Nazwa firmy, czy produktu/usługi to nie taka prosta rzecz. Jeśli szukacie sposobu na to, by uniknąć końcówek -pol i -x w nazwach swoich przedsięwzięć. Jednocześnie zależy wam na byciu zapamiętanym przez klientów – to dobrze trafiliście! Oto przegląd trendów w pamiętnym nazywaniu firm 🙂
Cofnijmy się do początków lat 2000, bo to chyba okres, gdy nowoczesne firmy przestały nazywać się tak, jak ich założyciele. Zaczęły preferować kreatywne podejście do sprawy. Kreatywne, acz podążające pewnymi sztywnymi regułami.
Pozbądźmy się samogłosek
Przykłady Flickr, Grindr, Tumblr
Zasada: Aby nazwa przykuwała uwagę, można ją skrócić tak, by uciąć z niej samogłoski, a jednocześnie zadbać, by była nadal czytelna dla odbiorców. Często ucięcie samogłosek dotyczy tylko tych z drugiej połowy wyrazu, a pierwsza samogłoska (lub kilka pierwszych) pozostaje bez zmian na swoim miejscu. Przytoczone powyżej przykłady dotyczą startupów z nazwami po angielsku, ale równie dobrze ta zasada może być stosowana po polsku, np.: brnd24
Korzyści: Oprócz wyraźnego przykuwania uwagi, takie nazwy mogą przydać się, gdy adres domeny, na której nam zależy jest już zajęty. Istnieje spora szansa, że adres skrótowy ciągle jest dostępny.
Dosłownie
Przykłady: Nasza Księgarnia, The Browser Company, Tworzę gry
Zasada: To chyba moja ulubiona strategia nazywania. Po prostu patrzymy na to, czym ma zajmować się firma i… tak ją nazywamy! To czym firma jest w stu procentach determinuje jej nazwę.
Korzyści: Od razu wiadomo, czym się zajmujemy! Metoda idealnie sprawdza się w niszowych dziedzinach, takich jak np. moja (Tworzę gry). Niestety, istnieje też ryzyko, że przy mniej niszowych działalnościach, nazwa może nie być tak pamiętna (wyobrażam sobie np. restaurację o nazwie “Jedzenie”… to mogłoby być średnie :P)
Zabawa słowem
Przykłady: wobuzz, Dent Worry, Angry Nerds, Facebook
Zasada: Przeinaczamy trochę istniejące słowo i łączymy je z innym, zapisujemy w wersji angielskiej (acz fonetycznie polskiej) lub przedstawiamy w nietypowych wydaniach i połączeniach.
Korzyści: Jeśli odbiorcy i potencjalni klienci mają trochę poczucia humoru, to taka nazwa firmy może im przypaść do gustu i zostać zapamiętana. W końcu, humor to emocje, a te są z zasady lepiej zapamiętywane.
Końcówki -ify, -y oraz -ly
Przykłady: Spotify, Booksy, Grammarly
Zasada: Do podstawowej części nazwy dodajemy wybraną przez nas końcówkę. To trend najbardziej widoczny gdzieś w okolicach 2014-15 roku wśród startupów i firm technologicznych.
Korzyści: Zaletą takich nazw było znów – nietuzinkowe zaprezentowanie znanego już wcześniej słowa, ale też wykorzystanie go jako końcówki adresu internetowego (wiele startupów rejestrowało się np. z końcówką .ly, np: grammar.ly, które już i tak od tego odeszło)
Nazwa, której nie ma
Przykłady: Kodak, Google, Jenga
Zasada: Wymyślamy neologizm, czyli nieistniejące słowo, które z jakiegoś powodu będzie dobrze brzmiało, gdy wypowiemy je na głos. To chyba najbardziej kreatywne podejście w nazywaniu.
Korzyści: Jesteśmy jedyną rzeczą na świecie, która będzie kojarzyć się z tą nazwą. Niestety, minusem tej metody jest to, że… nikomu nasza nazwa nie będzie się z niczym kojarzyć! Sprawdźcie, jak to wyglądało chociażby w przypadku gry Jenga.