Gdy wiesz, że i tak nie wygrasz, to po co się starać?
#

Mundial. Polska odpadła z grupy całkiem niedawno, więc pewnie pamiętacie te dziwne sytuacje, gdy piłkarze po prostu odpuszczali? Tracili siły i motywacje do grania, bo nie wierzyli w wygraną? Cóż, czasem się zdarza prawda? Gdy wiesz, że i tak nie wygrasz, to po co się starać? Podobnie dzieje się w biznesie (np. konkursach biznesowych), czy edukacji (gdzie uczeń traci motywację, bo i tak nie wyciągnie na koniec roku). Na szczęście, jest grywalizacyjne wyjście z takich sytuacji, które sprawia, że ludzie, którzy są w tyle wyścigu nie tracą wiary w siebie. Wręcz przeciwnie, zaczynają jeszcze zacieklej walczyć! Tym rozwiązaniem jest mechanika doganiania.

Gdy wiesz, że i tak nie wygrasz, to po co się starać?Mechanika doganiania

To taki system punktowy, gdzie gracze z ogona stawki, na niższych pozycjach i z gorszą sytuacją, mogą zgarnąć więcej punktów, czy dodatkowe bonusy, jeśli zrobią coś dobrze. Mają wtedy większą szansę na dogonienie tych najlepszych, przez co bardziej się starają. Ci najlepsi z kolei cały czas czują na sobie oddech peletonu i również nie odpuszczają. Mechanika sprawdza się w grach wideo, więc przyjrzyjmy się najpierw przykładowi z tego świata.

Mario Cart to wyścigi gokartów podsycone bonusami, które można zebrać po drodze. Gracze mogą zgarnąć bonusy, np. w postaci pułapki na wroga, czy dopalacza. Te upgrade’y sprawiają, że nieraz bardzo trudno jest dogonić najlepszego. Na szczęście, Mario Cart korzysta z mechanik doganiania i niektóre bonusy, te lepsze, są dostępne tylko jeśli jesteś w tyle wyścigu. Innymi słowy, im bardziej przegrywasz, tym bardziej gra stara Ci się pomóc, byś wygrał. Sprawia to, że gracze nieraz uciekają się do zupełnie innych taktyk wygranej, a ci najgorsi cały czas mają motywację ku temu, by gonić najlepszego. Bo mogą ciągle wygrać.

Wyobraźmy sobie teraz sytuację w szkole. Uczeń zbiera słabe oceny. Nie idzie mu. Nie ma talentu do języka, czy historii. Jest słaby. Gdybyśmy oceniali go tradycyjną metodą, to zdałby na poziomie minimalnym, o ile w ogóle. Zróbmy teraz twist. Co jeśli uczeń, który z testu dostanie słabszą ocenę mógłby „dostać” mały bonus na rozpoczęcie następnego? Eliminacja jednego pytania na kartkówce. Dozwolona ściągawka o określonych rozmiarach, czy wydłużenie czasu pisania? Odpowiednie wykorzystanie tego typu wspomagaczy mogłoby nieraz przywrócić go na dobre tory nauki. Przywróciłoby wiarę w to, że wciąż może wygrać. Pozwoliłoby wskoczyć na wyższy level, gdzie już wspomagaczy nie będzie potrzebował.

Temu właśnie służy mechanika doganiania – budowaniu wiary w siebie i zaangażowania w walkę do samego końca.

Jeśli chcesz poznać więcej technik grywalizacyjnych i samemu nauczyć się wykorzystywać elementy gier w swojej pracy, to zapraszam do skorzystania z mojego kursu grywalizacji online: https://tworzegry.pl/produkt/grywalizacja-kurs-online/

Internet to ogromne dobrodziejstwo. Trudno sobie bez niego wyobrazić  życie. Pokochaliśmy go tak bardzo, że zdecydowanie zbyt często zawierzamy mu to, co mamy najcenniejsze – nasze zdrowie. Szukamy w nim odpowiedzi na nękający nas problem i tym samym zupełnie nie świadomie, dajemy pożywkę Im. Internetowym Szamanom.

Nie ma wśród nas osób, które nigdy w swoim życiu nie szukałaby rozwiązania swoich problemów w Internecie. To bardzo popularna praktyka w czasach powszechnego dostępu do prawdziwej masy danych, bez opuszczania domu. Możliwość korzystania z for dyskusyjnych,  blogów czy oglądania filmów stała się źródłem poznania i rozwiązywania nękających trudności, wielu ludzi. Nie bez przyczyny do niemal powszechnie stosowanej mowy, weszło powiedzenie: „Wujek Google wie wszystko”, mające wskazywać jakoby każde rozwiązywanie Twojego problemu znajdowało się w Internecie i stronach tam zawartych.

Uważaj na wznoszący się poziom wody…

Wydawać by się mogło, że to prawdziwe zbawienie móc posiadać dostęp do tak rozległej bazy danych i szukać w niej przyczyn swoich problemów. Wystarczy wpisać nurtujące nas pytanie, odnaleźć właściwą stronę, znaleźć odpowiedź i cieszyć się życiem w pełnym zdrowiu i szczęściu. Idąc tym tokiem myślenia, lekarze, dietetycy, psychologowie i inni specjaliści z jakiejkolwiek dziedziny naszego życia, stają się niepotrzebnymi istotami.

Chciałbym, aby powyższy akapit był tylko zabawną fikcją wykreowaną na potrzeby opowiadania bajek. Niestety w podobny sposób myślą całe rzesze ludzi. To nie tylko przykre zjawisko,wskazujące na nieodpowiedzialność. Jest to przede wszystkim działanie ryzykowne i negatywnie rzutujące na nasze zdrowie.

Powątpiewam, że w przypadku pękniętej rury w Waszym domu, skorzystacie z Internetu i spróbujecie samemu rozwiązać problem. Szczególnie, gdy wydobywająca się woda, zaczyna sięgać waszym kostkom, posuwając się cały czas ku górze. Gdy telewizor odmówi Wam posłuszeństwa, raczej na pewno skorzystacie z pobliskiego serwisu, który rozwiążę Wasz problem, zamiast próbować zrobić to samemu. Zwłaszcza, jeśli za kilka godzin zaczyna się od dawna wyczekiwany nowy odcinek serialu. Dlaczego więc, gdy czujecie się źle, a Wasze ciało wysyła Wam jawne sygnały, że coś jest nie w porządku z Waszym zdrowiem, Wy próbujecie rozwiązać swój problem sami? Nierzadko z pomocą Internetowych Szamanów? Czy nie dostrzegacie fikcyjnej „wody” zalewającej wasze ciało, niczym wydobywającej się z wcześniej wspomnianej, pękniętej rury? Lada moment może zabraknąć Wam tchu, ale jedyne, co robicie to błądzenie po omacku w internetowym gąszczy bzdur, chłamu i informacji wyłudzających od Was pieniądze.

Problem bierze się z naszego działania.

Powszechną praktyką stało się w przypadku odczuwania bólu lub dyskomfortu, oznaczającego szwankujące zdrowie, szukanie informacji i pomocy nie u specjalisty, ale w Internecie. W końcu, po co oddawać się w ręce kogoś z kilkudziesięcioletnią praktyką i pełnym wykształceniem? Równie dobrze, można zawierzyć własne zdrowie inżynierowi czy przypadkowym użytkownikom napotkanego forum. Także szczerzy pasjonaci, którzy choćby chcieli Ci pomóc, nie zdołają tego dokonać z powodu niewystarczającej wiedzy. Pisząc to uśmiecham się do siebie, bo nie da się ukryć, ze brzmi to dość zabawnie, prawda?

