Przez całe wieki ludzie sądzili, że istnieją tylko białe łabędzie. Napisano wiele rozpraw naukowych, książek dopóty, dopóki nie odkryto w Australii również czarnych łabędzi. Wtedy mit runął. Cała wiedza ornitologiczna na temat łabędzi została zdezaktualizowana.
W ułamkach sekund legły w gruzach wszelkie koncepcje tworzone tysiące godzin przez badaczy, a cała wiedza o barwie łabędzich piór musiała zostać wyrzucona do kosza.
Dziś “czarne łabędzie” stały się symbolem zdarzeń wysoce nieprawdopodobnych, których wystąpienia w ogóle się nie spodziewamy. Metafory tych pięknych ptaków, użył Nassim Nicholas Taleb w swojej książce “Black swan”, który poświęcił swoje refleksje analizie wpływu zdarzeń o niskiej przewidywalności i ich skutków na nasz biznes, życie i nasze decyzje.
Bądź gotów na spotkanie “czarnego łabędzia” – możesz być pewien, że Ci się przytrafi!
Szalony, niespotykanie dynamiczny świat obfituje w “czarne łabędzie”. Nie jesteśmy się w stanie na nie przygotować. Bo czy mogliśmy się przygotować na tsunami w Japonii, w marcu 2011 r. Pamiętne wydarzenie, które wstrząsnęło nie tylko całym sektorem motoryzacyjnym,
Dzisiaj nie istnieje pojęcie “gdzie indziej”. Złożone globalne łańcuchy dostaw doświadczyły mocy “czarnego łabędzia”. Odległe geograficznie zdarzenie zatrzęsło tysiącami firm na całym świecie, paraliżując na długo ich sprawne funkcjonowanie.
Zamach na World Trade Center w 2001 r. na zawsze zmienił świat. Dowództwo Obrony Powietrznej USA, przygotowane było tylko na atak konwencjonalny. Zaskakujący model działania terrorystów zdewaluował wszystkie wyuczone strategie.
W 2008 r. tym samym światem wstrząsnęło inne nieprzewidziane wydarzenie. Krach finansowy, będący sumą błędnych decyzji inwestorów, przedsiębiorców, klientów, konsumentów pogrążył świat w niezliczonych problemach. Nowa rzeczywistość postanowiła zastawić pułapkę na decydentów.
W latach 2008-2012 pogłębiająca się sytuacja kryzysowa wystawiła im cenzurki. Pomimo lawinowo rodzących się problemów i narastającego chaosu dokonywali niewłaściwych wyborów, podejmowali błędne decyzje i trzymali się kurczowo starych modeli zarządzania.
Rodzący się chaos…
Nokia oszołomiona swoimi sukcesami przestała również podejmować trafne decyzje. Miażdżyła przez lata swoich rywali, posiadając 50,9 % rynku telefonów komórkowych. Jednak od 2007 r. traciła systematycznie swoją czujność. Zapatrzona w swój system operacyjny Symbian, zlekceważyła wszystkie sygnały ostrzegawcze o nadciągających zagrożeniach.
Był nim nieśmiało wprowadzany przez konkurentów system Android SDK. Po 6 latach ich udział w rynku spadł do 2,8 %, a 81 % sprzedawanych urządzeń mobilnych wyposażonych było w pogardzany przez nich i lekceważony system Android.
Nadszedł styczeń 2015 roku. Bank Szwajcarii przestał bronić kursu franka na poziomie 1,20 wobec euro. Stało się to, co jeszcze niedawno wydawało się kompletnie niemożliwe: po raz pierwszy w historii frank szwajcarski stał się droższy niż euro. Co było potem wszyscy wiemy!
Te wydarzenia można mnożyć bez końca. “Czarne łabędzie”, jako nieskończony zbiór nieprawdopodobnych zdarzeń mogą mieć charakter; globalny, sektorowy, organizacyjny, zespołowy i indywidualny.
Łączy je wspólny mianownik. Jest nim poczucie, że wszystko mamy zabezpieczone. Przekonanie, że już wszystko wiemy. Nadmierna pewność we własne możliwości. Przeświadczenie, że odniesione w przeszłości sukcesy dowodzą prawidłowości i skuteczności stosowanych rozwiązań.
Siła nawyków jest tak wszechogarniająca do tego stopnia, że brniemy w ślepą uliczkę, powielając kolejne błędy. Pomimo, że jak na dłoni widać, że nasze decyzje odbiegają od optimum.
Skoro wczoraj wszystko szło jak z płatka, to jutro będzie równie dobrze
Niestety nie mam dobrych wiadomości! W świecie “czarnych łabędzi” mamy coraz mniej rzeczy przewidywalnych. Zaskoczenie i zmiana są stałym i gwarantowanym elementem gry. Brak pewności nie zapewnia nam komfortu psychicznego. Tradycyjne podejście do zarządzania ryzykiem nie sprawdza się.
Klasyczne podejście do podejmowania decyzji, które opierało się na naiwnym wręcz przekonaniu, że jakość tego procesu i ostateczne jego rezultaty zależą od kompetencji i doświadczenia decydenta przeszło do lamusa. Ilości posiadanych przez niego informacji, ze sprawdzonych i uznanych źródeł nie chroni go przed błędami decyzyjnymi.
Nagle wszystko się odwróciło. W czasach kryzysów, to gwiazdy biznesu, za którymi stały imponujące osiągnięcia upadają pomimo wcześniejszych zwycięstw.
