Czego moglibyśmy nauczyć się od e-sportowców? | worldmaster.pl
#

Esport może być piękny, a od profesjonalnych graczy każdy z nas mógłby się czegoś nauczyć. Szczególnie, gdy mowa o Starcraft II.

Czego moglibyśmy nauczyć się od e-sportowców?

Wreszcie, po roku, mogę zaprezentować Wam pierwszy dokument Bez/Schematu

Cały, 15-minutowy materiał znajdziecie na kanale Red Bulla👉 https://www.redbull.com/pl-pl/videos/starcraft-2-iem-katowice-film-dokumentalnyInstagramie 
Więcej o kulisach produkcji dowiecie się z mojej relacji na👉 https://www.instagram.com/bezschematu
Btw. Kliknijcie 🔔 obok “Subskrybuj” i śledźcie fanpage B/S 👉 https://www.facebook.com/bezkonwencji

CAŁOŚĆ obejrzycie 👉 tutaj

Bartosz Filip MalinowskiJestem strategiem, analitykiem, konsultantem i kreatywnym. Założyłem agencję doradczą WeTheCrowd, gdzie doradzam markom z sektorów kreatywnych. Staram się także zachęcać projektantów i twórców do myślenia niekonwencjonalnego na vlogu Bez/Schematu. Jeśli chcesz ze mną współpracować, napisz: bfm@wethecrowd.plRed Dead Redemption 2

Utalentowani twórcy, których pasja, pomysłowość i oddanie swojej działalności powinno inspirować duży biznes i poważnych artystów. Nie, nie mówię o polskiej klasie politycznej, tylko o twórcach gier niezależnych – perle w koronie rodzimego sektora kreatywnego.

Kilka tygodni temu odwiedziłem Pixel Heaven – 3-dniową imprezę, a w zasadzie święto gier niezależnych, planszówek, komiksów i kultury retro. Miałem okazję poznać kilkunastu twórców, w tym osiem ekip, których tytuły zauroczyły mnie na tyle, że postanowiłem przybliżyć je Wam z nadzieją na wsparcie ich w przyszłości. Zamiast robić typowe zestawienie, pomyślałem, aby ugryźć temat Bez/Schematu i przy okazji wycisnąć nieco wartościowych uwag dla innych twórców w branży. Dlatego poprosiłem autorów o odrobinę wysiłku i odpowiedzi na te 3 pytania:

  1. Dlaczego wasza gra jest bez schematu, tzn. co szczególnie ją wyróżnia od innych produkcji?
  2. Czego nauczyliście się podczas pracy nad grą i czym chcielibyście się podzielić z innymi twórcami?
  3. Jakie największe wyzwanie stoi jeszcze przed Wami w procesie produkcji i wydania tytułu?

I jeszcze mały haczyk: wszyscy musieli odpowiedzieć na każde z pytań tylko jednym zdaniem. W końcu ma być kreatywnie.

Jedziemy. Najpierw polecam Ci obejrzeć wersję wideo, w której zawarłem ekskluzywne materiały od twórców, a następnie doczytać artykuł, w którym autorzy odpowiedzieli dodatkowo na trzecie pytanie.

My Memory of Us

My Memory of Us - worldmaster

Producent: Juggler Games

Data premiery: Jesień 2018

O co chodzi?

My Memory of Us to gra o przyjaźni dwójki dzieci. Jest to baśń, która została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami z II wojny światowej i czasu okupacji. Tytuł jest pełen zagadek, złych robotów i emocjonujących przygód. Przykuł moją uwagę wrażliwością i emocjonalnością charakterystyczną np. dla “The Tale of Two Sons” czy “Valiant Hearts”.   

Dlaczego gra jest bez schematu?

Prezentuje jaką wartość ma przyjaźń i współpraca, kiedy rzeczywistość przytłacza.

Najważniejsza rzecz, której nauczyła Was produkcja?

Jeżeli chcesz angażować gracza, angażuj emocje.

Najważniejsze wyzwanie, przed którym stoicie?

Wyścig z czasem – musimy jeszcze znaleźć i naprawić wszystkie błędy jakie są jeszcze w grze, a przy okazji zdążyć z konsolową wersją gry.

Gdzie śledzić?

https://www.facebook.com/MyMemoryofUs/

We. The revolution

We. The revolution

Producent: Polyslash

Data premiery: ?

O co chodzi?

Gra, która jako pierwsza natychmiast przykuła moją uwagę na targach. Tytuł pozwala Ci wejść w rolę sędziego Trybunału Rewolucyjnego podczas Rewolucji Francuskiej i zasiadać nad skomplikowanymi sprawami zwykłych obywateli, przestępców i wrogów rewolucji. Wydawaj wyroki, knuj polityczne intrygi i rób wszystko co możliwe, by samemu nie stracić głowy.

Dlaczego gra jest bez schematu?

To narracyjnie złożony tytuł, który posiada kilka warstw interpretacyjnych, a jego przesłania zostanie odebrane odmiennie przez graczy o różnych charakterach czy doświadczeniach życiowych.

Najważniejsza rzecz, której nauczyła Was produkcja?

Uświadomienie sobie, że presja i napotykane przeszkody zmuszają nas do wychodzenia poza schemat – a stanowią one nieodłączny element procesu tworzenia każdego dzieła.

Najważniejsze wyzwanie, przed którym stoicie?

Utrzymanie koncentracji do końca, kiedy rosnące zmęczenie daje się we znaki – w takich momentach każdy artysta chciałby po prostu skończyć kolejne elementy gry, a stale musimy dbać by były one najwyższej możliwej jakości.

Gdzie śledzić?

https://www.facebook.com/wetherevolutiongame/

Lucid Dream

Lucid Dream

Producent: Dali Games

Data premiery: Wrzesień 2018

O co chodzi?

Naprawdę oldskulowa przygodówka typu point & click, w której wcielamy się w przykutą do wózka i doświadczoną tragedią Lucy, która żyje na granicy światów snu i jawy. Uwięziona w depresyjnym mieszkaniu, żyje ze swoją matką, która pogrążona we własnych problemach, przestała poświęcać jej uwagę.

Dlaczego gra jest bez schematu?

Ręcznie rysowana grafika na każdym etapie gry jest dostosowana do emocji i stanu psychicznego głównej bohaterki.

Najważniejsza rzecz, której nauczyła Was produkcja?

Należy mieć biznesplan – większość twórców indie zapomina o tym, że sukces gry to nie tylko skończenie jej produkcji, ale zwrot z zainwestowanego w nią czasu i pieniędzy.

Najważniejsze wyzwanie, przed którym stoicie?

Dopracowanie jakości i zbalansowanie poziomu trudności zagadek w grze – cały czas uczymy się dużo dzięki testom w fazie wczesnego dostępu na Steam.

Gdzie śledzić?

https://www.facebook.com/daligames/

The Unholy Society

The Unholy Society

Producent: Cat-astrophe Games

Data premiery: Jesień 2018

O co chodzi?

The Unholy Society to lekka przygodówka nasączona komiksową i filmową papką która zeżarła nasze młode chłonne umysły. Emerytowany egzorcysta, pod pozorem rodzinnego spotkania, zostaje wciągnięty w szaloną rozgrywkę z tajemniczą organizacją. Gra jest pełna egzorcyzmów, kotów oraz sarkazmu.