Sami wpędzamy się w sidła kłamstwa i prawdziwego szamaństwa, zamiast grzecznie jak na rozsądnego człowieka przystało, udać się do lekarza i podzielić się z nim swoim problemem. Rozumiem, że wielu z was może mieć awersję do ośrodków zdrowia, szpitali i nierzadko słusznie krytykowanej służby zdrowia. Jednak moim zdaniem to nadal lepszy wybór niż ofiarowanie najcenniejszej rzeczy w swoim życiu, wątpliwej jakości osobom przypadkowo napotkanym w Internecie. Nie twierdzę, że lekarze są idealni i nieomylni, jednak uważam, że rozsądnie jest wybierać mniejsze zło. Poza tym rzeczą ludzką jest się mylić. I nawet w przypadku medycyny, gdzie pomyłki powinny być zredukowane niemal do zera, one nadal tam występują. Może paść na nas, a może nie. Ryzyko popełnienia błędu przez lekarza jest nadal nieporównywalnie mniejsze niż skuteczność rady udzielonej nam przez Internetowego Znawcę.

Dbanie o własne zdrowie poprzez wiedzę dla ogółu?

Jestem daleki od twierdzenia, że każda osoba napotkana w Internecie jest zła i niekompetentna. Wręcz przeciwnie! Z wielkim przekonaniem jestem w stanie powiedzieć, że Internet to prawdziwa kopalnia rzetelnej wiedzy podawanej do ogólnej opinii społecznej przez naprawdę świetnych, wykwalifikowanych i rzetelnych ludzi. Są to nierzadko osoby wykształcone, dzielące się swoją przemyślaną i wartościową wiedzą na blogach, mediach społecznościowych i forach dyskusyjnych. Jestem ogromnym zwolennikiem czerpania wiedzy z tego typu źródeł. To prawdziwe dobrodziejstwo dzisiejszych czasów móc pozyskiwać tak specjalistyczną i świetną wiedzę, zupełnie za darmo.

Niemniej jednak wiedza ta jest skierowana dla ogółu. Jej autorzy na pewno wierzą w to, co nam wszystkim przekazują, jednak sugerują się ogółem populacji. Wątpię i nigdy nie spotkałem się, aby ktokolwiek dzielący się swoją wiedzą w Internecie, kierował swoje słowa, do tego jednego, jedynego Pana Kowalskiego. Rozwiewając tym samym jego indywidualne problemy. Dlatego więc nawet pomimo ich najszczerszych chęci, ugruntowanej wiedzy i prawdziwych słów, mających potwierdzenie w nauce oraz w życiu, ślepe podążanie za ich treścią może być błędne. Jakiekolwiek słowa napisane czy wypowiedziane w Internecie przez mniej lub bardziej znane osobistości, nie są dostosowane indywidualnie do naszych potrzeb. Trudno jest tego wymagać, skoro nikt oprócz nas samych, nie zna naszych preferencji, stylu życia, ciała, zdrowia i pozostałego miliona innych zmiennych.

Myśl i wybieraj mądrze.

Bardzo absurdalne jest szukanie informacji w Internecie,mających rzekomo rozwiązać nasze własne problemy. Szczególnie, jeśli nikt tak naprawdę nie zna jakiegokolwiek parametru naszego ciała lub zachowania. Nawet Ci, którzy chcieliby nam pomóc, nigdy nie będą mieć pewności, że ich słowa znajdą zastosowanie w naszym przypadku. Sugerowanie się wiedzą zamieszczaną w Internecie przez dobre źródła, jest działaniem jak najbardziej właściwym. Nie tylko zwiększy to naszą świadomość, mądrość i postrzeganie świata, ale także może pomóc nam rozwikłać nasz problem. „Pomóc”, ale nie „rozwiązać” bez udziału specjalisty.

Nie uważam, że w przypadku nawet najlżejszego kaszlu powinniśmy natychmiast kierować się na Oddział Intensywnej Terapii i wołać o pomoc. Doskonale wiemy, co robić w takich przypadkach i każdy zna domowe sposoby i delikatne środki, które mogą pomóc zwalczyć tę dolegliwość. W tekście tym jest mowa o wszelkich problemach na które nie możemy znaleźć odpowiedzi, a męczą nas do tego stopnia, że uniemożliwiają normalne funkcjonowanie. Niczym przytaczana już w tym tekście woda, wydobywająca się pękniętej rury, której poziom podnosi się niebezpiecznie w górę, zalewając nasze ciało.

Internet i Szamani. Bliski związek.

Na kierowaniu się niewłaściwymi źródłami w Internecie możemy stracić naprawdę wiele.W tym również całe nasze zdrowie. Jest jednak pewna grupa ludzi, która z każdym takim nierozsądnym działaniem zaciera ręce i wznosi je ku niebo. Jej przedstawiciele dziękują sile wyższej za zesłanie na ten świat tak bardzo nieodpowiedzialnych ludzi.

Szamani XXI wieku. Daleko im do wyglądu osób, które piastowały ten tytuł w przeszłości. Nie są obwieszeni dziwacznymi wisiorami podejrzanego pochodzenia, nie palą tytoniu z wielkich fajek i nie wróżą nam z dłoni. Za to z wielką lubością wcielają się w rolę ekspertów. Współpracują z koncernami żerującymi na naszym zdrowiu i portfelu, a sami po godzinach śmieją się w głos,  przeliczając „datki” od wiernych, którzy im zaufali. Celowo odrzucają wiedzę, która mogłaby nie wpisać się w kanon ich sposobu myślenia. Selekcjonują słowa, które przekazują swoim widzom, tak aby jeszcze lepiej mogły im one przysporzyć  większą widownię i większe zyski. Myślę, że nie popełnię błędu, gdy powiem, że większość działań których się podejmują ukierunkowanych jest na zysk materialny, a nie ten w postaci udzielenia pomocy drugiej osobie.

Ocknijmy się i przejrzymy na oczy! W sieci jest całe mnóstwo osób, wygłaszających prawdziwe herezje, godzące w cały, prawdziwy świat nauki. Są to ludzie, którzy pod przebraniem „specjalisty” tak naprawdę są ucieleśnieniem zła, któremu zależy nie na waszym dobru, ale pieniądzach. Stosują podejrzanej jakości techniki, których działanie można porównać do hipnozy i wpływania na naszą podświadomość. Obwieszczają całemu światu swoje niezawodne sposoby, prezentują wyleczonych pacjentów, a przy tym, niby przypadkiem i zupełnie dodatkowo…

Reklamują własne specyfiki, rzekomo pomagające na wszelkie dolegliwości. Wystarczy nam parę słów zachęty, pozytywny komentarz i już sami stajemy się wiernymi wyznawcami Pana Szamana, który z radością przyjmuje nas i nasz portfel pod swoje skrzydła.

Problem ciężki w rozwiązaniu.

Trudno jest zaradzić problemowi nieustannego rozrostu stron, głównie w mediach społecznościowych, które promują często tak skrajne i tak nierealne poglądy. Świadomi prawdziwej wiedzy ludzie, łapią się za głowy i na przemian śmieją się oraz płaczą. Choć to wszystko brzmi jak żart i świetna zabawa, to problem jest istotnie zatrważający. Liczba wyznawców Szamanów z dnia na dzień rośnie. Stają się nie tylko ich pacjentami, ale także zagorzałymi zwolennikami i obrońcami. Wystarczy spojrzeć na zagorzałe i nierzadko niekulturalne dyskusje, które tworzą „wierni wyznawcy”. Doskonale zdaje sobie sprawę, że i tym tekstem narażam się na gniew a także być może klątwę rzuconą przez Szamana i jego podwładnych. Myślę jednak, że jakoś zdołam to unieść na swoich barkach i dalej robić to, w czym czuję się najlepiej.

