Berek- wspaniała historia, słaby film, świetna komedia. | worldmaster.pl
#

Czy berek może być tematem na film?? Absurdalna komedia to coś co zazwyczaj pomijam w kinie, jednak na tę postanowiłem się wybrać, gdy usłyszałem, że jest oparta na prawdziwych wydarzeniach.

W 2013 roku “Wall Street Journal” opisał historię 10 mężczyzn, dla których berek był elementem spajającym przyjaźń przez 28 lat. Jak to się właściwie zaczęło?? Paru chłopaków uwielbiało ganiać się na przerwach w szkole. Gdy rozjechali się po różnych częściach ameryki, po kilku latach doszli do wniosku że brakuje im tej zabawy. Spotkali się więc u prawnika, spisali zasady i jeden miesiąc roku polowali na siebie w najdziwniejszych miejscach i sytuacjach. Scenariusz jest w miarę luźno jest oparty bardziej na samym motywie, niż faktycznym przebiegu ich życia. Tak oto powstała nasza komedia, jednak czy warto poświęcić na nią czas i pieniądze??

Trzeba przyznać że nie jest to dobry film. Do tego granie na absurdzie to bardzo delikatny temat i czasami jeden żart za dużo potrafi zepsuć całą scenę.

Wszystkie postacie są napisane od linijki, najprawdopodobniej takie było założenie, ale tutaj nie ma bohatera tylko zbiorowy comic relief. Każdy ma swój rollling joke lub jedną cechę którą wyśmiewamy. Odniosłem też wrażenie, że twórcy przeszarżowali w pewnych momentach z humorem. Ja mam bardzo dużą tolerancję na rubaszne żarty ale w tym filmie kilka razy zagalopowano się i wypadałem z rytmu. Jest to jednak sprawa zupełnie subiektywna, takie gagi się kupuje albo nie, nie ma na to schematów. Nie porwano się też na ukrycie ciekawszego przekazu czy komentarza społecznego,a końcowy twist zdecydowanie pozostawiał na to miejsce.

berek, komedia

youtube.com

Jednak to dzięki tej prostocie i bezpretensjonalności można się wspaniale bawić  na “Berku”.

A dawka humoru jest na prawdę ogromna. Były momenty, że nie byłem w stanie skupić się na filmie, bo śmiałem się jeszcze z poprzedniego żartu, a już były następne dwa. Podobały mi się też sceny stylizowane na Sherlocka Guy’a Ritchiego. Także jeśli masz dość odgrzewanych kotletów jak Ocean’s 8 i masz ochotę na czystą, nieskrępowaną jazdę bez trzymanki przez dziesiątki gagów, słownych gierek, masy cynizmu, sarkazmu i autoironii, to bierz piwo i popcorn i zasuwaj do kina. Ja nie śmiałem się tak w kinie chyba nigdy.

W filmie “Niezniszczalni 4” nie pojawi się Terry Crews. To chyba najdziwniejszy epizod akcji #metoo. Ostatnimi czasy w Hollywood, wychodzi sporo brudów na temat molestowania, ale ta sytuacja jest wprost nieprawdopodobna.

Polski internet niezbyt nagłośnił tą sprawę. Same zarzuty dotyczą Adam’a Venit’a, producenta filmu w którym grał aktor. Nie będę przytaczał dokładnie historii, bo jest ona co najmniej absurdalna. Brak mi słów na nazwanie poziomu bezczelności ludzi, którzy są w stanie pokazywać swoją wyższość w tak chory sposób. Dodatkowo robiąc to w towarzystwie innych osób i w obecności żony pokrzywdzonego.  Jak niesamowicie zepsute muszą być elity Hollywood i jak muszą czuć się bezkarne, by być w stanie robić takie rzeczy człowiekowi o tak mocnej pozycji jak Terry Crews. Bezpośrednią przyczyną rezygnacji poszkodowanego z udziału w realizacji Niezniszczalni 4, jest uczestnictwo w niej producenta który zastraszał go, gdy zdecydował się pójść z tą sprawą na policje.

terry crews, hollywood

mensjournal.com

W pierwszym momencie można się uśmiechnąć czytając takie doniesienia. Przecież Terry Crews to ogromny i silny mężczyzna o ugruntowanej pozycji w świecie show biznesu. Nasuwa się pytanie, czy nie mógł jakoś zareagować?? Aktor tłumaczy, że podjął wszystkie dostępne legalne środki. Użycie siły groziłoby oczywiście odwróceniem całej sytuacji na jego niekorzyść. Musiał więc wytrzymać całą akcje poniżania go przy świadkach i dopiero po wszystkim zgłosić się do odpowiednich służb.

