Worldsy 2018. Emocji ciąg dalszy! | worldmaster.pl
#

Uff… Emocje po ćwierćfinałach jeszcze nie opadły. Co to były za pojedynki! To był e-sport w najlepszym wydaniu! Czy ktoś mógł przewidzieć takie wyniki? Wątpię, aby komukolwiek udało się obstawić przed turniejem, iż w półfinale Mistrzostw Świata w League of Legends 2018 roku, ujrzymy aż TRZY drużyny z zachodu! To pierwsze takie Worldsy (nie licząc mistrzostw sezonu pierwszego), gdzie w najlepszej czwórce nie ma drużyn z Korei!

Czyżby na naszych oczach następował koniec pewnej epoki? 

Aż trudno wykrzesać z siebie odpowiednie słowa, aby opisać to, jak bardzo nieprzewidywalny, a zarazem wspaniały jest ten turniej. Czegoś takiego i w takiej ilości, w League of Legends jeszcze nie widziałem.

Chiny lepsze od Korei.

Już pierwszy pojedynek ćwierćfinałowy zaczął się od niespodzianki, choć nie była ona w gruncie rzeczy, aż tak ogromna. Sam przyznaję się, że dla mnie faworytami była drużyna KT Rolster z Korei, ale Invictus Gaming z Chin, nadal pozostawało solidną drużyną. I jak widać po końcowym rezultacie – okazali się lepsi. Sam pojedynek był bardzo, ale to bardzo zacięty, a świadczyć o tym może, chociażby ta akcja, która według mnie jest jedną z lepszych tegorocznych Mistrzostw.

Klasyczny „Base race”!

Ostatecznie to IG okazało się ekipą lepszą i choć zapewne niewiele osób na to stawiało, to jednak zdołali pokonać faworyzowaną drużynę z Korei. Wyobrażacie sobie jednak, co by się stało, gdyby po akcji zaprezentowanej powyżej, to KT Rolster awansowało do półfinału? Jedno uderzenie od wygrania gry, a potem przegranie całego pojedynku? Na szczęście dla IG, ten scenariusz nie okazał się prawdziwy. 

Invictus Gaming

Źródło: www.dotesports.com

Umarł król, niech żyje król!

Kolejny mecz toczył się między G2 a ogromnymi faworytami do wzniesienia trofeum – RNG. Jeśli ktoś przed pojedynkiem, postawił u bukmachera pieniądze na drużynę z Europy, z Marcinem „Jankosem” Jankowskim w składzie, to pewnie obecnie nie musi narzekać na jesienną aurę, tylko leżakuje na Malediwach.

To był dla mnie ogromny szok. Coś nieprawdopodobnego. Trzecia drużyna Europy, która w tym roku przeżywa naprawdę wielkie trudności i która określana jest mianem „underdog” (drużyna, po której oczekuje się przegranej), w zaciętym pojedynku przeciwstawiła się murowanym faworytom do zwycięstwa w całym turnieju.

Czy e-sport może być jeszcze piękniejszy? Czy e-sport może być piękniejszy od tego jawnego przykładu nieprzewidywalności i emocji, jakie towarzyszyły każdemu kibicowi podczas tego pojedynku? Śmiem wątpić.

Dodam jeszcze tylko, że w pewnym momencie, kiedy zerknąłem na licznik wyświetleń, mecz pomiędzy obiema ekipami, na platformie Twitch.tv śledziło blisko PÓŁ MILIONA OSÓB. Jest to liczba, której nie sposób objąć umysłem… Czy ktoś tego chce, czy nie, ale e-sport jest naszą przyszłością. Taka jest prawda i zamiast z tym walczyć, może warto się tym zainteresować?

Poniżej daję Wam przykład akcji, która pokazała całemu światu, że bycie z Europy, wcale nie oznacza bycia przegranym. Perkz i spółka udowodnili, że walczyć można z każdym i to na każdym poziomie. Tutaj chcę jeszcze tylko wyróżnić grę strzelca G2 – Hjarnana, który pomimo pojedynku z najlepszym strzelcem świata – Uzim, poradził sobie wprost rewelacyjnie i nie oddawał łatwo pola, zdecydowanie zdolniejszemu i bardziej utytułowanemu zawodnikowi.

Brawo drużyna! Brawo G2!

Cichy zwycięzca.

Nie wiem dlaczego, ale dość mało mówi się o zwycięstwo Cloud9 nad Afreeca Freaks. Przypuszczam, iż dzieje się to dlatego, iż G2 odniosło zwycięstwo nad silniejszym rywalem i to ich wynik jest większym zaskoczeniem. Pragnę jednak zwrócić uwagę wszystkich, że Cloud9 pokonało drużynę z Korei TRZY do ZERA. Można rzec, że przejechali się po nich tak samo gładko, jak walec jeździ po świeżej warstwie asfaltu. Choć dawano im więcej szans, niż chociażby G2, to jednak nadal drużyna z Ameryki faworytem nie była. A oni nie dość, że wygrali, to dodatkowo zrobili to w pięknym stylu. Ani razu nie ulegli Koreańczykom i podobnie jak G2 udowodnili, że zachodnia część świata dogania albo już dogoniła wschód, który do tej pory był niekwestionowanym mistrzem tej gry.

A na potwierdzenie moich słów wstawiam tę kuriozalną, ale jakże przepiękną akcję w wykonaniu zawodników Cloud9. Przypominam tylko, że grający na górnej alei – Eric „Licorice” Ritchie jest tegorocznym debiutantem… Jakby tego było mało, to wspierający – Tristan „Zeyzal” Stidam jest również nowicjuszem, który w pierwszej drużynie zadebiutował dopiero podczas letniej części sezonu… Coś pięknego! Ręce same składają się do oklasków!

Fnatic idzie po swoje.

Dla odmiany, w  meczu między Fnatic, a EDG faworytem była drużyna europejska. Co tu dużo mówić… Nie zawiedli! Choć naprzeciwko siebie mieli zawsze nieprzewidywalną drużynę z Chin – Edward Gaming, to Fnatic stanęli na wysokości zadania. Nie ustrzegli się przegranej jednej mapy i paru błędów, a momentami środkowy – Caps, wyglądał tak, jakby go zupełnie w grze nie było, to jednak pomimo tego wszystkiego, spełnili pokładane w nich nadzieje.

Wygrali 3-1 i tym samym zapewnili sobie udział w półfinałach Mistrzostw Świata. Po raz ostatni byli tam w roku 2015, gdzie gładko ulegli drużynie ROX Tigers (obecnie – z pewnymi modyfikacjami – Kingzone DragonX). W tym roku liczą zapewne na zdecydowanie więcej. Jak powiedział sam Martin „Rekkles” Larsson, czyli gwiazda oraz weteran drużyny Fnatic:

I don’t care who we beat in finals, I just care about lifting the trophy.

Myślę, iż jest to idealne podsumowanie nastawienia, z jakim Fnatic przystąpi do meczu z Cloud 9. A na przypomnienie, dlaczego to właśnie Fnatic znajduje się w półfinale, a nie Edward Gaming, i dlaczego to właśnie Rekkles, postrzegany jest za jednego z najlepszych na świecie, na swojej pozycji, zapraszam do obejrzenia tego zagrania.

Co nas czeka?

Chciałbym jeszcze krótko przedstawić, czekające nas półfinały. Tym razem nie będę się już bawił w jasnowidza, bo ostatnio słabo mi to wyszło… Jednak, czy ktokolwiek mógł przypuszczać, iż wyniki ułożą się właśnie w ten sposób? O ile obecność Fnatic w najlepszej czwórce dziwić nie może, to już postawa Cloud9 oraz G2, jest sporym zaskoczeniem. Rzekłbym nawet – niemałą sensacją.