Tym czymś jest uświadamianie i pobudzanie ludzi do myślenia. Wcale nie do kreowania jednoznacznej prawdy i wskazywania ludziom jedynej drogi do podążania w życiu. W taki sposób działają właśnie owi Szamani. Postulują, że tylko ich poglądy są tymi najwłaściwszymi. Nierzadko są one mocno skrajnie, dlatego swą odmiennością i innością, przyciągają ludzi. Skoro coś jest nowe, inne i odbiega od standardów specjalistów nieustannie powtarzających w kółko to samo, to musi działać! Prawda? Szkoda tylko, że nie potrafimy dostrzec, że słowa wypowiadane przez prawdziwych, rzetelnych ludzi są realne. Nie działają dlatego, że sami nie potrafimy poprawnie zastosować ich w życiu.

Cenna nauka płynie z dobrych źródeł.

Jestem w stanie zrozumieć szukanie potrzebnych informacji na nurtują nas pytania w Internecie i jestem tego wielkim zwolennikiem. Nawet w przypadku, jeśli nasze zdrowie jest w niekorzystnym stanie. Szczególnie długie terminy oczekiwania do lekarza, niejako zmuszają nas do chociażby pozyskania wiedzy na nękający nas problem. Kwestią najważniejszą pozostaje jednak fakt, abyśmy nigdy nie zawierzali całych siebie, swoich pieniędzy i swojego zdrowia podrzędnie wyglądającym osobom w Internecie, które mają mieszana opinie i skrajnie głoszone postulaty. Pragnę zauważyć, że przyciąga nas rewolucyjność słów, które głoszą Szamani. Jednak zastanówmy się, że skoro to, co głoszą jest jedyną, objawioną prawdą, to dlaczego inni, pozostali specjaliści zgodnie twierdzą coś innego? Czy to znaczy, że są głupcami, a nauka i medycyna nagle zmieniła swoje oblicze?

Tylko Szamani potrafią tak dostosowywać wypowiadane komunikaty, aby maksymalnie manipulować oglądającą ich publicznością, a także odnosić z tego maksymalne korzyści. Zupełnie bez jakiegokolwiek poszanowania praw i uczuć drugiego człowieka.

Antidotum na odpowiednie przesiewanie informacji znajdujących się w Internecie nie wynaleziono. Myślę, że każdy z nas powinien znaleźć je w sobie. Poprzez zdrowe podejście, rozsądek i odpowiednie kwestionowanie napotkanej wiedzy można zniwelować i niemalże wykluczyć potencjalną obecność Internetowych Ekspertów, żerujących na naszym portfelu. W sieci jest całe mnóstwo świetnych, wykształconych osób, które dzielą się swoją wiedzą zupełnie za darmo. Uświadamiają oni całe rzesze ludzi jak żyć, jak dbać o zdrowie i sylwetkę oraz wyjaśniają mechanizmy rządzące nami w życiu. To są właśnie te osoby, których powinniśmy słuchać i których słowami powinniśmy się SUGEROWAĆ. Nie ufać ślepo, bo nawet pomimo ich najszczerszych chęci, nie znają oni nas ani naszych indywidualnych uwarunkowań. Dlatego ich potencjalnie dobry komunikat, może nie być dostosowany do naszych potrzeb.

Puk-Puk! Kto tam? Rozsądek!

Pamiętajmy, że Internet a w szczególności media społecznościowe są w zdecydowanej większości zbiorowiskiem kłamliwego i mało znaczącego chłamu, aniżeli faktycznej, przydatnej i rzetelnej wiedzy. W polskim środowisku, niewiele jest stron oraz miejsc, w których można dowiedzieć się dobrze wyselekcjonowanej wiedzy, przedstawionej w sposób życiowy i obiektywny. Niestety choćby w przypadku zdrowego stylu życia, wzrost liczby kont z tejże tematyki w mediach społecznościowych, nie rośnie proporcjonalnie do trafnie przedstawianych informacji.

Wielu zadowala się powtarzaniem tych samych sloganów, które nierzadko nie mają potwierdzenia w nauce ani życiu. Coraz częściej liczą się pieniądze i sława, a nie dobro drugiego człowieka. Bądźmy proszę realistami i zrozummy, że w zdecydowanej większości przypadków, tym miłym Internetowym Ekspertom wcale nie zależy na tym, żeby nasze zdrowie się poprawiało. Ba! Oni cieszą się z tego, że nadal pozostajemy chorzy i potrzebujemy ich pomocy. W końcu tylko w taki sposób ich biznes,może nieustannie napędzać dochody.

Ocknijmy się i otwórzmy oczy. Starajmy się korzystać z pomocy prawdziwych specjalistów. Szukajmy wiedzy w rzetelnych i starannie dobranych źródłach. Unikajmy ludzi głoszących nielogiczne postulaty, których środowisko działania przypomina sektę. Wyzbywajmy się podążania za tym, co rewolucyjne a zacznijmy kierować się tym, co prawdziwe i logiczne. Zadbajmy o swoje zdrowie. Czytajmy, uczmy się, szukajmy informacji, ale także pytajmy, kwestionujmy i nie bójmy się mieć własnego zdania na dany temat.  Poszukujmy za wszelką cenę wiedzy, ale tylko tej rzetelnej. Szukajmy mądrości, której posiadacze nie żerują na naszych portfelach, ale stawiają dobro ludzkie, ponad wszystko inne.

Życie w bezpiecznej bańce szczęścia i wiecznego komfortu jest na pewno miłe i aż nazbyt przyjemne. Byłoby to wielce pożądane zachowanie, gdyby nie jeden, mały szczegół. W ten sposób nie da się żyć, nie mówiąc już o jakimkolwiek dużym sukcesie. Na tej właściwej drodze, nie raz znajdzie się ona – brutalna rzeczywistość.

Teraźniejszość istotnie bywa okrutna. Niejednokrotnie karci nas swą ojcowską ręką, którą sprawuje pieczę nad naszym życiem. Jej okrucieństwo objawia się zazwyczaj w najmniej spodziewanych dla nas momentach. W okresach, w których wydaje nam się, że możemy wszystko, a droga do osiągnięcia celu jest łatwiejsza niż nigdy dotąd. Być może właśnie dlatego jesteśmy przez nią karani. Za zbytnią zuchwałość we własnych poczynaniach i niemalże bezczelność w procesie postrzegania wspinaczki na szczyt.

Szczególnie brutalnym jest nasz pierwszy kontakt ze strofującą nas dłonią rzeczywistości. Pomijając nikłe i delikatne spotkania z nią w dzieciństwie, kiedy to okazało się, że mama jednak nie kupi nam wszystkiego, czego sobie tylko zapragniemy lub koleżanka (przecież nie dziewczyna! „Wszystkie dziewczynki są fuj!”) z piaskownicy nie odda nam swoich zabawek, pierwszy kontakt z czyhająca na nas rzeczywistością, często pojawia się po ukończeniu szkoły średniej.

Październik… Koniec sielanki. Pora na rzeczywistość.