Przy okazji akcji #metoo powstała nawet narracja, że zrobiła się moda na przyznawanie się do bycia ofiar molestowania, że kobiety przesadzają, że wcale nie jest tak źle.

Przyznam, że dałem się wciągnąć w ten sposób przedstawienia sytuacji. Terry Crews, któremu wierzę w 100% bo nie ma żadnego interesu by to zmyślać, wystawił się na wręcz na pastwę internetowych szyderców. Wykorzystał to między innymi 50 Cent, wyśmiewając sytuację na tweet’erze, jednak pod naporem negatywnych komentarzy usunął wpis. Pomyślcie co muszą w takich wypadkach czuć aktorki, dopiero początkujące w Hollywood i jak szkodliwe jest ironizowanie czy nawet ignorowanie takich sytuacji . Mam nadzieje, że z czasem sytuacja się poprawi, a ludzie odpowiedzialni za podobne cierpienia innych, przestaną być bezkarni.

Na szczęście kobiety mają co raz mocniejszą pozycję, czego potwierdzeniem jest powstawanie filmów jak Ocean’s 8, czy coraz szersza reprezentacja w Gwiezdych Wojnach czy filmach MCU. 

Już na 3 sezon serialu “Rick and Morty” przyszło nam czekać sporo czasu. Jednak po jego zakończeniu kontynuacja stanęła pod znakiem zapytania. Adult Swim, czyli nocny blok programowy Cartoon Network długo nie zamawiało kolejnej części serii.

Ktoś z fandomu kreskówki “Rick and Morty”, słynącego z ostrych zachowań w internecie, nazwał Dana Harmona leniwym alkoholikiem. Twórca odpowiedział, że nie ma nad czym, pracować ponieważ nikt nie zamówił kolejnych odcinków. Pojawiały się plotki jakoby Netflix miał przejąć produkcję, ale ostatecznie Adult Swim zamówiło aż 70 epizodów. Biorąc pod uwagę, że dotychczas dostaliśmy tylko 31, liczba ta, jest co najmniej imponująca. Całą sprawę potwierdzono niedawno, co przy skomplikowanej budowie serialu, może oznaczać długie oczekiwanie.

Rick and Morty jest przedmiotem ciągłych sporów wśród internetowych komentatorów.

Zgadam się, że sposób przedstawienia historii jest momentami ordynarny i nie każdy będzie w stanie przebrnąć przez tą skorupę bekania, wyzwisk i seksistowskiego humoru. Rozumiem zatem krytykę formy przekazu, lecz trzeba oddać twórcom, że potrafili pod tą maską przemycić masę wartościowej treści. Dodatkowo wizualnie też dostajemy koncepty ciężkie dla przeciętnego widza. Wszystko to powoduje, że wiele ludzi nie jest w stanie na tyle wciągnąć się w opowieść, by wyciągnąć drugie czy trzecie dno. Czy to sprawia że są gorsi czy mniej inteligentni? Absolutnie nie. Każdy ma swoje gusta i w dzisiejszych czasach  mamy taki wybór produkcji telewizyjnych i kinowych, że każdy znajdzie coś dla siebie. Lecz na pewno gorsi i mniej inteligentni są ludzie, którzy na siłę chcą przekonać wszystkich że ten serial jest prostacki i obleśny.

Rick and Morty, Adult Swim

scadconnector.com

Nie jest to zbiór gagów słownych i komizmu sytuacji jak w wielu podobnych produkcjach.