Obie drużyny w tym roku przeszły wiele. Cloud9 musiało w letnim sezonie ligi amerykańskiej wychodzić z ostatniego miejsca, aby móc w ogóle marzyć o jakiejkolwiek walce o Worldsy. G2 natomiast przeżywało wiele kryzysów, których zwieńczeniem było odpadnięcie już w ćwierćfinale letniej części sezonu europejskiej ligi. Obie ekipy musiały walczyć w fazie wstępnej do Mistrzostw. Następnie obie trafiły do wcale nie najłatwiejszych grup.

Jednak pomimo tego wszystkiego podołali i to w jakim stylu. Nie wiem, jak to wygląda z Waszej perspektywy, drodzy czytelnicy, ale w mojej ocenie, obie ekipy raz na zawsze zamknęły usta krytykom. Nawet jeśli w półfinale odniosą porażkę, to według mnie są oni zwycięzcami całego turnieju. Oczywiście, że marzą o wzniesieniu trofeum nad swoje głowy, w otoczeniu tysięcy fanów, skandujących ich imię (po koreańsku, ale to zawsze coś!). Jednak w razie konieczności – do domu mogą wracać z tarczą, a nie na tarczy.

G2 i Cloud9 rzeczywiście skazani na porażkę?

Jednak, biorąc to wszystko pod uwagę, warto zastanowić się, czy aby na pewno są oni tacy bezsilni i skazani na porażkę? Wszyscy wiemy, jak skończyły się takie przewidywania ostatnim razem…

Myślę, że cokolwiek by nie powiedzieć, to w czekających nas w półfinałach, pewni nie możemy być już niczego. Choćby z tego powodu, że żadnej z tych ekip nie pretendowano do bycia w najlepszej czwórce Mistrzostw. Mimo wszystko tam są i nie zdarzyło się to przez przypadek. Po drodze pokonali najlepszych i w pełni na to zasłużyli.

G2

Źródło: www.esportnow.pl
Fot. Riot Games

Czy więc starcie G2 z IG, jest już przesądzone? Zdecydowanie nie! Choć myślę, że i w tym wypadku to drużyna ze wschodu będzie faworytem, to jednak G2 pokazało już nie raz, że nie warto ich skreślać. Nadal popełniają błędy i nadal potrafią zagrać świetny oraz słabiutki mecz jeden po drugim. Jednak odnoszę wrażenie, iż wreszcie – z rocznego letargu – obudziła się gwiazda zespołu – Luka „ Perkz” Perković, którego zagranie mogliście już oglądać. Jakby tego było mało, w końcu dolna aleja wskoczyła na poziom godny Mistrzostw i całego G2. Co więcej! Cały sztab trenerski chyba zrozumiał już, iż grający na górnej alei Martin „Wunder” Hansen, lepiej czuje się, grając bohaterami, mającymi realny wpływ na rozgrywkę. A jeśli dołączymy do tego wszystkiego, jeszcze całkiem nieźle (choć nie rewelacyjnie) grającego Jankosa, wtedy otrzymujemy drużynę, która może wszystko.

Łącznie z ostatecznym tryumfem w całym turnieju.

Czy Fnatic spełni pokładane w nich nadzieje?

Drugi półfinał to już niemalże bratobójczy pojedynek. Zachód vs Zachód. Dzięki temu, mamy przynajmniej pewność, iż co najmniej jedna drużyna „z naszych stron” znajdzie się w finale.

Fnatic

Źródło: www.monsterenergy.pl

Choć to może dziwić, ale to właśnie o Fnatic zaczynam bać się bardziej. Choć nie ukrywam, iż strasznie ich lubię (Cloud9 również!), to jednak styl, w jakim pokonali Edward Gaming pozostawia wiele do życzenia. Szczególnie martwi mnie postawa środkowego – Rasmusa „Capsa” Winthera, który cały pojedynek rozciągnięty na cztery gry, zagrał dość przeciętnie. W pełni rozumiem, iż drużyna przeciwna skupiła się głównie na nim, a jego brawurowy styl gry, na pewno mu nie pomagał, ale mimo wszystko… Niesmak i niepewność pozostała. Jednak, aby nie było tak smutno, warto dodać, że jeśli Caps czegoś nie może, to wtedy włącza się do rywalizacji Rekkles, grając wprost koncertowo.

Co można natomiast powiedzieć o Cloud9? Na pewno to, że nie stoją w tym starciu na przegranej pozycji. Moim zdaniem, w tym pojedynku, warto się uważnie przyjrzeć… Wszystkim liniom. Dosłownie!

Caps vs Jensen, Rekkles vs Sneaky… Czy coś więcej należy dodawać? Jedni z najlepszych na swoich pozycjach – zwłaszcza na zachodzie. A jakby tego było mało, to na górnej alei spotkają się Licorice z Bwpio. Są to dwaj debiutanci, którzy szturmem wdarli się do światowej czołówki najlepszych drużyn. Soaz (dzielący swe miejsce z Bwipo) na pewno również otrzyma swoją szansę, ale jego starcie z zawodnikiem Cloud9 na pewno nie będzie mniej ekscytujące.

Cloud9

Źródło: www.riftherald.com

Zapowiada się świetny pojedynek drużyn, które zasadniczo nie mają nic do stracenia. Ich brawurowa gra, może wynieść ten mecz na zupełnie wyższy poziom umiejętności. Oby tak się stało!

E-sport przestał być zabawą nastolatków.

Słowem zakończenia napiszę tylko, iż League of Legends i cały e-sport jest pięknym zjawiskiem. Doskonale rozumiem, że nie każdy może go zrozumieć, ale proszę, abyśmy go chociaż uszanowali. Jeśli Wy czegoś nie robicie, to nie znaczy, że coś jest złe i gorsze. E-sport to miejsce dla wielu ludzi. Tam starczy miejsca dla każdego. E-sport to pasja i emocje.

Myślę, że te Mistrzostwa Świata idealnie to obrazują. Nieważne, czy to piłka nożna, siatkówka, czy League of Legends. Emocje są na tym samym poziomie. Wiecie dlaczego? Bo w tym wszystkim uczestniczą ludzie, którzy chcą coś osiągnąć. I dopóki e-sport dotyczy ludzi, a nie maszyn, to według mnie to jest sport. Bez względu na to, czy oni grają na komputerze, czy nie. To jest sport i warto o tym pamiętać. Tam również jest profesjonalizm i to nawet większy niż w naszej rodzimej pseudo lidze kopaczy.

e-sport

Źródło: www.eulolesports.com

Nie zapominajmy również, że League of Legends to gra, w którą na profesjonalnej scenie grają bardzo młode osoby. Gwiazda G2 – Perkz, ma zaledwie 20 lat, Rekkles – podpora i „weteran” Fnatic 22, a Caps – 18! Każdy z nich jest młody! Próżno szukać wśród nich ludzi dojrzałych lub doświadczonych życiem. To są jeszcze młode osoby! Dla nich to od zawsze było spełnieniem marzeń, więc uszanujmy e-sport dla nich. Jeśli nam się nie podoba, to nie oglądajmy i zostawmy to wszystko w spokoju. Niech e-sport idzie swoją drogą, a my swoją. Natomiast jeśli go kochamy, to nie bójmy się okazywać emocji.