To był istny, gorący czas dla wszystkich tegorocznych maturzystów. Dla jednych maj kojarzy się z pięknie budzącą się do życia naturą. Osobiście zawsze wiąże go ze swoimi urodzinami a każdego roku, tysiące dziewiętnastolatków, najchętniej wyrzuciłoby go z kalendarza. Najczęściej jednak rzeczywistość ukazuje swoją przewrotność w tym aspekcie. Staje się dla nas łagodna niczym potulny baranek. Okazuje się, że nasz ogromny stres i nieprzespane noce, nie znalazły swojego uzasadnienia w teraźniejszości. Dni egzaminów przebiegły sprawnie i bez większych komplikacji. Rzeczywistość po raz kolejny, sprytnie zwiodła tysiące młodych ludzi.

Po otrzymanych wynikach, radościach lub rozczarowaniach, łzach szczęścia lub smutku, nadchodzi okres gorączkowych rozmyślań i ważnych wyborów. Toczenie długich debat i burzliwych rozmów na temat wyboru uczelni z bliskimi i przyjaciółmi, staje się chlebem powszednim w wielu domach. Nieumiejętność zadecydowania spędza nam sen z powiek a od pytań zadawanych na forach czujemy, że jesteśmy bliscy obłędu. W końcu po wielu godzinach przemyśleń podejmujemy decyzje. Wybieramy „tę jedyną, wyjątkową” uczelnię. Oczywiście znajdującą się w innym mieście. Niemal skaczemy z podekscytowania, nie mogąc doczekać się października i spełniania swoich marzeń!

Wolność! Samodzielność! Tak!

wolność

Pakujemy torby ze swoimi rzeczami, mama otrzymuje od nas niemal wymuszonego całusa i już siedzimy w aucie – prawdziwym wehikule mającym nas zanieść w inne, lepsze czasy. Docieramy na miejsce dwa dni przed rozpoczęciem zajęć. Małe mieszkanie w starym bloku. Tata pomaga nam się rozpakować, daje w rękę trochę gotówki, ściska nam dłoń (ach, ta męska twardość!) i wychodzi, zostawiając nas samych, mogących rozkoszować się wolnością i samodzielnością.

Mija dzień, drugi, zaczynamy studiować, poznajemy nowych ludzi i czujemy się świetnie. Jednak po tygodniu, dwóch, a może po miesiącu, w końcu przychodzi spotkanie oko w oko, ze skrywanym do tej pory obliczem rzeczywistości. Wyrasta przed nami niczym niewidzialny blok betonu z kpiąco rozciągniętymi ustami, niemal pytającymi: „Nie spodziewałeś się mnie, prawda?” a my jesteśmy przerażeni, nie wiedząc co czynić i jak się zachować. W końcu to nasze pierwsze spotkanie a obok nie ma mamy ani taty, którzy mogliby nam pomóc. Jesteśmy zdani wyłączni na siebie.

Wolność…  Samodzielność…  Nie…

rozpacz

Czym więc jest owa brutalna rzeczywistość i jak się objawia?

Obrazowo mówiąc jest to punkt, w którym uświadamiamy sobie, że życie nie jest tylko kolorowe, sprawiedliwie i pozbawione wszelkich problemów. Czytając wiele moich tekstów, można odnieść wrażenie, że życie to istna sielanka pełna radości, szczęścia i wiecznego spełnienia. Wydawać by się mogło, że wystarczy czegoś chcieć i uparcie dążyć do celu, aby go osiągnąć. A wesołe i roześmiane ptaszki, zabiorą nas na swoich skrzydłach do wiecznej krainy szczęścia…

Właśnie jakoś tak nie do końca to wszystko wygląda, prawda?

Cóż. Życie nie jest lekkie. Rzeczywistość wielokrotnie zaskakuje nas swoją brutalnością i sprowadza nas na ziemię szybciej, niżbyśmy mogli się tego spodziewać. Najczęściej jej potępiającą dłoń oglądamy w momentach, kiedy wszystko zdaje się toczyć niemal idealnie. Wtedy ni stąd, ni zowąd wyrasta przed nami całe morze problemów, a my zaczynamy zastanawiać się, skąd się to wszystko wzięło.

Młodzi skazani na karcącą dłoń?

Wbrew pozorom, ale to wcale nie tylko młodzi są nią zagrożeni. Może spotkać każdego z nas, w każdym momencie. Przykład młodych ludzi pasuje tutaj idealnie, ponieważ zazwyczaj żyją oni w bezpiecznej bańce bezpieczeństwa, nieskalaną dotykiem prawdziwego świata. Dopiero gdy kończą szkołę średnią, – co dla mnie osobiście oznacza realny, dorosły wiek –  i decydują się na upragnioną wolność, zderzają się ze ścianą o nazwie brutalna rzeczywistość. Mama nie wypierze, nie posprząta i nie ugotuje. Tata nie podwiezie na uczelnie ani z niej nie odbierze. Nagle okazuje się, że nauka przestała być jedynym obowiązkiem. Dochodzi do tego jeszcze dbałość o mieszkanie i nierzadko – chęć zarobienia gotówki. Z dnia na dzień trzeba połączyć naukę z pracą i domowymi obowiązkami.

brutalna rzeczywistość

Raz po raz wyrastają przed nami nowe trudności, a my coraz częściej czujemy się jak na torze przeszkód, w którym ktoś niewątpliwie z nas nieustannie kpi. Zaczynamy tęsknić za dawnym życiem, marzymy, aby do niego powrócić. Rezolutniejsi prędzej czy później nauczą się swojej nowej rzeczywistości, przystosują się do niej, a w końcu zaczną posuwać się naprzód, starając się przewidzieć, gdzie pojawi się następna przeszkoda. To ci, którzy osiągną sukces. Inni, będą nieustannie przygniatani wielką, szorstką dłonią rzeczywistości i wciskani w błoto, razem ze swoimi niezrealizowanymi marzeniami. To ci, których sukces na zawsze pozostanie tylko w ich głowie.

Rzeczywistość jest okrutna, czy to My jesteśmy ślepi?

Pomimo tego, że życie nie jest lekkie, a rzeczywistość w istocie ma swoją brutalną twarz to zauważmy, że czasami to my odpowiadamy za wszelkie niespodziewane trudności. Często nie chcemy zauważać czyhających na nas problemów, czających się gdzieś w mroku przyszłości. Wolimy błędnie przekonywać siebie, że wszystko jest i będzie idealnie, zamiast zacząć dostrzegać świat takim, jakim jest. Im prędzej dostrzeżemy problem i trudność, jakie niesie ze sobą prawdziwe życie, tym lepiej będziemy mogli się do tego przygotowywać. Nie myślenie o problemie, nie spowoduje jego zniknięcia.

Żyjemy w wyimaginowanym świecie, wyidealizowanych ludzi. Błędnie zakładamy, że wszystko nam się należy i wszystko możemy zdobyć. Odnosząc się do przykładu maturzystów – żyjąc w bezpiecznej i komfortowej strefie szkolnej, wydaje im się, że świat poza nią też jest równie kolorowy i jedynym problemem na nich czekającym, jest niezaliczenie egzaminu. Wtedy przychodzi pierwszy kontakt z rzeczywistością i uświadomienie sobie, że życie jednak potrafi być bardziej brutalne niż dotychczasowa „jedynka” z matematyki.