Dlaczego gra jest bez schematu?

Bo to jedyna przygodówka, w której w przerwach pomiędzy egzorcyzmami można porozmawiać przez telefon z papieżem.

Najważniejsza rzecz, której nauczyła Was produkcja?

Fabułę warto projektować top-down: najpierw szkicujesz całość, od początku do końca, po czym stopniowo wypełniasz wszystko szczegółami.

Najważniejsze wyzwanie, przed którym stoicie?

Szlifujemy robienie egzorcyzmów, bardzo nam zależy aby oddać to poczucie że walczysz z siłami Szatana za pomocą machania łapami i bełkotania kaleczoną łaciną.

Gdzie śledzić?

https://www.facebook.com/CATastropheGames/

Bushy Tail

Bushy Tail

Producent: Fuero Games

Data premiery: ?

O co chodzi?

Głównym bohaterem Bushy Tail jest pozbawiony łapki młody lisek, który przemierza nieustannie zmieniający się świat przepełniony tajemnicą i grozą rodem z baśni braci Grimm. Narratorami powieści jest trójka dzieci, z których każde snuje inną wersję historii. Gracz pełni w tym wszystkim rolę swoistego pośrednika między wyobraźnią dziecięcych umysłów a faktycznymi wydarzeniami i działaniami naszego protagonisty.

Dlaczego gra jest bez schematu?

W grze otoczenie interpretowane jest przez trójkę dzieci, z których każde – zmagając się z własną rzeczywistością – przenosi indywidualne doświadczenia, odczucia i emocje na świat doświadczany przez gracza.

Najważniejsza rzecz, której nauczyła Was produkcja?

Warto podejmować ryzyko i stawiać na twórcze myślenie, stojące często w sprzeczności z bezpiecznymi i dobrze znanymi rozwiązaniami.

Najważniejsze wyzwanie, przed którym stoicie?

Aktualnie największym wyzwaniem jest znalezienie Wydawcy, który będzie mógł sfinansować pozostały budżet produkcyjny gry, dlatego też zachęcamy do kontaktu wszystkie zainteresowane taką współpracą podmioty 🙂

Gdzie śledzić?

https://www.facebook.com/FueroGames/

Driftland: The Magic Revival

Driftland: The Magic Revival

Producent: Star Drifters

Data premiery: Listopad 2018

O co chodzi?

Driftland to osadzona w realiach fantasy gra strategiczna, łącząca elementy klasycznych RTS-ów, strategii 4X oraz popularnych simów. Do głównych zadań gracza należy dbanie o królestwo i jego rozwój, a kluczowym elementem rozgrywki jest eksploracja algorytmicznie generowanego świata i stopniowe scalanie poszczególnych wysepek celem powiększania naszej strefy wpływów.

Dlaczego gra jest bez schematu?

To nieszablonowa strategia stawiająca na autentyczność i innowacyjność, zarówno od strony mechaniki, jak i od strony artystycznej (np. przez wprowadzenie muzyki adaptacyjnej).

Najważniejsza rzecz, której nauczyła Was produkcja?

Dobra gra to przede wszystkim zgrany zespół ze spójną wizją – dobrze zarządzany, wspierający się nawzajem, otwarty na nieprzeciętne pomysły.

Najważniejsze wyzwanie, przed którym stoicie?

Na chwilę obecną ​dużym produkcyjnym wyzwaniem jest wprowadzenie trybu multiplayer.

Gdzie śledzić?

https://www.facebook.com/DriftlandGame/

Skullstone

Skullstone

Producent: Black Torch Games

Data premiery: Ostatni kwartał 2018

O co chodzi?

Skullstone to klasyczny dungeon crawler inspirowany takimi tytułami jak “Dungeon Master” i “Eye of the Beholder”, zawierający jednak elementy charakterystyczne dla produkcji z późniejszego okresu. W grze kierujemy czteroosobową drużyną najemników wynajętych do zbadania pewnego prastarego lochu – miejsca pełnego krwiożerczych monstrów, zagadek, ukrytych przejść oraz, zapewne, skarbów.

Dlaczego gra jest bez schematu?

Łączy wiele znanych i uwielbianych, jak też kompletnie nowatorskich dla gatunku dungeon crawlerów pomysłów, w jedną spójną całość.

Najważniejsza rzecz, której nauczyła Was produkcja?

To nie gigantyczne zaplecze produkcyjne i finansowe, tylko ludzie, cierpliwie i wytrwale dążący do celu, stanowią o stworzeniu czegoś wartościowego.

Najważniejsze wyzwanie, przed którym stoicie?

Zaprojektowanie oryginalnych oraz dobrze zbalansowanych pod kątem grywalności i trudności poziomów, zgranych ze scenariuszem gry, wspierających przepływ akcji, a także stanowiących atrakcyjny background dla mechaniki rozgrywki.

Gdzie śledzić?

https://www.facebook.com/SkullstoneGame/

8874

8874

Producent: Tomasz Góra

Data premiery: Grudzień 2018

O co chodzi?

8874 to 2.5D sidescroller którego akcja dzieje się na Dolnym Śląsku – w Wałbrzychu i okolicach, przeniesionych do gry techniką fotogametrii (!). Postać głównego bohatera budzi się w lesie przy Książańskim Parku Krajobrazowym i wraz z postępem gry, odkrywając przy okazji historie i legendy odwiedzanych miejsc, przybliża się do rozwiązania zagadki dlaczego się tam znalazł.

Dlaczego gra jest bez schematu?

Spora część gry łączy się z rzeczywistymi miejscami i historiami z nimi związanymi, dzięki czemu gra nie kończy się na przejściu fabuły w zaciszu domowym, a daje graczowi możliwość kontynuowania przygody już poza ekranem monitora.

Najważniejsza rzecz, której nauczyła Cię produkcja?

Zaufać sobie i nie poddawać się, jeśli Twoje obecne umiejętności nie pozwalają zbudować niektórych elementów gry – w trakcie tworzenia znajdziesz rozwiązanie.

Najważniejsze wyzwanie, przed którym stoisz?

Największym wyzwaniem jest przygotowanie świata i zagadek w taki sposób, aby gracz nie czuł się zagubiony – jako developer często siedząc nad grą dzień i noc kończysz z klapkami na oczach i rzeczy oczywiste dla twórcy, wcale nie muszą być oczywiste dla gracza, który po raz pierwszy ma kontakt z grą.

Gdzie śledzić?

https://www.facebook.com/tomasz.gora.design

Na sam koniec

Jeżeli chociaż jeden tytuł z tego zestawienia wzbudził Waszą ciekawość, chcę Was prosić – śledźcie te produkcje, śledźcie tych twórców. Zalajkujcie ich jeszcze dziś, ale przede wszystkim kupcie ich produkcję w dniu premiery, doceniając wykonaną pracę.

Wiem, to truizm, ale zbyt często czytamy o fajnych polskich grach niezależnych i dajemy okejkę, a zbyt rzadko faktycznie wspieramy ich autorów, którzy potrzebują tego szczególnie na etapie produkcji. Chyba każdy z nich powie Wam w prywatnej rozmowie, że nie zawsze jest on usłany różami 😉

Zobacz również:

StarCraft w korporacjach, szkołach, uczelniach? Czemu nie!