A jestem pewien, że tych nie zabraknie już w najbliższy weekend, podczas półfinałów.

Będzie się działo. Tego jestem pewien!

Mistrzostwa Świata w League of Legends, czyli popularne Worldsy trwają właśnie teraz! E-sport jest bliski mojemu sercu. Zwłaszcza tak wielkie wydarzenie. Przypuszczam, że niewiele osób zna mnie od tej strony. Dlatego więc dla wszystkich niezorientowanych w temacie, mam małą wiadomość. Otóż jestem ogromnym fanem e-sportu, a zwłaszcza gry League of Legends. Jeśli drogi czytelniku po raz pierwszy spotkałeś się z tym terminem albo chcesz poznać e-sport od strony bardziej emocjonalnej, to odsyłam Cię do napisanych przeze mnie dwóch tekstów. Znajdziesz je Tutaj i Tutaj.

Skoro ten piękny wstęp mamy już za sobą, przejdźmy do konkretów! Jako zapalony kibic League of Legends nie mogłem odmówić sobie sposobności do napisania „kilku” zdań odnośnie do trwających obecnie Mistrzostw Świata, które w środowisku graczy określane są po prostu jako – Worldsy. Nie ukrywam, że obecny czas, dla wielu kibiców, a także wielu graczy, to taki mały okres żniw. Emocje sięgają zenitu, gra na najwyższym poziomie, a na dodatek niespodzianki mnożą się na każdym kroku. Jakby tego mało, cała impreza odbywa się w Korei. Mekce e-sportu, a już zwłaszcza mekce League of Legends.

e-sport

Źródło: riftherald.com
Na zdjęciu: Finał Mistrzostw Świata 2017.

Worldsy rozpoczęły się wraz z początkiem października, a przedwczoraj poznaliśmy już wszystkie pary ćwierćfinałowe. Warto nadmienić, że wśród nich, znajdują się dwie drużyny europejskie – Fnatic oraz G2 Esports z Marcinem „Jankosem” Jankowskim w składzie.

Przed rozpoczęciem Mistrzostw stawiano wiele predykcji. Zakładano, które drużyny mają największe szanse wyjść z grupy, które tych szans nie mają wcale, a które wyjść po prostu muszą. Jednak e-sport, tak jak każdy inny sport, również cechuje się niesamowitymi zwrotami akcjami i ogromnie zaskakującymi wynikami. Nie mogło więc i tego zabraknąć w fazie grupowej Mistrzostw Świata!

Mistrzostwa Świata – Faza Grupowa. Grupa A.

Mistrzostwa Świata

Źródło: www.cybersport.pl

W moim odczuciu, grupa A była grupą najbardziej wyrównaną. Flash Wolves (Tajwan), Afreeca Freecs (Korea), G2 Esports (Europa), a także Phong Vu Buffalo (Wietnam), mogły zwiastować, iż końcowe rezultaty nie mogą być pewne.

Już pierwszego dnia nastąpiło potwierdzenie moich słów. Na własne oczy przekonałem się, jak G2 potrafiło wygrać z mistrzem z Tajwanu, faworyzowaną drużyną z Korei, a następnie, jak gdyby nigdy nic, przegrać z Wietnamskim outsiderem. Wtedy nabrałem już pewności, że w tej grupie może stać się wszystko. I tak też było.

Po pierwszym dniu to Flash Wolves oraz właśnie G2, było na uprzywilejowanej pozycji. To te dwie drużyny zakończyły zmagania pierwszej fazy z bilansem 2-1. Jeśli jednak ktokolwiek skreślił formację z Korei, która po świetnym sezonie pojechała na Worldsy, to grubo się pomylił. W drugiej turze meczów fazy grupowej nastąpiło odrodzenie ekipy Afreeca Freecs. Równolegle dość mocno zagubiło się G2, które o wyjście z grupy, musiało walczyć w dodatkowym, barażowym meczu z Flash Wolves. Na ich szczęście i szczęście ich wszystkich fanów, zdołali wygrać i po bojach, znaleźli się w ćwierćfinale.

Ostatecznie to drużyna z Korei, po rewelacyjnej drugiej turze meczów wygrała grupę, tuż przed G2.

Na kolejnych miejscach plasowało się Flash Wolves oraz Phong Vu Buffalo, które pomimo ostatniego miejsca w grupie, może wracać do Wietnamu, będąc z siebie zadowolonymi. Kilkukrotnie postawili się silniejszym od siebie formacjom. To między innymi dzięki nim, G2 zawdzięcza swój awans. Bo to właśnie ich zaskakujące zwycięstwo w przedostatnim meczu nad Flash Wolves spowodowało, że Ci zmuszeni byli do grania meczu barażowego o wyjście z grupy, z formacją europejską.

Warto tutaj pochwalić także G2. O ile awans ekipy z Korei, nikogo nie powinien dziwić, o tyle europejska formacja nie radzi sobie w tym roku najlepiej. Wiosną przegrali dość gładko finał europejskiej ligi z Fnatic, a latem zakończyli swojego zmagania już na ćwierćfinale. Aby dotrzeć do fazy głównej Mistrzostw, najpierw musieli przebrnąć przez regionalne kwalifikacje, a następnie przez fazę wstępną Mistrzostw Świata. Ich awans, nie jest być może ogromną niespodzianką, ale na pewno wydarzeniem, na które niewiele osób mogło stawiać jeszcze przed kilkoma miesiącami.

Grupa B. Grupa śmierci.

Mistrzostwa Świata

Źródło: www.cybersport.pl

W tej grupie działo się wszystko. Emocje były nie do opisania! Największym dotychczasowym zaskoczeniem turnieju jest odpadnięcie po pierwszej fazie turnieju koreańskiej drużyny, broniącej tytułu Mistrzów Świata – Gen G. Esports, która rok temu znana była jako Samsung Galaxy. Choć w obecnym sezonie formą nie zachwycali, to tylko jedno zwycięstwo w sześciu meczach, jest wynikiem bardzo zaskakującym. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, iż obok faworytów całego turnieju – chińskiej drużyny Royal Never Give Up, zmagali się z amerykańską formacją Cloud 9, która awansowała do fazy głównej Mistrzostw Świata po długich bojach oraz europejskim Vitality, skazywanym na porażkę.

Rzeczywistość wszystko zweryfikowała. Jak się okazało, skazane z góry na pożarcie Vitality, zdołało wygrać dwukrotnie z broniącym tytuły Gen G., a także po fenomenalnej grze z faworytami całego turnieju – RNG. Niestety dwie porażki w starciu z Cloud9 i równie wspaniała postawa amerykańskiej formacji, spowodowała, że to właśnie oni, wraz z chińskim RNG, znaleźli się w ćwierćfinałach.

Mnie, jako fana League of Legends cieszył niezmiernie fakt nieprzewidywalności każdego meczu. Vitality, czy Cloud 9 jasno pokazały, że potencjalnych gigantów nie należy się bać. Pomimo tego, że obu zachodnim drużynom nie dawano żadnych szans na wyjście z grupy, to potrafiły zagrać kilka fenomenalnym meczów i tym samym zająć odpowiednio trzecie oraz drugie miejsce w grupie. Nawet Vitality, które odpadło, może wracać do Europy z wysoko uniesionymi głowami. Warto również dodać, że RNG, wygrywające w tym sezonie wszystko, po raz pierwszy pokazało poważną rysę, na swoim dotychczas nieskalanym obliczu. Czy był to tylko wypadek przy pracy, czy oznaka słabości?