Mamy tu poruszone mnóstwo problematyki, która dotyka nas każdego dnia. Poszukiwanie własnej tożsamości, kłopoty małżeńskie,  napięte stosunki rodzeństwa czy nie najlepsze relacje rodziców ze swoim potomstwem, to tylko część poruszanych tematów. Struktura serialu jest po prostu niespotykana. Odcinki często są wielką metaforą konkretnego problemu i wydają się zamkniętą historią ale potem wracamy w późniejszych epizodach i rozwijamy sprawę. Można oglądać kilka razy całe sezony i zawsze odnajdziemy coś nowego i wartościowego.

Wiem, że dla wielu przyjęta koncepcja może być zbyt surrealistyczna ale polecam każdemu spróbować się zagłębić, bo na prawdę warto. “Rick and Morty” to zdecydowanie najciekawsza kreskówka jaką oglądałem. Niezmiernie się cieszę że Adult Swim zdecydował się na kontynuację. A już na pewno lepiej odpalić Netfilx, niż iść na Hereditary 

Patryk Cebula ocenił “Dziedzictwo Hereditary” na “takie mocne 7/10”, jednak w  bio nie ukrywa swojej sympatii do horrorów. Możemy więc założyć że nie był obiektywny. Ja do tej specyficznej grupy fanów nie należę, starałem się zatem podejść do filmu z otwartą głową.

Ku mojemu zaskoczeniu nie tylko artykuł Patryka jest pozytywny. Oceny krytyków na rotten tommetos oscylują w okolicach 90%. Rzadko horrory są przyjmowane tak ciepło, toteż obiecywałem sobie wiele po seansie. Nie zrozumcie mnie źle, nie oczekiwałem kinowego dzieła sztuki, ale miałem nadzieję trochę się przestraszyć, ewentualnie poznać jakąś ciekawą historię. “Dziedzictwo Hereditary” zaskoczyło mnie pod każdym względem, niestety negatywnie. Jako że nie jestem ani fanem, ani znawcą horrorów, możliwe że coś mi umyka. Jeśli jednak ktoś wypuszcza do kin film, zrozumiały tylko dla jakiejś wąskiej grupy osób, to nie wróżę mu kasowych sukcesów.

Będą spojlery, bo inaczej nie uda się oddać absurdu tego dzieła. Więc jak koniecznie chcecie iść na ten film to nie czytajcie dalej.

Sama historia trzyma poziom swojego gatunku, co raczej nie jest komplementem. Fabuły horrorów rzadko wytrzymują zadawanie podstawowych pytań, tak jest i tutaj. Jeśli zastaje się kobietę z zapałką nad oblanymi rozpuszczalnikiem dziećmi, to lunatykowanie jest raczej kiepską wymówką. Taką matkę czekałoby długie i wesołe życie, ale w pokoju bez klamek. Film każe nam uwierzyć, że zamiast takiego rozwiązania, syn po prostu się obraził i nie lubi już swojej mamy. Kolejnym absurdem jest sprawa uczulenia córki Charlie na orzechy, wszyscy wiedzą że je ma, ale nigdy nie mają przy sobie leku który jest w stanie ją uratować. Ostatecznie prowadzi to do dekapitacji dziewczynki w wypadku samochodowym, podczas pędzenia po lekarstwo oczywiście. Postawę ojca, tej szczęśliwej rodzinki, pozostawiam bez komentarza. Jednak te wszystkie rzeczy mieszczą się w moim zawieszeniu niewiary, gdy decyduje się na tego typu produkcje.

