozostali.

3. Któryś z silniejszych potworów ma zapędy psychopatyczne.

4. Niższe rangą potwory nie mają skrupułów, a tylko prymitywne instynkty.

5. Aby pokonać potwory, istnieje autorytet, który trzeba obalić.

6. Potwory mają cechy, które mogą przerażać postacie z opowieści (np. gigantyczne rozmiary, straszny wygląd czy możliwość łatwego rozszarpania ofiary).

7. Potwory mogą rozszerzać potworność i zmieniać w potwory inne osoby.

8. Są bohaterowie pozornie mający jakieś szanse.

9. Dla urozmaicenia istnieją potwory z ukrytymi motywami, pozornie działający po stronie dobra.

10. Ważne postaci mają jakieś urazy psychiczne wpływające na ich postępowanie.

(powyższa lista została skompilowana przez Akuji, członkinię serwera Światotworzenie na Discordzie, gdzie gadamy o różnych aspektach fikcyjnych światów, m.in. o elementach horroru. Jeśli Cię to ciekawi, to dołącz! Zapraszam!)

Czy te elementy i cechy charakterystyczne nie przypominają Wam czegoś? A konkretniej, czy nie przypominają wizji II wojny światowej?

Bo jak dla mnie każdy z tych podpunktów mógłby opisywać nie Tytanów, a nazistów (poza punktem 8 i 10, bo wiadomo że te mówią o Partyzantach i szeroko pojętym ruchu oporu).

Może zatem Tytani są straszni, bo przypominają nam kulturowo o traumie wojny?

Niemiecki ekspresjonizm

Okazuje się jednak, że czarno-biała Godzilla nie była pierwszym filmem, który stawał się horrorem, bo przypominał widzom o jakichś prawdziwych wydarzeniach. Pierwszymi produkcjami, które to robiły, były niemieckie filmy należące do nurtu tzw. niemieckiego ekspresjonizmu.

Filmy te powstawały w okolicach lat 20 XX wieku i były bezpośrednim komentarzem na temat sytuacji Niemiec po przegranej I wojnie światowej. Kraj czuł się przytłoczony porażką, zagubiony i zwyczajnie przegrany. Filmy ekspresjonistycznie nie tylko starały się przedstawić owego ducha czasów poprzez tematykę filmową (nawiązywanie do tematów powieści gotyckiej, a zatem mistycyzm, wampiry itp.), ale tez przez estetykę.

Mamy zatem obraz czarno biały, gdzie bohaterowie mają krzykliwy makijaż. Mamy ich charakterystyczny ruch, przesadną mimikę i gestykulację, która przy ówczesnym klatkarzu sprawiała, że postacie poruszały się dosyć… osobliwie. Mamy w końcu oświetlenie, wyraźne kontury, kontrast i zabawę cieniem. Wszystko to dawało konkretny zestaw odczuć pobudzanych podczas oglądania obrazu.

A te odczucia mówiły ówczesnym odbiorcom: to, co widzicie, to nie jest normalny świat. To nie jest bezpieczny świat. To świat, w którym to, co wydaje się normalne, wcale takie nie jest. To świat, gdzie wszystko stoi na głowie i niczego nie możesz być pewien. To świat, gdzie nie jesteś bezpieczny i najlepiej pogódź się ze swoim losem.

Estetyka… mocna rzecz.

Ta sama estetyka utrzymana jest w Ataku na Tytana!

Bohaterowie wyglądają jakby nosili mocny makijarz. Ich mimika i gesty są mocno nienaturalne, nieraz karykaturalne i niezrozumiałe. Sami Tytani mają twarze zastygłe w grymasach niepasujących do sytuacji (słynny Śmiejący się Tytan jest tutaj chyba najlepszym przykładem). A ruch potworów jest nader dziwaczny, czasami wręcz śmieszny, a czasami odrażający. Nawet oświetlenie, które przez większość czasu trwania serialu utrzymuje się na “zwyczajnym” zrozumiałym i dającym dostrzec wszystko poziomie, zmienia się momentami w coś dziwnego, co akcentuje nieraz niebezpieczeństwo sytuacji i bezsilność w jakiej znaleźli się bohaterowie.

Źródło: attackontitan.fandom.com

W Ataku na Tytana mamy zatem estetykę, która niesie dodatkową informację, niewypowiedzianą do końca przez fabułę. Podskórną informację, wywołującą uczucie niepokoju o swoje życie.

Mocna rzecz.

Zachęcam do oglądania Attack on Titan. Zachęcam też do komentowania. A jeśli kogoś z Was interesują takie rzeczy, jak i ogólnie pogłębianie swojej wiedzy o rzetelnym światotworzeniu (tym miękkim jak i twardym), to zapraszam do dołączenia do naszego Discorda! Jest fajnie, warto!

Grywalizacja w filmach, to nieczęsty temat, ale z drugiej strony nie jest tak rzadki, jak moglibyśmy się spodziewać. Zapraszam do zobaczenia mojej listy najlepszych filmów opierających się w swoich założeniach o grywalizację – wykorzystanie elementów gier w kontekstach pozagrowych.

