Mistrzostwa Świata w League of Legends, czyli popularne Worldsy trwają właśnie teraz! E-sport jest bliski mojemu sercu. Zwłaszcza tak wielkie wydarzenie. Przypuszczam, że niewiele osób zna mnie od tej strony. Dlatego więc dla wszystkich niezorientowanych w temacie, mam małą wiadomość. Otóż jestem ogromnym fanem e-sportu, a zwłaszcza gry League of Legends. Jeśli drogi czytelniku po raz pierwszy spotkałeś się z tym terminem albo chcesz poznać e-sport od strony bardziej emocjonalnej, to odsyłam Cię do napisanych przeze mnie dwóch tekstów. Znajdziesz je Tutaj i Tutaj.
Skoro ten piękny wstęp mamy już za sobą, przejdźmy do konkretów! Jako zapalony kibic League of Legends nie mogłem odmówić sobie sposobności do napisania „kilku” zdań odnośnie do trwających obecnie Mistrzostw Świata, które w środowisku graczy określane są po prostu jako – Worldsy. Nie ukrywam, że obecny czas, dla wielu kibiców, a także wielu graczy, to taki mały okres żniw. Emocje sięgają zenitu, gra na najwyższym poziomie, a na dodatek niespodzianki mnożą się na każdym kroku. Jakby tego mało, cała impreza odbywa się w Korei. Mekce e-sportu, a już zwłaszcza mekce League of Legends.
Worldsy rozpoczęły się wraz z początkiem października, a przedwczoraj poznaliśmy już wszystkie pary ćwierćfinałowe. Warto nadmienić, że wśród nich, znajdują się dwie drużyny europejskie – Fnatic oraz G2 Esports z Marcinem „Jankosem” Jankowskim w składzie.
Przed rozpoczęciem Mistrzostw stawiano wiele predykcji. Zakładano, które drużyny mają największe szanse wyjść z grupy, które tych szans nie mają wcale, a które wyjść po prostu muszą. Jednak e-sport, tak jak każdy inny sport, również cechuje się niesamowitymi zwrotami akcjami i ogromnie zaskakującymi wynikami. Nie mogło więc i tego zabraknąć w fazie grupowej Mistrzostw Świata!
Mistrzostwa Świata – Faza Grupowa. Grupa A.
W moim odczuciu, grupa A była grupą najbardziej wyrównaną. Flash Wolves (Tajwan), Afreeca Freecs (Korea), G2 Esports (Europa), a także Phong Vu Buffalo (Wietnam), mogły zwiastować, iż końcowe rezultaty nie mogą być pewne.
Już pierwszego dnia nastąpiło potwierdzenie moich słów. Na własne oczy przekonałem się, jak G2 potrafiło wygrać z mistrzem z Tajwanu, faworyzowaną drużyną z Korei, a następnie, jak gdyby nigdy nic, przegrać z Wietnamskim outsiderem. Wtedy nabrałem już pewności, że w tej grupie może stać się wszystko. I tak też było.
Po pierwszym dniu to Flash Wolves oraz właśnie G2, było na uprzywilejowanej pozycji. To te dwie drużyny zakończyły zmagania pierwszej fazy z bilansem 2-1. Jeśli jednak ktokolwiek skreślił formację z Korei, która po świetnym sezonie pojechała na Worldsy, to grubo się pomylił. W drugiej turze meczów fazy grupowej nastąpiło odrodzenie ekipy Afreeca Freecs. Równolegle dość mocno zagubiło się G2, które o wyjście z grupy, musiało walczyć w dodatkowym, barażowym meczu z Flash Wolves. Na ich szczęście i szczęście ich wszystkich fanów, zdołali wygrać i po bojach, znaleźli się w ćwierćfinale.
Ostatecznie to drużyna z Korei, po rewelacyjnej drugiej turze meczów wygrała grupę, tuż przed G2.
Na kolejnych miejscach plasowało się Flash Wolves oraz Phong Vu Buffalo, które pomimo ostatniego miejsca w grupie, może wracać do Wietnamu, będąc z siebie zadowolonymi. Kilkukrotnie postawili się silniejszym od siebie formacjom. To między innymi dzięki nim, G2 zawdzięcza swój awans. Bo to właśnie ich zaskakujące zwycięstwo w przedostatnim meczu nad Flash Wolves spowodowało, że Ci zmuszeni byli do grania meczu barażowego o wyjście z grupy, z formacją europejską.