 

Jestem “Januszem” StarCraft. Tak jak “Janusze” piłki nożnej w przerwach między kolejnymi meczami Mundialu obok bloku haratają z kumplami w gałę, tak ja, od lat podglądając profesjonalne rozgrywki e-sportowców, wracam do kampanii w singlu StarCraft II. I coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie wykorzystujemy pełnego potencjału tej fenomenalnej gry oraz jej społeczności.

Zacznę od tezy. Gry wideo mogą (a nawet powinny) stanowić jedną z form dydaktyki i budowania kompetencji. Pewnie – podręczniki, case studies, dyskusje i warsztaty sprawdzają się dobrze w szkołach, na uczelniach, czy firmowych szkoleniach. Tylko czemu nie dorzucić do tego właśnie gier?

Przykłady?

  • Sid Meier’s Civilization – żeby uczyć złożoności, przyczynowości i długofalowej strategii.
  • Seria Total War – żeby uczyć sztuki wojny i dyplomacji.
  • Paper’s Please – żeby uczyć empatii.
  • Dark Souls – żeby ćwiczyć cierpliwości.
  • Portal – kreatywne rozwiązywanie problemów.
  • Sim City – tworzenie przestrzeni miejskiej i poznanie sfery publicznej.
  • X-COM – taktyka i zarządzanie zasobami ludzkimi.

Jeżeli podeprze się to dyskusjami, pracą grupową – słowem: kontekstem dydaktycznym – to nagle sceptyczna część społeczeństwa (w tym ekspertów) może dać się zaskoczyć i odkryć wielką prawdę, że gry to nie tylko zabawa. To forma immersji i doświadczania, prawdziwe ćwiczenie dla umysłów, które stanowi bezpieczną symulację fikcyjnych scenariuszy ale może pomóc rozwijać rzeczywiste umiejętności, a także postawy.

No, ale miało być o StarCraft (brzmi to jakoś pokracznie, dlatego pozwól, że zastąpię to skrótem SC2).

Ta kultowa seria gier strategicznych czasu rzeczywistego zapracowała na swój status i doprowadziła do narodzin e-sportu. Dzisiaj to fenomen kulturowy, żeby nie powiedzieć – instytucja. Cały ekosystemem turniejów, lig, sponsorów, mediów, nagród i przede wszystkim utalentowanych zawodników, którzy osiągnęli mistrzostwo przez wytrwałą pracę i współzawodnictwo.

W swojej istocie to unikatowa gra, którą cechuje złożoność, poziom wyważenia, dynamika i elastyczność stylów rozgrywki. Gra, która oferuje głębię strategicznych możliwości i przestrzeń do rozwoju rzadko spotykaną w innych produkcjach.

Grając w SC2 – profesjonalnie bądź nie – można nauczyć się naprawdę wiele, jeżeli tylko podchodzi się do tego w sposób świadomy, z otwartą głową i chęcią do nauki. Dlatego poniżej zebrałem swoje wnioski, doświadczenia i wszystko to, co udało mi się dostrzec z niekonwencjonalnej perspektywy. Na koniec pozostawię Cię z kilkoma pomysłami Bez/Schematu, jak i otwartymi pytaniami, na które może będziesz w stanie pomóc mi odpowiedzieć.

Jako, że przyznałem się już do bycia “Januszem” SC2, który “jedzie w singla”, sięgnąłem też po wypowiedzi dwóch topowych polskich progamerów, tj. Artura “Nerchio” Blocha oraz Igora “Indy” Kaczmarka, z którym mój wywiad możesz obejrzeć również tu:

Symulator dowódcy i podejmowania decyzji

Oczywiste byłoby wskazać na początek, że RTS uczy zarządzania wirtualnymi, jednak wyczerpalnymi zasobami, jak minerals i vespene gas, ale prawda jest taka, że najważniejszym zasobem, którym trzeba zarządzać w SC2 jest… Twoja uwaga.

Ta gra została zaprojektowana tak, aby każda Twoja decyzja miała konsekwencje, a w SC2 nie ma chwili bez decyzji. To nie mobilna “turóweczka” do kubeczka kawy i rogala z czekoladą na dobry poranek. Bezczynność przez 5s to błąd, który może kosztować całą rozgrywkę. Dlatego tak ważna podczas gry jest ciągła optymalizacja, uwaga i skupienie podczas nieustającej kaskady wydawanych rozkazów.

Musisz decydować czego NIE zrobisz, bo zawsze są koszty utraconych korzyści, a każda podjęta przez Ciebie decyzja oznacza zrezygnowanie z szeregu innych. Nie brzmi to życiowo? Szczególnie, jeśli pełnisz funkcje kierownicze, zarządzasz jakąś organizacją, zespołem ludzi i ponosisz odpowiedzialność.

starcraft starcraft2 e-sportowców gry SC2

gameplatform.pl

Starcraft oduczył mnie szkodliwego przeciągania prostych spraw, jak napisanie emaila czy wykonanie telefonu. Nauczyłem się, że człowiek nie potrafi jednocześnie robić dobrze dwóch rzeczy na raz, zatem ograniczam takie sytuacje do minimum.

  • Igor “Indy” Kaczmarek

W Starcrafcie trzeba być pewnym siebie i swoich decyzji. Robienie kilku rzeczy na raz jest nieefektywne, dlatego i w grze i poza nią skupiam się na jednej rzeczy w danym momencie, za to bardzo szybko przerzucam swoją uwagą od jednego celu do drugiego.

  • Artur “Nerchio” Bloch

W skrócie, SC2 pomaga Ci nauczyć się:

  • bardziej świadomie zarządzać Twoją uwagą;
  • lepiej, szybciej i trafniej podejmować decyzje;
  • zachować zimną krew w sytuacjach kryzysowych i paniki.

Sztuka uczenia się na błędach i dążenia do doskonałości

Trening czyni mistrza i pewnie powie Ci to każdy progamer. Niewiele gier daje tak bardzo odczuć, że rozwijasz się, stajesz się lepszy, kiedy ćwiczysz, jak SC2. Całkiem mierzalnie możesz robić rzeczy szybciej, trafniej, sprawniej. Z zastrzeżeniem, że nieodłącznym elementem dążenia do doskonałości jest i będzie porażka. To wkodowane w reguły tej gry, nieuniknione i czasem nieuchronne w wyniku jednej złej decyzji – jak w życiu. W SC2 nie ma wiary, przypadkowości i dobrej energii – tu są parametry, taktyki, statystyki i dobre przygotowanie.

W czynnościach w których porażka jest nieunikniona albo ma charakter powtarzalny, jak sport, biznes i rywalizacja, trzeba po prostu nauczyć się podchodzić do niej z rozmysłem i refleksją. Nie oburzać, nie obrażać. SC2 jest doskonałym ćwiczeniem, w szczególności, kiedy trafiasz na koreański serwer 😉

SC2 nauczył mnie pokory oraz pozbawił strachu przed przegraną. Porażkę odbieram w kategorii kolejnej lekcji. Dzięki temu wyłapuję i usuwam złe nawyki, a zastępuję je dobrymi.