Tego jeszcze nie wiemy…

Grupa C. Nadzieja Ameryki…

Mistrzostwa Świata

Źródło: www.cybersport.pl

To w tej grupie znajdowała się największa nadzieja Stanów Zjednoczonych. Ku ich nieszczęściu, po raz kolejny okazało się, że nieważne jak niestabilny lub słaby sezon może mieć C9, to nadal właśnie oni stanowią ostatnią nadzieję Ameryki.

Pragnę jednak trochę usprawiedliwić amerykański Team Liquid, który definitywnie nie miał zbyt wiele szczęścia. Obok koreańskiego mistrza letniego sezonu – KT Rolster, znaleźli się w grupie z MAD Team, drużyną z Tajwanu, skazaną z góry na porażkę (jak się okazało – bardzo słusznie), a także chińskim Edward Gaming, które zostało do ich grupy dokooptowane z fazy wstępnej Mistrzostw, przez które przeszło jak burza. W ten więc sposób wiadomo było, że TL może mieć pewne problemy, ale wielu entuzjastów nadal w nich wierzyło. Niestety te nadzieje okazały się bardzo płonne.

Zasadniczo w moim odczuciu, Team Liquid nawet na moment nie zbliżyło się do ćwierćfinałów. W pierwszej turze przegrali zarówno z Edward Gaming, jak i z KT Rolster. Zwycięstwo zaliczyli tylko z MAD Team. Drużyną, która ostatecznie zakończyła swoje zmagania z rezultatem 0-6. Przez całą fazę grupową jak burza przeszła drużyna z Korei, która oddała tylko jedną mapę drużynie z Chin. Obok mistrza Chin – RNG, to właśnie koreańskie – KT Rolster stawiane jest w roli ewentualnego pretendenta do końcowego tryumfu. Nie przekreślałbym jednak Edward Gaming, które pomimo pewnych trudności, nadal prezentuje się bardzo solidnie.

Myślę, że koniec końców, ostateczny rezultat w tej grupie nie powinien nikogo dziwić.

Grupa D. Szansa dla Fnatic.

Fnatic

Źródło: www.cybersport.pl

League of Legends jest grą piękną i właśnie to piękno widać było w zmaganiach, w grupie D. Znalazła się tam ogromna nadzieja europejskiej sceny e-sportowej – Fnatic. Pomimo tego, że od lat, dostrzega się wyraźną dominację drużyn ze wschodu, to formacje zarówno ze Stanów Zjednoczonych, jak i z Europy nadal ciężko pracują na swój sukces. Idealnym tego przykładem jest Fnatic – Mistrz Świata z sezonu pierwszego. Ekipa, która Worldsy zna lepiej niż własną kieszeń.

Choć byli oni zawsze drużyną niewątpliwie silną, to moim zdaniem, ich dotychczasowe mecze dopiero teraz potwierdzają, że zasługują na swoje miano. Poza tym, po sześciu grupowych meczach, rozbudzili oni we mnie ogromne nadzieje, bo widząc ich grę, nie sposób było sobie pomyśleć:

„Czy to naprawdę drużyna z Europy?!”

Zgadzam się ze sceptykami, którzy powiedzą, że grupa D była grupą najsłabszą.

Coś w tym jest. Jednak do mnie przemawia przede wszystkim styl, w jaki Fnatic tę grupę wygrało. A nie zapominajmy, że oprócz nich, w grupie znalazła się druga drużyna chińskiej ligi – Invictus Gaming. Była tam również drużyna  G-Rex (Tajwan) oraz organizacja, która istnieje dopiero od roku:  100Thieves (Ameryka).

Myślę, że pomimo niewątpliwego sukcesu Fnatic, na uwagę zasługuje również formacja ze Stanów Zjednoczonych. Niestety, nawet na moment nie zbliżyli się do ćwierćfinałów, ale nadal twierdzę, że w tej drużynie tkwi potencjał. Ich największym problemem jest pozycja strzelca (AD Carry), co do której istnieje wiele niejasności. W końcu, czy wpuszczanie do pierwszego składu absolutnego debiutanta, mogło być dobrym rozwiązaniem? Z taktycznego punktu widzenia – może, ale z psychologicznego – szczerze w to wątpię. Efektem było trzecie miejsce w grupie i ugranie dwóch punktów w starciach ze słabiutkim G-Rex, które notabene zakończyło podobnie jak MAD Team z grupy C – z bilansem 0-6.

Subiektywnie bardzo doceniam pracę wykonaną przez Fnatic, ale obiektywnie… Była to najsłabsza grupa całych Mistrzostw. League of Legends jest nieprzewidywalne, dlatego nie chcę niczego perorować. Aczkolwiek na ten moment – mimo wszystko, styl zwycięstw europejskiej formacji napawa mnie wielkim optymizmem.

Worldsy

Źródło: www.lolesports.com

Mistrzostwa Świata wkraczają w decydującą fazę!

Faza grupowa to już jednak przeszłość. Przed nami zaczyna się prawdziwa, e-sportowa uczta! Worldsy wchodzą w rozstrzygający etap. Faza pucharowa oznacza, że drużyna przegrana, definitywnie żegna się z turniejem. Oczywiście wszelkie mecze odbywać się będą do trzech zwycięstw, co tylko zwiększa atrakcyjność widowiska i w zasadzie usuwa wszelki czynnik przypadku! Teraz wyjaśni się, czy dwukrotnie poniesiona porażka z teoretycznie słabszymi rywalami przez RNG była tylko przypadkiem, czy faktem. To także idealna okazja, aby sprawdzić, czy dyspozycja Fnatic jest w rzeczywistości tak dobra, czy ich rywale byli tak słabi… Faza pucharowa nie wybacza błędów. Tam wszystko się wyjaśni.

A to wszystko, już w ten weekend!

Ćwierćfinał 1. KT Rolster vs Invictus Gaming.

Pary ćwierćfinałowe zapowiadają się wyjątkowo ekscytująco. Szlagierowym pojedynkiem, wydaje się starcie między KT Rolster, a Invictus Gaming. Są to odpowiednio: pierwsza drużyna letniej części sezonu w Korei i druga drużyna Chin. Jakby tego było mało, oba zespoły zaprezentowały się solidnie w swoich grupach. Choć zwycięzcą może być każdy, to jednak w roli faworyta wyraźnie rysuje się ekipa z Korei, której skład naszpikowany jest gwiazdami. Tacy zawodnicy jak: Smeb, Score, Ucal, Deft i Mata są znani zasadniczo każdemu fanowi League of Legends, a kulminacja takich sław w jednej drużynie może oznaczać tylko jedno: Worldsy na najwyższym poziomie!

Jednak nie zapominajmy o nieprzewidywalnych zawodnikach z Chin. Rookie (uważany za jednego z najlepszych zawodników świata) i spółka, to formacja wyjątkowa zdolna oraz utalentowana, która indywidualnymi zagrywkami może w każdym momencie odwrócić przebieg meczu. To właśnie oni, byli o krok od pokonania wiecznie faworyzowanego RNG w finale letniego sezonu chińskiej ligi. Choć ich porażka z Fnatic (i to dwukrotnie) działa na ich niekorzyść, to nie przekreślałbym ich zbyt szybko.

Mój typ: KT Rolster

Ćwierćfinał 2. G2 Esports vs Royal Never Give Up.