Warto tutaj pochwalić także G2. O ile awans ekipy z Korei, nikogo nie powinien dziwić, o tyle europejska formacja nie radzi sobie w tym roku najlepiej. Wiosną przegrali dość gładko finał europejskiej ligi z Fnatic, a latem zakończyli swojego zmagania już na ćwierćfinale. Aby dotrzeć do fazy głównej Mistrzostw, najpierw musieli przebrnąć przez regionalne kwalifikacje, a następnie przez fazę wstępną Mistrzostw Świata. Ich awans, nie jest być może ogromną niespodzianką, ale na pewno wydarzeniem, na które niewiele osób mogło stawiać jeszcze przed kilkoma miesiącami.
Grupa B. Grupa śmierci.
W tej grupie działo się wszystko. Emocje były nie do opisania! Największym dotychczasowym zaskoczeniem turnieju jest odpadnięcie po pierwszej fazie turnieju koreańskiej drużyny, broniącej tytułu Mistrzów Świata – Gen G. Esports, która rok temu znana była jako Samsung Galaxy. Choć w obecnym sezonie formą nie zachwycali, to tylko jedno zwycięstwo w sześciu meczach, jest wynikiem bardzo zaskakującym. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, iż obok faworytów całego turnieju – chińskiej drużyny Royal Never Give Up, zmagali się z amerykańską formacją Cloud 9, która awansowała do fazy głównej Mistrzostw Świata po długich bojach oraz europejskim Vitality, skazywanym na porażkę.
Rzeczywistość wszystko zweryfikowała. Jak się okazało, skazane z góry na pożarcie Vitality, zdołało wygrać dwukrotnie z broniącym tytuły Gen G., a także po fenomenalnej grze z faworytami całego turnieju – RNG. Niestety dwie porażki w starciu z Cloud9 i równie wspaniała postawa amerykańskiej formacji, spowodowała, że to właśnie oni, wraz z chińskim RNG, znaleźli się w ćwierćfinałach.
Mnie, jako fana League of Legends cieszył niezmiernie fakt nieprzewidywalności każdego meczu. Vitality, czy Cloud 9 jasno pokazały, że potencjalnych gigantów nie należy się bać. Pomimo tego, że obu zachodnim drużynom nie dawano żadnych szans na wyjście z grupy, to potrafiły zagrać kilka fenomenalnym meczów i tym samym zająć odpowiednio trzecie oraz drugie miejsce w grupie. Nawet Vitality, które odpadło, może wracać do Europy z wysoko uniesionymi głowami. Warto również dodać, że RNG, wygrywające w tym sezonie wszystko, po raz pierwszy pokazało poważną rysę, na swoim dotychczas nieskalanym obliczu. Czy był to tylko wypadek przy pracy, czy oznaka słabości?
Tego jeszcze nie wiemy…
Grupa C. Nadzieja Ameryki…
To w tej grupie znajdowała się największa nadzieja Stanów Zjednoczonych. Ku ich nieszczęściu, po raz kolejny okazało się, że nieważne jak niestabilny lub słaby sezon może mieć C9, to nadal właśnie oni stanowią ostatnią nadzieję Ameryki.
Pragnę jednak trochę usprawiedliwić amerykański Team Liquid, który definitywnie nie miał zbyt wiele szczęścia. Obok koreańskiego mistrza letniego sezonu – KT Rolster, znaleźli się w grupie z MAD Team, drużyną z Tajwanu, skazaną z góry na porażkę (jak się okazało – bardzo słusznie), a także chińskim Edward Gaming, które zostało do ich grupy dokooptowane z fazy wstępnej Mistrzostw, przez które przeszło jak burza. W ten więc sposób wiadomo było, że TL może mieć pewne problemy, ale wielu entuzjastów nadal w nich wierzyło. Niestety te nadzieje okazały się bardzo płonne.