Życie nie jest sielanką. Rzeczywistość nie zawsze jest miła i przyjemna, ale warto walczyć o to, żeby taka była. Swoim nastawieniem, zachowaniem i pracowaniem na swój sukces. Pomimo swej bezwzględności i surowości, życie jest piękne. Ze wszystkimi swymi urokami. Nie każdy musi akceptować taki stan rzeczy, jednak bardzo dobrze radzę to sobie uświadomić i się z tym pogodzić. Bo brutalna rzeczywistość nie dopuszcza do siebie lamentowania i skarg.

To kolejna lekcja, jaką daje nam życie – zadbaj o siebie, bo nikt inny tego za Ciebie nie zrobi. Nawet Twoja mama.

Nikt jeszcze nie znalazł odpowiedzi jak unikać karcącej dłoni życia. Nawet ludzie, którzy już ją spotkali, nieustannie na nią wpadają – czasami każdego dnia. Również ci podziwiani na całym świecie, ciągle lawirują między kłodami, rzucanymi im pod nogami. Czasami się przewrócą, ale zawsze otrzepują kolana i biegną dalej zważając, aby ponownie nie popełnić tego samego błędu. Śmiem twierdzić, że wielcy tego świata cieszą się z możliwości ujrzenia po raz kolejny, drapieżnej dłoni życia. Oni doskonale wiedzą, że upadek, który może ich spotkać, wcale nie jest taki zły, jak wydaje się to pozostałej części społeczeństwa. Rozumieją, że jeden upadek może nauczyć ich więcej, niż przejście tysiąca kroków bez żadnego szwanku.

Im częściej brutalna strona rzeczywistości Cię napotka, tym więcej będziesz o niej wiedział, a to znaczy, że będziesz mógł się lepiej przygotować na jej spotkanie. Nie da się jej uniknąć. Pamiętasz szkolne lekcje? To jest właśnie Twój sprawdzian. Prawdziwy test życia. Radzę Ci się na niego przygotować i nie zapominać materiału. Poprawki może już nie być, bo życie nie zatrzyma się, nie pochyli nad Tobą i nie zapyta, jak się czujesz. Ono zawsze pobiegnie dalej, śmiejąc się w głos. Do Ciebie należy decyzja, czy za nim popędzisz, czy poddasz się, zostając w tyle.

Posłuchaj kolego! Jesteś szczęściarzem!

Jednak nawet zważywszy na niezależność i bezwzględność życia, to jest ono piękne. Choćbyśmy mieli to szczęście sami sobie z niego wyrwać własnymi rękoma, to warto to zrobić. Za wszelką cenę. Nie ważne, czy czasami nas przygniata i przytłacza, czy codzienność wydaje nam się szara. Życie i rzeczywistość jest dokładnie taka, jaką chcemy ją widzieć. I choć brzmię jak wątpliwej jakości kaznodzieja, to proszę zrozummy, że życie jest niesamowicie pięknym darem. Rozjaśnijmy uśmiechem każdy napotkany problem. W każdej przeszkodzie dostrzeżmy promyk słońca i podążajmy za nim, czyniąc z niego nasze poczucie ciepła w trudnych, życiowych chwilach. Nośmy z dumą i radością w sercu brzemię, jakim nas obarcza. Pokażmy życiu, że je doceniamy, kochamy i nie ugniemy się pod jego ciężarem.

rzeczywistość

A ty młody kolego, który tak samo jak ja, masz to niesamowite szczęście życia, pozbawionego obciążającego bagażu – wykorzystaj je! Pomimo zderzenia się z prawdziwą rzeczywistością, nikt nie powinien być bardziej szczęśliwy niż Ty, który właśnie dziś, skończyłeś szkołę lub uczelnię i…

Jesteś wolny, nieobarczony niczym, poza własnymi przekonaniami. Zrozum, że ja i Ty, jesteśmy w najpiękniejszym wieku naszego życia.

Nie mamy żadnych zobowiązań. Dzieci i kredyty są nam zupełnie obce. Nikomu nie przysięgaliśmy wierności. Możemy żyć tak, jak chcemy. Ten czas to chwila na realizacje swoich marzeń. Na rozpoczęcie przedsięwzięcia, o którym zawsze marzyłeś. Zrobienie rzeczy, która do tej pory wydawała się surrealistyczną wizją. Działaj. Zrób teraz albo nie zrobisz tego nigdy. Uwierz, że nigdy później nie będzie to łatwiejsze.

Rzeczywistość i tak dopadnie Cię w swoje krwiste, twarde szpony. Dlatego może lepiej, żebyśmy spotkali ją podczas spełniania swoich marzeń, aniżeli pragnień swoich rodziców, prawda?

To ogromna siła, o której rzadko kto, zdaje sobie sprawę. Obecna w naszym życiu od momentu naszych narodzin aż do śmierci. Nie ogranicza jej nic i nikt. Tylko my sami jesteśmy odpowiedzialni za jej wpływ na nas i nasze życie. Komunikaty, słowa, niepohamowana moc – cztery wyrazy, jedno znaczenie. Nasze życie.

Słowa mają moc. Niosą ze sobą ogromną siłę, która ma w sobie wystarczająco dużo energii, aby zmieniać nas i cały świat, na którym żyjemy. Masz pełne prawo w tym momencie się ze mną nie zgodzić. Możesz również przypisać mnie do grupy pseudomotywatorów, próbujących zwrócić na siebie uwagę rewolucyjnym komunikatem. Wierzę jednak, że jesteś człowiekiem ambitnym i z ochotą poznasz moje stanowisko oraz niezbite argumenty, przemawiające za głoszonym przeze mnie poglądem.

Nierozłączna część życia.

moc

Wyrazy towarzyszą nam od zawsze, w każdej dziedzinie naszego życia. Podczas mówienia, pisania, słuchania, oglądania. Cokolwiek robimy, posługujemy się komunikatami, na które składają się słowa. Stały się w tak wielkim stopniu nierozłączną częścią naszego życia, że na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z ich wielkości i wspaniałości. Można rzec, że słowa nie są częścią życia, ale oznaczają życie. Niesłychanie trudne do wyobrażenia jest życie pozbawione komunikatów. Choć mowa ciała i gesty mówią o nas wiele w konkretnych sytuacjach, to stanowią one uzupełnienie naszych myśli, przekazywanych rozmówcy.

Słowa tworzą komunikaty, które odbiera nasz mózg. Ta część naszego ciała, która jest odpowiedzialna za wszystko, co dzieje się w naszym życiu. Począwszy od odczuwania bólu, na realizowaniu marzeń kończąc. Umysł jest naszą najpotężniejszą bronią w walce ze wszystkim, co nas otacza. Natomiast słowa, potrafią go rewelacyjnie stymulować. Kierują jego decyzjami. Choć to on ma w sobie przepotężną moc do wszelkich życiowych zmian, to jest zależny od komunikatów, które nim kierują. Z kolei na komunikaty, którymi się otaczamy, mamy wpływ My.

Mając na uwadze powyższe zależności oraz powiązania, w pełni słuszne jest stwierdzenie, że tylko My mamy kontrolę nad własnym życiem. Oczywiście dopiero wtedy, gdy jesteśmy w stanie ujarzmić docierające do nas komunikaty.

Komunikaty = nasza reakcja.

Warto zdać sobie sprawę, że znaczenie słów i ich nacechowanie emocjonalnie jest dokładnie takie, jakie chcielibyśmy, aby było. Pod tym względem są one ambiwalentne. Z jednej strony mogą być pozytywne i tym samym nastrajać nas radośnie do życia i czekających zadań, a z drugiej potrafią skutecznie zniszczyć nasze zamiary osiągnięcia celu. Jednak ich charakter nie jest kwestią losową lub wypadkową rządzących sił. Tylko my sami oraz nasze własne myśli, odpowiadają za to, jak odbierzemy docierający do nas komunikat. Jest to swoiste koło zależności.