Cóż… Oczywiście, że z całych sił kibicuję drużynom europejskim, a na dodatek jedynemu Polakowi, grającymi właśnie w barwach G2, ale prawdę mówiąc… Nie daję im wielkich szans w starciu z RNG. Choć uważam, że ten cały „hype” wobec chińskiej drużyny, jest delikatnie przereklamowany, to nie ulega wątpliwości, iż to właśnie oni są zdecydowanym faworytem w starciu z G2.

RNG w tym sezonie wygrywa wszystko – i na rodzimym podwórku, i na scenie międzynarodowej. G2 natomiast prezentuje się wyjątkowo kiepsko. Zmiany w składzie, wątpliwa gra i nierzadko głupio popełniane błędy. Europejska formacja jest zdolna do zagrania fenomenalnej gry o 12:00, aby już o 13:00 przegrać ze słabiutkim przeciwnikiem.

Myślę, że w tym starciu kluczowa będzie dolna aleja. Czuję, że RNG zrobi wszystko, aby wysforować swojego lidera – Uziego, na prowadzenie, a G2, będzie zmuszone do odpierania ich ataków. Jeśli im się uda. Jeśli zagrają tak, jak Vitality w fazie grupowej, to myślę, że wszystko jest możliwe…  W przeciwnym wypadku, jeśli zobaczymy G2 z letniej części sezonu, to nie wróżę im wielu sukcesów.

Mój typ: RNG

Worldsy

Źródło: www.lolesports.com

Ćwierćfinał 3. Fnatic vs Edward Gaming.

Fnatic lepiej trafić nie mogło. Tu już nawet nie chodzi o rywala, ale o sam fakt ułożenie drabinki. Potencjalnie najsilniejszych rywali mogą spotkać dopiero… W finale! Jeśli zwyciężą w ćwierćfinale, to w półfinale mogą spotkać albo Cloud9, albo Afreeca Freecs. Czyli definitywnie słabszy zestaw rywali niż chociażby RNG, czy KT Rolster. Jednak zanim do tego dojdzie, muszą zmierzyć się z Edward Gaming. Drużyną z Chin, która pomimo słabszego sezonu, nadal stanowi światowy trzon League of Legends.

Fnatic również doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego niewątpliwego szczęścia. Spójrzmy na ich radość. Oby tylko nie przed wczesną!

Czy historia zatoczy koło?

Pragnę tylko przypomnieć, że w 2015 roku, również w ćwierćfinale, Fnatic zmierzyło się właśnie z Edward Gaming i wtedy wygrali dość gładko 3-0. Nie miałbym nic przeciwko, aby ten scenariusz się powtórzył. Oczywiście, że wtedy oba składy, z małymi wyjątkami, wyglądały zgoła inaczej, ale myślę, że obecne zmiany działają definitywnie na korzyść Fnatic. Choć to dziwnie zabrzmi, w obliczu odwiecznej dominacji drużyn ze wschodu, ale uważam, że to właśnie europejska drużyna jest faworytem w tym pojedynku. Zwłaszcza po tak dobrze rozegranej fazie grupowej.

Myślę, że na korzyść Fnatic działa także jeszcze jedna sprawa. Mają w swoim składzie prawdziwe bogactwo. Kiedyś bywało, że wszystko było uzależnione od ich strzelca – Rekklesa. Teraz, jeśli nawet Rekkles znajduje się w słabszej dyspozycji, to jest jeszcze prawdopodobnie najlepszy zachodni środkowy – Caps. Oprócz niego, prawdziwie wspaniałe Worldsy rozgrywa Jungler (tzw. Leśnik) – Broxah. A jeśli do tego wszystkiego dodamy jeszcze zawsze solidnego wspierającego i dwóch, wymiennych zawodników, grających na górnej alei, wtedy otrzymujemy naprawdę mocny i równy skład.

Zastanawiam się jednak, jak Fnatic poradzi sobie w starciu rozciągniętym na kilka gier. Czy wystarczy im pomysłów i czy przede wszystkim nie zaczną popełniać głupich błędów? Cokolwiek by nie powiedzieć, będzie ciekawie, a znając Fnatic, będzie na pewno wiele się działo. Myślę, że możemy nastawić się na wiele zaskakujących i solowych akcji! Zwłaszcza na środkowej alei.

Mój typ: Fnatic

Ćwierćfinał 4. Afreeca Freecs vs Cloud 9

Drużyna z Korei versus Drużyna z Ameryki. Kiedyś bez wątpienia wskazałbym ekipę ze wschodu, ale po fazie grupowej, nie jestem już pewien swojego wyboru. Choć Afreeca Freecs w drugiej fazie rozgrywek zaprezentowała się świetnie, to jednak słaba gra w pierwszej fazie działa na ich niekorzyść. Natomiast Cloud 9 w zupełnie swoim stylu, jak zawsze, broni honoru Ameryki i pomimo tego, że na pewno nie są predysponowani do zwycięstwa w tym starciu, to nie spisywałbym ich na straty. Myślę, że mogą zaskoczyć. Tak samo, jak w starciu z RNG, czy chociażby z Gen G.

Moim zdaniem kluczem do ich zwycięstwa jest dobra i aktywna gra junglera – zarówno Roberta „Blabera” Huanga, jak i Dennisa „Svenskerena” Johnsena. Jeśli to u nich zadziała, to uważam, że mogą powalczyć o zwycięstwo. Oczywiście, że nie przyjdzie im to łatwo, bo Afreeca wydaje się, jakby nabrała wiatru w żagle, ale w końcu kto przed rozpoczęciem Mistrzostw stawiał na Cloud 9? A tu proszę! Wyszli z grupy śmierci!

Czy to nie jest dla nich wystarczający powód, aby mogli poczuć się jak niesieni na skrzydłach?

Mój typ: Cloud 9

Worldsy

Źródło: www.lolesports.com

E-sport – moje hobby.

Zdaję sobie sprawę, że ta tematyka tekstu zupełnie odbiega od tego, o czym pisałem do tej pory. Jednak każdy z nas ma jakąś pasję lub hobby. Dla mnie jest nią między innymi e-sport, a zwłaszcza League of Legends. Myślę, że właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Żeby dzielić się tym, co nas interesuje. Nie bać się, powiedzieć, napisać lub po prostu przekazać coś „swojego”. I do tego też Was zachęcam.

Dla mnie impulsem do napisania tego artykułu były Worldsy, na których przeżywam naprawdę niesamowite emocje. Jednak tak, jak pisałem w tekście – prawdziwe poruszenie dopiero nadejdzie wraz z fazą pucharową. Aczkolwiek dla Was mam pewną radę. Nie czekajcie na żaden impuls. Jeśli coś Was interesuje – piszcie, mówcie. Podzielcie się tym. Być może jest więcej osób podobnych do Was? Może swoimi słowami wniesiecie coś do czyjegoś życia?

Spróbujcie!

Wy to przemyślcie, a ja już zacieram dłonie na pierwsze mecze ćwierćfinałowe w ten weekend!

E-sport to iście gorący temat obecnych czasów. Czy nam się to podoba, czy nie, sport elektroniczny powoli przeistacza się z marzycielskich wizji, w naszą codzienną rzeczywistość. Dlatego budzi on w sobie wiele kontrowersji, które w większości sprowadzają się do wskazania, czy jest to zbawienie, czy może zagrożenie.

Żaden temat w obecnych czasach nie budzi takiego konfliktu, co sport elektroniczny. Wystarczy przejść do sekcji komentarzy pod artykułem zamieszczonym na ten temat, na jakiejkolwiek stronie, aby spotkać się z osobami reprezentującymi dwa, skrajne i odmienne obozy poglądów. Z jednej strony, w graniu w gry komputerowe upatruje się szansy na realizacje swoich najskrytszych marzeń o zostaniu gwiazdą światowego formatu. Po drugiej jednak stronie, daje się słyszeć argumenty jakoby rozpowszechnienie tego zjawiska, prowadziło do patologii czy pogorszenia stanu zdrowia.