Dla mnie głównym problemem jest konstrukcja całego filmu. Jest to pół standardowej fabuły horroru. Dopiero w zakończeniu pojawia się główne zagrożenie i zaraz potem dostajemy napisy końcowe. Każda kinowa produkcja powinna być zamkniętą historią. Decyzja o pociągnięciu serii, jeszcze przed nakręceniem pierwszej części zazwyczaj kończy się klapą. Sceny są na maksa przeciągnięte, czuć sztucznie zwalniane tempo. Totalnie straciłem zainteresowanie, przez co film nie miał już szans na wzbudzenie we mnie grozy. Zdecydowanie częściej czułem się zażenowany, szczególnie że dialogi napisane są koślawo i odgrywane z przesadną dramą. Często powodując mój uśmiech, zamiast wzrost napięcia. Ludzie chwalą aktorstwo, lecz dla mnie prawie wszystkie kreacje są over the top w stopniu nieoglądalnym. Dla równowagi mamy ojca, który jest pięknym przykładem na trudność milczących ról. Jest właściwie nieobecny przez większość filmu, choć może to być zamysł twórców na przerysowanie postaci w drugą stronę, dla balansu ale bardzo w to wątpię.

Dziedzictwo Hereditary

www.spidersweb.pl

Zaznaczam, że jest to moje subiektywne odczucie oraz szanuję jeśli ktoś ma inne zdanie.

Jeśli ktoś wie co mi umknęło, zapraszam do dyskusji. Napiszcie własny artykuł, lub przekonajcie mnie na facebooku, a sam zamieszczę sprostowanie. Na ten moment uważam, że film jest niestrawny dla przeciętnego widza. Na sali było ze mną koło 10 osób i wszystkie chichotały po krępujących dialogach i scenach wywołujących zakłopotanie. “Dziedzictwo Hereditary” nie zarobiło jakoś szczególnie i pewnie tak już zostanie. Na pewno nie będę wyczekiwał, obowiązkowej jak rozumiem, drugiej części.

Do kin zawitało Ocean’s 8, czyli w praktyce damski remake pierwszej części serii popularnych heist movie z początku wieku.

Po totalnej klapie nowego Ghostbusters myślałem, że podobne eksperymenty mamy już za sobą. Jednak Warner Bros. zaryzykował i odgrzał kolejną zasłużoną markę w kobiecej odsłonie. Powstaje więc pytanie, czy po Ocean’s 8 widać sens w kręceniu takich adaptacji?? i jak ogólnie wypadł heist zorganizowany przez kobiety?? Bo dotychczas w tym gatunku dominowali raczej mężczyźni.

Ostatnie filmy serii były kręcone na początku XXI wieku i wprost nawiązywały do oryginału z lat 60 i podobnych produkcji z lat 70. Także gdy dziś zasiadamy do oglądania Ocean’s 8, przeskok kulturowy to blisko 6 dekad. Nie każdy będzie w stanie złapać klimat. Budowanie nastroju scen prostą i powolną muzyką, kojarzy mi się bardziej z Brudnym Harrym, niż ze współczesnym kinem, dla nieświadomych ludzi może być to nudne.

ocean's 8, heist

first-draft.com

Dużym problemem jest totalny brak stawki. W żadnym momencie nie jest zbudowane poczucie, że heist jest zagrożony. Brakuje jakiegoś twist’u, po którym nasze bohaterki musiałyby dostosować swój plan do okoliczności. Gdy na ekranie wszystko idzie gładko, przestajemy kibicować i tracimy zaangażowanie w historię. Scenariusz jest bardzo bezpieczny i przechodzimy niejako obok wydarzeń. W klasyce gatunku zawsze było miejsce na akcję i krwawe zwroty akcji, tutaj zabrakło odwagi.

Czy warto więc wracać do zasłużonych tytułów zmieniając płeć bohaterów??

Jeśli twórcy mają coś do dodania w znanej już nam historii lub mają ciekawy sposób na pokazanie jej od nowa, jestem jak najbardziej za. Film Ocean’s 8 nie wnosi jednak nic nowego na żadnej płaszczyźnie, jest jedynie odświeżeniem starego konceptu w kobiecym wydaniu, to trochę za mało. Dużo lepszym podejściem w tym temacie był ostatni Król Artur w gangsterskim wydaniu Guy’a Ritchie’go albo nowe Jumanji w świecie z gry komputerowej.

Jeśli nie oglądałeś starych filmów serii i nie przeszkadza Ci powolne tempo rodem z lat 60, to będziesz się dobrze bawił. W innym wypadku lepiej sobie odpuścić.

 

#kolejne artykuły