Słowa trzymają w ryzach nasz umysł i decydują o jego decyzjach, ale to on odpowiada za to, w jaki sposób je odczytamy. Piękne zjawisko, dobitnie ilustrujące niesamowitą złożoność nie tylko ludzkiego ciała, ale przede wszystkim ludzkiej psychiki, której nie da się tak po prostu opisać i zunifikować.

słowa

Zauważmy, że za każdym razem – cokolwiek usłyszymy, zobaczymy, powiemy, przeczytamy – ustosunkowujemy się do tego. Na każdy komunikat do nas docierający, przypada przynajmniej jedna emocja się w nas budząca. Zazwyczaj jest to cała paleta barwnych wewnętrznych odczuć, zmieniających się jak w kalejdoskopie. Zjawisko to porusza całą lawinę późniejszych zdarzeń i naszych działań. Każde słowo oznacza reakcję ze strony naszego ciała oraz psychiki. Nie musi być to wcale ekspresjonistyczne wyrażanie swojego niezadowolenia lub radości. Równie dobrze może to  być myśl znikająca po ułamku sekundy, której nie zdążymy nawet sprawnie zarejestrować lub uczucie, które nie zawsze potrafimy dobrze zinterpretować.

Cokolwiek czujemy lub jakkolwiek reagujemy – słowo zawsze wywołuje w nas odpowiedź. Nawet jeśli robimy to w sposób nieświadomy. Posługując się przykładem z życia każdego z nas zaobserwujmy, iż krytyka, obelgi i wyzwiska kierowane w naszą stronę „bolą”. Natomiast pochwały i miłe słowa „cieszą”. Dzieje się tak właśnie dlatego, że słowa mają moc. Komunikaty wpływają na nas w mniejszym lub większym stopniu, w zależności od jednostki, ale zawsze wywierają na nas wpływ. W jakim natężeniu występuje to zjawisko oraz jak konkretnie reagujemy na dane treści, zależy od indywidualnych wartości, zasad i specyfiki każdego z nas. Nie zmienia to jednak faktu, że jakikolwiek wyraz do nas docierający, wywołuje naszą reakcję. Pamiętajmy, że obojętność również jest reakcją ze strony naszego ciała.

Znaczenie słowa determinuje Twój stosunek do niego.

Przestrzegałbym przed traktowaniem tego tekstu jako mojej zwykłej, czczej gadaniny niewnoszącej nic konkretnego do życia. Poprawne zrozumienie tego zjawiska oraz uświadomienie go sobie, potrafi wprost w niewyobrażalny sposób zmienić nasze życie na lepsze. Wszelkie nasze problemy, które nastręczają nam tylu trudności i przykrości w ciągu dnia, nie są złe z natury. Można rzec, że wszystko, co nas otacza, jest neutralne. Nie jest ani złe, ani dobre. Ani pozytywne, ani negatywne. Tylko nasze własne odczucia i indywidualne zinterpretowanie docierających do nas komunikatów, na podstawie osobistych wartości, zasad oraz doświadczeń, jest odpowiedzialne za nasze reakcje oraz stan emocjonalny.

Docierając do sedna sprawy, można z całkowitym przekonaniem rzec, że odpowiedni stosunek do słów i umiejętne ich stosowanie, może pozwolić nam wspiąć się na wyżyny poznania naszego istnienia. Nie mam na myśli słów tylko wypowiadanych albo tych widzianych gołym okiem. Przede wszystkim to, jak potrafimy rozmawiać z samymi sobą we własnym wnętrzu i jak rozpatrujemy otrzymane komunikaty, czyni nas ludźmi, za których jesteśmy postrzegani.

Jeśli do wszystkiego masz negatywny stosunek i każdy komunikat traktujesz jako obelgę, to Twoje życie nie będzie ani szczęśliwe, ani spełnione. Być może dzieje się tak na podstawie Twoich złych doświadczeń z dzieciństwa. Dlatego tak ważne jest odpowiednie ukierunkowanie słów, którymi posłużysz się, aby przekonać samego siebie, że dzieciństwo minęło, a Ty jesteś już innym, starszym człowiekiem. Prawdziwe wspaniałości, dzieją się jednak wtedy, gdy zwrócimy uwagę na przeciwległy koniec omawianego zjawiska.

Odpowiednie zaprogramowanie siebie, poprzez dobór odpowiednich komunikatów oraz reakcji na te otrzymane, może wywindować nasz poziom szczęścia oraz całe nasze życie na nieznany dotąd poziom. Okazać się może, że dzięki z pozoru tak codziennej i błahej rzeczy, jaką są słowa, możemy osiągnąć wyżyny ludzkiego istnienia, z których jest już niedaleko do wymarzonych szczytów.

Słowa. Niepohamowana moc naszego życia.

Jeśli nadal w gronie moich drogich czytelników znajdują się niedowiarkowie i sceptycy, traktujący moje słowa w kategoriach naiwności to proszę, abyście zastanowili się i odpowiedzieli we własnym wnętrzu na jedno, kluczowe pytanie. Brzmi ono:

Co Was w życiu bardziej bolało – ból fizyczny czy ból psychiczny?

Ból fizyczny jest łatwiejszy w pokonaniu, bo w walce z nim może pomóc nam lekarz, środki przeciwbólowe, operacja czy szereg innych, zewnętrznych czynników. Natomiast ból psychiczny jest sprytny. Siedzi głęboko zakorzeniony w nas i jedyną osobą, która może go powstrzymać, jesteśmy my sami. Nikt inny nie może zrobić tego za nas. Dlatego oprócz cierpienia, jakie za sobą niesie, jest bardzo trudny w zdetronizowaniu i uciszeniu. Jednak w potyczce z nim, skutecznie mogą pomóc słowa. Ta sama forma przekazu, która zapewne ten ból wywołała. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie go skutecznie pokonać i nad nim zapanować, nie dając mu dojść ponownie do głosu.

komunikaty

Słowa istotnie mają moc. Kreują nasze zachowania, reakcje oraz emocje. Stoją za naszym zdenerwowaniem, szczęściem, a także porażką i sukcesem. To one kontroluję nasze myśli, ale dzięki umysłowi możemy zdecydować, jaki będzie nasz stosunek do nich. Nie jest fałszem, że jedno słowo potrafi zmienić całe życie człowieka. Jedna rozmowa może rzutować na nasze działania w przyszłości. Jedna książka z tysiącami słów potrafi nas diametralnie zmienić. Wszystko, co nas spotyka, przejawia się poprzez słowa i komunikaty do nas kierowane. Odpowiednie i świadome pokierowanie nimi, może zamienić nasze usłane trudnościami życie, w prawdziwą dżunglę szczęścia, w której wszystko, co nas otacza, będziemy postrzegali jako największy dar z niebios. Nawet ten tekst odpowiednio przez Was zrozumiany, może wzbudzić w Was świadomość. Zrozumienie, które zaprocentuje pochyleniem się nad omawianym tematem, a w konsekwencji nad zmianą całego życia na lepsze.

Będę bardzo szczęśliwy, jeśli tym artykułem położę pierwszą, małą cegiełką pod fundamenty Waszych życiowych zmian. Bądźcie świadomi komunikatów do Was docierających. Tym samym zapanujecie nie tylko nad swoimi emocjami oraz reakcjami, ale także nad całym swoim życiem.