  • Igor “Indy” Kaczmarek

Dzięki SC2 zdobyłem umiejętność efektywnej nauki tzn. wiem w jaki sposób spędzać czas, aby go nie marnować podczas zdobywania nowej wiedzy. Przekłada się to na każdą dziedzinę życia, gdzie musimy spędzić wiele godzin, aby coś osiągnąć, zaczynając od grania na gitarze a kończąc na fizyce kwantowej.

  • Artur “Nerchio” Bloch

W skrócie, SC2 pomaga Ci nauczyć się:

  • przyjmować porażkę z pokorą;
  • wyciągać z przegranej nauczkę na przyszłość;
  • stale szukać optymalnych dróg działania.

Przygotowanie zamiast spontaniczności

Kontynuując wątek porażek. Jedną z rzeczy, które zacząłem stosować grając w SC2 zwiększając stopniowo poziom trudności było… wyjście poza samą grę.

Zmieniłem wiele swoich taktyk, ba! nawyków i zachowań, kiedy zacząłem sfrustrowany porażkami oglądać, jak inni gracze (lepsi ode mnie) na YT przechodzą określone misje. Sama nauka wyciągnięta z ich rozgrywek pozwoliła mi na poprawę efektywności o jakieś 150%, a wciąż miałem olbrzymią satysfakcję z tego, że nauczyłem się czegoś nowego.

Poszedłem więc dalej. Zacząłem czytać o taktykach i rozwiązaniach, o mocnych i słabych stronach jednostek, lepiej skonfigurowałem skróty klawiszowe. I to samo robią profesjonalni gracze, którzy podobnie jak bokserzy przed walką, analizują materiały wideo z rozgrywek swoich przeciwników i stale śledzą zmiany w parametrach jednostek wraz z kolejnymi aktualizacjami.

SC2 to gra, do której po prostu wypada podchodzić przygotowanym, podobnie jak do większości czynności w życiu profesjonalnym: spotkania z klientem, projektowania strony WWW, prowadzenia wywiadu. Można iść “na spontan” i liczyć, że będzie dobrze, a można też po prostu odrobić pracę domową.

Poznawanie nowych taktyk i obserwowanie innych zawodowych graczy zawsze zachęca do poprawy własnej gry lub wypróbowania czegoś nowego. Myślę, że dzięki temu mniej boję się zmian tak w wirtualu, jak i w realu.

  • Igor “Indy” Kaczmarek

Starcraft uczy tworzyć podręczną bazę wiedzy i korzystać z niej w czasie rzeczywistym, ale przy jednym założeniu – że musi być ona stale odświeżana i aktualizowana.

  • Artur “Nerchio” Bloch

W skrócie, SC2 pomaga Ci nauczyć się:

  • do każdej czynności, zadania podchodzić formalnie przygotowanym;
  • słuchać, obserwować i uczyć się od innych.

Lawirowanie między mikro i marko zarządzaniem

W SC2 niezwykle ważny jest rozdział na mikro- i makrozarządzanie. Tzw. micro i macro. W dużym uproszczeniu:

  • micro to sterowanie jednostkami, wykorzystywanie ich umiejętności, taktyki oparte na mocnych i słabych ich stronach, budowanie formacji, kontrowanie ataków itp.
  • macro to alokacja zasobów, produkcja, rozwój gospodarki, zarządzanie infrastrukturą.

Jedno nie może istnieć bez drugiego, ale z pewnością nie da się wygrać rozgrywki bez macro, czyli bardziej ogólnego, całościowego spojrzenia, strategii i decyzji inwestycyjnych.

SC2 nauczył mnie szybkiego przeskakiwania między perspektywą doraźną, krótkoterminową, a przyszłościową i długoterminową. Niektóre decyzje mogą mieć rezultat w tu i teraz, ale inne okażą się trafione bądź nietrafione dopiero po upływie czasu. Ponadto, granie w SC2 pokazuje, jak wiele czynności i zdarzeń wymaga reakcji natychmiastowych, a część innych może zaczekać na swoją kolejkę. W zarządzaniu porządkuje to tzw. macierz Eisenhowera, bardzo przydatna na co dzień.

Przechodzenie między micro i macro to dla mnie wyczyn nadawania priorytetów temu, co jest najważniejsze w danej chwili i żonglowania tymi priorytetami w życiu codziennym i celach krótko i długoterminowych.

  • Igor “Indy” Kaczmarek

W skrócie, SC2 pomaga Ci nauczyć się:

  • dostrzegania w życiu aktywności ważnych i ważniejszych;
  • hierarchizować i priorytetyzować zadania;
  • zrozumieć różnicę między strategią i taktyką, rezultatem długo- i krótkoterminowym.

Jak dobrze wykorzystać potencjał StarCrafta?

Może i jestem “Januszem” SC2 i może już nim pozostanę, ale to nic nie szkodzi. Z przyjemnością poświęcę tej grze (w singlu, naturalnie) kolejne kilkaset godzin życia i wiem, że będzie to inwestycja w dalszy rozwój konkretnych umiejętności.

A jest się czego uczyć. Menedżerowie, publiczni i prywatni, dowódcy wojskowi, kierownicy jednostek naukowych, studenci, a nawet uczniowie. Wszyscy mogą spędzić chociaż 10h w świecie StarCrafta, żeby nabrać nowego spojrzenia na:

  1. Podejmowanie decyzji
  2. Zarządzanie uwagą
  3. Analizę własnych porażek
  4. Umiejętność przyjmowania krytyki
  5. Dobre przygotowanie
  6. Priorytetyzację zadań

Wystarczy podeprzeć to pracą warsztatową, dyskusjami, analizą i wziąć pod lupę to, czego się doświadczyło, a nie to, co przeczytało się w podręczniku lub usłyszało od szkoleniowca.

Ale skoro już przy tym jesteśmy. Dlaczego nie pójść krok dalej: być może jest miejsce na szkolenia współprowadzone przez takich profesjonalnych graczy jak Artur Bloch i Igor Kaczmarek? Oni, podobnie jak setki e-sportowców specjalizujących się w SC2, dotarli tam, gdzie są, przez ciężką, wytrwałą pracę, dyscyplinę i konkretną metodę (raz jeszcze zachęcam Cię do sprawdzenia wywiadu z Igorem). Podobnie jak menedżerowie, dyrektorzy, dowódcy, nauczyli się zachowywać zimną krew w sytuacji stresu, presji i niepewności. Pewnie, ich rozkazów czy dyspozycji nikt nie podważa 😉 ale dlaczego z góry uznać, że nie mają do przekazania czegoś ciekawego tym, których praca umysłowa to w dużej mierze sztuka podejmowania skutecznych decyzji?

Albo lepiej: czy nie warto potraktować SC2 jako narzędzie dydaktyczne i jednocześnie formę zabawy, by uczyć młodzież cierpliwości, przyjmowania porażki, doskonalenia i strategicznego myślenia? Myślę, że partyjka w SC2 przeciwko progamerom mogłaby stanowić ciekawą życiową lekcję: tak, przegrałeś/przegrałaś (i to sromotnie), ale reguły gry dla obu stron były identyczne – jakie więc wyciągasz z tej klęski wnioski i co w związku z tym zamierzasz dalej zrobić?