Trudno wskazać kto w tej ogólnoświatowej debacie ma rację. Jako ogromny fan e-sportu, mógłbym bezprecedensowo przyznać rację zwolennikom gier komputerowych i jak najszybciej oddalić się od tego drażliwego tematu. Jednak staram się patrzeć na otaczające mnie rzeczy relatywnie obiektywnie i realnie. Dlatego uważam, że prawda leży gdzieś pośrodku. Kluczem jest ją odnaleźć i wyciągnąć z niej złoty środek, powodujący rozwiązanie zaistniałych problemów.


E-sport jako zbawienie.

Granie w gry komputerowe jeszcze do niedawna kojarzone było wyłącznie z szeroko pojętą zabawą, rozrywką, a także nierobieniem niczego produktywnego. Wiele osób, szczególnie młodego pokolenia, nie raz musiało odpowiadać na zarzuty tracących cierpliwość rodziców i potulnie wyłączać komputer. Niejednokrotnie w zaciszu swojego pokoju, wielu młodych marzyło o możliwości grania w swoją ulubioną grę przez całe życie. Niestety rzeczywistość, oczekiwania rodziców i kierowanie się radami innych, doprowadziło ich do bycia dzisiejszymi dorosłymi, podążającymi tradycyjną ścieżką rozwoju. Ludźmi pełnoletnimi pracującymi w korporacji, która nijak ma się do ich młodzieńczych marzeń, a które nadal skrycie znajdują się w ich głowie. Nikt z nas nie był w stanie przewidzieć, że być może niezakazywanie dziecku grania w gry kilka lat temu, mogło doprowadzić go do samego szczytu sportu elektronicznego w czasach dzisiejszych.

E-sport spełnia nasze najskrytsze i najbardziej nieśmiałe marzenia z dzieciństwa.

Wielu pragnęło grać w komputerowe do końca swojego życia. Oddawać się uciesze możliwości grze w „Warcrafta”, „Starcrafta” czy jakiegokolwiek innego tytułu. Nagle gwałtowny postęp e-sportu to umożliwił. To, co kiedyś było nierealną wizją, dziś jest rzeczywistością. Marzenia wielu dzieci stały się chlebem powszednim dla wielu obecnych gwiazd sceny gier komputerowych. Okazało się, że wcale nie trzeba spełniać ograniczających nas przez genetykę cech fizycznych, jak ma to miejsce w innych dyscyplinach sportu (np. wysoki wzrost w koszykówce). Aby móc się realizować w sporcie elektronicznym wystarczy odpowiedni sprzęt, dostęp do sieci, zaangażowanie i pasja.

Szeroki dostęp do najpopularniejszych gier profesjonalnej sceny e-sportowej.

Nie musimy mieć dostępu do boiska czy bieżni lub mieszkać w odpowiednim miejscu, by móc trenować i rozwijać się. Każdy – bez względu na to, gdzie mieszka, może oddawać się uciesze grania w gry komputerowe. Wystarczy sprzęt i połączenie internetowe, a to znajduje się już w ponad 75% gospodarstw domowych w Polsce. Nawet w tym momencie, możesz oddać się swojej pasji bez opuszczania domu i marnowania czasu oraz pieniędzy na kosztowny przejazd lub niezbędny – nierzadko szybko zużywający się – sprzęt. Warto również dodać, że gry cieszące się największą popularnością na scenie sportu elektronicznego są tak naprawdę darmowe.

League of Legends, Dota 2, Starcraft II, Hearthstone – każda z nich umożliwia Internetową rozgrywkę zupełnie za darmo. Za inne, jak na przykład za jakże popularny tytuł –  Counter Strike: Global Offenisve, należy zapłacić wręcz symboliczną kwotę, która w obliczu całej rozgrywki jest nic nieznaczącą sumą.

E-sport nie dyskryminuje nikogo.

Możesz być duży, mały, pochodzić z biednej czy bogatej rodziny. W środowisku gier komputerowych nie ma to najmniejszego znaczenia. Twojej wartości nie określają Twoje cechy fizyczne lub grubość portfela, ale Twoje umiejętności prowadzenia rozgrywki. Możliwość poznawania nowych osób z całego świata, uczestniczenie w wydarzeniach rozgrywanych na całym globie, uczenie się obcych języków i zbieranie niesamowitych doświadczeń to kolejne czynniki przekonujące nas, że zjawisko e-sportu jest zbawieniem.

Sport elektroniczny to dziedzina nieustannie się rozwijająca.

Z roku na rok notuje coraz większe zyski oraz bije rekordy popularności i oglądalności na całym świecie. Wiele firm, drużyn sportowych i głośnych nazwisk światowego formatu, zupełnie niezwiązanych z grami komputerowymi, zaczęło coraz częściej odwracać z uwagą głowę, na słowa brzmiące: „sport elektroniczny”. Powstają e-sportowe organizacje, strony internetowe zajmujące się zakładami bukmacherskimi czy prowadzeniem najświeższych wiadomości. Szeroki dostęp do serwisów internetowych, w których możemy oglądać zmagania innych lub samemu transmitować własną rozgrywkę, stwarza niepohamowane możliwości rozwoju. Pojawiają się pierwsze ciche i nieśmiałe głosy o włączeniu tej formy rywalizacji do programu Igrzysk Olimpijskich. Tak naprawdę e-sport nie jest już tylko zabawą z dzieciństwa. Stał się pracą, źródłem dochodu i profesjonalnym zajęciem osób, które postanowiły się w niego maksymalnie zaangażować.

e-sport

Źródło: www.pinnacle.com
Na zdjęciu: Finał Mistrzostw Świata 2015, w grze League of Legends

Pasja, oddanie i zaangażowanie.

W obliczu twardych argumentów nie możemy zapomnieć o jeszcze jednym ważnym czynniku. Bez niego tak naprawdę całe społeczeństwo gier komputerowych nie mogłoby się rozwijać i dotrzeć do obecnego punktu. To pasja. Radość z możliwości uczestniczenia w tym procesie. Fani z wypiekami na twarzy, oglądający swoich ulubieńców w akcji. Ich wsparcie, które niosą każdym swoim pozytywnym okrzykiem. To szacunek, miłość i łzy po kolejnej porażce lub zwycięstwie ukochanej drużyny. To odciąganie w nieskończoność zalewającej nas fali snu tylko po to, aby móc zobaczyć jeszcze jedną minutę akcji uwielbianego zawodnika. E-sport to szczere emocje. Prawdziwe łzy i realne słowa.


E-sport jako zagrożenie.

Największym problemem grania w gry komputerowe jest nabycie umiejętności poprawnego zinterpretowania tego zjawiska. Wiele trudności nastręcza odróżnienie, czy nasze dziecko lub my sami oddajemy się rozgrywce, bo marzymy o staniu się profesjonalnym zawodnikiem, czy robimy to, aby uciec od problemów otaczającego nas świata.

Pierwszy przypadek charakteryzuje się sportowym podejściem do sportu elektronicznego. Również do odnajdywania w sobie pasji do kontynuowania rozgrywki i nieuleganiu negatywnym emocjom. W takich sytuacjach granie może niejako przypominać prawdziwe treningi o uporządkowanej strukturze, odpowiednio wkomponowane w rozkład dnia. Nie widać tutaj negatywnych relacji z otoczeniem i prowadzoną rozgrywką. Łatwe do ujrzenia jest za to maksymalne zaangażowanie i iście sportowe podejście.