Zasadniczo w moim odczuciu, Team Liquid nawet na moment nie zbliżyło się do ćwierćfinałów. W pierwszej turze przegrali zarówno z Edward Gaming, jak i z KT Rolster. Zwycięstwo zaliczyli tylko z MAD Team. Drużyną, która ostatecznie zakończyła swoje zmagania z rezultatem 0-6. Przez całą fazę grupową jak burza przeszła drużyna z Korei, która oddała tylko jedną mapę drużynie z Chin. Obok mistrza Chin – RNG, to właśnie koreańskie – KT Rolster stawiane jest w roli ewentualnego pretendenta do końcowego tryumfu. Nie przekreślałbym jednak Edward Gaming, które pomimo pewnych trudności, nadal prezentuje się bardzo solidnie.
Myślę, że koniec końców, ostateczny rezultat w tej grupie nie powinien nikogo dziwić.
Grupa D. Szansa dla Fnatic.
League of Legends jest grą piękną i właśnie to piękno widać było w zmaganiach, w grupie D. Znalazła się tam ogromna nadzieja europejskiej sceny e-sportowej – Fnatic. Pomimo tego, że od lat, dostrzega się wyraźną dominację drużyn ze wschodu, to formacje zarówno ze Stanów Zjednoczonych, jak i z Europy nadal ciężko pracują na swój sukces. Idealnym tego przykładem jest Fnatic – Mistrz Świata z sezonu pierwszego. Ekipa, która Worldsy zna lepiej niż własną kieszeń.
Choć byli oni zawsze drużyną niewątpliwie silną, to moim zdaniem, ich dotychczasowe mecze dopiero teraz potwierdzają, że zasługują na swoje miano. Poza tym, po sześciu grupowych meczach, rozbudzili oni we mnie ogromne nadzieje, bo widząc ich grę, nie sposób było sobie pomyśleć:
„Czy to naprawdę drużyna z Europy?!”
Zgadzam się ze sceptykami, którzy powiedzą, że grupa D była grupą najsłabszą.
Coś w tym jest. Jednak do mnie przemawia przede wszystkim styl, w jaki Fnatic tę grupę wygrało. A nie zapominajmy, że oprócz nich, w grupie znalazła się druga drużyna chińskiej ligi – Invictus Gaming. Była tam również drużyna G-Rex (Tajwan) oraz organizacja, która istnieje dopiero od roku: 100Thieves (Ameryka).
Myślę, że pomimo niewątpliwego sukcesu Fnatic, na uwagę zasługuje również formacja ze Stanów Zjednoczonych. Niestety, nawet na moment nie zbliżyli się do ćwierćfinałów, ale nadal twierdzę, że w tej drużynie tkwi potencjał. Ich największym problemem jest pozycja strzelca (AD Carry), co do której istnieje wiele niejasności. W końcu, czy wpuszczanie do pierwszego składu absolutnego debiutanta, mogło być dobrym rozwiązaniem? Z taktycznego punktu widzenia – może, ale z psychologicznego – szczerze w to wątpię. Efektem było trzecie miejsce w grupie i ugranie dwóch punktów w starciach ze słabiutkim G-Rex, które notabene zakończyło podobnie jak MAD Team z grupy C – z bilansem 0-6.
Subiektywnie bardzo doceniam pracę wykonaną przez Fnatic, ale obiektywnie… Była to najsłabsza grupa całych Mistrzostw. League of Legends jest nieprzewidywalne, dlatego nie chcę niczego perorować. Aczkolwiek na ten moment – mimo wszystko, styl zwycięstw europejskiej formacji napawa mnie wielkim optymizmem.
Mistrzostwa Świata wkraczają w decydującą fazę!
Faza grupowa to już jednak przeszłość. Przed nami zaczyna się prawdziwa, e-sportowa uczta! Worldsy wchodzą w rozstrzygający etap. Faza pucharowa oznacza, że drużyna przegrana, definitywnie żegna się z turniejem. Oczywiście wszelkie mecze odbywać się będą do trzech zwycięstw, co tylko zwiększa atrakcyjność widowiska i w zasadzie usuwa wszelki czynnik przypadku! Teraz wyjaśni się, czy dwukrotnie poniesiona porażka z teoretycznie słabszymi rywalami przez RNG była tylko przypadkiem, czy faktem. To także idealna okazja, aby sprawdzić, czy dyspozycja Fnatic jest w rzeczywistości tak dobra, czy ich rywale byli tak słabi… Faza pucharowa nie wybacza błędów. Tam wszystko się wyjaśni.
A to wszystko, już w ten weekend!