Możliwości jest więcej i tu zostawiam miejsce na Twoją inwencję w komentarzach pod tekstem lub na moim vlogu pod wideo, do którego obejrzenia gorąco Cię zachęcam:

Temat dotyczy nie tylko StarCrafta, ale w praktyce wszystkich gier, które niosą ze sobą jakąś wartość (kilka z nich wymieniłem we wstępie). Wierzę, że ma to sens, podobnie jak sens ma na solidny dokument filmowy o społeczności polskich e-sportowców zgromadzonych wokół SC2 😉 Nad pozyskaniem funduszy na taki materiał będę teraz intensywnie pracować, więc jeśli masz pomysły i sugestie także w tej mierze – daj znać!

Bartosz Filip Malinowski

Jestem strategiem, konsultantem i kreatywnym. Łączę kropki, które znikają ludziom z oczu. Założyłem agencję rozwiązań społecznościowych WeTheCrowd. Staram się także łączyć różne światy i dyscypliny oraz zachęcać do wyjścia ze swojej bańki na vlogu Bez/Schematu.

Zobacz również:

8 polskich gier niezależnych, na które warto czekać

 

Na długo zanim pojawił się e-sport, granie w gry komputerowe od zawsze kojarzone było z zabawą i beztrosko spędzonym czasem. Komputer stanowił wytchnienie od codziennych obowiązków i nie rzadko ucieczkę przed problemami. Dzieciaki (i nie tylko) oddawały się długim godzinom po to, aby przyjemnie spędzić czas. Piszę o wszystkim w czasie przeszłym, ponieważ nie jestem pewien, czy to wciąż jest jeszcze aktualne.

E-sport niszczy konkurencję.

Zacznijmy od początku.

E-sport, czyli sport elektroniczny, podbija świat. Jak ziemia długa i szeroka – interesują się nim wszędzie, gdzie tylko mogą. Słupki oglądalności rosną rokrocznie. Pieniądze pompowane w tę gałąź sportu są coraz wyższe. Nagrody za wygranie turniejów oraz pensje zawodników zapewniają im godziwe życie. Sława najlepszych sytuuje ich na piedestale popularności. E-sport stał się częścią naszego życia.

Osobiście bardzo mi się to podoba. To możliwość spełnienia marzeń i jeśli podejdziemy do tego, jak do uprawiania każdego innego sportu – nie mam nic przeciwko. E-sport wkradł się w moje serce już kilka lat temu i zostaje tam do dziś. Nie grywam już ze względu na inne priorytety, ale bardzo chętnie śledzę światową scenę League of Legends, czy chociażby CS:GO. Stąd też gracz ze mnie marny, ale obserwator już nieco lepszy.

e-sport

Zanim gry komputerowe stały się sportem.

Jak pisałem na początku – granie w gry komputerowe zawsze miało za zadanie dawać radość. Wyrzut dopaminy zapewniał błogostan, którego często na próżno było szukać w realnym świecie. Ostatnio zainteresowałem się również zagadnieniem grywalizacji i muszę się przyznać, że w grach zaczynam dostrzegać już nawet szansę na zmienianie świata rzeczywistego!

Wróćmy jednak do przerwanego wątku.

Gdy rodził się e-sport, ludzie grali w celach czysto rozrywkowych. Nie po to, aby zarobić. Nie, aby zyskać na popularności. Nikt wtedy nie słyszał o czymś takim, jak „profesjonalny zawodnik”, a samo pojęcie „sportu elektronicznego” nie figurowało jeszcze w światowej nomenklaturze.

Uczestnictwo w zawodach było największą nagrodą za umiejętności grania. Przypomina mi się w tym momencie wywiad z Wiktorem „TaZem” Wojtasem, gdzie mówił między innymi o początkach swojej kariery. Wspominał, że za jeden z turniejów jego drużyna otrzymała bodajże dwie myszki komputerowe. Tę nagrodę można byłoby jeszcze przełknąć, gdyby nie fakt, że drużyna liczy pięciu członków…

Mistrz Polski… 2:0 vs VP. To byl piekielny mecz dla mnie. Mam super druzyne.

Опубликовано Wiktor "TaZ" Wojtas Воскресенье, 9 июня 2019 г.

 

Czy ktoś na to jednak narzekał? Chyba żartujecie! Wszyscy cieszyli się z możliwości uczestniczenia w rozgrywkach. Nie tylko na wyższych szczeblach, ale także tych czysto amatorskich. Oczywiście, że  i wtedy zdarzały się już osoby, niepotrafiące przegrywać lub zbyt mocno przywiązujące się do swoich awatarów. Jednak na ogół e-sport – jakkolwiek wtedy nie był jeszcze znany – polegał na radości grania w gry komputerowe i możliwości konkurowania z innymi.

Właśnie… Polegał.

Jak bowiem e-sport wygląda teraz?

E-sport, czyli profesjonalizm.

sport

Niech mnie ktoś zlinczuje, jeśli się pomylę, ale e-sport można już porównywać do każdego innego sportu. Profesjonalizm w sportach elektronicznych często bije na głowę ten spotykany w dyscyplinach tradycyjnych. Zawodowi gracze raczej nie imprezują (czy to cechy indywidualne, czy to podejście do zawodu – nie wiem), nie rozpraszają się licznymi reklamowymi kontraktami, a ich dnie wypełniają praktycznie same treningi. Wielu w formie odpoczynku od grania – także gra…

Taka transformacja ma swoje ogromne plusy. Przede wszystkim zwiększa zainteresowanie osób postronnych, rośnie poziom prezentowanych umiejętności, a z roku na rok coraz więcej młodych graczy marzy o staniu się drugim Fakerem League of Legends.

To jednak tylko jedna strona medalu. Druga jest nieco smutniejsza.

Gdzie jest miejsce na radość?

Przyglądając się zachowaniom zawodników na profesjonalnej scenie League of Legends odnoszę wrażenie, że gdzieś po drodze dążenia do profesjonalizmu zagubili w sobie radość z grania. Zawziętość i upór zastąpiły przyjemność i radość. Rządza wygranej przejęła czystą satysfakcję, płynącą z samej gry. Obserwuję, że zawodnicy są bardziej spięci, a wynik konkretnego meczu traktują, jakby od tego zależało ich życie…

Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę być hipokrytą, bo na początku sam pisałem, że dopóki e-sport czerpie wzorce z tradycyjnego sportu, tak nie mam nic przeciwko, aby się w nim spełniać, jednak czuję się bardzo rozdarty. Granie w gry komputerowe ma dawać radość. Takie jest ich przeznaczenie. Doskonale rozumiem, że im bardziej popularne coś się staje i im lepszy w to jesteś, tym rośnie presja.

Niemniej jednak widzę, że e-sport zmienił postrzeganie grania w gry.

 

gry komputerowe

Nie tylko profesjonaliści stresują się i uzależniają swoje emocje od wyniku rozgrywki, ale robią to również totalni amatorzy, nie mający (nie oszukujmy się!) wielu szans na osiągnięcie sukcesu. To nie jest tak, że odbieram komuś możliwość zaistnienia, ale realnie patrząc, jeśli siedemnastolatek popada w depresję z powodu przegranej rozgrywki na bardzo przeciętnym poziomie w jakąkolwiek grę, to cóż, ale…

Bądźmy, proszę realistami!

E-sport pogrąża się w smutku.