W wielu przypadkach dynamiczne i spektakularne kariery kompetentnych, utytułowanych ludzi mogą się załamać, ponieważ zaskoczy ich coś, co dla innych było oczywiste. Idą na dno, często pociągając za sobą organizacje i setki, tysiące związanych z nimi ludzi.
A wszystkiemu winien jest “indyk”.
Im lepiej Ci idzie, im większe sukcesy odnosisz tym bardziej grozi Ci “syndrom indyka”!
To między innymi Nokia padła ofiarą “mechanizmu indyka” Wiem, wiem jak to brzmi, ale wpadnijmy jednak do kurnika 🙂
Pewien dumny indyk żył sobie spokojnie na swojej fermie, w swojej systematycznie sprzątanej, wygodnej klatce. Leniwie przeżywał dzień za dniem. Trzy razy dzienne solidnie pojony wodą i karmiony paszą. Dni mijały mu niczym nie zakłócone. Minęło uroczych 50, 100, 150, wreszcie upłynęło i 200.
Gdybyśmy wtedy przeprowadzili z nim wywiad, byłby niezwykle zadowolony z dotychczasowego życia i zapewne kolejne dni widziałby przed sobą w dobrobycie. Żyć nie umierać!
Nie wiedział jednak, że w związku ze zbliżającym się Świętem Dziękczynienia, w 201 dniu jego życia, spotka go zaskoczenie. Coś czego nie podpowiadało mu jego dotychczasowe doświadczenie. Pierwszy i ostatni, związany z jego indyczym życiem “czarny łabędź”. Nie mógł się niestety na to przygotować.
Jesteśmy do złudzenia podobni do indyków!
Wpadamy w pułapkę przeświadczenia, że skoro przez dłuższy czas wszystko rozwija się dla nas i wokół nas w sposób dla nas przewidywalny, nic złego nie może się zdarzyć. Podświadomie zakładamy, że nasze obecne sukcesy będą nam towarzyszyć bez końca.
Ignorujemy jednocześnie ważne sygnały z otoczenia, podpowiadające nam, że jednak coś się zmienia. Wiatr wieje z innej strony. Nasz bohater indyk, również zapewne nie zauważył, że jego gospodarz podejrzanie często ostrzył narzędzie zbrodni. No skoro przez 200 dni był rozpieszczany trudno mu się pewnie dziwić, że się poznawczo rozleniwił i zagapił.
Nie jest to jednak tak śmieszne, jakby się nam wydawało
Analiza przypadków przyczyn upadłości firm, które wcześniej były liderami, prowadzi do kilku zgoła czytelnych i mających odzwierciedlenie w praktyce etapów ulegania wyżej opisanemu mechanizmowi.
- Oczywiście pycha kroczy przed upadkiem – sukces usypia, dając tylko tyle ile czekolada. Rodząc arogancję i pozbawiając zwycięzcę instynktu nakazującego nam dojrzałą analizę źródeł owego sukcesu!
- Nienasycona pogoń za kolejnymi zwycięstwami – skoro wiemy jak się wygrywa, nie będziemy niczego analizowali. Śmiało kroczymy po swoje, nawet tam gdzie nigdy nie byliśmy.
- Początek samobójczej spirali – opierając się na wcześniejszych założeniach odrzucamy wszystkie sygnały ostrzegawcze. Pozytywne myślenie jest naszą siłą, a rzeczywistość nam sprzyja….tu już pikujemy w dół, bo kolejne decyzje oparte na błędnych założeniach i braku rzetelnej analizy realnych uwarunkowań, nie mogą być trafne.
- Coś jest nie tak! – oczywiście byli tacy, którzy już to nam komunikowali dużo wcześniej, ale wysłaliśmy ich do diabła! Siali niepotrzebny defetyzm, odbierając nam napoleoński smak zwycięstwa. Jednak coś w trawie piszczy! I tu w panice zaczynamy podejmować chaotyczne i desperackie decyzje. Budzi się brutalnie wstrząśnięta skalą zagrożeń świadomość. Próba uratowania sytuacji jednym samurajskim cięciem kończy się piękną katastrofą. Machamy mieczem na chybił trafił. Każdy ruch pociąga za sobą większe koszty, nie przynosząc rezultatów.
Blask geniuszu przygasa, gasną światła rampy! - Autorytet tak skutecznie budowany zamienia się w popiół – otoczenie spogląda z niepokojem, traci morale i zaangażowanie. W ślad za utratą energii idą straty finansowe. Łapane z trudem “powietrze” pozwala dokonywać ostatnich zrywów. W tych okolicznościach trudno o efekty. Następuje wewnętrzna kapitulacja. Dopóki nie upadnie do końca duch firma może jeszcze skazać się na czasową wegetację i nierówną walkę o przetrwanie. Jeśli i on skapituluje – firma upada!
Podsumowując warto przytoczyć słowa Andy Grove’a – prezesa Intel Corporation :
“sukces prowadzi do samozadowolenia, a samozadowolenie prowadzi do porażki!”
Obecny paradoks w sztuce podejmowania decyzji polega na tym, że im jesteśmy lepsi tym gorzej, bo tym mniejsza jest nasza naturalna gotowość do świadomych zmian. Jednocześnie zaskakująco skrajnie niebezpieczna z tej perspektywy wydaje się być stabilność biznesowa i długodystansowe planowanie.
To gotowość do natychmiastowej modyfikacji i ciągłego wychodzenie ze strefy komfortu może nas jedynie uchronić przed porażką. Odwiecznym problemem jesteśmy my sami ze swoim nieodłącznym uwielbieniem do stabilizacji i tworzenia mocno zakotwiczonych rytuałów.
Zróbcie wszystko żeby nie stać się indykiem!