Ćwierćfinał 1. KT Rolster vs Invictus Gaming.
Pary ćwierćfinałowe zapowiadają się wyjątkowo ekscytująco. Szlagierowym pojedynkiem, wydaje się starcie między KT Rolster, a Invictus Gaming. Są to odpowiednio: pierwsza drużyna letniej części sezonu w Korei i druga drużyna Chin. Jakby tego było mało, oba zespoły zaprezentowały się solidnie w swoich grupach. Choć zwycięzcą może być każdy, to jednak w roli faworyta wyraźnie rysuje się ekipa z Korei, której skład naszpikowany jest gwiazdami. Tacy zawodnicy jak: Smeb, Score, Ucal, Deft i Mata są znani zasadniczo każdemu fanowi League of Legends, a kulminacja takich sław w jednej drużynie może oznaczać tylko jedno: Worldsy na najwyższym poziomie!
Jednak nie zapominajmy o nieprzewidywalnych zawodnikach z Chin. Rookie (uważany za jednego z najlepszych zawodników świata) i spółka, to formacja wyjątkowa zdolna oraz utalentowana, która indywidualnymi zagrywkami może w każdym momencie odwrócić przebieg meczu. To właśnie oni, byli o krok od pokonania wiecznie faworyzowanego RNG w finale letniego sezonu chińskiej ligi. Choć ich porażka z Fnatic (i to dwukrotnie) działa na ich niekorzyść, to nie przekreślałbym ich zbyt szybko.
Mój typ: KT Rolster
Ćwierćfinał 2. G2 Esports vs Royal Never Give Up.
Cóż… Oczywiście, że z całych sił kibicuję drużynom europejskim, a na dodatek jedynemu Polakowi, grającymi właśnie w barwach G2, ale prawdę mówiąc… Nie daję im wielkich szans w starciu z RNG. Choć uważam, że ten cały „hype” wobec chińskiej drużyny, jest delikatnie przereklamowany, to nie ulega wątpliwości, iż to właśnie oni są zdecydowanym faworytem w starciu z G2.
RNG w tym sezonie wygrywa wszystko – i na rodzimym podwórku, i na scenie międzynarodowej. G2 natomiast prezentuje się wyjątkowo kiepsko. Zmiany w składzie, wątpliwa gra i nierzadko głupio popełniane błędy. Europejska formacja jest zdolna do zagrania fenomenalnej gry o 12:00, aby już o 13:00 przegrać ze słabiutkim przeciwnikiem.
Myślę, że w tym starciu kluczowa będzie dolna aleja. Czuję, że RNG zrobi wszystko, aby wysforować swojego lidera – Uziego, na prowadzenie, a G2, będzie zmuszone do odpierania ich ataków. Jeśli im się uda. Jeśli zagrają tak, jak Vitality w fazie grupowej, to myślę, że wszystko jest możliwe… W przeciwnym wypadku, jeśli zobaczymy G2 z letniej części sezonu, to nie wróżę im wielu sukcesów.
Mój typ: RNG
Ćwierćfinał 3. Fnatic vs Edward Gaming.
Fnatic lepiej trafić nie mogło. Tu już nawet nie chodzi o rywala, ale o sam fakt ułożenie drabinki. Potencjalnie najsilniejszych rywali mogą spotkać dopiero… W finale! Jeśli zwyciężą w ćwierćfinale, to w półfinale mogą spotkać albo Cloud9, albo Afreeca Freecs. Czyli definitywnie słabszy zestaw rywali niż chociażby RNG, czy KT Rolster. Jednak zanim do tego dojdzie, muszą zmierzyć się z Edward Gaming. Drużyną z Chin, która pomimo słabszego sezonu, nadal stanowi światowy trzon League of Legends.
Fnatic również doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego niewątpliwego szczęścia. Spójrzmy na ich radość. Oby tylko nie przed wczesną!
Czy historia zatoczy koło?
Pragnę tylko przypomnieć, że w 2015 roku, również w ćwierćfinale, Fnatic zmierzyło się właśnie z Edward Gaming i wtedy wygrali dość gładko 3-0. Nie miałbym nic przeciwko, aby ten scenariusz się powtórzył. Oczywiście, że wtedy oba składy, z małymi wyjątkami, wyglądały zgoła inaczej, ale myślę, że obecne zmiany działają definitywnie na korzyść Fnatic. Choć to dziwnie zabrzmi, w obliczu odwiecznej dominacji drużyn ze wschodu, ale uważam, że to właśnie europejska drużyna jest faworytem w tym pojedynku. Zwłaszcza po tak dobrze rozegranej fazie grupowej.