Nie mam również zamiaru usprawiedliwiać braku radości u profesjonalistów. Rozumiem ich ból po porażce. To jest ich zawód, praca i coś na czym zależy im (prawdopodobnie) najbardziej na świecie. Wydaję mi się jednak, że zapominają, że gra, w którą grają, jeszcze parę lat temu nie istniała! Mam tutaj na myśli, chociażby League of Legends. A dziś? Ci sami zawodnicy, którzy jeszcze niedawno byli normalnymi nastolatkami, chodzącymi do takich samych szkół jak Ty i ja, dziś są gwiazdami światowego formatu i… Złoszczą się, gdy przegrywają?

Nie odbierajcie moich słów zupełnie „czarno-biało”. Próbuję za pomocą nieco bardziej radykalnych wniosków przedstawić inny punkt widzenia. Od ignorancji trzymam się daleko.

Sądzę, że e-sport przestał mieć już tak bardzo wiele wspólnego z przyjemnością grania w gry komputerowe, a stał się maszynką do zarabiania pieniędzy, pracą, obowiązkiem, zawodem, czy dyscypliną sportową. Nie twierdzę, że to coś złego, ale nie zapominajmy, że gry komputerowe to wolność! A e-sport był największym urzeczywistnieniem tej wolności dla wielu! Był (i wierzę, że wciąż jest!) jednym z ostatnich bastionów czystej radości i nadziei na spełnianie marzeń!

Czy więc naprawdę warto to teraz niszczyć?

G2 Esports – jak grać z uśmiechem na ustach?

Jest jednak co najmniej jeden przypadek, który pokazuje, że w sporcie elektronicznym jest miejsce na szeroki uśmiech nie tylko do kamery.

G2 Esports

Źródło: PolscyGracze.pl

Europejska organizacja w League of Legends – G2 Esports. Obecni mistrzowie europejskiej ligi LEC. Zwycięzcy największego międzynarodowego eventu w pierwszej części roku, gdzie pokonali największe światowe potęgi. Drużyna składająca się z samych Europejczyków, co nie zawsze jest takie oczywiste. Ich średnia wieku ledwo przekracza 20 lat… Wiecie dlaczego przykuli tak bardzo moją uwagę?

Bo jak żadna inna drużyna na świecie, mają ogromną frajdę z każdej rozgrywki.

Nieważne, czy to finał europejskiej ligi LEC, czy dużego, międzynarodowego turnieju. Nieistotne, czy właśnie zostali zapędzeni w kozi róg, czy miażdżą swoich przeciwników. Dla mnie to niesamowite móc oglądać ich w akcji. Nie dość, że innowacje, jakie wprowadzają do gry i styl prowadzenia rozgrywki jest oszałamiający, to dodatkowo ich podejście jest właśnie takie, jakie być powinno.

Uśmiechy na ustach. Radość wypisana na twarzy. Przyjemność z każdej minuty przebywania na scenie. Nie jeden raz wyglądają jak typowa piątka dobrych kumpli, którzy spotykają się w piątek wieczorem po to, aby rozegrać jeden mecz i pośmiać się z wydarzeń, które rozegrały się w dniu poprzednim.

Nie uważam, że się nie skupiają, a tym bardziej nie twierdzę, że nie mają problemów. Jestem pewien, że je posiadają! Ale radość z gry jest silniejsza! Przed paroma dniami ponieśli pierwszą porażkę w lidze z największym rywalem. Jeśli ktoś spodziewał się, że po meczu będą załamani, to musiał być w niemałym szoku. G2 Esports z uśmiechem na ustach schodziło ze sceny i gratulowało zwycięzcom wygranej. Czy odczuło swoją porażkę? Oczywiście! Czy jednak oznaczała ona dla nich koniec świata? Zdecydowanie nie!

Grać i wygrywać, jak G2 Esports.

League of Legends

Źródło: TVP Sport

Kanał G2 Esport na YouTube ma rzesze fanów. Wiecie dlaczego? Bo regularnie umieszczane są tam nagrania z życia drużyny – zarówno na scenie podczas rozgrywki, jak i pomiędzy meczami. Polecam szczególnie te filmiki, które prezentują komunikację tej drużyny podczas meczów. Zaufajcie mi, że ja do dziś nie potrafię uwierzyć, jak to możliwe, że oni mogą być tacy dobrzy…

Ale może właśnie tutaj jest źródło ich sukcesu?

Może właśnie tego luzu i swobody brakuje innym organizacjom, które spinają się w sobie, byleby tylko wygrać mecz, podczas gdy G2 Esports chce się po prostu dobrze bawić? Może właśnie dlatego ta organizacja jest jedną z najlepszych na świecie? Bo gdy reszta zastanawia się, jak za wszelką cenę wygrać, G2 Esports myśli, jak za wszelką cenę mieć z tego frajdę? To oczywiste, że dążą do wygranej, jak każdy inny, ale nie zatracają przy tym radości z wykonywania swoich obowiązków.

Make E-sport great again!

Nie traktujcie moich słów jak wyroczni, bo nie o to mi chodziło.

E-sport jest dyscypliną, który zapewnia godziwe życie. To normalne, że jest więc tam presja, stres, czy zaangażowanie oraz ból po porażce. Nie mam zamiaru tego odbierać tym, którzy rywalizują na najwyższym szczeblu. Przez kilkanaście lat grałem w szachy i zdarzało mi się uczestniczyć w Mistrzostwach Polski, i wierzcie mi lub nie, ale gorycz porażki nawet w wieku dziewięciu lat potrafi pozbawić radości, płynącej z rozgrywki.

Ale z drugiej strony to są gry komputerowe! To jest e-sport, czyli coś, co jest marzeniem milionów dzieciaków na całym świecie! To powinno cieszyć, sprawiać frajdę i dawać tyle satysfakcji, że głowa mała! Przecież paręnaście, a nawet parę lat temu można było pomarzyć o czymś, co teraz jest codziennością. I mamy z tego powodu płakać? Rozpaczać? Złościć się?

Nie ma mowy!

E-sport to radość, która niestety coraz bardziej zanika. Dlatego tak mocno szanuję takie drużyny jak G2 Esports, która pokazuje nie tylko jak wygrywać, ale przede wszystkim jak świetnie się przy tym bawić. To jest coś, do czego każdy aspirujący gracz powinien dążyć.

Nie sam cel, ale droga!

Granie w gry komputerowe jest sposobem na życie! Czy może być coś fajniejszego?

P.S – A może radość takiej drużyny jak G2 Esports jest efektem ich zwycięstw, a nie na odwrót? I może ten tekst pasowałby nie tylko do sportu elektronicznego, ale do każdej innej dyscypliny? Kto wie… Mam nadzieję, że tym tekstem dałem Wam do myślenia.

Uff… Emocje po ćwierćfinałach jeszcze nie opadły. Co to były za pojedynki! To był e-sport w najlepszym wydaniu! Czy ktoś mógł przewidzieć takie wyniki? Wątpię, aby komukolwiek udało się obstawić przed turniejem, iż w półfinale Mistrzostw Świata w League of Legends 2018 roku, ujrzymy aż TRZY drużyny z zachodu! To pierwsze takie Worldsy (nie licząc mistrzostw sezonu pierwszego), gdzie w najlepszej czwórce nie ma drużyn z Korei!