Duża wiedza oraz prawdziwa mądrość to cechy istotnie pożądane przez wielu ludzi. Choć jest to zjawisko wprost rewelacyjne, to pragnę zwrócić Waszą uwagę, że i takie działanie może nieść ze sobą pewne ryzyko. Mam jednak nadzieję, że mądrość jest z Wami i nigdy nie zaprzestaniecie z jej korzystania.

Zdobywanie wiedzy i ciągłe poszerzanie znajomości otaczającego nas świata, to prawdziwy klucz do osiągnięcia sukcesu i uzyskania harmonii w życiu. Pozwala nam to zrozumieć zjawiska, dziejące się na naszych oczach, odpowiednio interpretować rozgrywające się wydarzenia oraz posiadać właściwe nastawienie do otaczającego świata. Wiedzę nabywamy poprzez czytanie, oglądanie, słuchanie i doświadczanie. Bez większego znaczenia pozostaje fakt, w jaki sposób to robimy. Najważniejsze jest pragnienie nieustannego i niepohamowanego rozwoju oraz podążania za nim. Wiedza to klucz do szczęśliwego i spełnionego życia…

Ale czy na pewno?

Choć punkt widzenia, który za moment ukażę, jest być może trochę przekoloryzowany, a jego sens delikatnie odbiega od racjonalnych zjawisk, to jednak ma on w sobie pewną dozę prawdy. Nie powinno się więc odbierać mu znaczenia. Z drugiej jednak strony, przestrzegam wszelkich entuzjastów takiego poglądu, aby z niego nie korzystali. Pomimo jego interesującej natury, nie jest on godny naśladowania.

Wiedza to przekleństwo?

Nie chodzi mi tu wcale o pozyskanie informacji od nieczułego lekarza o naszej śmiertelnej chorobie i kilku tygodniach pozostałego życia. Również wiedza dotycząca zdrady naszej ukochanej osoby, kradzieży lub czegokolwiek negatywnego, faktycznie może być przekleństwem, ale skupia się ona na dość przyziemnych problemach. Poprzez zastosowanie słowa „wiedza” mam na myśli posiadanie pewnej mądrości w danej dziedzinie życia lub nauki.

Wydawać by się mogło, że im więcej wiemy, tym bardziej szczęśliwsi powinniśmy być. Przecież nieustannie przesuwamy granice poznania i zdobywamy kolejne poziomy wtajemniczenia, niedostępne dla większości ludzi. Niestety, bardzo często wygląda to zgoła inaczej. Trzeba uświadomić sobie, że niemożliwe jest zdobycie „całej wiedzy” w danej dziedzinie. Nigdy nie możemy znać, wiedzieć i umieć wszystkiego. Dlatego dla osób poznających dany dział i zagłębiających się w niego coraz bardziej, ta świadomość może okazać się bardzo frustrująca.

„Im dalej w las, tym więcej drzew”.

wiedza to przekleństwo

Można powiedzieć, że im lepiej poznajemy dane zjawisko, tym mocniej doświadczamy jego rozległości i niemożliwości zrozumienia go w całości.

W zupełnym przeciwieństwie do przytoczonego przykładu, stoją osoby dopiero rozpoczynające zgłębianie danego tematu. Sugerując się zjawiskiem badanym przez dwójkę psychologów ze Stanów Zjednoczonych – Justina Krugera i Davida Dunninga, zwanym efektem Krugera-Dunninga – można rzec, iż osoby posiadające mniejszą wiedzę, ze względu na mniejszą znajomość tematu, łatwiej potrafią przeszacować swoje zdolności. Właśnie tę samą zasadę głosi wspomniana zależność:

„[…] osoby niewykwalifikowane w jakiejś dziedzinie życia mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności w tej dziedzinie, podczas gdy osoby wysoko wykwalifikowane mają tendencję do zaniżania oceny swoich umiejętności.”

Z tego więc powodu, większa wiedza może okazać się w pewnym stopniu przekleństwem, wynikającym ze świadomości ogromu informacji dotąd niepoznanych i frustracji, jaka temu towarzyszy. Natomiast mądrość w mniejszej dawce, może oznaczać zupełnie niepoprawną pewność siebie, ale także poczucie satysfakcji i radości.

Więcej informacji to więcej niepotrzebnych myśli.

Zwróćmy uwagę, że im więcej wiemy, tym więcej analizujemy. Abstrahuje od konkretnej dziedziny nauki. Odnieśmy to do każdej życiowej sytuacji. Wyobraź sobie, że idziesz na rozmowę kwalifikacyjną. Wiesz tylko, że przeprowadzi ją z Tobą mężczyzna w średnim wieku. Prawdopodobnie delikatnie stresujesz się, ale powtarzasz sobie, że „co ma być, to będzie”. Nie zadręczasz się niepotrzebnymi myślami, bo tak naprawdę nie mają one na czym się skupić.

Teraz przedstawmy drugą sytuację. Od bliskiej przyjaciółki pracującej w firmie, do której na stanowisko aplikujesz, wiesz doskonale, że Twój rozmówca to 42-letni rozwodnik, nie lubiący, gdy mu się przerywa, ceniący sobie elegancki ubiór i nienaganną umiejętność komunikacji. Nagle Twoje postrzeganie czekającej Cię rozmowy, zmienia się o 180 stopni. Zaczynasz myśleć, analizować i rozpatrywać każdy możliwy scenariusz tego wydarzenia. Pół dnia wybierasz odpowiedni strój, a drugi pół stoisz przed lustrem i ćwiczysz odpowiednie  wysławianie się. Z nadejściem nocy nie potrafisz nawet zmrużyć oka, a rano bardziej przypominasz upiora z Twoich nocnych koszmarów, aniżeli dwudziestoparoletnią, piękną kobietę. Nadmiar wiedzy a w konsekwencji zamartwianie się, w przeciągu doby doszczętnie Cię wyniszczyło.

Mądrość oznacza inność.

Większa wiedza niesie za sobą również większą mądrość. Oznacza to zazwyczaj większy bagaż doświadczeń, lepszą świadomość otaczających rzeczy oraz procesów dziejących się dookoła nas. To także może być naszym przekleństwem. Mało kto z otaczających nas ludzi czyta książki i zgłębia mechanizmy rządzące nami, i światem. Zazwyczaj nikt nie zadaje sobie trudu do kreowania własnych, logicznych i mądrych wniosków. Większość podąża za szarą masą podobnych im ludzi, tworząc jeszcze liczniejszą większość.

mądrość

Prawdopodobnie osoby posiadające większą wiedzę są inne. Często zupełnie niewłaściwie nazywa się je kujonami, dziwakami czy odludkami. Problem nie tkwi w nich samych, tylko w odmiennym – nierzadko poprawnym i właściwym – zrozumieniu świata i umiejętności wytyczania własnej ścieżki rozwoju. Nie twierdzę, że większa wiedza oznacza większą inteligencję, ale ta korelacja jest często spotykana. Osoby czytające, uczące się i chcące poznawać świat są zazwyczaj tymi, które trudno jest zrozumieć. Działa to również w drugą stronę. One także nie potrafią zrozumieć otaczających ich ludzi. Zdobyta mądrość oraz wiedza tworzy barierę poznania, dzieląc ich od pozostałych ludzi. Bez znaczenia pozostaje wiek czy „doświadczenie życiowe”. Chodzi o sam fakt całkowitej odmienności w postrzeganiu świata i zjawisk w nim zachodzących.