Drugi przykład dotyczy osób, które grają bez większego celu. Nie twierdzę, że granie dla przyjemności jest złe. Jednak zawsze warto zadać sobie pytanie, dokąd to wszystko zmierza i co chcemy osiągnąć. Cechą charakterystyczną tej grupy jest zazwyczaj negatywne nastawienie do pojawiających się porażek, nieumiejętność pogodzenia tej czynności z codziennością oraz zaniedbywanie pozostałych dziedzin swojego życia. Również niewłaściwe relacje z otoczeniem i poszerzająca się niechęć do jakiejkolwiek innej czynności poza graniem, może być kolejnym znakiem do określenia, iż mamy przed sobą zagrożenie, a nie zbawienie.

Jak widać odpowiednie i właściwe rozgraniczenie tych dwóch zjawisk, jest w praktyce bardzo trudne, ale niesamowicie ważne. To szczególnie istotne zadanie dla rodziców i opiekunów dzieci, grających w gry komputerowe. Nigdy nie wiemy, czy nasz zakaz wydany dziecku będzie słuszny. Może okazać się, że uchronimy go od otyłości, fobii społecznej i życiowych problemów, ale również możemy stać się źródłem jego frustracji i powodem niezrealizowania czekającej go profesjonalnej kariery.

Postępująca fala otyłości zwłaszcza wśród dzieci to straszliwy problem XXI wieku.

Nie da się ukryć, że zbyt długie przesiadywanie przed komputerem, a w konsekwencji brak ruchu, tylko sprzyja temu zjawisku. Niestety w światowym społeczeństwie, nawet profesjonalni zawodnicy e-sportu są często postrzegani jako osoby niereprezentujące swoim ciałem, sylwetki zawodowego sportowca. Długie przesiadywanie w jednej pozycji, mała porcja ruchu i niewłaściwa dieta, opierająca się na słodkich przekąskach konsumowanych w przerwie od rozgrywki, zdecydowanie sprzyja zdobywaniu dodatkowych kilogramów, niczym kolejnego poziomu w grze. Wystarczy przyjrzeć się dzieciom, które w dobie powszechnego dostępu do Internetu, stały się nieaktywne, leniwe oraz otyłe. Rodzice zdecydowanie zbyt często nie widzą lub nie chcą widzieć postępującego problemu. Zazwyczaj ich jedynym znalezionym rozwiązaniem jest „wypędzenie” dziecka na zewnątrz. Z telefonem w dłoni…

Przykład idzie z góry…

Na szczęście środowisko profesjonalnych zawodników sportu elektronicznego, zaczyna z coraz większą lubością promować zdrowe nawyki żywieniowe. Stopniowo, na porządku dziennym staje się zatrudnianie przez organizacje e-sportowe kucharzy, dietetyków i trenerów personalnych dbających o zdrowie i kondycje swoich graczy. Z coraz większym zaangażowaniem oraz uwagą podchodzi się do kwestii żywienia i wpływu tego czynnika, na jakość rozgrywki prowadzonej przez zawodnika.

sport elektroniczny

Źródło: www.redbull.com
Na zdjęciu: Ryan “fREAKAZOiD” Abadir, profesjonalny zawodnik gry Counter Strike: Global Offenisve

Na zawodowej scenie gier komputerowych nadal bardzo często zdarzają się przypadki osób z nadwagą lub wręcz otyłością. Jednak coraz częściej można dostrzec profesjonalistów cieszących się szczupła i zdrową sylwetką. Wielu z nich przeszło prawdziwą sylwetkową transformację, zadziwiając w ten sposób całą społeczność sportu elektronicznego. To dobitnie ukazuje, że trend zdrowego odżywiania dotarł nawet w rejony, które z pozoru wydawać by się mogły od niego niezależne. To daje nam nadzieję, że młode pokolenie, którego coraz częstszymi idolami są: Faker, Bjergsen, Rekkles, pasha czy Dendi, aniżeli Messi czy Ronaldo, zacznie się na nich wzorować również w aspekcie prowadzenia odpowiedniego stylu życia.  


Podsumowanie.

Wysuwanie jednoznacznych wniosków, mogłoby stanowić obelgę wobec jednego z obozów biorących udział w dyskusji. Niemniej jednak warto zwrócić uwagę na fakt, że na każde ewentualne zagrożenie płynące z nadmiernego korzystania z gier komputerowych, mamy bezpośredni wpływ! Mniejszy lub większy, ale każdy negatywny aspekt e-sportu, możemy sami  skutecznie zniwelować. Poprzez racjonalne odżywianie, umiejętne zdiagnozowanie naszych własnych lub bliskich nam osób aspiracji oraz przestrzeganie ich przez ogólną degeneracją. Myślę, że to nie sam fenomen e-sportu powoduje realne zagrożenia, ale nasze niewłaściwe podejście do niego. Ciągłe szukanie przyczyn wszelkich niesprawiedliwości i negatywnych zjawisk w graniu w gry komputerowe jest dość złośliwe i nieuprzejme względem całej branży gier. Źródłem naszych problemów może być nieodpowiednie korzystanie z tego zjawiska, a nie ono samo w sobie. Nie oznacza to jednak, że problemy te nie występują lub są nierealne. Warto o nich pamiętać i mieć je na uwadze za każdym razem, gdy oddajemy się swojej ulubionej rozgrywce.

e-sport

Źródło: www.esport.aftonbladet.se
Na zdjęciu: Christopher “GeT_RiGhT” Alesund, profesjonalny zawodnik gry Counter Strike: Global Offenisve

E-sport to piękne zjawisko. Przestało być tylko zwykłym wciskaniem klawiszy na klawiaturze, a stało się zajęciem elektryzującym miliony fanów na całym świecie. Rozgrywki odbywające się na piłkarskich stadionach przy ryku tysięcy, rozemocjonowanych fanów, miliony przeznaczane na nagrody dla zwycięzców, światowa sława czekająca na tych najlepszych. To dzieje się na naszych oczach i będzie nieustannie posuwało się naprzód niczym siła nieznosząca sprzeciwu! Jednak żadne z tych zjawisk nie rozpoczyna się pośród glorii i chwały. Jego początek znajduje się w zaciszu małego pokoju. Pomieszczeniu, w którym mały chłopiec snuje swoje tęskne marzenia o wielkiej karierze.… Wszystko rozpoczyna się w ten sposób…

Wszystko ma w swój początek właśnie tam, a jak się potoczy, zależy wyłącznie od nas.

Nieistotne, że się tym nie interesujesz. Bez znaczenia, że Cię to nie obchodzi. Mimo wszystko i tak radzę zapoznać się z tym tekstem, bo przedmiot moich rozważań jest naszą wspólną przyszłością. E-sport, to jutro całego świata, ale realne dziś wielu pasjonatów, grających w gry komputerowe.

Z boiska, przed komputery.