Myślę, że na korzyść Fnatic działa także jeszcze jedna sprawa. Mają w swoim składzie prawdziwe bogactwo. Kiedyś bywało, że wszystko było uzależnione od ich strzelca – Rekklesa. Teraz, jeśli nawet Rekkles znajduje się w słabszej dyspozycji, to jest jeszcze prawdopodobnie najlepszy zachodni środkowy – Caps. Oprócz niego, prawdziwie wspaniałe Worldsy rozgrywa Jungler (tzw. Leśnik) – Broxah. A jeśli do tego wszystkiego dodamy jeszcze zawsze solidnego wspierającego i dwóch, wymiennych zawodników, grających na górnej alei, wtedy otrzymujemy naprawdę mocny i równy skład.
Zastanawiam się jednak, jak Fnatic poradzi sobie w starciu rozciągniętym na kilka gier. Czy wystarczy im pomysłów i czy przede wszystkim nie zaczną popełniać głupich błędów? Cokolwiek by nie powiedzieć, będzie ciekawie, a znając Fnatic, będzie na pewno wiele się działo. Myślę, że możemy nastawić się na wiele zaskakujących i solowych akcji! Zwłaszcza na środkowej alei.
Mój typ: Fnatic
Ćwierćfinał 4. Afreeca Freecs vs Cloud 9
Drużyna z Korei versus Drużyna z Ameryki. Kiedyś bez wątpienia wskazałbym ekipę ze wschodu, ale po fazie grupowej, nie jestem już pewien swojego wyboru. Choć Afreeca Freecs w drugiej fazie rozgrywek zaprezentowała się świetnie, to jednak słaba gra w pierwszej fazie działa na ich niekorzyść. Natomiast Cloud 9 w zupełnie swoim stylu, jak zawsze, broni honoru Ameryki i pomimo tego, że na pewno nie są predysponowani do zwycięstwa w tym starciu, to nie spisywałbym ich na straty. Myślę, że mogą zaskoczyć. Tak samo, jak w starciu z RNG, czy chociażby z Gen G.
Moim zdaniem kluczem do ich zwycięstwa jest dobra i aktywna gra junglera – zarówno Roberta „Blabera” Huanga, jak i Dennisa „Svenskerena” Johnsena. Jeśli to u nich zadziała, to uważam, że mogą powalczyć o zwycięstwo. Oczywiście, że nie przyjdzie im to łatwo, bo Afreeca wydaje się, jakby nabrała wiatru w żagle, ale w końcu kto przed rozpoczęciem Mistrzostw stawiał na Cloud 9? A tu proszę! Wyszli z grupy śmierci!
Czy to nie jest dla nich wystarczający powód, aby mogli poczuć się jak niesieni na skrzydłach?
Mój typ: Cloud 9
E-sport – moje hobby.
Zdaję sobie sprawę, że ta tematyka tekstu zupełnie odbiega od tego, o czym pisałem do tej pory. Jednak każdy z nas ma jakąś pasję lub hobby. Dla mnie jest nią między innymi e-sport, a zwłaszcza League of Legends. Myślę, że właśnie o to w tym wszystkim chodzi. Żeby dzielić się tym, co nas interesuje. Nie bać się, powiedzieć, napisać lub po prostu przekazać coś „swojego”. I do tego też Was zachęcam.
Dla mnie impulsem do napisania tego artykułu były Worldsy, na których przeżywam naprawdę niesamowite emocje. Jednak tak, jak pisałem w tekście – prawdziwe poruszenie dopiero nadejdzie wraz z fazą pucharową. Aczkolwiek dla Was mam pewną radę. Nie czekajcie na żaden impuls. Jeśli coś Was interesuje – piszcie, mówcie. Podzielcie się tym. Być może jest więcej osób podobnych do Was? Może swoimi słowami wniesiecie coś do czyjegoś życia?
Spróbujcie!
Wy to przemyślcie, a ja już zacieram dłonie na pierwsze mecze ćwierćfinałowe w ten weekend!