Czyżby na naszych oczach następował koniec pewnej epoki? 

Aż trudno wykrzesać z siebie odpowiednie słowa, aby opisać to, jak bardzo nieprzewidywalny, a zarazem wspaniały jest ten turniej. Czegoś takiego i w takiej ilości, w League of Legends jeszcze nie widziałem.

Chiny lepsze od Korei.

Już pierwszy pojedynek ćwierćfinałowy zaczął się od niespodzianki, choć nie była ona w gruncie rzeczy, aż tak ogromna. Sam przyznaję się, że dla mnie faworytami była drużyna KT Rolster z Korei, ale Invictus Gaming z Chin, nadal pozostawało solidną drużyną. I jak widać po końcowym rezultacie – okazali się lepsi. Sam pojedynek był bardzo, ale to bardzo zacięty, a świadczyć o tym może, chociażby ta akcja, która według mnie jest jedną z lepszych tegorocznych Mistrzostw.

Klasyczny „Base race”!

Ostatecznie to IG okazało się ekipą lepszą i choć zapewne niewiele osób na to stawiało, to jednak zdołali pokonać faworyzowaną drużynę z Korei. Wyobrażacie sobie jednak, co by się stało, gdyby po akcji zaprezentowanej powyżej, to KT Rolster awansowało do półfinału? Jedno uderzenie od wygrania gry, a potem przegranie całego pojedynku? Na szczęście dla IG, ten scenariusz nie okazał się prawdziwy. 

Invictus Gaming

Źródło: www.dotesports.com

Umarł król, niech żyje król!

Kolejny mecz toczył się między G2 a ogromnymi faworytami do wzniesienia trofeum – RNG. Jeśli ktoś przed pojedynkiem, postawił u bukmachera pieniądze na drużynę z Europy, z Marcinem „Jankosem” Jankowskim w składzie, to pewnie obecnie nie musi narzekać na jesienną aurę, tylko leżakuje na Malediwach.

To był dla mnie ogromny szok. Coś nieprawdopodobnego. Trzecia drużyna Europy, która w tym roku przeżywa naprawdę wielkie trudności i która określana jest mianem „underdog” (drużyna, po której oczekuje się przegranej), w zaciętym pojedynku przeciwstawiła się murowanym faworytom do zwycięstwa w całym turnieju.

Czy e-sport może być jeszcze piękniejszy? Czy e-sport może być piękniejszy od tego jawnego przykładu nieprzewidywalności i emocji, jakie towarzyszyły każdemu kibicowi podczas tego pojedynku? Śmiem wątpić.

Dodam jeszcze tylko, że w pewnym momencie, kiedy zerknąłem na licznik wyświetleń, mecz pomiędzy obiema ekipami, na platformie Twitch.tv śledziło blisko PÓŁ MILIONA OSÓB. Jest to liczba, której nie sposób objąć umysłem… Czy ktoś tego chce, czy nie, ale e-sport jest naszą przyszłością. Taka jest prawda i zamiast z tym walczyć, może warto się tym zainteresować?

Poniżej daję Wam przykład akcji, która pokazała całemu światu, że bycie z Europy, wcale nie oznacza bycia przegranym. Perkz i spółka udowodnili, że walczyć można z każdym i to na każdym poziomie. Tutaj chcę jeszcze tylko wyróżnić grę strzelca G2 – Hjarnana, który pomimo pojedynku z najlepszym strzelcem świata – Uzim, poradził sobie wprost rewelacyjnie i nie oddawał łatwo pola, zdecydowanie zdolniejszemu i bardziej utytułowanemu zawodnikowi.

Brawo drużyna! Brawo G2!

Cichy zwycięzca.

Nie wiem dlaczego, ale dość mało mówi się o zwycięstwo Cloud9 nad Afreeca Freaks. Przypuszczam, iż dzieje się to dlatego, iż G2 odniosło zwycięstwo nad silniejszym rywalem i to ich wynik jest większym zaskoczeniem. Pragnę jednak zwrócić uwagę wszystkich, że Cloud9 pokonało drużynę z Korei TRZY do ZERA. Można rzec, że przejechali się po nich tak samo gładko, jak walec jeździ po świeżej warstwie asfaltu. Choć dawano im więcej szans, niż chociażby G2, to jednak nadal drużyna z Ameryki faworytem nie była. A oni nie dość, że wygrali, to dodatkowo zrobili to w pięknym stylu. Ani razu nie ulegli Koreańczykom i podobnie jak G2 udowodnili, że zachodnia część świata dogania albo już dogoniła wschód, który do tej pory był niekwestionowanym mistrzem tej gry.

A na potwierdzenie moich słów wstawiam tę kuriozalną, ale jakże przepiękną akcję w wykonaniu zawodników Cloud9. Przypominam tylko, że grający na górnej alei – Eric „Licorice” Ritchie jest tegorocznym debiutantem… Jakby tego było mało, to wspierający – Tristan „Zeyzal” Stidam jest również nowicjuszem, który w pierwszej drużynie zadebiutował dopiero podczas letniej części sezonu… Coś pięknego! Ręce same składają się do oklasków!

Fnatic idzie po swoje.

Dla odmiany, w  meczu między Fnatic, a EDG faworytem była drużyna europejska. Co tu dużo mówić… Nie zawiedli! Choć naprzeciwko siebie mieli zawsze nieprzewidywalną drużynę z Chin – Edward Gaming, to Fnatic stanęli na wysokości zadania. Nie ustrzegli się przegranej jednej mapy i paru błędów, a momentami środkowy – Caps, wyglądał tak, jakby go zupełnie w grze nie było, to jednak pomimo tego wszystkiego, spełnili pokładane w nich nadzieje.

Wygrali 3-1 i tym samym zapewnili sobie udział w półfinałach Mistrzostw Świata. Po raz ostatni byli tam w roku 2015, gdzie gładko ulegli drużynie ROX Tigers (obecnie – z pewnymi modyfikacjami – Kingzone DragonX). W tym roku liczą zapewne na zdecydowanie więcej. Jak powiedział sam Martin „Rekkles” Larsson, czyli gwiazda oraz weteran drużyny Fnatic:

I don’t care who we beat in finals, I just care about lifting the trophy.

Myślę, iż jest to idealne podsumowanie nastawienia, z jakim Fnatic przystąpi do meczu z Cloud 9. A na przypomnienie, dlaczego to właśnie Fnatic znajduje się w półfinale, a nie Edward Gaming, i dlaczego to właśnie Rekkles, postrzegany jest za jednego z najlepszych na świecie, na swojej pozycji, zapraszam do obejrzenia tego zagrania.

Co nas czeka?

Chciałbym jeszcze krótko przedstawić, czekające nas półfinały. Tym razem nie będę się już bawił w jasnowidza, bo ostatnio słabo mi to wyszło… Jednak, czy ktokolwiek mógł przypuszczać, iż wyniki ułożą się właśnie w ten sposób? O ile obecność Fnatic w najlepszej czwórce dziwić nie może, to już postawa Cloud9 oraz G2, jest sporym zaskoczeniem. Rzekłbym nawet – niemałą sensacją.