Mam też pytanie do Was. Może znacie jeszcze jakieś filmy wykorzystujące elementy gier? I nie mówię tu o filmowych adaptacjach gier, nie, nie. Chodzi mi o to, gdy film opiera się w jakiś sposób na grach. Opowiada o nich lub dużo czerpie ze świata gier. Jestem strasznie ciekaw Waszych sugestii, komentujcie pod filmem na YT 😍

Powiem szczerze, finanse i ekonomia nigdy specjalnie mnie nie interesowały. Zawsze uważałem te zagadnienia za skomplikowane i nie warte mojego czasu. Gdy jednak dowiedziałem się, że HBO tworzy serial, którego akcja toczy się w samym środku świata finansjery, w międzynarodowym banku. Pomyślałem, że to dobra okazja by zmienić moje nastawienie co do wyżej wspomnianych tematów i być może, znaleźć w nich coś naprawdę interesującego. Zadanie miał ułatwić fakt, że produkcja opowiada o młodych i nieopierzonych osobach, stawiających pierwsze kroki w swojej karierze. Niestety, nic nie pomogło.

„Branża” to osiem, trwających około godziny, odcinków. Skupiają się na grupce stażystów, walczących o zatrudnienie w firmie Pierpoint & Co, której siedziba znajduje się w Londynie i tam też toczy się większość akcji serialu. Jej bohaterowie, to młodzi ludzie różnej rasy, różnego pochodzenia, z różnym doświadczeniem i umiejętnościami. Jak poradzą sobie w wielkiej korporacji, która najsłabszych zjada na śniadanie? Między innymi na to pytanie stara się odpowiedzieć serial.

Serial pokazuje nam z jakim stresem zmagają się osoby rozpoczynające swoją karierę zawodową oraz jakie zagrożenia niesie on ze sobą. Niektórzy w nowym miejscu pracy czują się jak ryba w wodzie. Inni wytężoną harówkę przypłacają zdrowiem, a nawet życiem. Z tym stresem jakoś trzeba sobie radzić i to też zostało nam zaprezentowane. Z jednej strony mamy zatem stres, sukcesy i porażki w pracy. Problemy w relacjach z innymi pracownikami, a z drugiej seks, narkotyki, alkohol oraz imprezy. I tak do znudzenia w każdym odcinku, co w pewnym momencie zaczęło mnie irytować. Można było odnieść wrażenie, że w wolnym czasie młodzież nie robi nic innego.

O młodzieży w branży finansowej

Jeśli chodzi o bohaterów serialu, to choć nie należą oni do najciekawszych. Niemal każdy z nich został wyposażony w pewną historię i cechy wyróżniające na tle pozostałych. Harper jest nad wyraz ambitna i utalentowana choć skrywa bardzo ważną i wstydliwą dla niej tajemnicę. Biorąc pod uwagę jej wykształcenie, w ogóle nie powinna się znaleźć w firmie choć odnosi największe sukcesy spośród stażystów. Yasmin wydaje się być nie na swoim miejscu. W jej przypadku zastanawiamy się co ona tam właściwie robi, bo sprawia wrażenie sekretarki bez ambicji.

Bardziej interesujemy się jej chaotycznym życiem prywatnym. Jest też Gus, który czuje się niedoceniany, choć posiada najlepsze resume wśród bohaterów i odznacza się ogromną inteligencją. Mamy jeszcze Roberta, który zajmuje się głównie zabawianiem klientów oraz swoich kolegów, a imprezować potrafi. W zasadzie jest to jego główny atut bo poza tym nie zaprezentował w serialu zbyt wiele.

„Branża” to serial wybitnie skierowany do ludzi młodych, do osób o podobnych doświadczeniach czy problemach co bohaterowie. Przedstawione w nim wydarzenia nie wciągnęły mnie, choć do trzydziestki zostało mi jeszcze trochę czasu i za osobę „starszą” nie mam prawa się uważać. Produkcja zawiodła mnie, bo tak naprawdę nic się z niej nie dowiedziałem. To, że kłamstwa i układy rządzą wielkimi korporacjami wiedziałem już od dawna i to bez konieczności oglądania filmów/seriali. O tym jak funkcjonuje świat finansów nie nauczyłem się w ogóle, bo w zasadzie dla twórców okazało się to być nieistotne, a przynajmniej mało istotne.

Generalnie, zawsze mam wysokie oczekiwania wobec filmów i seriali wyprodukowanych przez HBO. Amerykańska stacja przyzwyczaiła mnie do ich bardzo wysokiego poziomu. W przypadku „Branży” powinniście jednak z góry obniżyć oczekiwania. Podejrzewam, że dla części osób ten serial będzie swego rodzaju „guilty pleasure”, którego oglądanie będzie sprawiało przyjemność pomimo przytłaczającej fabułę ilości „sex, drugs & rock’n’roll”. Nie jest to jednak tytuł, na który warto tracić czas i z którego będziecie w stanie wyciągnąć jakąś mądrą życiową lekcję. Zawiodłem się.

TENET jest o paradoksach i sam jest paradoksem

Film prezentuje to, co najlepsze i najgorsze w stylu Christophera Nolana. TENET  fabularnie jest jednocześnie błyskotliwy i idiotyczny.

💡 polajkuj fanpage Bez/Schematu

📧 chcesz ze mną współpracować? bfm@bez-schematu.pl

🔔 subskrybuj i kliknij dzwoneczek, aby niczego nie przegapić

🙏 udostępnij materiał w soszalach

💸 wspieraj moją twórczość na Patronite

“Beastie Boys Story”

Spike Jonze stworzył coś cholernie oryginalnego. “Beastie Boys Story” to taki… dokumentalny standup wymieszany z Ted Talkiem w ramach którego Ad Rock i Mike D snują opowieść zespołu ze sceny przed żywą publiką.

💡polajkuj fanpage Bez/Schematu

📧chcesz ze mną współpracować? bfm@bez-schematu.pl

🔔subskrybuj i kliknij dzwoneczek, aby niczego nie przegapić

🙏udostępnij materiał w soszalach

💸wspieraj moją twórczość na Patronite

#kolejne artykuły