Od zawsze granie w gry komputerowe lub nadmierne tkwienie przed klawiaturą, było postrzegane jako marnowanie czasu i zaniedbywanie pozostałych obowiązków. Kojarzyło się tylko i wyłącznie z zabawą, rozrywką i miło spędzonym czasie dla grającego. Niejednokrotnie przesiadywanie w ten sposób długich godzin, nierzadko do pór nocnych, stanowiło kość niezgody między dorosłymi, a ich małymi pociechami. Dziećmi, które odnajdywały ukojenie w możliwości zatopienia się w wirtualnym świecie. Kiedyś, gdy dziecko w ten sposób spędzało zbyt wiele czasu, było postrzegane – nawet przez swoich rówieśników, w kategoriach dziwaka czy odludka. Przecież podstawową formą aktywności kilkanaście lat temu, nie było wpatrywanie się w ekran, ale bieganie za piłką po osiedlowym boisku, w gwarze wesołych krzyków i roześmianych, młodych twarzy.

gry komputerowe

Z upływem lat wszystko zaczęło się zmieniać. Coraz większą popularnością zacząć się cieszyć konsumpcyjny styl życia, a nowinki technologiczne skutecznie zastąpiły murawę, piłkę i dwie bramki. Przestało liczyć się to, jak biegasz czy wspinasz się na drzewa. Na prawdziwy szacunek zasługiwałeś wtedy, gdy mogłeś pochwalić się przed kolegami wysokim poziomem swojej postaci w grze z gatunku MMORPG. Powoli – niemal niezauważalnie, ale konsekwentnie, życie głównie młodszej części społeczeństwa, rozpoczęło aktywną migrację z boisk, do wirtualnego świata. Coraz lepsze i większe udoskonalenia zarówno pod kątem gier komputerowych jak i sprzętu, dzięki któremu mogliśmy z nich korzystać, pozwoliły skutecznie zatrzymać przy sobie jednostki, które choć raz spróbowały wcielić się w wirtualnego bohatera.

Życiowa (r)ewolucja?

Nikt nie był wtedy w stanie przewidzieć, że to, co wyglądało na niewinną zabawę, dobrą formę rozrywki, a dla dorosłych jako największe utrapienie, może przerodzić się w dziedzinę życia, podziwianą przez miliony na całym świecie. Czy ktokolwiek mógł wtedy przypuszczać, że niewinnie wyglądający mały chłopiec, który całymi dniami oddawał się całym sobą grom komputerowym, może za kilkanaście lat stać się profesjonalnym zawodnikiem e-sportowym, znanym na całym globie?

Internetowa Encyklopedia przez wielu traktowana niczym Wyrocznia Delficka naszych czasów, podaje następującą definicję E-sportu (ang. Electronic Sports):

Forma rywalizacji, w której przedmiotem działań zawodników są gry komputerowe. Rywalizacja między zawodnikami (graczami) odbywa się zarówno w formie rekreacyjnej, jak i na turniejach gier komputerowych (tzw. „pro gaming”).

Czyli e-sport obejmuje w swoim zakresie jakiekolwiek korzystanie z gier komputerowych, o ile dochodzi w nich do rywalizacji. W obecnych czasach tak naprawdę większość popularnych gier, zawiera w sobie nutkę współzawodnictwa.

Nie bez powodu termin ten budzi w sobie wiele kontrowersji i pobudza do wygłaszania poglądów, zarówno zwolenników, jak i jego przeciwników. Przez jednych uważane jest za największe dobrodziejstwo obecnych czasów. Postrzegane za przyszłość nie tylko sportu, ale całego naszego życia. Z drugiej strony pojawiają się słowa sprzeciwu, które dotyczą rosnącej fali otyłości czy niezdrowego trybu życia. Trudno stwierdzić, gdzie przebiega granica prawdy i kto posiada ją w większym stopniu. Zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy, w swojej argumentacji posługują się logicznymi stwierdzeniami. Myślę, że tak jak w większości przypadków – racja znajduje się pośrodku.

E-sport to nie tylko gry komputerowe. To coś znacznie większego.

Jako zagorzały fan wszelkich rozgrywek e-sportowych, szczególnie tych profesjonalnych, czuję się zobowiązany, aby definicję e-sportu wzbogacić o kilka dodatkowych zdań. Tym razem pozbawionych wszelkiej sztampy oraz książkowej powagi, a okraszonej emocjami dwudziestoletniego chłopaka, który w śledzeniu profesjonalnych rozgrywek, odnalazł szczere emocje oraz prawdziwe uczucia.

e-sport

Źródło: www.theversed.com

  • E-sport nie jest zwykłym klikaniem w myszkę od komputera i naciskaniem klawiszy w odpowiedniej, sobie tylko znanej sekwencji. To sztuka. Harmonia, zachodząca między tym, co znajduje się na ekranie, a ruchami palców wykonujących swoją pracę, niczym rewelacyjnie wyszkoleni żołnierze, gotowi do oddania życia za swojego dowódcę.
  • E- sport to nie tylko niewinna zabawa rozleniwionych dzieci. To część naszego życia. Styl życia, wielu ludzi na całym świecie, które w graniu w gry komputerowe odnalazło dla siebie szanse na zaistnienie. Coś, co być może było dla nich tylko oderwaniem się od ponurej i szarej rzeczywistości, teraz jest dla nich pracą, którą sami sobie wybrali. Obowiązkiem, który kochają. Pasją, o której zawsze marzyli.
  • E-sport nie jest czynnością zarezerwowaną tylko dla samotników, pozbawionych umiejętności interpersonalnych o szerokiej gamie fobii społecznych. Jest to zbiorowisko osób towarzyskich, otwartych, rezolutnych, które w graniu w gry zobaczyły przyszłość w momencie, kiedy nikt inny nie potrafił tego dostrzec. Dzisiejsi znani i podziwiani ujrzeli szansę, i potrafili przekuć ją na swoją błogą codzienność.
  • E-sport to nieustannie rozwijająca się dziedzina, w którą każdego roku inwestują znani i podziwiani na całym światem. Kluby piłkarskie, drużyny koszykarskie czy sławne persony, kompletnie niezwiązane ze sportem elektronicznym. Daje to ogromne możliwości i nadzieję dla wielu nastolatków, marzących o światowej karierze. To prawdziwa szansa na zaistnienie.
  • E-sport to nie tylko dziecinna złość, rozwydrzonego ośmiolatka, który ponownie okazuje się słabszy od swojego wirtualnego przeciwnika. To również łzy i smutek dorosłych mężczyzn po odniesionej porażce przed tłumem wiernych kibiców. To łzy szczęścia nawet tych najtwardszych, po wygranej rozgrywce. To wzloty i upadki ludzi, którzy w całości oddali się grze. To radość i rozgoryczenie. Rywalizacja i przyjaźnie zawiązywane na długie lata. To bezcenne doświadczenia oraz nieziemskie przygody. To euforia i frustracja.

E-sport to styl życia.

E-sport to nasza przyszłość. 

Fifa 2018 Chainers zaczynamy!

Już dzisiaj (09.08.) Inkubator Przedsiębiorczości Chainers Group startuje z Elbląską Ligą Cyfrową Chainers. Fifa 2018!

W Turnieju zmierzy się ze sobą 24 Zawodników. Czeka ich wiele emocjonujących rozgrywek. Na uczestników czekają wartościowe nagrody, których sponsorami są firmy z Elbląga i okolic oraz sam organizator:

fifa18 fifa chainers cup chainers turniej Inkubator Przedsiębiorczości Chainers Group

Zainteresowanych udziałem w kolejnych rozgrywkach Ligi Cyfrowej Chainers zachęcamy do kontaktu z organizatorem (poprzez facebook, mail, telefonicznie lub osobiście- Elbląg, ul. Św. Ducha 16-18).

Uczestnikom rozpoczynających się dzisiaj rozgrywek życzymy powodzenia, niech wygra najlepszy!

#kolejne artykuły