Obie drużyny w tym roku przeszły wiele. Cloud9 musiało w letnim sezonie ligi amerykańskiej wychodzić z ostatniego miejsca, aby móc w ogóle marzyć o jakiejkolwiek walce o Worldsy. G2 natomiast przeżywało wiele kryzysów, których zwieńczeniem było odpadnięcie już w ćwierćfinale letniej części sezonu europejskiej ligi. Obie ekipy musiały walczyć w fazie wstępnej do Mistrzostw. Następnie obie trafiły do wcale nie najłatwiejszych grup.

Jednak pomimo tego wszystkiego podołali i to w jakim stylu. Nie wiem, jak to wygląda z Waszej perspektywy, drodzy czytelnicy, ale w mojej ocenie, obie ekipy raz na zawsze zamknęły usta krytykom. Nawet jeśli w półfinale odniosą porażkę, to według mnie są oni zwycięzcami całego turnieju. Oczywiście, że marzą o wzniesieniu trofeum nad swoje głowy, w otoczeniu tysięcy fanów, skandujących ich imię (po koreańsku, ale to zawsze coś!). Jednak w razie konieczności – do domu mogą wracać z tarczą, a nie na tarczy.

G2 i Cloud9 rzeczywiście skazani na porażkę?

Jednak, biorąc to wszystko pod uwagę, warto zastanowić się, czy aby na pewno są oni tacy bezsilni i skazani na porażkę? Wszyscy wiemy, jak skończyły się takie przewidywania ostatnim razem…

Myślę, że cokolwiek by nie powiedzieć, to w czekających nas w półfinałach, pewni nie możemy być już niczego. Choćby z tego powodu, że żadnej z tych ekip nie pretendowano do bycia w najlepszej czwórce Mistrzostw. Mimo wszystko tam są i nie zdarzyło się to przez przypadek. Po drodze pokonali najlepszych i w pełni na to zasłużyli.

G2

Źródło: www.esportnow.pl
Fot. Riot Games

Czy więc starcie G2 z IG, jest już przesądzone? Zdecydowanie nie! Choć myślę, że i w tym wypadku to drużyna ze wschodu będzie faworytem, to jednak G2 pokazało już nie raz, że nie warto ich skreślać. Nadal popełniają błędy i nadal potrafią zagrać świetny oraz słabiutki mecz jeden po drugim. Jednak odnoszę wrażenie, iż wreszcie – z rocznego letargu – obudziła się gwiazda zespołu – Luka „ Perkz” Perković, którego zagranie mogliście już oglądać. Jakby tego było mało, w końcu dolna aleja wskoczyła na poziom godny Mistrzostw i całego G2. Co więcej! Cały sztab trenerski chyba zrozumiał już, iż grający na górnej alei Martin „Wunder” Hansen, lepiej czuje się, grając bohaterami, mającymi realny wpływ na rozgrywkę. A jeśli dołączymy do tego wszystkiego, jeszcze całkiem nieźle (choć nie rewelacyjnie) grającego Jankosa, wtedy otrzymujemy drużynę, która może wszystko.

Łącznie z ostatecznym tryumfem w całym turnieju.

Czy Fnatic spełni pokładane w nich nadzieje?

Drugi półfinał to już niemalże bratobójczy pojedynek. Zachód vs Zachód. Dzięki temu, mamy przynajmniej pewność, iż co najmniej jedna drużyna „z naszych stron” znajdzie się w finale.

Fnatic

Źródło: www.monsterenergy.pl

Choć to może dziwić, ale to właśnie o Fnatic zaczynam bać się bardziej. Choć nie ukrywam, iż strasznie ich lubię (Cloud9 również!), to jednak styl, w jakim pokonali Edward Gaming pozostawia wiele do życzenia. Szczególnie martwi mnie postawa środkowego – Rasmusa „Capsa” Winthera, który cały pojedynek rozciągnięty na cztery gry, zagrał dość przeciętnie. W pełni rozumiem, iż drużyna przeciwna skupiła się głównie na nim, a jego brawurowy styl gry, na pewno mu nie pomagał, ale mimo wszystko… Niesmak i niepewność pozostała. Jednak, aby nie było tak smutno, warto dodać, że jeśli Caps czegoś nie może, to wtedy włącza się do rywalizacji Rekkles, grając wprost koncertowo.

Co można natomiast powiedzieć o Cloud9? Na pewno to, że nie stoją w tym starciu na przegranej pozycji. Moim zdaniem, w tym pojedynku, warto się uważnie przyjrzeć… Wszystkim liniom. Dosłownie!

Caps vs Jensen, Rekkles vs Sneaky… Czy coś więcej należy dodawać? Jedni z najlepszych na swoich pozycjach – zwłaszcza na zachodzie. A jakby tego było mało, to na górnej alei spotkają się Licorice z Bwpio. Są to dwaj debiutanci, którzy szturmem wdarli się do światowej czołówki najlepszych drużyn. Soaz (dzielący swe miejsce z Bwipo) na pewno również otrzyma swoją szansę, ale jego starcie z zawodnikiem Cloud9 na pewno nie będzie mniej ekscytujące.

Cloud9

Źródło: www.riftherald.com

Zapowiada się świetny pojedynek drużyn, które zasadniczo nie mają nic do stracenia. Ich brawurowa gra, może wynieść ten mecz na zupełnie wyższy poziom umiejętności. Oby tak się stało!

E-sport przestał być zabawą nastolatków.

Słowem zakończenia napiszę tylko, iż League of Legends i cały e-sport jest pięknym zjawiskiem. Doskonale rozumiem, że nie każdy może go zrozumieć, ale proszę, abyśmy go chociaż uszanowali. Jeśli Wy czegoś nie robicie, to nie znaczy, że coś jest złe i gorsze. E-sport to miejsce dla wielu ludzi. Tam starczy miejsca dla każdego. E-sport to pasja i emocje.

Myślę, że te Mistrzostwa Świata idealnie to obrazują. Nieważne, czy to piłka nożna, siatkówka, czy League of Legends. Emocje są na tym samym poziomie. Wiecie dlaczego? Bo w tym wszystkim uczestniczą ludzie, którzy chcą coś osiągnąć. I dopóki e-sport dotyczy ludzi, a nie maszyn, to według mnie to jest sport. Bez względu na to, czy oni grają na komputerze, czy nie. To jest sport i warto o tym pamiętać. Tam również jest profesjonalizm i to nawet większy niż w naszej rodzimej pseudo lidze kopaczy.

e-sport

Źródło: www.eulolesports.com

Nie zapominajmy również, że League of Legends to gra, w którą na profesjonalnej scenie grają bardzo młode osoby. Gwiazda G2 – Perkz, ma zaledwie 20 lat, Rekkles – podpora i „weteran” Fnatic 22, a Caps – 18! Każdy z nich jest młody! Próżno szukać wśród nich ludzi dojrzałych lub doświadczonych życiem. To są jeszcze młode osoby! Dla nich to od zawsze było spełnieniem marzeń, więc uszanujmy e-sport dla nich. Jeśli nam się nie podoba, to nie oglądajmy i zostawmy to wszystko w spokoju. Niech e-sport idzie swoją drogą, a my swoją. Natomiast jeśli go kochamy, to nie bójmy się okazywać emocji.

A jestem pewien, że tych nie zabraknie już w najbliższy weekend, podczas półfinałów.

Będzie się działo. Tego jestem pewien!

#kolejne artykuły