Osoby reprezentujące sobą większy poziom wiedzy, bardzo często nie są słuchane. Pomimo swojej nieprzeciętnej mądrości, mało kto potrafi oddać im swoje myśli oraz swój czas. Ciężko jest im wyperswadować cokolwiek u kogokolwiek, bo przecież „większość” ma już swoje utarte schematy myślowe. Posługując się efektem Krugera-Dunninga, to ci którzy wiedzą niewiele, uważają się za prawdziwych ekspertów, dlaczego Ci prawdziwi znawcy, nie mogą im niczego uświadomić. Ciągłe niezrozumienie i świadomość zjawisk niedostrzegalnych przez „zwykłych śmiertelników”, jest często przyczyną frustracji oraz postrzegania swojej wiedzy w kategoriach przekleństw. Ci, którzy powinni być słuchani i rozumiani, a tym samym szczęśliwi, są zazwyczaj tymi najsamotniejszymi, zdanymi tylko na siebie i wieczną obserwację głupców, robiących z siebie mędrców.

Powrót do dzieciństwa…

Nie mogłem pozbawić się przyjemności zamieszczenia i tego argumentu w tym tekście. Wybaczcie, bo jest on kuriozalny, ale musicie przyznać, że ma w sobie „to coś”. Cząstkę naszego cudownego i bezproblemowego dzieciństwa, które notabene charakteryzowało się niskim poziomem wiedzy, ale jakże wysokim poziomem szczęścia.

Święty Mikołaj, Zajączek Wielkanocny, Wróżka Zębuszka, Jednorożce, Krasnale, wiara w latanie i umiejętność rozmawiania ze zwierzętami. To wszystko zabrała nam wiedza. Gdy byliśmy dziećmi, wierzyliśmy we wszystkie wymienione rzeczy, okraszone cudownym, dziecięcym oczekiwaniem na ujrzenie któregokolwiek z nich. Gdy się to nie udawało, snuliśmy przepiękne wizje, w których to jasno mogliśmy ujrzeć ich urzeczywistnienie.  Czekaliśmy z utęsknieniem na święta nie dlatego, że spodziewaliśmy się prezentów, ale dlatego, że jak to sobie powtarzaliśmy – „Tym razem zobaczę świętego Mikołaja!”. To było kwintesencją naszego dzieciństwa, jego nierozłączną, przyjemną częścią.

Z biegiem lat zaczęliśmy nabywać wiedzę – od kolegów, rodziców, nauczycieli, książek. Nagle nasza piękna bańka wspaniałości i niewiedzy, zaczęła powoli pękać. Najpierw zniknął Mikołaj, potem Zajączek, następnie Wróżka, a na końcu okazało się, że człowiek nie może wzbić się w niebo, niczym ptak. Ze szkolnych lekcji, dowiadujemy się, że ten który próbował – zginął, wpadając do Morza Ikaryjskiego, nazwanego na jego cześć. Akceptacja niektórych z nich przychodziła nam łatwiej a innych trudniej, jednak zawsze musieliśmy się z tym pogodzić. W mniej lub bardziej pokojowy sposób. To, w co wierzyliśmy, zostało brutalnie zweryfikowane przez nie znoszącą sprzeciwu wiedzę. Bezpardonowo wtargnęła w nasze życie i zamieniła sielankową rzeczywistość w niebajkowy, dorosły świat.

Eksperyment.

Weźcie czystą kartkę papieru i namalujcie słońce. Nic więcej. Myślicie, że oszalałem? Nie. Przynajmniej nie do końca. Przyjrzyjcie się swojemu rysunkowi. Co widzicie? Zwykły okrąg, imitujący gwiazdę dającą nam ciepło i światło każdego dnia, prawda? To teraz przypomnijcie sobie, jak rysowaliście je w czasach, kiedy byliście dziećmi. Zazwyczaj okraszaliście je pięknymi oczami oraz szerokim uśmiechem, zgadza się? Wyobrażaliście sobie, że słońce to miłe stworzenie, które spogląda na nas każdego dnia i mówi nam: „Dzień dobry!”, prawda? Gdzie więc zniknęła w nas ta dziecięca radość cieszenia się i postrzeganie świata nie tylko oczami, ale także sercem? Zniknęło wraz z nadejściem wiedzy? Czy aby na pewno? A może to My sami jesteśmy za to odpowiedzialni poprzez niewłaściwe kreowanie rzeczywistości?

Wiedza nie jest przekleństwem.

Pragnę to uświadomić każdemu, kto niewłaściwie zrozumiał ten tekst. Na świecie nie może być zbyt dużo, poprawnie mądrych ludzi, a ewentualnie zbyt mało tych, którzy mogą ich zrozumieć. Mądrość jest kluczem do szczęśliwego i przede wszystkim świadomego życia. To funkcja poznawcza otaczającego nas świata. Niewiedza daje nam tylko imitację szczęścia. Złudne wyobrażenie, że poruszamy się w środowisku, które bardzo dobrze znamy. W rzeczywistości nie jesteśmy w stanie odpowiednio zrozumieć nawet własnej osoby, o innych ludziach i rzeczach nie wspominając.

wiedza

Brak odpowiedniego zrozumienia i posiadania ugruntowanej wiedzy, może dać nam chwilowe szczęście. Zanik poczucia frustracji w danej chwili. Jednak nigdy nie zapewni nam długotrwałego szczęścia, odczuwanego przez całe życie. Można to porównać do życia w mydlanej bańce z dzieciństwa. Dopóki wszystko wykonywali za nas rodzice lub dziadkowie, to cały świat wydawał nam się bezpieczną przystanią, pozbawioną zła i nienawiści. Dopiero kiedy to sami musieliśmy decydować o swoich wyborach i podejmować trudne decyzje, okazało się, że życie nie jest lekkie i bardziej przypomina brudną grę, aniżeli sielski spacerek.

Droga do zrozumienia życia.

Gdyby życie przypominało dzieciństwo moglibyśmy rzecz, że niewiedza jest zbawieniem. Jednak życie wymaga od nas mądrości. Umiejętności poznania i świadomości zrozumienia mechanizmów. Wymigiwanie się od odpowiedzialności zdobycia tych cech jest zachowaniem idiotycznym i nielogicznym. Tylko głupcy mogą uważać, że są szczęśliwi, jeśli doskonale zdają sobie sprawę, że uczucie to nie bierze się z nich samych, ale z braku wiedzy i zakłamywania własnej rzeczywistości.

Will Smith w jednym ze swoich przemówień powiedział:

„[…] nie istnieje problem, który możesz mieć, a którego już ktoś wcześniej nie rozwiązał i nie napisał o tym książki”.

Wiedza to klucz poznania. To powinien być cel naszego życia. Zgłębiania jego tajemnic i możliwość poznawania go takim, jakim jest w rzeczywistości, a nie tylko w naszej urojonej wyobraźni. To pozwoli nam zapewnić sobie życiowy ład, możliwość osiągnięcia sukcesu i umiejętność rozwiązywania czekających na nas problemów. Wiedza nie jest przekleństwem. To szansa dana nam od życia. To ogromna mądrość. To zbawienie, które mamy na wyciągnięcie ręki i o które sami możemy zawalczyć już dziś. Wystarczy chcieć.

Wyciągnijmy więc po nią swą dłoń i trzymajmy się jej tak długo, jak tylko zdołamy.  

#kolejne artykuły